Kochana jesteś!

Potem przyjechał Krzyś z dziewczynkami i powiedział Uli, która w koszuli nocnej otwierała im bramę, a była dwunasta, że szkoda, że ona sobie marnuje życie, bo przecież jest tak pięknie. Ja i Adam, trochę niewyspani, ale już odświeżeni, słuchaliśmy tego zza płotu. Trochę mi to poprawiło humor, ale niestety nie na długo. Tosia wygramoliła się z samochodu z wiadrem wczesnych wiśni, a potem zawołała Adama na górę i długo z nim konferowała. Nie wiem, dlaczego oni coś ukrywają przede mną. I co to w ogóle znaczy, żeby przyjaciel matki (nazwijmy rzecz po imieniu, nawet nie jest moim mężem) rozmawiał godzinami z siedemnastoletnią córką tej swojej przyjaciółki. To niezdrowe.

Zeszli na dół po jakichś piętnastu minutach.

– Sama z nią porozmawiaj. – Usłyszałam zupełnie niechcący głos Adaśka ze schodów.

– Ale wstawisz się za mną?

Żeby choć raz Tosia miała taki proszący ton głosu w rozmowie ze mną! Odskoczyłam od schodów i dalej udawałam, że obieram jarzynki.

– Mamo, chcę z tobą porozmawiać – Tosia stanęła w drzwiach i minę miała wyniosłą.

– Wynieś śmieci – powiedziałam.

Tosia westchnęła o wiele za ciężko, jak na lekki czarny worek śmieci, i wyszła go wyrzucić. Adam spojrzał na mnie i podniósł brwi.

– Mogłaś ją potem o to poprosić – powiedział rozsądnie i ciepło, tak że się pewnie zarumieniłam. Z trudem przyzwyczajam się, że chłop też może mieć czasami rację.

– A ty się w ogóle nie wtrącaj – powiedziałam na wszelki wypadek.

I proszę. To zawsze ja jestem ta zła dla Tosi, a Adaś jest ten kochany. Obcy mężczyzna, który nie ma żadnych obowiązków wobec mojej córki, który sobie może na niej ćwiczyć różne socjologiczno- pedagogiczne wygibasy, a sam zostawił swoją biedną byłą żonę ze swoim synem, żeby się z nim męczyła. Taka jest prawda, no cóż.

Trzasnęła pokrywa od śmietnika. Adam wzruszył ramionami, a minę miał zupełnie inną niż rano, kiedy wchodził do mojego łóżka.

– A czy ja się wtrącam?

Tosia stanęła w drzwiach kuchni. To brzmi jak sen pijanego paranoika. “Tosia stanęła w drzwiach kuchni, Tosia stanęła…”

– Mamo?

– Włóż nowy worek do kubła – powiedziałam i zdałam sobie sprawę, że zachowuję się jak idiotka. Jeśli się od razu nie włoży worka do kubła, to tam za chwilę wrzucę obierki od ziemniaków i to ja potem będę miała kłopot. Ale czułam, że robię coś głupiego. Odłożyłam ziemniaki i wytarłam ręce.

– No to chodźmy.

Tosia przewróciła oczami, tylko zabłysnęły białka, i zrobiła minę pod tytułem “O Boże, znowu”. Usiedliśmy wszyscy w dużym pokoju, który wcale nie jest duży. Tosia z Adamem na kanapie, ja na fotelu. Też znaczące.

– Słucham.

– Nie chcę jechać na obóz wędrowny – powiedziała Tosia.

Dzięki ci, Panie! Już widziałam tysiąc pięćset złotych odpływające w pogodne Tatry.

– Chcę jechać do Kołobrzegu. – Tosia popatrywała to na Adama, to na mnie. Zatrzymane poprzednim zdaniem tysiąc pięćset ruszyło znowu w siną dal, tym razem w stronę błękitnego morza. Adam się nie odzywał.

– Z kim?

– Z całą paczką – powiedziała Tosia i rzeczywiście wkładała duży wysiłek w to, żeby nie pokazać po sobie irytacji.

– To znaczy z kim? – byłam niewzruszona.

