Płomień świecy jest zbyt gorący. Migocze i tańczy w ciepłym wietrze, wietrze, który nie daje wytchnienia od żaru. Cienkie niteczki babiego lata fruwają w ciemnościach, połyskując srebrzyście w świetle świecy. Opieram się, ale siła przyciągania jest zbyt duża. A potem robi się zbyt jasno, a ja lecę zbyt blisko słońca, oślepiona, przypalona i roztapiająca się od skwaru, nade wszystko próbując utrzymać się w powietrzu. Jestem taka rozgrzana. To ciepło… jest duszne, przytłaczające. Ono mnie budzi.
Otwieram oczy i stwierdzam, że leżę w objęciach Christiana Greya. Owinął się wokół mego ciała niczym zwycięska flaga. Śpi z głową na mojej piersi, obejmując ramieniem, tuląc do siebie, i jeszcze przerzucił przeze mnie nogę. Dusi mnie gorącem swego ciała, no i jest ciężki. Przez chwilę oswajam się z faktem, że nadal leży w moim łóżku, a już jest ranek. Spędził ze mną całą noc.
Prawą rękę mam wyciągniętą, zapewne szukała chłodniejszego miejsca. I gdy tak przetrawiam fakt, że Christian tu leży, w mojej głowie pojawia się pewna myśl. Mogę go dotknąć. On śpi. Z wahaniem unoszę rękę i przebiegam czubkami palców po jego plecach. Z jego gardła dobywa się cichy, niespokojny jęk. Zaczyna się ruszać. Trąca nosem moją klatkę piersiową, budząc się i oddychając głęboko. Mruga kilka razy, a potem jego szare, zaspane spojrzenie napotyka moje.
– Dzień dobry – mruczy i marszczy brwi. – Jezu, nawet we śnie ciągnie mnie do ciebie. – Powoli odkleja się ode mnie. Na biodrze wyczuwam jego wzwód i otwieram szeroko oczy. Christian zauważa moją reakcję i obdarza leniwym, seksownym uśmiechem. – Hmm… moglibyśmy to wykorzystać, ale chyba powinniśmy poczekać do niedzieli. – Nachyla się i muska nosem moje ucho.
Rumienię się.
– Gorący jesteś – mówię.
– Sama jesteś niezła – mruczy i sugestywnie ociera się o mnie.
Jeszcze bardziej się rumienię. Wcale nie to miałam na myśli. Opiera się na łokciu i patrzy z rozbawieniem. Nachyla głowę i delikatnie całuje mnie w usta.
– Dobrze spałaś? – pyta.
Kiwam głową. Rzeczywiście świetnie mi się spało, może z wyjątkiem ostatnich trzydziestu minut, kiedy było mi za gorąco.
– Ja też. – Marszczy brwi. – Tak, bardzo dobrze. – Unosi brwi, jakby go to dziwiło. – Która godzina?
Zerkam na budzik.
– Siódma trzydzieści.
– Siódma trzydzieści… cholera. – Wyskakuje z łóżka i zaczyna wkładać dżinsy.
Tym razem to ja czuję rozbawienie. Christian Grey jest spóźniony i zdenerwowany. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Poniewczasie uświadamiam sobie, że tyłek już mnie nie boli.
– Masz na mnie bardzo zły wpływ. O ósmej muszę być na zebraniu w Portland. Czy ty się ze mnie śmiejesz?
– Tak.
Uśmiecha się szeroko.
– Jestem spóźniony. To nie w moim stylu. Kolejny pierwszy raz, panno Steele. – Wkłada marynarkę, a potem pochyla się i ujmuje w dłonie moją twarz. – Niedziela – mówi. Słowo to jest nabrzmiałe obietnicą. Mięśnie w moim podbrzuszu zaciskają się w słodkim oczekiwaniu. Fantastyczne uczucie. – Taylor przyjedzie zająć się garbusem. Mówiłem poważnie. Nie siadaj za kierownicą. Do zobaczenia w niedzielę u mnie. Napiszę ci w mejlu, o której godzinie. – I chwilę później już go nie ma.
Christian Grey spędził ze mną noc i czuję się wypoczęta. I nie było seksu, a jedynie przytulanie. Mówił, że nigdy z nikim nie spał – ale ze mną już trzy razy. Uśmiecham się szeroko i powoli wstaję z łóżka. Więcej we mnie optymizmu. Ruszam do kuchni po herbatę.
