ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

– Cześć. – Czuję nieznośną nieśmiałość, gdy otwieram drzwi. Christian stoi na ganku w dżinsach i skórzanej kurtce.

– Cześć. – Jego twarz rozjaśnia promienny uśmiech. Przez chwilę podziwiam jego urodę. O rany, tak seksownie wygląda w skórze.

– Wejdź.

– Jeśli mogę – mówi rozbawiony. Podnosi butelkę szampana i wchodzi do środka. – Pomyślałem, że możemy uczcić koniec twoich studiów. Dobry Bollinger jest nie do pobicia.

– Ciekawy dobór słów – komentuję oschle.

Uśmiecha się szeroko.

– Och, podoba mi się, że nie tracisz rezonu.

– Mamy tylko filiżanki do herbaty. Spakowałyśmy wszystkie kieliszki.

– Filiżanki? Nic nie szkodzi.

Idę do kuchni zdenerwowana, a chmary motyli przypuszczają atak na mój brzuch. Zupełnie jakbym miała w salonie całkowicie nieprzewidywalną drapieżną panterę albo lwa górskiego.

– Chcesz też spodeczki? – wołam.

– Wystarczą filiżanki, Anastasio.

Gdy wracam, wpatruje się w pakunek z książkami w brązowym papierze. Stawiam filiżanki na stole.

– To dla ciebie – mamroczę z niepokojem.

Cholera… pewnie będzie kłótnia.

– Hmm, domyśliłem się. Bardzo trafny cytat. – W zamyśleniu przesuwa długim palcem wskazującym po tekście. – Myślałem, że jestem d’Urberville’em, a nie Angelem. Zdecydowałaś się na poniżenie. – Posyła mi szybki, wilczy uśmiech. – Na pewno znajdziesz coś, co będzie współgrało równie dobrze.

– To jest również prośba – szepczę. Dlaczego jestem taka zdenerwowana? Mam sucho w ustach.

– Prośba? Żebym był dla ciebie łagodny?

Przytakuję.

– Kupiłem je dla ciebie – mówi cicho z beznamiętnym wyrazem twarzy. – Będę dla ciebie łagodny, jeśli je przyjmiesz.

Gwałtownie przełykam ślinę.

– Christian, nie mogę ich przyjąć, to zbyt wiele.

– Widzisz, o tym właśnie mówiłem, sprzeciwiasz mi się. Chcę, żebyś je przyjęła i koniec dyskusji. To bardzo proste. Nie musisz o tym myśleć. Jako uległa byłabyś za nie jedynie wdzięczna. Przyjmujesz, co dla ciebie kupuję, ponieważ to mi sprawia przyjemność.

– Nie byłam uległa, kiedy mi je kupiłeś.

– Nie… ale zgodziłaś się, Anastasio. – Przygląda mi się nieufnie.

Wzdycham. Tej walki nie wygram, więc czas na plan B.

– A więc są moje i mogę z nimi zrobić, co chcę?

Patrzy na mnie podejrzliwie, ale przyznaje mi rację.

– Tak.

– W takim razie chcę przekazać je organizacji charytatywnej działającej w Darfurze, skoro to miejsce jest bliskie twemu sercu. Mogą je wystawić na aukcję.

– Skoro tak właśnie chcesz zrobić. – Zaciska usta. Widać, że jest zawiedziony.

Czerwienię się.

– Pomyślę o tym – dorzucam pod nosem. Nie chcę go rozczarować i słyszę w głowie jego słowa. Chcę, żebyś chciała mnie zadowolić.

– Nie myśl, Anastasio. Nie o tym. – Ton jego głosu jest poważny.

Jak mogę nie myśleć? „Możesz udawać, że jesteś samochodem i należysz do niego, tak jak inne rzeczy” – moja podświadomość odpowiada jadowicie, nieproszona. Ignoruję ją. Och, czy możemy cofnąć czas? Atmosfera między nami jest teraz napięta. Nie wiem, co robić. Opuszczam wzrok na dłonie. Jak mogę uratować tę sytuację?

Stawia butelkę szampana na stole i staje naprzeciw mnie.

Chwytając mnie za brodę, unosi głowę do góry. Patrzy na mnie z poważną miną.

– Będę ci kupował mnóstwo rzeczy, Anastasio. Przyzwyczaj się do tego. Mogę sobie na to pozwolić. Jestem bardzo bogatym człowiekiem. – Pochyla się i składa na moich ustach szybki, niewinny pocałunek. – Proszę. – Puszcza mnie.

„Dziwka” – mówi bezgłośnie moja podświadomość.

– Czuję się tania – szepczę.

Christian z irytacją przeczesuje włosy palcami.

