To było ponad jej siły. Najchętniej natychmiast by stąd wyszła i zostawiła ich samych. Ale Perseus chyba wyczuł jej stan, bo palce, którymi przytrzymywał ją za ramię zacisnął tak mocno, że omal nie krzyknęła.
Sofia z westchnieniem zaczerpnęła powietrza.
– Ojciec poczekał, aż wyjedziesz, a potem wywiózł mnie do Turcji i siłą umieścił w klasztorze. Nie było mowy, żeby mnie stamtąd wypuszczono. Tata pokrywał koszty utrzymania. Liczył, że kiedyś się opamiętam i zostanę zakonnicą. Ale, niestety, nie miałam powołania. Trzymano mnie wbrew mojej woli. Wreszcie udało mi się zbiec. Pewien gospodarz zgodził się_przyjąć mnie do pracy. Nie miałam ani paszportu, ani pieniędzy, powrót do Grecji niemożliwy. Kiedy zaproponował mi małżeństwo, zgodziłam się. Zmarł sześć miesięcy temu, zostawiając mi w spadku niewielką posiadłość. Sprzedałam ją z nadzieją, że teraz wrócę do Grecji. Ale nie dostałam prawa wjazdu.
Zamilkła na chwilę.
– Byłam tak zdesperowana, że zadzwoniłam do domu. Od Georgia dowiedziałam się, że ojciec bezskutecznie szuka mnie po całym świ____________________d, ale było za późno. Po ucieczce z klasztoru ślad po mnie zaginął. Georgio zawołał do telefonu ojca. Rozmawialiśmy długo, obiecał załatwić mi paszport i prawo powrotu. Kiedy go zobaczyłam, ledwie go poznałam, był już bardzo chory. Pogodziliśmy się. Zrozumiał zło, jakie nam wyrządził. Mnie, tobie… Wie, że tego nie można wybaczyć. Od chwili, kiedy ugodziłam cię nożem, jego życie zamieniło się w koszmar. Każdy dzień, każda godzina, były piekłem. Myślę że resztka, sił trzyma się życia, bo nie chce umrzeć, póki cię nie zobaczy i nie dostanie od ciebie rozgrzeszenia.
Perseus przesunął palcami po włosach. Dla kogoś nie znającego go był to gest bez znaczenia, ale Sam już zdążyła go poznać. Wiedziała, że usłyszane wiadomości usunęły mu ziemią spod nóg.
– Chcesz powiedzieć, że przez te dwadzieścia lat byłaś na wygnaniu w Turcji? – Sądząc po tonie głosu, z trudem nad sobą panował.
– Tak. Jeśli chcesz dowodów, to mam je.
Wyraz jego twarzy wystarczał za wszystko. Spodziewała się, że dzisiejszy wieczór może okazać się decydujący dla jego przyszłości. I, jak widać, miała rację. Sofia wróciła do domu, do Perseusa. Nie minie wiele czasu i dawni kochankowie pobiorą się, na powrót odnajdą szczęście. Ból, jaki czuła na tą myśl, był nie do zniesienia.
– Boże… Samantho, pójdę do niego, zobaczę go jeszcze ten jeden ostatni raz. – Pocałował ją w czubek głowy. – Poczekaj tu na mnie. To nie potrwa długo. Może chcesz, żeby Georgio przyniósł ci coś do picia?
– Nie, dziękuję. – Daremnie się starała, by głos jej nie zadrżał. – Nie martw się o mnie. I nie śpiesz się.
Usiadła na najbliżej stojącym krześle. Patrzyła, jak Sofia wychodzi z salonu, a Perseus za nią. Tak zgodnie, jakby nigdy się nie rozstawali. O niej już zapomnieli, ale tak przecież musiało się stać.
