Po dziesięciu minutach dojechała do domu. Robotnicy już zniknęli. Miejsca pod przyszłe klomby były gotowe. Można zacząć sadzenie roślin.
Teraz już Sofia będzie się tym zajmować, pomyślała ze ściśniętym sercem, wchodząc do willi.
– Kyria Kostopoulos…
Popatrzyła na Ariadne, instynktownie domyślając się, co od niej usłyszy.
– Pani ojciec był tutaj. Chciał się z panią spotkać. Powiedziałam mu, gdzie pani jest. Prosił o telefon, gdyby nie udało mu się pani odnaleźć. Zostawił swój numer.
A więc dla Ariadne też była wyznaczona rola.
Gospodyni podała jej żółtą karteczkę. Taka sama kartka niedawno zmieniła jej życie, zamieniła je w piekło.
Czyli pierwsze przeczucie jej nie zawiodło… Kiedy razem z Perseusem zjeżdżali windą do garażu, miała wrażenie, że stała się zakładniczką Hadesa, uwożoną do jego podziemnego królestwa, skąd już nigdy nie ujrzy dziennego światła. Jakie to było prorocze!
Popełniła błąd, lekceważąc to przeczucie. Perseus zaoszczędziłby sporo pieniędzy, a ona uniknęłaby niepotrzebnych cierpień.
– Zatrzymał się w Delphi w Livadi.
– Dziękuję. – Gorycz dławiła ją w gardle. – Czy mój mąż może dzwonił?
– Nie, Kyria.
To niepodobne do Perseusa. Sam skrzywiła się gorzko. No tak, zastawił pułapkę i teraz czeka, co z tego wyniknie.
– Yanni prosił, by pani przekazać, że będzie gotowy o wpół do siódmej.
– Świetnie. I jeszcze coś, Ariadne. Jeśli ktoś będzie dzwonił, sama odbiorę. – Nie myśl sobie, że nie włączę się do tej gry, pomyślała w duchu. – Może razem z resztą personelu zrobicie sobie wolny wieczór? Ja zostaję z mężem na kolacji w Atenach, a wracamy dopiero jutro wieczorem.
Oliwkowa twarz gospodyni rozjaśniła się w szerokim uśmiechu.
– Efcharisto, Kyria - podziękowała i zniknęła.
Wiedziała, co powinna zrobić. Przede wszystkim napisze list do Sofii. Potem weźmie prysznic, umyje głowę i wystroi się na wieczór. Perseus nie może się niczego domyślić. Dowie się, gdy przyjdzie pora.
Zabierze ze sobą tylko torebkę i siedemset dolarów w drachmach, które niemal siłą wcisnął jej Perseus, poza tym niewielką torbę z kosmetykami, bielizną i ubraniem na zmianę. Niczego więcej nie weźmie, przecież w tym domu nic do niej nie należy. Jej skromny dobytek był na przechowaniu w Nowym Jorku. Tam się wszystko zaczęło i tam się skończy.
Żądza zemsty dodawała jej energii. Działała szybko. Nawet się nie spostrzegła, gdy podjechał Yanni. Jeszcze chwila i już byli w drodze do Livadi.
– Yanni – zwróciła się do kierowcy. – Mój mąż zostawił na biurku list do Sofii Leonidas. Miał go wysłać i pewnie zapomniał. Jak tylko się z nim zobaczę dowiem się, czy nie trzeba go dostarczyć. Jeśli do dziesiątej nie damy ci znać, to odwieź go jej, dobrze?
– Ne - potwierdził po grecku i schował list do kieszeni.
Jak na razie idzie całkiem nieźle, ucieszyła się w duchu.
Lot helikopterem nieco zwarzył jej humor. Przez cały czas towarzyszyły jej nieprzyjemne uczucia, żołądek podchodził do gardła. Dużo lepiej leciało się jumbo jetem. Zamknęła oczy, gdy roześmiany pilot zaczął podchodzić do lądowania na dachu biurowca Perseusa. Nie mogła znieść widoku ziemi, przybliżającej się do nich w zawrotnym tempie.
