ROZDZIAŁ ÓSMY

Na zakończenie miesięcznego kursu, szkoła dla modelek zorganizowała przyjęcie, na którym adeptki miały możliwość zaprezentowania, czego się przez ten czas nauczyły. Gwoździem programu był mały pokaz mody, podczas którego dziewczęta wystąpiły w strojach ambitnych projektantów z pobliskiej szkoły plastycznej. Widownia składała się głównie z przepełnionych dumą rodziców oraz przyjaciół, prócz tego po sali kręciło się kilku fotografów, pragnących zyskać miano odkrywcy młodych talentów.

– Po raz pierwszy widzę na takiej imprezie tyle osób z branży – stwierdziła Lee.

– Założę się, że to z powodu Phoebe – szepnęła Sonya. – Na pewno w środowisku rozniosła się fama, że dziś pojawi się nowa gwiazda na firmamencie i każdy chce to zobaczyć.

– To byłoby wspaniałe, ale myślę, że mało prawdopodobne – uśmiechnęła się Lee.

Okazało się jednak, iż Sonya była bliska prawdy^ Parę minut później znajomy fotograf podszedł do Lee.

– Słyszałem, że to wielkie odkrycie zawdzięczamy właśnie tobie – rzekł bez zbędnych wstępów.

– Nie rozumiem.

– Chodzi mi o Phoebe Raife – wyjaśnił. – Każdy o niej mówi. Brenda świetnie rozgrywa tę partię. Odrzuciła już kilka zleceń, twierdząc, że nie są odpowiednie dla Phoebe, więc wszyscy chcą się przekonać, czy jest rzeczywiście taka rewelacyjna.

Rozpoczął się pokaz. Wystarczyło jedno spojrzenie na Phoebe, aby przekonać się, że zrobiła dobry użytek z tego kursu. Nie była już tą samą zaaferowaną dziewczyną, którą Lee fotografowała przed paroma miesiącami, przemieniła się w elegancką, świadomą swego uroku młodą kobietę. W oczach Daniela, który wpatrywał się w swą jedynaczkę, podziw mieszał się ze smutkiem.

– Czyż ona nie jest cudowna? – zapytała Sonya, zachwycona swą przyjaciółką. – Wygląda jak Phoebe i nie Phoebe.

– Nie – westchnął Daniel. – Zupełnie nie jak Phoebe. Sonya posłała mu współczujące spojrzenie, po czym ujęła jego dłoń w swoją.

Do pewnego czasu Lee wraz z córką zwykły jadać obiady, które przygotowywał dla nich Daniel. Po skończonym posiłku Sonya szła do gabinetu pana domu, aby odrobić lekcje. Któregoś wieczoru Daniel poszedł zanieść jej filiżankę herbaty i gdy minęło pół godziny, a on jeszcze nie wrócił, Lee powędrowała zobaczyć, co się dzieje. Zastała ich pochłoniętych rozmową na temat wypracowania, które jej córka przygotowywała na lekcję historii. Od tej pory zaprzyjaźnili się, a Sonya zaczęła mówić do niego po imieniu.

Gdy pokaz mody dobiegł końca, goście zostali poczęstowani szampanem i z niecierpliwością czekali na powrót modelek. Po paru chwilach Phoebe podeszła do ojca, ten zaś przywołał na twarz pełen entuzjazmu uśmiech.

– Byłaś wspaniała, kochanie – pochwalił.

– Naprawdę tak uważasz? – rozpromieniła się.

– Zdecydowanie tak. – Skinął głową.

– A co ty myślisz, Lee?

– Wzbudziłaś ogromne zainteresowanie – odparła z wesołym uśmiechem.

– Gdzie jest Mark? – zapytała.

– Naprawdę bardzo chciał przyjść, ale musiał zostać, żeby napisać jakąś pracę, którą ma oddać w poniedziałek. – Lee starała się wypaść jak najbardziej przekonywająco, tłumacząc nieobecność brata. – Przesyła ci serdeczne pozdrowienia.

