Rozdział szósty

Noah był tak skoncentrowany na pracy, że nie widział ani nie słyszał wejścia Natalie, dopóki mały kwadratowy pakiecik nie wylądował na środku papierów, które właśnie przeglądał. Przez kilka sekund nie docierało do niego, co właściwie trafiło tak niespodziewanie na jego biurko, kiedy jednak to sobie uświadomił, aż skurczył się wewnętrznie.

Niechętnie podniósł wzrok na stojącą po przeciwnej stronie biurka Natalie, z rękami na szczupłych biodrach, oczami pełnymi pretensji i zniecierpliwioną miną.

O rany, znalazł się w prawdziwych tarapatach!

– Co się stało z opatrunkiem na twoim policzku? – zapytał, nieudolnie próbując odwrócić uwagę od siebie.

Oczy dziewczyny zwęziły się, a to oznaczało niezbicie, że nie da się skłonić do zmiany tematu.

– W tej chwili nie obchodzi mnie policzek. Wolałabym, żebyś wyjaśnił mi to! – I wskazała palcem prezerwatywę, żeby nie było najmniejszych wątpliwości, o czym mówi.

Noah z ociąganiem podniósł i długo obracał w palcach prostokątny pakiecik, żeby dokładnie mu się przyjrzeć i trochę zyskać na czasie.

– Cóż, muszę przyznać, że moim zdaniem wygląda to na kondom.

– Nie bądź takim przemądrzałym dupkiem, Noah – warknęła Natalie z irytacją i przeszyła go gniewnym spojrzeniem. – Nie o to mi chodziło i doskonale o tym wiesz. Sama wiem, że to kondom. Chciałabym natomiast usłyszeć, dlaczego kłamałeś, że nie masz w domu prezerwatyw.

Noah odchylił się w fotelu i nonszalancko wzruszył ramionami. Piekielnie trudno było mu jednak nie zwracać uwagi na pełne bólu i zażenowania oczy dziewczyny.

– Bo myślę, że nie jesteś jeszcze gotowa się kochać. Natalie parsknęła śmiechem.

– A nie uważasz, że ta decyzja należy jednak do mnie?

Rozmowa potoczyła się w kierunku bardzo dla Noaha niewygodnym, więc wstał, schował przeglądane właśnie akta klienta do odpowiedniej teczki i odłożył na bok.

– Masz amnezję, kochanie, więc staram się ułatwiać ci podejmowanie decyzji. Myślę, że upłynie jeszcze trochę czasu, zanim w pełni wrócisz do zdrowia po tym wypadku. – Boże, te tłumaczenia brzmią cieniutko i bezsensownie nawet w jego własnych uszach.

– A ile czasu, twoim zdaniem, musi jeszcze upłynąć, zanim będę się mogła z tobą kochać bez ryzyka utraty życia? Tydzień? Miesiąc? Rok? – Natalie obeszła biurko dookoła i śmiało wcisnęła się pomiędzy Noaha a blat. Byli do siebie niemal przyklejeni od piersi po uda, w ten sposób chciała go zmusić do przyznania, że nawzajem się pragną.

Jakby tego nie wiedział!

Bojowy nastrój i determinacja dziewczyny podnieciły go, poczuł, że musi szybko coś zrobić, jeśli nie chce odegrać roli, w jakiej obsadziła go Natalie. Próbował cofnąć się o krok, żeby choć trochę zwiększyć dystans, ale dziewczyna złapała go za koszulę na piersiach i zatrzymała.

Wspięła się na palce, jej wargi znalazły się tuż poniżej jego ust.

– Pragnę cię do bólu. – Opuściła powieki i połaskotała rzęsami brodę Noaha, a potem językiem pieściła ślady miłosnych ukąszeń. – Przestań mnie traktować jak kruchą szklaną figurynkę. Przysięgam, nie stłukę się.

Noah oparł obie ręce o blat biurka na wysokości bioder Natalie, żeby nie dotknąć dziewczyny, drgnął, jęknął i rozpaczliwie uchwycił się słabnącego postanowienia.

– Natalie…

– Tylko nie mów: nie! – zawołała gwałtownie, ze szczerego serca, przysuwając usta do jego ucha. – Mogłam stracić część wspomnień, ale nie przestałam cię pragnąć. Pragnę cię bardziej niż kiedykolwiek.

Noah z całej siły zacisnął powieki. Słowa, które padły z ust Natalie, były tak szczere, tak otwarcie wyrażały jej uczucia, że jemu samemu trudno było uwierzyć w to, że przez dziewięć miesięcy trzymała go na dystans. Teraz już wiedział, że jej chłodna obojętność była udawana. Ona także go pragnęła, a uwolniona od wspomnień, które – nie ma co do tego wątpliwości – były powodem rezerwy i chłodu, pozwalała, by jej najgłębsze uczucia i pragnienia ujrzały światło dzienne.

Natalie najwyraźniej wzięła jego milczenie za zgodę, bo wyciągnęła jego koszulę z dżinsów, ściągnęła ją przez głowę i rzuciła na podłogę. Położyła otwarte dłonie na nagiej piersi mężczyzny i oddychając coraz szybciej, pieściła napięte, gorące ciało, przesuwając powoli ręce w dół, do pępka. Z każdą chwilą śmielsza, obrysowała językiem krzywiznę jego ucha, zanim wsunęła język do środka.

