Nazajutrz po powrocie z pracy dzwonię do mamy. U Claytona dzień minął względnie spokojnie, przez co miałam zdecydowanie za dużo czasu na myślenie. Denerwuję się swoją jutrzejszą rozgrywką z Panem Kontrolerem. Martwię się też trochę, czy aby nie mam nieco zbyt negatywnego nastawienia do tej umowy. Może on to wszystko odwoła.
Mama emanuje wręcz skruchą, strasznie żałując, że nie dotrze na uroczystość wręczania dyplomów. Bob naderwał jakieś wiązadło, co oznacza, że kuśtyka na jednej nodze. Jest równie podatny na wypadki jak ja. Wyzdrowieje, ale to znaczy, że musi się oszczędzać, a mama musi go teraz doglądać.
– Ana, skarbie, tak bardzo mi przykro – jęczy mama do telefonu.
– Mamo, w porządku. Przyjedzie Ray.
– Kochanie, chyba jesteś markotna, coś się stało?
– Nie, mamo. – Och, gdybyś tylko wiedziała. Poznałam pewnego nieprzyzwoicie bogatego faceta, a teraz on chce mnie wplątać w jakiś dziwny, perwersyjny układ, w którym nie mam nic do powiedzenia.
– Poznałaś kogoś?
– Nie, mamo. – Za żadne skarby jej tego nie powiem.
– Cóż, kochanie, będę o tobie myśleć w czwartek. Kocham cię… wiesz o tym, skarbie?
Zamykam oczy. Dzięki jej słowom robi mi się w środku ciepło.
– Ja ciebie też kocham, mamo. Pozdrów Boba, mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje.
– Dobrze, skarbie. Pa.
– Pa.
Chodzę po pokoju z telefonem w dłoni. Od niechcenia włączam niedobre urządzenie i odpalam program pocztowy. Czeka na mnie mejl od Christiana, wysłany późną nocą albo wczesnym rankiem, zależnie od punktu widzenia. Serce natychmiast mi przyspiesza i słyszę w uszach dudnienie krwi. Jasny gwint… a może powiedział, że nie, że to koniec, może odwołał kolację. Ta myśl jest taka bolesna. Odsuwam ją szybko i otwieram wiadomość.
Nadawca: Christian GreyTemat: Twoje uwagiData: 24 maja 2011, 01:27Adresat: Anastasia SteeleDroga Panno Steele,Po dokładnym przeczytaniu Twoich uwag chciałbym, jeśli pozwolisz, zwrócić Twoją uwagę na definicję słów „uległość” i „uległy”.1. uległośćrz. ż V, blmskłonność do ustępstw wobec kogoś lub czegoś, pokorne godzenie się z zaistniałym stanem rzeczy synonimy: posłuszeństwo, poddaństwo antonimy: nieposłuszeństwo, nieuległość2. uległyprzym.taki, który pozwala sobą kierować, poddaje się pokornie czyjejś woli, posłuszny komuś; będący wyrazem uległościsynonimy: posłuszny, poddanyantonimy: nieustępliwy, nieposłusznyProszę, miej to na uwadze podczas naszego środowego spotkania.Christian GreyPrezes, Grey Enterprises Holdings, Inc. Pierwsze, co czuję, to ulga. Chce porozmawiać o moich uwagach i chce się jutro spotkać.
Po krótkim zastanowieniu odpisuję.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Moje uwagi… A co z Twoimi uwagami?
Data: 24 maja 2011, 18:29
Adresat: Christian Grey
Proszę Pana, Proszę zwrócić uwagę na synonim „poddanie” oraz „poddany”. Z całym szacunkiem chciałabym zwrócić Pańską uwagę na fakt, że jest on nieco anachroniczny. Sporo się zmieniło od czasów feudalnych.Jeśli mogę, to chciałabym także przedstawić pewną definicję, którą proszę mieć na uwadze podczas naszego spotkania:kompromisrz. m IV, D. -u1. ugoda między ludźmi, organizacjami, instytucjami lub państwami, osiągnięta dzięki wzajemnym ustępstwom: Po kilku dniach negocjacji obydwie partie doszły do kompromisu i we wtorek podpisano umowę koalicyjną.2. odstępstwo od wyznawanych zasad ze względu na oczekiwane korzyści: Większość kolegów uznała kompromis moralny, którego wymagała praca w tej redakcji, za niemożliwy do przyjęcia. łac. compromissum ’coś wzajemnie obiecanego’.Ana
Nadawca: Christian Grey
Temat: A co z moimi uwagami?
Data: 24 maja 2011, 18:32
Adresat: Anastasia Steele
Celna uwaga, jak zawsze, Panno Steele. Jutro o 7:00 przyjadę po Ciebie do Waszego mieszkania. Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: 2011 – kobiety mają prawo jazdy
Data: 24 maja 2011, 18:40
Adresat: Christian Grey
Proszę Pana,Mam samochód. Mam prawo jazdy. Wolałabym się spotkać w jakimś innym miejscu. Gdzie się spotkamy?W Twoim hotelu o 7:00?Ana
Nadawca: Christian Grey
Temat: Uparte młode kobiety
Data: 24 maja 2011, 18:43
Adresat: Anastasia Steele
Droga Panno Steele,Odsyłam Panią do mejla z 24 maja 2011 wysłanego o godz. 1:27 i zawartych w nim definicji.Myślisz, że kiedykolwiek będziesz w stanie robić to, co Ci się każe? Christian Grey
Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Nieustępliwi mężczyźni
Data: 24 maja 2011, 18:49
Adresat: Christian Grey
Panie Grey, Chciałabym przyjechać swoim samochodem.Proszę. Ana.