– No… tak… Rozumiem – wybąkała, choć widać było, że jest jej niezmiernie przykro.

W rzeczywistości Mark stanowczo odmówił pójścia na przyjęcie. Tłumaczył się nawałem pracy, ale wszyscy doskonale wiedzieli, że do tej pory nie było to nigdy dla niego przeszkodą w spotkaniu się z Phoebe. Po prostu zżerała go zazdrość.

Na szczęście wokoło było mnóstwo osób, które pragnęły zwrócić na siebie uwagę pięknej modelki, więc szybko zapomniała o owym afroncie. Sonya ukryła się gdzieś w kącie, gdzie mogła nie zauważona spokojnie sączyć szampana, wbrew stanowczemu zakazowi matki. Tak więc Lee i Daniel zostali sami.

– Jak on śmie traktować w ten sposób moją córkę? – pieklił się Daniel.

– Powinieneś się cieszyć, bo dzięki temu Phoebe może sama się przekonać, jaki jest niedojrzały – zasugerowała. – Chyba tego chcesz, prawda?

– Oczywiście, że tak. Im prędzej da sobie z nim spokój, tym lepiej. :

– Więc o co ci chodzi?

– Po prostu nie życzę sobie, żeby ją obrażał – odparł urażony ojciec.


Nazajutrz Brenda przyjęła pierwsze zlecenie dla Phoebe i od tej pory dziewczyna była dosłownie rozchwytywana.

– To straszne – Lee któregoś dnia narzekała w rozmowie z Gillian. – Daniel kiedyś namawiał mnie, żebym dawała pracę jego córce, ale nie mogę się do niej dopchać. Chciałam zaangażować ją na całe trzy dni do tej ogromnej reklamy dżinsów, ale Brenda kręciła strasznie nosem i w końcu zgodziła się tylko na jeden. W drodze wyjątku, jak się wyraziła.

Tydzień później Lee przeżyła jeszcze większe rozczarowanie.

– To niemożliwe – burczała pod nosem. – Nie mogę w to uwierzyć.

– Napij się sherry – zaproponował Daniel, sadzając ją na sofie i wręczając kieliszek. – Odpręż się, a potem powiedz, co cię tak oburzyło.

– Zadzwoniła dziś do mnie Lindsay Elwes, szefowa działu mody „Woman of the World”. Zawsze chciałam dla nich pracować. Może nie są jeszcze tak popularni, jak „Vogue” czy „Tatler”, ale ciągle pną się coraz wyżej. A więc Lindsay chce, żebym przygotowała dla nich zdjęcia kolekcji ślubnej, pod jednym wszakże warunkiem. Wyobraź sobie, że mam się postarać, by w tej sesji uczestniczyła Phoebe, ponieważ Brenda nie chciała wyrazić na to zgody. Wcale się nie dziwię, przecież dziewczyna jest naprawdę bardzo zajęta. W każdym razie Lindsay poleciła mi użyć swych osobistych wpływów, bo inaczej nie dostanę tego zlecenia.

– Och, biedactwo, to musiało cię naprawdę zdenerwować.

– Daniel walczył z wybuchem śmiechu.

– Jeśli się zaczniesz ze mnie śmiać… – powiedziała groźnym głosem.

– Ależ, jak bym mógł!

– Widzisz, to już zdarzyło się kilkakrotnie – poskarżyła się.

– Tylko że dziś po raz pierwszy powiedziano mi to wprost. I pomyśleć, że tyle lat pracowałam w pocie czoła, aby uzyskać dobrą pozycję w branży, po to tylko, by stać się furtką do Phoebe Raife, dziewczyny, którą odkryłam. Mówiłeś coś? – zapytała szorstko.

– Skądże znowu. Zresztą, co mógłbym powiedzieć poza tym, że kto mieczem wojuje, ten… Ale, oczywiście, tego nie powiem – dodał pospiesznie, widząc jej gniewne spojrzenie.

