Nie chciała się do tego przyznać, ale kiedy dobijali do portu w Livadi, miała uczucie, że wraca do domu. Było późne popołudnie, rozpalone słońce prażyło. Rejs udał się nadzwyczaj. Perseus okazał się urodzonym żeglarzem, przyjemnie było patrzeć, z jaką wprawą kieruje jachtem.
Ciągle miała przed oczami wyspy widziane z morza i te, które odwiedzili. Kythnos, Sifnos, Milos… Wspomnienia z tych wspólnie oglądanych krajobrazów, ich niezapomnianej, sięgającej mitycznych czasów atmosfery, zabierze ze sobą do Nowego Jorku…
Dobrze, że włożyła spodnie i bluzkę, w tym stroju wygodniej było się poruszać na łódce. Perseus był świetnym i cierpliwym nauczycielem. Pod jego kierunkiem szybko nauczyła się obsługiwać szoty i cumy. Najchętniej pozostałaby z nim na zawsze na tym jachcie, mogliby żeglować tak bez końca.
Perseus przycumował łódź. Uśmiechał się radośnie. Wiatr potargał mu włosy, opalona twarz promieniała. Wyglądał o dziesięć lat młodziej. Jest taki piękny, pomyślała z sercem przepełnionym miłością. Nigdy przedtem nie ciągnęło ją do portretowania ludzi, ale teraz ogarnęło ją przemożne pragnienie, by uwiecznić go na płótnie. Zaraz po przyjściu do domu zrobi pierwsze szkice. Ten portret to będzie jej skarb.
– Kyria Kostopoulos. – Jego głos wyrwał ją z marzeń. Jak na człowieka przeżywającego mękę rozłąki z ukochaną był wyjątkowo radosny. – Muszę powiedzieć, że sprawiłaś mi przyjemną niespodziankę. Jestem z ciebie dumny, świetnie sobie radziłaś. Teraz należy ci się trochę oddechu. Zajmę się bagażami i resztą, a ty już schodź na ląd. Yanni czeka na nas przy nadbrzeżu.
Może już ma jej dość? Znów są na Serifos, w pobliżu mieszka Sofia. Może dlatego chce, by zeszła mu z oczu?
– Czy to znaczy, że nie każesz mi myć pokładu? – zażartowała, próbując śmiechem pokryć rozżalenie. Nie mogła znieść myśli, że choć przez chwilę nie będą razem.
– To będzie lekcja numer dwa – roześmiał się. Zmusiła się do uśmiechu. Do siebie tylko może mieć teraz pretensje.
To był jej pomysł, to ona chciała się stąd wyrwać. I już za późno, by to zmienić. Drugiej lekcji już nigdy nie będzie.
Z trudem się powstrzymała, by odchodząc, nie obejrzeć się jeszcze za siebie. Radość, jaka nie tak dawno jeszcze ją przepełniała, rozwiała się bez śladu. Bez niego nic nie ma blasku, nic nie cieszy. Nawet te wspaniałe widoki, nieprawdopodobny odcień błękitu, dziesiątki jachtów kołyszących się na falach, maszty wzbijające się w niebo.
Mijała ludzi kręcących się po kei, niewidzącym wzrokiem patrzyła na tę bajkową scenerię.
– Signomi - przeprosiła kogoś, na kogo, zatopiona w myślach, wpadła niechcący.
– Samantha?
Zatrzymała się zaskoczona, rozpoznając głos. Rozejrzała się wokół. Ojciec. Jeszcze jedno spotkanie zaaranżowane przez Perseusa? Właściwie co to dla niego za problem? Wystarczyło sięgnąć po komórkę i podać, o której dowiezie ją do portu.
Myślała, że już nie może bardziej jej zranić, ale jednak się myliła. Boże, jaki z niego nikczemny zdrajca! Od razu przeszła jej ochota, by go malować. Minęła chwila, nim zdołała się opanować. Czuła na sobie uważny wzrok ojca.
Wczoraj oboje byli w ciemnych okularach. Dopiero dzisiaj mogli się przyjrzeć sobie lepiej. Choć niechętnie, to jednak musiała przyznać, że ojciec nadal jest wyjątkowo przystojny. Widziała go tylko na małym zdjęciu wyciętym z gazety. Był w ciemnych okularach i kapeluszu, niewiele można było zobaczyć.
Gotowało się w niej, a jednak nie mogła przestać wpatrywać się w niego z fascynacją. Porównywała jego rysy, dopatrywała się podobieństwa. Mieli taki sam kształt oczu, ten sam intensywnie niebieski kolor tęczówek. Linia ust, sposób, w jaki układały się włosy… Nie da się zaprzeczyć łączącemu ich podobieństwu.
– Przykro mi, że Perseus nakłonił cię do przyjazdu na Serifos. On ma nieco inne nastawienie do rodziny niż ja. Przez tyle lat obywałam się bez ojca, że już mi nie jest potrzebny. – Przynajmniej raz jej głos zabrzmiał jak należy.