– Robię się mokra na samą myśl, że jesteś we mnie, Noah – wychrypiała i uniosła nogę wysoko, żeby móc się otrzeć o jego wyprężony członek. – Dotknij mnie, a sam się przekonasz.

Palce Noaha z całej siły zacisnęły się na drewnianym blacie, ale nie dała mu wyboru. Złapała go za nadgarstek, włożyła jego rękę pod swoją spódnicę, poprowadziła ją w górę uda i wreszcie przycisnęła jego palce do wilgotnego skrawka bawełny.

– O, tak – westchnęła i kąciki jej ust wygięły się w pełnym zadowolenia, rozmarzonym uśmiechu.

Była tak cholernie bezwstydna, tak zmysłowa, tak świadoma siły swojej kobiecości, że Noah pragnął już tylko wejść w nią mocno, szybko i głęboko. Wiedział, że tym razem nie będzie w stanie jej odmówić – nie będzie w stanie odmówić sobie. Owszem, pamięć dziewczyny została upośledzona, ale jej pożądanie było jak najbardziej prawdziwe i autentyczne. A tylko to musiał wiedzieć, by rozgrzeszyć się i wypuścić na wolność własne, dotąd trzymane na uwięzi pragnienie.

Bez uprzedzenia pochylił głowę, przycisnął wargi do ust Natalie i zdławił jej pełne zaskoczenia westchnienie. Po kilku sekundach odpowiedziała na drapieżny pocałunek Noaha i namiętnie powitała język wdzierający się w gorące wnętrze jej ust. Kiedy zwarli się w mocnych, rozkosznych objęciach, Noah uświadomił sobie jasno, że ich pierwsze miłosne zespolenie nie będzie powolne, romantyczne i łagodne.

Nie przerywając pocałunku, wyciągnął rękę do tyłu i odsunął na bok leżące na biurku przedmioty. Obu rękami objął Natalie w talii, podniósł ją i posadził na blacie, nie bacząc na szczupłość miejsca, ograniczanego przez komputer i pozostały sprzęt biurowy. Na to, co mu chodziło po głowie, nie trzeba było zbyt wiele miejsca.

Nie odrywając warg od ust Natalie i języka od jej języka, podciągnął do góry jej spódnicę. Rozsunął kolana dziewczyny tak szeroko, by zmieścić się pomiędzy jej udami i dotknąć pulsującego jądra jej kobiecości. Natalie splotła stopy za plecami Noaha, jakby chciała zamknąć go w potrzasku i powoli zaczęła kołysać biodrami. Nawet przez gruby drelich dżinsów czuł ciepło i wilgoć jej majtek i aż jęknął, gdy porwała go fala czystego, nieopanowanego pożądania.

Nagle dziewczyna przerwała pocałunek i odchyliła się do tyłu, opierając ręce o blat biurka za sobą. Jej piersi unosiły się gwałtownie, kiedy oddychała z trudem, a jej półprzymknięte w uniesieniu oczy miały barwę tropikalnego nieba.

– Rozepnij sukienkę – szepnęła kusząco. – Chcę poczuć twoje usta na piersiach.

Noah błyskawicznie i bez wahania odpiął guziki sukienki, która skromnie kryła ciało Natalie. Pochylił się i zaczął okrywać pocałunkami wypełniające stanik miękkie wzgórki piersi, wsunął język w głęboką szczelinę pomiędzy półkulami.

Dziewczyna zadrżała i z zachwytem wyszeptała jego imię.

Noah zsunął z jej ramion górę sukienki i ramiączka stanika. Wreszcie piersi zostały obnażone, a zgnieciony materiał zatrzymał się w zagięciu łokci. Natalie poruszyła się, chcąc oderwać dłonie od blatu biurka i wysunąć ręce z rękawów, ale Noah zdążył ją powstrzymać.

– Nie ruszaj się – rozkazał, bo w obecnej pozycji miał całkowitą kontrolę nad Natalie. – Chcę, żebyś trzymała dłonie dokładnie w tym miejscu.

Jej oczy wyrażały skrajne podniecenie, skóra zaróżowiła się w oczekiwaniu rozkoszy. Noah wsunął dłoń w gęstwinę włosów Natalie, przesuwał pomiędzy palcami miękkie pasemka, wreszcie odchylił głowę dziewczyny, odsłaniając całkowicie jej smukłą szyję. Pchany jakimś prymitywnym instynktem posiadania, który usunął na bok zdrowy rozsądek, przycisnął otwarte usta do wygiętej w łuk szyi i przeciągnął językiem po delikatnej skórze. Trafił w szczególnie wrażliwy punkt, bo Natalie zadrżała. Wtedy pochwycił delikatne ciało zębami. Przygryzał je i ssał, robił to, czego nigdy, przenigdy dotychczas nie zrobił: znakował Natalie jako swoją własność.

