ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Wieczorem Lee zdała Danielowi relację z rozmowy z Markiem.

– I pomyśleć, że oskarżałam cię o złe traktowanie Phoebe, a przecież sama zachowuję się nie lepiej – westchnęła. – Czy ona również wybiega, trzaskając drzwiami?

– Nie, bo potargałaby sobie włosy – uśmiechnął się Daniel. r. Mądra z niej osóbka.

– To pierwszy komplement pod jej adresem, jaki usłyszałam z twoich ust, odkąd to wszystko się zaczęło.

– No cóż… – zawahał się. – Może jeszcze wina?

– Dobrze, ale odrobinkę. Wiesz, gdyby nie to, że jest tak wcześnie, dałabym sobie rękę uciąć, że słyszę samochód Marka.

– To na pewno on, znam ten odgłos – stwierdził Daniel, przygarniając Lee do siebie. – Chyba się jednak czegoś od ciebie nauczyłem.

– A czego mianowicie? – zdziwiła się.

– Że czasem trzeba dać dziecku wolność, aby z tobą zostało. Nie poznałabyś mnie. Chodzę w tę i we w tę po domu, niepokoję się o nią, ale tego nie okazuję. Gdy może mi poświęcić dziesięć minut swego cennego czasu, jestem jej niesłychanie wdzięczny. Pojąłem nawet różnicę między uprzejmym zainteresowaniem a wtrącaniem się w nie swoje sprawy.

– Powiedz mi, na czym to polega, to może i ja dam sobie radę z Markiem.

– Uprzejme zainteresowanie to: „Czy mógłbym wiedzieć, co chciałabyś dziś zjeść i na którą mam to przygotować?” Albo: „O której mam cię jutro obudzić i czy chciałabyś, żebym cię odwiózł do pracy?” Wtrącanie się wygląda tak: „Dokąd idziesz i o której wrócisz?”

Lee roześmiała się serdecznie z jego kpiącego tonu, dostrzegła jednak, że Daniel wziął sobie do serca stojące przed nim zadania. Jeśli rzeczywiście nauczył się postępować z córką nieco delikatniej, to istnieje szansa, że wszystko będzie stopniowo układać się coraz lepiej.

– A wszystko to zawdzięczam tobie, Lee – odezwał się po chwili. – Dzięki tobie czuję, że odzyskam moją córkę.

To powiedziawszy, przytulił ją jeszcze mocniej i pochylił się, by ją pocałować.

– Zaraz tu wejdą – szepnęła.

– W takim razie pocałuj mnie szybko – wymruczał wprost do jej ust.

Chrobotanie klucza w drzwiach sprawiło, że odskoczyli od siebie jak oparzeni. Z przedpokoju dobiegły ich gorączkowe szepty, po czym do salonu weszli objęci wpół Phoebe i Mark.

Phoebe podbiegła do ojca i przytuliła się do niego mocno.

– Och, tato, jestem taka szczęśliwa – wyznała podekscytowanym głosem, – Bardzo się cieszę, córciu. A co się stało? Podpisałaś jakiś nowy kontrakt?

– Nie, to coś dużo lepszego. Zaręczyliśmy się.

– Co takiego? – Daniel wycedził przez zęby.

– Chcemy się pobrać – wyjaśniła cierpliwie. – Mark oświadczył mi się dziś po południu i dał mi najpiękniejszy pierścionek na świecie. Spójrz.

To powiedziawszy, wyciągnęła lewą rękę, na której zalśnił brylant. Daniel przez chwilę bez słowa wpatrywał się w pierścionek. – Zdejmij go – odezwał się w końcu.

– Tato? – Phoebe cofnęła się, zaskoczona zmianą, jaka zaszła w ojcu.

– Zdejmij ten pierścionek – powtórzył. – Natychmiast. I zapomnij o tym małżeństwie. Na litość boską, przecież masz dopiero szesnaście lat. Co w ciebie wstąpiło?

– Jestem zakochana! I chcę wyjść za mąż!

– Po moim trapie.

– Nie możesz mnie powstrzymać – odparła Phoebe, dumnie unosząc głowę.

– Jeśli będę musiał, zamknę cię na klucz i nie wypuszczę, dopóki nie przejrzysz na oczy.

