ROZDZIAŁ CZWARTY

Tegoroczne lato było najpiękniejszym w dotychczasowym życiu Lee. Trwała idylla, jakiej nie zaznała jako młoda dziewczyna. Wszystkie problemy zniknęły, liczyła się tylko miłość i ten cudowny, jedyny mężczyzna.

Program telewizyjny Daniela został jak zwykle zawieszony na okres wakacji, toteż mógł on cały swój wolny czas poświęcać Lee. Nie oczekiwał od niej niczego więcej poza towarzystwem, adorował ją tak jak młody chłopak adoruje swą pierwszą miłość. Lee doskonałe wiedziała, iż w pewnym momencie Daniel będzie oczekiwać od niej więcej, ale na razie dawał jej czas na przezwyciężenie zahamowań, wyrzucenie z pamięci złych wspomnień. Nie chciała myśleć o przyszłości, o trudnej decyzji, jaką w końcu zmuszona będzie podjąć. Nie potrafiła sobie wyobrazić życia bez Daniela, ale także życie z nim wydawało jej się niemożliwe.

– Wiele wycierpiałam ze strony Jimmy’ego – tłumaczyła mu któregoś dnia. – Nigdy nie miałam pojęcia, co się za chwilę zdarzy, czy dowiem się, że znów coś ukradł, czy przyjdzie pijany, a może przy łapię go z kochanką. Od czasu rozwodu mam wreszcie spokój, nie muszę już odpowiadać za cudze błędy. Nie muszę się też już o nic martwić.

– Czyżby? – mruknął z powątpiewaniem. – A co z pustką i samotnością, które cię czekają w przyszłości?

– Ale jestem przynajmniej bezpieczna.

– Musisz zaryzykować, kochanie. Każdy związek niesie ze sobą ryzyko, co nie znaczy, że nie może być wspaniały.

Przez całe lato Daniel nadal pisał artykuły, które, jak się przekonała Lee, były wyjątkowo błyskotliwe i pouczające. Pewnego dnia przy śniadaniu Sony a, wierna ich czytelniczka, mało nie zakrztusiła się ze śmiechu. Chichocząc, podsunęła matce gazetę. Daniel zatytułował ów odcinek: „Kobieta, która uświadomiła mi, kim naprawdę jestem”. Był to niesłychanie zabawny opis okoliczności, w których spotkali się po raz pierwszy. Przedstawił sytuację w taki sposób, by zażartować że swojej postawy. Kobietę, którą oczywiście była Lee, nazwał dla niepoznaki Jane. Konkluzja owego artykułu brzmiała następująco:


„Czyli przez cały czas oszukiwałem samego siebie. Wystarczy, że usiądę za kierownicą, a zachowuję się w sposób typowy dla wszystkich mężczyzn: niegrzecznie, lekkomyślnie, a moje poglądy stają się, jak to ujęła Jane, archaiczne”.


Przeczytawszy to, Lee roześmiała się serdecznie, pełna jednocześnie podziwu dla tego niezwykłego człowieka, który potrafił publicznie zdobyć się na szczerość, przyznając jej rację w tak delikatnej kwestii.

Pewnego upalnego dnia wybrali się we dwójkę na wycieczkę statkiem po Tamizie. W drodze powrotnej, oparta o burtę i wpatrzona w zachodzące powoli słońce, Lee rozmyślała o swoim związku z Danielem. Wystarczyło tylko odwrócić głowę, by napotkała jego gorące spojrzenie, wyciągnąć dłoń, aby poczuła pod palcami ciepło jego policzka. Ciągle jednak nie mogła pozbyć się owego paraliżującego lęku. Zastanów się, strofowała się w myślach, jesteś przecież dojrzałą kobietą, a zachowujesz się jak wstydliwa nastolatka. Co się z tobą dzieje?

Musiała mieć szalenie zatroskaną minę, gdyż odwróciwszy głowę, pochwyciła pytający wzrok Daniela. Uśmiechnąwszy się lekko, ruszyła w kierunku stojących nieopodal ławeczek. Uspokojony jej pogodnym spojrzeniem, Daniel podjął rozmowę na temat zbliżających się urodzin Phoebe, które przygotowywali wspólnie.

– Muszę ci coś powiedzieć – wyznała Lee. – Twoja córka była wczoraj u mnie w studiu. Chciałaby mnie zaangażować, abym jej zrobiła parę zdjęć – I co jej na to odpowiedziałaś?