Na chwilę zaległa cisza.
– Nie miej żalu do swojego męża – odezwał się cicho ojciec. – Ja również przez te wszystkie lata obywałem się bez córki. Aż do czasu, gdy w sycylijskiej gazecie zobaczyłem wasze zdjęcie. Pamiętałem Perseusa, przed laty kupił ode mnie portret twojej matki.
– Wiem. – Sam posępnie skinęła głową.
– Przeczytałem, że przed ślubem nazywałaś się Samantha Telford, że pobraliście się w Nowym Jorku i przyjechaliście teraz do jego willi na Serifos.
W jego oczach dostrzegła głębokie współczucie. Nie mogła mu tego darować.
– To nazwisko po twoim dziadku. Znałem je. Ale i tak to nie miało znaczenia. Czułem, że to nie jest przypadek. Genów się nie oszuka. Godzinami wpatrywałem się w twoje zdjęcie. To niesamowite podobieństwo do twojej matki… – Głos mu się łamał. – Anna, kobieta, która dla mnie bardzo wiele znaczy, nalegała, by dowiedzieć się prawdy. Namówiła mnie do przyjazdu na Serifos. Widzisz… bałem się, że rzeczywiście okażesz się moją córką, ale nie zechcesz mnie znać. To mnie przerażało. Czułem, że nie mógłbym tego przeżyć. Ale po kilku dniach zrozumiałem, że muszę tu przyjechać, że inaczej już nigdy nie odzyskam spokoju. Wiedziałem, że muszę cię zobaczyć. Gospodyni powiedziała, gdzie mogę cię spotkać… – Oddychał z trudem. – Wczoraj wystarczyło mi jedno spojrzenie. Od razu wiedziałem, że jesteś moim dzieckiem – dokończył cicho.
To było ponad jej siły. A więc Perseus wcale nie maczał w tym palców. Ogromny ciężar spadł jej z serca. I naraz ogarnął ją wstyd, że tak go potraktowała, oskarżyła, nie mając żadnych podstaw.
– Ja… przepraszam, że tak się wczoraj zachowałam.
– To było całkowicie zrozumiałe. Zresztą, byłem gotowy na każde ryzyko, byle tylko dowiedzieć się, czy naprawdę jesteś moją córką.
Odetchnęła głęboko. Do tego spotkania doszło wyłącznie z inicjatywy ojca. A Perseus nawet słowa nie powiedział na swoją obronę. Co ona najlepszego zrobiła?
– Nigdy nie przestałem kochać twojej mamy. Nieważne, że nie chciała za mnie wyjść, nie odpowiadała na listy i telefony, kiedy wyjechałem z Cheyenne.
Z Cheyenne? Kiedy on tam był?
– Ale nie jestem pewien, czy zdołam jej wybaczyć, że ukryła przede mną twoje istnienie.
Jak to ukryła? Zabrakło jej powietrza. Czyżby Perseus miał rację? Czyżby to, co słyszała od matki, było jednak nieprawdą?
– Czy… czy naprawdę o mnie nie wiedziałeś?
– Nie.
Powiedział to tak, że rozwiały się wszelkie wątpliwości, jakie jeszcze miała. Wierzyła mu. Niemożliwe, żeby kłamał.
– Ale powiem coś na jej obronę. – W oczach błysnęły mu łzy. – Udało nam się stworzyć istotę doskonałą.
Zagryzła usta, zaskoczona tym komplementem.
– Dziękuję – wyszeptała daremnie próbując ogarnąć kłębiące się jej w głowie myśli.
Naraz twarz ojca spoważniała, jakby znów odezwało się skrywane cierpienie.
– Jak się miewa twoja mama? – zapytał głucho.
– Mama umarła w zeszłym roku – powiedziała zdławionym głosem.
– Może zejdziemy ze słońca i pojedziemy do domu? Tam sobie pogadamy – nieoczekiwanie usłyszała za sobą głos Perseusa.
Mężczyźni przywitali się podali sobie ręce.
– Ile to już lat, panie Gregory!
– Proszą nazywać mnie Jules.
Nie miała pojęcia, jak długo Perseus przysłuchiwał się ich rozmowie, ale z wdzięcznością przyjęła ramię, którym ją otoczył. Chyba wyczuł, jak bardzo jest roztrzęsiona, że potrzebuje wsparcia, by nie upaść.
Ojciec przeniósł spojrzenie z Perseusa, popatrzył przenikliwie na córkę. Był dziwnie blady.
– Czy chcesz tego, Samantho? Jeśli nie, powiedz, a odejdę bez słowa.
– Nie! – wykrzyknęła bez wahania. – Muszę się dowiedzieć, jak było naprawdę, dlaczego mama tak zrobiła, dlaczego się z tobą rozstała! I chcę poznać mojego ojca. Przez te wszystkie lata nienawidziłam cię za to, że mnie nie chcesz. Dowiedziałam się skądś, że mieszkasz na Sycylii. Wmawiałam sobie, że mnie to nie obchodzi. Ale teraz widzę, że ta nienawiść była obroną przed tym, by cię odszukać. Bałam się, że znowu mnie odrzucisz. Proszę… nie odchodź – dokończyła błagalnie.