– To jest niesprawiedliwe. Chciałabym, żeby mnie ceniono za moją pracę, a nie… – westchnęła.

– Widocznie nie wystarczy robić świetnych zdjęć znanych ludzi – zauważył. – Ty również musisz być znana i popularna.

– Jasne, teraz już jestem popularna – prychnęła. – Jako znajoma Phoebe Raife.

– Dobrze sobie radzi, prawda?

Fantastycznie, a przy tym doskonale się bawi. Robiłyśmy dziś reklamę dżinsów, więc miałam okazję z nią porozmawiać.

– Posłała mu uważne spojrzenie.

– Doprawdy? – mruknął, starannie unikając jej wzroku.

– Nie bardzo dotrzymujesz obietnic, które jej złożyłeś, prawda? ‘ – Staram się, jak mogę – zapewnił. – Tylko jest mi czasem bardzo ciężko, zwłaszcza kiedy Phoebe zachowuje się niemądrze. Weźmy, na przykład, jej jedzenie, a raczej niejedzenie. Przecież ona się głodzi. Ma idealną figurę, ale wbiła sobie do głowy, że i tak musi się odchudzać.

– Ależ, kochanie, Phoebe, wcale się nie głodzi – odparła Lee.

– Zrzuciła tylko dwa kilogramy, ponieważ obiektyw nieco pogrubia, teraz zaś je rozważnie, by utrzymać tę wagę. Pokazywała mi zalecenia dietetyka, uważam, że są słuszne. Ma jeść wysokowartościowe produkty o małej zawartości tłuszczu, przecież to samo zdrowie.

– W takim razie, co jest złego w jednym niewielkim steku? – obruszył się.

– To był duży stek – sprostowała Lee, która słyszała już o tej historii od Phoebe. – W dodatku usmażyłeś go w głębokim tłuszczu i podałeś z frytkami. Gdybyś upiekł go na grillu i zrezygnował z frytek, na pewno by go zjadła.

– Ależ Phoebe zawsze lubiła steki z frytkami – zaprotestował. – Mawiała nawet, że nikt nie umie ich przygotować tak, jak ja. Ale to było dawno temu…

– Zrozum, ona nadal uwielbia takie jedzenie i właśnie dlatego odmówiła z takim uporem. Obawiała się, że ulegnie pokusie. Powinieneś być dumny, że miała tyle siły, by odmówić sobie czegoś, co tak bardzo lubi.

– Nawet, jeżeli postępuje wbrew temu, co jej mówię? – W jego spojrzeniu czaił się wyrzut.

– Cóż… – mruknęła Lee, która po raz kolejny zdała sobie sprawę z tego, że przepaść między nimi nie została całkowicie zlikwidowana.

– W porządku, skończmy ten temat – uciął.

– Ale dopiero wtedy, gdy dam ci prezent – poprosiła, podnosząc się z sofy.

– Jaki prezent? – zdziwił się. – Przecież nie mam dziś urodzin., Lee wyjęła ze swej przepastnej torby sporą paczkę i podała mu ją. Niecierpliwie zerwał opakowanie, a jego oczom ukazała się książka kucharska, zatytułowana „Dieta niskotłuszczowa”.

– Sprytne. – Uśmiechnął się szeroko. – Bardzo sprytne.

– Kupiłam ci ją dziś po południu. Pomyślałam, że właśnie tego potrzebujesz, by ponownie zaskarbić sobie łaski Phoebe. Poproś ją, żeby dała ci kopię zaleceń dietetyka, dowiesz się wtedy, co powinna jeść. Potem wyszukaj odpowiednie przepisy w książce – poinstruowała. – Ach, jeszcze jedno. Liczy się odpowiednia prezentacja. Te przepisy wymagają precyzyjnego odmierzania składników, więc pokaż jej, że wszystko starannie ważysz. I pod żadnym pozorem nie wolno ci powiedzieć, że to był mój pomysł. To ty na niego wpadłeś i obszedłeś wszystkie okoliczne księgarnie, żeby kupić tę książkę.