Dziewczyna gwałtownie wciągnęła powietrze, kiedy Noah ukąsił ją w szyję i wygięła się ku niemu, aż poczuł na torsie ukłucia twardych brodawek jej piersi, które zdawały się domagać odrobiny jego zainteresowania. Wolna ręka Noaha natychmiast zatopiła się w pełnej, nabrzmiałej piersi, wsunął twardą perełkę pomiędzy kciuk a palec wskazujący i pociągnął na tyle mocno, że dziewczyna znowu gwałtownie westchnęła.

Nadal pieścił jej szyję, przesuwał jednak gorące, wilgotne pocałunki coraz niżej. Wreszcie dotarł do piersi, otoczył językiem prężącą się w oczekiwaniu brodawkę, lizał powoli, w końcu wciągnął ją głęboko do ust i zaczął ssać, na co Natalie zacisnęła uda wokół jego boków, a jej biodra zaczęły rytmicznie uderzać o naprężony członek.

– Noah, proszę – ponaglała go z przeciągłym, niskim pomrukiem.

To namiętne wezwanie w zdławionym głosie Natalie w połączeniu z prowokacyjnymi ruchami jej bioder doprowadziło Noaha na skraj orgazmu. Bez zwłoki sięgnął pod spódnicę i zsunął jej majtki. Przelotnie przesunął palcami po śliskich fałdach płci i przekonał się, że Natalie jest aż nazbyt gotowa na jego przyjęcie i wszelka gra wstępna była już całkowicie niepotrzebna.

Niecierpliwym ruchem sięgnął do swego paska. Złapał foliowy pakiecik, od którego to wszystko się zaczęło, i szybko naciągnął prezerwatywę. Kiedy podniósł w górę wzrok, zauważył, że Natalie przygląda mu się badawczo i z uznaniem.

Nadal, zgodnie z jego poleceniem, opierała dłonie o blat biurka za sobą i wyglądała piekielnie wyzywająco z wyzierającymi z rozpiętej sukienki nagimi piersiami. Zrolowana na biodrach powyżej szeroko rozłożonych ud sukienka nie osłaniała niczego przez wzrokiem Noaha. To wszystko należało do niego.

Ujął w dłonie cudowne pośladki Natalie i przesunął dziewczynę bliżej krawędzi biurka, żeby ułatwić sobie dostęp do niej, i zacisnął jej kolana wokół swej talii, by działały jak dźwignia. Jednym długim, mocnym pchnięciem wdarł się w nią, kładąc kres słodkim męczarniom.

Dziewczyna gwałtownie złapała oddech, a z piersi Noaha wyrwał się niski pomruk rozkoszy, kiedy jej ciało zamykało się wokół niego, otaczało go ciepłem i wilgocią, a wewnętrzne mięśnie zaciskały się mocno, biorąc go w niewolę.

Czysta rozkosz znalezienia się wreszcie wewnątrz Natalie była tak intensywna, tak przejmująca, że Noah zamarł na chwilę w bezruchu, żeby upajać się tym doznaniem. Zdawał sobie sprawę, że wystarczy kilka pchnięć, by doznał orgazmu. Jego skóra płonęła żywym ogniem, mięśnie bolały, a brzuch kurczył się w gwałtownym pragnieniu pchnięcia.

Cofnął się i spojrzał w twarz Natalie. Miała rozchylone usta, a źrenice rozszerzone z namiętności i podniecenia. Ciało dziewczyny dygotało, czuł, że Natalie również walczy ze zbliżającym z każdą chwilą orgazmem.

– Noah… poruszaj się. Potrząsnął głową.

– Chcę patrzeć na ciebie w chwili, kiedy osiągniesz szczyt. – Wiedział, że nie pozostanie za nią daleko w tyle.

Natalie jęknęła, zamknęła oczy i oddała się we władzę jego palców. Zacisnęła nogi wokół bioder mężczyzny i dyszała spazmatycznie. Kiedy Noah poczuł, że zaciska się mocno w gwałtownych skurczach, wreszcie zaczął się poruszać i zabrał Natalie tam, dokąd oboje tak rozpaczliwie pragnęli dotrzeć.

Ale ciągle wydawało mu się, że nie jest dość blisko, nie dość głęboko. Serce waliło mu w piersi, a puls pędził jak opętany, wznosił się coraz wyżej i wyżej, ale ostatecznie to przenikliwy okrzyk Natalie i wstrząsające nią dreszcze drugiego orgazmu sprawiły, że Noah dwoma ruchami dołączył do niej w orgazmie przyprawiającym o zawrót głowy. Zaskoczony jego intensywnością, przyciągnął ją do siebie, a ona wtuliła twarz w jego szyję i westchnęła z zadowoleniem.

– O rany, czy zawsze kochamy się z takim ogniem? – wymruczała lekko rozbawiona, rozładowując nieco napięcie.

– Mmmm – mruknął Noah niewyraźnie w odpowiedzi, bo nie mógł się zdobyć na to, by jej powiedzieć, że to ich pierwszy raz. – Jeszcze trochę, a spaliłbym się na popiół.

Dziewczyna roześmiała się cichutko, z uznaniem.