– Boże, dzięki ci za to!
Nie mogła patrzeć na jego łzy. Wyciągnął do niej ręce, bez wahania padła mu w ramiona.
– To niesamowite – szepnął. – Mam małą córeczkę, która jest piękną kobietą.
Dławiło ją w gardle.
– Masz tu samochód, Jules? – zapytał Perseus.
Nie od razu mógł odpowiedzieć. Wreszcie zebrał się w sobie.
– Tak, z wypożyczalni. Zatrzymałem się w Athenian. – Popatrzył na Sam. – Wolałbym nie oddalać się od ciebie na krok, ale będzie lepiej, jak teraz pojedziesz z mężem do domu. Wezmę prysznic i przyjadę. Czekałem w porcie cały dzień, więc chętnie się odświeżę.
– Czekałeś cały dzień?
– Wasza gospodyni powiedziała, że wybraliście się na żagle, ale nie wiedziała, kiedy wrócicie. Więc nie ruszałem się z portu, żeby przypadkiem się nie minąć.
– Gdyby nie to zdjęcie w gazecie, pewnie nigdy byśmy się nie spotkali. – Otarła łzy.
– Nawet nie chcę o tym myśleć – żarliwie odrzekł ojciec i uścisnął ją mocno. Odwrócił się i zaczął iść.
– Tylko przyjedź szybko! – zawołała za nim. Pomachał ręka,i zaczął biec.
Perseus stał nieco dalej, patrzył na nią z napięciem.
– Ojciec chciał dobrze, mówiąc, byś wracała ze mną. Ale widziałem, jak na ciebie patrzył. Może wolisz pojechać do hotelu, pobyć z nim sam na sam? Dam głowę, że byłby wniebowzięty.
– Wydawał się szczęśliwy, prawda? – szepnęła.
– Przecież to oczywiste.
Zarumieniła się.
– Mimo to myślę, że potrzeba mu trochę czasu na ochłonięcie.
– A tobie?
– Ja… ja zawsze wiedziałam o jego istnieniu. Dwadzieścia cztery lata to dużo czasu, można się oswoić. On dopiero wczoraj się dowiedział, że ma córkę. – Opuściła głowę. – Perseus… przebacz mi, że tak się zachowałam. Oskarżyłam cię, że wtrącasz się w moje prywatne życie. Powiedziałam ci tyle przykrych rzeczy.
Schylił się po bagaże, gestem wskazał drogę.
– Nie przepraszaj, Samantho. Jeszcze kilka tygodni i miałabyś prawo być na mnie wściekła. Nie wracajmy do tego.
– Czy to znaczy, że zamierzałeś go szukać? – spytała zaskoczona.
– Tak.
Znowu jego szczerość zupełnie zbiła ją z tropu. Podeszli do czekającego auta. Perseus zaczął wkładać torby do bagażnika. W tym czasie Sam odebrała od Yanniego swój list. Kiedy ruszyli, zauważyła, że Perseus patrzy na list.
– Wygląda na to, że oboje potrafimy siebie zaskoczyć.
Ogarnęła ją fala gorąca.
– Chyba byłam szalona, kiedy go pisałam. Proszę. – Podała mu kopertę.
Potrząsnął głową.
– Wiem, co myślisz. I rozumiem twoje motywy. Wyrzuć ten list.
Zgniotła go w dłoni.
– Nie powinnam pytać o twoje… – szepnęła z drżeniem.
– Ale zrobiłaś to. Powiedz prawdę, nadal cię to dręczy. W porządku, Kyria. Zaspokoję twoją ciekawość. Kiedy pytałem cię o trzy marzenia, czułem, że masz jeszcze jedno, nie wypowiedziane głośno. Potem zobaczyłaś ten obraz. Wtedy uświadomiłem sobie, jak bardzo cierpisz z powodu ojca. Zrozumiałem, że to jego brak tak wpłynął na twoją psychikę.
Rozumiał ją lepiej niż ona sama.
– Dwadzieścia lat szukałem odpowiedzi na dręczące mnie pytania, Bóg jeden wie, ile mnie to kosztowało. Zrobiłbym wszystko, by ci tego oszczędzić.
– Dziękuję, że mi to powiedziałeś. Byłam na ciebie zła, ale to już minęło. Teraz, gdy wiem, jaki to był szok dla mojego ojca… To stawia sprawy w zupełnie innym świetle. – Jak mogła tak w niego wątpić?
Mocna opalona dłoń nakryła jej rękę.
– Wspaniałomyślność jest twoją ogromną zaletą, Kyria.
– Ale powinnam mieć do ciebie więcej zaufania – wybuchnęła, jeszcze nie mogąc sobie wybaczyć.
Łagodnie uścisnął jej rękę.
