5

Poznajcie tych, sypiają z modelkami

Kiedy Gregory Roque, konspiracyjny filmowiec, wślizgnął się w zeszły piątek wieczorem do Bowery Bar, wywołał jedynie leciutkie poruszenie. Autor tak kontrowersyjnych filmów jak G.R.F. (Gerald Rudolph Ford) i The Monkees, pan Roque, miał wytartą, tweedową marynarkę i nisko spuszczoną głowę. Otaczał go wianuszek sześciu młodych kobiet, nowych modelek ze znanej agencji. Dziewczyny nie miały jeszcze dwudziestu jeden lat (dwie miały nawet po szesnaście) i większość z nich w życiu nie widziała filmów pana Roque’a, i szczerze mówiąc, najwyraźniej miały to gdzieś.

Jak dwa holowniki, które asekurują dużą jednostkę, po bokach wianuszka kręcili się Jack i Ben – „modelarze” – dwaj niezależni inwestorzy po trzydziestce, faceci bez znaków szczególnych, z wyjątkiem wystających zębów jednego i modnej, nastroszonej fryzury drugiego z nich.

Na pierwszy rzut oka wyglądali na wesołą załogę. Dziewczyny się uśmiechały. Pan Roque zasiadł w loży otoczony przez swe ślicznotki, a tych dwóch zajęło dwa zewnętrzne krzesła, jakby gotowi byli przegonić każdego intruza, który by próbował odezwać się do pana Roque’a lub, co gorsza, skraść którąś z modelek. Pan Roque pochylał się to do jednej, to do drugiej i rzucał jakieś słówko. Młodzi mężczyźni byli ożywieni. Tyle że to wszystko nie było takie urocze, jakby się mogło wydawać. Po pierwsze, gdyby ktoś dokładniej przyjrzał się dziewczynom, zobaczyłby znudzenie, które ściąga ich twarze jak starość. Nie miały nic do powiedzenia panu Roque’owi, a jeszcze mniej sobie nawzajem. Ale każda osoba przy stoliku miała do wykonania swoją robotę, więc ją wykonywała. Tak więc grupa siedziała i siedziała, wyglądając olśniewająco, a potem załadowali się wszyscy do limuzyny pana Roque’a i pojechali do klubu Tunnel, gdzie pan Roque tańczył beznamiętnie z jedną z dziewczyn, aż w końcu stwierdził, że jest znudzony po czubki włosów, i wrócił do domu sam. Dziewczyny zostały jeszcze trochę i wzięły narkotyki, i wtedy Jack, ten z nastroszoną fryzurą, chwycił jedną z nich i powiedział: „Ty durna dziwko”. Więc pojechała z nim do domu. Dał jej jeszcze więcej poćpać, a ona mu obciągnęła laskę.

Taki scenariusz rozgrywa się niemal każdej nocy w restauracjach i klubach Nowego Jorku. Zawsze można tu znaleźć piękne, młode modelki, które zlatują do Nowego Jorku jak ptaki, i ich towarzyszy, facetów takich jak Ben i Jack, którzy niemal zawodowo te modelki kaperują, wyprowadzają na kolacje, a także, ze zmiennym sukcesem, uwodzą. Oto modelarze. Modelarze to szczególny gatunek. Są o szczebel wyżej od kobieciarzy, którzy przelecą wszystko, co nosi spódnicę. Modelarze nie mają świra na punkcie kobiet w ogóle, tylko modelek. Kochają je za urodę i nienawidzą za całą resztę.

– Za ich głupotę, ich niechlujstwo, brak wartości, za przeszłość – mówi Jack.

Modelarze zamieszkują taki równoległy wszechświat, który ma własne planety (Nobu, Bowery, Tabac, Flowers, Tunnel, Expo, Metropolis) i satelity (różne mieszkania, wiele przy Union Square, które agencje wynajmują dla swoich modelek), i boginie (Linde, Naomi, Christy, Elle, Bridget). Witajcie w ich świecie. Nie jest ładny.


Modelarze Nie każdy może zostać modelarzem. – Żeby zerwać modelkę, musisz być bogaty, naprawdę przystojny i/albo zajmować się sztuką – twierdzi Barkley.


Sam jest początkującym malarzem, a twarz ma jak aniołek Botticellego, okoloną jasnowłosą fryzurą „na pazia”. Siedzi w swojej pracowni w SoHo, za którą płacą jego rodzice, jak zresztą za wszystkie jego wydatki. Tato jest w Minneapolis magnatem od wieszaków na ubrania. To się dobrze dla Barkleya składa, bo bycie modelarzem nie jest tanie – drinki w klubach, obiady, przejazdy taksówkami z klubu do klubu, no i narkotyki – najczęściej marihuana, ale czasem heroina i kokaina. Zabiera też czas – mnóstwo czasu. Rodzice Barkleya myślą, że on maluje, a on całe dnie spędza na organizowaniu sobie nocy z modelkami.

– Szczerze mówiąc, trochę się pogubiłem w tej całej sprawie z modelkami – przyznaje Barkley.

