13

Opowieści ślicznotek

Wczoraj po południu cztery kobiety spotkały się w restauracji na Upper East Side, by porozmawiać o tym, jak to jest być wyjątkowo piękną, młodą kobietą w Nowym Jorku. Jak to jest być pożądaną, zaczepianą, niezrozumianą, być obiektem zazdrości, po prostu być wspaniałą – a wszystko, zanim się skończy dwadzieścia pięć lat.

Pierwsza przyszła Camilla. Pięć stóp i dziesięć cali wzrostu, mlecznobiała skóra, duże usta, okrągłe kości policzkowe, maleńki nosek. Camilla ma dwadzieścia pięć lat, ale mówi, że „czuje się stara”. Została modelką jako szesnastolatka. Kiedy ją po raz pierwszy spotkałam, kilka miesięcy temu, wypełniała swoje obowiązki jako „dziewczyna” znanego producenta telewizyjnego. Oznaczało to, że się uśmiechała i odpowiadała, kiedy ktoś zadał jej pytanie. Poza tym nie wysilała się zbytnio, nie licząc tego, że od czasu do czasu sama zapalała sobie papierosa.

Kobiety takie jak Camilla nie muszą się specjalnie starać, zwłaszcza przy mężczyznach. Choć wiele kobiet dałoby wszystko za randkę ze Scottym, tym producentem, Camilla powiedziała mi że się z nim nudziła.

– Nie był w moim typie – stwierdziła.

Za stary (tuż po czterdziestce), nie dość atrakcyjny, nie dość bogaty. Opowiedziała mi, że właśnie wróciła z wycieczki do St. Moritz z młodym, utytułowanym Europejczykiem, i to – stwierdziła – była prawdziwa zabawa. Fakt, że Scotty jest bezdyskusyjnie jednym z najbardziej pożądanych wolnych facetów w Nowym Jorku, nic dla niej nie znaczy. To ona jest łupem. Nie on.

Pozostałe kobiety spóźniały się, więc Camilla mówiła dalej.

– Nie jestem wredna – powiedziała, rozglądając się po restauracji – ale to fakt, że większość dziewczyn w Nowym Jorku to idiotki. Ptasie móżdżki. Nawet nie umieją podtrzymać rozmowy. Nie wiedzą, którym widelcem jeść. Nie wiedzą, jak dać napiwek pokojówce w czyjejś wiejskiej posiadłości.

W Nowym Jorku jest garstka takich kobiet jak Camilla. Należą jakby do tajnego klubu, miejskiego stowarzyszenia, gdzie do członkostwa wymagane są: niepospolita piękność, młodość (wiek od siedemnastu do dwudziestu pięciu – albo przynajmniej nieprzyznawanie się do ich przekroczenia), inteligencja i umiejętność wysiadywania godzinami w restauracjach.

Wymaganie dotyczące inteligencji jest dość relatywne. Jak mawia jedna z koleżanek Camilli, Alexis:

– Jestem oczytana. Czytam. Potrafię usiąść i przeczytać cały magazyn, od deski do deski.

Tak, to właśnie są te piękne dziewczyny, które burzą całą męsko-damską równowagę w Nowym Jorku, bo dostają więcej, niż na nie przypada. Więcej uwagi, zaproszeń, prezentów, strojów, pieniędzy, przelotów prywatnymi samolotami, obiadów na jachtach na południu Francji. To te dziewczyny towarzyszą najlepszym wolnym facetom w mieście na najlepszych przyjęciach i imprezach. To one są zapraszane – zamiast ciebie. Mają dostęp. Nowy Jork powinien być dla nich rajem. A czy jest?


„Pogadajmy o sukinsynach”


Przyszły pozostałe kobiety. Poza Camilla, która mi powiedziała, że jest „właściwie sama, ale pracuje nad młodym dziedzicem rodzinnej fortuny z Park Avenue”, zjawiły się: Kitty – lat dwadzieścia pięć, początkująca aktorka, która w tej chwili mieszka z Hubertem, wciąż sławnym, choć praktycznie-bez-pracy, pięćdziesięciopięcioletnim aktorem; Shiloah – siedemnastolatka, modelka, która trzy miesiące temu przeżyła jakieś załamanie nerwowe i teraz rzadko wychodzi; Teesie – lat dwadzieścia dwa, modelka, która niedawno przeprowadziła się do Iłowego Jorku. Agencja kazała jej mówić, że ma dopiero dziewiętnaście lat.