Perseus bał się tego spotkania. Nie wiedział, jak zareaguje, gdy po latach znów ujrzy swą dawną miłość. Dlatego chciał się zabezpieczyć, po to ściągnął ją tutaj. Ale teraz wszystko się wyjaśniło. Nie będzie już dłużej potrzebna. Lada chwila zacznie pakować walizki. Spełniła swoje zadanie. Kiedy wyjedzie, jej miejsce zajmie Sofia. Teraz ona będzie panią Villi Danae.
Nie dokończy pracy nad projektem ogrodu, to wykluczone. Musi też zapomnieć o jego obietnicach, nie liczyć na jego pomoc w rozpoczęciu kariery zawodowej.
Historia, opowiedziana przez Sofię, nie mieściła się w głowie. Po tym, co usłyszała, nie miała już ochoty mścić się na ojcu. Wprawdzie zachował się strasznie, ale przynajmniej nie ingerował w jej życie, nie cierpiała przez niego, tak jak Sofia przez swojego ojca.
Dokonał się w niej jakiś przełom. Przez lata żyła nadzieją, że nadejdzie chwila, gdy udowodni ojcu, że też jest coś warta, że zrobiła karierę, przebiła się bez jego pomocy. I naraz ten pomysł stracił dawny blask, przestał do niej przemawiać. Co właściwie jej z tego przyjdzie? Przecież to tylko zmarnowany czas, stracona energia.
Przypadek Perseusa uświadomił jej to z całą jasnością. Przez dwadzieścia lat świadomie rezygnował z osobistego szczęścia. Sofia też zmarnowała kawał życia, wprawdzie nie z własnej winy, ale co to za pociecha. I ona, Samantha, jest na tej samej drodze, jeśli nadal będzie dążyć do rewanżu na ojcu. Nie, pora z tym skończyć, pogodzić się z tym, na co i tak się nie ma wpływu, zapomnieć o gniewie. Inaczej to ona będzie przegrana.
Zdecydowała się. Jutro rano wyjedzie. Wypełniła swoją misję nie ma pretekstu, by przeciągać pobyt. Wystarczy rzut oka na Sofię i Perseusa, by pozbyć się złudzeń. Ci dwoje są sobie przeznaczeni. Nie stanie na drodze ich szczęścia.
Perseus otworzył jej oczy na tyle rzeczy. Teraz już żaden mężczyzna nie będzie w stanie mu dorównać. Nigdy nie wyjdzie za maż, to pewne. Mimowolnie każdego będzie z nim porównywać. A raczej powinna zapomnieć, bo inaczej wspomnienia ją zniszczą. Musi szybko wyjechać, znaleźć się od niego jak najdalej.
Cheyenne w Wyoming. Tak, tam pojedzie. Ma tam cioteczną babcię, tam jest grób mamy. Zacznie wszystko od nowa. Znajdzie pracę, a gdy uda się odłożyć trochę pieniędzy, zwróci Perseusowi koszty związane z pogrzebem mamy. Tylko z fundacją ustanowioną na jej imię już nic się nie da zrobić. Za późno. Pocieszała się myślą, że Perseus wspomaga wiele inicjatyw, a w końcu sam jest miłośnikiem sztuki. Chyba będzie zadowolony, że jego pieniądze idą na zbożny cel.
Odetchnęła głęboko. Postanowienie, że przestanie szukać rewanżu, zapomni o ojcu, napełniło ją dziwnym spokojem. Do tej pory przez całe życie podświadomie o tym myślała, wszystkie jej działania były nastawione na ten cel. Teraz po raz pierwszy już nic nie musiała, przestało jej zależeć. Pogodziła się ze sobą. Inne uczucia przepełniały jej serce. Role się odwróciły. To nie Sofia, ale ona będzie umierać z imieniem Perseusa na ustach…
Nieoczekiwanie poczuła, że nie wytrzyma w tym domu ani chwili dłużej. Poderwała się z miejsca. Poczeka na niego przy samochodzie. W całym domu panowała grobowa cisza. Na palcach podeszła do wyjścia, otworzyła drzwi. Otulił ją gorący, wilgotny powiew nocy. Upojny aromat hibiskusa przesycał powietrze. W Wyoming zimy są ostre, wieją gwałtowne wiatry, a skóra rob____________________dzie wtedy tęsknić za Serifos!