– Zaproponowałam, że zrobię jej kilka fotografii za darmo, w ramach prezentu urodzinowego. Wiesz, że to jest dla niej niezmiernie ważne, prawda? – spytała z lekkim niepokojem w głosie.

– Tak, wiem, koniecznie chce zostać modelką. Prawdę mówiąc, miałem nadzieję, że już jej to przeszło ^westchnął. – Właściwie dobrze zrobiłaś, na pewno będzie bardzo szczęśliwa, mając te zdjęcia. Dziękuję ci, Lee, to bardzo miło z twojej strony.

– Nie gniewasz się na mnie? – zdziwiła się.

– Nie. A sądziłaś, że będzie inaczej? :

– Mówiąc szczerze, tak.

– Ale to cię nie powstrzymało? – W jego głosie słychać było pewne niezadowolenie.

– Oczywiście, że nie; To sprawa wyłącznie między mną a Phoebe.

– Sam jestem sobie winien – stwierdził zrezygnowany. – Nawet nie wiesz, jak trudno mi cokolwiek wyegzekwować po tym wszystkim, co napisałem i powiedziałem. Któregoś dnia grzecznie zasugerowałem mojej córce, że mogłaby nie rozrzucać swoich rzeczy po całym domu i wiesz, co odpowiedziała? Zacytowała fragment jednego z moich artykułów, coś o wspieraniu dzieci w ich dążeniach twórczych. Próbowałem jej wytłumaczyć, że narażanie mnie na złamanie karku poprzez zostawianie wrotek na schodach nie manie wspólnego z dążeniami twórczymi, ale uparła się, że tak, bo właśnie na tym polega artystyczny nieład.

– Naprawdę napisałeś coś takiego? A może tylko ci to wmówiła, licząc, że się nie połapiesz? - roześmiała się Lee.

– Niestety, to były moje własne słowa, sprawdziłem. – Pokiwał smętnie głową. – Phoebe ma fenomenalną pamięć.

– A więc to dlatego jesteś taki pewny, że zda egzaminy wstępne?

– Właśnie. Z tego też powodu chciałbym, aby wybiła sobie z głowy te marzenia o zawodzie modelki. Wiesz, cieszę się, że to ty będziesz ją fotografować. Phoebe jest tak uparta, że poszłaby do kogoś innego, gdybyś jej odmówiła, a lepiej, żebyś to była ty. Proszę cię, kochanie, nie zachęcaj jej specjalnie, dobrze?

– Nie zamierzam wysyłać jej zdjęć do żadnej agencji, jeśli o to ci chodzi – zapewniła. – Jeżeli jednak zapyta mnie, czy jest w tym dobra, będę musiała powiedzieć prawd.

Daniel zacisnął wargi. Był wyraźnie niezadowolony z przebiegu tej rozmowy.

– A odpowiedź zgodna z prawdą brzmi „tak”? – upewnił się.

Oczywiście. Twoja córka jest nie tylko piękna i fotogeniczna, ale także świetnie się porusza i ma fascynującą osobowość – odparła z ożywieniem.

– Jest również mądra i zdolna, więc powinna raczej wykorzystać te zalety.

– Ale ostateczna decyzja należy do niej, nieprawdaż? – Lee uśmiechnęła się szelmowsko. – Przynajmniej tak napisałeś’ w artykule „Większe możliwości”, gdzie twierdziłeś…

– Do diabła z tym, co napisałem – przerwał jej szybko. – Jeśli i ty zaczniesz mnie co chwila cytować, zrobię sobie coś złego. Wracaj lepiej do kuchni planować przekąski na urodzinowe przyjęcie Phoebe. Oto dobre zajęcie dla kobiety – dodał, uśmiechając się przekornie.

W tej samej chwili dziabnął go w plecy długi, chudy palec, należący do siedzącej za nimi kobiety, która zapewne usłyszała ostatnie zdanie.

– Hej, ty – burknęła. – Nie słyszałeś, że mamy już dwudziesty wiek? – Ignorując jego zdumione spojrzenie, pochyliła się w kierunku Lee. – Nie wiem, moja droga, jak pani z nim wytrzymuje.