– Daniel, uważaj na to, co mówisz – poprosiła Lee, której serce się krajało na widok tego, jak niedawno odzyskane porozumienie między ojcem i córką wali się w gruzy.

– Chyba nie powiesz mi, że się zgadzasz na ten ślub – Warknął, odwracając się do niej. – Dlaczego nie wyjaśnisz mojej niemądrej córce, co się dzieje z szesnastolatkami, które wychodzą za mąż?

– Ponieważ nie dałeś mi jeszcze możliwości – odparowała. – Mnie również się to nie podoba, ale nie tędy droga.

– Tak? A którędy? Może poradzisz mi, jak przemówić do rozsądku nastolatce, która za wcześnie otrzymała zbyt wielką swobodę i teraz wydaje jej się, że może zrobić wszystko, co jej przyjdzie do głowy.

Zanim Lee zdążyła otworzyć usta, Daniel zwrócił się do córki.

– Powiedziałem ci, żebyś zdjęła ten pierścionek – przypomniał groźnym głosem.

– Nie. Jest mój i zrobię z nim, co chcę – odparła stanowczo.

– Zdejmuj natychmiast! – krzyknął.

– Proszę do niej tak nie mówić – wtrącił się Mark.

Daniel po raz pierwszy tego wieczoru zwrócił na niego uwagę.

– Mogłem się domyślić, że to ty sprowadzisz na nas kłopoty. Myślisz, że kim jesteś, by ożenić się z moją córką? Zwykłym studentem, który jeszcze nie skończył swej edukacji. I ż czego chcesz utrzymać rodzinę? Jeśli w ogóle pomyślałeś o czymś tak przyziemnym.

– Ja zarabiam tyle, że wystarczy na nas dwoje – wtrąciła Phoebe.

– A więc łaskawie dasz się utrzymywać żonie? – Daniel posłał Markowi pogardliwe spojrzenie.

– Nie, mam własne pieniądze – oświadczył dumnie. – Wystarczy ich przynajmniej do końca moich studiów.

– Jasne, na pewno przeżyjecie za cztery pensy tygodniowo – drwił Daniel.

– Prawdę mówiąc, jest tego trochę więcej. Niech pan zapyta Lee o wysokość całej sumy, ona jest moją opiekunką.

– Tato dwa lata temu zostawił Markowi trzydzieści tysięcy funtów – wyjaśniła Lee. – Są umieszczone na koncie, więc z odsetkami będzie tego jeszcze więcej.

– Ale chyba mu nie dasz teraz tych pieniędzy? – oburzył się Daniel: – To byłoby szaleństwo.

– Oczywiście, że nie – uspokoiła go.

– Ale kiedy się ożenię, będzie musiała mi je przekazać – powiedział Mark.

– Więc nic nas nie może powstrzymać – dorzuciła Phoebe.

– Mylisz się, młoda damo – rzekł Daniel. – Ja cię mogę powstrzymać i niewątpliwie to uczynię. Oddaj mu pierścionek.

– Nie.

– Powiedziałem, żebyś go oddała.

– Danielu, proszę – wtrąciła się Lee. – Nic się nie zmieni, nawet jeśli Phoebe odda go Markowi. O zaręczynach nie stanowi tylko pierścionek.

Oczy Daniela rzucały gromy, zupełnie jak tego dnia, gdy córka oznajmiła mu, że zostanie modelką.

– Dobrze – mruknął. – Tym zajmę się później. – Odwrócił się do Marka. – Wynoś się z mojego domu i trzymaj się z daleka od mojej córki.

– Idź do domu, Marku – poprosiła Lee.

– Nie mogę, Phoebe mnie potrzebuje – oznajmił stanowczo.

– Proszę, idź – błagała Phoebe ze łzami w oczach. – Spotkamy się jutro.

Słysząc to, Daniel zacisnął zęby, ale zanim zdążył coś powiedzieć, dziewczyna wybiegła z pokoju.

Chwilę później Lee podążyła za nią na górę. Znalazła ją w sypialni, gdzie leżała w poprzek łóżka, szlochając rozdzierająco.

– Nienawidzę go – jęknęła. – Dlaczego on nie chce mnie zrozumieć?

– Ależ chce – zapewniła Lee, głaszcząc ją po ramieniu. – Po prostu widział w życiu o wiele więcej niż ty i nie chce, by stała ci się krzywda.