Wszystkie dziewczyny były „zaprzyjaźnione”, to znaczy, że już się wcześniej kilka razy spotykały przy okazji różnych wieczornych wyjść, a nawet chodziły z tymi samymi „sukinsynami”, jak to ujęła Kitty.

– To pogadajmy o sukinsynach – zaproponowała któraś.

– Znacie tego gościa S.P.? – spytała Kitty. Miała długie, ciężkie, brązowe włosy, zielone oczy, głos małej dziewczynki.

– To ten stary, siwy facet z gębą jak dynia. Jest wszędzie. No więc, jednego razu siedzę sobie w Bowery Bar, a on do mnie podchodzi i mówi: „Jesteś za młoda, żeby wiedzieć, że chcesz się ze mną przespać, a kiedy będziesz na tyle dorosła, żeby to zrozumieć, będziesz już za stara, żebym chciał cię przelecieć”.

– Faceci zawsze chcą cię kupić – powiedziała Camilla.

– Kiedyś facet mówi do mnie: „Pojedź ze mną na weekend do St. Barts. Nie musimy ze sobą spać, obiecuję. Chcę cię tylko tulić. To wszystko”. Kiedy wrócił, pyta: „Czemu ze mną nie pojechałaś? Przecież obiecałem, że nie będziemy ze sobą spać”. A ja na to: „Nie rozumiesz, że jeśli wyjeżdżam gdzieś z mężczyzną, to znaczy, że chcę z nim spać?”

– Kiedyś w mojej starej agencji próbowali mnie sprzedać takiemu bogatemu – powiedziała Teesie. Miała drobne rysy i długą, łabędzią szyję. – Ten bogaty był kumplem jednej agentki, a ona mu obiecała, że może mnie „mieć”. – Tessie wyglądała na oburzoną. Szybkim ruchem skinęła na kelnera.

– Przepraszam, ale na moim kieliszku jest plama.

Ten moment wykorzystała Shiloah, być może czując nutkę współzawodnictwa.

– Mnie faceci proponują bilety lotnicze albo podróże prywatnymi samolotami. Ja się tylko uśmiecham i więcej już z takim nie gadam.


Kitty pochyliła się do przodu:

– Jeden facet chciał mi zafundować mieszkanie i powiększenie biustu. Powiedział: „Dbam o swoje dziewczyny nawet po tym, jak z nimi zrywam”. To był taki malutki, łysy Australijczyk.


Dash w hotelu Mark


– Dlaczego ci wszyscy nieatrakcyjni faceci wyobrażają sobie, że tyle mogą dla ciebie zrobić? – spytała Teesie.

– Większość mężczyzn to aroganci – zgodziła się Shiloah. Miała skórę koloru palonych migdałów, proste czarne włosy i ogromne, czarne oczy. Ubrana była w gorsecik bez ramiączek i długą, powiewną spódnicę. – Ja już mam tego dosyć. W końcu znalazłam faceta, który nie jest taki, ale akurat teraz wyjechał do Indii. Nie narzucał się. Nie próbował mnie dotykać, obmacywać.

– Są dwa typy facetów – powiedziała Camilla. – Albo tacy obślizgli, którzy próbują się tylko z tobą przespać, albo tacy, którzy z mety się zakochują. To żałosne.

– A jacy się od razu zakochują? – chciała wiedzieć Kitty.

– Och, no wiesz – powiedziała Camilla. – Na przykład Scotty. Capote Duncan. Dash Peters.

Capote Duncan był trzydziestokilkuletnim pisarzem z Południa, który zawsze się prowadzał z pięknymi, młodymi dziewczynami. Dash Peters był dobrze znanym hollywoodzkim agentem często bywającym w Nowym Jorku. Obaj umawiali się też i łamali serca kobietom po trzydziestce, które zwykle miały duże osiągnięcia w czymś więcej niż ładny wygląd.

– Ja też chodziłam z Dashem Petersem – powiedziała Teesie. Dotknęła z tyłu swoich krótkich, ciemnych włosów. – Usiłował mnie namówić na wspólną noc w hotelu Mark. Przysyłał mi kosze kwiatów. Tylko białe. Błagał, żebym poszła z nim do sauny. Potem chciał mnie zabrać na jakieś głupie przyjęcie w Hamptons, ale nie poszłam.