– Nie powinnaś. Zbyt wiele o tym myślisz. Nie stosuj wobec siebie jakichś ogólnych sądów moralnych na podstawie tego, co myślą inni. Nie trać na to energii. Twoje wątpliwości wynikają z zastrzeżeń do naszej umowy, a to zupełnie naturalne. Nie wiesz, na co się zgadzasz.

Marszczę brwi, próbując przetrawić jego słowa.

– Hej, przestań – rozkazuje łagodnie, znów chwytając moją brodę i pociągając ją lekko, aby uwolnić dolną wargę z uścisku zębów. – Nie ma w tobie nic taniego, Anastasio. Masz tak nie myśleć. Kupiłem ci po prostu kilka starych książek, bo myślałem, że okażą się dla ciebie ważne, to wszystko. Napij się szampana. – W jego oczach widzę ciepło i łagodność, więc uśmiecham się nieśmiało. – Tak lepiej – mruczy. Bierze butelkę szampana, zdejmuje folię oraz druciki podtrzymujące korek i przekręca butelkę zamiast korka, otwierając ją wprawnym ruchem i nie roniąc ani kropelki. Napełnia filiżanki do połowy.

– Jest różowy – mówię pod nosem zaskoczona.

– Bollinger Grande Annee Rose 1999, doskonały rocznik – mówi ze znawstwem.

– W filiżankach.

Uśmiecha się szeroko.

– W filiżankach. Gratulacje z okazji ukończenia studiów, Anastasio.

Stukamy się filiżankami i Christian upija łyk, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że chodzi tu o moją kapitulację.

– Dziękuję – bąkam i biorę łyk. Oczywiście jest pyszny. – Przejrzymy granice względne?

Uśmiecha się, a ja się czerwienię.

– Zawsze taka ochocza. – Bierze mnie za rękę i prowadzi na kanapę, gdzie sadowi mnie obok siebie. – Twój ojczym to bardzo małomówny człowiek.

Och… czyli nie granice względne. Chcę mieć to już za sobą, ten niepokój mnie dręczy.

– Sprawiłeś, że jadł ci z ręki. – Wydymam wargi.

Christian śmieje się łagodnie.

– Tylko dzięki temu, że wiem, jak łowić ryby.

– Skąd wiedziałeś, że lubi wędkować?

– Ty mi powiedziałaś, gdy poszliśmy na kawę.

– Och, czyżby? – Biorę kolejny łyk. Rety, ma pamięć do szczegółów. Hmm… ten szampan jest naprawdę bardzo dobry. -

Próbowałeś wina na przyjęciu?

Christian się krzywi.

– Tak. Było okropne.

– Pomyślałam o tobie, gdy go spróbowałam. Skąd się tak dobrze znasz na winach?

– Nie znam się, Anastasio. Po prostu wiem, co mi smakuje. – Jego szare oczy są błyszczące, prawie srebrne, co sprawia, że się rumienię. – Jeszcze? – pyta, wskazując szampana.

– Poproszę.

Christian wstaje z wdziękiem i podnosi butelkę. Napełnia moją filiżankę. Chce, żebym się wstawiła? Patrzę na niego podejrzliwie.

– Mieszkanie wygląda na prawie puste. Jesteś gotowa do przeprowadzki?

– Prawie.

– Pracujesz jutro?

– Tak, to mój ostatni dzień u Claytona.

– Pomógłbym ci w przeprowadzce, ale obiecałem odebrać siostrę z lotniska.

Och… to nowość.

– Mia przylatuje z Paryża bardzo wcześnie rano w sobotę. Jutro jadę z powrotem do Seattle, ale słyszałem, że Elliot wam pomoże.

– Tak, Kate jest tym bardzo podekscytowana.

– Tak, Kate i Elliot, kto by pomyślał – mamrocze pod nosem i z jakiegoś powodu nie wygląda na zadowolonego.

– A co robisz w kwestii pracy w Seattle?

Kiedy porozmawiamy o granicach względnych? W co on gra?

– Mam kilka rozmów w sprawie stażu.

– Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć? – Marszczy czoło.

– Yyy… teraz ci mówię.

Mruży oczy.

– Gdzie?

Jakoś nie chcę mu powiedzieć. Prawdopodobnie dlatego, że mógłby użyć swoich wpływów.

– W kilku wydawnictwach.

– Czy to właśnie chcesz robić? Pracować w wydawnictwie? Ostrożnie przytakuję.

– Więc? – Patrzy na mnie cierpliwie, czekając na więcej informacji.

– Co więc?

– Nie bądź niemądra, Anastasio, w których wydawnictwach? – ruga mnie.

– W małych – mamroczę.

– Dlaczego nie chcesz, żebym wiedział?

– Zbyt duże wpływy.

Marszczy czoło.

– Teraz to ty jesteś niemądry.

Śmieje się.