– Musimy przymykać oko na pewne niedociągnięcia, czyż nie? – westchnęła smutno. – Zresztą, nie jest taki najgorszy. Raz na jakiś czas kupuje mi nowy fartuch, a dwa razy do roku zabiera do restauracji. Poza tym – konspiracyjnie zniżyła głos – jego stare kamizelki świetnie nadają się na ścierki do podłogi.

Pewnie powiedziałaby coś jeszcze, gdyby nie to, że Daniel stanowczym ruchem pomógł jej się podnieść.

– Pani wybaczy – wycedził przez zęby i skinąwszy lekko głową, pociągnął Lee za sobą na rufę. Ledwo za nim nadążała, gdyż szedł wielkimi krokami i zatrzymał się dopiero, gdy znaleźli się na dolnym pokładzie.

– Jak mogłaś? – wybuchnął. – Chcesz mnie zrujnować? Jeśli ta historia się rozniesie…

– Obiecuję, że nie pisnę ani słowem – zapewniła Lee, która ledwo powstrzymywała się od śmiechu. – Będę mogła cię szantażować.

Daniel już miał zamiar zacząć robić jej wymówki, gdy spojrzał na jej ożywioną twarz i przypomniała mu się tamta spięta, nieufna kobieta, którą Lee była jeszcze parę miesięcy temu.

– Dobrze. – Uśmiechnął się czule. – Jeśli moja kariera legnie w gruzach, będziemy chyba mogli utrzymać się z zysków z twego studia. Jestem nowoczesnym mężczyzną, więc nie będę miał nic przeciwko korzystaniu z twoich pieniędzy.

– A widzisz? Jednak bycie nowoczesnym ma jakieś dobre strony.

Daniel rozejrzał się szybko dookoła, po czym musnął ustami policzek Lee.

– Ostrzegałem cię wiele razy, że nam, mężczyznom, nie można wierzyć – mruknął.


Urodzinowe przyjęcie Phoebe odbyło się bez zakłóceń, nie licząc dość niezręcznego momentu, kiedy to Mark wraz z jubilatką wymknęli się do kuchni, by móc przez chwilę nacieszyć się sobą i znaleźli tam Lee oraz Daniela, którzy przyszli dokładnie w tym samym celu. Obie pary dostrzegły zabawną stronę tej sytuacji, ale Lee dodatkowo postanowiła przeprowadzić poważną rozmowę ze swą córką, jako że miała ona prawo wiedzieć, na co się zanosi. Jednak czekała ją tego wieczoru duża niespodzianka.

– Wiesz, mamo – zaczęła Sonya, kiedy szykowały się do spania. – Może nie jestem taka genialna jak Phoebe, ale też nie ślepa. Wiem, że. nie spotykasz się z panem Raife’em, by omawiać przypadek Romea i Julii. W każdym razie nie tych nastoletnich – dodała, mrugając porozumiewawczo.

– Mam nadzieję, kochanie, że nie masz nic przeciwko temu – odparła Lee, udając, iż nie słyszała tej ostatniej uwagi. – Chodzi mi o twego ojca…

– Nie, czemu miałabym mieć coś przeciwko? – odezwała się po chwili zastanowienia Sonya. – Tata jest super, ale… dla ciebie nie był chyba taki świetny, prawda? – spytała z wnikliwością rzadką u jej rówieśników.

– Rzeczywiście, niezbyt dobrze nam się układało – przyznała Lee.

– W każdym razie na zawsze pozostanie moim tatą, nawet kiedy wyjdziesz za pana Raife’a.

– Ależ ja wcale nie powiedziałam, że za niego wyjdę!

– Wyjdziesz, wyjdziesz. Przecież z daleka widać, że masz bzika na jego punkcie. Poza tym, odkąd się z nim spotykasz, jesteś w dużo lepszym nastroju – zauważyła Sonya.

Lee wzruszyła ramionami. Nagle przypomniała sobie o czymś.

– Co miałaś na myśli, mówiąc o Romeo i Julii? – zainteresowała się.

Rzecz jasna chodziło mi o Marka i Phoebe. Ona jest okropnie nieszczęśliwa, bo ma w przyszłym tygodniu jechać do znajomych do Francji. Powiedziała, że wołałaby zostać, ale jej ojciec nie chce nawet o tym słyszeć.


