Adam wniósł do sypialni tacę ze śniadaniem, natychmiast kierując wzrok ku łóżku, gdzie leżała na brzuchu pogrążona w głębokim śnie Bianka. Jego oczy rozjaśniły się na ten widok wewnętrznym blaskiem.
Jej połyskliwe czarne włosy były rozrzucone w nieładzie, odcinając się wyraźnie od kremowej pościeli. Cieniutkie przykrycie zsunęło się częściowo na podłogę, odsłaniając nagie złocistobrązowe ciało. Nie mógł sobie wyobrazić bardziej erotycznego widoku.
Gdyby matka ją teraz widziała… Na szczęście pani Peterson nadal spała jak zabita, widać tabletka wciąż działała.
Adam postawił tacę na stoliku i przysiadł na brzegu łóżka, by w skupieniu kontemplować doskonale widoczne śliczności… Nie potrafił oprzeć się pokusie, więc pochylił się i zaczaj całować odsłonięty kark Bianki.
– Przestań – wymruczała półprzytomnie, leniwie przewróciła się na plecy i natychmiast zasnęła ponownie. Właściwie nic dziwnego, mało odpoczęli tej nocy…
Ogarnął zachwyconym spojrzeniem jej drobną sylwetkę. Nie rozumiał, czemu Bianka narzekała na swój niewielki wzrost lub na rozmiar swoich piersi. Właśnie w takich gustował, ponieważ idealnie mieściły się w jego dłoniach, wydawało mu się więc, że są stworzone specjalnie dla niego.
Podobało mu się też, że była od niego znacznie niższa, wydawała się przez to taka krucha i po kobiecemu delikatna, którego to wrażenia nie zmieniały nawet jej sprężyste, wytrenowane mięśnie.
Przypomniał sobie, jak ostatniego wieczora wykorzystał swoją fizyczną przewagę nad nią i zrobiło mu się wstyd. Pocieszał się jednak myślą, że niezbyt się broniła, co więcej, wykazywała daleko posuniętą aprobatę dla jego poczynać, więc chyba postąpił słusznie…
Ta szalona noc ani odrobinę nie przytłumiła spalającego go pożądania, wręcz przeciwnie, uzmysłowiła mu, że jeśli chodzi o Biankę, to nigdy nie nasyci się nią w pełni. Co gorsza, jego beznadziejna miłość do niej również płonęła jeszcze jaśniejszym płomieniem, co nie rokowało mu dobrze na przyszłość. Wiedział, że już nie zazna spokoju, chyba żeby Bianka naprawdę została jego żoną. Na to jednak nie miał żadnych szans.
Nikt inny także, co stanowiło nikłą pociechę. Cóż, powinien cieszyć się tym, co do tej pory udało mu się uzyskać, gdyż wspomnieniami tych dwóch tygodni będzie żył po kres swoich dni. A jeżeli pozostałe noce miały się okazać równie wspaniałe, jak ta, to mógł się uważać za wyjątkowego szczęściarza.
Niestety, nawet najbardziej czarowne momenty zatruwała mu świadomość, że nie jemu jednemu Bianka oddawała się z takim zapamiętaniem, jakby kochała go całym sercem. Adam nie miał złudzeń. Ona nigdy nie kierowała się zasadą umiarkowania, istniały dla niej tylko ekstremalne uczucia i zachowania. Gdy związywała się z jakimś facetem, to dostawała na jego punkcie istnej obsesji, świata poza nim nie widziała i traktowała go jak bożyszcze. Po jakimś jednakże czasie zaczynała wynajdywać w swoim ideale najróżniejsze wady, co powodowało, że rzucała go z hukiem, po to tylko, by wpaść w ramiona następnego.
Z reguły najdłużej trwała przy tych, którzy traktowali ją najgorzej. Jeden z nich chełpił się nawet wszem i wobec, że żadna mu się nie oparła, bo. on zna ich sekret. Lubią, gdy je traktować jak wycieraczki i wtedy najbardziej na faceta lecą.
Adam uważał, że to podejście prymitywnego jaskiniowca, niegodne prawdziwego mężczyzny. Niestety, wyglądało na to, że jednak tamten typek miał rację. Przez całe lata adorował Biankę, co doprowadziło wyłącznie do tego, że stał się marionetką w jej rękach. Wystarczyło jednak, by zaczął zachowywać się jak wyrachowany egoista i brutal, a natychmiast padła mu w ramiona. I zrozum tu, człowieku, kobiety!
