Adam potrzebował zaledwie kilku sekund, by zorientować się w sytuacji. Niechybnie pani Peterson przyleciała wcześniej, niż zapowiadała, Bianka z pewnością nie zdradziła jej prawdy, tylko poczęstowała ją jakąś zmyśloną historyjką mającą tłumaczyć nieobecność drogiego małżonka, on zaś pojawił się niespodziewanie, ujawniając fałsz jej wyjaśnień. Chyba nie mógł zrobić już nic gorszego.
Niemal roześmiał się na głos. Odpowiednie zakończenie wyjątkowo paskudnego tygodnia! Jedyną jasną stroną całego nieporozumienia było to, że spędził wszystkie wieczory w kasynie, za każdym razem wzbogacając się o ogromną sumę pieniędzy. Przyniosło mu to niewiarygodne wprost zyski, ale wyłącznie dlatego, że beztrosko grał o najwyższe stawki, nie stosując żadnego systemu i nie zwracając uwagi na to, co robi. Cały czas myślał tylko o Biance.
Ironia losu polegała na tym, że gdy wreszcie wyrzuty sumienia wzięły górę i wrócił, by zadeklarować swoją pomoc, tylko wszystko popsuł. Posłał jej teraz przepraszające spojrzenie, lecz Bianka w odpowiedzi zmierzyła go dziwnie płomiennym wzrokiem. O Boże, co też ona takiego nakłamała, że nie spuszczała z niego roziskrzonych – niechybnie gniewem – oczu? Musiał ostrożnie wybadać sytuację, dlatego postanowił zacząć dyplomatycznie:
– Dobry wieczór, pani Peterson – zagaił z uśmiechem niewiniątka. – Cieszę się, że jest pani w dobrej formie.
Powiedział to zupełnie szczerze, gdyż naprawdę lubił tę mądrą i pełną ciepła Szkotkę o pogodnym spojrzeniu. Do tej pory jego sympatia pozostawała odwzajemniona, ale właśnie miał się przekonać, że uległo to diametralnej zmianie…
– Wcale nie taki dobry – odparła z urazą. – Ale przynajmniej wygląda na to, że żałujesz swoich błędów i wróciłeś prosić moją córkę o przebaczenie.
– Słucham? – Spojrzał na Biankę nieco bezradnie, lecz ona jedynie posłała mu mordercze spojrzenie.
– Nie masz co udawać niewiniątka – warknęła. – Widziałyśmy cię w telewizji w charakterze obstawy Sophie na premierze nowego filmu.
Ponownie z trudem stłumił cisnący mu się na usta śmiech. Co za paranoja! Jeśli May uważała go za swego zięcia, to bardzo stracił w jej oczach. Tak, z pewnością wyszedł na niemoralnego drania, Mógł się założyć, że Bianka nie odważyła się do niczego przyznać i wolała dalej brnąć w kłamstwa.
– Starałam się wytłumaczyć, twoją nieobecność wyjazdem na zagraniczną konferencję – ciągnęła Bianka z błyszczącymi oczami i policzkami pałającymi gniewem – ale ty oczywiście musiałeś wszystko zepsuć, obściskując się publicznie z jakąś obrzydliwą kokotą! Mógłbyś przynajmniej okazać tyle przyzwoitości, żeby ukrywać swoje podrywki, a nie robić ze mnie pośmiewiska przed wszystkimi. Dłużej nie zamierzam tego tolerować!
Adam zaniemówił na moment. Z jednej strony zdumiał go ten niespodziewany i podstępny atak, z drugiej zaś oniemiał z zachwytu. Nigdy przedtem nie widział jej tak rozzłoszczonej, a zarazem ślicznej. Te lśniące oczy, te rumieńce… Nie pamiętał też, by kiedykolwiek widział ją ubraną w tak cudownie kobiecą spódniczkę, która frywolnie wirowała wokół jej ud przy każdym ruchu. Oczami wyobraźni ujrzał czarowny obraz – swoje dłonie pieszczące te fantastycznie zgrabne nogi, wślizgujące się pod zwiewny materiał…
– Zejdź mi z oczu – zażądała. – Zabieraj to, po co przyszedłeś i wyjdź!