– Najważniejsze jest poczucie, że się jest kochanym i potrzebnym. Człowiekowi niczego więcej nie potrzeba do szczęścia.
Głos go zdradzał. Jego słowa odnosiły się w tej samej mierze do Sofii, co do jej ojca. Już sama myśl o Sofii, nie mówiąc już o wyobrażaniu jej sobie w jego ramionach, była dla niej nie do zniesienia. Nie przypuszczała, że jest zdolna do takiej zazdrości, ale nie mogła zwalczyć tego palącego uczucia.
– Jeśli chcesz, moglibyśmy urządzić niewielkie przyjęcie przed odlotem do Nowego Jorku – zaproponowała.
– Przyjęcie na cześć twojego ojca? – Był wyraźnie zaskoczony.
– Prawdę mówiąc, myślałam o tobie i Sofii. – Zniżyła głos, by Yanni nie słyszał. – Wyjazd do Stanów z pewnością jest dla ciebie bardzo trudny. Jeśli zaprosisz ją na przyjęcie w gronie kilku osób, to nie wzbudzi żadnych podejrzeń. Będziecie mogli zostać ze sobą sam na sam, pożegnać się. Domyślam się że te jedenaście miesięcy to dla was cała wieczność – dodała, zła na siebie, bo nieoczekiwanie głos zadrżał jej niebezpiecznie.
– Twoja wielkoduszność znów mnie zdumiewa – wymamrotał głosem tak niewyraźnym, jakby był teraz w zupełnie innym miejscu, może na odludnej plaży, sam na sam ze swoją ukochaną Sofią.
Sam zapatrzyła się w okno, daremnie próbując odegnać od siebie obrazy, jakie podsuwała jej wyobraźnia. On chyba też przeżywał coś podobnego, bo niespodziewanie puścił jej rękę, jakby już dłużej nie mógł jej dotykać. Ona nie jest Sofią.
Liczyła minuty, jakie dzielą ją od chwili, gdy wreszcie zamknie się w zaciszu swojego pokoju, gdzie nikt nie będzie jej widzieć. Z trudem zachowywała spokój. Szok, jaki wywołało pojawienie się ojca, świadomość, że musi pogodzić się z faktem, że Perseus nigdy jej nie pokocha, to wszystko razem było ponad jej siły.
Przyszłość budziła w niej grozę. Już zawsze będzie sama, jej życie nie będzie miało żadnego sensu. Jest tylko jeden Perseus. Na całym świecie nie znajdzie nikogo, kto choć trochę byłby do niego podobny. Nikt mu nie dorówna.
Czy naprawdę wierzyła w to, że w Nowym Jorku zapomni o nim, wróci do dawnego życia, dawnych znajomych? Co za bzdura!
Naraz coś ją tknęło. A jeśli on domyśla się jej uczuć? To przecież możliwe. Kilka razy niewiele brakowało, by posunęli się dalej, niż zastrzegała umowa. Ale zawsze, w ostatniej chwili, Perseus się wycofywał. Po prostu wie, że w ten sposób każdy sąd od razu unieważni to małżeństwo, dotarło do niej teraz. I nic nie stanie na przeszkodzie, by nazajutrz po rozprawie wziął ślub z Sofią. Natomiast rozwód mógłby się ciągnąć miesiącami. Nic dziwnego, że nie chciał narażać się na jeszcze dłuższą rozłąkę. Już i tak tyle czekał…
Może dlatego tak zależało mu, by pogodziła się z ojcem. W ten sposób będzie mieć kogoś bliskiego, znajdzie w nim oparcie, gdy nadejdzie czas ostatecznego rozstania.
Ale z tym chyba się przeliczył. Bez względu na to, co przyniesie przyszłość, ojciec ma swoje życie, ona swoje. Już jest z kimś związany. Nic się nie zmieni tylko dlatego, że nagle okazało się, że ma córkę. Co najwyżej nawiążą ze sobą bliski kontakt.
Nic nie zastąpi jej Perseusa. Zawojował jej serce, stał się jej światem. Pozostanie jej jedynie praca, może ona ją uratuje, pomoże zapomnieć. Perseus powiedział, że gdy tylko przyjadą do Nowego Jorku…
– Samantha?
Odwróciła się do niego. Ciekawe, jak długo próbował przywołać ją do rzeczywistości.
– Tak? – odparła w zamyśleniu.
– To ci się chwali, że tak się martwisz o mnie i o Sofię, ale ten pomysł odpada.
– Dlatego, że jest w żałobie? – Nie posiadała się ze zdumienia.
– Nie, Kyria. Sofia ma nie zakończone sprawy w Turcji. Jutro wyjeżdża.
Skąd o tym wie? Czyżby do niej dzwonił? Zacisnęła palce na oparciu. Sam, uspokój się, przemawiała do siebie w duchu. To nie twoja sprawa, co on robi.
– Na długo wyjeżdża?
– Na tyle, ile będzie musiała. Trudno przewidzieć.
Wzdrygnęła się. Perseus pewnie przeżywa katusze, skoro jego Sofia jutro opuszcza Grecję.