Wolałby, żeby zrobiła to z miłości. Żeby należała do niego nie tylko ciałem, ale również sercem i duszą. Nie miał jednak wątpliwości co do tego, że Bianka w ogóle była pozbawiona zdolności kochania. Wszystkie jej związki z mężczyznami opierały się wyłącznie na fizycznym zauroczeniu, a gdy początkowa fascynacja wygasała, Bianka beztrosko zabierała swoje zabawki i szła do innej piaskownicy.
Po raz setny przykazał więc sobie, by nie ulegać głupim sentymentom i nie żywić żadnej nadziei na zdobycie jej serca. Jakakolwiek oznaka słabości niechybnie zostałaby wykorzystana przeciw niemu. Wiedział, że jeśli choć trochę się odsłoni, Bianka natychmiast zada mu ból. A dosyć się już nacierpiał.
O, nie, nigdy więcej nie wróci do roli dobrotliwego, wyrozumiałego safanduły, któremu można wleźć na głowę i wykorzystywać, ile dusza zapragnie. Woli drania, to będzie go miała.
– Obudź się – przykazał dość ostro.
Nie otwierając oczu, ziewnęła rozkosznie i przeciągnęła się niczym kot. Już i tak kosztowało go sporo wysiłku zachowanie spokoju na widok jej nagiego ciała, a gdy to ciało zaczęło się w dodatku w taki sposób poruszać, stało się to ponad jego siły. By pozbyć się pokusy, chwycił Biankę wpół, ściągnął z łóżka, postawił na podłodze, a na zakończenie klepnął ją mocno w pośladek i popchnął w stronę łazienki.
– Aj, to boli! – zaprotestowała i z oburzoną miną pomasowała te apetyczne krągłości, które tyle razy śniły mu się po nocach.
– No i dobrze – skomentował. – A teraz ruszaj się i wskakuj pod prysznic, już po ósmej. Tylko pospiesz się, przyniosłem ci śniadanie.
Odwróciła się do niego z niedowierzającym uśmiechem.
– Naprawdę zrobiłeś mi śniadanie?
Adam natychmiast zanotował sobie, by nigdy więcej nie popełnić podobnego głupstwa.
– Nie przesadzajmy, to tylko miska muesli i sok owocowy. I lepiej się do tego nie przyzwyczajaj, bo to tylko ten raz. Chciałem, żebyś pokrzepiła nadwątlone siły – podsumował sucho.
Na wspomnienie ostatniej nocy w jej oczach pojawiło się coś dziwnego. Zaniepokojenie? Uraza? Wstyd?
To ostatnie na pewno nie, zdecydował ponuro. Ona nie uznawała żadnych tabu, uważała seks za naturalny wyraz uczuć pomiędzy kobietą a mężczyzną i oburzała się na wszystkich, którzy dopatrywali się w zmysłowości czegoś złego i godnego potępienia. Jeśli ktoś traktuje seks jako grzeszny i brudny, to widocznie taki jest stan jego umysłu, komentowała zawsze.
Naraz jej twarz rozpogodziła się i Bianka spojrzała na niego jakoś tak dziwnie miękko, że serce zaczęło topnieć mu jak wosk. Do diabła, potrafiła wyglądać jak niewinna sierotka Marysia, gdy tak patrzyła na człowieka swymi ogromnymi niebieskimi oczami dziecka.
Ale przecież pod wieloma względami właściwie wciąż była jeszcze dzieckiem, które nie dorosło do odpowiedzialności, tylko chciało się ciągle bawić nowymi zabawkami.
– Adam… – zaczęła cichutko.
– Co?.
– Dziękuję.
– Za śniadanie?
– Nie. Za to, że wróciłeś wczoraj wieczorem. Zrobiłeś to dla mnie, prawda? Przecież nie miałeś pojęcia, że mama przyjechała wcześniej. Zostawiłeś tę całą Sophie i przyszedłeś, żeby mi pomóc.
Oczywiście, że tak! Nie mógł się jednak do tego przyznać, ponieważ znów zaczęłaby traktować go jak dawniej. Przywołał na twarz wyraz cynicznego rozbawienia.
– Przykro mi pozbawiać cię złudzeń, ale tak naprawdę potrzebowałem paru książek. Jadę dziś na wyścigi, a nie zagram według nowego systemu bez sprawdzenia kilku obliczeń – skłamał bez mrugnięcia okiem.
Bianka nie zdołała ukryć zaskoczenia, urazy i głębokiego rozczarowania.
– Ach tak. Rozumiem – powiedziała matowym głosem. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że stoi przed nim kompletnie naga, pospiesznie więc zasłoniła się rękami. – Przepraszam. Pomyliłam się – wymamrotała i uciekła do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi.