– To nie najgorszy sposób zejścia z tego świata. Z tym stwierdzeniem Noah w pełni się zgadzał, bo w ramionach Natalie czuł się jak w niebie. Ale wiedział także, że teraz, kiedy przekonał się, jak cudownie może im być razem, nie mogło nawet być mowy, żeby pozwolił jej odejść, kiedy to wszystko dobiegnie końca.

Natalie odchyliła głowę, oparła ją o skórzany zagłówek i wyjrzała przez okno samochodu Noaha. Z roztargnieniem przesuwała wzrokiem po krajobrazie, rozpamiętując wydarzenia ostatnich dwóch dni. Od tego wieczoru w biurze Noaha, kiedy udało jej się go uwieść, wszystko się między nimi zmieniło, i to zdecydowanie na lepsze. Czuła wyraźnie, że stała się mu bliższa, bardziej z nim związana. Kochał ją duszą i ciałem, i nie tylko spełniał jej najskrytsze marzenia erotyczne, ale ujmował ją także czułością i dobrocią, za którymi tęskniła. Musiała też przyznać, że i Noah był przy niej mniej spięty, bardziej odprężony i otwarty w okazywaniu uczuć.

Wczorajszy dzień upłynął im jak jedna wielka randka, Natalie rozkoszowała się każdą spędzoną z Noahem chwilą. Kiedy powiedziała, że musi wyjść z domu na świeże powietrze i zażyć trochę ruchu, bo inaczej oszaleje, Noah nie odmówił i nie przekonywał jej, że potrzebuje więcej odpoczynku. Zabrał ją do kina na komedię romantyczną, na której oboje śmiali się w głos, a przed powrotem do domu wpadli do restauracji na wczesną kolację.

Kiedy Natalie poszła na górę przebrać się już do snu, Noah zajrzał jeszcze do biura, żeby uporządkować dokumenty, zakończyć papierkową robotę i odbyć kilka krótkich rozmów telefonicznych, związanych z jego wyjazdem. Natalie pamiętała tylko, że wsuwając się między prześcieradła, postanowiła zaczekać na Noaha i jeszcze raz się z nim kochać. Zaraz potem zapadła w sen. Obudziła się w środku nocy, w jego ramionach. Czuła się przy nim tak bezpieczna i spokojna, że nie potrzebowała już nic więcej do szczęścia. Rano ocknęła się z mocnego snu bez żadnych koszmarów. Noah był już wykąpany, ubrany i przygotował śniadanie.

Natalie ciągle jeszcze miała na twarzy uśmiech satysfakcji, kiedy Noah odwoził ją do Cole'a na spotkanie z Melodie, z którą miała spędzić pod jego nieobecność cały dzień. W pewnej chwili zapytała go od niechcenia, dokąd się wybiera, ale wykręcił się od odpowiedzi.

– To sprawa poufna. – Natalie przyjęła to do wiadomości w przekonaniu, że dyskrecja należy do obowiązków prywatnego detektywa. Z zamyślenia wyrwał ją głos Noaha. – Jesteśmy na miejscu.

Spojrzała na rezydencję Cole'a, ale położony w malowniczej okolicy piętrowy dom z okrągłym dziedzińcem wydał jej się zupełnie obcy. Westchnęła.

– Niestety muszę zapytać, czy już tu kiedyś byłam? Noah wyłączył silnik i zawahał się, po czym odpowiedział od niechcenia:

– Kilkakrotnie.

– Pewnie cię nie dziwi, że nic tu nie wydaje mi się znajome – mruknęła niechętnie i dała kuksańca Noahowi, który właśnie otwierał usta, żeby coś powiedzieć. – Wiem, wiem, zaraz usłyszę, że musi upłynąć trochę czasu i pamięć sama mi wróci.

Usta mężczyzny rozchyliły się w budzącym w niej dreszcz uśmiechu.

– Dobrze wiedzieć, że coś jednak pamiętasz. – Mrugnął do niej.

Skrzywiła się w odpowiedzi na tę złośliwość.

– Bardzo śmieszne, mądralo.

Wysiedli z samochodu, Noah wziął ją za rękę i poprowadził w stronę domu. Natalie uderzyła ręką o twardy przedmiot u jego pasa, ukryty pod wyrzuconą na spodnie koszulą. Natychmiast zrozumiała, czego dotknęła.

– Masz broń! – stwierdziła z zaskoczeniem. – Prowadzisz jakieś niebezpieczne dochodzenie?

Noah zatrzymał się pod markizą ocieniającą wejście do domu, ujął twarz dziewczyny w obie dłonie i spojrzał jej w oczy serdecznie i uspokajająco.

– Wszystkie sprawy mogą być niebezpieczne. Zawsze biorę ze sobą broń, kiedy idę na umówione spotkanie, czasem podpowiada mi to instynkt. Miałem pistolet nawet wczoraj, kiedy wybraliśmy się do kina i na obiad.

– Naprawdę? – Natalie spojrzała na niego z zaskoczeniem.

Noah twierdząco kiwnął głową.

– Tak. Nie wyczułaś jej, bo pewnie przytulałaś się do prawego boku, ale miałem ją u pasa. – Puścił ją i zadzwonił do drzwi.

