Sam wzdrygnęła się, niewiele brakowało, a upuściłaby słuchawkę. Perseus był wściekły. Wściekły nie na żarty.
Musi się pośpieszyć, skoro zapowiedział, że wraca do domu. Wybiegła na dwór zwolnić robotników. Potem szybko wzięła prysznic i wyjaśniła zaniepokojonej Ariadne, że nie czuje się dobrze i bez kolacji idzie do łóżka. Oszukała Perseusa, ale teraz głowa rzeczywiście porządnie ją rozbolała. Miała tylko nadzieję, że tabletki okażą się pomocne. Może uśnie przed jego przyjazdem.
Nie mogła pojąć, co go tak rozgniewało. Teoretycznie są małżeństwem, ale to przecież małżeństwo na papierze! Ma prawo spotykać się z kobietami. Możliwe, że na Serifos musi zachowywać dyskrecję, ale Ateny to co innego. Jeśli tam kogoś ma, to nikt się nie dowie. A już ona z pewnością nie miałaby mu tego za złe. W końcu jest mężczyzną, więc póki nie ożeni się z Sofią…
Widać on ma inne zdanie na ten temat. Dopóki według prawa są małżeństwem, dochowuje złożonej przysięgi. I jej dobro jest dla niego najważniejsze. Ona czuje się źle, więc on rezygnuje ze swoich planów. Taki po prostu jest.
Byłoby najlepiej, gdyby zasnęła, nim przyjedzie. Dałby jej spokój, nie musiałby się nią zajmować. Miałby czas dla siebie.
Opuściła żaluzje, wślizgnęła się pod kołdrę i położyła na brzuchu. Wtuliła twarz w poduszkę. Musi usnąć, nim Yanni dowiezie Perseusa z lądowiska. W innej sytuacji bez trudu by się rozluźniła i szybko zasnęła, ale teraz była zbyt poruszona. Mimowolnie wsłuchiwała się w każdy dźwięk, czekała na daleki szum silnika, po którym pozna, że nadjeżdża samochód. I doczekała się. Auto nadjechało i zatrzymało się. Perseus był w domu.
Serce zabiło jej niespokojnie, krew zaszumiała w uszach. Z jednej strony cieszyła się, że jest już na miejscu, że szczęśliwie wrócił; z drugiej, paraliżował ją lęk przed jego obecnością. Bała się że nadejdzie moment, kiedy nie będzie już w stanie skrywać swoich uczuć, że bezwiednie czymś się zdradzi. Musi się przed tym bronić, coś robić…
Z dworu dobiegły męskie głosy. Robotnicy już poszli do domu, więc to pewnie Perseus i Yanni. Chyba komentowali postęp prac w ogrodzie. Od rana dużo się zmieniło. Perseus chyba się ucieszy. Jednak jej przypuszczenie było błędne. Bardzo się myliła.
Głosy ucichły, w holu rozległy się kroki. Po chwili ktoś uchylił jej drzwi. Perseus nigdy nie wchodził bez pukania. Pewnie Ariadne uprzedziła go, że śpię i nie chce mnie budzić, domyśliła się Sam. Tylko sprawdzi i zaraz sobie pójdzie.
Przeraziła się, bo zamknął drzwi i podszedł do łóżka. W pokoju panował półmrok, ale nie otwierała oczu. Nieoczekiwanie poczuła, że wierzchem dłoni dotyka jej policzka.
Zamruczał coś pod nosem po grecku. Musiał zapalić światło, bo nieoczekiwanie zrobiło się jasno. Sam podniosła głowę w tej samej chwili ujrzała wbite w siebie spojrzenie czarnych oczu.
– Nic dziwnego, że boli cię głowa! – wybuchnął. – Ostrzegałem cię, żeby nie wychodzić na słońce bez kapelusza. Nie rozumiesz, że to niebezpieczne? Zwłaszcza dla osób o takiej karnacji. Zostawiłem cię samą na jeden dzień, i zobacz, co z tego wynikło! – Był na nią zły, ale wiedziała, że to dlatego, iż się o nią bał. Tego nie umiał ukryć.