– Niemądry? Ja? Boże, ale mi stawiasz wyzwania. Wypij i omówimy te granice. – Wyciąga drugi egzemplarz mojego mejla i listę. Nosi te listy w kieszeni? Jedna jest chyba w jego marynarce, tej, która została u mnie. Lepiej, żebym o tym nie zapomniała. Opróżniam filiżankę.

Spogląda na mnie przelotnie.

– Jeszcze?

– Poproszę.

Na twarzy ma ten swój uśmiech pełen samozadowolenia. Podnosi butelkę i zatrzymuje się.

– Jadłaś coś?

O nie… Znów ta stara śpiewka.

– Tak… Zjadłam z Rayem obiad z trzech dań. – Przewracam oczami. Po szampanie robię się odważniejsza.

Pochyla się i chwyta moją brodę, patrząc mi intensywnie w oczy.

– Jeszcze raz przewrócisz oczami, a przełożę cię przez kolano.

Co?!

– Och – dziwię się i widzę rozbawienie w jego oczach.

– Och – odpowiada, odzwierciedlając mój ton głosu. – Tak to się zaczyna, Anastasio.

Moje serce tłucze się w piersi, a motyle uciekają z brzucha do ściśniętego gardła. Czemu to jest seksowne?

Napełnia moją filiżankę, a ja wypijam ją praktycznie do dna. Skarcona, wpatruję się w niego.

– Zainteresowałem cię, co? Kiwam głową.

– Odpowiedz.

– Tak… zainteresowałeś mnie.

– Dobrze. – Uśmiecha się znacząco. – A więc akty seksualne. Większość przerobiliśmy.

Przysuwam się do niego na kanapie i spoglądam na listę.

ZAŁĄCZNIK NR 3

Granice względne

Do przedyskutowania i uzgodnienia przez obie strony:

Które z następujących aktów seksualnych Uległa uznaje za dopuszczalne?

• Masturbacja

• Fellatio

• Cunnilingus

• Połykanie nasienia

• Stosunek dopochwowy

• Fisting dopochwowy

• Stosunek analny

• Fisting analny


– Nie zgadzasz się na fisting. Czy na coś jeszcze? – pyta łagodnie.

Przełykam ślinę.

– Stosunek analny to niekoniecznie moja bajka.

– Zgadzam się co do fistingu, ale naprawdę chciałbym dobrać ci się do tyłeczka, Anastasio. Ale z tym poczekamy. Zresztą w tym przypadku nie możemy od razu skoczyć na głęboką wodę. Twój tyłek będzie musiał przejść szkolenie.

– Szkolenie? – szepczę.

– O tak. Trzeba go będzie dobrze przygotować. Uwierz mi, stosunek analny może być bardzo przyjemny. Ale jeśli spróbujemy, a tobie się nie spodoba, więcej tego nie zrobimy. – Uśmiecha się do mnie szeroko.

Mrugam z niedowierzaniem. Myśli, że mi się spodoba. Skąd wie, że to przyjemne?

– Robiłeś to? – pytam szeptem.

– Tak.

Jasny gwint. Zatyka mnie.

– Z mężczyzną?

– Nie. Nigdy nie uprawiałem seksu z mężczyzną. To nie moja bajka.

– Pani Robinson?

– Tak.

Rany boskie… jak? Marszczę brwi. Przechodzi do dalszych punktów na liście.

– Okej… połykanie nasienia. Cóż, z tego masz już szóstkę.

Rumienię się, a moja wewnętrzna bogini cmoka z zadowoleniem, dumna jak paw.

– A więc – Christian patrzy na mnie z promiennym uśmiechem – połykanie nasienia w porządku?

Kiwam głową, nie będąc w stanie spojrzeć mu w oczy, i ponownie opróżniam filiżankę.

– Jeszcze?

– Jeszcze. – I kiedy napełnia mi filiżankę, nagle przypominam sobie naszą wcześniejszą rozmowę. Ma na myśli listę czy tylko szampana? Czy z tym całym szampanem chodzi o coś więcej?

– Zabawki erotyczne?

Wzruszam ramionami, patrząc na listę.

Czy Uległa dopuszcza użycie zabawek erotycznych?

• Wibratory

• Sztuczne członki – dildo

• Zatyczki analne

• Inne zabawki dopochwowe/analne

– Zatyczka analna? Czy służy do tego, co opisano na opakowaniu? – Marszczę nos z niesmakiem.

– Tak – uśmiecha się. – I odsyłam cię do stosunku analnego wymienionego powyżej. Szkolenie.

– Och… A co się kryje pod „Inne zabawki”?

– Koraliki, jajka… tego typu przedmioty.

– Jajka? – pytam przerażona.

– Nie prawdziwe. – Śmieje się głośno, potrząsając głową. Zaciskam usta.

– Cieszę się, że wydaję ci się zabawna. – Nie mogę się powstrzymać od okazania urażonych uczuć.

Przestaje się śmiać.