Natychmiast otrząsnął się z rozmarzenia. Posuwała się stanowczo za daleko. Znowu próbowała zmusić go, by postępował zgodnie z jej zachciankami, ale przysiągł sobie przecież, że już nigdy więcej jej na to nie pozwoli i nie zamierzał łamać słowa. Zresztą, lojalnie ją przecież ostrzegał, by nie przeciągała struny. Postanowił więc zagrać w jej grę… i wygrać.
– Nigdzie się nie wybieram. Nie zapominaj, że to mój dom, a ty jesteś moją żoną. Wróciłem na dobre.
Musiał przyznać, że przyjęła ten kontratak z budzącym podziw opanowaniem. Nawet nie mrugnęła okiem. – O, skąd ta nagła zmiana? – parsknęła kpiąco. – Zaledwie przed tygodniem oświadczyłeś, że zamierzasz się żenić z tą wypacykowaną lalą!
Nie bardzo rozumiał, skąd jej się wzięła aż taka zapiekła niechęć, a może nawet nienawiść do niego i Sophie, ale postanowił jeszcze dolać oliwy do ognia. Gwałtowne zachowanie Bianki dawało mu złudzenie, że jej choć trochę na nim zależy. Wiedział, że to nieprawda, ale przecież każdy zakochany woli karmić się okruchami nadziei, niż konać z nie zaspokojonej tęsknoty…
– Czemu tak cię to poruszyło? Przecież nigdy mnie nie kochałaś, więc o co ci chodzi? Poślubiłaś mnie tylko po to, by sprawić przyjemność mamie, chyba temu nie zaprzeczysz?
– Czy to prawda? – spytała ze zgrozą May.
– Oczywiście, że nie! – zaoponowała natychmiast Bianka.
– Czyżbyś chciała mi w ten sposób powiedzieć, że jednak mnie kochasz? – naciskał dalej Adam.
– Zawsze cię kochałam – odparła, a rumieniec na jej twarzy pogłębił się.
Wiedział, że próbowała wykorzystać wieloznaczność tego pojęcia i odwoływała się do swojej miłości do niego jako przyjaciela. Kłamała w żywe oczy, starając się przy tym zachować pozory uciśnionej niewinności! Zaczynało go to irytować.
– Taak? – wycedził. – Czy kochałaś mnie również wtedy, gdy przed dwoma tygodniami pojechałaś do motelu z innym mężczyzną?
– Bianka! – wykrzyknęła zszokowana May. – Nie mogłaś tego zrobić!
– Owszem, zrobiła – potwierdził spokojnie, podczas gdy Bianka milczała bezradnie z otwartymi ustami. – To sztangista, ma na imię Derek. Same muskuły i ani jednej szarej komórki. Czemu marna tak się dziwi? Ona przecież nigdy nie ukrywała swojej słabości do muskularnych bęcwałów.
– Tak, ale… Och, myślałam, że już z tego wyrosła. Że zmądrzała.
Bianka wreszcie odzyskała mowę.
– I kto to mówi? – napadła z furią na Adama. – Ty z tymi twoimi blondynkami! Sophie to jeszcze nic, mamo. Przed nią była cała masa innych!
– O, czyżbyś zauważała, co robię? – spytał podchwytliwie.
– Trudno, żebym nie zauważała, skoro twoje kolejne podrywki szarogęsiły się w tym mieszkaniu i bezczelnie paradowały mi przed nosem!
Zaśmiał się tylko.
– Uważaj, bo zacznę podejrzewać, że jesteś zazdrosna.
– O ciebie? – Parsknęła z tak bezbrzeżną pogardą, że Adamowi, któremu zdawało się, że Bianka nie może już go bardziej zranić, aż pociemniało w oczach.
– Niech mama jej nie wierzy – powiedział z trudem. – Po prostu musiałem udzielać niektórym studentkom korepetycji.
– Z „Kamasutry"? – wtrąciła zjadliwie Bianka.
– Nie, to zostawiam tobie – odparował błyskawicznie. – Mamo, mogę przysiąc z czystym sumieniem, że przez całe nasze małżeństwo dochowywałem jej wierności.
Największa sztuka to nie skłamać, ale i prawdy nie powiedzieć… O tym, że niby jest jej mężem, wiedział przecież zaledwie od tygodnia. Przez tych siedem dni nie widywał się z Sophie, spotkali się dopiero dzisiaj, po czym po premierze bez żalu zostawił ją na przyjęciu, gdzie robiła słodkie oczy do jakiegoś amerykańskiego reżysera.