– Kochanie! – Głos Perseusa przywrócił ją do rzeczywistości. Pomógł jej wysiąść. – Czekałem na ciebie.
Jak on to robi, że jego głos wydaje się taki naturalny? Jakby rzeczywiście była jego ukochaną, poza którą świata nie widzi. Ależ z niego aktor! Potrafi tak grać, że nawet oczy mu promienieją. Pilot z pewnością dałby głową, że ma przed sobą zakochaną parą. Zresztą nawet ona była pod wrażeniem. Perseus całował ją tak, jakby nie mógł doczekać się chwili, gdy znajdą się na osobności.
Jeśli on zaraz nie przestanie, nie ręczy za siebie. Trzyma się resztką sił. Jeszcze chwila, a da się ponieść emocjom. Już wczoraj, igrając z ogniem, na chwilę zapomniała o hamulcach. A okazuje się, że tamto było jedynie przygrywką do tego, co dzieje się teraz. Jej ciało było głuche na głos rozumu, domagało się, żądało spełnienia. Cofnęła się i resztką woli oswobodziła z jego objęcia.
– Przepraszam – wyszeptała mu do ucha – ale musze, iść do łazienki. Ten helikopter…
– Nie tłumacz – szepnął w odpowiedzi. Jeszcze raz musnął jej nabrzmiałe od pocałunków wargi. Ujął ją za rękę i poprowadził w dół po schodach. Minęli strzeżone przejście i wyszli na korytarz. – Mój gabinet jest na końcu. A damska toaleta tutaj.
Podziękowała i skręciła w lewo. Dopiero gdy została sama, odetchnęła głęboko. Wreszcie mogła zebrać myśli, przy nim to niemożliwe. W jego ramionach tak łatwo stracić głowę, zapomnieć o własnej dumie, godności…
Nie można się godzić, by ktoś miał taką władzę nad drugą osobą. Pora z tym skończyć. I to już, natychmiast.
Ochłonęła nieco, poprawiła makijaż. Ruszyła w stronę jego gabinetu. Perseus rozmawiał z pilotem, chyba wydawał mu jakieś instrukcje, bo mężczyzna, nim odszedł, kilkakrotnie skinął głową. Na widok zbliżającej się Sam, Perseus przymrużył oczy. Czuła na sobie jego skupiony wzrok. Mógłby sobie darować. Pilota już dawno nie było.
– Chciałabyś może obejrzeć biuro, nim pojedziemy na kolację?
Jak zwykle czytał w jej myślach.
– Chętnie. A najbardziej chciałabym zobaczyć twój sejf.
Odrzucił w tył głową i wybuchnął śmiechem. Chyba tego się po niej nie spodziewał.
– Skoro tak cię to interesuje, to nawet dałbym ci zajrzeć do środka, gdybym tylko miał jakiś sejf!
Ogarnęła ją panika. Popatrzyła na niego rozszerzonymi oczami.
– Chcesz powiedzieć, że nie masz tu sejfu?
– Nie. Wartościowe rzeczy oddaję w depozyt do banku.
Ta wiadomość zdruzgotała ją. Odwróciła się od niego, udając zainteresowanie meblami utrzymanymi w klasycznym greckim stylu.
– Czy w weekend masz dostęp do swojego depozytu?
Podszedł do niej bliżej, wyraźnie zaintrygowany.
– Oczywiście. Ale skąd to zainteresowanie? Czyżbyś miała coś cennego i chciała tam umieścić?
Nie udawaj, że nie wiesz, co się dziś stało, pomyślała z niechęcią. To przez ciebie stanęłam twarzą w twarz z ojcem!
– Wręcz przeciwnie. Chciałabym, byś coś stamtąd wyjął.