Miała plan. Yanni zna słabo angielski, więc nie powinien się niczego domyślić. Na wszelki wypadek przysunęła się blisko do Perseusa, jakby chciała go pocałować.
– Perseus… – wyszeptała mu prawie do ucha. – Może dasz dziś wszystkim wolny wieczór, a ja pojadę po Sofię? Z kobieta chyba może wyjść z domu? Ja i ojciec pójdziemy sobie na plażę a wy zostaniecie sami. Nie powinno tak być, że ona wyjedzie bez…
– To wykluczone – uciął. Odetchnął głęboko, jakby z trudem hamował emocje. – Czy to twoje poświęcenie naprawdę nie zna granic, Kyria? Czy może mam rozumieć, że proponujesz mi ukojenie w swoich ramionach, skoro nie mogę znaleźć go gdzie indziej?
Nim dotarło do niej znaczenie tych słów, pochylił się i pocałował ją w usta. Całował mocno, namiętnie. Wiedziała, że nie ją pragnął całować, że myślał o Sofii, szukał ust tamtej kobiety… Niepotrzebnie o niej powiedziała, niechcący obudziła w nim tęsknotę, przypomniała tę, o której marzył i która nadal była niedosiężna.
Yanni pewnie myśli, że jego pracodawca nie może doczekać się chwili, gdy znajdzie się z żoną sam na sam. Całował ją tak gwałtownie, niemal brutalnie. Wyrwała ze snu drzemiącego tygrysa i teraz musi za to zapłacić. I uczyni to z radością…
Zatracała się w pocałunkach, zacierały się granice między tym, co wolno, a czego nie, zapominała o swoich postanowieniach, przekonaniach, czuła tylko pragnienie.
– Perseus… – wyszeptała, gdy drobnymi pocałunkami zaczął obsypywać jej szyję. – Co Yanni sobie pomyśli? – wykrztusiła.
– Dokładnie to, co chcę – odparł szeptem, muskając jej skórę.
– Ale już jesteśmy na miejscu – zaprotestowała, bo nadal ją całował. – Lada moment przyjedzie mój ojciec.
– Jest przekonany, że szalejemy z miłości i świata poza sobą nie widzimy.
– Ale to nieprawda! – wykrzyknęła cicho, odpychając się dłońmi od jego piersi.
Może to wreszcie do niego dotarło, bo zdjął ręce z jej ramion.
– Nie chcę go oszukiwać. Musi dowiedzieć się prawdy, by nie był zaskoczony, kiedy się rozstaniemy – oświadczyła stanowczo.
Wysiadła z auta i szybko poszła do siebie. Bała się że jeszcze chwila, a załamie się i wyzna mu swą miłość.
Stojąc pod prysznicem, przypominała sobie upojne chwile w samochodzie. Jak cudownie było w jego ramionach! Ciało paliło na wspomnienie jego dotyku. Jeszcze chwila, a nie byłoby odwrotu przed tym, co już wydawało się niemal nieuniknione.
To było czyste szaleństwo. I to z obu stron. Nim kierowała rozpacz z powodu rozstania z Sofią, odbierała mu poczucie rzeczywistości. A ona, zamiast go powstrzymać, nie zrobiła nic. To wszystko jej wina. Mogła poczekać, później odebrać od Yanniego ten list, nie drażnić go niepotrzebnie. A tym bardziej przytulać się do niego…
No cóż, to się już więcej nie powtórzy, przysięgła sobie w duchu, wkładając niebieską bawełnianą sukienkę na cieniutkich ramiączkach. Jutro z samego rana polecą do Nowego Jorku, zacznie się nowe życie. Jej celem będzie praca, poświęci jej każdą chwilę. Perseusa prawie nie będzie widywać. To, co przed chwilą się zdarzyło, już nigdy się nie powtórzy.
Wkładała białe sandałki, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Serce zabiło jej mocniej. To pewnie Perseus. Na progu stała Ariadne. Okazało się, że ojciec przyjechał i czeka w salonie.
– Już idę! – zawołała, dziękując w duchu niebiosom, że przynajmniej zesłały jej ojca, który się o nią troszczy. Zwłaszcza teraz, w tym trudnym momencie, potrzeba jej oparcia, kogoś bliskiego. Nieoczekiwane pojawienie się ojca to chyba rzeczywiście boska interwencja.
Przepełniona takimi myślami ruszyła do salonu. Ojciec uścisnął ją serdecznie. Przystojny z niego mężczyzna, pomyślała z dumą. Ubrał się w bladoniebieski garnitur, białą koszulę i zielony krawat. Z uśmiechem przyznał, że włożył to ubranie ze względu na szczególną okazję. To najszczęśliwszy dzień jego życia.
Słysząc to, Sam poczuła łzy w oczach. Mama nie wzruszała się łatwo, za to ojciec miał wylewną naturę nie krył swych uczuć. Nic dziwnego, że umiał tak cudownie przelewać je na obrazy.