„Twój tato chce dla ciebie dobrze”, mówiła matka Lee wiele lat temu.

– Aleja kocham Marka. Chcę za niego wyjść i spędzić z nim resztę życia – szlochała Phoebe.

„Kocham Jimmy‘ego. Zawsze będę go kochała”. Takbrzmiały jej własne słowa, których echo słyszała tego wieczoru.

– Phoebe, masz dopiero szesnaście lat, a Mark dziewiętnaście. Za kilka lat będziecie zupełnie innymi ludźmi i nie masz pewności, czy nadal będzie wam ze sobą dobrze. Może cię spotkać taki sam los, jaki mnie spotkał…

– Mówisz tak tylko, żeby mnie powstrzymać, ale przecież sama powiedziałaś, że mam prawo do podejmowania własnych decyzji – przypomniała.

– W kwestii kariery, a nie małżeństwa.

– A ja myślałam, że właśnie ty mnie zrozumiesz. Wyszłaś przecież za mąż, będąc w moim wieku.

– Dlatego właśnie chcę cię ustrzec przed błędem, który sama popełniłam – westchnęła Lee.

– Jednak ty byłaś na tyle odważna, by iść za głosem serca. Zawsze cię za to podziwiałam – odparła Phoebe.

– To nie była odwaga – powiedziała Lee cicho. – Raczej głupota. Moje małżeństwo było jednym wielkim koszmarem, a jedyna jego dobra strona, to przyjście na świat Sonyi.

– Ale Mark i ja jesteśmy inni – zapewniła żarliwie zapłakana dziewczyna.

– Może i tak, więc tym bardziej nic wam się nie stanie, jeśli trochę jeszcze poczekacie. Poza tym nie powinnaś była zaskakiwać ojca taką nowiną. Daj mu trochę czasu na przemyślenie tego wszystkiego.

– Nie miał prawa kazać mi oddać pierścionka!

Lee spojrzała na wysadzaną brylantami obrączkę, która musiała kosztować co najmniej tysiąc funtów. A więc to dlatego Mark zwiększył limit swej karty kredytowej, pomyślała z niezadowoleniem.

– Kochasz Marka, więc nie chciałabyś, żeby miał kłopoty, prawda? Kupując ci to cudeńko, wpadł w poważne długi i będzie mu ciężko z nich wyjść – tłumaczyła.

– Nie pomyślałam o tym – przyznała Phoebe.

– Powinnaś oddać pierścionek. Nie dlatego, że twój ojciec tego chce, ale ze względu na Marka.

– Ale będziemy nadal zaręczeni?

– Oczywiście. Przecież to nie pierścionek przesądza o zaręczynach, lecz prawdziwe i szczere uczucie – przekonywała Lee. – Poczekajcie ze ślubem aż Mark skończy studia.

– Mieliśmy właśnie taki zamiar – oznajmiła Phoebe. – Powiedziałabym, gdyby tato dał mi dojść do słowa.

– Bądź dla niego dobra – poprosiła Lee. – Pamiętaj, czas pracuje na twoją korzyść.

Gdy kilka minut później zeszła na dół, Daniel siedział sam w salonie. Jego spojrzenie było nadal chmurne.

– Phoebe odda Markowi pierścionek przy najbliższej okazji – poinformowała.

– Nie będzie najbliższej okazji – wycedził przez zęby. – Nie życzę sobie, żeby się z nim widywała. Możesz sama zabrać pierścionek i powiedzieć bratu, że może uważać te zaręczyny za nieważne.

– Nie zostały zerwane, Phoebe chce mu oddać pierścionek, bo jest zbyt drogi i z jego powodu Mark wpadł w długi. Nic się nie zmieniło, Danielu.

– Nic?! – warknął.

– Gdybyś pozwolił córce dokończyć, powiedziałaby ci, że nie zamierzają się pobierać w najbliższej przyszłości. Przypuszczam, że kiedy emocje opadną, oboje będą mogli się przyjrzeć sobie nawzajem i być może niedługo zdecydują, że jednak do siebie nie pasują.

– A więc mam patrzeć spokojnie, jak moja córka marnuje sobie życie?

– Mówię ci, daj im trochę czasu, a zobaczysz, że do tego małżeństwa w ogóle nie dojdzie. Tylko jej niczego nie narzucaj, bo osiągniesz przeciwny skutek – ostrzegła Lee.