Po śniadaniu biorę prysznic i szybko się ubieram, szykując się na ostatni dzień pracy u Claytona. To koniec pewnej epoki i pożegnanie z państwem Clayton, WSU, Vancouver, mieszkaniem, garbusem. Rzucam spojrzenie na to podłe urządzenie. Jest dopiero siódma pięćdziesiąt dwie. Mam czas.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Napaść i pobicie
Data: 27 maja 2011, 08:05
Adresat: Christian Grey
Szanowny Panie Grey,Chciałeś wiedzieć, dlaczego miałam w głowie mętlik po tym, jak Ty… który eufemizm będzie najlepszy? – dałeś mi klapsy, ukarałeś mnie, zbiłeś, zaatakowałeś. Cóż, podczas całego zatrważającego procesu czułam się poniżona, upokorzona i wykorzystana. I choć mocno mnie to zażenowało, owszem, czułam podniecenie, i to było coś nieoczekiwanego. Jak doskonale wiesz, wszystko związane z seksem stanowi dla mnie nowość – żałuję jedynie, że nie byłam bardziej doświadczona, a co za tym idzie bardziej przygotowana. Przeżyłam szok, czując podniecenie. Jednak naprawdę zmartwiło mnie to, jak się czułam już po wszystkim. To akurat trudniej mi opisać. Cieszyłam się, że ty jesteś zadowolony. Czułam ulgę, że nie okazało się to aż tak bolesne, jak wcześniej zakładałam. A kiedy leżałam w twoich ramionach, czułam się… zaspokojona. Ale krępowało mnie to uczucie, wręcz miałam wyrzuty sumienia. To do mnie nie pasuje i w rezultacie mam mętlik w głowie. Czy odpowiedziałam na twoje pytanie? Mam nadzieję, że świat fuzji i przejęć jest równie stymulujący jak zazwyczaj… i że nie spóźniłeś się aż tak bardzo. Dziękuję za to, że u mnie zostałeś. Ana
Nadawca: Christian Grey
Temat: Uwolnij umysł
Data: 27 maja 2011, 08:24
Adresat: Anastasia Steele
Temat interesujący… aczkolwiek nieco wyolbrzymiony, Panno Steele. Odpowiadając na Twoje uwagi:- Ja bym powiedział, że dałem Ci klapsy, tak przecież właśnie było.- A więc czułaś się poniżona, upokorzona i wykorzystana – jakie to w stylu Tessy Durbeyfield. O ile dobrze pamiętam, to Ty zdecydowałaś się na to upokorzenie. Naprawdę tak czujesz czy jedynie uważasz, że powinnaś czuć? To dwie różne rzeczy. Jeśli rzeczywiście tak się czujesz, myślisz, że mogłabyś spróbować uporać się z tymi uczuciami, dla mnie? Tak właśnie zrobiłaby uległa.- Cieszę się z Twojego braku doświadczenia. Cenię je i dopiero zaczynam rozumieć, co to oznacza. Krótko mówiąc… oznacza to, że jesteś moja pod każdym względem.- Tak, byłaś podniecona, co z kolei okazało się bardzo podniecające, nie ma w tym nic złego.- Zadowolony? To określenie nie zbliża się nawet do tego, co wtedy czułem. Ekstatyczna radość, to już by bardziej pasowało.- Klapsy za karę bolą znacznie bardziej od klapsów zmysłowych – a więc ból będzie najwyżej taki, chyba że, naturalnie, popełnisz jakieś większe wykroczenie, a wtedy do ukarania Cię użyję jakiegoś narzędzia.
Ręka bardzo mnie bolała. Ale to mi się podobało.- Ja też się czułem zaspokojony – nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo.- Nie trać energii na wyrzuty sumienia, poczucie, że robisz źle itd. Jesteśmy świadomymi swych czynów dorosłymi i to, co robimy za zamkniętymi drzwiami, jest wyłącznie naszą sprawą. Musisz uwolnić umysł i słuchać swego ciała.- Świat fuzji i przejęć nie jest nawet w przybliżeniu tak stymulujący jak Pani, Panno Steele. Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Ożeż ty… „moja pod każdym względem”. Aż mi oddech przyspiesza.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Świadomi swych czynów dorośli!
Data: 27 maja 2011, 08:26
Adresat: Christian Grey
Nie jesteś na zebraniu?Bardzo się cieszę, że bolała Cię ręka.A gdybym słuchała swego ciała, byłabym teraz na Alasce. Ana PS. Przemyślę uporanie się z tymi uczuciami.
Nadawca: Christian Grey
Temat: Nie wezwałaś policji
Data: 27 maja 2011, 08:35
Adresat: Anastasia Steele
Panno Steele, Jestem na zebraniu poświęconym rynkowi transakcji terminowych, jeśli Cię to rzeczywiście interesuje. Żeby było jasne, stałaś przy mnie i wiedziałaś, co zamierzam zrobić. Ani razu nie poprosiłaś, abym przestał – nie użyłaś żadnego z haseł bezpieczeństwa. Jesteś dorosła – możesz decydować.Jeśli mam być szczery, to już się nie mogę doczekać następnego razu, kiedy będzie mnie boleć ręka. W sposób oczywisty nie słuchasz właściwej części swego ciała. Na Alasce jest bardzo zimno, poza tym ucieczka nie ma sensu. Znalazłbym Cię. Potrafię namierzyć Twoją komórkę – pamiętasz?Jedź do pracy. Christian Grey Prezes, Grey Enterprises
Holdings, Inc.
Patrzę gniewnie na ekran. Christian ma oczywiście rację. Sama dokonuję wyborów. Hmm. Poważnie mówi o tym, że by mnie znalazł? Powinnam się zdecydować uciec na jakiś czas? Przez chwilę zastanawiam się nad propozycją mamy. Klikam „odpowiedz”.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Prześladowca
Data: 27 maja 2011, 08:36
Adresat: Christian Grey
Zastanawiałeś się nad terapią w kwestii swoich zapędów przęśl adowczy ch? Ana
Nadawca: Christian Grey
Temat: Prześladowca? Ja?