Usiadła na łóżku. Niepotrzebnie go okłamała, przez to tylko się denerwował. Gdyby wiedziała, że to się tak zakończy, przyjęłaby zaproszenie i poleciała do Aten.
– Tylko troszeczkę się spiekłam – próbowała go uspokoić. – Zwykle tak mi się robi na początku lata. Potem już się normalnie opalam.
– Do diabła z opalenizną! Kobieta powinna chronić swoją skórę, cenić ją. A ty szczególnie. Inne kobiety dałyby wszystko, żeby mieć tak jasną karnację!
Zamrugała oczami. Nie przypuszczała, że zwrócił uwagę na jej cerę. To miło. Zapamięta to sobie.
– Kiedy się poznaliśmy, byłaś bez makijażu. Nie jest ci potrzebny. Powinnaś się cieszyć, że natura tak hojnie cię obdarzyła. Nie obchodzi mnie, co było dawniej. Póki jesteś moją żoną musisz o siebie dbać. Nawet jeśli to oznacza koniec pracy w ogrodzie.
Zacisnęła palce na brzegu białej, jedwabnej piżamy bez rękawów. Nie ze strachu, z wrażenia, że po raz pierwszy w życiu ktoś tak się o nią troszczy, myśli o niej, bardziej nawet niż mama, która przecież kochała ją nad życie. Niesamowite!
Było jej przykro, że sprawia mu zawód, że przez nią się denerwuje. A przecież on jest dla niej taki dobry!
– To prawda, nie powinnam tyle siedzieć na słońcu. Obiecuję, że od tej pory zawsze będę zakładać kapelusz – powiedziała żarliwie.
Popatrzył na nią uważnie, w milczeniu.
– Ariadne mówiła, że nie jadłaś kolacji. Powinnaś przynajmniej coś wypić, bo inaczej bardzo się odwodnisz.
– Masz rację – potwierdziła, nie chcąc przyznać, że marzy o łyku wody.
– Co powiesz na sok z kruszonym lodem?
– Mówisz jak doktor. Też by mi to zalecił. Powinno pomóc na ból głowy.
Popatrzył na jej usta. Boże, co się ze mną dzieje, przeraziła się. Jeszcze chwilę będzie tak na mnie patrzeć, to…
– Miejmy nadzieję – odezwał się wreszcie. – Zaraz coś przyniosę.
Odetchnęła z ulgą. Zły humor chyba już mu przechodził. Dobrze, że dała mu jakieś zajęcie, to ułatwia sprawę.
Wrócił z brzoskwiniowym napojem. Domyślała się, że sam go przyrządził. To jeszcze bardziej ją wzruszyło.
– Dziękuję – wyszeptała, kiedy podał jej szklankę. Uważała, by nie dotknąć przypadkiem jego palców. Zacisnął usta. Może poczuł się urażony?
– Wypij do końca. Potrzeba ci teraz dużo płynu. – Odszedł, nim zdążyła powiedzieć mu dobranoc.
Rozbudziła się całkiem. Oparła się wygodnie na poduszkach i powoli sączyła sok. Ani słowem nie wspomniał o ogrodzie ani o dniu spędzonym w ateńskim biurze. Ciekawe, czy wrócił do pracy z radością, czy też z niechęcią? Dziś nie będą pływać w morzu, więc nie dowie się tego.
Odstawiła pustą szklankę, wyszła z łóżka i boso podeszła do okna, by podnieść żaluzję. Kamienna podłoga była przyjemnie chłodna. Przez chwilę wpatrywała się w morze za oknem. Tu przeżyła najszczęśliwsze chwile z Perseusem. Odwróciła się i podeszła do drzwi łączących ich sypialnie, by zgasić lampę. W pokoju zaległa ciemność. Dokładnie w tej samej chwili otworzyły się drzwi.
– ____________________kała bez tchu, patrząc na jego potężną sylwetkę. W wycięciu ciemnobrązowego szlafroka jaśniał opalony tors. Wprawdzie nieraz widziała go tylko w kąpielówkach, ale to było co innego, ten strój tworzył… intymny klimat.