Melodie niemal natychmiast stanęła w progu, wpuściła ich do środka i omal nie zgniotła Natalie w entuzjastycznym uścisku. Ciepłe, przyjazne powitanie sprawiło, że Natalie poczuła się oczekiwanym gościem, niemal członkiem rodziny. To uczucie było dla niej czymś całkiem nowym, kolejną rzeczą, której nie pamiętała, ale bardzo jej się podobała.

Melodie cofnęła się o krok, żeby przyjrzeć się dziewczynie.

– Jak się czujesz?

– Całkiem dobrze. – Weszły do przestronnego salonu i Natalie z uśmiechem spojrzała na mężczyznę, który nadal nie odstępował jej ani na krok. – Noah wspaniale się mną opiekuje. Chwilami bywa nadopiekuńczy, ale pracujemy nad tym.

Zielone oczy przyszłej bratowej Noaha zaiskrzyły się radośnie.

– Nigdy dotychczas nie zachowywał się w ten sposób, ale najwyraźniej odpowiednia kobieta potrafi wyzwolić w mężczyznach z rodu Sommersów instynkty opiekuńcze. – Pochyliła się do Natalie, ale nie próbowała nawet zniżyć głosu. – Z moich doświadczeń z Cole'em wynika, że ci chłopcy chcą mieć nad wszystkim kontrolę i niekiedy bywają odrobinę apodyktyczni. A swoją drogą, fajnie zobaczyć Noaha całkowicie usidlonego przez kobietę.

Noah rzucił Melodie gniewne spojrzenie.

– Wystarczy, Mel – ostrzegł i zwrócił się ku Natalie z czarującym uśmiechem. – Nie wierz ani jednemu jej słowu.

Natalie nie zdążyła odpowiedzieć, bo do pokoju wszedł Cole i objął ją taksującym spojrzeniem uderzająco niebieskich oczu. Bez wątpienia bracia byli obaj bardzo przystojni, ale Cole robił wrażenie o wiele poważniejszego.

Uśmiechnął się na powitanie.

– Już miałem wychodzić do pracy. Cieszę się, że zdążyłem się jeszcze z tobą zobaczyć. Wyglądasz znakomicie.

– Dzięki. – Nieświadomie dotknęła szramy na policzku, której na dzień nie zaklejała plastrem. – Nadal mam parę siniaków i zadrapań, także pamięć jeszcze szwankuje, ale nie narzekam, bo zdaję sobie sprawę, że mogło się skończyć znacznie gorzej.

– Wiem, że czujesz się lepiej – wtrącił Noah autorytatywnym tonem. – Ale mimo wszystko oszczędzaj się dzisiaj.

Natalie szeroko otworzyła oczy.

– Tak jest, proszę pana.

– Nic jej nie będzie, Noah – Melodie starała się rozwiać jego niepokój. – Przestań się o nią martwić. Zaopiekuję się nią pod twoją nieobecność.

Usatysfakcjonowany jej zapewnieniem Noah zerknął na zegarek

– Muszę już się zbierać, żeby zdążyć na samolot. Wrócę około szóstej i przyjadę po ciebie. – Pochylił się i delikatnie musnął jej usta pocałunkiem, który trwał o wiele za krótko jak na jej gust.

– Uważaj na siebie – wymknęło jej się. Spojrzał na nią przeciągle, uniósł brew i powiedział ochryple:

– Ty też.

Jego odpowiedź zdawała się mieć głębsze znaczenie, którego Natalie nie rozumiała, ale zaczęło ją ogarniać niemiłe przeczucie. To śmieszne, pomyślała i natychmiast odsunęła je od siebie.

– Chodź, Cole. Odprowadzę cię – powiedział Noah do brata. – Chciałbym przedyskutować z tobą jeszcze parę spraw.

Mężczyźni pożegnali się i wyszli.

– Jesteś gotowa? – zapytała Natalie. Melodie skinęła głową.

– Wezmę tylko torebkę i ruszamy.

Pół godziny później stały już w sławnym w San Francisco butiku dla nowożeńców, otoczone całymi rzędami białych, puszystych sukien ślubnych, pastelowych, kapiących od biżuterii toalet druhen i innych ślubnych utensyliów. Ogromny sklep podzielony był na działy, oferujące dosłownie wszystko, od butów poczynając, poprzez bieliznę, aż po tradycyjne bądź bardzo fantazyjne stroje wieczorowe.

Młoda ekspedientka poinformowała Melodie, że jej suknia została już przygotowana i że da jej znać, kiedy krawcowa będzie mogła dokonać ostatecznych poprawek. W oczekiwaniu na miarę powędrowały przez różne działy do sektora strojów wieczorowych.

Melodie myszkowała wśród rozwieszonych toalet i nagle wynurzyła się z dwuczęściowym cackiem, składającym się z czarnych koronkowych spodni i koszulki na ramiączkach.

– Co to jest, twoim zdaniem? – zapytała, przykładając komplet do siebie, żeby Natalie mogła mu się przyjrzeć. – Przydałoby mi się parę ciuszków na miesiąc miodowy, a to nadawałoby się chyba na wieczorne przyjęcia na Bahamach.