– Wybacz mi, panno Steele, przepraszam – stara się wyglądać na skruszonego, ale w jego oczach nadal czai się rozbawienie. – Jakiś problem z zabawkami?

– Nie – rzucam.

– Anastasio – przymila się. – Przepraszam. Uwierz mi. Nie chciałem się śmiać. Nigdy nie rozmawiałem o tym tak szczegółowo. Jesteś po prostu taka niedoświadczona. Wybacz mi. – Jego oczy są duże, szare i szczere.

Rozluźniam się trochę i pociągam łyk szampana.

– W takim razie wiązanie – mówi, wracając do listy. Czytam listę, a moja wewnętrzna bogini skacze jak małe dziecko czekające na lody.

Czy krępowanie jest dopuszczalne dla Uległej?

• Ręce z przodu

• Ręce z tyłu

• Kostki

• Kolana

• Łokcie

• Nadgarstki i kostki

• Rozpórki

• Przywiązywanie do mebli

• Zawiązywanie oczu

• Kneblowanie

• Krępowanie liną

• Krępowanie taśmą

• Krępowanie skórzanymi kajdankami

• Podwieszanie

• Krępowanie kajdankami/metalowymi elementami

– Rozmawialiśmy o podwieszaniu i w porządku, jeśli chcesz to zaznaczyć jako granicę bezwzględną. To zabiera dużo czasu, a ja i tak mam cię tylko na krótko. Coś jeszcze?

– Nie śmiej się ze mnie, ale co to jest rozpórka?

– Obiecałem, że nie będę się śmiać i przeprosiłem dwa razy.

– Wpatruje się we mnie. – Nie każ mi tego robić kolejny raz – ostrzega. A ja kulę się w sobie… och, jest taki władczy. – Rozpórka to kołek z kajdankami na kostki lub nadgarstki. Dobra zabawa.

– Okej. Co do kneblowania… Bałabym się, że nie będę mogła oddychać.

– Ja też bym się bał, gdybyś nie mogła oddychać. Nie chcę cię udusić.

– A jak będę używać haseł bezpieczeństwa, jeśli będę zakneblowana?

Nieruchomieje.

– Po pierwsze, mam nadzieję, że nigdy nie będziesz musiała ich użyć. Ale jeśli będziesz zakneblowana, będziemy używać sygnałów bezpieczeństwa – wyjaśnia.

Mrugam, patrząc na niego. Jakich, skoro będę związana? Mój umysł zaczyna być lekko zamglony… hmm, alkohol.

– Denerwuję się na myśl o kneblowaniu.

– Dobrze, zanotuję to sobie.

Wpatruję się w niego i coś sobie uświadamiam.

– Czy lubisz krępować swoje uległe, żeby nie mogły cię dotknąć?

Patrzy na mnie, a jego oczy stają się coraz większe.

– To jeden z powodów – mówi cicho.

– To dlatego związałeś mi ręce?

– Tak.

– Nie lubisz o tym mówić.

– Nie, nie lubię. Chcesz się jeszcze napić? Po alkoholu stajesz się odważniejsza, a ja chcę się dowiedzieć, co myślisz na temat bólu.

Cholera jasna… To ta podchwytliwa część. Napełnia ponownie moją filiżankę, a ja pociągam łyk.

– Więc jakie jest twoje nastawienie wobec doświadczania bólu? – Christian patrzy na mnie wyczekująco. – Przygryzasz wargę – mówi poważnie.

Natychmiast przestaję, ale nie wiem, co powiedzieć. Czerwienię się i patrzę na swoje dłonie.

– Byłaś karana fizycznie jako dziecko?

– Nie.

– A więc nie masz żadnego punktu odniesienia?

– Nie.

– To nie takie złe, jak myślisz. Wyobraźnia jest tutaj twoim najgorszym wrogiem.

– Musisz to robić?

– Tak.

– Dlaczego?

– To nieodłączne. Tak właśnie funkcjonuję. Widzę, że jesteś zdenerwowana. Przeanalizujmy metody.

Pokazuje mi listę. Moja podświadomość ucieka z krzykiem i chowa się za kanapę.

• Klapsy • Bicie drewnianymi packami • Biczowanie • Bicie laską • Gryzienie • Klamerki na sutkach • Klamerki na genitaliach • Lód • Gorący wosk • Inne rodzaje/metody zadawania bólu – Powiedziałaś „nie” klamerkom na genitaliach. W porządku. To bicie laską boli najbardziej.

Blednę.

– Dojdziemy do tego.

– Albo nie zrobimy wcale – szepczę.

– To część układu, kochanie, ale do wszystkiego dojdziemy. Anastasio, nie posunę się za daleko.

– Kwestia kary najbardziej mnie martwi. – Mój głos jest bardzo cichy.