– Właśnie szedłem zgasić ci światło. Jak głowa?
Nie mogła myśleć, kiedy był tak blisko, a co dopiero odpowiadać na pytania! Przytłacza ją, jest taki męski. Ciemność tylko potęgowała napięcie. Pragnęła tylko jednego: ukryć się przed nim, uciec gdzieś. Powoli cofnęła się do łóżka, otuliła kołdrą.
– Chyba jest gorzej, niż sądziłem – skrzywił się z ponurą miną. – Odwróć się na bok, pomasuję ci kark. Mnie to czasami pomaga.
– Ale mnie nic nie jest. Naprawdę…
– Ja tu decyduję nie ty.
Chciała jeszcze protestować, ale on już usiadł na krawędzi łóżka. Przeszedł ją dreszcz, gdy odgarnął jej z pleców długie, złociste włosy. Masował jej kark, potem przesunął palce nieco niżej, do łopatki. Nie musiała mu niczego mówić, sam doskonale wiedział, gdzie naciskać mocniej. Odczuwała ogromną przyjemność.
– Bosko! – jęknęła z uniesieniem.
– Bo tak ma być.
– Po tym napoju i masażu głowa zupełnie przestała mnie boleć. Perseus, jesteś dla mnie za dobry. Jak ja ci się odwdzięczę?
– Wcale tego nie chcę Samantho – rzekł cicho. – Nie robię czegoś, by dostać coś w zamian. Jeśli już, to albo daję z własnej nieprzymuszonej woli, albo wcale. I tego samego oczekuję od kobiety.
Ma na myśli Sofię, to jasne. Gdy skończy się jej żałoba, sama do niego przyjdzie… Dałaby wszystko, by to o niej myślał, o niej mówił. Ale to oczywiście są tylko marzenia i dlatego powinna teraz szybko wziąć się w garść.
– Wiesz, już mi lepiej. Jak chcesz, to teraz ja mogę cię pomasować. Domyślam się, że pierwszy dzień w biurze po takiej przerwie nie należy do przyjemności.
– Ale jesteś domyślna! – zaśmiał się.
Była pewna, że teraz wstanie i wyjdzie, życząc jej dobrej nocy, ale Perseus z kocim wdziękiem rozciągnął się obok niej. Pewnie to jego męczy ból głowy, tylko że on nigdy się nie skarży, nagle dotarło do niej. Przepełniona współczuciem, przysunęła się bliżej.
– Czy biuro w Atenach też jest takie nieskazitelne jak to w Nowym Jorku? I też masz tu panią Athas?
– Zgadza się- wymamrotał nieco sennie, poddając s____________________te mięśnie.
– Perseus, połóż się na brzuchu, pomasuję ci plecy. Kiedy mama była chora, masowałam ją co wieczór.
– A twoja głowa?
– Już nie boli. Pomasuję cię. Potraktuj to jako prezent.
– W takim razie zgoda – zaśmiał się cicho. Odwrócił się, nie widziała teraz jego twarzy.
Masaż byłby bardziej skuteczny, gdyby zdjął szlafrok, ale skoro sam tego nie zrobił, to ona mu tego nie powie.
– Rzeczywiście, wspaniale pomaga – wymruczał parą minut później. – Bardzo przyjemnie. Nie kończ jeszcze.
– Nie kończę – zapewniła żarliwie. Ten niewinny masaż jest przecież najlepszym pretekstem, by móc go dotyka____________________cej? Gdyby jej pozwolił, mogłaby go tak masować przez całą noc!
Po dwudziestu minutach miała wrażenie, że usnął. Kochany biedaczek jest całkiem wyczerpany, fizycznie i psychicznie.
Ostrożnie zaczęła odsuwać się na bok, gdy naraz silne ramią zatrzymało ją w pół ruchu.
– Nie odchodź – wymamrotał. – Nie chcą dziś w nocy być sam.
Nim zdążyła ochłonąć, niemal przygniótł ją sobą.