Podeszła do samochodu, oparła się o drzwi. Jej myśli ciągle krążyły wokół Sofii. Popatrzyła w dal. Gdzie nie spojrzeć, błękitniało Morze Egejskie.
Zapamiętaj sobie ten widok, Sam, powiedziała do siebie w duchu. Jutro będziesz w drodze do Kolorado. Zamieszkasz w Górach Skalistych, wysoko ponad poziomem morza i nigdzie nie będzie nawet śladu wody. Ani nikogo, kto mógłby się równać z Perseusem.
Nieoczekiwanie usłyszała kilka greckich słów. Odwróciła się i z____________________dzie prześladować ją aż do śmierci. Zamrugała gwałtownie, zaskoczona wyrazem jego twarzy. Spodziewała się, że po spotkaniu z Sofią będzie wyglądać zupełnie inaczej.
– Prosiłem, żebyś na mnie poczekała – wycedził. – Jak mogłaś tak po prostu wyjść? Trzeba było przynajmniej powiedzieć coś Georgio! – Miał ściągnięte rysy, a blizna wyraźnie odcinała się bielą na policzku.
Z niedowierzaniem potrząsnęła głową. Co mu się stało?
– Nie wiedziałam, jak długo to potrwa, więc wyszłam, żeby odetchnąć świeżym powietrzem – wyjaśniła, zaskoczona, że zdenerwował się takim głupstwem.
– Jesteś moją żoną i oczekuję byś stosownie do tego się zachowywała. – Nadal był spięty.
– Ale już nie ma potrzeby, by to dalej ciągnąć. Nie musimy udawać przed Sofią. Teraz, kiedy już wiesz, co się wydarzyło, wszystko się zmieniło. Pogodzicie się i wreszcie będziecie razem. Na zawsze. Jutro pierwszym promem wracam do Aten, a stamtąd samolotem do Stanów.
Może sprawił to zapadający zmrok, a może migoczące światełka na nadbrzeżu, że przez chwilę jego twarz wydawała się zupełnie bez życia. Płynnym ruchem sięgnął do klamki, otworzył drzwi. Wsiadła do środka. Marzyła, by wreszcie znaleźć się w swojej sypialni, sama ze swoimi myślami. Jechali w milczeniu. Tylko ktoś urodzony na Serifos i znający niemal na pamięć wąską i krętą drogę, mógł pędzić z taka, prędkością.
Odwożenie jej teraz do domu pewnie było najtrudniejszym zadaniem, na jakie musiał się zdobyć. Cóż, jako dżentelmen w pierwszej kolejności myślał o niej. Zostawi ją w willi i wróci do Livadi. Teraz tam zacznie od nowa budować swoje życie. A ona nie będzie mieć w nim żadnego udziału. Zacisnęła dłonie. I po co poznawała tę Sofię!
Nic dziwnego, że ta kobieta tak go opętała! W wieku trzydziestu ośmiu lat była w pełni swej kobiecości. Te ogromne, uduchowione, czarne oczy, wpatrzone w niego z jawnym uwielbieniem, uleczą go z cierpienia i tęsknoty. A noc w jej ramionach sprawi, że zapomni o tych dwudziestu latach pełnych bólu. I noce, które nastąpią po tej pierwszej, setki, tysiące wspólnych nocy…
Daremnie próbowała odegnać od siebie obrazy, jakie podsuwała jej wyobraźnia. Boże, jak ciężko jest jej na duszy! Nie przypuszczała, że można aż tak cierpieć. Siedziała nieruchomo, w milczeniu i zmuszała się, by nie dać po sobie niczego poznać. Nie miała pojęcia, jak zdoła wytrwać, jak to przeżyje.