Data: 27 maja 2011, 08:38
Adresat: Anastasia Steele
Majątek płacę wybitnemu dr. Flynnowi za zajmowanie się moimi zapędami prześladowczymi i nie tylko. Jedź do pracy. Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Kosztowni szarlatani
Data: 27 maja 2011, 08:40
Adresat: Christian Grey
Czy wolno mi zasugerować, abyś poszukał rady u innego lekarza?Nie jestem pewna, czy terapia dr. Flynna przynosi efekty. Panna Steele
Nadawca: Christian Grey
Temat: Inny lekarz
Data: 27 maja 2011, 08:43
Adresat: Anastasia Steele
W sumie to nie Twoja sprawa, ale wiedz, że dr Flynn to jest właśnie ten inny lekarz.Będziesz musiała szybko jechać swoim nowym samochodem, narażając się na niebezpieczeństwo – wydaje mi się, że to wbrew ustalonym zasadom. JEDŹ DO PRACY. Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: WIELKIE LITERY
Data: 27 maja 2011, 08:47
Adresat: Christian Grey
Skoro jestem obiektem Twoich zapędów prześladowczych, uważam, że to jednak moja sprawa. Niczego jeszcze nie podpisałam. A więc zasady srady. A pracę zaczynam dopiero o 9:30. Panna Steele
Nadawca: Christian Grey
Temat: Językoznawstwo opisowe
Data: 27 maja 2011, 08:49
Adresat: Christian Grey„Srady”?
Nie jestem pewny, gdzie takie określenie widnieje w Websterze. Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Językoznawstwo opisowe
Data: 27 maja 2011, 08:52
Adresat: Christian Grey
Waham się pomiędzy kontrolerem a prześladowcą. A językoznawstwo opisowe to dla mnie granica bezwzględna. Przestaniesz w końcu zawracać mi głowę? Chciałabym jechać do pracy moim nowym samochodem. Ana
Nadawca: Christian Grey
Temat: Prowokacyjne, ale zabawne młode kobiety
Data: 27 maja 2011, 08:56
Adresat: Anastasia Steele
Świerzbi mnie ręka. Jedź ostrożnie, Panno Steele. Christian GreyPrezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Audi cudownie się prowadzi. Ma wspomaganie kierownicy. Wanda, mój garbus, w ogóle go nie miała. Koniec więc z codziennymi ćwiczeniami mięśni rąk. Och, ale będę mieć przecież trenera osobistego. Marszczę brwi. Nie znoszę ćwiczyć.
Podczas jazdy próbuję przeanalizować naszą wymianę mejli. Bywa protekcjonalnym sukinsynem. Ale potem myślę o Grace i ogarniają mnie wyrzuty sumienia. No ale przecież to nie ona jest jego rodzoną matką. Hmm, całe mnóstwo nieznanego bólu. Cóż, protekcjonalny sukinsyn w takim razie ujdzie. Tak. Jestem dorosła, dziękuję, Christianie Greyu, że mi o tym przypomniałeś, i sama dokonuję wyborów. Problem w tym, że pragnę jedynie Christiana, a nie tego całego… bagażu. Bagażu ważącego chyba z tonę. Czy potrafię go przyjąć w pakiecie z Christianem? Jak uległa? Powiedziałam, że spróbuję.
Zajeżdżam na parking przed sklepem. Gdy wchodzę, ledwie jestem w stanie uwierzyć, że to mój ostatni dzień. Na szczęście przez sklep przewija się sporo klientów i czas szybko mija. W porze lunchu pan Clayton wzywa mnie do magazynu. Obok niego stoi kurier.
– Panna Steele? – pyta kurier.
Patrzę pytająco na pana Claytona, który wzrusza ramionami, równie zaskoczony jak ja. Co takiego przysłał mi teraz Christian? Podpisuję odbiór niewielkiej paczki i natychmiast ją otwieram. To BlackBerry. Włączam go.
Nadawca: Christian Grey
Temat: POŻYCZONY BlackBerry
Data: 27 maja 2011, 11:15
Adresat: Anastasia Steele
Muszę mieć możliwość stałego z Tobą kontaktu, a jako że to Twoja najuczciwsza forma komunikacji, uznałem, że przyda Ci się BlackBerry. Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Rozszalały konsumpcjonizm
Data: 27 maja 2011, 13:22
Adresat: Christian Grey
Myślę, że powinieneś natychmiast zadzwonić do dr. Flynna. Twoje zapędy prześladowcze szaleją. Jestem teraz w pracy. Napiszę mejl po powrocie do domu. Dziękuję za kolejny gadżet. Nie myliłam się, mówiąc, że jesteś idealnym konsumentem. Czemu to robisz? Ana
Nadawca: Christian Grey
Temat: Roztropność u tak młodej osóbki
Data: 27 maja 2011, 13:24
Adresat: Anastasia Steele
Celna uwaga, jak zawsze, Panno Steele. Dr Flynn ma urlop.A robię to dlatego, że mogę. Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Wkładam gadżet do tylnej kieszeni dżinsów, już go nienawidząc. Mejlowanie z Christianem jest uzależniające, ale teraz powinnam zająć się pracą. Wibruje mi przy pośladku… Jakież to trafne, myślę z ironią, przywołuję jednak całą swoją silną wolę i ignoruję wiadomość.