– Pokaż mi jeszcze raz, że nie przeszkadza ci moja blizna – poprosił szeptem.
____________________cej nie straci głowy, ale nie była w stanie oprzeć się tej żarliwej prośbie. Odszukała jego usta. Nawet jeśli przez te kilka minut Perseus wyobraża sobie, że jest teraz ze swoją ukochaną Sofią, to jakie to ma dla niej znaczenie? Bariery, jakie starała się zbudować między nimi, przestały istnieć. Niech tylko trwa ta chwila! Zatraciła się w pocałunku.
– Perseus! – wykrzyknęła cicho, z lękiem i radością, czując, że jej siły słabną, że już nie może dłużej walczyć z pokusa, że poza tą bliskością już nic nie jest ważne.
To chyba ten mimowolny okrzyk go otrzeźwił, uzmysłowił, że to nie Sofią trzyma w ramionach. Nim zdążyła coś jeszcze powiedzieć, oderwał usta od jej warg i podniósł się raptownie.
– Powinnaś być akt____________________cej cię o coś takiego nie poproszę – powiedział stłumionym głosem i zniknął.
Leżała nieruchomo, jak zranione zwierzą. Nie była w stanie się poruszyć. Wokół siebie czuła zapach jego mydła, na poduszce, na kołdrze. Będzie tak leżeć i śnić, że nadal jest w jego objęciach. To przecież lekki grzech, może dobry Bóg jej daruje.
Kiedy przebudziła się rano, zegarek na nocnej szafce wskazywał kwadrans po dziesiątej. W pokoju było zupełnie jasno. W jednej chwili ożyły wspomnienia wczorajszej nocy.
Wyskoczyła z łóżka. Musi sprawdzić, czy Perseus jeszcze śpi. Ostrożnie uchyliła drzwi i wsunęła głowę do jego pokoju. Łóżko było puste. Niedbale odrzucona kołdra świadczyła, że wstawał w pośpiechu i szybko opuścił pokój. Pewnie nie chciał jej budzić.
Może poszedł popracować na dworze?
Pośpiesznie____________________yła szorty i T-shirt, wsunęła na nogi sandały. Wybiegła z domu, rozglądając się wokół z nadzieją, że gdzieś go ujrzy.
Robotnicy, szykujący miejsce pod przyszłe klomby, pomachali jej na powitanie. Odpowiedziała tym samym, ale jej nastrój z każdą chwilą gasł. Nigdzie ani śladu Perseusa.
Niemal wpadła na wchodzącą do holu Ariadne.
– Nie widziałaś Perseusa? – zapytała bez tchu.
– Widziałam. Wstał wcześnie rano i poleciał do Aten. Prosił, żeby pani zadzwoniła do niego, jak się przebudzi.
– Znasz jego numer? – Jeszcze nigdy do niego nie dzwoniła.
– Tak, Kyria Kostopoulos. Chodźmy do gabinetu.
Weszła za Ariadne do surowo urządzonego wnętrza. To stąd Perseus zarządzał korporacją, gdy nie mógł być u siebie w biurze. Potężne mahoniowe biurko, półki pełne książek, faks, kopiarka, komputer z drukarką. Wszystko w zasięgu ręki.
– Proszę, zapisałam pani numer. – Ariadne podała jej kartkę.
– Dzięki, Ariadne.
Gdy została sama, podniosła słuchawkę i wybrała numer. Sekretarka zasypała ją potokiem greckich słów, ale gdy Sam jej przerwała, natychmiast przeszła na angielski. Mówiła doskonale. Sam nie posiadała się z podziwu. Jeszcze nadejdzie dzień, że ja będę tak świetnie mówić po grecku, obiecała sobie solennie. Już zna kilkanaście słów, ale przed nią jeszcze daleka droga.
– Kyria Kostopoulos. Pani mąż uprzedził, że będzie pani telefonować. Proszę chwileczkę zaczekać, już łączę.
– Dziękuję.