– No z Jakubem i Karoliną, i jej chłopakiem…

A więc tak właśnie statystyczna kobieta dowiaduje się, że jej córka dorasta. Ale przecież Tosia nie jest dorosła! Skończyła pół roku temu siedemnaście lat i naprawdę jeszcze za wcześnie na wyjazdy z dziewiętnastolatkami! I co ona będzie tam robić?

Przed oczyma przepływały mi setki listów do redakcji:

Droga Redakcjo, chciałabym się zabezpieczyć przed niepożądaną ciążą…

Droga Redakcjo, chciałabym podjąć współżycie seksualne, bardzo się kochamy…

Droga Redakcjo, co mam robić, okazało się, że jestem w ciąży…

Droga Redakcjo, nasza nieletnia córka spodziewa się dziecka…

– I co potem zrobisz? Wychowasz je sama? – łzy zabłysnęły mi w oczach.

– Karolinę? – Tosia i Adam patrzyli na mnie z niebotycznym zdumieniem.

– Ja wiem, jak się takie wyjazdy kończą – jęknęłam.

– Mamo, czyś ty zwariowała? Po prostu chcę wyjechać sama z przyjaciółmi na wakacje! Babcia Jakuba mieszka w Kołobrzegu! Mamy się gdzie zatrzymać, morze tuż obok, jod, zdrowie, i w ogóle nie jestem dzieckiem!

U babci Jakuba. No cóż, to trochę zmienia postać rzeczy. Pieluszki i przetarte zupki trochę się oddaliły. Ustało kwilenie niemowlęcia, którym nabrzmiały mi uszy.

– Babcia?

Musiałam głupio wyglądać, bo Tosia się uśmiechnęła.

– Babcia, babcia. Po prostu mamy tam metę. Nawet mama Karoliny się zgodziła.

Jeśli babcia… I mama Karoliny… Właściwie jeśli chcą grzeszyć, to mogą to robić wszędzie, nie muszą udawać się do odległego Kołobrzegu. Wiem to z własnego doświadczenia. A z drugiej strony, dlaczego ja mam decydować? I brać na siebie taką odpowiedzialność, żeby puszczać dziecko samo na wakacje? Przecież to dziecko ma ojca czy coś w tym rodzaju.

– Muszę się zastanowić – jęknęłam.

– Musisz mieć do mnie zaufanie – powiedziała Tosia. – Oto, co musisz. Ja już prawie jestem dorosła. Jeśli chcesz, babcia Jakuba do ciebie zadzwoni. – Tosia podniosła się z kanapy. – To załatwione?

– Nie wykluczam takiej możliwości – powiedziałam ostrożnie. – Raczej tak, ale chciałabym, żebyś najpierw…

– Kochana jesteś! – moja córka doskoczyła do mnie i pocałowała mnie w policzek, czego nie czyniła już od dość dawna. Widać było, że całkiem się zapomniała. – To cześć! Lecę do Karoliny, bo musimy wszystko obgadać…

I już jej nie było. Spojrzałam na Adama.

– Szykuje nam się urlop we dwoje – powiedział. – i co ty na to?

Co ja na to? Moja córka jedzie z jakimś mężczyzną na urlop, a ja mam myśleć o niebieskich migdałach?

I taki Niebieski nic poza tym nie powie? Nie uspokoi mnie? Nie pocieszy?

– Mam nadzieję, że nie będziesz się denerwować. Ona naprawdę dorasta. To może być dla ciebie wstrząs, ale musisz powoli się z tym oswajać. A poza tym ja też chcę z tobą pogadać. Może byśmy pojechali na Kretę? Radek z radia jedzie z żoną, mają tanią metę. Przecież odłożyliśmy trochę na nasze pierwsze wakacje.

Kreta! Z Adamem! Marzenie mojego życia rozsypało się w pył. Jak ja mu powiem, że sprzeniewierzyłam te dziesięć tysięcy na interes Ostapko, który odsuwa się w czasie?

– A może zostaniemy w domu? To też ma swoje dobre strony – powiedziałam cicho i starałam się w ogóle nie patrzeć mu w oczy. Byłam pełna współczucia. Oto mężczyzna po czterdziestce znalazł sobie dojrzałą przyjaciółkę. Która defrauduje jego pieniądze i jest od niego uzależniona.