O czwartej państwo Clayton zwołują wszystkich pracowników i po straszliwie krępującej przemowie wręczają mi czek opiewający na trzysta dolarów. W tym momencie kumulują się we mnie wszystkie wydarzenia minionych trzech tygodni: egzaminy, koniec studiów, porąbany miliarder, utrata dziewictwa, granice względne i bezwzględne, pokoje zabaw bez konsoli, loty śmigłowcem i fakt, że jutro się przeprowadzam. O dziwo, jakimś cudem biorę się w garść. Moja podświadomość otwiera buzię ze zdumienia. Mocno ściskam państwa Claytonów. Byli dobrymi i szczodrymi pracodawcami i będzie mi ich brakować.
Kiedy podjeżdżam pod dom, Kate wysiada właśnie ze swojego samochodu.
– Co to ma być? – pyta oskarżycielsko, pokazując na audi.
Nie mogę się oprzeć.
– Samochód – odpowiadam żartobliwie. Mruży oczy i przez krótką chwilę się zastanawiam, czy ona także zamierza przełożyć mnie przez kolano. – Prezent z okazji ukończenia studiów. – Staram się, aby zabrzmiało to nonszalancko. Tak, codziennie dostaję w prezencie drogie samochody. Kate opada szczęka.
– Hojny z niego palant, co?
Kiwam głową.
– Próbowałam go nie przyjąć, ale szczerze mówiąc, nie ma sensu się kłócić.
Kate zasznurowuje usta.
– Nic dziwnego, że czujesz się przytłoczona. Zauważyłam, że został na noc.
– Tak. – Uśmiecham się tęsknie.
– Dokończymy pakowanie?
Kiwam głową i wchodzę za nią do środka. Sprawdzam mejl od Christiana.
Nadawca: Christian Grey
Temat: Niedziela
Data: 27 maja 2011, 13:40
Adresat: Anastasia Steele
Możemy się spotkać o pierwszej?O 1:30 w Escali zjawi się lekarz, aby Cię zbadać. Teraz wyjeżdżam do Seattle. Mam nadzieję, że przeprowadzka okaże się bezproblemowa i czekam niecierpliwie na niedzielę. Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Jezu, pisze tak, jakby poruszał temat pogody. Postanawiam, że odpowiem, kiedy skończymy pakowanie. W jednej chwili potrafi być taki fajny, a w drugiej zamienia się w sztywniaka i formalistę. Trudno za nim nadążyć. No bo naprawdę, to jak mejl do pracownika. Przewracam oczami i dołączam do Kate.
Jesteśmy w kuchni, kiedy rozlega się pukanie do drzwi. Na progu stoi Taylor, elegancki w swym garniturze. Zauważam cechy byłego wojskowego w jego szczupłej sylwetce i spokojnym spojrzeniu.
– Panno Steele – mówi – przyjechałem po pani auto.
– Ach tak, naturalnie. Proszę wejść, zaraz przyniosę kluczyki.
To z całą pewnością nie wchodzi w zakres jego obowiązków. I po raz kolejny się zastanawiam, na czym dokładnie polega praca Taylora. Podaję mu kluczyki, po czym w krępującym – dla mnie – milczeniu idziemy do jasnoniebieskiego garbusa. Otwieram drzwi i ze schowka wyjmuję latarkę. I to tyle. Nie mam w Wandzie nic osobistego. Zegnaj, Wando, dziękuję ci. Głaszczę czule dach, gdy zamykam drzwi od strony pasażera.
– Od jak dawna pracuje pan dla pana Greya? – pytam.
– Od czterech lat, panno Steele.
Nagle ogarnia mnie przemożne pragnienie zasypania go pytaniami. Ileż ten człowiek musi wiedzieć o Christianie, zna wszystkie jego sekrety. No ale pewnie podpisał NDA. Zerkam na niego nerwowo. Jest równie małomówny jak Ray i czuję do niego sympatię.
– To dobry człowiek, panno Steele – mówi z uśmiechem. Następnie żegna mnie kiwnięciem głowy, wsiada do mojego samochodu i odjeżdża.
Mieszkanie, garbus, Claytonowie – wszystko się teraz zmienia. Kręcę głową, idąc niespiesznie do drzwi. A największa zmiana to Christian Grey. Taylor uważa, że to „dobry człowiek”. Czy mogę mu wierzyć?
O ósmej zjawia się Jose z chińszczyzną na wynos. Pakowanie mamy już za sobą. Przynosi także sporo butelek piwa. Ja siadam z Kate na kanapie, a on po turecku na podłodze między nami. Oglądamy kiepskie programy w telewizji, pijemy piwo i snujemy wspomnienia. To były fajne cztery lata.
Atmosfera pomiędzy mną a Jose wróciła do normy, próba pocałunku poszła w niepamięć. Cóż, a przynajmniej została zamieciona pod dywan, na którym leży moja wewnętrzna bogini, jedząc winogrona i strzelając palcami w niecierpliwym wyczekiwaniu niedzieli. Rozlega się pukanie do drzwi i serce podchodzi mi do gardła. Czy to…?