Nadawca: Christian Grey
Temat: Zirytowani mężczyźni
Data: 24 maja 2011, 18:52
Adresat: Anastasia Steele
W porządku. W moim hotelu o 7:00.Spotkamy się w Marble Barze.Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Nawet w mejlu potrafi być zrzędliwy. Czy on nie rozumie, że może będę musiała szybko uciec? Co prawda mojego garbusa ciężko uznać za szybki środek lokomocji… no ale jednak – potrzebny mi własny środek transportu.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Nie aż tacy nieustępliwi mężczyźni
Data: 24 maja 2011, 18:55
Adresat: Christian Grey
Dziękuję.
Ana x
Nadawca: Christian Grey
Temat: Irytujące kobiety
Data: 24 maja 2011, 18:59
Adresat: Anastasia Steele
Proszę. Christian GreyPrezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Dzwonię do Raya, który zaraz ma zacząć oglądać mecz Soundersów z jakąś drużyną piłkarską z Salt Lake City, więc nasza rozmowa jest na szczęście krótka. Przyjedzie w czwartek na rozdanie dyplomów. Potem chce mnie zabrać na obiad. Podczas rozmowy z Rayem robi mi się ciepło na sercu, a w gardle formuje się wielka gula. To mój constans podczas tych wszystkich romantycznych uniesień mamy. Łączy nas szczególna więź, którą bardzo cenię. Choć to mój ojczym, zawsze traktował mnie jak rodzone dziecko, i nie mogę się doczekać naszego spotkania. Tak długo się nie widzieliśmy. Jego spokój i hart ducha – tego mi teraz trzeba i za tym właśnie tęsknię.
Kate i ja koncentrujemy się na pakowaniu, przy okazji opróżniając butelkę taniego czerwonego wina. Kiedy wreszcie kładę się spać, spakowawszy prawie wszystko z sypialni, jestem spokojniejsza. Wysiłek fizyczny dobrze mi zrobił i czuję przyjemne zmęczenie. Wślizguję się pod kołdrę i w mgnieniu oka zasypiam.
Paul przyjechał z Princeton na krótkie wakacje przed przeprowadzką do Nowego Jorku, gdzie rozpocznie staż w instytucji finansowej. Przez cały dzień chodzi za mną, prosząc o spotkanie.
Strasznie mnie to irytuje.
– Paul, po raz setny ci mówię, że mam wieczorem randkę.
– Wcale nie masz, mówisz tak tylko, żeby się mnie pozbyć. Zawsze tak robisz.
Tak… można by pomyśleć, że w końcu załapie, o co mi chodzi.
– Zawsze uważałam, że umawianie się z bratem szefa to kiepski pomysł.
– Pracujesz tu tylko do piątku. Jutro masz wolne.
– A w sobotę będę już w Seattle, a ty niedługo jedziesz do Nowego Jorku. Będziemy tak daleko od siebie, że dalej się nie da. Poza tym naprawdę wieczorem mam randkę.
– Z Jose?
– Nie.
– No to z kim?
– Paul… och – wzdycham z rozdrażnieniem. Tak łatwo nie odpuści. – Z Christianem Greyem. – Nawet nie kryję irytacji. Ale udaje się. Paulowi opada szczęka i patrzy na mnie oniemiały. Hmm, już na dźwięk jego nazwiska ludzie zapominają języka w gębie.
– Masz randkę z Christianem Greyem? – pyta wreszcie, kiedy mija szok. W jego głosie słychać niedowierzanie.
– Tak.
– Rozumiem.
Wygląda na przybitego, wręcz ogłuszonego i trochę mam mu za złe, że tak go to dziwi. Moja wewnętrzna bogini także. Pokazuje mu środkowy palec.
A potem Paul mnie ignoruje. Równo o piątej wychodzę.
Kate pożyczyła mi dwie sukienki i dwie pary butów – na dzisiejszy wieczór i na jutrzejszą uroczystość. Chciałabym bardziej ekscytować się ciuchami, ale to naprawdę nie moja bajka. A co nią jest, Anastasio? Prześladuje mnie pytanie, zadane mi niedawno przez Christiana. Potrząsam głową i decyduję się na obcisłą suknię w kolorze śliwkowym. Jest skromna i poważna – w końcu będę negocjować umowę.
Biorę prysznic, golę nogi i pachy, myję włosy, a potem przez pół godziny je suszę, tak że opadają miękkimi falami na plecy i piersi. Jedną stronę podpinam grzebykiem, aby odsunąć je z twarzy. Maluję rzęsy, a na usta nakładam odrobinę błyszczyku. Rzadko się maluję – makijaż mnie onieśmiela. Żadna z moich bohaterek literackich nie miała do czynienia z akcesoriami do makijażu, w przeciwnym wypadku niewykluczone, że wiedziałabym więcej na ich temat. Stopy wsuwam w śliwkowe szpilki, pasujące kolorem do sukienki, i o szóstej trzydzieści jestem gotowa.
– No i? – pytam Kate.
Uśmiecha się szeroko.
– Ależ się wystroiłaś. – Kiwa z uznaniem głową. – Gorąca laska z ciebie.
– Gorąca! Miało być skromnie i poważnie.
– To też, ale przede wszystkim gorąca. W tej sukience naprawdę świetnie wyglądasz, a kolor pasuje ci do cery. Ależ opine ci ciało. – Uśmiecha się znacząco.
– Kate! – besztam ją.
– Mówię, jak jest, Ana. Całość wygląda świetnie. Będzie ci jadł z ręki.
Usta zaciskam w cienką linię. Och, ty zupełnie nic nie rozumiesz.
– Życz mi powodzenia.
– Potrzebujesz tego na randkę? – Marszczy z konsternacją brwi.
– Tak.
– Cóż, wobec tego powodzenia. – Ściska mnie, a potem wychodzę.
Muszę prowadzić na bosaka. Wanda, mój garbus, nie jest przystosowana do kierowcy w szpilkach. Dokładnie o szóstej pięćdziesiąt osiem podjeżdżam pod Heathmana i wręczam kluczyki parkingowemu. Patrzy pytająco na mojego garbusa, ale go ignoruję. Biorę głęboki oddech, zbieram się w sobie i wchodzę do hotelu.