Zachowałeś się jak ostatni łajdak, odezwał się w jego głowie jakiś głos. Sprawiłeś jej ból i zdawałeś sobie z tego sprawę. Nie mam wyjścia, odpowiedział sam sobie. Jeśli mam przetrwać i nie oszaleć, muszę chronić samego siebie, a przy Biance jedyną ochroną jest atak.
Musiał uodpornić się na wyrzuty sumienia. I na swą nieszczęsną miłość. Bianka nie rozumiała tego uczucia, uznawała je za oznakę słabości. Dlatego Adam już nigdy, przenigdy się do niego nie przyzna, gdyż tylko dzięki temu zdoła podtrzymać zainteresowanie Bianki swoją osobą. Było to oczywiście jedynie erotyczne zainteresowanie, ale skłamałby, gdyby udawał, że nie przyniosło mu ono wiele radości.
Bianka stała pod prysznicem i szlochała bezradnie. Nigdy w życiu nie czuła się równie zagubiona i bezbronna. I równie mocno zraniona.
Nie mogła uwierzyć w to, że przyczyną cierpienia stał się nie kto inny, tylko właśnie Adam. Ale to przecież już nie był wspaniały, wyrozumiały przyjaciel, lecz bezlitosny, arogancki nieznajomy. Kiedy ostatniej nocy kochali się po raz pierwszy i kiedy w ten niezwykły sposób wykrzyknął jej imię, była absolutnie przekonana, że nadal ją kocha. I choć potem nie zdradził się już ze swymi uczuciami, przez cały czas wierzyła, że to, co się między nimi dzieje, jest czymś wyjątkowym. Ale teraz nie miała już tej pewności. Zachowanie Adama dobitnie świadczyło o tym, że traktował ją tylko… jak zabawkę do łóżka.
I znów łzy popłynęły po jej twarzy, tym razem jeszcze bardziej obfite niż poprzednio. Wyglądało na to, że Adam odkochał się dokładnie wtedy, kiedy ona się w nim zakochała!
To okropne.
To niesprawiedliwe!
A czy życie kiedykolwiek jest sprawiedliwe, przemknęło jej nagle przez głowę i ta myśl nieco ją otrzeźwiła. Jej matka, na przykład, wyszła za mąż za człowieka, którego kochała bez pamięci i poza którym świata nie widziała, a on zdradzał ją przy każdej okazji.
Zresztą, czy miała prawo potępiać tatę, skoro wyglądało na to, że jest ulepiona z tej samej gliny. W jej przypadku wyglądało to tak, że zakochiwała się do szaleństwa, zaś po kilku miesiącach nie mogła znieść widoku swojego wybranka. I nagle zupełnie nieoczekiwanie zdała sobie sprawę z przyczyny swojej niestałości – po prostu brała fizyczne zafascynowanie za miłość. W rzeczywistości jeszcze nigdy nie kochała naprawdę! Niewykluczone, że gdyby obdarzyła kogoś autentycznym uczuciem, okazałaby się wzorem wierności…
Chwileczkę! Może więc Adam również zauroczył ją jedynie przelotnie, nie ma się więc czym martwić, tylko cierpliwie poczekać, aż jej przejdzie? Może nie ma powodu, by przejmować się tym, że on akurat ochłódł w swych uczuciach?
Tak, to na pewno tylko pożądanie z jej strony. Świadczył o tym dobitnie fakt, że zainteresowała się nim dopiero wtedy, gdy zaprezentował się w charakterze zabójczo przystojnego światowca, Z ciężkim westchnieniem zakręciła wodę. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo jest jeszcze dziecinna. Nic dziwnego, że po roku wspólnego zamieszkiwania Adam przejrzał wreszcie na oczy i skutecznie wyleczył się z zafascynowania taką głupiutką gąską…
Ale nie przeszkodziło mu to w wykorzystywaniu jej, natychmiast odezwał się w jej głowie jakiś buntowniczy głos. I zanosiło się na to, że nie zamierzał sobie żałować przez następne dwa tygodnie, drań jeden! Jakkolwiek Bianka starała się wykrzesać z siebie choć odrobinę oburzenia, nie bardzo jej to wychodziło. W rzeczywistości nie miała nic przeciw temu…
Nie było sensu udawać, że kochanie się z Adamem nie sprawiało jej przyjemności. Ku jej zdumieniu okazał się wspaniałym kochankiem, w niczym nie przypominającym tamtego niezdarnego osiemnastolatka. Nagle oczami wyobraźni ujrzała Adama w sytuacji intymnej – ale z Sophie! To było nie do zniesienia. O ile z bólem mogła się pogodzić z myślą, że już jej nie kocha, o tyle akceptowanie rywalki nie wchodziło w grę!