– Chcę uchronić ją od błędu. Czy to nazywasz narzucaniem jej czegoś?

– Zależy od sposobu, w jaki to robisz – odparła ostrożnie.

– Dziękuję za dobre słowo – syknął.

– Nie rozmawiajmy już o tym – poprosiła. – To zbyt niebezpieczny temat.

– Lee, jak długo jeszcze mamy omijać tematy, które są naprawdę istotne?

– Nie wiem – westchnęła. – Miałam nadzieję, że wszystko będzie dobrze, ale jak na razie jest coraz gorzej.

Daniel nic na to nie odpowiedział, wbił tylko wzrok w ścianę.

– Słyszałem, co jej powiedziałaś – odezwał się po chwili.

– O czym ty mówisz?

– Poszedłem na górę, żeby zobaczyć, co z Phoebe i usłyszałem, jak mówiła ci, że zawsze cię podziwiała za to, że miałaś odwagę iść za głosem serca.

– Odpowiedziałam jej, że to nie była odwaga, ale głupota – wyjaśniła szybko Lee. – Nie słyszałeś?

– Nie. – Potrząsnął głową. – Mówiłaś tak cicho, że nic nie słyszałem, więc poszedłem sobie.

– Powiedziałam Phoebe, że małżeństwo z Jimmym było największym błędem, jaki popełniłam w życiu!

– Nie wątpię. Tylko że…

– Daniel, o co ci chodzi? – zirytowała się Lee.

– Jaki ty masz wpływ na moją córkę! – wybuchnął. – Dlaczego nie pomogłaś mi utrzymać nad nią kontroli, tylko stanęłaś przeciwko mnie?

– Nigdy nie stanęłam przeciwko tobie! Próbowałam ci tylko pokazać, że nie możesz traktować swej córki, jakby była jeszcze małym dzieckiem. Chciałam pomóc ci utrzymać ją jak najdłużej przy sobie.

– Ale straciłem ją!

– I winisz: za to mnie? – zapytała, choć doskonale znała odpowiedź.

– Oczywiście, że nie – zaprzeczył szybko. – Ale czasem myślę, że wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej.

– Gdyby nie ja, tak? Gdybyś mnie nigdy nie spotkał? – Lee nie posiadała się z oburzenia.

– Przestań! Miałaś rację, nie powinniśmy o tym rozmawiać.

– Ale sam chciałeś, żebyśmy powiedzieli otwarcie, co myślimy. A wiesz dlaczego do tej pory nie podejmowaliśmy tego tematu? Bo obydwoje wiedzieliśmy, że nasz związek tego nie przetrzyma. Tylko jak długo można ukrywać prawdę? Prawda zaś jest taka, że winisz mnie za wszystko, co się stało. Mam rację?

Daniel milczał, ale wystarczyło jedno spojrzenie na jego pobladłą twarz, by poznać odpowiedź.

– Powiedz to – ciągnęła Lee. – Powiedz, że żałujesz, że w ogóle mnie spotkałeś, bo gdyby nie to, mógłbyś ciągle trzymać Phoebe w swej złotej klatce…

– Wystarczy – przerwał gwałtownie. – Jak możemy być razem, skoro tylko sprawiamy sobie ból?

– W takim razie skończmy z tym – zaproponowała zdławionym głosem.

– Skoro tego chcesz…

– Chcę – odparła zdecydowanie. – Kocham cię, ale już dłużej nie wytrzymam. Nie chcę, żebyś wyżywał się na mnie za każdym razem, gdy coś ci się nie uda. Przepraszam cię, próbowałam, ale nie potrafię.

– Lee – powiedział cicho, kładąc jej rękę na ramieniu. – Nie odchodź…

– Przecież oboje wiemy, że to nie ma sensu.

– Ale to nie może się tak skończyć. Kochamy się…

– Widocznie to nie wystarczy – odrzekła. – Pozwól mi odejść.

– Lee… – Daniel wyciągnął ramiona, ale cofnęła się.

– Powiem ci coś jeszcze. Nie wiem, jak bardzo żałujesz, że się w ogóle spotkaliśmy, ale zapewniam cię, że ja żałuję tego jeszcze bardziej.