Christian opiera się swobodnie o bar, popijając białe wino. Tradycyjnie ma na sobie białą koszulę, a do tego czarne dżinsy, czarny krawat i czarną marynarkę. Włosy ma potargane jak zawsze. Wzdycham. Przez kilka sekund stoję w progu baru, patrząc na niego, ciesząc oczy widokiem. Rzuca nerwowe – tak mi się wydaje – spojrzenie w stronę wejścia i na mój widok nieruchomieje. Kilka razy mruga powiekami, następnie na jego twarzy pojawia się leniwy, seksowny uśmiech, na którego widok robi mi się gorąco. Mocno się koncentrując na tym, aby nie przygryzać wargi, ruszam w jego stronę świadoma tego, że ja, Anastasia Steele, Miss Gracji, mam na nogach szpilki. Christian wychodzi mi na spotkanie.
– Wyglądasz oszałamiająco – mruczy, po czym nachyla się i całuje mnie w policzek. – Sukienka, panno Steele. To mi się podoba. – Ujmuje moje ramię i prowadzi do usytuowanego w kącie boksu, po czym gestem przywołuje kelnera.
– Czego się napijesz?
Siadając, uśmiecham się chytrze pod nosem. Cóż, przynajmniej mnie o to pyta.
– Poproszę o to samo, co ty. – Widzicie! Potrafię być grzeczna i dobrze się zachowywać. Z rozbawieniem zamawia jeszcze jeden kieliszek Sancerre i siada naprzeciwko mnie.
– Mają tu znakomicie zaopatrzoną piwniczkę – stwierdza. Opiera łokcie na blacie i splata palce na wysokości ust. W jego oczach błyszczą jakieś nieodgadnione uczucia. I oto jest… ten znajomy prąd, który biegnie od niego, docierając do mego wnętrza. Wiercę się zażenowana jego bacznym spojrzeniem. Serce wali mi jak młotem. Muszę zachować spokój.
– Denerwujesz się? – pyta miękko.
– Tak.
Nachyla się ku mnie.
– Ja też – szepcze konspiracyjnie.
Podnoszę na niego wzrok. On? Zdenerwowany? Nigdy. Mrugam, a on uśmiecha się do mnie uroczo. Pojawia się kelner z winem dla mnie, małą miseczką mieszanki orzechów i drugą z oliwkami.
– No więc jak to zrobimy? – pytam. – Omówimy po kolei moje uwagi?
– Niecierpliwa jak zawsze, panno Steele.
– No, mogłam zapytać, co sądzisz na temat dzisiejszej pogody.
Uśmiecha się i sięga po oliwkę. Wsuwa ją do ust, a moje spojrzenie błądzi po tych ustach, które dotykały mego ciała… wszystkich jego części. Oblewam się rumieńcem.
– Uważam, że dzisiejsza pogoda była wyjątkowo przeciętna.
– Uśmiecha się drwiąco.
– Czy pan sobie ze mnie drwi, panie Grey?
– Owszem, panno Steele.
– Wiesz, że ta umowa w sensie prawnym jest nieważna?
– W pełni jestem tego świadomy, panno Steele.
– Zamierzałeś mi o tym w ogóle powiedzieć?
Marszczy brwi.
– Sądzisz, że zmusiłbym cię do podpisania czegoś, na co nie masz ochoty, a potem bym udawał, że zgodnie z prawem należysz do mnie?
– No… tak.
– Nie masz o mnie zbyt dobrego zdania, prawda?
– Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
– Anastasio, to nie ma znaczenia, czy umowa jest nieważna, czy nie. Reprezentuje układ, który chciałbym z tobą stworzyć; czego chciałbym od ciebie i czego ty możesz oczekiwać ode mnie. Jeśli ci się to nie podoba, nie podpisuj. Jeśli podpiszesz, a potem uznasz, że ci się nie podoba, w umowie jest aż nadto punktów, które umożliwią ci odejście. Nawet gdyby była prawnie wiążąca, czy naprawdę uważasz, że ciągałbym cię po sądach, gdybyś zdecydowała się uciec?
Upijam spory łyk wina. Moja podświadomość stuka mnie mocno w ramię. „Nie pij za dużo”.
– Takie relacje opierają się na szczerości i zaufaniu – kontynuuje. – Jeśli mi nie ufasz w kwestii tego, jak daleko jestem w stanie się posunąć, jak daleko jestem cię w stanie zabrać, jeśli nie potrafisz być ze mną szczera, wtedy to się nie uda.
O rany, a więc się zaczyna. Jak daleko jest mnie w stanie zabrać. Kuźwa. Co to znaczy?
– To całkiem proste, Anastasio. Ufasz mi czy nie? – Jego oczy płoną.
– Czy podobne rozmowy odbywałeś z… eee… piętnastką?
– Nie.
– Dlaczego?
– Bo wszystkie były doświadczonymi uległymi. Wiedziały, czego chcą w relacji ze mną i czego generalnie od nich oczekuję. W ich przypadku trzeba było jedynie uzgodnić granice względne i tego typu szczegóły.
– Macie jakiś swój sklep? Globalną sieć?
Śmieje się.
– Niezupełnie.
– W takim razie jak to działa?
– O tym właśnie chcesz rozmawiać? A może przejdziemy do sedna sprawy? Do twoich uwag?
Przełykam ślinę. Czy mu ufam? Do tego się właśnie wszystko sprowadza? Do zaufania? No ale to powinno przecież obowiązywać obie strony. Pamiętam, jak się zirytował, kiedy zadzwoniłam do Jose.
– Jesteś głodna? – pyta, odrywając mnie od rozważań.
O nie… jedzenie.
– Nie.
– Jadłaś coś dzisiaj?
Piorunuję go wzrokiem. Uczciwość… Kuźwa, moja odpowiedź mu się nie spodoba.