– Chyba wiesz o czymś, o czym ja nie mam pojęcia. Bardzo jesteś dziś tajemnicza, Kyria Kostopoulos. – Uniósł brwi.
– A ty jak zwykle jesteś wszechmocny niczym Bóg. I najlżejsza zmarszczka nie mąci twojego boskiego oblicza. Nie przyznasz się, że podobnie jak zwykli śmiertelnicy nie jesteś wolny od błędów. I że potrafisz nieproszony wtrącać się w nie swoje sprawy, zamiast trzymać się od nich z daleka!
Nawet nie drgnął. Milczał. Ale po jej słowach w jednej chwili stał się chłodny i niewzruszony jak marmur.
– To bardzo poważny zarzut – odezwał się ostrym tonem. Przeszywał ją wzrokiem. – Może zechcesz mnie oświecić, czym sobie na to zasłużyłem? – Jego spokój wręcz ją porażał. – A może spodziewasz się, że sam się domyślę?
– Możesz bawić się w te swoje gierki z innymi, ale nie ze mną! Dobrze wiesz, o co mi chodzi, więc nie ma sensu wdawać się w szczegóły. Chcę dostać mój paszport. – Poczuła, że policzki jej płoną,
– Myślałaś, że trzymam go w sejfie… – Przyglądał się jej w milczeniu.
– Albo w bankowym schowku. Wszystko jedno.
Znowu zaległa napięta cisza.
– Wybierasz się na wycieczkę?
– Nie na wycieczkę. Wracam do Nowego Jorku.
– Odwiedzić znajomych? – kontynuował nie zmieszany, a jego spokojny głos doprowadzał ją do furii.
– Żeby tam mieszkać! – wykrzyknęła, a jej podniesiony głos odbił się echem.
– Możesz bez najmniejszego problemu zrobić to za niecały rok.
– To prawda. Zawarliśmy umowę. Tylko że ty zrobiłeś coś, co ją całkowicie przekreśliło. I nie czuję się już do niczego zobowiązana.
Oparł ręce na biodrach. Miał na sobie elegancki garnitur z czekoladowego jedwabiu, pod którym rysowały się napięte mięśnie. Marynarka podkreślała jego szerokie bary. Lekki materiał szeleścił cicho, kontrastując z męską siłą wyczuwalną w każdym ruchu.
– Gdybyś mnie zapytała… – Urwał, popatrzył na nią uważnie. – To bym ci powiedział, że twój paszport jest w willi na Serifos, w prawej szufladzie biurka.
Ogarnęło ją zniechęcenie. Przez moment nosiła się z myślą, by zajrzeć do jego biurka, ale nie zdobyła się na to. Sumienie jej nie pozwoliło.
– Szczerze mówiąc, dziwię się, że go nie znalazłaś i nie wyjechałaś bez mojej wiedzy.
– To ty byś tak zrobił! – zareplikowała zjadliwie. Patrzyła, jak marszczy brwi. – Ja staram się postępować honorowo. Przyjechałam i mówię ci prosto w oczy, że chcę się wycofać z naszej umowy.
– Skoro popełniłem coś tak niecnego, że nie posiadasz się z oburzenia, to może wyrażę zgodę na zerwanie umowy… Najpierw jednak musisz mi wyjaśnić, co też takiego się stało.
– Potrafisz być bezlitosny, nie da się ukryć. Chociaż to pewnie niezbędna cecha, jeśli ktoś chce dojść do tego, do czego ty doszedłeś.
– Uważaj na słowa, Kyria - warknął ostrzegawczo, wyraźnie doprowadzony do kresu wytrzymałości.
To podziałało na nią jak płachta na byka.
– Bo co?! – wykrzyknęła zapalczywie, oczy błysnęły jej groźnie. – Bo historia się powtórzy i teraz ty mnie zamkniesz w tureckim klasztorze? Czy to znaczy, że nikomu nie można ufać?