– Co nie oznacza jednak, że nie miewałem pokus – dodał mściwie. – Moja ukochana żoneczka nie poświęcała mi ostatnio zbyt wiele uwagi. Od tak dawna nie dzieliła ze mną łóżka, że niemal nie pamiętam, jak to się robi.
Przeszyła go nienawistnym spojrzeniem.
– A jak niby mamy to robić, skoro wiecznie nie ma cię w domu?
– No, to właśnie wróciłem. – Z zaprawionym goryczą rozbawieniem obserwował, jak Bianka z trudem próbuje zachować przynajmniej pozory spokoju.
– Czyżbyś chciał powiedzieć, że jednak wciąż mnie kochasz? – spytała podstępnie. – I że te inne kobiety, łącznie z Sophie, nic dla ciebie nie znaczyły?
– Absolutnie nic. Zawsze liczyłaś się dla mnie tylko ty. Jesteś jedyną kobietą, którą kochałem i którą zawsze będę kochał. – Starał się mówić tak, by nie mogła odgadnąć, czy to prawda, czy tylko gra, niestety, głos mu lekko zadrżał i to wystarczyło, by na twarzy Bianki pojawił się wyraz triumfu. Poczekaj, ten się śmieje, kto się śmieje ostatni, pomyślał mściwie Adam.
– Och, misiu – zaszczebiotała z udawaną słodyczą i podeszła, by na użytek mamy uścisnąć skruszonego męża. Łaskawie też nadstawiła policzek.
Nie pozostał jej dłużny.
– Och, żabko – zakpił, po czym bezceremonialnie ujął Biankę pod brodę, odwrócił jej twarz ku sobie i mocno pocałował w same usta.
Na wszelki wypadek zachował czujność, nie miał bowiem pewności, czy ta mała diablica nie spróbuje go na przykład ugryźć. Z całą pewnością nie mogła próbować się wyrwać, gdyż matka obserwowała ich bacznie. Bianka wpadła w pułapkę własnych kłamstw.
W tej sytuacji Adam nie odczuwał żadnej przyjemności fizycznej, lecz nawet to nie mąciło poczucia głębokiej satysfakcji, jakie nim nagle owładnęło. Dręcząca go bezlitośnie przez całe życie Bianka znalazła się wreszcie na jego łasce i niełasce! To się nazywa poskromienie złośnicy, pomyślał z zadowoleniem.
Gdy oderwał wargi od jej ust, ze zdumieniem zauważył niezwykły wyraz jej oczu. Otóż po raz pierwszy patrzyła na niego z oszołomieniem i… respektem! Hm, to mi się podoba, zdecydował i bez dalszego namysłu wziął ją w ramiona, by pocałować ją ponownie. Tym razem pozwolił sobie na nieco więcej śmiałości, lecz jedynie na tyle, na ile nie zagrażało mu to utratą panowania nad sytuacją. I tak wiedział, że to jeszcze nie ostatnia pieszczota tej nocy, o nie!
– Jakie to romantyczne – dobiegł go wzruszony głos May.
– Jedno niewłaściwe słowo, a powiem jej całą prawdę! – ostrzegawczo szepnął Biance do ucha.
Posłała mu mordercze spojrzenie, lecz nie odważyła się odezwać.
– Chyba musimy mamie podziękować za przyjazd – odezwał się Adam. – Gdyby nie mamy obecność, nigdy byśmy sobie nie wyjaśnili pewnych rzeczy i nasz związek rozpadłby się niechybnie.
– To widać…
– Mamuś, a z tym Derekiem do niczego nie doszło – wtrąciła Bianka.
Zachowuje się jak dziecko, które próbuje się wykręcić, chociaż przyłapano je na łasuchowaniu w spiżarce, ocenił z dezaprobatą. Czy ona nigdy nie przestanie kłamać?
– Ja tylko… Chciałam wzbudzić zazdrość Adama, żeby wiedział, jak to jest, kiedy się kogoś kocha, a ten ktoś w ogóle o to nie dba.
Najpierw sama musiałaby wiedzieć, jak to jest, pomyślał z gniewem. Ona nie miała pojęcia, co to znaczy prawdziwa miłość, ponieważ kochała tylko siebie!
– Niby tacy dorośli, a zachowują się jak dzieci. Ale cieszę się, że się pogodziliście – westchnęła May, kiwając z politowaniem głową. – Och, przepraszam – powiedziała z zakłopotaniem, gdyż nagle ziewnęła szeroko. – Zdaje się, że tabletka nasenna zaczyna działać. Idę spać, a wy dwoje nie kłóćcie się już więcej, dobrze?