– Nie – mówię cicho.
Mruży oczy.
– Musisz jeść, Anastasio. Możemy zjeść tutaj albo w moim apartamencie. Jak wolisz?
– Myślę, że powinniśmy pozostać w miejscu publicznym, na neutralnym gruncie.
Uśmiecha się sardonicznie.
– Naprawdę sądzisz, że to by mnie powstrzymało? – W jego głosie pobrzmiewa zmysłowa groźba.
Otwieram szeroko oczy i ponownie przełykam ślinę.
– Mam taką nadzieję.
– Chodź, zarezerwowałem nam prywatną salę jadalną. Nie miejsce publiczne. – Uśmiecha się do mnie enigmatycznie i wstaje, wyciągając do mnie rękę. – Zabierz swój kieliszek – dodaje.
Podaję mu dłoń i staję obok niego. Christian puszcza mnie i ujmuje za łokieć. Prowadzi mnie przez bar, a potem po schodach na półpiętro. Podchodzi do nas mężczyzna w liberii Heathmana.
– Panie Grey, tędy, proszę.
Idziemy za nim przez część z pluszowymi kanapami do ustronnej sali jadalnej. Tylko jeden stolik. Pomieszczenie jest nieduże, ale urządzone z przepychem. Pod połyskującym żyrandolem ustawiono stolik z kryształowymi kieliszkami, srebrnymi sztućcami i bukietem białych róż. Ten wyłożony drewnem pokój ma swój finezyjny urok. Kelner odsuwa dla mnie krzesło i siadam. Kładzie mi na kolanach serwetkę. Christian siada naprzeciwko mnie. Zerkam na niego.
– Nie przygryzaj wargi – mówi szeptem.
Marszczę brwi. Cholera. Nawet nie wiem, że to robię.
– Złożyłem już zamówienie. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
Szczerze mówiąc, czuję ulgę. Nie jestem pewna, czy potrafię podejmować kolejne decyzje.
– Nie, oczywiście.
– Miło wiedzieć, że potrafisz być zgodna. No dobrze, na czym stanęliśmy?
– Na sednie sprawy. – Upijam kolejny łyk wina. Naprawdę jest przepyszne. Christian Grey dobrze wybiera wino. Przypomina mi się ostatni łyk, jaki od niego otrzymałam, w moim łóżku. Rumienię się na to wspomnienie.
– Tak, twoje uwagi. – Sięga do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjmuje złożoną kartkę. Mój mejl. – Punkt 2. Zgoda. Korzyść jest obopólna. Zmienię to.
Mrugam. A niech mnie… będziemy to omawiać punkt po punkcie. Jakoś opuszcza mnie odwaga. Christian wydaje się taki poważny. Posiłkuję się jeszcze jednym łykiem wina.
– Moje zdrowie seksualne – kontynuuje. – Cóż, wszystkie moje poprzednie partnerki miały robione badania krwi, ja też robię je regularnie co sześć miesięcy. Wszystkie wyniki mam w porządku. Nigdy nie brałem narkotyków. Jeśli mam być szczery, to jestem ich zaciekłym przeciwnikiem. Moja polityka to zero tolerancji dla narkotyków i wśród pracowników przeprowadzam wyrywkowe testy na ich obecność.
O matko… to dopiero szczyt kontroli. Mrugam zaszokowana.
– Nigdy nie miałem transfuzji krwi. Czy taka odpowiedź ci wystarcza?
Kiwam głową.
– Następny punkt. Już wcześniej o tym wspomniałem.
Możesz odejść w każdej chwili, Anastasio. Nie powstrzymam cię. Jeśli jednak odejdziesz, to będzie koniec. Tak żebyś miała tego świadomość.
– Okej – mówię cicho. Jeśli odejdę, to będzie koniec. Ta myśl jest zaskakująco bolesna.
Pojawia się kelner z pierwszym daniem. Jak ja mam teraz jeść? O święty Barnabo, zamówił ostrygi na lodzie.
– Mam nadzieję, że lubisz ostrygi – mówi miękko Christian.
– Nigdy ich nie jadłam. – Nigdy.
– Naprawdę? Cóż. – Sięga po jedną. – Musisz tylko przechylić i przełknąć. Myślę, że sobie poradzisz. – Wpatruje się we mnie i wiem, do czego nawiązuje. Robię się szkarłatna na twarzy. Uśmiecha się szeroko, wyciska na swoją ostrygę nieco cytryny, a potem podnosi ją do ust. – Mhm, pyszna. Smakuje morzem. – Uśmiecha się. – Śmiało – zachęca.
– Więc tego się nie żuje?
– Nie, Anastasio. – W jego oczach błyska rozbawienie. Wygląda wtedy tak młodo.
Przygryzam wargę i wyraz jego twarzy natychmiast ulega zmianie. Patrzy na mnie surowo. Biorę do ręki moją pierwszą w życiu ostrygę. Okej… wyciskam na nią cytrynę, podnoszę do ust i przechylam. Ześlizguje mi się do gardła, morska woda, sól, cierpkość cytryny… och. Oblizuję wargi. Christian przygląda mi się uważnie.
– No i?
– Zjem więcej – odpowiadam sucho.
– Grzeczna dziewczynka – mówi z dumą.
– Wybrałeś je celowo? To słynny afrodyzjak?
– Nie, to była pierwsza pozycja w menu. Z tobą nie potrzebuję afrodyzjaków. Myślę, że to wiesz i myślę, że ty na mnie reagujesz tak samo – odpowiada z prostotą. – No więc na czym skończyliśmy? – Zerka na mój mejl, a ja sięgam po kolejną ostrygę.
On reaguje tak samo. Mam na niego wpływ… o kurczę.
– Posłuszeństwo we wszystkich kwestiach. Tak, chcę, aby tak było. Potrzebuję tego. Potraktuj to jak odgrywanie roli, Anastasio.