Pospiesznie owinęła się ręcznikiem kąpielowym i niczym bomba wpadła do sypialni, gdzie Adam z zadowoloną miną bezczelnie wypijał jej sok. Stanęła przed nim, gniewnie biorąc się pod boki. -
– Postawmy sprawę jasno. Nie ma mowy, żebyś przez te dwa tygodnie kursował między mną a tą tlenioną lalunią. Kiedy biorę sobie kochanka, żądam absolutnej wyłączności!
Nie wyglądało na to, by Adam przejął się zbytnio jej wybuchem.
– Jestem twoim udawanym mężem, a nie kochankiem – skorygował spokojnie.
– Na jedno wychodzi.
– Wcale nie, złotko. Ale jeśli ma ci to poprawić humor, to mogę cię zapewnić, że nie zamierzam spotykać się z Sophie w ciągu tych dwu tygodni. Po pierwsze, nie chcę martwić kochanej teściowej znikaniem na całe noce, a po drugie, po co mam się uganiać za inną, skoro ty jesteś pod ręką? I to jaka chętna.
Buntowniczo uniosła głowę. Owszem, nie była święta, ale nie była też hipokrytką. Odkąd poznała smak zmysłowych rozkoszy, nie ukrywała, że sprawiają jej przyjemność. Uważała, że człowiek składa się i z duszy, i z ciała, które tworzą nierozdzielną całość. Dyskryminowanie i tłumienie fizycznej strony życia wydawało jej się nienaturalne i z gruntu fałszywe.
Dlatego też nie zamierzała udawać, że nie pragnie Adama, chociaż wcale nie zachwycało jej, że zafascynował ją wyrachowany egoista, który najwyraźniej kochał tylko samego siebie. Ta myśl spowodowała, że naraz spojrzała na niego podejrzliwie.
– Wcale nie zamierzałeś oświadczać się Sophie, prawda?
– Aha – przytaknął bezczelnie.
– Czemu więc mówiłeś, że chcesz się z nią żenić? Bez pośpiechu podniósł się z łóżka.
– Akurat wtedy tak mi pasowało.
– Okłamałeś mnie!
– Na to wygląda. – Wzruszył ramionami.
Bianka przyglądała mu się w oszołomieniu, po raz kolejny zaskoczona jego postępowaniem. Z jednej strony doprowadzał ją do rozpaczy, a z drugiej… Musiała przyznać, że obcowanie z tak zagadkowym i kompletnie nieprzewidywalnym mężczyzną miało pewien urok. Wydawało się, że ten nowy Adam ani przez chwilę nie przestanie dostarczać jej dreszczyku emocji.
– Wrócisz do niej po wyjeździe mojej mamy? – spytała na pozór spokojnie, choć wszystko się w niej gotowało na tę myśl. Nie zgadzała się na to, by Adam miał odejść do innej!
– Kto wie? To zależy.
– Od czego?
– Od ciebie. – Położył dłoń na karku Bianki, przyciągnął ją do siebie i pocałował.
Ale jak! Bianka zamarła ze zdumienia. Spodziewała się namiętnego, zaborczego pocałunku, a tymczasem poczuła na swoich wargach delikatną i niewymownie słodką pieszczotę, która obudziła w jej duszy przemożne pragnienie, by ten czarowny moment nie miał końca. Wszystko zniknęło, zostali tylko on i ona, spleceni w czułym uścisku, chroniący się nawzajem przed światem i zachwyceni sobą. Jeszcze nigdy nie przeżyła czegoś równie pięknego.
– Adam… – szepnęła drżącym głosem, gdy ich usta rozdzieliły się.
– Tak?
– Ja… – zaczęła, po czym urwała nagle, uświadamiając sobie, co chciała powiedzieć.
Zamierzała wyznać mu coś strasznie głupiego, co ten nowy Adam wyśmiałby bezlitośnie. Sama też miała ochotę śmiać się sama z siebie. Znowu myliła zauroczenie z miłością i to do tego stopnia, że niemal wygadałaby się, że chciałaby do niego należeć już na zawsze. Chyba kompletnie zwariowała. Przecież jeszcze żadnemu mężczyźnie nie składała podobnych obietnic!
– Bianka, ja słucham. – Niezwykłe intensywnie patrzył jej prosto w oczy, starając się wyczytać w nich odpowiedź.
Błyskawicznie przywołała na twarz beztroski uśmiech. – Ach, to nic takiego. Miałam tylko spytać, czy mama i ja mogłybyśmy pojechać z tobą na wyścigi.