Tego wieczoru Lee nie mogła długo zasnąć, rozmyślała bowiem o Danielu i jego córce oraz o tym, że ci dwoje są na krawędzi konfliktu, który zapewne będzie dotyczyć również Ii jej, jako że zarówno ojciec, jak i córka, zdawali się być zdecydowani, aby przeciągnąć ją każde na swoją stronę. Zaczęła nawet żałować, że poddała się impulsowi i zaproponowała Phoebe wykonanie sesji zdjęciowej w ramach prezentu urodzinowego. Teraz jednak było już zbyt późno, aby się wycofać. W wyznaczonym dniu Phoebe zjawiła się w studiu, dźwigając walizkę pełną rozmaitych strojów. Pokazawszy je Lee, sama zaproponowała pasujące do nich typy makijażu, stosowną biżuterię oraz fryzury, które według jej wskazówek ułożyła Gillian.

Lee robiła ujęcie za ujęciem, zachwycona naturalnością i niewymuszonym wdziękiem swej modelki.

– Dobrze mi idzie? – Phoebe zwróciła się do Lee podczas przerwy na kawę.

Wspaniale się poruszasz – odparła, próbując jakoś ominąć niewygodny temat. – Uczyłaś się gdzieś tego?

– Tak, chodziłam kiedyś na lekcje baletu. Nigdy nie chciałam być tancerką, to był pomysł taty, podobnie zresztą jak wiele innych rzeczy. Zawsze byłam prymuską, aby sprawić mu przyjemność. Nawet lubię się uczyć, ale… – przerwała ze smutkiem w oczach.

No… ale wolałabyś robić co innego, tylko nie chcesz sprawić przykrości ojcu? – podpowiedziała Lee.

– Właśnie. Chcę być tam, gdzie są ładne ubrania, piękni ludzie i światła reflektorów. Nie mam ochoty spędzić całej młodości nad książkami, nawet jeśli mogłabym być również w tym dobra:

Zapewne niektórzy uznaliby marzenia Phoebe za trywialne, ale na Lee duże wrażenie wywarła jej umiejętność przyjrzenia się samej sobie i zdroworozsądkowej oceny, co jest dla niej najlepsze.

Nie mogłabyś po prostu postarać się oblać egzaminy wstępne? – wtrąciła się Gillian.

– Biedny tato nie przeżyłby tego. – Phoebe potrząsnęła głową. – Nie mogę mu tego zrobić.

– Masz rację, bardzo by go to zraniło – zgodziła się Lee.

– Zrobię to dla niego i pokażę wszystkim, że mogę dostać się na uniwersytet w Oksfordzie, a potem zrezygnuję – zadecydowała Phoebe. – To chyba jedyne wyjście.

Podczas gdy Lee zmieniała film w aparacie, dziewczyna rozglądała się ciekawie po studiu. Szczególnie zainteresowały ją wiszące na ścianach najlepsze ujęcia w karierze Lee, a także plakaty, jakie agencje modelek wysyłały wszystkim fotografikom z branży. Na owe postery składały się maleńkie zdjęcia modelek, wraz z krótką charakterystyką każdej z nich. Phoebe na dłużej zatrzymała się przed plakatem agencji Mulroy & Collit, przyglądając się dokładnie jednej z fotografii, pod którą było napisane: „Roxanne, sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, włosy blond, oczy zielone”.

– To jest ta modelka, z którą rozmawiałam pierwszego dnia, prawda? – zwróciła się do Lee.

– Owszem, jedna z najlepszych.

Kiedy po przerwie wznowiły sesję, Lee sfotografowała Phoebe najpierw w owej białej sukni, jaką włożyła na bal Marka, a później w stroju, w którym przyszła db studia. Propozycja, by Phoebe włożyła dżinsy i białą koszulę, wzbudziła jej niemałe zdziwienie, Lee jednak przeczuwała, że może to być najlepsze ujęcie, jakie do tej pory zrobiła.

– Uważasz, że to będą dobre zdjęcia, Lee? – zapytała Phoebe, kiedy po zakończonej sesji siedziały w biurze.

– Myślę, że tak – odparła ostrożnie.

– Tak dobre, że mogłabym zostać modelką? – nie ustępowała.

– Nie mogę odpowiedzieć ci na to pytanie.

– Dlaczego? Bo obiecałaś tacie, że nie będziesz mnie do tego zachęcała?

– Cóż, wiesz, jak on się na to zapatruje – westchnęła Lee.