– Ale martwię się tym, że zrobisz mi krzywdę.
– Jaką krzywdę?
– Fizyczną. – I duchową.
– Naprawdę sądzisz, że to zrobię? Przekroczę granice, które jesteś w stanie znieść?
– Mówiłeś, że zrobiłeś w przeszłości komuś krzywdę.
– Owszem. To było dawno temu.
– Co jej zrobiłeś?
– Podwiesiłem ją pod sufitem w moim pokoju zabaw. Właściwie to jedno z twoich pytań. Podwieszanie, po to właśnie są te wszystkie karabińczyki. Do sznurów. Jeden ze sznurów przywiązałem zbyt mocno.
Unoszę rękę, błagając, aby przestał.
– Nie muszę wiedzieć więcej. Więc nie będziesz mnie podwieszał?
– Nie, jeśli naprawdę tego nie chcesz. Może to być twoja granica bezwzględna.
– Okej.
– No więc posłuszeństwo, sądzisz, że dasz radę?
Wpatruje się we mnie intensywnie. Mijają sekundy.
– Mogłabym spróbować – szepczę.
– Świetnie. – Uśmiecha się. – Teraz okres obowiązywania. Jeden miesiąc zamiast trzech to naprawdę mało, zwłaszcza że jeden weekend w miesiącu chcesz spędzać osobno. Nie sądzę, abym wytrzymał bez ciebie tak długo. Teraz też nie potrafię. – Milknie.
Nie może beze mnie wytrzymać? Że niby co?
– Co powiesz na to: jeden dzień w jeden weekend w miesiącu masz dla siebie, ale tego tygodnia dajesz mi jedną noc w środku tygodnia?
– W porządku.
– I proszę, spróbujmy przez trzy miesiące. Jeśli ci się nie spodoba, zawsze będziesz mogła odejść.
– Trzy miesiące? – Czuję się, jakbym miała pójść do więzienia. Biorę kolejny łyk wina i częstuję się ostrygą. Myślę, że mogłabym je polubić.
– Kwestia własności, cóż, to jedynie terminologia, ściśle związana z główną zasadą posłuszeństwa. Służy temu, abyś się odpowiednio nastawiła, abyś zrozumiała, o co mi chodzi. I chcę, żebyś wiedziała, że kiedy przekroczysz mój próg jako uległa, zrobię z tobą, co tylko będę chciał. Musisz to ochoczo przyjmować. Dlatego właśnie musisz mi ufać. Będę się z tobą pieprzył, kiedy będę chciał, jak będę chciał i gdzie będę chciał. Będę cię dyscyplinował, ponieważ ty będziesz niegrzeczna. Będę cię szkolił i uczył sprawiania mi przyjemności. Ale wiem, że to dla ciebie nowość. Na początku nie będziemy się spieszyć i będę ci pomagał. Będziemy realizować różne scenariusze. Chcę, abyś mi ufała, ale wiem, że muszę zasłużyć na twoje zaufanie i tak właśnie zrobię.
Mówi to tak żarliwie i hipnotyzująco. Widać, że to jego obsesja, że on taki właśnie jest… Nie mogę oderwać od niego wzroku. On naprawdę bardzo, ale to bardzo tego pragnie. Milknie i patrzy na mnie.
– Nadal tu jesteś? – pyta ciepłym, uwodzicielskim szeptem. Pociąga łyk wina, nie odrywając wzroku od mojej twarzy.
W drzwiach pojawia się kelner i Christian ledwie zauważalnie kiwa głową, pozwalając mu sprzątnąć ze stołu.
– Chciałabyś jeszcze wina?
– Prowadzę.
– Wobec tego woda?
Kiwam głową.
– Gazowana czy niegazowana?
– Gazowana.
Kelner wychodzi.
– Jesteś bardzo milcząca – stwierdza Christian.
– Za to ty wielomówny.
Uśmiecha się.
– Dyscyplina. Jest bardzo cienka granica między przyjemnością a bólem, Anastasio. To dwie strony tej samej monety, jedna nie istnieje bez drugiej. Mogę ci pokazać, jak przyjemny potrafi być ból. Teraz mi nie wierzysz, ale o to właśnie mi chodzi, gdy mówię o zaufaniu. Będziesz czuć ból, ale nie taki, którego nie jesteś w stanie znieść. No i znowu pojawia się kwestia zaufania. Ufasz mi, Ana?
Ana!
– Ufam. – Moja odpowiedź jest spontaniczna, niepoprzedzona myśleniem… ponieważ to prawda – rzeczywiście mu ufam.
– No to świetnie. – Widać, że mu ulżyło. – Reszta to tylko szczegóły.
– Ważne szczegóły.
– Okej, omówmy je.
W głowie mi się kręci od jego słów. Powinnam była zabrać dyktafon Kate, aby później wszystko odsłuchać. Tyle informacji, tak wiele do przeanalizowania. Zjawia się kelner z daniem głównym: dorsz, szparagi i tłuczone ziemniaki z sosem holenderskim. Jeszcze nigdy nie miałam tak nikłej ochoty na jedzenie.
– Mam nadzieję, że lubisz ryby – mówi grzecznie Christian.
Zaczynam grzebać widelcem w talerzu i wypijam spory łyk wody. Ach, jaka szkoda, że to nie wino.
– Zasady. Porozmawiajmy o nich. Jedzenie zupełnie odpada?
– Tak.
– A mogę ująć to tak, że będziesz jeść przynajmniej trzy posiłki dziennie?
– Nie. – W tym przypadku się nie ugnę. Nikt mi nie będzie dyktował, co mam jeść. Jak się pieprzyć, zgoda, ale jedzenie… nie ma mowy.
Zaciska usta.
– Muszę wiedzieć, że nie jesteś głodna.
Marszczę brwi. Dlaczego?
– Będziesz mi musiał zaufać.
Przygląda mi się przez chwilę i w końcu daje za wygraną.