Natalie uśmiechnęła się na widok rozpromienionej twarzy Melodie. Wiedziała, że ten rumieniec wywołała myśl o przyszłym mężu.

– Mnie się podoba i jestem pewna, że Cole też będzie zachwycony.

– Chyba masz rację. – Melodie przewiesiła komplet przez ramię i zaczęła przeglądać ubrania na następnym wieszaku. – A ty masz już strój na sobotę?

Natalie pogładziła uszytą w kształcie zsuwającego się z ramion swetra suknię z angory, która przykuła jej uwagę, rozkoszowała się dotykiem mięciutkiej tkaniny. Zastanawiała się nad pytaniem Melodie, przebiegając w myślach wszystkie swoje wiszące w szafie Noaha ubrania. Te stroje nadawały się do codziennego użytku, ale z całą pewnością nie było wśród nich toalety stosownej na ślub i wesele.

– Podejrzewam, że nie mam nic odpowiedniego

– odparła i spojrzała żałośnie na Melodie. – Ta utrata pamięci naprawdę doprowadza mnie do szału.

– Rozumiem to doskonale, ale postaraj się znaleźć zalety tej sytuacji – uśmiechnęła się życzliwie Melody.

– Masz znakomitą wymówkę, żeby kupić sobie coś nowego i fantastycznego. Przymierz parę sukienek, zobaczymy, może coś ci się spodoba.

Sposób, w jaki Melodie patrzyła na amnezję, przypadł Natalie do gustu i od razu poprawił jej się humor.

– Tak zrobię. – Zdjęła z wieszaka lśniącą, seksowną suknię w kolorze czerwonego wina, który wspaniale podkreślał jej blond włosy i jasną cerę.

Następnych kilka godzin minęło bardzo szybko, Natalie z przyjemnością odkrywała uroki towarzystwa Melodie, z którą, jak się okazało, miały wiele wspólnych zainteresowań. Kiedy razem mierzyły stroje, plotkowały jak na dziewczyny przystało, i Melodie rozbawiła Natalie opowieścią o tym, jak usidliła Cole'a. A kiedy wreszcie Melodie włożyła suknię ślubną i zapytała Natalie o opinię, ta najzupełniej szczerze odpowiedziała, że nigdy w życiu nie widziała piękniejszej panny młodej.

Oczy Melodie posmutniały, kiedy opowiadała, jak dorastała bez matki i choć ojciec był dla niej bardzo dobry, to w takich chwilach jak ta brakowało jej bliskiej kobiety. Natalie rozumiała uczucia Melodie, bo sama ciągle odczuwała brak obojga rodziców i podejrzewała, że zawsze już tak będzie.

Kiedy po południu opuszczały sklep, dźwigały całe naręcza toreb ze ślubnymi akcesoriami i nowymi strojami. Suknia, którą wybrała Natalie, pasowała idealnie. Dobrała do niej odpowiednie pantofle, gustowne kolczyki, a nawet nową bieliznę zamiast dotychczasowej, praktycznej, bawełnianej. Zapłaciła za zakupy kartą kredytową, którą znalazła w torebce, bo nie wiedziała, ile ma pieniędzy na koncie, wolała więc nie wystawiać czeku.

– O rany, umieram z głodu – jęknęła Melodie, kiedy już wrzuciły torby z zakupami do bagażnika samochodu. – A ty?

– Coś bym zjadła. – Żołądek Natalie wybrał ten moment, by wyrazić swoją opinię donośnym burczeniem. Dziewczyna szeroko otworzyła oczy ze zdumienia. – Podejrzewam, że te monstrualne zakupy pobudziły mój apetyt.

Melodie wybuchnęła śmiechem.

– Miło mi to słyszeć. Na rogu jest knajpka. Co ty na to?

– Jestem zdecydowanie za.

Weszły do restauracji i poprosiły o stolik w patio, jako że dzień był ciepły i pogodny. Melodie zamówiła dla siebie kanapkę klubową i mrożoną herbatę, Natalie wybrała sałatkę firmową i wodę. Kelnerka ruszyła do kuchni, a Natalie zerknęła z roztargnieniem ponad głową Melodie na hostessę, prowadzącą jakiegoś samotnego blondyna do pobliskiego stolika. Mężczyzna spojrzał na nią i kąciki jego ust uniosły się w aroganckim uśmiechu.

Natalie podświadomie wyczuła w nim coś znajomego, to uczucie wstrząsnęło nią. Zmarszczyła czoło, próbując wydobyć wspomnienie z najodleglejszego zakamarka pamięci, ale jej mózg odmówił współpracy. Serce jej się ścisnęło, ciarki przeszły po skórze, miała wrażenie, że badawcze spojrzenie mężczyzny wręcz ją hipnotyzuje.

Była przerażona wzbierającym w niej, zapierającym dech w piersiach lękiem. Oderwała wzrok od nieznajomego i utkwiła spojrzenie w ożywionej twarzy przyjaciółki.

Czekając na zamówiony lunch, słuchała opowieści narzeczonej Cole'a o przygotowaniach do ślubu, które wypełniły jej ostatnie sześć miesięcy. Ta rozmowa i blask rzucany przez olśniewający diament w zaręczynowym pierścionku na lewej ręce Melodie przypomniały Natalie, że ona sama nic nie wiedziała o własnych zaręczynach i planach małżeńskich.

