Przez kilka następnych dni Lee nie miała czasu myśleć o Phoebe, była bowiem zbyt zajęta przygotowywaniem Sonyi do wyjazdu do ojca. Ostatniego dnia matka i córka wybrały się razem po zakupy, z których Lee powróciła z łupem w postaci błękitnej jedwabnej sukienki, idealnie pasującej do barwy jej oczu. Cieszyła się, że wreszcie kupiła sobie coś prostego i klasycznego, ale Sonya szybko zburzyła jej radość.
– Świetnie wyglądasz, mamo – pochwaliła. – Nareszcie kupiłaś sobie coś naprawdę sexy.
– Kochanie, nie bądź wulgarna – skarciła córkę. – Ta sukienka jest prosta i elegancka.
– Jasne, że tak. Prosta, elegancka i sexy.
Przyjrzawszy się sobie dokładnie w lustrze, Lee z niezadowoleniem przyznała Sonyi rację. Rzeczywiście, była to chyba najbardziej prowokująca suknia, jaką kiedykolwiek miała na sobie.
Pociąg, który miał zawieźć Sonyę do ojca, odchodził w południe. Wyjechały na dworzec dosyć wcześnie, miały więc trochę czasu, aby usiąść w bufecie i porozmawiać nad filiżanką herbaty. Jak zwykle w takich okolicznościach Lee dławiło dziwnie w gardle. Wprawdzie dawno już postanowiła, że nie będzie zabraniać Jimmy’emu kontaktów z córką, ale każda wizyta Sonyi u ojca przyprawiała ją o nerwowy ból żołądka. W dodatku zawsze przed takim rozstaniem gadała głupoty by ukryć swą rozterkę.
– Nie wiem, jak zdołasz zrobić w te wakacje wszystko, co sobie zaplanowałaś, kochanie – zaczęła, – Ledwo wrócisz od ojca, a już masz ten obóz ze szkoły. Pamiętaj, wyjazd dwudziestego trzeciego. Potem…
– Mamo – przerwała Sonya, gładząc ją delikatnie po ręku. Na pewno wrócę, obiecuję.
– Aż tak to po mnie widać? – zapytała drżącym głosem Lee.
– Za każdym razem, kiedy wyjeżdżam do taty, przypominasz mi o wszystkich rzeczach, jakie mam zrobić po powrocie. Musiałabym być jeszcze głupsza, niż jestem, żeby nie zrozumieć, co cię gnębi.
– Wcale nie jesteś głupia!
– Proszę, przestań się martwić. Kocham tatę, ale nie chciałabym z nim mieszkać – zapewniła Sonya. – Wymyślił ostatnio, żebym mówiła do niego po imieniu – dorzuciła kpiącym głosem.
– Naprawdę? Dlaczego?
– Z tego samego powodu, dla którego zaczął od niedawna nosić modne ciuchy i wciągać brzuch. Dobiega czterdziestki i nie może się z tym pogodzić, czym okropnie denerwuje Erikę. ‘Lee roześmiała się, słysząc lekką ironię w głosie swej trzynastoletniej córki, która z niezwykłą dojrzałością potrafiła zanalizować sytuację.
– Wiesz co, mamo? – Sonya odezwała się ponownie, uśmiechając się łobuzersko. – Może jednak nie pojadę? Zostanę tu z tobą, będziemy miały cały tydzień tylko dla siebie.
Na twarzy Lee odmalowało się przerażenie, dopiero kiedy pochwyciła spojrzenie córki, zrozumiała, że to był żart. Sonya domyślała się, że jej matka zamierza spędzić ten tydzień w towarzystwie Daniela.
– Chyba powinnaś już wsiąść do pociągu – oświadczyła stanowczo.
– Może jednak zostanę, by dotrzymać ci towarzystwa?
– Wsiadaj, Sonyu.
– Nie mogę znieść myśli, że zostajesz sama na tak długo – podpuszczała ją córka.
– Jeśli za chwilę nie znajdziesz się w wagonie, zaciągnę cię tam siłą – zagroziła ze śmiechem Lee. – Nie zamierzam przepuścić takiej okazji pozbycia się ciebie na cały tydzień. Teraz kolej twego ojca, niech on się trochę z tobą pomęczy.
Uściskały się serdecznie, po czym Sonya weszła na stopnie wagonu.