Perseus jeszcze się nie zjawił. Przeczuwała, że celowo opóźnia swoje przyjście, chce dać im czas, by się lepiej poznali.
Przez dobre kilka minut komentowali łączące ich podobieństwo, nie tylko zewnętrzne. W ten sam sposób przechylali głowę i podobnie się uśmiechali, ale też oboje z niechęcią angażowali innych w swoje sprawy i woleli w samotności rozwiązywać problemy.
– Łączy was coś znacznie więcej – od progu rozległ się głęboki głos Perseusa.
Ile czasu przysłuchiwał się ich rozmowie? Wszedł niepostrzeżenie. Siedzieli na białej kanapie pod oknem tak pochłonięci sobą, że niczego nie zauważyli.
Sam odwróciła się gwałtownie. Oniemiała. Perseus przyniósł zaprojektowane przez nią obrusy i tkaniny. Przerzucił je sobie przez ramię.
– Kiedy tylko poznałem Sam, znalazłem to w jej szafie w sypialni – rzekł, nie zdając sobie sprawy, jakie błędne wnioski wyciągnie z tego ojciec. Przecież to było jeszcze przed ślubem! – Powiedziałem jej wtedy, że ma prawdziwy talent. Nie wiedziałem, że w jej żyłach płynie krew Julesa Gregory'ego.
– Pokaż. – Ojciec podniósł się z kanapy i w skupieniu zaczął przerzucać wzory, które Perseus po kolei rozkładał na fotelach. Sam wstrzymała oddech. – Kochanie… Twój mąż ma rację! – odezwał się z entuzjazmem. – Twoje prace nieco przypominają mi Matisse'a, ale są całkowicie oryginalne, mają własny styl. A wyczucie w doborze barw! Wprost genialne! – Odwrócił się do niej. Miał oczy pełne łez. – Jestem z ciebie dumny! Chyba się zaraz rozpłaczę.
– Dziękuję – wyszeptała uszczęśliwiona. Jej sławny ojciec naprawdę to powiedział.
– To jest dopiero wierzchołek góry lodowej – ciągnął Perseus, bez krzty skromności. – Sam zaprojektowała ogród i otoczenie willi. Nie mam żadnych wątpliwości, że gdy osiągniemy ostateczny rezultat, na całych Cykladach nie będzie drugiego takiego miejsca. Nie opędzimy się od tłumu turystów. Nie wiem, czy nie będziemy pobierać opłat za wstęp.
Ojciec wybuchnął śmiechem, Sam zawtórowała mu. Perseus uśmiechnął się szeroko, nawet oczy mu promieniały. To był rzadki widok.
– Jeszcze trochę a ludzie będą się zabijać, byś zechciała zaprojektować coś dla nich. Choć to jeszcze nie koniec powodów do dumy.
Sam wbiła w niego zdziwione spojrzenie.
– Jej praca dyplomowa tydzień temu zdobyła pierwszą nagrodę, a teraz wisi na honorowym miejscu w moim biurowcu w Nowym Jorku. Do ramy jest przytwierdzona tabliczka z brązu z jej nazwiskiem, nazwą nagrody i rokiem przyznania jej przez najlepszą akademię plastyczną w Stanach. A w drodze jest czek na dziesięć tysięcy dolarów.
Ojciec aż krzyknął z radości, ale ta nieoczekiwana wiadomość poraziła ją. Pobladła.
No tak, Perseus wyasygnował tyle pieniędzy na stypendia. Taka była umowa. Cóż więc dziwnego, że dostała tę nagrodę? Czy profesor miał inne wyjście?
Perseus patrzył na nią badawczo.
– Wiem, co myślisz. – Jak zwykle niczego nie mogła przed nim ukryć. – Owszem, założyłem fundusz stypendialny dla zdolnych studentów. Wszystkie dokumenty były gotowe przed naszym wyjazdem, ale mój prawnik miał wstrzymać się z poinformowaniem o tym uniwersytetu aż do momentu, gdy zostanie ogłoszona lista nagrodzonych.
Dobrze, że siedziała. Inaczej nie wiadomo, co by się z nią stało. Przez chwilę nie była w stanie się poruszyć.
– Chciałem, żebyś dostała tę nagrodą – wymamrotał Perseus. – Może nawet bardziej niż ty. Czułem, że to podbuduje twoją wiarę w siebie, w to, że naprawdę nasz talent.
– Perseus… – Poderwała się z miejsca. – Naprawdę tego nie wymyśliłeś? Dostałam pierwszą nagrodę?
– Jak mogłaś w to wątpić?
Uwielbiała, gdy się tak uśmiechał. Serce jej wtedy topniało. Znów było tak, jakby na całej ziemi byli tylko oni dwoje.
– Nim wyjechaliśmy do Grecji, dałem Lois, twojej znajomej, telefon do mojego biura w Atenach. Prosiłem, by zawiadomiła mnie o wynikach, gdy tylko zostaną ogłoszone.