– Cieszę się, że mi powiedziałaś. Na razie skreślamy z listy bicie laską. Kiedy poczujesz się bardziej komfortowo w tym temacie, zwiększymy intensywność. Będziemy to robić stopniowo.

Przełykam ślinę, a on pochyla się i całuje mnie w usta.

– No, nie było tak źle, prawda?

Wzruszam ramionami, ponownie czując serce w gardle.

– Słuchaj, chcę omówić jeszcze jedną kwestię, a potem zabieram cię do łóżka.

– Do łóżka? – Mrugam szybko, a krew w moim ciele zaczyna szybciej krążyć, rozgrzewając miejsca, o których do tej pory nie miałam pojęcia.

– No co ty, Anastasio, po omawianiu tego wszystkiego chcę cię porządnie przelecieć, właśnie teraz. Na tobie też musiało to zrobić wrażenie.

Ściska mnie w środku, a moja wewnętrzna bogini zaczyna dyszeć.

– A widzisz? Poza tym jest coś, co chcę wypróbować.

– Coś bolesnego?

– Nie, przestań wszędzie widzieć ból. To głównie przyjemność. Czy kiedykolwiek cię skrzywdziłem?

Czerwienię się.

– Nie.

– No właśnie. Dzisiaj mówiłaś, że chcesz więcej. – Urywa, nagle niepewny, co powiedzieć.

O rany… Do czego to wszystko zmierza?

Ściska mnie za rękę.

– Poza czasem, gdy jesteś moją uległą, moglibyśmy spróbować. Nie wiem, czy to się uda. Nie wiem, jak będzie z rozdzieleniem wszystkiego. Może się nie udać. Ale jestem gotów spróbować. Może jedna noc w tygodniu. Nie wiem.

Rany Julek… Opada mi szczęka, a moja podświadomość doznaje szoku. Christian Grey jest gotów na więcej! Jest gotów spróbować! Podświadomość wychyla się zza kanapy, nadal z wyrazem szoku na twarzy harpii.

– Pod jednym warunkiem. – Christian patrzy nieufnie na moją zdumioną twarz.

– Jakim? – szepczę. Wszystko, co chcesz. Dam ci wszystko.

– Przyjmiesz łaskawie mój prezent z okazji zakończenia studiów.

– Och. – W głębi duszy wiem, co to jest. Przerażenie rośnie mi w brzuchu.

Patrzy na mnie, oceniając moją reakcję.

– Chodź – wstaje, podnosząc mnie. Zdejmuje kurtkę i otula mnie nią, ruszając do drzwi.

Na zewnątrz stoi czerwone dwudrzwiowe, kompaktowe audi.

– To dla ciebie. Wszystkiego najlepszego z okazji ukończenia studiów – mruczy, przyciągając mnie do siebie i całując moje włosy.

Kupił mi, cholera, samochód, sądząc po wyglądzie, zupełnie nowy. Jezu… Miałam wystarczający kłopot z książkami. Patrzę na samochód w osłupieniu, starając się zdecydować, co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony jestem przerażona, z drugiej wdzięczna, a jeszcze zszokowana, że w ogóle to zrobił, ale przeważające uczucie to gniew. Tak, jestem rozgniewana, szczególnie po tym, co powiedziałam mu o książkach… Ale, z drugiej strony, już go kupił. Biorąc mnie za rękę, prowadzi ścieżką w stronę nowego nabytku.

– Anastasio, ten twój garbus jest stary i szczerze mówiąc, niebezpieczny. Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby coś ci się stało, skoro tak łatwo jest tę sytuację naprawić. – Tu przerywa. Patrzy na mnie, ale ja nie mogę zmusić się, żeby spojrzeć na niego. Stoję w milczeniu, gapiąc się na tę wspaniałą, soczyście czerwoną nowość. – Wspomniałem o tym twojemu ojczymowi. Był jak najbardziej za – dodaje.

Odwracam się i rzucam mu gniewne spojrzenie, otwierając usta z przerażenia.

– Wspomniałeś o tym Rayowi? Jak mogłeś?! – Ledwie mogę wydusić z siebie słowa. Jak śmiał? Biedny Ray. Niedobrze mi. Czuję się zażenowana na myśl, jak to odebrał mój tato.

– To prezent, Anastasio. Nie możesz po prostu powiedzieć „dziękuję”?

– Ale wiesz, że to zbyt wiele.

– Nie, dla mnie to nie jest zbyt wiele. Nie dla mojego spokoju ducha.

Patrzę na niego z zagniewaną miną, nie wiedząc, co powiedzieć. On tego nie rozumie! Całe życie miał pieniądze. W porządku, nie całe życie, nie kiedy był mały. I mój pogląd się zmienia. Ta myśl jest bardzo trzeźwiąca i moje nastawienie do samochodu łagodnieje. Czuję się winna z powodu napadu złości. Ma dobre intencje, chybione, ale nie złe.