Wysiadła, nie czekając na jego pomoc, gdy tylko samochód zatrzymał się przed domem. Teraz pragnęła tylko jednego: zostać sama.
– Dokąd się wybierasz? – Z szybkością pantery był tuż przy niej. Ujął ją mocno za rękę nie pozwalając na żaden ruch.
– Do domu – odparła czując się coraz bardziej niepewnie, bo jego bliskość odbierała jej siły, porażała zmysły.
– Dopiero co mówiłaś, że chcesz zaczerpnąć świeżego powietrza. Ja też chętnie to zrobię. – Pochylił się i zaczął zdejmować buty.
Popatrzyła na niego rozszerzonymi oczami.
– Ale przecież Sofia czeka tam na ciebie i…
– Jej ojciec jest na krawędzi śmierci – powiedział cicho. – Przypuszczam, że____________________dz.
Przełknęła ślinę. Pewnie trudno pogodzić mu się z faktem, że przez jej ojca jeszcze przyjdzie im czekać. Czekali już tyle lat.
– Jak wyglądało spotkanie z jej ojcem? – Nie udało się jej ukryć zdenerwowania. – Rzeczywiście przeprosił cię…
– Było tak, jak mówiła Sofia – przerwał jej. Był zaskakująco spokojny. – A co do twojego drugiego pytania… – Jak zwykle doskonale czytał w jej myślach. – Pogodziliśmy się. I to już koniec całej sprawy.
Mówiąc to, ułożył na piasku buty i skarpetki. Znowu się nachylił. Tym razem przed nią.
– Co robisz?! – wykrzyknęła zdumiona.
– Zdejmuję ci buty, żebyś mogła iść ze mną po piasku.
Oparła się o jego pochylone plecy, bo z wrażenia omal nie upadła. Czuła na kostkach dotyk jego palców. Zawirowało jej w głowie.
– Perseus, ale… Myślałam, że…
– Za dużo myślisz, Kyria Kostopoulos – przerwał jej stanowczo. – Mam ci pomóc zdjąć rajstopy?
Poczuła, że zalewa się rumieńcem.
– Ależ skąd! – oburzyła się. – Odwróć się na chwilę to je zdejmę.
Usłyszała, że zaśmiał się cicho, nim rzucił na piasek marynarkę i ruszył w stronę wody. Pięknie się porusza, z wrodzonym wdziękiem, przebiegło jej przez myśl.
Była tak oszołomiona rozwojem sytuacji, że z trudem ściągnęła cieniutkie rajstopy. Ręce ciągle jej drżały, gdy zwijała je w kuleczkę, by włożyć je do buta.
Perseus czekał. Stał na szeroko rozstawionych nogach, potężny i silny jak grecki bóg. Prawdziwy Perseus. W ciemności nie widziała dobrze jego twarzy. Domyślała się jedynie, że jak zwykle ukrywał swe uczucia pod maską obojętności.
– Chodź. – Wyciągnął do niej rękę.
Posłuchała bez zastanowienia. Jest silny, ale spotkanie z Sofią musiało być dla niego szokiem. Potrzebuje bratniej duszy. W niej ma oparcie. Właściwie jest jedyną osobą, która zna całą prawdę. I wie, że może na nią liczyć, że wczuwa się w jego przeżycia. W dodatku nie odczyta opacznie jego gestów, nie spodziewa się niczego. Jedyne, co ich łączy, to rodzaj przyjaźni i ta specyficzna umową która w zasadzie już jutro wygaśnie.
Brodzili po płytkiej wodzie, aż doszli do miejsca, z którego nie było widać świateł willi.
– Sofia jest piękną kobietą- nieoczekiwanie powiedziała Sam, bo już nie mogła dłużej tego w sobie tłumić.
Perseus jakby na mgnienie wstrzymał oddech.