Z potoku greckich słów niczego nie rozumiała, ale cofnęła się instynktownie. Przez moment wydawało się jej, że w jego oczach dostrzegła błysk cierpienia, ale niemal natychmiast twarz Perseusa przybrała zacięty wyraz.
– Nikt nie ma prawa zwracać się do mnie w ten sposób. Nawet ty.
– Właśnie to zrobiłam. Jeśli chcesz wyjaśnień, znajdziesz je w liście do Sofii.
– W jakim liście? – zapytał gwałtownie. Twarz mu pociemniała.
– W tym, który Yanni jej osobiście doręczy, jeśli do dziesiątej nie odzyskam paszportu.
Nie zdążyła mrugnąć, gdy już wyciągnął komórkę i wybierał numer.
Z trudem przełknęła ślinę. Bała się ruszyć. Perseus nie spuszczał z niej czarnych oczu. Widziała w nich groźbę. Miała niezbitą pewność, że chyba jeszcze nikt nie doprowadził go do takiego stanu. A jeśli nawet, to nie uszedł z życiem.
– Jest dziesięć po dziewiątej. Czy mam powiedzieć Yanniemu, żeby otworzył list i przeczytał mi go przez telefon, tym samym narażając nas na plotki, a Sofii przysparzając jeszcze więcej goryczy? – zapytał ze śmiertelnym spokojem, zasłaniając dłonią mikrofon. – Czy może ty sama chcesz to zrobić? Daję ci wybór. Coś, czego ty mi odmówiłaś – dokończył, a każde słowo spadało na nią jak kamień.
Z trwogą uzmysłowiła sobie konsekwencje, jakie może spowodować na przykład przedostanie się treści tego listu do prasy.
– Wydawało mi się że mój plan jest bez zarzutu, ale chyba nie wzięłam pod uwagę wszystkich jego konsekwencji. – Skrzywiła się na widok triumfalnego błysku w jego ciemnych oczach.
– Widzę, że jesteś skłonna do współpracy – podjął gładko, bez zająknięcia. Jej rozsądna decyzja w ogóle nie zrobiła na nim wrażenia.
– Powiedz Yanniemu, że się pomyliłam i niech nie zawozi Sofii tego listu.
Perseus pośpiesznie powiedział coś po grecku, schował telefon kieszeni. Skrzyżował ramiona i nonszalancko oparł się o blat biurka.
– Czekam na wyjaśnienie, Kyria.
Chciał wziąć ją pod włos, ale nic z tego.
– Chyba nie zaprzeczysz, że chciałeś pogodzić mnie z ojcem?
– Nie – odrzekł z miejsca i z taką szczerością, że straciła wątek.
– Mimo iż mówiłam ci, że nie chcę o nim rozmawiać ani o nim myśleć? – ze zdenerwowania drżała na całym ciele.
– Mimo to – odrzekł z przekonaniem. – Czasami rzeczywistość różni się od tego, co na jej temat myślimy. Przykładem na to niech bądzie historia Sofii, o której oboje mieliśmy okazję usłyszeć.
Poczuła łzy w oczach. Cholera!
– Nie waż się porównywać jej losu z moim. Mnie mama powiedziała wszystko o ojcu, niczego nie ukryła.
– Zdarza się, że rodzice widzą to, co chcą zobaczyć.
– Moja mama mówiła prawdę. – Uniosła dumnie brodę. Perseus wyprostował się, popatrzył na nią uważnie.
– Jesteś tego absolutnie pewna? Ja też całkowicie ufałem mojej mamie. Ale to nie zmienia faktu, że nigdy nie powiedziała mi, że ojciec Sofii już w młodości się w mej kochał. Nie mówiąc już o tym, że się jej oświadczył, nim zaręczyła się z moim ojcem.
Twarz mu się ściągnęła.