– Cieszę się, że mi go pożyczasz, tak jak laptop.

Wzdycha ciężko.

– W porządku. Pożyczam. Na zawsze. – Patrzy na mnie ostrożnie.

– Nie, nie na zawsze, ale na teraz. Dziękuję.

Marszczy brwi. Całuję go pośpiesznie w policzek.

– Dziękuję panu za samochód – mówię tak słodko, jak potrafię.

Chwyta mnie nagle i przyciąga do siebie, z jedną ręką na moich plecach, a drugą zanurzoną w moich włosach.

– Ależ z ciebie prowokatorka, Ano Steele. – Całuje mnie namiętnie, rozchylając usta językiem, nie idąc na żadne ustępstwa.

Krew zaczyna mi wrzeć i z pasją odwzajemniam pocałunek. Tak bardzo go pragnę, pomimo samochodu, książek, granic względnych… bicia laską… pragnę go.

– Wykorzystuję całą swoją samokontrolę, żeby nie przelecieć cię teraz na masce tego samochodu, żeby pokazać ci, że jesteś moja i jeśli zechcę kupić ci pieprzony samochód, to kupię ci pieprzony samochód – warczy. – A teraz do środka. Rozbierzemy cię. – Składa szybki, ostry pocałunek na moich ustach.

Rany, ale jest zły. Chwyta mnie za rękę i prowadzi z powrotem do mieszkania, prosto do mojej sypialni… i już przepadłam. Moja podświadomość znów siedzi za kanapą, kryjąc twarz w dłoniach. Christian włącza boczne światło i zatrzymuje się, patrząc na mnie.

– Proszę, nie bądź na mnie zły – szepczę.

Jego wzrok jest beznamiętny, szare oczy jak kawałki przydymionego szkła.

– Przepraszam za książki i samochód – zacinam się. Nadal milczy. – Przerażasz mnie, gdy jesteś rozgniewany – mówię cicho i wpatruję się w niego.

Zamyka oczy i potrząsa głową. Gdy je otwiera, wyraz jego twarzy jest odrobinę łagodniejszy. Bierze głęboki oddech i przełyka ślinę.

– Odwróć się – szepcze. – Chcę z ciebie zdjąć tę sukienkę.

Kolejna zmiana nastroju, tak trudno za nim nadążyć. Odwracam się posłusznie, moje serce wali jak oszalałe, pożądanie zastępuje niepokój i przechodząc przez moje ciało, umiejscawia się głęboko w moim podbrzuszu, ciemne i tęskne. Odgarnia włosy z moich pleców, tak że zwisają po prawej stronie, wijąc się na piersi. Kładzie palec wskazujący na moim karku i boleśnie powoli przeciąga wzdłuż kręgosłupa. Jego wypielęgnowany paznokieć delikatnie mnie drapie.

– Podoba mi się ta sukienka – mruczy. – Lubię widzieć twoją nieskazitelną skórę.

Palec dociera do skraju dekoltu sukienki z odkrytymi plecami gdzieś w talii i chwytając za górę, przyciąga mnie bliżej, tak że staję plecami przy nim. Czuję na skórze, jak płonie. Pochyla się i wącha moje włosy.

– Pachniesz tak pięknie, Anastasio. Tak słodko. – Muska nosem skórę za moim uchem i wzdłuż karku, składa delikatne jak piórko pocałunki na ramieniu.

Mój oddech się zmienia, staje się płytki, szybki, pełen oczekiwania. Jego ręce chwytają za zamek. Do bólu powoli rozpina go, podczas gdy usta liżąc, całując i ssąc suną przez plecy do drugiego ramienia. Jest w tym tak kusząco dobry. Moje ciało rezonuje i leniwie zaczynam poruszać się pod wpływem jego dotyku.

– Będziesz. Musiała. Nauczyć. Się. Nie. Ruszać – szepcze, całując mnie w kark między każdym słowem.

Chwyta za zapięcie na szyi i sukienka opada, kałuża materiału u moich stóp.

– Bez stanika, panno Steele. Podoba mi się.

Jego ręce sięgają do przodu i obejmują moje piersi, a sutki twardnieją pod tym dotykiem.

– Podnieś ręce i załóż mi za głowę – mruczy przy moim karku.

Natychmiast wykonuję polecenie i moje piersi unoszą się wprost w jego dłonie, a sutki stają się jeszcze twardsze. Moje dłonie wplatają się w jego miękkie, seksowne włosy i bardzo delikatnie pociągam za nie. Przechylam głowę na jedną stronę, by ułatwić mu dostęp do karku.

– Mhm… – mruczy za moim uchem i zaczyna pociągać sutki swoimi długimi palcami, robiąc to samo, co ja z jego włosami.

Jęczę, gdy to doznanie odzywa się ostro w moim kroczu.

– Czy mam cię doprowadzić do orgazmu w ten sposób? – szepcze.