Bezradnie spojrzała na swoje pozbawione biżuterii palce i wróciła wzrokiem do Melodie.

– Czy ja i Noah nie ustaliliśmy jeszcze daty ślubu? Oczy przyjaciółki zaokrągliły się ze zdumienia, ale szybko zapanowała nad sobą.

– No, hm, nie. Przynajmniej mnie nic na ten temat nie wiadomo. – Zaczęła kręcić się na krześle, jakby temat był dla niej wyjątkowo niewygodny.

Dziwne zachowanie Melodie nie powstrzymało Natalie od prób dowiedzenia się czegoś więcej.

– Od jak dawna jesteśmy zaręczeni?

Melodie pociągnęła zdrowy łyk mrożonej herbaty, zanim odpowiedziała na pytanie Natalie.

– Właściwie, to się stało nagle i niespodziewanie… – Melodie bawiła się zawzięcie serwetką, składała ją i rozpościerała na kolanach, bardzo zaabsorbowana tym, co robiła. – A ze względu na twój niedawny wypadek snucie planów małżeńskich na pewno dla żadnego z was nie jest sprawą pierwszoplanową. Przynajmniej dopóki całkiem nie wydobrzejesz.

No tak, znów padło aż zbyt dobrze jej znane stwierdzenie.

– Mówisz tak samo jak Noah.

– Noah to mądry facet – odparła Melodie z zuchwałym uśmiechem.

Natalie zyskała chwilę na dokładniejsze przemyślenie słów Melodie, bo nadeszła właśnie kelnerka z zamówionymi przez nie daniami. Wyjaśnienia były logiczne, ale czuła, że coś tu nie gra. Jednak chociaż bardzo się starała, nie była w stanie odkryć przyczyny swego niepokoju i poczucia dyskomfortu. Melodie zajęła się swoją kanapką.

– Mój lunch jest wspaniały. A twój?

Natalie zrozumiała, że przyjaciółka postanowiła zmienić temat i postanowiła przystać na to.

– Mój jest też w porządku.

Melodie z pełnymi ustami czuła się zwolniona z obowiązku odpowiadania na niewygodne pytania, dotyczące zaręczyn Natalie z Noahem, więc przy ich stoliku zapadła cisza. Dziewczyna ponownie rzuciła okiem na siedzącego samotnie mężczyznę. Nadal się w nią wpatrywał z takim natężeniem, jakby od chwili wejścia do restauracji nie mógł oderwać od niej wzroku.

I znów przebiegł ją dreszcz. Wiedziała, że powinna zignorować jego denerwujące spojrzenie i pewny siebie, zarozumiały uśmieszek, a jednak jej wzrok raz po raz powracał do tamtego stolika. Mówiła sobie, że to zwykła ciekawość, ale coś niewytłumaczalnego przyciągało jej uwagę do tego mężczyzny, zmuszało ją do spoglądania raz po raz w jego stronę.

– Coś się stało? – zapytała Melodie. – Wyglądasz na poruszoną.

Natalie odetchnęła głęboko, co w najmniejszy stopniu nie zmniejszyło narastającego w niej napięcia.

– Może mi się tylko wydaje, ale siedzący za tobą facet przez cały czas gapi się na nasz stolik. Nawet w tej chwili, zajęty jedzeniem hamburgera, nie spuszczał z niej wzroku.

Melodie zanurzyła frytkę w ketchupie i włożyła ją do ust.

– Podrywa cię?

– Nie, właściwie nie. – W jego zachowaniu nie było nic uwodzicielskiego, robił raczej wrażenie zaborczego i to niepokoiło Natalie. – Gapi się tylko na mnie w denerwujący sposób.

Melodie rzuciła przez ramię ukradkowe spojrzenie na mężczyznę, a potem znów przeniosła wzrok na Natalie. W jej oczach była troska i czujność.

– On jest po prostu chamski. Najlepiej go ignorować.

– Próbowałam. – Opuścił ją apetyt, więc odsunęła od siebie ledwie napoczętą sałatkę. – Ale on patrzy tak nachalnie.

Melodie kończyła lunch, próbując oderwać myśli i spojrzenie Natalie od faceta choć nie mogła zaprzeczyć, że sama czuła się zaniepokojona jego obecnością. Natalie westchnęła z ulgą, kiedy wreszcie zapłacił za lunch i wyszedł.

– Przepraszam – powiedziała Natalie. – Pewnie jestem po prostu zmęczona i robię z igły widły.

– Możliwe – zgodziła się Melodie, ale coś w jej głosie kazało Natalie zastanowić się, co przyjaciółka zobaczyła, gdy zerknęła przez ramię na tamtego faceta.

Zapłaciły rachunek i wstały od stołu.

– Muszę wejść do toalety – stwierdziła Natalie, marząc, by otrząsnąć się wreszcie z nurtującego ją niepokoju.