– Zataiła to przede mną. A ile przez to się nacierpiałem! Nie mogłem pojąć, dlaczego ojciec Sofii tak mnie nienawidzi. I w ostatecznym rachunku i ja, i Sofia wiele przez to straciliśmy.
Nie mogła odmówić logiki jego rozumowaniu. Ból, jaki ją przepełniał, zdawał się być nie do zniesienia.
– Niestety, mojej mamy już o nic nie można zapytać. – Głos się jej łamał.
– To prawda – potwierdził z powagą. – Ale pozostał jeszcze ojciec. I jest to jedyna osoba, dzięki której można poznać brakujące fragmenty ich historii.
– Nie! – wykrzyknęła. – Czy ty niczego nie rozumiesz? Ty, który dopiero co sam mówiłeś, że nie chcesz niczego z przymusu, że liczy się tylko czyjaś dobra wola?
– Mówiłem tak – potwierdził spokojnie.
Nie mogła nic poradzić na łzy, które popłynęły po policzkach.
– Gdyby mój ojciec rzeczywiście mnie chciał, to nigdy by nie doszło do takiej sytuacji, w której obcy człowiek po dwudziestu czterech latach podchodzi do mnie na ulicy i oświadcza, że nazywa się Jules Gregory i jest moim kochanym tatusiem!
Powinna go odepchnąć, ale nie mogła. Cierpienie było zbyt silne. Gdy tylko poczuła jego mocne ramiona, zaniosła się rozpaczliwym płaczem. Dopiero teraz odreagowywała szok, jakim było spotkanie ojcem.
– Czy on przyszedł do domu? – szeptem zapytał Perseus, dziwnie zaniepokojony.
– Nie. Chodził za mną po Livadi. – Z trudem wydobywała z siebie słowa. – Perseus, dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego go znalazłeś i skłoniłeś do przyjazdu? On nigdy nie był mi potrzebny. Przez te wszystkie lata był dla mnie martwy. Czy nie rozumiesz, co to dla mnie znaczyło, zobaczyć go twarzą w twarz? – zawołała przez łzy i szarpnęła się w tył.
Tym razem nie próbował jej zatrzymać. Stał nieruchomo, patrząc na nią poważnie.
– Skoro tak to odbierasz, Kyria, to podejmę kroki, by już nigdy cię nie niepokoił.
– Jeśli rzeczywiście chcesz mi pomóc, to pozwól mi lecieć dziś do Nowego Jorku – powiedziała, połykając łzy.
Znieruchomiał.
– Zwolnię cię z naszej umowy, ale musisz spełnić dwa warunki.
– Nie! – Potrząsnęła głową, włosy zafalowały gwałtownie. – Nie zobaczę się z nim, nawet dla ciebie! – Za późno się zreflektowała, że znowu niepotrzebnie się zdradziła. Teraz już wie, jak silnym uczuciem go obdarza. Fatalnie!
– To nie ma nic wspólnego z twoim ojcem. Chodzi o mnie.
– O czym ty mówisz? – Ukryła twarz w dłoniach.
– Zamierzałem zabrać cię dzisiaj na greckie tańce, ale w tej sytuacji chyba to sobie darujemy. Od razu przejdźmy do niespodzianki, jaką przygotowałem dla ciebie.
– Niespodzianki? – powiedziała bezgłośnie, zdumiona.
– Owszem. W porcie czeka mój jacht, gotowy do drogi. Popłyniemy w nocny rejs. Jeszcze nie byłaś na innych wyspach. Jutro, w drodze powrotnej, zawiniemy na kilka z nich.
W każdej innej sytuacji nie posiadałaby się z radości. Teraz tylko mimowolnie jąknęła.
– Jeśli ci to odpowiada, popłyniemy zaraz, a jutro wrócimy na Serifos. Oddam ci paszport i możesz lecieć helikopterem do Aten, a stamtąd do Stanów.
To wszystko było zbyt przemyślane. Coś ją tknęło.