Drzwi otwiera Kate i niemal natychmiast ląduje w objęciach
Elliota. Bardzo gorących objęciach… No naprawdę, wstydu nie mają. Jose i ja wymieniamy znaczące spojrzenia. Jestem zbulwersowana ich brakiem hamulców.
– Przejdziemy się do baru? – pytam Jose, a on kiwa entuzjastycznie głową. Zbyt nas krępuje ten pokaz namiętności. Kate podnosi na mnie wzrok, zarumieniona. Oczy jej błyszczą. – Idziemy z Jose na szybkiego drinka. – Przewracam oczami. Ha! Mogę tak robić, kiedy mam na to ochotę.
– Okej. – Uśmiecha się szeroko.
– Witaj, Elliot. Żegnaj, Elliot.
Puszcza do mnie oko, a potem Jose i ja wychodzimy, chichocząc jak nastolatki.
Gdy idziemy spacerkiem do baru, obejmuję go ramieniem. Boże, on jest taki nieskomplikowany – do tej pory naprawdę tego nie doceniałam.
– Ale przyjedziesz na otwarcie mojej wystawy, prawda?
– Jasne, Jose, a kiedy dokładnie?
– Dziewiątego czerwca.
– Jaki to dzień tygodnia? – pytam z nagłą paniką.
– Czwartek.
– Tak, powinno mi się udać… A ty odwiedzisz nas w Seattle?
– Spróbuj mnie tylko powstrzymać – odpowiada z szerokim uśmiechem.
Jest już późno, kiedy wracam z baru. Kate i Elliota nie widać, ale za to słychać. I to jak słychać! Jasny gwint. Mam nadzieję, że ja nie jestem taka głośna. Bo Christian na pewno nie. Oblewam się rumieńcem na tę myśl i uciekam do swojego pokoju. Ciekawe, kiedy znowu zobaczę Jose, pewnie na wystawie. To niesamowite, że mu się udało. Będzie mi brakować jego i jego chłopięcego uroku. Nie potrafiłam się przemóc i powiedzieć mu o garbusie. Wiem, że się na mnie wkurzy, kiedy się dowie, ale na razie wystarczy mi jeden wkurzający się na mnie facet. Włączam podłe urządzenie, no i oczywiście czeka na mnie mejl od Christiana.
Nadawca: Christian Grey
Temat: Gdzie jesteś?
Data: 27 maja 2011, 22:14
Adresat: Anastasia Steele
„Jestem w pracy. Napiszę mejl po powrocie do domu”.Nadal jesteś w pracy czy już spakowałaś telefon, BlackBerry i MacBooka? Zadzwoń do mnie, inaczej będę zmuszony zadzwonić do Elliota. Christian GreyPrezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Jasny gwint.
Sięgam po telefon. Pięć nieodebranych połączeń i jedna wiadomość na poczcie głosowej. Ostrożnie ją odsłuchuję. To Christian.
Myślę, że musisz się nauczyć spełniać moje oczekiwania. Nie jestem człowiekiem cierpliwym. Jeśli mówisz, że skontaktujesz się ze mną po powrocie z pracy, powinnaś mieć na tyle przyzwoitości, aby tak zrobić. W przeciwnym razie ja się martwię, a nie jest to uczucie dobrze mi znane i niezbyt dobrzeje toleruję. Zadzwoń do mnie.
Jasny gwint do kwadratu. Czy on choć raz mi odpuści? Patrzę gniewnie na telefon. On mnie dusi. Z rodzącym się w brzuchu uczuciem strachu przewijam listę kontaktów, docieram do jego nazwiska i wciskam zielony przycisk. Serce mam w gardle, gdy czekam, aż odbierze. Miałby pewnie ochotę stłuc mnie na kwaśne jabłko. Ta myśl działa na mnie przygnębiająco.
– Cześć – mówi miękko i zupełnie mnie tym rozwala, ponieważ spodziewam się gniewu, a słyszę ulgę.
– Cześć – mruczę.
– Martwiłem się o ciebie.
– Wiem. Przepraszam, że nie odpowiedziałam, ale nic mi nie jest.
Przez chwilę milczy.
– Wieczór był miły? – Jest niezwykle grzeczny.
– Tak. Skończyłyśmy z Kate pakowanie, a potem zjadłyśmy z Jose chińszczyznę. – Zamykam oczy, gdy wymawiam imię Jose. Christian nic nie mówi. – A twój? – pytam, aby przerwać tę ogłuszającą ciszę. Nie będę się czuła winna z powodu Jose.
W końcu wzdycha.
– Byłem na kolacji dobroczynnej. Przerażająco nudnej. Wyszedłem tak szybko, jak się dało.
Wydaje się taki smutny i zrezygnowany. Serce mi się ściska. Wracam myślami do tamtej nocy, gdy siedział przy fortepianie w swoim olbrzymim salonie i grał tę nieznośnie gorzko-słodką, melancholijną melodię.
– Szkoda, że cię tu nie ma – szepczę, ponieważ nagle mam ochotę go objąć. Przytulić. Nawet jeśli miałby mi na to nie pozwolić. Pragnę jego bliskości.
– Naprawdę? – pyta beznamiętnie. Kuźwa. To nie w jego stylu i zaczyna mnie swędzieć skóra z niepokoju.
– Tak.
Po długiej chwili, która ciągnie się bez końca, wzdycha.