– To już jego problem. Chcę po prostu wiedzieć, czy jestem w tym dobra, czy beznadziejna. Jeśli to drugie, to powiedz mi otwarcie, nie obawiaj się, że zranisz moje uczucia.

Lee znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Jak się obawiała, musiała w końcu opowiedzieć się po którejś ze stron.

– Powiedz, jestem beznadziejna? – prosiła Phoebe.

– Nie – mruknęła Lee.

– Czyli że jestem dobra? – dociekała.

– Dobrze wiesz, że tak.

– Jak dobra?

– Muszę najpierw zobaczyć zdjęcia, zanim będę mogła odpowiedzieć na to pytanie – odparła wymijająco.

– Ale chyba masz już jakieś pojęcie. – Phoebe nie dawała jej spokoju. – Czy gdybym powiedziała ci, że zamierzam zostać modelką, uznałabyś, że kompletnie zwariowałam? Lee miała ochotę uciekać, gdzie pieprz rośnie. Owszem, spodziewała się pytań, ale nie takiego przesłuchania.

– Nie, tego bym nie powiedziała – odrzekła wreszcie. – Poradziłabym ci raczej, byś słuchała swego ojca. Lepiej zna świat niż ty.

– Ale nie świat mody. Ty jesteś ekspertem w tej dziedzinie, dlatego pytam ciebie. Poza tym, jestem już w wieku, kiedy myśli się o tym, co chce się robić w życiu. Odnoszę wrażenie, że gdybym oznajmiła, że chcę iść na uniwersytet, żadne z was nie powiedziałoby, że jestem zbyt młoda, by móc podejmować takie decyzje – zauważyła sprytnie.

– Rzeczywiście, coś w tym jest – przyznała Lee, krzywiąc się nieznacznie. – Moim zdaniem powinnaś mieć więcej do powiedzenia na temat swej przyszłości.

– Proszę cię, powiedz szczerze, nadaję się na modelkę? Lee westchnęła ciężko. Ostrzegała Daniela, że kiedy nastąpi ten moment, będzie musiała wyznać prawdę.

– Owszem, nadajesz się. Wyglądasz cudownie i jesteś niesłychanie fotogeniczna. Ale życie modelki jest bardzo ciężkie. Możesz się rozchorować i w ciągu jednego dnia stracić urodę. Możesz też bez rezultatu błagać, by przyjęto cię do jakiejś agencji.

– Ale przecież ty mogłabyś mnie zatrudnić – podsunęła Phoebe.

– O nie! – Lee zaprotestowała żywo, przerażona ewentualną reakcją Daniela na taką wiadomość. – Przecież twój ojciec jest temu przeciwny.

– Ale gdyby nie tato, przyjęłabyś mnie?

– Tego nie powiedziałam. Mogłabyś, na przykład, okazać się nieodpowiednia do zamówionych u mnie sesji, a chyba nie chciałabyś, żebym cię faworyzowała i przyjmowała, mimo że nie odpowiadasz wymogom mojego klienta?

– Oczywiście, że nie. Ale nie chciałabym również być dyskryminowana. Jeśli nie spełniam warunków, zgoda, możesz mnie nie przyjmować, ale jeżeli jedynym powodem byłyby opory mojego taty, to postąpiłabyś nie tylko niesprawiedliwie, ale i niezgodnie z prawem – oznajmiła Phoebe.

– Słucham? – zdumiała się Lee.

– Według naszego prawa nie wolno ograniczać niczyjej wolności podejmowania pracy zarobkowej – wyjaśniła dziewczyna. – A więc gdyby nie tato, zatrudniłabyś mnie, czyż nie?

– Chyba lepiej będzie, gdy powstrzymam się od odpowiedzi na to pytanie – odrzekła Lee słabym głosem.

– Nie szkodzi. Niektórzy uważają, że milczenie oznacza zgodę.

– Phoebe, może ty rzeczywiście powinnaś zostać adwokatem? Odnoszę wrażenie, że to twoje powołanie.

– Tak mówi tato – odparła ze śmiechem. – Ale ja sama wiem, co jest dla mnie dobre. Dziękuję ci, Lee – dodała, idąc w kierunku drzwi.

– Czy ty też byłaś kiedyś taka młoda i pewna siebie? – spytała Gillian – Owszem – przyznała Lee. – Ale zakończyło się to katastrofą. Tylko że ja nigdy nie byłam geniuszem.

Загрузка...