– Bądź grzeczna – upomniała matkę, i szybko wbiegła do pociągu, zanim Lee zdążyła zaprotestować.
Na ten wieczór zaplanowała spotkanie z Danielem, który ostatnie kilka dni spędził gdzieś poza miastem. Przygotowania do randki zajęły jej sporo czasu, ponieważ długo nie mogła się zdecydować, czy powinna włożyć tę nową sukienkę, czy też raczej nie. Zachowujesz się jak dziecko, upominała się w duchu. Jesteś dojrzałą kobietą, która wreszcie podjęła ostateczną decyzję, więc chyba możesz wybrać bardziej śmiały strój.
W rezultacie stanęła przed drzwiami jego domu w błękitnej sukience, która przyciągała pełne podziwu męskie spojrzenia. Ledwo znalazła się w holu, Daniel obsypał ją gorącymi pocałunkami, tak że aż zakręciło jej się w głowie.
– Chyba już ze sto lat nie trzymałem cię w ramionach – wyszeptał jej wprost do ucha. – Czy zauważyłaś, że po raz pierwszy będziemy całkowicie sami, tylko ty i ja?
– Nie po raz pierwszy 4 poprawiła. – Przecież już kilka razy spędzałam u ciebie wieczory, gdy nikt nam nie przeszkadzał.
– Tak, ale nigdy nie mieliśmy domu tylko dla siebie. Nagle z kuchni dobiegło ich dziwne syczenie. Daniel jęknął i pobiegł tam, a kiedy Lee weszła za nim, właśnie otwierał okno, aby wywietrzyć pełne dymu pomieszczenie.
– Czyżbyśmy już nie mieli kolacji? – zapytała Lee ze śmiechem.
– Nie, to tylko tak poważnie wygląda, ale naprawdę nic złego się nie stało. Proszę – dodał, wręczając jej kieliszek czerwonego wina.
– Czy mogłabym ci w czymś pomóc?
– Nie ma mowy – odparł, odsuwając ją z przejścia. – Kobietom powinno się zabronić wstępu do kuchni, bo nie umieją tak dobrze gotować, jak my.
Kiedy zobaczyła, jak dobrze się czuł w swej pełnej nowoczesnych urządzeń kuchni, w duchu przyznała mu rację.
– Jesteś okropnym oszustem – roześmiała się w pewnej chwili. – Powiedziałeś Phoebe, że wypada, aby pojechała do Francji, a tak naprawdę chodziło ci o pozbycie się jej z domu.
– Ależ naprawdę już dawno była umówiona z Bressonami, że odwiedzi ich w wakacje – zaprotestował. – Niegrzecznie byłoby teraz odmówić. Muszę jednak przyznać, że cieszę się, mając przez tydzień dom tylko dla siebie.
– Doskonale cię rozumiem – przyznała. – Gdy wreszcie zostałam sama, czułam się podobnie. Nareszcie mogę czuć się swobodnie, nie myśleć o wpatrzonych we mnie dwu parach nastoletnich oczu.
– A co, nie ma Marka? – zdziwił się…
– Nie. Oznajmił mi wczoraj, że ma ochotę na dłuższy wypad samochodem i wieczorem już go nie było.
– Pojechał tą kupą szmelcu? – zapytał Daniel z rozbawieniem. – Chyba kompletnie mu odbiło. Przecież nie ujedzie dalej niż dwadzieścia kilometrów. A dokąd to się wybrał?
– Był bardzo tajemniczy, jeśli chodzi o tę kwestię. Zauważyłam dziś, że jego paszport zniknął;…
– Czyżbyś próbowała mi powiedzieć, że pojechał do Paryża?
– Obawiam się, że to wielce prawdopodobne – westchnęła.
– Ach, ci młodzi… Tylko człowiek zakochany do szaleństwa może wpaść na pomysł wybrania się w tak długą drogę takim gruchotem. Dobrze, że mi to powiedziałaś, zadzwonię do pani Bresson i uprzedzę ją, że Mark może się u niej zjawić lada dzień.