Wyginam plecy w łuk, aby wcisnąć piersi w jego wytrawne dłonie.

– Podoba ci się, panno Steele, prawda?

– Mhm…

– Powiedz mi. – Kontynuuje powolną, zmysłową torturę, ciągnąc delikatnie.

– Tak.

– Tak… co?

– Tak… proszę pana.

– Grzeczna dziewczynka. – Szczypie mnie mocno, a moje ciało zwija się w konwulsjach, ocierając się o jego przód.

Wzdycham, czując tę cudowną, ostrą przyjemność wymieszaną z bólem. Czuję go przy sobie. Jęczę, a moje ręce wczepiają się w jego włosy i ciągną mocniej.

– Myślę, że jeszcze nie jesteś gotowa, żeby dojść – szepcze. Jego ręce zamierają, a on delikatnie gryzie i pociąga płatek mojego ucha. – Poza tym zdenerwowałaś mnie dzisiaj.

Och nie, co to oznacza? Mój mózg rejestruje wszystko przez mgłę palącego pożądania.

– Więc może jednak nie pozwolę ci dojść. – Zwraca uwagę swoich palców ponownie na moje sutki, ciągnąc, skręcając, ugniatając. Ocieram się o niego pośladkami… poruszając na boki.

Czuję na karku, jak się uśmiecha, a jego dłonie wędrują w dół do moich bioder. Palce zaczepiają się z tyłu o moje majtki, rozciągając je, a kciuk przebija się przez materiał, rozrywając je i rzucając przede mnie, abym je mogła zobaczyć. Jego ręce wędrują do mojej kobiecości… i od tyłu, powoli wkłada we mnie palec.

– O tak, moja słodka dziewczynka jest całkiem gotowa – szepcze, odwracając mnie twarzą do siebie. Mój oddech przyspiesza. Wkłada sobie palec do ust. – Smakujesz tak dobrze, panno Steele – wzdycha. – Rozbierz mnie – rozkazuje cicho, patrząc na mnie spod przymkniętych powiek.

Mam na sobie jedynie buty, to znaczy czółenka Kate na wysokim obcasie. Jestem zaskoczona. Nigdy nie rozbierałam mężczyzny.

– Dasz radę – zachęca mnie łagodnie.

O rany. Mrugam szybko. Od czego zacząć? Sięgam po T- shirt, ale on chwyta mnie za ręce i potrząsa głową, uśmiechając się przebiegle.

– O nie. Nie T-shirt. Do tego, co zaplanowałem, będziesz musiała mnie dotknąć. – Jego oczy płoną z podniecenia.

Och… a to nowość… mogę dotykać w ubraniu. Bierze moją dłoń i kładzie na swoim członku.

– To efekt, jaki u mnie wywołujesz, panno Steele.

Nabieram powietrza i obejmuję go palcami, a Christian uśmiecha się szeroko.

– Chcę być w tobie. Zdejmij mi dżinsy. Ty rządzisz.

O matko… ja rządzę. Otwieram usta ze zdziwienia.

– Co ze mną zrobisz? – drażni się.

Och, tyle możliwości… Moja wewnętrzna bogini warczy, a ja, kierowana frustracją, pożądaniem i czystą brawurą Steeleów popycham go na łóżko. Śmieje się, upadając, a ja zwycięsko patrzę na niego z góry. Wewnętrzna bogini zaraz eksploduje. Ściągam mu buty, szybko, niezdarnie, i zaraz potem skarpetki. Wpatruje się we mnie wzrokiem rozświetlonym radością i pożądaniem. Wygląda… cudownie… cały mój. Wchodzę na łóżko i siadam na nim okrakiem, aby rozpiąć dżinsy, wkładając palce pod materiał na brzuchu, czując włosy na jego jakże rozkosznej ścieżce. Zamyka oczy i wysuwa biodra w moją stronę.

– Będziesz musiał nauczyć się nie ruszać – rugam go i pociągam za włosy pod palcami.

Wydaje syk i uśmiecha się do mnie.

– Tak, panno Steele – mruczy, a oczy mu płoną. – W mojej kieszeni, prezerwatywa – szepcze.

Powoli szukam w kieszeni, patrząc na jego twarz, gdy go dotykam. Ma otwarte usta. Wyławiam dwie foliowe paczuszki i kładę na łóżku koło jego biodra. Dwie! Moje nadmiernie pożądliwe palce sięgają do guzika i rozpinają go, z małymi problemami. Jestem więcej niż podniecona.

– Jakaż rozochocona panna Steele – mruczy, a w jego głosie pobrzmiewa rozbawienie. Rozpinam rozporek i staję przed problemem zdjęcia mu spodni… hmm. Poruszam nimi i ciągnę, ale ledwie drgną. Marszczę brwi. Czy to może być aż tak trudne?