– Nie mówisz chyba tego poważnie?

– Jak najbardziej – potwierdziła. – Wiodłam spokojne, przyjemne życie, a ty mi to wszystko odebrałeś. Proszę, nie zatrzymuj innie.

To powiedziawszy, wybiegła. Nie wiedziała, jak się dostanie do domu, gdyż przyjechała tu samochodem Daniela, ale na szczęście dostrzegła Marka, który stał oparty o swoje auto.

– Co się stało? – zaniepokoił się, gdy podbiegła do niego.

– Proszę cię, zabierz mnie do domu – wykrztusiła.


Zdawało się, że tym razem do Daniela dotarł sens jej słów, gdyż ani razu nie próbował się z nią skontaktować. Tłumaczyła sobie, że to dobrze, że właśnie tego chciała, ale cisza, która zapadła, była niesłychanie bolesna. Jak się okazało, Daniel nie spełnił groźby trzymania córki pod kluczem, gdyż pewnego wieczoru Mark udał się na spotkanie z Phoebe.

– To chyba tobie powinienem podziękować – powiedział oburzonym głosem po powrocie.

– Za co, kochanie? – zdziwiła się Lee.

– Za to – burknął, wyciągając dłoń, na której leżał pierścionek. – Phoebe oddała mi go i poprosiła, żebym zwrócił do sklepu.

– Czy powiedziała dlaczego?

– Jasne. Mówiła coś o konieczności czekania, o tym, że nie może pozwolić, żebym z jej powodu wpadł w długi. Zupełnie, jakbym słyszał ciebie – dodał rozgoryczony.

– Phoebe to rozsądna dziewczyna…

– Czy powiedziałaś jej, że nie stać mnie na ten pierścionek? – przerwał jej Mark.

– Tak, bo to prawda – przyznała.

– W takim razie dziękuję ci bardzo za to, że mnie tak poniżyłaś – wybuchnął. – Pieniądze! Tylko to się dla ciebie liczy, miłość w ogóle cię nie obchodzi.

– Obchodzi mnie – odparła cicho.

– Nie masz pojęcia, czym jest miłość. Gdyby było inaczej, już dawno wyszłabyś za pana Raife’a. Phoebe mówi, że jej ojciec szaleje z rozpaczy z twego powodu. Ja już mam cię dosyć, po raz ostatni wtrąciłaś się w moje sprawy. Wyprowadzam się.

Okazało się, że jego słowa nie były tylko próżnymi pogróżkami, gdyż nie minęła godzina, jak spakował manatki i przeniósł się do kolegi z roku.

Z telefonu Brendy Mulroy Lee dowiedziała się, iż Phoebe nadal pracuje.

– Ale nie wygląda za dobrze – stwierdziła Brenda. – Powiedziała mi o tym, co się wydarzyło. Przypuszczam, że atmosfera w domu nadal jest nie najlepsza, bo Phoebe ma cały czas podkrążone oczy, jakby płakała. Jeśli się nie pozbiera, nie podpisze kontraktu z Linnonem.

– Z Linnonem? – zdumiała się Lee.

Linnon Corporation był producentem niesłychanie drogich i ekskluzywnych kosmetyków.

– Chcieliby zaangażować ją jako swoją twarz dla nowej linii produktów – poinformowała Brenda. – Jeszcze nic nie wiadomo w stu procentach, ale wszystko wskazuje na to, że się jednak uda.

Lee starała się ze wszystkich sił wyrzucić z pamięci Daniela oraz jego córkę, spędzała zatem więcej czasu z Sonyą, która była dla niej prawdziwą podporą duchową.

Pewnego ranka obudził ją dźwięk telefonu. W słuchawce usłyszała aż za dobrze jej znany męski głos.

– Czy jest twój brat? – zapytał Daniel.

– Nie, Mark nie mieszka z nami od kilku tygodni.

– W takim razie nie ma sensu pytać, czy wiesz, gdzie jest Phoebe?

– A nie z tobą? – zdumiała się.

– Nie. Znalazłem list na jej łóżku. Lodowaty dreszcz przebiegł po plecach Lee.

– Och, nic… – jęknęła. – Chyba nie chcesz powiedzieć, że…

– Niestety, tak. Napisała, że uciekła do Gretna Green, by wyjść za Marka.

Загрузка...