– Piękno ma różne oblicza. Sofia ma wyrazistą urodę, która prowokuje wielu mężczyzn.
– Ciężko ci było znowu ją ujrzeć? – spytała z trudem.
– Tak. – Był poważny. – Nie jest już tamtą osiemnastoletnią dziewczyną. Życie odcisnęło na niej swój ślad i nie da się zmienić przeszłości.
Bardzo przeżywa to spotkanie, słyszała to w jego głosie. Współczuła mu z całego serca.
– To prawda, ale oboje jesteście jeszcze młodzi i przed wami wspaniała przyszłość. Możecie zaraz się pobrać, mieć dzieci.
– To niemożliwe.
– Dlaczego? – zdumiała się. – Jutro podpiszę wszystko, co trzeba i znów będziesz wolny.
– Nie o to chodzi, Samantho. Nawet jeśli jej ojciec umrze w ciągu kilku dni, żałoba będzie trwać bardzo długo.
– Ale wy czekaliście na to dwadzieścia lat! – zawołała z niedowierzaniem. – To straszne, że trzeba czekać jeszcze kilka tygodni.
– ____________________t dwa tygodnie.
– Ile? – Otworzyła szeroko oczy.
Zatrzymał się słysząc ogromne zdziwienie w jej głosie.
– Nasze zwyczaje nie pozwolą Sofii wyjść za maż wcześniej niż przynajmniej po roku żałoby.
– Jak to możliwe? Po tym, co przeżyliście, mielibyście aż tyle czekać? Przecież to okrutne! – To było dla niej nie do pojęcia.
– Takie są greckie zwyczaje, a oboje jesteśmy tradycjonalistami. I nie mamy ochoty stać się obiektem plotek. Tak czy inaczej do tej pory musisz pozostać moją wierną żoną.
Być z nim przez cały rok, ale nie do końca tylko na niby? To przecież niemożliwe! Nie dam rady, nie wytrzymam!
– Czy myśl o spędzeniu przy mnie całego roku jest dla ciebie nie do zniesienia? – spytał, widząc jej przerażoną minę.
– Skądże! – wykrzyknęła. – Co też ci przyszło do głowy. Pomyślałam tylko o tobie. Że to okropne! Mieszkać na tej samej wyspie ze świadomością, że ona jest tak blisko, a mimo to nie móc być razem, nie móc… – Głos się jej łamał. Odrzuciła głowę. – Powiedziałeś jej prawdę?
– Sofia zna moje uczucia nie ma obawy, że zajdzie jakieś nieporozumienie.
– I myślisz, że nie czuje do mnie żalu czy nienawiści?
– A czy ktoś może z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że zna czyjeś ukryte uczucia? – odpowiedział pytaniem. – Wystarczy, że powiedziałem jej prawdę. Teraz od niej zależy, jak sobie z tym poradzi. Ciebie to w żaden sposób nie dotyczy.
Targały nią sprzeczne uczucia.
– Gdybym ja była na jej miejscu, to bez względu na to, co bym wiedziała, nie mogłabym znieść świadomości, że mieszkasz z inną Ja… Wprost nie mogę sobie tego wyobrazić. To by mnie zabiło. Pewnie bym jej wydrapała oczy!
Uśmiechnął się nieoczekiwanie, oczy mu błysnęły. Z tym uśmiechem wydał się jej o całe lata młodszy. I jakże przystojny! Chyba zemdleje z wrażenia!
– Taka gwałtowność… – urwał. – Prawdziwy szczęściarz z tego, kto potrafi wzbudzić w tobie takie emocje. – Bezwiednie dotknął palcem blizny na policzku. – Aha, byłbym zapomniał ci powiedzieć, że w przyszłym tygodniu chcę polecieć do Aten, by usunąć tę bliznę.
Zaskoczył ją tak nieoczekiwanie zmieniając temat. Pewnie to Sofia go do tego zdopingowała, nie chce, by ta blizna ciągle przypominała dawne wydarzenia. Zrobiło się jej dziwnie przykro. Odwróciła się i ruszyła z powrotem. Nie obchodziło jej, czy fale zmoczą brzeg sukienki.