– Nie mogę się nie ruszać, jeśli przygryzasz wargę – ostrzega i unosi biodra do góry, tak że mogę ściągnąć spodnie i bokserki za jednym razem, uuu… uwalniając go. Skopuje ubrania na podłogę.

O święty Barnabo, jest cały mój i mogę się nim bawić. Cieszę się jak dziecko.

– Co teraz zrobisz? – szepcze, a cała wesołość nagle znika. Dotykam go, patrząc na jego wyraz twarzy. Jego usta układają się w literę O, gdy gwałtownie wciąga powietrze. Jego skóra jest tak gładka i miękka… i twarda… mmm, co za smakowite połączenie. Pochylam się, a włosy rozsypują się wokół mnie i już jest w moich ustach. Ssę go mocno. Zamyka oczy, a jego biodra podskakują pode mną.

– Jezu, Ana, spokojnie – jęczy.

Czuję taką moc, to takie podniecające, drażnić i sprawdzać go ustami i językiem. Zastyga pode mną, a ja przesuwam usta w gore i w dół, wpychając go aż do gardła, z zaciśniętymi ustami… jeszcze i jeszcze.

– Stop, Ana, zatrzymaj się. Nie chcę dojść.

Siadam, mrugając i dysząc jak on, ale czując dezorientację. Myślałam, że to ja rządzę? Moja wewnętrzna bogini wygląda, jakby ktoś wyrwał jej z ręki loda.

– Twoja niewinność i entuzjazm są takie rozbrajające – sapie.

– Ty na górze… To właśnie musimy zrobić.

Och.

– Załóż to – podaje mi foliową paczuszkę.

O rany, jak? Rozrywam ją i już trzymam w palcach lepką prezerwatywę.

– Ściśnij koniec i zroluj do dołu. Żadnego powietrza na końcu tego drania – dyszy Christian.

Bardzo powoli, mocno się koncentrując, wykonuję jego polecenie.

– Chryste, dobijasz mnie, Anastasio – jęczy.

Podziwiam swoją pracę ręczną i jego. Naprawdę jest niezłym okazem mężczyzny, a patrzenie na niego jest bardzo, bardzo pobudzające.

– A teraz chcę się w tobie zagłębić – mruczy. Patrzę na niego onieśmielona, a on siada nagle i patrzymy na siebie nos w nos.

– O tak – szepcze i oplata jedną ręką moje biodra, unosząc mnie nieznacznie, drugą zaś się podpiera, by umiejscowić się pode mną, po czym bardzo powoli opuszcza mnie na siebie.

Jęczę, gdy mnie rozwiera, wypełnia i bezwiednie otwieram usta zaskoczona tym słodkim, cudownym, przejmującym i przepełniającym uczuciem. Och… proszę.

– Tak, kochanie, poczuj mnie całego – jęczy i na chwilę zamyka oczy.

I jest we mnie, zanurzony do końca, i trzyma mnie na miejscu przez sekundy… minuty… nie mam pojęcia, wpatrując się uważnie w moje oczy.

– Tak jest głęboko – mruczy. Jednocześnie wygina się i kołysze biodrami, a ja jęczę… o rany – doznanie promieniuje przez moje podbrzusze… wszędzie. Cholera!

– Jeszcze – szepczę. Leniwie się uśmiecha i robi, co chcę.

Jęcząc, odrzucam głowę do tyłu, moje włosy opadają na plecy, a on bardzo powoli opada z powrotem na łóżko.

– Ty się poruszaj, Anastasio, w górę i w dół, jak chcesz. Weź mnie za ręce – szepcze chrapliwym, niskim głosem, który jest taki seksowny.

Chwytam jego ręce jak koło ratunkowe. Delikatnie odpycham się od niego i opadam z powrotem. Jego oczy płoną w dzikim oczekiwaniu. Oddech jest nierówny, podobnie jak mój, a on podnosi miednicę, gdy opadam na dół, podbijając mnie znów do góry. Łapiemy rytm… góra, dół, góra, dół… znów i znów… i jest tak… dobrze. Pomiędzy moimi urywanymi oddechami ta głęboka, obfita pełnia… To gwałtowne odczucie pulsujące w ciele szybko narasta, patrzę na niego, on na mnie, i w zachwycie widzę, jak on zachwyca się mną.

Ja go pieprzę. Ja rządzę. Jest mój, a ja jego. Ta myśl popycha mnie, jak obciążoną betonem, na skraj przepaści i dochodzę… krzycząc nieskładnie. Chwyta moje biodra i z zamkniętymi oczami, odchylając głowę w tył, z zaciśniętymi ustami dochodzi cicho. Opadam na jego klatkę piersiową, napełniona nim, gdzieś pomiędzy fantazją a rzeczywistością, tam gdzie nie ma granic względnych i bezwzględnych.

Загрузка...