– A ten drugi warunek? – zapytała nieswoim głosem, pełna obaw, czując niespokojne bicie serca.
– Zamieszkasz ze mną w Nowym Jorku jako moja żona, dopóki nie minie termin naszej umowy. Reszta uzgodnień bez zmian. Przedstawię cię w nowojorskiej fabryce. Będziesz mogła widywać się ze znajomymi, robić co zechcesz. A co ważniejsze, ciebie i ojca będzie dzielił cały ocean.
Opuściła głowę. Była wściekła, że nieproszony wtrącił się w jej życie, ale wierzyła w jego szczerość. Niczego przed nią nie ukrył, nie zapierał się. Miał dobre intencje, chciał pogodzić ją z ojcem. A kiedy plan się nie powiódł, próbuje załagodzić sytuację. W skrytości ducha kochała go za to jeszcze bardziej, choć nie chciała tego przyznać.
W Nowym Jorku tyle się dzieje, że nawet mieszkając z Perseusem pod jednym dachem, jakoś da się przeżyć te pozostałe miesiące. To co innego niż na Serifos. Nie bez znaczenia było także to, że Perseus nie będzie w pobliżu Sofii. Myśl, że mógłby się spotykać z tą kobietą była dla niej nie do zniesienia.
Jeśli zamieszkają w Nowym Jorku, to niebezpieczeństwo będzie wykluczone. To zresztą najlepsze rozwiązanie. Poza tym ich kontrakt jeszcze nie wygasł. Zobowiązała się mieszkać z nim do czasu, aż będzie mógł poślubić Sofię. Powinna więc dotrzymać przyrzeczenia, a jednocześnie pomyśleć o własnym życiu.
W Nowym Jorku ma znajomych, zajęcia, które przerwała, gdy na jej drodze nieoczekiwanie pojawił się Perseus. Problem tylko w tym, że teraz już tylko on się dla niej liczy. Prawdziwy grecki bóg. To o takich jak on tworzono mity. Tym bardziej musi się jak najszybciej otrząsnąć, wyzwolić spod jego wpływu, wrócić na ziemię.
Nabrała powietrza i oświadczyła stanowczo:
– Przyjmuję twoje warunki.
Z jego twarzy niczego nie można było wyczytać.
– Zastanów się. Słowa nie da się cofnąć.
– Już się zdecydowałam – potwierdziła.
Musi z góry założyć, że takiego jak on już nigdy nie znajdzie i zająć się wyłącznie karierą. Będzie żyć samotnie i będzie pracować dzień i noc.
– Więc dobrze – zamruczał z zadowoleniem. – Teraz, jak już z tym skończyliśmy, czuję że jestem okropnie głodny. – Sięgnął po komórkę, pewnie by wezwać pilota. – Im szybciej dolecimy do Pireusu, tym prędzej znajdziemy się na wodzie. Zjemy kolację w świetle księżyca, pod gwiazdami.
Zabrzmiało to bardzo romantycznie. Ale wciąż nie potrafiła odsunąć od siebie obrazu Perseusa i Sofii. Przed laty popłynęli razem do Delos, by tam przysięgać sobie miłość. Greckie dzieci morza.
Tylko że w prawdziwym życiu było inaczej niż w greckim micie. Ten współczesny Perseus wraca do rodzinnego Serifos połączony nie z tą, którą kocha. Podbił świat, lecz jego czarnowłosa Andromeda nadal jest dla niego nieosięgalna.
Chciało się jej płakać. Nad nim, nad sobą, nad niesprawiedliwością losu. Dlaczego szczęście jest tak ulotne, tak trudno je zdobyć? Już była tak blisko, niemal na wyciągnięcie ręki, a okazało się że to był tylko piękny sen. I jak każdy sen śniony przez zwykłych śmiertelników i ten ukończył się wraz z nadejściem świtu i rozwiał się jakby go nigdy nie było…