– Do zobaczenia w niedzielę?
– Tak, w niedzielę – mamroczę i przez moje ciało przebiega dreszcz.
– Dobranoc.
– Dobranoc, proszę pana.
Zaskakuję go tym. Wiem, bo słyszę, jak wciąga głośno powietrze.
– Powodzenia jutro podczas przeprowadzki, Anastasio. – Głos ma miękki.
I teraz oboje wisimy na telefonie niczym nastolatki, a żadne z nas nie chce się rozłączyć.
– Ty się rozłącz – szepczę. W końcu wyczuwam, że się uśmiecha.
– Nie, ty.
– Nie chcę.
– Ja też nie.
– Bardzo byłeś na mnie zły?
– Tak.
– Nadal jesteś?
– Nie.
– Więc mnie nie ukarzesz?
– Nie. Nie jestem taki.
– Zauważyłam.
– Możesz się teraz rozłączyć, panno Steele.
– Naprawdę pan tego chce?
– Idź spać, Anastasio.
– Tak jest, proszę pana.
Zadne z nas nie kończy rozmowy.
– Sądzisz, że choć raz uda ci się zrobić to, co ci się każe? – Jest jednocześnie rozbawiony i poirytowany.
– Może. Przekonamy się po niedzieli. – I po tych słowach wreszcie się rozłączam.
Elliot stoi i podziwia swoje dzieło. Udało mu się podłączyć nasz telewizor do systemu satelitarnego w mieszkaniu w Pike Place Market. Kate i ja padamy ze śmiechem na kanapę, zachwycone tym, jak radzi sobie z wiertarką. Telewizor z płaskim ekranem dziwnie wygląda na tle ściany z cegieł w zaadaptowanym magazynie, ale na pewno się przyzwyczaję.
– Widzisz, mała, to proste. – Uśmiecha się szeroko do Kate, a ona niemal dosłownie się rozpływa.
Przewracam oczami.
– Chętnie bym został, mała, ale z Paryża przyleciała moja siostra. Mamy wieczorem obowiązkową rodzinną kolację.
– Możesz przyjść po kolacji? – pyta niepewnie Kate. Jest taka łagodna i zupełnie inna niż zazwyczaj.
Wstaję i pod pretekstem rozpakowania jednego z pudeł udaję się do aneksu kuchennego. Zaraz się zacznie robić ckliwie.
– Zobaczę, czy uda mi się uciec – obiecuje.
– Odprowadzę cię na dół. – Kate się uśmiecha.
– Na razie, Ana – mówi Elliot.
– Pa, Elliot. Pozdrów ode mnie Christiana.
– Mam go tylko pozdrowić? – Unosi znacząco brwi.
– Tak. – Oblewam się rumieńcem.
Mruga do mnie, a potem wychodzi za Kate z mieszkania.
Elliot jest uroczy i zupełnie inny niż Christian. Jest ciepły, otwarty i lubi kontakt fizyczny z Kate. Bardzo lubi, nawet za bardzo. Rąk nie mogą od siebie oderwać – co, prawdę mówiąc, odbieram jako krępujące – a ja zielenieję z zazdrości.
Jakieś dwadzieścia minut później moja przyjaciółka wraca z pizzą i siedzimy, otoczone pudłami, w naszym nowym mieszkaniu, jedząc prosto z kartonu. Tata Kate nie poskąpił pieniędzy. Mieszkanie nie jest duże, ale na nasze potrzeby wystarczające: ma trzy sypialnie i duży salon z oknami wychodzącymi na Pike Place Market. Podłogi są drewniane, ściany z czerwonej cegły, a blaty kuchenne z gładkiego betonu, bardzo praktyczne, bardzo modne. Obie bardzo się cieszymy, że będziemy mieszkać w samym sercu miasta.
O ósmej rozlega się dźwięk domofonu. Kate zrywa się z kanapy – a mnie serce podchodzi do gardła.
– Przesyłka dla panny Steele i panny Kavanagh.
Nieoczekiwanie zalewa mnie fala rozczarowania. To nie Christian.
– Drugie piętro, mieszkanie numer dwa.
Kurierowi opada szczęka, kiedy drzwi otwiera mu Kate. Kate w obcisłych dżinsach, T-shircie i z włosami spiętymi na czubku głowy. Tak właśnie działa na mężczyzn. Chłopak trzyma w ręce butelkę szampana z przytwierdzonym do niej balonikiem w kształcie śmigłowca. Kate dziękuje mu promiennym uśmiechem, a potem czyta dołączoną karteczkę.
Drogie Panie,
Wszystkiego najlepszego w nowym mieszkaniu.
Christian Grey
Kate kręci z dezaprobatą głową.
– Nie może po prostu napisać „od Christiana”? I co to za dziwaczny balon?
– Charlie Tango.
– Co?
– Christian zabrał mnie do Seattle swoim śmigłowcem. – Wzruszam ramionami.
Kate patrzy na mnie z otwartą buzią. Muszę przyznać, że uwielbiam takie chwile: Katherine Kavanagh zaniemówiła. Szkoda, że należą do rzadkości. Delektuję się więc tą chwilą.
– Aha, ma śmigłowiec, który sam pilotuje – oświadczam z dumą.