Perseus podążył za nią.
– Jeśli nie chcesz zostać tu sama, możesz polecieć ze mną.
Wezbrała w niej złość.
– Może jeszcze tego nie zauważyłeś, ale jestem dorosła i już od dawna mieszkam sama – powiedziała ze złością.
– Zauważyłem – podjął. – Dlatego twoje intencje są dla mnie zupełnie jasne: nie masz zamiaru być dla mnie niańką, kiedy będą dochodzić do siebie po operacji. Tego nie przewidywała nasza umowa.
– Specjalnie udajesz, że nie wiesz, o co mi chodzi.
– W takim razie wyjaśnij mi, dlaczego decyzja o operacji tak cią zdenerwowała?
– Wcale mnie nie zdenerwowała! – Przyśpieszyła jeszcze, by znaleźć się dalej od niego.
– Więc dlaczego tak uciekasz?
Poczuła się głupio. Zwolniła.
– Popatrz na mnie, Samantho.
Nie chciała patrzeć. Jeśli spojrzy na niego, Persus zobaczy w jej oczach tą samą miłość, jaka na obrazie promieniowała z oczu jej mamy. I wtedy już wszystko będzie dla niego jasne…
– Jeśli się o mnie martwisz, to zupełnie niepotrzebnie. Dzisiejsza chirurgia plastyczna potrafi zd____________________dzając pacjentom bólu – powiedział uspokajająco.
– Wiem – wydusiła nieswoim głosem.
– W takim razie, w czym problem? Wyciągnę z ciebie odpowiedź, choćbyśmy tu mieli zostać do rana.
Schyliła się, by podnieść z piasku muszelkę.
– Rób, jak uważasz. Rozumiem, że Sofia nie może patrzeć na tą blizną, bo przypomina jej, co ci zrobiła.
Zawahała się lekko.
– Chcę ci tylko powiedzieć, że… że nie wyobrażam sobie ciebie bez tej szramy. Miałam zajęcia z rzeźby. I uważam, że nieskazitelne posagi, które w oczach znawców uchodzą za niedościgłe arcydzieła ludzkiego geniuszu, dla mnie wcale takimi nie są. Brakuje im czegoś, co je wyróżnia, czegoś, co sprawia, że są wyjątkowe, unikatowe.
Kiedy skończyła, Perseus stał nieruchomo, z kamienną twarzą. Dopiero poniewczasie uświadomiła sobie, że znów niepotrzebnie się wyrwała. Z jej słów jednoznacznie wynika, że jest dla niej ideałem, chodzącą doskonałością. Jaka szkoda, że gdzieś obok nie cz____________________gnąć w głębiny.
– Ciekawy jestem, czy byłabyś taka odważną gdybyśmy nie mieli tej umowy.
Odwróciła się ze złością na pięcie.
– Umowa nie ma z tym nic wspólnego. Nie ma takiej kobiety, której byś się nie podobał.
– Dowiedź mi tego. Zapomnij o umowie i pokaż, że ta blizna wcale cię nie zraża.
Nieoczekiwanie zobaczyła w nim dumnego chłopca, który wolałby umrzeć, niż przyznać, że boi się odrzucenia. Zupełnie ją tym rozbroił. Postąpiła krok w jego stronę.
Nie zastanawiając się nad tym co robi, zarzuciła mu ręce na szyję i wspięła się na palce. Dotknęła ustami naznaczonego blizną policzka. Przecież kocha go nad życie, dotąd nawet nie przeczuwała, że można kochać aż tak.