– Ja go poznałam na południu Francji – dodała Camilla. Czasem Camilla mówiła z dziwacznym, sztucznym europejskim akcentem, którego właśnie teraz „używała”.

– Kupił ci coś? – spytała Teesie jakby od niechcenia.

– Nic specjalnego – odparła Camilla. Skinęła na kelnera. – Mogę prosić o inną mrożoną margaritę? – spytała. – Ta jest za ciepła. – Spojrzała znów na Teesie. – Tylko coś z Chanel.

– Ciuchy czy dodatki?

– Ciuchy – przyznała Camilla. – Mam już za dużo torebek Chanel. Nudzą mnie.

Przez chwilę panowało milczenie. Pierwsza odezwała się Shiloah:

– Ja już prawie nigdzie nie wychodzę. Mam dość. Stałam się bardzo uduchowiona.

Na jej szyi wisiał kryształek na cieniutkim rzemyku. To, co ją ostatecznie wykończyło, to historia ze słynnym aktorem (przed trzydziestką), który zobaczył jej zdjęcie w gazecie i odszukał jej agencję. Zostawił swój numer. Widziała go akurat w filmie i uznała, że jest fajny. Zadzwoniła. Zaprosił ją na dwa tygodnie do swojego domu w Los Angeles. Potem przyjechał do Nowego Jorku i zaczął się dziwnie zachowywać. Nie chciał chodzić nigdzie oprócz klubów ze striptizem, gdzie próbował namawiać dziewczyny na specjalne numery za darmo, „bo przecież jest sławny”, opowiadała Shiloah.

Kitty oparła łokcie na stole.

– Kilka lat temu powiedziałam sobie: za wiele razy dałam się wykiwać. Postanowiłam więc, że pozbawię pewnego prawiczka dziewictwa, a potem go zostawię. To było złe, ale z drugiej strony, koleś miał dwadzieścia jeden lat, trochę za dużo jak na dziewicę. Więc mu się należało. Byłam taka słodziutka, jak tylko potrafię, a po wszystkim już się do niego nie odezwałam. Bo nie ma znaczenia, jaka jesteś ładna. Jeśli potrafisz odgrywać taką, jaką facet chce cię widzieć, to możesz go mieć.

– Jak mi któryś mówi: „Lubię pończochy i czerwoną szminkę”, to wiem, że mnie sprowadza do przedmiotu – powiedziała Teesie.

– Gdyby Hubert był dziewczyną, to byłby najgorszą zdzirą, jaką znacie – powiedziała Kitty. – Mówię mu: „Dobra. Włożę krótką sukienkę, ale pod spód włożę bieliznę”. Raz naprawdę musiałam mu dać nauczkę. Ciągle mi truł i truł, żebym się zgodziła iść do łóżka z nim i jeszcze jedną kobietą. W końcu, myślę sobie, poczekaj. Mam takiego kumpla, geja. Jak mu jest, George? Czasem się całujemy, ale tak jak dzieci. Więc mówię do Huberta: „Kotku, George do nas przychodzi i zostanie na noc”. A Hubert: „A gdzie będzie spal?” A ja: „No, myślałam, że razem z nami. I ty będziesz pośrodku”. Ale się spietrał! Mówię: „Kotku, jeśli mnie naprawdę kochasz, zrobisz to dla mnie, bo tak bardzo tego chcę”. No i proszę – zakończyła, zamawiając gestem kolejną margaritę. – Tak było trzeba. Teraz jesteśmy na równych prawach.


„Cześć, Kitty”


– Starsi faceci są obleśni – stwierdziła Camilla. – Już nie chcę się z nimi umawiać. Kilka lat temu stwierdziłam, że czemu mam chodzić z tymi wstrętnymi, bogatymi typami, kiedy mogę być z pięknymi, młodymi, bogatymi chłopcami? Poza tym, ci starzy naprawdę cię nie rozumieją. Nieważne, że im się tak wydaje. To inne pokolenie.