– Naprawdę? – Daniel przypatrywał jej się w zdumieniu.

– Oczywiście, że tak. Kiedy dasz jej do zrozumienia, że chcesz ją wspierać, na pewno pogodzicie się i będzie tak jak dawniej.

– Dziękuję ci, kochanie – powiedział czule, przytulając ją do siebie. – Byłem już kompletnie zagubiony, ale widzę, że z twoją pomocą dam sobie radę.


Tydzień później Daniel umówił się z Lee na wieczór, ale nie chciał jej zdradzić, dokąd się wybiorą. Powiedział tylko, że powinna się ubrać bardzo elegancko, toteż od razu zadzwoniła do koleżanki, która prowadziła poświęconą modzie rubrykę w jednym z czasopism kobiecych. W rezultacie Carol pożyczyła jej wąską czarną suknię, która sprawiła, że wyglądała niesłychanie kusząco i zmysłowo.

– O rety, mamo! – wykrzyknęła Sony a, kiedy ją zobaczyła.

– Czy wiesz o tym, że jesteś przepiękna?

– Dziękuję ci, kochanie – ucieszyła się. – Nie boisz się zostać sama dziś wieczorem?

– Niestety, nie będę sama – westchnęła Sonya. – Będzie ze mną mój wujek.

– Czemu nagle zaczęłaś nazywać Marka wujkiem?

– Wyobraź sobie, że któregoś dnia miał czelność powiedzieć, że powinnam okazywać mu więcej szacunku. Rozumiesz? Zaledwie pięć lat ode mnie starszy, a takie ma wymagania!

– I teraz robisz wszystko, żeby pożałował swoich słów? – domyśliła się Lee.

– Jasne! Żebyś widziała, jak się na mnie wścieka.

– Tak bym chciała, byście żyli w zgodzie.

– To niemożliwe – oznajmiła Sonya, kręcąc głową. – Przy jego humorach nawet święty straciłby cierpliwość. Przez cały czas chodzi z cierpiętniczą miną, żeby wszyscy wiedzieli, jak okrutnie potraktowała go jego bogini.

– Czy zerwał już ostatecznie z Phoebe?

– Trudno powiedzieć, czy to już naprawdę koniec. Wczoraj widział ją z jakimś młodym facetem w nowiutkim mercedesie. Phoebe twierdzi, że to był fotograf, który wiózł ją w miejsce, gdzie odbywała się sesja.:

– Rozumiem, że Mark się o to na nią pogniewał?

– Owszem. Mercedes zatrzymał się przed przejściem dla pieszych, po którym właśnie szedł Mark, zobaczył więc ich dwoje, roześmianych i zajętych sobą. Wtedy Phoebe podniosła wzrok i spostrzegła go, jak stał na środku ulicy i gapił się na nią. W końcu światło zmieniło się na zielone dla samochodów i ten facet musiał zatrąbić, żeby Mark wreszcie zszedł z jezdni.

– Ojej – westchnęła Lee, pełna współczucia dla swego braciszka. – W jego wieku to prawdziwa tragedia.

– Mieli tego dnia randkę – dorzuciła Sonya.

– I co, Phoebe znowu zapomniała?

– Nie, ale się spóźniła. Nie ze swojej winy, tylko dlatego, że sesja się przeciągnęła. Dlatego ten sam fotograf odwiózł ją na spotkanie z Markiem i ten się wściekł. Teraz czeka, aż Phoebe go przeprosi.

– A skąd ty to wszystko wiesz? – zainteresowała się Lee – Chyba nie powiesz, że Mark ci się zwierzał.