– Bingo, panno Steele – mówi cicho. – Odpuszczam jedzenie i sen.
– Dlaczego nie mogę na ciebie patrzeć?
– Tak już jest w układzie Pan/Uległa. Przyzwyczaisz się.
Czy rzeczywiście?
– Dlaczego nie mogę cię dotykać?
– Bo nie.
Zaciska usta w wąską linię.
– Z powodu pani Robinson?
Patrzy na mnie dziwnie.
– Skąd ci to przyszło do głowy? – Po chwili zaczyna rozumieć. – Sądzisz, że mam po niej uraz?
Kiwam głową.
– Nie, Anastasio. To nie ona jest powodem. Poza tym pani Robinson nie pozwoliłaby mi na coś takiego.
Och… ale ja muszę. Wydymam wargi.
– Więc nie ma to nic wspólnego z nią.
– Nie. I nie chcę także, abyś sama się dotykała.
Słucham? Ach tak, ten punkt o zakazie masturbacji.
– A tak z ciekawości… dlaczego?
– Ponieważ chcę twojej całej przyjemności. – Głos ma zachrypły, lecz pełen determinacji.
Och… na to nie mam żadnej odpowiedzi. Z jednej strony zachowuje się w stylu „Chcę przygryźć tę wargę”, z drugiej jest taki egoistyczny. Marszczę brwi i wkładam do ust kęs dorsza, próbując ocenić, na jakie Christian poszedł ustępstwa. Jedzenie, sen. Nie zamierza się spieszyć, a nie omówiliśmy jeszcze granic względnych. Ale nie jestem pewna, czy potrafię to zrobić przy jedzeniu.
– Masz o czym myśleć, prawda?
– Tak.
– Chcesz porozmawiać także o granicach względnych?
– Nie przy jedzeniu.
Uśmiecha się.
– Wrażliwy żołądek?
– Coś w tym rodzaju.
– Niewiele zjadłaś.
– Wystarczająco.
– Trzy ostrygi, cztery kęsy dorsza, jeden szparag, zero ziemniaków, orzeszków, oliwek, a przez cały dzień nie jadłaś. Powiedziałaś, że mogę ci ufać.
Jezu. Wszystko notował.
– Christian, proszę, nie każdego dnia odbywam tego typu rozmowy.
– Musisz być sprawna i zdrowa, Anastasio.
– Wiem.
– A w tej właśnie chwili mam ochotę zedrzeć z ciebie tę sukienkę.
Przełykam ślinę. Zedrzeć ze mnie sukienkę Kate. Czuję ucisk w żołądku. Mięśnie, z którymi coraz lepiej się znam. Ale nie mogę na to pozwolić. Jego największa broń, znowu użyta przeciwko mnie.
Jest świetny, jeśli chodzi o seks – nawet ja do tego doszłam.
– Nie sądzę, aby to był dobry pomysł – mówię cicho. – Nie zjedliśmy deseru.
– Masz ochotę na deser? – prycha.
– Tak.
– Ty mogłabyś być deserem – mruczy sugestywnie.
– Chyba nie jestem wystarczająco słodka.
– Anastasio, jesteś rozkosznie słodka. Ja to wiem.
– Christian. Używasz seksu jako broni. To naprawdę nie fair
– szepczę, wpatrując się w dłonie. A potem podnoszę wzrok i patrzę mu prosto w oczy. Unosi zaskoczony brwi. Widzę, że przetrawia moje słowa. Z namysłem gładzi się po brodzie.
– Masz rację. Tak robię. Używam tego, co znam, Anastasio. Nie zmienia to faktu, że bardzo cię pragnę. Tutaj. Teraz.
Jak może mnie uwieść wyłącznie głosem? Oddycham z trudem, a w żyłach krąży mi gorąca krew.
– Chciałbym czegoś spróbować – wyrzuca z siebie.
Marszczę brwi. Dopiero co dał mi tyle do przemyślenia, a teraz jeszcze coś.
– Gdybyś była moją uległą, nie musiałbym o tym myśleć. Byłoby łatwo. – Głos ma miękki, uwodzicielski. – Te wszystkie decyzje, w ogóle byś ich nie musiała podejmować. Pytania w stylu: czy to właściwe? Powinno wydarzyć się tutaj? Może wydarzyć się teraz? Nie musiałabyś zawracać sobie głowy takimi szczegółami. Ja bym to robił, twój Pan. I wiem, że pragniesz mnie teraz, Anastasio.
Skąd to wie?
– Wiem, ponieważ…
O kuźwa, odpowiada na pytanie, które zadałam w myślach. Na domiar wszystkiego jest jasnowidzem?
– …zdradza cię twoje ciało. Zaciskasz uda, jesteś zarumieniona i masz przyspieszony oddech.
Okej, tego już za wiele.
– Skąd wiesz o moich udach? – W moim głosie słychać niedowierzanie. Są przecież schowane pod stołem.
– Poczułem, że obrus się rusza, no i zaryzykowałem, opierając się na latach doświadczenia. Mam rację, prawda?
Rumienię się i wbijam wzrok w dłonie. To mi właśnie przeszkadza w tej grze w uwodzenie. To on zna i rozumie zasady. Ja jestem zbyt naiwna i niedoświadczona. Moim jedynym przykładem jest Kate, a ona nie daje facetom wciskać sobie kitu. Pozostałe moje wzorce są fikcyjne: Elizabeth Bennet byłaby oburzona, Jane Eyre przerażona, a Tessa by uległa, tak jak ja.
– Nie skończyłam jeszcze dorsza.
– Wolisz zimnego dorsza ode mnie?
Unoszę głowę i widzę, że w jego oczach połyskuje roztopione srebro.
– Sądziłam, że lubisz, jak wszystko zjadam.
– W tym momencie, panno Steele, gówno mnie obchodzi twoje jedzenie.
– Christian. Nie grasz fair.