– Oczywiście, że ten nieprzyzwoicie bogaty drań ma śmigłowiec. Czemu mi nie powiedziałaś? – Kate patrzy na mnie oskarżycielsko, ale się uśmiecha, kręcąc z niedowierzaniem głową.
– Ostatnio trochę nie nadążam.
Marszczy brwi.
– Dasz sobie radę, kiedy wyjadę?
– No pewnie – odpowiadam uspokajająco. Nowe miasto, brak pracy… stuknięty chłopak.
– Dałaś mu nasz adres?
– Nie, ale prześladowanie i śledzenie to jego specjalność – stwierdzam rzeczowo.
Kate jeszcze bardziej się zasępia.
– Jakoś mnie to nie dziwi. On mnie martwi,
Ana. Przynajmniej to dobry szampan, no i na dodatek schłodzony.
Oczywiście. Tylko Christian przysłałby schłodzonego szampana albo kazał to zrobić sekretarce… a może Taylorowi. Otwieramy go od razu i szukamy filiżanek – to ostatnie, co zapakowałyśmy.
– Bollinger Grande Annee tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć, doskonały rocznik. – Uśmiecham się szeroko do Kate i stukamy się filiżankami.
Budzę się wcześnie w szary niedzielny poranek i leżę, wpatrując się w kartony. „Powinnaś się zabrać za rozpakowywanie”
– marudzi moja podświadomość, zaciskając usta w cienką linię. Nie… dzisiaj jest TEN dzień. Moja wewnętrzna bogini nie posiada się z radości i skacze z nogi na nogę. Niecierpliwe wyczekiwanie wisi nad moją głową jak ciemna burzowa chmura. W moim brzuchu szaleją motyle – jak również mroczny, zmysłowy, urzekający ból, gdy próbuję sobie wyobrazić, co Christian będzie ze mną robił… No i oczywiście muszę podpisać tę przeklętą umowę. Podłe urządzenie stojące na podłodze obok łóżka wydaje cichy dźwięk, sygnalizując nadejście mejla.
Nadawca: Christian Grey
Temat: Moje życie w liczbach
Data: 29 maja 2011, 08:04
Adresat: Anastasia Steele
Jeśli przyjedziesz samochodem, potrzebny Ci będzie kod dostępu do garażu podziemnego w Escali: 146963. Zaparkuj na miejscu numer pięć – to jedno z moich. Kod do windy: 1880. Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Nadawca: Anastasia Steele
Temat: Doskonały rocznik
Data: 29 maja 2011, 08:08
Adresat: Christian Grey
Tak jest, proszę pana. Zrozumiałam. Dziękuję za szampana i nadmuchiwanego Charliego Tango, który teraz jest przywiązany do mego łóżka. Ana
Nadawca: Christian Grey
Temat: Zazdrość
Data: 29 maja 2011, 08:11
Adresat: Anastasia Steele
Nie ma za co. Nie spóźnij się. Szczęściarz z Charliego Tango. Christian Grey Prezes, Grey Enterprises Holdings, Inc.
Przewracam oczami na tę jego apodyktyczność, ale ostatnia linijka sprawia, że się uśmiecham. Udaję się do łazienki, zastanawiając się, czy Elliot dotarł tu wczoraj wieczorem, i bardzo się starając trzymać nerwy na wodzy.
W audi mogę prowadzić w szpilkach! Dokładnie o 12.55 wjeżdżam do garażu Escali i parkuję na miejscu numer pięć. Ile ma wykupionych miejsc? Widzę tu audi SUV i R8, a także dwa mniejsze audi SUV… hmm. W podświetlanym lusterku na osłonie przeciwsłonecznej sprawdzam, czy nie rozmazał mi się tusz. W garbusie nie miałam takich luksusów.
„Śmiało, dziewczyno!”. Moja wewnętrzna bogini wymachuje pomponami cheerleaderki. W nieskończoności luster w windzie sprawdzam śliwkową sukienkę – no, śliwkową sukienkę Kate. Kiedy ostatni raz miałam ją na sobie, Christian miał ochotę ją ze mnie zedrzeć. Moje ciało się spina na tę myśl. To uczucie jest tak przyjemne, że aż mi zapiera dech w piersiach. Włożyłam bieliznę, którą kupił mi Taylor. Rumienię się na myśl, że chodził między półkami w Agent Provocateur, czy też gdzie tam ją kupił. Drzwi otwierają się i moim oczom ukazuje się hol mieszkania numer jeden.
Gdy wysiadam z windy, przy podwójnych drzwiach pojawia się Taylor.
– Dzień dobry, panno Steele – mówi.
– Och, proszę, mów mi Ana.
– Ana – uśmiecha się. – Pan Grey pani oczekuje.
No a jakżeby inaczej.
Christian siedzi na sofie i przegląda niedzielną prasę. Podnosi głowę, gdy Taylor wprowadza mnie do salonu. Pokój wygląda dokładnie tak, jak zapamiętałam – od mojej wizyty tu minął tydzień, a mam wrażenie, że znacznie więcej. Christian wydaje się spokojny i opanowany, a przy tym wygląda dosłownie nieziemsko. Włożył luźną białą koszulę oraz dżinsy, nie włożył natomiast ani butów, ani skarpetek. Włosy ma potargane, w oczach widzę szelmowski błysk. Wstaje i zbliża się do mnie, a na jego pięknie wykrojonych ustach błąka się uśmiech.