– Zwierzać to się nie zwierzał, ale ile razy znajdzie się w pobliżu, mruczy pod nosem, tak żebym wszystko usłyszała. Wolałabym, żeby tego nie robił, to takie nudne.

– Biedny Mark – pożałowała brata Lee.

– Nie martw się, jakoś to przeżyje – orzekła z uśmiechem Sonya.

Tego wieczoru Lee nie miała już czasu rozmyślać o perypetiach miłosnych brata, gdyż wszystkie jej myśli krążyły wokół Daniela. Kiedy wreszcie przyszedł, na jej widok aż gwizdnął z podziwu.

– Będzie doskonale pasowało – oznajmił, wręczając jej podłużne, płaskie pudełko. Wewnątrz znajdował się naszyjnik z brylantami oraz para kolczyków do kompletu. Na widok tego prezentu Lee zaparło dech w piersiach.

Daniel pomógł jej nałożyć biżuterię, po czym odwrócił przodem do lustra, by mogła podziwiać efekt. Trudno było jej uwierzyć, że ta ponętna, elegancka kobieta u boku ubranego w smoking przystojnego mężczyzny, to właśnie ona.

– Kochanie, ja… – zaczęła nieśmiało.

– Nic nie mów – przerwał jej, całując delikatnie jej szyję. – Chciałbym móc do końca życia obdarowywać cię prezentami. Chodźmy, taksówka już czeka. Ja nie mam zamiaru dziś prowadzić, bo będziemy pić mnóstwo szampana.

Wspomniana taksówka okazała się najprawdziwszym rolls-royce’em, co sprawiło, że Lee miała wrażenie, że śni.

– Dokąd jedziemy? – zapytała, kiedy auto ruszyło.

– Do „Mirandy”.

Lee nie wierzyła własnym uszom. „Miranda” był to ekskluzywny lokal, otwarty wprawdzie dopiero przed paroma miesiącami, ale tak popularny, że uznawano go za miejsce, w którym należy bywać. Dziwiła się, że Daniel w ogóle tam się wybiera, sądziła bowiem, iż nie lubi tłumów, a już tym bardziej snobistycznych klubów, ale być może gwiazdy telewizyjne muszą od czasu do czasu wykonać ukłon i w tę stronę.

– Czy to jakaś specjalna okazja? – dopytywała się.

– W pewnym sensie tak – odparł enigmatycznie. – Przygotowałem ci niespodziankę.

Kiedy weszli do środka, wiele głów odwróciło się na widok znanego Daniela Raife’a i jego tajemniczej towarzyszki. Lee rozejrzała się ciekawie dokoła. W ogromnej sali znajdowały się same gwiazdy i wielcy ludzie show-biznesu. Co chwila ktoś podchodził do nich, witał się z Danielem, a następnie przedstawiał się Lee. Ku swej ogromnej uldze dostrzegła również kilkoro swoich znajomych, więc i ona mogła dokonać prezentacji. Dzięki temu zdołała się trochę rozluźnić i gdy usiedli przy zarezerwowanym dla nich stoliku, czuła się całkiem swobodnie.

– Czy to jest ta niespodzianka? – zapytała, kiedy Daniel napełnił kieliszki szampanem.

– Nie, to jeszcze nie to. Poczekaj jeszcze trochę. – Uniósł kieliszek. – Twoje zdrowie. I dziękuję:

– Za co? – zdziwiła się.

– Za tę książkę kucharską. Odniosłem niesłychany sukces. Phoebe jest uszczęśliwiona, że ją wspieram.

W tej samej chwili podszedł do nich Jon Harriman, autor plotkarskiego kącika w jednej z popularnych gazet.

– Danielu, czy mógłbyś mnie przedstawić swojej znajomej? – poprosił, rzucając Lee pełne zachwytu spojrzenie.

– Lee, to jest Jon Harriman, którego artykuły czytasz codziennie z zapartym tchem.

– Ja? – zdumiała się. – To znaczy, tak, oczywiście, że czytam.