Nie pierwszy raz mówiono o Perseusie jako jej mężu, ale za każdym razem Sam wzdrygała się w duchu. Przecież tak naprawdę on wcale nie jest jej mężem. Gdyby tak było, nie spędzałaby samotnie nocy!
– Samantha? Wstałaś – stwierdził. Był w świetnym humorze. Widać wczorajsze zdarzenie nie miało na niego żadnego wpływu, nie wybiło go ze snu. A w skrytości ducha roiła sobie, że na niego to też podziałało tak jak na nią.
– Dlaczego mnie nie obudziłeś? – zapytała.
– Bo rano kierownik robót powiedział, że tyrasz jak wół, bardziej niż jego robotnicy. Pewnie dlatego wczoraj źle się czułaś. Dodał, że powinnaś zwolnić tempo i trochę odetchnąć, a ja się w pełni z nim zgadzam. Jak się dziś czujesz? Głowa przestała boleć?
– Tak. Już nic mi nie jest – wykrztusiła.
– To dobrze, bo chciałbym ponowić wczorajsze zaproszenie i zabrać cię na kolację i dansing. Zajmij się dziś sobą, zrób się na bóstwo, a siódmej przyślę po ciebie helikopter. Yanni już wie, zawiezie cię do Livadi.
Jeśli się zgodzi, to znaczy, że spędzą razem cały wieczór. A przecież to dla niej tylko gorzej, jeszcze bardziej się od niego uzależni. Ale z drugiej strony nie powinna mu powtórnie odmawiać.
– Będę gotowa.
– Wrócimy dopiero jutro wieczorem, więc weź rzeczy na noc.
Zaintrygował ją.
– Gdzie będziemy nocować? – zapytała z ciekawością.
– Niespodzianka. To do zobaczenia wieczorem. – Dodał po grecku coś, czego nie zrozumiała, i odłożył słuchawkę.
Powinna być bardziej powściągliwa, nie ulegać emocjom. Bardziej nad sobą panować. Choć jednocześnie nie może myśleć wyłącznie o tym, jak sobie ułatwić życie. Najlepiej będzie, jeśli zacznie traktować Perseusa jak kochanego brata, inaczej nie przeżyje tych jedenastu miesięcy, jakie jej pozostały. Tylko jak to zrobić?
Spojrzała na zegar na ścianie. Dziesiąta trzydzieści. Perseus nie będzie zadowolony, jeśli się dowie, że znów cały dzień spędziła w ogrodzie. Lepiej się nie narażać.
Postanowiła wziąć samochód i wybrać się do Hora, bajkowego miasteczka z weneckim zamkiem, o którym opowiadał jej Perseus. Już wcześniej powiedział, że samochód jest do jej dyspozycji. Wyjedzie sobie na trochę, choć przez chwilę nie będzie patrzeć na dom, w którym wszystko go jej przypomina. Zatrzyma się na lunch w tawernie, a potem pojedzie do Galani obejrzeć freski i kolekcję manuskryptów zgromadzonych w monasterze zbudowanym na wzór średniowiecznej fortecy. Z przyjemnością to sobie poogląda.
Przed powrotem do domu wpadnie na chwilę do Livadi przyjrzeć się wytwarzanej w okolicy ceramice. Dwa dni temu Perseus wspomniał, że gdy tylko skończą się prace przy zakładaniu ogrodu, pozna ją z szefem miejscowej fabryki włókienniczej. Jeśli tylko zechce, będzie mogła zacząć projektować nowe tkaniny. Nie łudziła się, że jej projekty od razu wejdą do produkcji, ale wiedziała, że czas będzie pracować na jej korzyść. I wreszcie ziszczą się jej marzenia.
Perseus będzie kursować między Atenami a Nowym Jorkiem, a ona tak sobie zorganizuje pracę, że stale będzie zajęta w fabryce. W ten sposób rzadko będą się widywać. Im rzadziej, tym lepiej! Może w ten sposób przeżyje pozostałe jedenaście miesięcy. A żałoba Sofii kiedyś się skończy.
