– Masz chwilkę? – Zadzwonił telefon i usłyszałam znajomy głos Agi, która odzywa się do mnie raz na jakiś czas, ale głównie wtedy, kiedy ma kłopot, smutek ją przytłacza i żyć jej się nie chce. Czasu nie miałam specjalnie, bo właśnie nałożyłam odżywkę na głowę, Reńka mi podpowiedziała, że są takie super z witaminami, co naprawiają ubytki we włosach i w ogóle włosy są po nich dłuższe, jest ich więcej i błyszczą, odkurzacz stał na środku pokoju, a ja w stresie biegałam po mieszkaniu ze ścierką w ręce i próbowałam doprowadzić dom i siebie do porządku przed kolejną sobotą. Na dodatek czekało mnie zakończenie roku szkolnego i Tosia nareszcie miała nam przedstawić Jakuba, więc mój stres był widoczny gołym okiem. Gdyby ktoś na mnie patrzył, bo Adaśko był w pracy…
– Wiesz, dzwonię do ciebie, bo tylko ty możesz mi coś poradzić…
Wzięta pod włos odłożyłam ścierkę i usiadłam wygodnie w fotelu. Z włosów kapało. Odżywka lekko spływała mi za ucho.
– Tak, oczywiście – powiedziałam usprawiedliwiona, bo kiedy trzeba zbawiać świat, to bardzo proszę, sprzątanie może poczekać. I Adaśko podziela ten pogląd.
– Muszę się z nim rozstać. Co ja mam robić? – zajęczała w słuchawkę telefonu moja od lat serdeczna koleżanka.
– Co musisz zrobić?
– Rozstać się z nim.
– Jezu, dlaczego? – rozsiadłam się wygodnie, bo zapowiadało się to na dłużej.
– Bo ja już sama nie wiem, co mam robić – dyszało smutkiem w słuchawce. – On mnie w ogóle nie rozumie.
– Ale w jakiejś konkretnej sprawie on cię w ogóle nie rozumie? – zainteresowałam się przez sympatię.
– On nie rozumie mnie w ogóle, ale to w ogóle, w żadnej sprawie! – z pretensją wyjaśniła Aga.
– Możesz coś bliżej? – pytałam cierpliwie, bo wiadomo, jak kobieta pogada, to jej lżej.
Adaśko jest tego samego zdania i zawsze czeka cierpliwie, aż przestanę gadać przez telefon. No, prawie zawsze.
– Co mogę ci powiedzieć… – słuchawka zaszlochała żalem. – Po prostu już jesteśmy sobie obcy.
– Dlaczego tak ci się wydaje? – nadałam swojemu głosowi ton uprzejmy i współczujący.
– Mnie się wcale nie wydaje! Po prostu tak jest! – krzyknęła mi prosto w ucho.
– Właśnie pytam, dlaczego? – byłam niezmordowana i pełna chęci niesienia pomocy w tej trudnej sytuacji, choć z włosów dalej mi kapało.
– No właśnie… dlaczego… sama się nad tym zastanawiam… – jęknęła w telefon.
– Ale czy coś się stało? – próbowałam dociec, o co chodzi.
– Czy coś się musiało stać? – jej głos uderzył we mnie jak wyrzut. – Po prostu on mnie nie rozumie!
– Ale ja nie rozumiem, o czym mówisz – zdenerwowałam się trochę niegrzecznie, czego Adaśko by nie pochwalił.
– No właśnie. Nikt mnie nie rozumie. Nawet ty. Nikt! – wysyczało mi do ucha.
– Staram się zrozumieć – nie dawałam za wygraną, diabli wiedzą po co. – Czy on ci coś zrobił?
– Oczywiście! Czy inaczej bym dzwoniła do ciebie?
– Ale co? – krzyknęłam desperacko. – Co on ci zrobił?
Usłyszałam żałosne:
– Bo on mnie wcale nie rozumie…
Wiedziałam, że powinnam mieć cierpliwość i zrozumieć to, co mówi Aga. Ale w jakiejś części mózgu telepało się przekonanie, że cokolwiek powiem, może być skierowane przeciwko mnie. Na gwałt próbowałam sobie przypomnieć początek naszej rozmowy. Od czego zaczęła? Trzeba powtórzyć to, co mówiła – wtedy będzie wiedziała, że jestem wdzięcznym słuchaczem. O czym mówiła? O rozstaniu, już wiem, powiedziała: “muszę się z nim rozstać”.
– To może się z nim rozstań, skoro ci tak źle – powiedziałam nieśmiało, nawiązując do początku naszej rozmowy.
– No wiesz! – w głosie Agi usłyszałam wyrzut. – Jak możesz! Przecież ja go kocham.
I nawet mnie nie zapytała, co słychać, choć i ja mam problemy, też mi się czasem wydaje, że on mnie nie rozumie, skończyła niespodziewanie rozmowę, a ja z tą kapiącą odżywką, która zrobiła brzydką plamę na fotelu, powlokłam się do łazienki. Nie upieram się, żeby każdy każdego rozumiał. Ja rozumiem, że ludzie mają różne nastroje i czasami w ogóle nie wiadomo, o co im chodzi. Widać odżywka na głowie podziałała również na mój mózg, bo nagle mnie olśniło. Nie chcę zwariować. Chętnie służę pomocą w sprawie przypalonego gara lub jeśli ktoś kogoś rzuca. Lub, nie daj Boże, czymś rzuca. Bardzo proszę. W końcu za to mi płacą, mam wprawę. Ale Aga nie po to przecież dzwoniła, żebym takie głupoty wygadywała. Zmyłam odżywkę i uznałam, że kiepski ze mnie przyjaciel. Wysuszyłam włosy i wykręciłam jej numer.
– Aga? – zapytałam pojednawczo.
– Tak.
– Dzwonię, bo jakoś tak rozmawiałyśmy…
– Myślałam, że mi coś poradzisz… co mam robić…
– Słuchaj – powiedziałam i wzięłam głęboki oddech. Muszę tylko pamiętać, żeby się nie zakłamywać, nie oszukiwać, być sobą. – Chętnie cię wysłucham, ale nie wiem, co masz robić, nie jestem tobą. Trudno mi coś radzić.
No, Adaśko byłby ze mnie dumny. Zwłaszcza że pewnie by przewidział koniec rozmowy. W słuchawce po drugiej stronie zapadła cisza.
– Aga?
Naprawdę mój ton głosu sprzyja zwierzeniom. Wiem, że nie chce ode mnie żadnych rad i że postąpiłam słusznie. Trzeba było tak od razu.
– Nie myślałam, że jesteś taka nieżyczliwa, niekoleżeńska i że w ogóle nie można z tobą rozmawiać. Cześć. – i odłożyła słuchawkę.
Prawie usłyszałam westchnienie ulgi Adaśka, który był przecież w pracy.