Stoję znieruchomiała w progu, sparaliżowana pięknem tego mężczyzny i słodkim wyczekiwaniem tego, co ma się wydarzyć. Pojawia się znajomy prąd, rozpalający mnie powoli i przyciągający do niego.
– Hmm… ta sukienka – mruczy z uznaniem, lustrując mnie wzrokiem. – Witam ponownie, panno Steele – szepcze, po czym ujmuje moją brodę, nachyla się i składa na moich ustach delikatny, lekki pocałunek. Dotyk jego warg rezonuje w całym moim ciele.
– Cześć – szepczę, rumieniąc się.
– Jesteś punktualna. To mi się podoba. Chodź. – Bierze mnie za rękę i prowadzi do kanapy. – Chciałbym ci coś pokazać – mówi, gdy siadamy. Wręcza mi „Seattle Timesa”. Na stronie ósmej widnieje zdjęcie przedstawiające nas dwoje na uroczystości rozdania dyplomów. O w mordę. Jestem w gazecie. Czytam podpis. „Christian Grey z przyjaciółką na uroczystości rozdania dyplomów w WSU Vancouver”.
Śmieję się.
– A więc teraz jestem twoją „przyjaciółką”.
– Na to wygląda. I napisano o tym w gazecie, więc to musi być prawda. – Uśmiecha się drwiąco.
Siedzi zwrócony w moją stronę, podciągnąwszy jedną nogę pod drugą. Wyciąga rękę i palcem wskazującym zakłada mi włosy za ucho. Moje ciało od razu się ożywia, czekające i spragnione.
– No więc, Anastasio, o wiele więcej wiesz teraz na mój temat niż podczas poprzedniej wizyty.
– Tak. – Dokąd on zmierza?
– A jednak wróciłaś.
Na moje nieśmiałe kiwnięcie w jego oczach pojawia się ogień. Kręci głową, jakby nie mógł w to uwierzyć.
– Jadłaś coś? – pyta ni z tego, ni z owego.
Kuźwa.
– Nie.
– Jesteś głodna? – Naprawdę się stara nie okazywać irytacji.
– Nie, jeśli chodzi o jedzenie – odpowiadam szeptem.
Christian nachyla się i szepcze mi do ucha:
– Jak zawsze ochocza, panno Steele, a zdradzę ci pewien sekret: ja też. Ale niedługo ma się zjawić doktor Greene. – Siada. – Chciałbym, żebyś więcej jadła – gani mnie lekko.
Krew w żyłach nieco mi stygnie. Jasny gwint, zupełnie zapomniałam o lekarzu.
– Co możesz mi powiedzieć o doktor Greene? – pytam, aby odwrócić jego uwagę od tematu jedzenia.
– To najlepsza ginekolog w Seattle. Co więcej? – Wzrusza ramionami.
– Myślałam, że spotkam się z twoim lekarzem, a nie mów mi, że tak naprawdę to jesteś kobietą, ponieważ ci nie uwierzę.
Posyła mi spojrzenie, które mówi, abym nie była niemądra.
– Myślę, że lepiej będzie, jak cię obejrzy specjalista. Nie sądzisz? – pyta grzecznie.
Kiwam głową. O święty Barnabo, skoro to najlepsza ginekolog, a on umówił nas na niedzielę, w dodatku w porze lunchu, to aż się boję myśleć, ile to będzie kosztować. Christian marszczy nagle brwi, jakby mu się przypomniało coś nieprzyjemnego.
– Anastasio, moja matka by chciała, abyś wieczorem przyszła na kolację. Z tego, co mi wiadomo, to Elliot zaprasza także Kate. Nie wiem, jak się na to zapatrujesz. Dziwnie mi będzie przedstawić cię rodzinie.
Dziwnie? Dlaczego?
– Wstydzisz się mnie? – Nic nie poradzę na to, że w moim głosie pobrzmiewa uraza.
– Oczywiście, że nie. – Przewraca oczami.
– No to czemu dziwnie?
– Bo jeszcze nigdy tego nie robiłem.
– Dlaczego tobie wolno przewracać oczami, a mnie nie?
Mruga powiekami.
– Nie zrobiłem tego świadomie.
– Ja najczęściej też nie robię tego świadomie – warczę. Christian patrzy na mnie. Brak mu słów. W drzwiach pojawia się Taylor.
– Jest już doktor Greene, proszę pana.
– Zaprowadź ją do pokoju panny Steele. Pokój panny Steele!
– Gotowa na antykoncepcję? – pyta. Wstaje i wyciąga do mnie rękę.
– Chyba nie pójdziesz tam razem ze mną? – pytam zaszokowana.
Śmieje się.
– Sporo bym zapłacił za to, żeby móc patrzeć, uwierz mi, Anastasio, ale nie sądzę, aby pani doktor się to spodobało.
Ujmuję jego dłoń, a on bierze mnie w ramiona i mocno całuje. Dłoń wsuwa w moje włosy i przyciąga mnie do siebie. Nasze czoła się stykają.
– Cieszę się, że tu jesteś – szepcze. – Nie mogę się doczekać, kiedy cię rozbiorę.