– Żartujesz! – Nie posiadała się ze zdumienia. – Lois do ciebie zadzwoniła?
– Tak. I przypomniała, że obiecałaś jej obrus. Uważa, że kiedyś będzie wart majątek, jako oryginalne dzieło Samanthy Telford. Ja też tak myślę – dodał gładko. – Ponieważ to przeze mnie tak pochopnie go jej obiecałaś, powiedziałem, że dostanie go, gdy założysz swoją firmę, bo na razie jest potrzebny jako wzór. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe…
Przerwał na moment, a potem dodał:
– Ani tego, że nie od razu powiedziałem ci o tej nagrodzie. Czułem się jak Święty Mikołaj i żałowałem, że jest lato i nie mogę położyć ci tego pod choinką. Poza tym czekałem na właściwą chwilę. Jestem pewien, że ta chwila, kiedy odzyskujesz ojca, jest najważniejsza w twoim życiu, czy nie tak, Kyria?
– Perseus… – przerwał mu wzruszony ojciec, wyciągając ramiona ku córce. Nie mógł mówić, ale ona doskonale wiedziała, co teraz czuje.
– Oto pierwsze spotkanie ojca i córki, dwojga utalentowanych ludzi. Okazja, którą koniecznie należy uczcić. Czyż może być coś lepszego niż wiadomość o zdobyciu pierwszej nagrody przyznanej przez prestiżową uczelnię?
Przymknęła oczy, ukryła twarz na ramieniu ojca. Bała się, że Perseus wyczyta w nich wszystko.
Kocham cię, Perseus, i ta miłość mnie zabija.
– Powiem Ariadne, że możemy siadać do kolacji. Przyjdźcie na patio, jak będziecie gotowi.
Była mu wdzięczna, że zostawił ich samych. Wolała, żeby nie widział, w jakim jest stanie.
– Kochanie, wprawdzie nie znamy się długo, ale mam przeczucie, że to nie są tylko łzy radości?
Ojciec jest zbyt przenikliwy.
– Widzę, że Perseus jest twoją prawdziwą miłością. On też gorąco cię kocha. W takim razie, skąd ten smutek, co łamie ci serce? Nie byłem przy tobie przez te wszystkie lata, ale teraz jestem. I zawsze możesz na mnie liczyć. Zrzuć ciężar z serca, potrafię słuchać.
W jego głosie było tyle rodzicielskiego ciepła i czułości, że wznoszone przez lata bariery runęły i zniknęły bez śladu. Tłumione uczucia znalazły ujście. Opamiętała się dopiero wtedy, gdy już opowiedziała mu całą historię.
– No więc sam widzisz. On tylko gra.
– Nie – stanowczo zaprzeczył ojciec. – Tylko miłość może skłonić człowieka do tego, co on dzisiaj dla ciebie zrobił.
Ze smutkiem potrząsnęła głową. Uwolniła się z jego objęcia.
– Perseus jest genialnym aktorem.
– Tak jak twoja mama?
Popatrzyła na niego niespokojnie. Czekała, kiedy sam jej coś o tym powie, kiedy wreszcie usłyszy, dlaczego jej rodzice się rozstali.
– Co się wtedy stało?
Odgarnął jej z czoła pasemko włosów.
– Przyjechałem do Cheyenne na lato malować obrazy na motywach indiańskich. Wtedy się poznaliśmy. Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia. Byłem dopiero na progu kariery zawodowej. Nie miałem pieniędzy, pracowałem to tu, to tam, gdzie rzucił mnie los. Nie narzekałem, uznałem, że to mi odpowiada. W każdym razie tak było, dopóki nie spotkałem twojej mamy. Pod koniec lata byłem gotowy się ustatkować, znaleźć stałą pracę, by móc się ożenić i zapewnić nam utrzymanie. Nie mówię, że chciałem zupełnie rzucić malarstwo, ale tak ją kochałem, że byłem gotów wszystko zmienić, malować tylko w wolnych chwilach. – Przez chwilę milczał. – Nie zgodziła się za mnie wyjść.
– To okropne – wyszeptała.
– Powiedziała, że było nam razem dobrze, ale nigdy mnie nie kochała. – Potrząsnął głową. – Wiedziałem, że kłamie. Prosiłem ją bez końca, wiele razy. Ale nie mogłem jej przekonać. Zawzięła się.
– Mama nie wierzyła w siebie – ze smutkiem powiedziała Sam.
– Właśnie. Bała się, że odciągnie mnie od tego, co było mi przeznaczone, teraz to widzę. Zawsze we mnie wierzyła, w mój talent. Ale wtedy bardzo cierpiałem, miałem do niej żal, że mnie odrzuciła. Nie mogłem zostać w Cheyenne, to było ponad moje siły. Pojechałem do Montany. To był błąd. Pisałem do niej codziennie, ale nie odpisała na żaden z moich listów. Próbowałem porozmawiać z nią przez telefon, ale nie chciała. Po jakimś czasie znalazłem się w Nowym Jorku, udało mi się sprzedać kilka prac. Napisałem do niej, że dostałem pierwsze pieniądze, że możemy się pobrać. Wysłałem jej bilet na samolot i modliłem się, by odpowiedziała. Nigdy tego nie zrobiła.