Harriman roześmiał się wesoło. Był dość wysokim, tęgim mężczyzną o szalenie sympatycznej twarzy, tak że od razu poczuła, że może go polubić.

– Jon, to jest Lee Meredith, znana fotograficzka – dokończył prezentację Daniel.

– Bardzo mi się podobały pani zdjęcia w przedostatnim numerze „Vogue” – oświadczył Jon. – Znam wielu redaktorów czasopism poświęconych modzie i wszyscy wysoce sobie panią cenią.

Lee była ogromnie zdziwiona tą uwagą, jak również tym, że Harriman zdawał się naprawdę znać jej twórczość, gdyż wymienił jeszcze parę innych jej prac. Zrozumiała, że oto nadarzyła się doskonała okazja, by zaprezentować się od jak najlepszej strony i opowiedziała Jonowi o sobie, swych planach i marzeniach zawodowych. Mówiła szczerze i otwarcie, zachęcana od czasu do czasu pytaniami, które świadczyły o autentycznym zainteresowaniu jej pracą.

Wreszcie Daniel poprosił ją do tańca. Kiedy tak kołysali się lekko w rytm nastrojowej muzyki, Lee pragnęła, by czas się zatrzymał, by zawsze mogła czuć się tak wspaniale, otoczona ramionami ukochanego mężczyzny.

Podniósłszy wzrok, spostrzegła utkwione w niej rozkochane spojrzenie Daniela, który nagle pochylił siei pocałował ją delikatnie w usta. W tym momencie błysnęło ostre światło flesza, oślepiając na moment zaskoczoną Lee.

– Jeszcze tylko jedno – poprosił męski głos i kiedy spojrzała w obiektyw, dał się słyszeć charakterystyczny dźwięk zwalnianej migawki.

– Czy zawsze robią ci zdjęcia, kiedy jesteś w klubie nocnym? – zapytała Daniela.

– Czasami. Dlatego właśnie rzadko chodzę w takie miejsca – odparł, przyciskając ją mocniej do siebie.

Nazajutrz wstała dużo później niż zwykle, a to dlatego, że wróciła z „Mirandy” dopiero około piątej rano. Nie widząc prawie nic na oczy, zeszła ostrożnie na; dół, gdzie już czekała na nią Sonya, która podała jej filiżankę mocnej kawy.

– Dziękuję ci, kochanie. Ale, ale, czy nie powinnaś być w tej chwili w szkole? – zaniepokoiła się.

– Właśnie wychodzę, lecz chciałam być pierwszą osobą, która pokaże ci dzisiejszą gazetę.

– A co się stało?

– Może lepiej wypij najpierw swoją kawę – poradziła Sonya.

Kiedy filiżanka Lee była już pusta, córka podsunęła jej gazetę otwartą na stronie, na której zamieszczony był kącik z plotkami ze świata show-biznesu. Na samej górze znajdowało się zdjęcie Jona Harrimana, a w połowie strony fotografia Lee tańczącej z Danielem. Był też krótki artykuł:

„Gospodarz popularnego programu telewizyjnego, Daniel Raife, pokazał się wczoraj wieczorem po raz pierwszy ze swoją najnowszą miłością, znaną fotograficzką, Lee Meredith. Poznali się, gdy Lee robiła zdjęcie na okładkę najnowszej jego książki i od tamtej pory prawie się nie rozstają. Wczorajszy wieczór spędzali w «Mirandzie» i choć obydwoje utrzymują, iż są jedynie przyjaciółmi, nie odrywali od siebie gorących spojrzeń. Daniel nie chciał zdradzić mi czego więcej na temat damy swego serca, ale nie zaprzeczył, gdy zapytałem, czy ich dzisiejsze wspólne pojawienie się jest zapowiedzią czegoś poważnego. Ciekawe, co z tego wyniknie? Lee współpracuje z największymi czasopismami poświęconymi modzie i ostatnio jest wręcz rozchwytywana.