– Pogadamy… Ale przecież tak lubisz Grecję.

Na szczęście nie musimy już rozmawiać. Adaśko obejmuje mnie, a ja nad życie uwielbiam być obejmowana. Szczególnie, jeśli dzieci nie ma w pobliżu. Kiedy dzwoni mama Karoliny, jestem ciągle w jego objęciach i nie mam zamiaru się z nich uwolnić.

– Pani się zgadza na wyjazd?

– Oczywiście… – mówię niepewnie.

– Ach, to dobrze, bo decyzję uzależniałam od pani zgody.

– Czy Tosia już dojechała do państwa?

Dziewczynki są w łazience, farbują sobie włosy.

– Ach – mówię tylko.

Odkładam słuchawkę. Adaśko przytula mnie do siebie.

– Albo na Sardynię. Podobno tam jest cudownie i nie najdrożej. A przecież odłożyliśmy trochę forsy.

– Ona znów farbuje sobie włosy! – uwalniam się z objęć Adaśka. – I na pewno będzie łysa. Potem, potem porozmawiamy, teraz i tak nie dostanę urlopu.

O Boże, jak mu wytłumaczyć, że nie mamy na razie ani grosza?

Po południu dzwoni babcia Jakuba. Że będzie jej niezmiernie miło gościć moją córkę, że Jakub tyle opowiadał, że doprawdy młodzież, że przecież nic się nie stanie, że ona jest szczęśliwa, że pozna Tosię, że pokoje czekają, że teraz młodzież wspaniała. Głos uprzejmy, ton miły, będę musiała Tosię puścić.

Droga Redakcjo,

Jestem już dorosła, ale moi rodzice w ogóle tego nie rozumieją. Od roku chodzę z jednym chłopakiem, ale muszę to przed nimi ukrywać. W zeszłe wakacje wyjechaliśmy razem, z tym że rodzicom powiedziałam, że jadę do ciotki mojej koleżanki.

Tosia! – rozdzieram się na cały dom.

– Co?

– Zejdź w tej chwili na dół!!!

– Co się stało? – Adam wpada do pokoju przerażony. – Czemu tak krzyczysz?

– O co chodzi? – Tosia zbiega na dół z jednym okiem pomalowanym, a drugim w trakcie malowania. Wygląda zabójczo. Jest ruda.

– Gdzie ta babcia Jakuba mieszka? Adres, telefon! Sama zadzwonię!

– Nie rozmawiałaś z nią?

– Owszem, ale chcę jeszcze raz porozmawiać. Tosia patrzy na mnie i widzę w jej oczach mord przenajczystszy.

– Zapytam Jakuba i ci powiem.

Uśmiecham się sardonicznie. Zapytam Jakuba i ci powiem! Myślała, że tak ukartowany plan nie wzbudzi moich podejrzeń! O nie! Proszę bardzo, mogę czekać.

W tym roku postanowiłam, że wyjawię im prawdę. To, co się dzieje w domu, jest trudne do opisania. Mama przestała się do mnie odzywać. Nie chcę dalej żyć w kłamstwie. Mój chłopak jest porządny, nie pije, nie pali, myślimy o wspólnej przyszłości. Mam dwadzieścia siedem lat i naprawdę chcę żyć własnym życiem.

Ufff.

– Tosia! – rozdzieram się znowu, tym razem prawie radośnie.

– Co znowu? – rudy wamp, który przybrał postać mojej Tosi, niechętnie schodzi na dół.

– Chciałam ci powiedzieć, że nieźle ci w tym kolorze, masz dobre włosy – jąkam.

Tosia wzrusza ramionami.

– Zawsze miałaś nie najlepszy gust. Dałam ciała. Jutro przefarbuję, wyglądam jak idiotka.

Dlaczego dorosła dwudziestosiedmioletnia kobieta z mojego listu jest tak uzależniona od mamusi i tatusia? Oto podstawowe pytanie. Odpowiedź musi być jasna, prosta i klarowna.