Gdy Daniel doglądał swych pachnących dzieł sztuki kulinarnej, Lee powędrowała do salonu, chcąc przydać się chociaż przy nakrywaniu stołu, ale zdumiona zatrzymała się w progu. Wszystko było już przygotowane do romantycznej kolacji we dwoje. Płomyki stojących w srebrnym lichtarzu świec delikatnie migotały w kryształowych kielichach, a przed jednym z nakryć stał wazonik z przepiękną czerwoną różą. Widać było, że ten, kto zadał sobie tyle trudu, aby nakryć tak stół, chciał, aby traktowano go poważnie.
Parę minut później Daniel wszedł do salonu, pchając przed sobą wózek z gotową kolacją. Z wielką wprawą obsłużył swego gościa, po czym uśmiechnął się radośnie, gdy spostrzegł, iż Lee przygląda się stojącej obok jej talerza róży. Na koniec wyłączył światło i cały pokój ogarnął niesłychanie romantyczny półmrok, rozświetlany jedynie płomykami świec.
– Zapomniałeś jeszcze o muzyce – podpowiedziała ze śmiechem Lee.
– Wcale nie – odparł, włączając magnetofon.
Z głośników popłynęła rzewna melodia, grana na skrzypcach – Jak ci się podoba? – zapytał po chwili.
– Świetnie, Nie zapomniałeś o niczym.
Pochwycił jej roześmiane spojrzenie i westchnął ciężko.
– Jesteś straszna – jęknął. – A ja się tak staram.
– Ależ ja naprawdę uważam, że jest wspaniale – zaprotestowała. – Tylko że nie widzę, co jem.
Mrucząc pod nosem, wstał ponownie, by włączyć światło.
Zanim doszedł z powrotem do stołu, Lee przywołała na twarz wyraz powagi.
– O czym będziemy rozmawiali? – spytał Daniel grobowym głosem. – O giełdzie? A może o stanie angielskiej gospodarki?
– Czy Phoebe pokazywała ci zdjęcia, które jej zrobiłam?
– Owszem. Uważam, że są świetne. Dziękuję za to, co jej powiedziałaś.
– Za co? – zdumiała się Lee. – Czyżby nie powtórzyła ci tego, co mówiłam?
– Nie i nie wypytywałem jej o to. Chyba ją porządnie zniechęciłaś, bo od tamtej pory jest bardzo zamyślona.
– Nie wydaje mi się, żeby tó co jej powiedziałam, mogło ją zniechęcić. Ostrzegałam cię, że powiem jej prawdę, gdy zapyta i tak się w końcu stało. Oczywiście starałam się uświadomić jej, jak ciężkim i niewdzięcznym zawodem jest bycie modelką, ale nie sądzę, by to do niej przemówiło. W dodatku zupełnie nie miałam pojęcia, co jej odpowiedzieć, gdy wyskoczyła z jakimś przepisem prawnym o ograniczaniu wolności podejmowania pracy zarobkowej.
– Zagięła cię, tak? – Daniel spojrzał na nią współczująco. – Nie martw się, ze mną robi dokładnie to samo. Wiesz, jednak naprawdę mam wrażenie, że dała sobie spokój z modą.
Odnieśli talerze do kuchni i czekając na zaparzenie się kawy, stali w milczeniu, przytuleni do siebie. Kiedy napój był już gotowy, powędrowali z powrotem do salonu, gdzie usiedli wygodnie na sofie.
– Co się dzieje? – zainteresował się Daniel, widząc zmarszczone brwi Lee.
– Nic takiego. Obawiam się tylko, że Phoebe może zgotować ci niespodziankę. Jest równie uparta, jak ty.
– Nie martw się. Nigdy nie musiałem odgrywać roli bezwzględnego ojca, by Phoebe była posłuszna. Zawsze wolałem uciekać się do podstępnych sztuczek, to dużo bardziej skuteczna metoda.
– Czyżby? – mruknęła z powątpiewaniem, gdyż sama miała pewne doświadczenie w tej dziedzinie.
– Udało mi się, na przykład, wygrać w sporze o wczesne chodzenie spać.
– A jakim to niby sposobem?
– Zakładałem się z nią o pół funta, że nie będzie w stanie nie spać całą noc. Biedactwo, leżała w łóżeczku, usiłując nie zamykać oczu i oczy wiście już po dziesięciu minutach smacznie spała. ‘ •
– Teraz już wiem, że jesteś geniuszem ~ przyznała Lee.
– Och, znam mnóstwo takich wybiegów – pochwalił się, nalewając jej brandy. – Nauczę cię, kiedy będziemy już mieli swoje dzieci.