– Pójdę z tobą – zawołała natychmiast Melodie tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Natalie obrzuciła ją zdumionym spojrzeniem, ale nie podjęła dyskusji. Razem przeszły przez salę jadalną w drodze do toalety usytuowanej w końcu długiego korytarza na tyłach restauracji. Natalie zerkała na klientów, rozglądając się za mężczyzną, który się na nią przedtem gapił, i choć miała poczucie własnej śmieszności, ulżyło jej, że go nie znalazła.

Otworzyły drzwi do damskiej toalety, w której były tylko dwie kabiny. Ponieważ jedna z nich była zajęta, Natalie weszła pierwsza, a potem skorzystała Melodie. Myjąc ręce, podniosła wzrok na swoje odbicie w lustrze. Nagle mignęła jej przed oczami twarz mężczyzny z restauracji i nieoczekiwanie poczuła przypływ klaustrofobii. Musi natychmiast stąd wyjść, musi znaleźć się na otwartej przestrzeni.

– Mel, wyjdę na świeże powietrze – zawołała. – Spotkamy się w poczekalni.

I zanim Melodie zdążyła się odezwać, Natalie wybiegła z toalety do holu i… wpadła wprost na mocny męski tors. Impet uderzenia zaparł jej na chwilę dech, pasek torebki zsunął jej się z ramienia i torebka z łoskotem upadła na ziemię. Natalie nawet nie drgnęła, sparaliżowana widokiem mężczyzny, który gapił się na nią w patio. Teraz stał przed nią, tak blisko, że widziała złote plamki na tęczówkach orzechowych oczu.

On także nie poruszył się, patrzył na nią, jakby oczekiwał od niej jakiejś reakcji. Potem jego wzrok zaczął powoli przesuwać się wzdłuż całego ciała Natalie. Tak ostentacyjnie rozbierał ją oczami, że poczuła się zbrukana.

Żołądek zacisnął jej się w twardy węzeł. Zmusiła się w końcu, by zrobić duży krok do tyłu, choć sama nie rozumiała, dlaczego spokojne przecież zachowanie mężczyzny tak bardzo ją przeraża. Ale nie mogła ignorować instynktownego poczucia zagrożenia.

Serce waliło jej tak głośno, że dziwiła się, iż on go nie słyszy.

– Ja… no… przepraszam – wykrztusiła dziwnie skrzekliwym głosem.

– Powinnaś patrzeć, gdzie idziesz i zwracać więcej uwagi na otoczenie – wycedził.

Natalie poczuła się wstrząśnięta nieoczekiwaną pewnością, że go zna. Próbując pozostać przy zdrowych zmysłach, wpatrywała się uważnie w jego rysy, starała się uchwycić coś konkretnego, ale jej się nie udało.

– Czy ja pana znam?

Mężczyzna pochylił się powoli, podniósł z podłogi torebkę Natalie i zawiesił ją na ramieniu dziewczyny, przeciągając dotyk ponad miarę.

– Może znałaś mnie w poprzednim życiu – powiedział, wpatrując się w nią intensywnie. Musnął lekko palcami jej szyję, zanim opuścił rękę.

Poczuła dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa, jakby poraził ją prąd. Od jego dotyku dostała gęsiej skórki, a słowa zabrzmiały tajemniczo, jakby zawierały ukryty sens, którego nie była w stanie pojąć.

Drzwi damskiej toalety otwarły się i wyszła z nich Melodie, która zatrzymała się jak wryta na widok ich dwojga.

– Natalie, wszystko w porządku?

Natalie, wdzięczna za przerwanie tego dziwnego spotkania i za dającą poczucie bezpieczeństwa obecność drugiej osoby, mogła tylko bez słowa spojrzeć na Melodie. Miała wrażenie, że jej gardło zostało zasznurowane i że nie będzie w stanie wykrztusić ani słowa.

– Co tu się dzieje? – zapytała Melodie stanowczo.

– Nic – odparł gładko mężczyzna – Mieliśmy małą kolizję. I o ile wiem, nie odnieśliśmy żadnych obrażeń.

Żadnych obrażeń fizycznych, zgodziła się z nim w duchu Natalie, ale wewnętrznie cała się trzęsła i była kompletnie rozbita.

Mężczyzna uprzejmie skłonił przed nią głowę, obszedł Melodie i ruszył korytarzem z powrotem na salę jadalną. Natalie miała takie zawroty głowy i była tak przerażona, ze ledwo trzymała się na nogach.

Melodie uspokajającym gestem położyła jej rękę na ramieniu.

– Boże, Natalie, jesteś blada jak śmierć i cała się trzęsiesz. Znasz go?

Może, w poprzednim życiu. Nadal nie mogła doszukać się sensu w tym, co powiedział, więc nie zawracała sobie głowy powtarzaniem jego sformułowań.

– Nie wiem.

Melodie spojrzała na nią z powątpiewaniem.

– Wiesz co? Sądzę, że miałaś zbyt wiele wrażeń jak na jeden dzień. Chodźmy stąd. Zabieram cię do Cole'a, tam do powrotu Noaha będziesz odpoczywać.

Natalie wyszła za Melodie z restauracji, zbyt wdzięczna przyjaciółce, by się z nią spierać.

Загрузка...