Te myśli poprawiły jej nastrój. Zaczęła zbierać się do wyjścia. Zdawała sobie sprawę, że jako żona Perseusa jest narażona na wścibskich reporterów. Dlatego zdecydowała się na białe bawełniane spodnie i zielonkawą bluzkę. W tym stroju będzie wyglądać jak typowa turystka.
Odgarnęła do tyłu włosy, upięła je w kok. Jeszcze tylko ciemne okulary i wygodne buty. Mając w pamięci zalecenia Perseusa, wzięła słomkowy kapelusz, który kupił jej do pracy w ogrodzie. Przyda się, kiedy słońce stanie w zenicie, osłoni twarz i włosy.
Znając zwyczaje Perseusa, dokładnie poinformowała Ariadne o swoich planach. Jeśli coś się zmieni i on zadzwoni do domu, będzie wiedzieć, co się z nią dzieje.
Powoli coraz więcej o nim wiedziała i bardziej go rozumiała. Bał się o ludzi, którzy byli mu bliscy. Jeśli wystawiali się na niebezpieczeństwo, wpadał w złość. Im dłużej mieszkała z nim pod jednym dachem, tym bardziej było to dla niej oczywiste. Nie będzie narażać Ariadne na kąśliwe uwagi i niezadowolenie pracodawcy.
Wyposażona w mapę, bez trudu dotarła do miasteczka. Zachwyciło ją mnóstwem niedużych domków, utrzymanych w typowym dla Cyklad stylu. Bardzo smakowało jej jedzenie w niewielkiej kafejce obok zamku, gdzie podano plasterki wołowiny zapiekane we francuskim cieście, fetę, bekon i jajka na twardo. Stamtąd pojechała do monasteru w pobliżu Galani.
Okiem znawcy oceniała freski, z zainteresowaniem oglądała manuskrypty. Ale refleksja, która już wcześniej nieśmiało się jej nasuwała, teraz potwierdziła się ostatecznie. Bez Perseusa wrażenia nie były pełne. Na cóż zdadzą się wspaniałości świata, skoro nie mogą oglądać tego razem, dzielić się spostrzeżeniami? Czas spędzany bez niego jest jak potrawa bez soli, nie ma smaku. Z utęsknieniem czekała chwili, kiedy go wreszcie zobaczy.
W Livadi w pośpiechu weszła do drogerii, aby kupić kilka kosmetyków. Chciała uniknąć kręcących się tu fotografów. Do tej pory nikt jej nie rozpoznał, ale tu było inaczej. Zwłaszcza jeden, dobiegający sześćdziesiątki niewysoki mężczyzna o ciemnoblond włosach, wprost deptał jej po piętach. Jak na swoje lata był w doskonałej formie.
Wściekła na niego, biegiem rzuciła się do auta w nadziei, że zgubi go po drodze. Tuż przy samochodzie spadł jej z głowy kapelusz. Schyliła się po niego.
– Samantha Telford? Czy to pani?
Amerykanin. W dodatku zna jej panieńskie nazwisko. Ale w zasadzie cóż w tym dziwnego? Dziennikarze mają dostęp do wszelkich informacji. Mimo to zwolniła, obejrzała się przez ramię. Też miał ciemne okulary.
– Czy ja pana znam? – prychnęła.
– Nie.
– W takim razie nie mam panu nic do powiedzenia.
Nie czekając na odpowiedź, otworzyła drzwi samochodu. Mężczyzna nagle znalazł się tuż obok niej.
– Ale ja mam. Bardzo dużo. I, prawdę mówiąc, nie wiem, od czego zacząć. Liczę na pomoc. Jestem twoim ojcem. Nazywam się Jules Gregory.
Sam skamieniała. To nieprawdopodobne, by spotkanie twarzą w twarz z człowiekiem, który skrzywdził jej mamę i którego ona sama nie chciała widzieć na oczy, było jedynie dziełem przypadku. Nigdy w to nie uwierzy.
Co on tu robi, skoro mieszka na Sycylii? Jakim sposobem dotarł na Serifos w tym samym czasie, kiedy ona tu jest? Nie mówiąc już o tym, że chodził za nią krok w krok.