Dalej było jeszcze kilka zdań na temat jej planów zawodowych, ale nie zdążyła doczytać do końca, gdyż zadzwonił telefon. Odebrała Sonya.

– A, witaj, Gillian. Tak, jest mama, ale się jeszcze nie pozbierała. Wiesz, jak to rankiem po miło spędzonej nocy…

– Daj mi słuchawkę, póki jeszcze zostało mi odrobinę reputacji – zawołała Lee, wyciągając rękę. – Halo, Gillian? Nie – zwracaj uwagi na to, co mówi ta mała czarownica.

– Widziałaś już dzisiejszą gazetę? – zapytała Gillian przejętym głosem.

– Właśnie skończyłam czytać. Nie mogę uwierzyć własnym oczom.

– Jon Harriman oddał ci ogromną przysługę. Telefon dzwoni bez przerwy od samego rana. Masz już całe mnóstwo zleceń.

– Ludzie chcą, żebym im robiła zdjęcia tylko dlatego, że widziano mnie z Danielem w „Mirandzie”? – zdziwiła się Lee.;’4 To jakieś szaleństwo!

– Tak już jest. Jesteś równie dobra, jak ci najlepsi, ale do tej pory nie byłaś tak sławna, jak oni. Teraz już znalazłaś się w ścisłej czołówce – wyjaśniła Gillian.

– Jakoś trudno mi to pojąć, zwłaszcza że jeszcze nie obudziłam się do końca – wyznała Lee.

– W takim razie kończę. Jak się już obudzisz, to przyjdź do pracy, aby rozkoszować się swoją popularnością.

Odłożywszy słuchawkę, Lee ponownie przeczytała artykuł, dzięki któremu w ciągu jednej nocy stała się sławną osobistością. Zdawała sobie sprawę, że tego typu popularność szybko przemija, chyba że zrobi się z niej odpowiedni użytek.

Przejęta, postanowiła zatelefonować do Daniela.

– Tato jeszcze śpi – poinformowała Phoebe, która podniosła słuchawkę. – Zostawił mi kartkę, żeby mu nie przeszkadzać. Zadzwoni do ciebie po południu. Mam się dowiedzieć, w jakim jesteś nastroju – dodała ze śmiechem.

– Możesz mu powiedzieć, że w doskonałym.

– Tak się cieszę. Fantastycznie wyglądałaś w tej sukience. Daniel zatelefonował w końcu dopiero wieczorem.

– Jesteś na mnie wściekła? – brzmiały jego pierwsze słowa.

– Za to, że wyświadczyłeś mi ogromną przysługę? – roześmiała się.

– Nie, za to, że pokazałem się z tobą publicznie, nie zapytawszy najpierw, co o tym sądzisz.

– Nie gniewam się – zapewniła. – Nawet mi się to podobało. Poza tym, od dziś mogę żądać za swe usługi dwa razy więcej niż wczoraj.

– Tak trzymać – ucieszył się. – Ą za parę lat będę mógł się wszystkim chwalić, że znałem kiedyś Lee Meredith.

– Przestań się zgrywać – poradziła i zanim zdążyła odłożyć słuchawkę, usłyszała jego wesoły śmiech.

Powoli docierało do niej, że Daniel w sposób niesłychanie zręczny wymanewrował ją. Pod pozorem wyświadczenia jej przysługi, zapisał ich oboje w świadomości wielu ludzi jako parę, co oznaczało, że posunął się o krok za daleko w kierunku małżeństwa, niż Lee gotowa była w tej chwili zaakceptować. Oczywiście była zbyt rozsądna, by narzekać, że stała się sławna nie z powodu swych osiągnięć, ale ze względu na związek z gwiazdą telewizyjną. Była wdzięczna Danielowi, że przygotował tę niespodziankę, irytowało ją tylko, iż znów próbował urządzić jej życie zawodowe i prywatne według własnego widzimisię.

Загрузка...