– A ja uważam, że starsi faceci nie są tacy źli – powiedziała Kitty. – Oczywiście, kiedy Hubert pierwszy raz do mnie zadzwonił i powiedział, że chce się umówić, pomyślałam: „A ile masz lat i ile ci jeszcze zostało włosów na głowie?” Naprawdę musiał mnie uwodzić. Kiedy po raz pierwszy po mnie przyszedł, pokazałam się z brudnymi włosami i bez makijażu. Bo myślę, jak ci tak bardzo zależy, to popatrz, jaka jestem naprawdę. A potem, kiedy pierwszy raz spędziłam z nim noc, budzę się rano, a w każdym pokoju jest bukiet moich ulubionych kwiatów. Dowiedział się, którego pisarza najbardziej lubię, i kupił wszystkie jego książki. A na lustrze wypisał kremem do golenia „Cześć, Kitty”. Kobiety zapiszczały.

– Jakie to słodkie -,powiedziała Teesie. – Uwielbiam mężczyzn.

– Ja też ich lubię, ale czasem muszę od nich odpocząć – westchnęła Shiloah.

– Hubert uwielbia, jak coś pokręcę – ciągnęła Kitty.

– Na przykład, kiedy kupię za dużo ciuchów i nie mam czym zapłacić. Wtedy on wkracza do akcji i wszystkim się zajmuje. Mężczyźni są spragnieni, a my jesteśmy boginiami, które ich zaspokajają – obwieściła Kitty tryumfalnym tonem. Już prawie kończyła drugą margaritę. – Ale z drugiej strony oni są… więksi. Potężniejsi. Dają bezpieczeństwo.

– Dają coś, czego nie dadzą ci kobiety – dorzuciła Shiloah. – Mężczyzna powinien zabezpieczać swoją kobietę.

– Przy Hubercie naprawdę czuję się bezpieczna. Daje mi dzieciństwo, którego nigdy nie miałam – zwierzyła się Kitty.

– Ja nie kupuję tych wszystkich feministycznych bzdur. Mężczyźni mają potrzebę dominacji. To trzeba im na to pozwolić. I cieszyć się swoją kobiecością.

– Myślę, że faceci potrafią być skomplikowani, ale zawsze wiem, że jak z tym mi nie wyjdzie, to gdzieś tam jest następny – powiedziała Teesie. – Faceci nie wymagają zachodu.

– Tak naprawdę problemem są inne kobiety – rzuciła Camilla.

– Ryzykując, że zabrzmi to obrzydliwie, powiem, iż bycie piękną daje taką moc, że możesz mieć wszystko, czego chcesz – wypaliła Kitty. – Inne kobiety to wiedzą i cię nie znoszą, zwłaszcza te starsze. Uważają, że naruszasz ich terytorium.

– Bo kiedy kobiety dochodzą do trzydziestki, zaczynają zauważać swój wiek – dodała Camilla. – To faceci nałożyli na nas ten stygmat. Oczywiście, jeśli kobieta wygląda jak Christie Brinkley, takiego problemu nie ma.

– Ale są złośliwe – powiedziała Kitty. – Robią uwagi. Kobiety po prostu zakładają, że jestem idiotką. Że nic nie wiem. Że jestem głupia. Że jestem z Hubertem dla jego forsy. Więc chcesz się odgryźć i nosisz jeszcze krótsze sukienki, jeszcze ostrzejszy makijaż.

– Żadnej się nie chce zapytać. Po prostu z góry tak zakładają – potwierdziła Teesie.

– Kobiety są zazdrosne z natury – dodała Shiloah. – To nie ma nic wspólnego z wiekiem. To wstrętne. Widzą atrakcyjną dziewczynę i od razu się źle nastawiają. To takie smutne, żałosne. Po tym najlepiej widać, jakie mają życie. Są nieszczęśliwe i niepewne w swoim życiu, i nie mogą znieść, jeśli się choćby wydaje, że innej kobiecie wiedzie się lepiej. I dlatego przyjaźnię się głównie z mężczyznami.

Wszystkie kobiety przy stole zgodnie kiwnęły głowami.

– A co z seksem? – spytała któraś.

– Ja mówię każdemu, że ma największego, jakiego w życiu widziałam – przyznała Kitty. Kobiety zaśmiały się nerwowo. Kitty wysączyła słomką ostatnie krople swojej margarity. – To kwestia przetrwania – wyjaśniła.

Загрузка...