Zamruczał coś po grecku, odszukał jej usta. Od tego pocałunku zawirowało jej w głowie, zapomniała o wszystkim. W jego ramionach było tak cudownie, a pocałunki upajały. I ciągle było ich mało…
Puścił ją nieoczekiwanie, cofnął się. Chyba uświadomił sobie, że całuje nie tę, że to pomyłka. Ruszył przodem, Sam szła za nim, w sercu czuła przeraźliwy ból.
A więc dowiodła, że ta blizna niczego nie zmienia, nie odbiera mu uroku. Ale ten pochopny czyn jest początkiem jej klęski. I sama jest temu winna.
Niestety, refleksja okazała się spóźniona, nie można było cofnąć tego, co się stało. Gorzko żałowała, że dała się sprowokować tamtej nocy, że zapomniała o hamulcach. Cóż z tego, że w zasadzie łączy ich tylko umowa, skoro nic już nie było takie jak dawniej. Otworzył przed nią inny świat, poznała smak doznań, których istnienia przedtem nawet nie przeczuwała.
A przecież to, co zrobili, nie było według niej niczym innym jak żałosnym naigrawaniem się z istoty małżeństwa, które powinno być czymś niewzruszonym i świętym. Co gorsze, w obecności Perseusa nie potrafiła już się zdobyć na obojętność, udawać, że nic się nie zmieniło.
Jedynym ratunkiem było zatracenie się w pracy. Całymi godzinami przesiadywała w ogrodzie, nadzorując mężczyzn przywożących ziemię, zakładających system zraszaczy, zapewne jedyny na wyspie. Jeszcze dzień czy dwa i będzie można zacząć sadzić rośliny.
– Kyria Kostopoulos? Telefon! – zawołała z domu Ariadne.
Pewnie ktoś dzwoni w interesach do Perseusa, nieraz to się zdarzało. Zwłaszcza, że był teraz zajęty pomaganiem Sofii przy formalnościach związanych z pogrzebem. Upierał się by Sam, jako ukochana żona, wszędzie mu towarzyszyła. Rozumiała go: w końcu był tu pod obstrzałem krajanów, którzy uważnie go obserwowali.
Kochała go, więc odgrywanie roli zakochanej żony przychodziło jej z łatwością. Zbyt łatwo. Z radością przyjmowała jego otwarcie wyrażane uczucia, rozkoszowała się każdym pocałunkiem, każdym gestem obliczonym na wprowadzenie w błąd postronnych obserwatorów. Przed światem byli parą nowożeńców w podróży poślubnej, spragnionych siebie i ciągle nienasyconych.
Choć była i druga, ciemna strona tej farsy. Sofia, która była milczącym świadkiem, i ze zmartwiałą twarzą obserwowała ich miłosne przekomarzania podczas, gdy Sam dobrze wiedziała, że Perseus liczy godziny do chwili, gdy prawo pozwoli mu wziąć w ramiona ukochaną.
– Nie możesz odebrać?! – odkrzyknęła.
– To pani mąż!
Perseus. Wczesnym rankiem poleciał helikopterem do Aten, wymawiając się pilną pracą. Nie wierzyła mu. Intuicyjnie czuła, że wybiera się do kliniki. Jeśli zdecydował się na operację pewnie zostanie na noc i chce ją o tym uprzedzić.
Na myśl, że nie wróci na noc, przepełnił ją żal i rozczarowanie. Bała się złych wiadomości, ale cóż było robić. Pędem rzuciła się do domu.
Od tamtej nocy na plaży żadne z nich nawet słowem nie wspomniało o jego bliźnie ani o Sofii. Zupełnie, jakby nic się nie zdarzyło. Jedli razem śniadanie przy basenie i rozmawiali o ogrodzie. Kilka razy Perseus zabrał ją na piknik i obwiózł po ciekawych miejscach na wyspie.
Wieczorami pływali w morzu i te chwile, kiedy oboje zanurzali się w kryształowej, miękkiej jak aksamit wodzie, ceniła najbardziej. Perseus pływał wokół niej, wspominał wydarzenia z przeszłości, opowiadał o swoich młodych latach.