– Wiem. Mam tak od zawsze.
Moja wewnętrzna bogini marszczy brwi. „Potrafisz to zrobić”
– nakłania mnie. – „Ograć tego boga seksu w jego własnej grze”. Potrafię? Okej. Co mam zrobić? Niedoświadczenie to kamień u mojej szyi. Nabijając na widelec kawałek szparaga, patrzę na Christiana i przygryzam wargę. Następnie bardzo powoli wsuwam koniuszek zimnego szparaga do ust i ssę.
Oczy Christiana minimalnie się rozszerzają, ale i tak to zauważam.
– Anastasio. Co ty robisz?
Odgryzam końcówkę.
– Jem szparaga.
Christian poprawia się na krześle.
– Myślę, że się ze mną bawisz, panno Steele.
Udaję niewiniątko.
– Ja tylko kończę posiłek, panie Grey.
W tej właśnie chwili kelner puka do drzwi i nie czekając na zaproszenie, wchodzi. Patrzy na Christiana, który marszczy brwi, ale po chwili kiwa głową, więc kelner zabiera nasze talerze. Czar pryska. A mnie wraca rozsądek. Muszę jechać. Jeśli zostanę, nasze spotkanie skończy się w wiadomy sposób, a po takiej rozmowie potrzebne mi pewne granice. Choć moje ciało pragnie jego dotyku, rozum się buntuje. Potrzebny mi dystans, abym mogła przemyśleć to, o czym rozmawialiśmy. Nadal nie podjęłam decyzji, a jego urok i sprawność seksualna wcale mi tego nie ułatwiają.
– Masz ochotę na deser? – pyta grzecznie Christian. Spojrzenie nadal ma gorące.
– Nie, dziękuję. Chyba powinnam się zbierać. – Wpatruję się w dłonie.
– Zbierać? – Nie potrafi ukryć zaskoczenia.
Kelner wychodzi pospiesznie.
– Tak. – To właściwa decyzja. Jeśli tu zostanę, w tym pokoju razem z nim, przeleci mnie. Wstaję zdecydowanie. – Oboje nas jutro czeka uroczystość wręczania dyplomów.
Christian automatycznie wstaje, jak zawsze dżentelmen.
– Nie chcę, żebyś jechała.
– Proszę… muszę.
– Dlaczego?
– Ponieważ muszę przemyśleć tak wiele spraw… i potrzebny mi dystans.
– Mógłbym cię zmusić, żebyś została.
– Wiem, ale nie chcę, abyś to robił.
Przeczesuje palcami włosy i przygląda mi się uważnie.
– Wiesz, kiedy wpadłaś do gabinetu, aby przeprowadzić ze mną wywiad, niemal jedyne, co mówiłaś to „tak, proszę pana” i „nie, proszę pana”. Pomyślałem, że jesteś urodzoną uległą. Ale jeśli mam być szczery, Anastasio, nie jestem pewny, czy w tym twoim apetycznym ciele drzemie choć odrobina uległości. – Przysuwa się powoli w moją stronę.
– Możliwe, że masz rację – odpowiadam bez tchu.
– Chcę otrzymać szansę zbadania, czy tak jest rzeczywiście – mruczy, patrząc na mnie. Unosi rękę i przesuwa kciukiem po mojej dolnej wardze. – Nie potrafię inaczej, Anastasio. Taki już jestem.
– Wiem.
Nachyla się, aby mnie pocałować, ale zatrzymuje się, nim jego usta stykają się z moimi. Spojrzeniem szuka moich oczu, pragnąc, pytając o pozwolenie. Wysuwam usta i całuje mnie, a ponieważ nie wiem, czy jeszcze kiedyś to zrobi, wkładam w to całą siebie – palce wplatam w jego włosy, przyciągając go do siebie, otwieram usta, językiem szukam jego języka. Christian pogłębia pocałunek, reagując na moją żarliwość. Dłoń przesuwa w dół moich pleców i przyciska mnie mocno do swego ciała.
– Nie namówię cię, abyś została? – pyta pomiędzy pocałunkami.
– Nie.
– Spędź ze mną noc.
– Bez dotykania? Nie.
Jęczy.
– Jesteś niemożliwa. – Odsuwa się i patrzy na mnie. -
Dlaczego mam wrażenie, że się ze mną żegnasz?
– Dlatego, że właśnie wychodzę.
– Nie to mam na myśli i doskonale o tym wiesz.
– Christianie, muszę wszystko przemyśleć. Nie wiem, czy potrafię być w takim związku, jakiego pragniesz.
Zamyka oczy i opiera czoło o moje, a nasze oddechy się uspokajają. Po chwili całuje mnie w czoło, robi głęboki wdech, następnie mnie puszcza i cofa się kilka kroków.
– Jak sobie pani życzy, panno Steele – mówi spokojnie. – Odprowadzę cię do holu.
Wyciąga rękę. Schylam się, podnoszę torebkę i podaję mu dłoń. Cholera jasna, możliwe, że to koniec. Potulnie schodzę za nim ze schodów. Swędzi mnie skóra, w uszach dudni krew. To może być nasze pożegnanie, jeśli nie zdecyduję się przyjąć jego propozycji. Serce ściska mi się boleśnie.
– Masz bilet parkingowy?
Sięgam do torebki, podaję mu go, a on z kolei wręcza bilet odźwiernemu. Zerkam na niego, gdy tak stoimy i czekamy.
– Dziękuję za kolację – bąkam.
– Jak zawsze cała przyjemność po mojej stronie, panno Steele
– odpowiada grzecznie, choć widać, że pogrążony jest we własnych myślach.
Gdy podnoszę na niego wzrok, utrwalam w pamięci jego piękny profil. Dręczy mnie bolesna świadomość, że mogę go już więcej nie zobaczyć. Christian odwraca się nagle i wbija we mnie świdrujący wzrok.