Im dłużej się nad tym zastanawiała, tym bardziej oczywiste było przekonanie, że to nie mógł być zbieg okoliczności.
Z tego, co wiedziała, nigdy nie szukał kontaktu ani z nią, ani z jej mamą. Więc dlaczego teraz?
Ktoś, kto wiedział, że jest jego córką, musiał mu o niej powiedzieć. To jedyne wyjaśnienie, jakie się nasuwa. Tylko kto to zrobił? Nikt przecież nie wie o łączącym ich pokrewieństwie. Nikt z wyjątkiem Perseusa.
Serce zabiło jej jak szalone. Chyba nie odszukał jej ojca, skoro wiedział, że ona nie chce mieć z nim nic wspólnego? Nie mógł tego zrobić. Chyba że postanowił wtrącić się w zupełnie nie swoje sprawy.
Wprawdzie przed laty kupił od niego portret mamy, ale zwykła przyzwoitość nakazywała nie czynić czegoś wbrew jej woli, na siłę nie godzić ją z człowiekiem, który nie chciał wiedzieć o jej istnieniu.
Jeśli Perseus to zrobił – a wszystko wskazywało na to, że tak właśnie było – potrafiła zrozumieć motywy, jakimi się kierował. Sam przez dwadzieścia lat bezskutecznie szukał po świecie swojej Sofii; pewnie był święcie przekonany, że ona też szukała ojca. Jednak nic nie usprawiedliwiało faktu, że zrobił to poza jej plecami, nie pytając o zdanie. Takich rzeczy się nie wybacza.
Tylko ktoś taki jak Perseus mógł doprowadzić do tego, że ojciec zostawił swoje sprawy na Sycylii i przyjechał na Cyklady, by po dwudziestu czterech latach poznać córkę. Jej mamie to się nigdy nie udało.
Im dłużej o tym myślała, tym większą czuła gorycz. Ciekawe, ile mu zapłacił, by doszło do spotkania na wyspie, na której już przed laty ubili pierwszy interes… Co tym razem Perseus mu zaoferował? Czym skłonił do odegrania tej sceny na ulicy?
Może obiecał mu własne galerie w największych miastach Europy i Stanów? Albo pokaźne sumy ulokowane na kontach przynoszących godziwy dochód, jako zabezpieczenie na czarną godzinę? Artystom proponuje się podobne wsparcie… nawet tak znanym jak Jules Gregory.
Perseus mógł to zrobić… ale tym samym odebrał jej resztki złudzeń. Jej świat legł w gruzach. Nie mogła płakać, cierpienie, jakie ją przepełniło, było zbyt bolesne. Po raz ostatni zerknęła na mężczyznę.
– Przepraszam pana, ale mama nauczyła mnie, by nie rozmawiać z obcymi.
W jednej chwili była za kierownicą. Widziała jeszcze w lusterku jego twarz. Dobrze, że nie próbował jej zatrzymać. Okazał chociaż odrobinę wyczucia.
Jechała, nie zauważając mijanej drogi. Nieoczekiwanie spłynął na nią dziwny spokój. Tak bała się tych jedenastu miesięcy pod jednym dachem z Perseusem, lękała się, że jej uczucie jeszcze się pogłębi. Teraz to już koniec. Prowokując to spotkanie, naruszył ich umowę. Czuła się zwolniona z danego słowa. Zresztą już i tak wykonała swoje zadanie. Nie powinna mieć żadnych skrupułów.
Wyjedzie z Grecji, musi tylko odzyskać paszport. Intuicja jej podpowiadała, że pewnie jest w sejfie w Atenach. Dziś wieczorem musi go odzyskać. Perseusowi powie otwarcie, co o nim myśli. Jeśli nie zechce jej puścić, zagrozi, że jeżeli do dziesiętej nie dostanie paszportu, Yanni zawiezie Sofii list, w którym opisała ich układ. Była przekonana, że po przeczytaniu takiego listu Perseus będzie w oczach Sofii skompromitowany.