Powoli i ona dała się wyciągnąć na zwierzenia. Mówiła mu o sobie, o studiach na uniwersytecie, ludziach, których tam poznała.
To mu nie wystarczało. Stopniowo nakłonił ją do bardziej osobistych wynurzeń. Zaczęła wspominać dzieciństwo w Nowym Jorku, mamę. Otwierała się przed nim coraz bardziej. Wracała do spraw już dawno zapomnianych, przeżyć, o których nie chciała pamiętać. Wyznała swój dziecinny lęk o zagrożone zdrowie mamy.
Rozumiał ją bez słów. Takich obaw doświadczył przecież na własnej skórze. Jego mama stale chorowała, też brakowało mu poczucia bezpieczeństwa.
Jeszcze nigdy w życiu nie czuła się taka szczęśliwa. Każdy dzień był jak cudowny sen, jak spełniające się marzenie. Znała Perseusa niecały miesiąc, a obudził w niej taką niesamowitą radość istnienia. Jak po wspólnie przeżytym roku uda się jej powrócić do normalnego życia, życia bez niego?
Odpowiedź była prosta. To niemożliwe…
Musi coś zrobić, przerwać to. Wprawdzie Perseus chce, by była przy nim w czasie żałoby Sofii, ale to wykluczone. To ponad jej siły. Musi skończyć te nocne kąpiele pod rozgwieżdżonym niebem. On nie wie, że jej ciało płonęło od jego najlżejszego dotyku. Czuła ból w piersi, gdy owiniętą w ręcznik, brał na ręce i niósł do domu, by nie musiała iść boso po piasku.
– Perseus? Słucham? – Starała się, by głos nie zdradził przepełniających ją uczuć.
– Brak ci tchu – jak zwykle nie dał się zwieść.
– Ustalałam z szefem, gdzie mają rozsypać kolejną warstwą ziemi.
– Postaraj się skończyć w miarę prędko. Wysyłam po ciebie helikopter.
– Czy to znaczy, że idziesz do szpitala? – Serce się jej ścisnęło. Po drugiej stronie zaległa cisza.
– Nie, Samantho – odezwał się Perseus. – Zniechęciłaś mnie do operacji.
– Ja?! – wykrzyknęła zdumiona, jednocześnie ciesząc się, że jednak ma na niego jakiś wpływ. – A ja myślałam…
– Już raz ci powiedziałem – przerwał. – Za dużo myślisz. Niepotrzebnie. Uznałem, że czas zabawić się w Atenach. Wcześniej byłaś zbyt zmęczona. Włóż coś ładnego. Czekam na ciebie o ósmej.
Zaskoczył ją kompletnie. Nie mogła pozbierać myśli. Gorączkowo szukała słów.
– Perseus, ja… naprawdę bardzo bym chciała, ale nie czuję się na siłach. To chyba z powodu upału. Już po lunchu zaczęła mnie boleć głowa. Wzięłam proszki, ale nie pomogły – skłamała bez zająknienia. – Może wybierzemy się innym razem?
– Prosiłem, żebyś dbała o siebie. Zaraz wracam.
– Nie! – Nie przyjeżdżaj, trzymaj się dziś ode mnie z daleka, błagała w duchu. – Nie ma potrzeby. Zostań w Atenach, umów się ze starymi przyjaciółmi. Na pewno jest jakaś kobieta, która tylko na to czeka, marzy, by być z tobą.
– Obrażasz mnie, sugerując, że mam tu kogoś na boku! – Tak ostrego tonu nie słyszała od chwili, kiedy po raz pierwszy była w jego biurze. Czytał w jej myślach. – Wbrew twoim przypuszczeniom, nie każdy Grek jest niewiernym mężem. Jesteśmy małżeństwem, Samantho. Złożyłem przysięgę i dotrzymuję jej. Będę za godzinę. Czekaj na na mnie.
Odłożył słuchawkę.