Adam otoczył Biankę ramieniem i przycisnął ją mocno do swego boku.
– Oczywiście, mamo. Będziemy zbyt zajęci całowaniem się. – Posłał swojej niby – żonie przesadnie rozkochane spojrzenie, co zyskało wyraźną aprobatę jego rzekomej teściowej.
– Bardzo dobry pomysł, drogi chłopcze, to ma na nią świetny wpływ. Potulnieje natychmiast. No, to dobranoc.
– Uśmiech! – syknął rozkazująco, zaś Bianka rozpromieniła się posłusznie.
Jednakże, gdy tylko drzwi sypialni zamknęły się za jej matką, wyrwała się z jego uścisku i stanęła przed nim twarzą w twarz, wyraźnie aż gotując się ze złości.
– Jak śmiałeś?
– Spokojnie – rzucił drwiąco. – Chyba nie chcesz zdenerwować mamy?
Rozjuszona Bianka chwyciła go za klapy smokingu i zawlokła do kuchni.
– Nie miałeś prawa wspominać o Dereku i robić ze mnie ladacznicy! Święta nie jestem, ale jakieś zasady mam. Nigdy w życiu nie zdradziłabym człowieka, z którym wzięłam ślub!
– Miło mi to słyszeć, zwłaszcza że to ja jestem tym człowiekiem.
– Przestań się wygłupiać, przecież to tylko gra.
– Co nie zmienia faktu, że przez następne dwa tygodnie tworzymy parę. Zamierzam więc nie tylko wypełniać obowiązki małżeńskie, ale i wykorzystywać przysługujące mi prawa.
– Pprawa? – zająknęła się, blednąc wyraźnie. – Co masz namyśli?
Sam nie był jeszcze do końca pewien, ale w jego umyśle krystalizowała się pewna idea…
– Cóż, przeszło mi zauroczenie tobą, ale to wcale nie musi oznaczać, że już mi się nie podobasz. Skoro na czas pobytu mamy muszę sobie odmawiać Sophie i różnych innych ponętnych blondynek, to zadowolę się tobą.
Ze starannie skrywanym lękiem czekał na jej reakcję. W oczach Bianki pojawiło się pełne niedowierzania zdumienie. Czyli jego pomysł nie wywołał w niej odrazy, a jedynie zaskoczenie. To rokowało pewne nadzieje…
– Nie zrobisz tego – zaprotestowała zmienionym głosem. Odpowiedział jej stłumiony śmiech.
– A założymy się?
– Nie pozwolę ci!
– Taak? – Ironicznie uniósł brew, po czym bezceremonialnie położył dłoń na piersi Bianki.
Odskoczyła jak oparzona, lecz ponieważ zazwyczaj nie nosiła stanika, zdążył wyczuć, że zareagowała również w inny sposób.
– Ale ja ciebie nie chcę! – Zabrzmiało to tak, jakby próbowała przekonać samą siebie.
Na jego wargach zaigrał lekki uśmieszek. Po pierwsze, uzyskał pewność, że może doprowadzić Biankę do stanu, w którym zacznie go naprawdę pragnąć. A po drugie, żadne słowa nie mogły go już zranić. Przecierpiał tyle, że uodpornił się na wszystko. Może nawet na swoją beznadziejną miłość. Dzisiejsza awantura nauczyła go, że najlepiej otoczyć się pancerzem cynizmu, wyrachowania i brutalności, co doskonale stępia wrażliwość na ciosy. Tę taktykę zamierzał stosować już stale.
– To bez znaczenia. – Wzruszył ramionami. – Możesz po prostu leżeć i myśleć, że poświęcasz się dla dobra mamusi. Albo że wyświadczasz przysługę najlepszemu przyjacielowi, który byłby zmuszony męczyć się w celibacie przez całe dwa tygodnie.
– Powinnam była wyznać jej prawdę – jęknęła z rozpaczą.
– Być może – przytaknął spokojnie. – Ale teraz jest już za późno.
– Nigdy nie jest za późno. – Buntowniczo wydęła usta i to był jej błąd.
– Akurat w tym wypadku nie masz racji – mruknął, przyciągnął ją do siebie i zaczaj całować do utraty tchu.