Wiedziała, jak bardzo mama potrafiła być uparta.
– Myślę że to wtedy ostatecznie się poddałem. Wyruszyłem do Europy. Byłem w rozpaczy. Na Serifos namalowałem kilka obrazów nawiązujących do greckich mitów. Wtedy, zrządzeniem losu, pojawił się twój mąż. Nie dał mi spokoju, póki nie zgodziłem się sprzedać mu portretu twojej mamy. Uznałem, że nadeszła pora, by się z nią rozstać. I więcej nie oglądać się w przeszłość. – Oczy zalśniły mu dziwnym blaskiem. – Ale gdybym wiedział, że nosi moje dziecko, wróciłbym do Cheyenne i zmusił, by za mnie wyszła.
– Wierzę ci. Mama nigdy nie mówiła o przeszłości, ale teraz czuję, że żałowała tej swojej decyzji. Pewnie dlatego prawie przez całe życie marnie się czuła i w końcu zmarła tak młodo.
– Nie wyszła za mąż?
– Nie. I wątpię, by kiedykolwiek interesował ją jakiś mężczyzna.
– Rana była zbyt głęboka. Ja też już nigdy potem nie myślałem o małżeństwie. – Ojciec westchnął ciężko.
– Dawno jesteś z Anną? – spytała, zdobywając się na odwagę.
– Jedenaście lat.
Sam uśmiechnęła się, pokręciła głową.
– Słyszałam, że czasami mężczyźni boją się utraty wolności, ale żeby to ciągnęło się aż jedenaście lat? Nie sądzisz, że przyszła pora, by jej zaproponować małżeństwo?
– Chyba masz rację.
– Tato… – Głos zadrżał jej niebezpiecznie. Pierwszy raz wymawiała to słowo. – Trzeba wyzwolić się od przeszłości, nie tracić więcej czasu. Może będzie ci lżej, gdy ci powiem, że mama też chciała naprawić dawne błędy.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Zrobiła coś, co zupełnie do niej nie pasowało. Zdecydowała, że przeniesiemy się do Nowego Jorku, bym mogła studiować w akademii, poznać środowisko. Twierdziła, że odziedziczyłam jakaś cząstkę twojego talentu. Wieczorami razem chodziłyśmy sprzątać biura, żeby zdobyć pieniądze na studia.
Na widok wyrazu jego twarzy wzruszenie ścisnęło jej gardło.
– Teraz zastanawiam się, czy nie łudziła się myślą, że przypadkiem cię spotka. Jak na nią to był ogromny krok naprzód. Przed śmiercią powiedziała mi twoje nazwisko, prosiła, bym je zawsze ceniła.
Widziała, że te rewelacje zbijają go z nóg.
– Dziękuję ci za to, kochanie – wyszeptał po długiej chwili. Popatrzył jej prosto w oczy. – A więc znów historia się powtarza.
– Nie rozumiem. – Serce zabiło jej mocniej.
– Owszem, rozumiesz. Nie pozwól, by historia twoich rodziców powtórzyła się w twoim życiu. Walcz o Perseusa.
– Przecież opowiedziałam ci wszystko. Nie można porównywać twojej historii i mamy z moją sytuacją.
– Coś mi się widzi, że ta cała historia bardzo niewiele ma wspólnego z Sofią, za to bardzo dużo z tobą. Czy naprawdę sadzisz, że ten numer telefonu zapisany na kartce, był aż tak istotny, by na siłę wymyślać taką sytuację, zmuszać cię do odgrywania roli tymczasowej żony? Przypuszczam, że chciał coś zyskać, coś znacznie ważniejszego.
– Ważniejszego niż Sofia? – wstrzymała dech.
– Kochanie – uśmiechnął. się. – Perseus był zakochany w kobiecie z mojego obrazu. Dlatego go kupił. Kiedy weszłaś do jego gabinetu, z pewnością sądził, że ma przywidzenia. Słyszysz, co mówię?
– Ale on zamierza ożenić się z Sofią! – niemal jąknęła.
– Naprawdę?
Wstrząsnęło nią drżenie.
– Byli z dala od siebie przez dwadzieścia lat. O miłość trzeba dbać, podsycać ją. Czy powiedział ci wprost, że chce się z nią ożenić?
– Chyba tak – wydukała po zastanowieniu.
– Nie wydajesz się pewna. Dlaczego po prostu go nie zapytasz?
– Nie mogę.
– Tak jak twoja mama nie mogła się zdobyć, by się do mnie odezwać, kiedy już zrozumiała, że jednak tego chce? Nie czekaj tak długo, by poznać odpowiedź, córeczko. Życie jest zbyt krótkie.
Ogarnął ją dziwny, podszyty podnieceniem, lęk. Czy odważy się skorzystać z jego rady?