Droga Marto,

Nie wiem, jak to się dzieje, że stosunki z dorosłymi dziećmi, które dawno przestały być dziećmi, mogą być tak burzliwe. Nie wiem, dlaczego dalej pozostajesz w roli dziecka, które próbuje oszukiwać, zamiast stanąć oko w oko ze stanem faktycznym. Może czas rzeczywiście się usamodzielnić – to znaczy zamieszkać osobno, prowadzić osobne gospodarstwo itd. Nie wiem oczywiście, czy masz ku temu warunki, ale pozostając w roli dziecka, upoważniasz rodziców do takiego traktowania siebie. Spróbuj z nimi spokojnie porozmawiać, ustalić…

Wieczorem Tosia przynosi mi na kartce adres i telefon babci Jakuba. No dobrze. Ale jeśli to jakiś przekręt? Jeśli dzieciaki podstawiły wymyśloną babcię, starą oszustkę, która jest z nimi w zmowie? Tosia obrażona. Zadzwonić? Nie dzwonić? Zadzwonić? A jeśli nie kłamała? Wyjdę na idiotkę. Kontrolowanie to idiotyzm. Ale może nie będę kontrolować, tylko sprawdzę.

Zadzwonię.

Nie zadzwonię.

Na razie ustaliłam z Ulą, że jak tylko mężczyźni znowu wyjadą, zrobimy sobie damski wieczór. Z maseczką jakąś. I zjemy sobie śniadanie o świcie.

Pomagam się Tosi spakować. Zadzwoniłam. Ta babcia Jakuba bardzo sympatyczna. Powiedziała, że będzie dzwonić, że rozumie mój niepokój, ale że Jakubek to cudowny chłopiec i nie muszę się martwić. Obiecała, że nie powie Tosi, że dzwoniłam. Marudzi przy tym pakowaniu Tosia strasznie. Torba wypchana, jakby jechała na co najmniej trzy miesiące.

– Po co ci suszarka?

Tosia patrzy na mnie z niedowierzaniem.

– Po to żeby suszyć włosy.

– Nie mogą ci schnąć, ot tak? Ja nigdy nie brałam na żaden wyjazd suszarki. A po co ci te kosmetyki?

Tosia pochyla się nad torbą.

– To jest krem z filtrami UV. To nawilżający. Po opalaniu. Tu na noc, tu do cery mieszanej. Tu tonik, tu mleczko do makijażu. Tu maseczka ściągająca. Przecież nie mogę bez tego jechać.

– Nigdy nie brałam na urlop żadnych takich rzeczy.

– I błąd. Widać to po tobie – mówi moja córka. – Kobieta w każdym wieku powinna o siebie dbać. Powinnaś brać przykład z Reni. Zobacz, jak ona wygląda. A ty jesteś w nowym związku i w ogóle o siebie nie dbasz. Nawet nie robisz gimnastyki, mimo że dostałaś ode mnie na imieniny kasetę z callaneticsem.

Niepokój mój rośnie z minuty na minutę. Dlaczego Tosia znowu mówi o Reni? Czyżby zauważyła to co ja? Że Adam się nią interesuje? Niestety nie mogę jej o to pytać. Jaka szkoda. Zresztą teraz mam poważniejsze rzeczy na głowie.

– Ale będziesz mądra, córuchno, prawda?

– Nie rozumiem, o co ci chodzi. Mów do mnie jasno. Chcesz zapytać, czy podejmę współżycie seksualne?

O mój Boże. Przez moment brakuje mi tchu. Jak ona może mówić o takich rzeczach. W ogóle nie o to mi chodziło!

– Trzymaj się – mówi moja córka i wychodzi do przedpokoju. – Adam! – krzyczy w stronę ogrodu. – Jestem gotowa!

Adam ma odwieźć ją, Karolinę i chłopaka Karoliny do Warszawy na pociąg. Ruszam za nią.

– Może pojadę z wami…

– Ojej, mamo, nie zmieścisz się. Przecież mamy jeszcze bagaże i podjeżdżamy po Jakuba. Proszę cię, nie utrudniaj. – Tosia zdawkowo całuje mnie w policzek.

– Zadzwoń od razu, jak przyjedziecie! – wołam za nimi. Po chwili słyszę tylko dźwięk zamykanej bramy. Moja córka pojechała z facetem po maturze na wakacje. I ja na to pozwoliłam.

Загрузка...