– Dzielisz skórę na niedźwiedziu – odparła, starając się nie pokazać, jak wiele radości sprawiły jej te słowa.
– Doprawdy? Wiesz dobrze, że chciałbym się z tobą ożenić, a w tej chwili nie pragnę niczego innego, jak porwać cię, zawieźć do kościoła i wsunąć na palec obrączkę. Poza tym marzę, żeby ujrzeć w twych ramionach nasze dziecko.
– A czy mam coś do powiedzenia w tej kwestii? – Masz. – Uśmiechnął się łobuzersko. – Pod warunkiem, że zgodzisz się ze mną. Zaczekam, aż będziesz gotowa, kochanie – zapewnił, przyciągając ją do siebie. – Tylko błagam, nie każ mi czekać zbyt długo.
Lee nie była pewna, co na to odpowiedzieć, ale kiedy Daniel pochylił się, by ją pocałować, okazało się, iż słowa nie są im potrzebne. Pieszczota jego warg sprawiła, iż po raz pierwszy od wielu lat poczuła to, czego tak bardzo się obawiała. Każdą cząstkę jej ciała opanowało gorące pragnienie bliskości z mężczyzną, którego ramiona otaczały ją, dając niespotykane poczucie bezpieczeństwa. Gdy zaczęła z coraz większą pasją odwzajemniać jego pocałunki, Daniel przytulił ją do siebie jeszcze mocniej.
– Lee, najdroższa… – wyszeptał. – Tak bardzo cię pragnę…
– Chyba jestem już gotowa – wyznała, patrząc na niego czule.
Nie czekając ani chwili dłużej, wziął ją na ręce i niemal pobiegł do znajdującej się na piętrze sypialni. Swymi czułymi dłońmi przekonywał, że nie powinna się niczego obawiać, że jest inny niż Jimmy. Dbał o każdy milimetr jej ciała, każdym ruchem dawał dowody swego uwielbienia. Miała wrażenie, że pasują do siebie idealnie, jakby zostali stworzeni do bycia razem. Namiętność, która ich połączyła, zdawała się być czymś naturalnym, przeznaczeniem, jakie musiało się wypełnić, prędzej czy później.
Kiedy leżeli obok siebie, zdyszani, rozpaleni ogniem, który stopił ich w jedno, Lee czuła, że wypełniają szczęście, jakiego jeszcze nigdy nie zaznała.
– Wszystko w porządku, kochanie? – zapytał Daniel, całując ją delikatnie w skroń.
– W najlepszym porządku. – Uśmiechnęła się radośnie.
– Ostrzegałem cię – przypomniał. – Potrafię być bezwzględny, jeśli chcę coś zdobyć. – Jego dłoń błądziła jakby od niechcenia po jej ramionach, przyprawiając Lee o przyjemny dreszczyk.
Kto wie, może już złapałem cię w swoje sidła?
– Nie rób sobie nadziei – odparła, spoglądając na niego czule. – Nie jestem w ciąży.
– Nigdy nic nie wiadomo.
– Może, ale ja jestem pewna. Daniel odsunął się nieco, by móc się jej dokładnie przyjrzeć.
– Czyli nie zaskoczyłem cię aż tak bardzo? – odezwał się po chwili.
– Ani trochę.
– Byłaś na to przygotowana?
– Owszem – przyznała, uśmiechając się lekko. – Wprawdzie miałam do ostatniej chwili pewne wątpliwości, ale tak naprawdę decyzję podjęłam już dawno.
– A więc nie jestem takim przebiegłym uwodzicielem, za jakiego się uważałem? – upewnił się.
– Obawiam się, że nie.
– I pomyśleć, że tak się dzisiaj starałem, a wszystko to było zupełnie niepotrzebne – westchnął ciężko, udając wielce rozczarowanego. – Pewnie przez cały czas, kiedy próbowałem cię zwabić do mej sieci, ty zastanawiałaś się, czemu to tak długo trwa.
– Powiedzmy, że dokonałam swego wyboru – wyszeptała, wtulając się jeszcze bardziej w jego ramiona. – Jestem tutaj, ponieważ pragnę być z tobą.
– Nawet nie wiesz, jak się cieszę, kochanie – wymruczał jej prosto do ucha Daniel.