– W weekend przeprowadzasz się do Seattle. Jeśli podejmiesz właściwą decyzję, to możemy spotkać się w sobotę? – W jego głosie słychać wahanie.
– Zobaczymy. Może.
Przez chwilę na jego twarzy widać ulgę, ale zaraz potem marszczy brwi.
– Zrobiło się chłodno, nie masz żakietu?
– Nie.
Kręci z irytacją głową i zdejmuje marynarkę.
– Proszę. Nie chcę, żebyś się przeziębiła.
Mrugam powiekami, gdy przytrzymuje ją dla mnie. A kiedy wyciągam ręce do tyłu, przypomina mi się, jak podczas naszego pierwszego spotkania pomógł mi założyć płaszcz – i jak zareagowało na to moje ciało. Marynarka jest ciepła, za duża i pachnie nim… przepysznie.
Przed hotelem zatrzymuje się mój samochód. Christianowi opada szczęka.
– Będziesz jechać tym czymś? – Jest zbulwersowany. Bierze mnie za rękę i wyprowadza na zewnątrz. Chłopak parkingowy wyskakuje z auta i wręcza mi kluczyki, a Christian spokojnie daje mu napiwek.
– Czy to jest sprawne? – Patrzy na mnie groźnie.
– Tak.
– Da radę dowieźć cię do Seattle?
– Owszem.
– Bezpiecznie?
– Tak – warczę z rozdrażnieniem. – Zgoda, Wanda jest stara. Ale jest moja i w pełni sprawna. Kupił mi ją ojczym.
– Och, Anastasio, myślę, że przydałoby ci się coś lepszego.
– Co masz przez to na myśli? – Już rozumiem. – Nie kupisz mi samochodu.
Patrzy na mnie spode łba.
– Zobaczymy – mówi sucho.
Krzywi się, gdy otwiera przede mną drzwi i pomaga wsiąść. Zdejmuję buty i opuszczam szybę. Christian przygląda mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
– Jedź bezpiecznie – mówi cicho.
– Do widzenia, Christianie. – Głos mam nabrzmiały niechcianymi łzami. Jezu, nie będę płakać. Posyłam mu blady uśmiech.
Gdy odjeżdżam, czuję ściskanie w piersi, a z moich oczu zaczynają płynąć łzy. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego płaczę. Wszystko mi wyjaśnił. Postawił sprawę jasno. Pragnie mnie, ale prawda jest taka, że potrzebuję czegoś więcej. Chcę, żeby pragnął mnie tak, jak ja jego, a w głębi duszy wiem, że to niemożliwe. Jestem tym wszystkim przytłoczona.
Nawet nie mam pojęcia, jak go zaklasyfikować. Czy jeśli się zgodzę… to będzie moim chłopakiem? Czy będę go mogła przedstawić znajomym? Chodzić z nim do barów, kina, na kręgle? Prawda jest taka, że nie wydaje mi się. Nie pozwoli mi się dotknąć i nie pozwoli mi ze sobą spać. Wiem, że dotąd tego nie miałam, ale chcę mieć w przyszłości. Przyszłości, która nijak ma się do jego wyobrażeń.
Jeśli natomiast się zgodzę, a za trzy miesiące on powie „nie”, powie, że ma dość prób przekształcenia mnie w kogoś, kim nie jestem? Jak się wtedy będę czuć? Zainwestuję emocjonalnie trzy miesiące, robiąc różne rzeczy, choć wcale nie mam pewności, czy ich pragnę. I jeśli wtedy on powie „nie”, koniec umowy, jak sobie poradzę z jego odrzuceniem? Być może najlepiej dać sobie spokój od razu i wyjść z tego względnie obronną ręką.
Ale myśl, że miałabym się z nim więcej nie spotkać, jest koszmarna. Jak to możliwe, że tak szybko zagościł na stałe w moich myślach? Nie może chodzić wyłącznie o seks… prawda? Ocieram łzy wierzchem dłoni. Nie mam ochoty analizować uczuć, które do niego żywię. Przeraża mnie to, co mogłabym odkryć. I co ja mam teraz zrobić?
Podjeżdżam pod nasze mieszkanie. W oknach ciemno. Kate musiała gdzieś wyjść. Czuję ulgę. Nie chcę, by znowu przyłapała mnie na płaczu. Gdy się rozbieram, uruchamiam to podłe urządzenie, no i się okazuje, że w skrzynce czeka wiadomość od Christiana.
Nadawca: Christian Grey
Temat: Dzisiejszy wieczór
Data: 25 maja 2011, 22:01
Adresat: Anastasia Steele
Nie rozumiem, dlaczego dziś uciekłaś. Mam szczerą nadzieję, że udzieliłem satysfakcjonujących odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania. Wiem, że masz teraz o czym myśleć i żywię gorącą nadzieję, że poważnie się zastanowisz nad moją propozycją. Naprawdę chcę, aby to się udało. I w ogóle nie będziemy się spieszyć. Zaufaj mi.
Christian GreyPrezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Jego mejl sprawia, że płacz przeradza się w szloch. Nie jestem fuzją, nie jestem nabytkiem. A czytając tę wiadomość, takie właśnie można odnieść wrażenie. Nie odpisuję. Nie wiem po prostu, co mam mu powiedzieć. Wkładam piżamę i otulając się jego marynarką, wchodzę pod kołdrę. Gdy leżę, wpatrując się w ciemności, myślę o tych wszystkich razach, kiedy mnie ostrzegał, abym trzymała się od niego z daleka.
Anastasio, powinnaś się trzymać ode mnie z daleka. Nie jestem mężczyzną dla ciebie.
Nie bawię się w dziewczyny.
Nie jestem romantykiem.
Nie kocham się.
Tyle tylko wiem.
I gdy szlocham cicho w poduszkę, chwytam się tego ostatniego zdania. Ja też tylko tyle wiem. Być może razem jesteśmy w stanie dowiedzieć się więcej.