Przemierza swój strych w skórzanych spodniach, bez koszuli. Ma świeżo umyte włosy, a na jego piersiach rosną może ze trzy pojedyncze włoski. Modelki za nim szaleją. Uważają, że jest miły i namiętny.

– Trzeba je traktować jak zwyczajne dziewczyny – mówi Barkley. Zapala papierosa i dodaje: – Musisz umieć wpaść w sam środek i dorwać najlepszą dziewczynę, inaczej jesteś skończony. To jest jak ze sforą psów, nie wolno ci okazać strachu.

Dzwoni telefon. Hannah. Jest na zdjęciach w Amsterdamie. Barkley przełącza na głośnik. Jest samotna i upalona.

– Tęsknię za tobą, skarbie – jęczy dziewczyna. Jej głos jest jak wąż, który próbuje się wyślizgnąć z własnej skóry.

– Gdybyś tu teraz był, miałabym w gardle twojego fiuta. Aaaaahhhh. Tak to uwielbiam, skarbie.

– Widzisz? – mówi do mnie Barkley. Potem z nią rozmawia, przeczesując palcami włosy. Zapala skręta.

– Teraz palę z tobą, malutka – dyszy do słuchawki.

„Są dwa typy modelarzy. Tacy, którzy przelatują, i tacy, którzy nie”, twierdzi Coerte Felske, autor Płytkiego mężczyzny – książki o facecie, który ugania się za modelkami.


Na samej górze są supermodelarze – to ci, których widuje się z modelkami pokroju Elle Macpherson, Bridget Hali, Naomi Campbell.

„Tacy mężczyźni są w każdym miejscu, gdzie zbiera się dużo modelek, w Paryżu, Mediolanie i Rzymie – twierdzi pan Felske. – Mają swoją pozycję w świecie modelingu. Mogą wybierać w modelkach jak w ulęgałkach. Używają i zużywają”.

Ale nie wszyscy modelarze są z najwyższej półki. Na Manhattanie, przystanku koniecznym w karierze początkujących modelek, wystarczy być tylko bogatym. Na przykład taki George i jego partner, Charlie. Każdego wieczoru George i Charlie zabierają na obiad grupę modelek, czasem nawet cały tuzin.

George i Charlie mogliby pochodzić z Europy Środkowej, albo nawet ze Środkowego Wschodu, ale tak naprawdę są z New Jersey. Robią w imporcie-eksporcie, i choć żaden jeszcze nie ma trzydziestki, każdy jest wart miliony.

– Charlie nigdy nie przelatuje – mówi ze śmiechem George i kręci się na skórzanym fotelu stojącym za mahoniowym biurkiem w jego biurze. Na podłodze leżą drogie dywany, na ścianach wiszą prawdziwe obrazy. George twierdzi, że na samym pieprzeniu jemu też nie zależy. – Chodzi o sport – wyjaśnia.

„Dla tych mężczyzn dziewczyny grają rolę trofeum – potwierdza pan Felske. – Może czują się nieatrakcyjni albo zaślepia ich ambicja”.

W zeszłym roku George zapłodnił dziewiętnastoletnią modelkę. Znał ją od pięciu tygodni. I teraz mają dziewięciomiesięcznego synka. George już się z nią nie widuje. Oto jej żądania: 4500 dolarów miesięcznie alimentów, polisa ubezpieczeniowa za pół miliona, 50 tysięcy dolarów na konto studiów dziecka.

– To chyba lekka przesada, nie uważasz? – pyta George. Kiedy się uśmiecha, widzę, że zęby ma szare u nasady.


Dziewczęta Wilhelminy


A więc, jak facet osiąga taką pozycję jak George?

– Dziewczyny podróżują w grupach – tłumaczy Barkley.

– W bardzo zżytych paczkach. One razem wychodzą, razem mieszkają w wynajętych apartamentach. Nie czują się bezpiecznie, jeśli nie są razem. To facetów onieśmiela. Z drugiej strony, to działa na naszą korzyść, bo jeśli w jednym miejscu jest dwadzieścia modelek, to nie powinno się namierzać tej najpiękniejszej. Wtedy rosną twoje szansę. A jeśli gdzieś jest tylko jedna, to już przez samo to jest najpiękniejsza, i to wykorzystuje. Gdy podrywasz jedną z grupy czterech czy pięciu, to taka dziewczyna czuje się lepsza od pozostałych.

Sztuką jest poznać dziewczynę. Najlepiej przez wspólnego znajomego. „Kiedy już facet ma dostęp, kiedy zostaje oceniony przez którąś z dziewcząt, wtedy przestaje być jakimś zwykłym Jasiem” – poucza pan Felske.

Trzy lata temu George wpadł w klubie na dawną koleżankę ze szkoły, która była teraz z bookerem jednej z agencji. Poznał kilka modelek. Miał narkotyki. W końcu wszyscy wylądowali w mieszkaniu tych modelek. Miał dość towaru, żeby je trzymać na haju do siódmej rano. Przystawiał się do jednej z nich. Nazajutrz zgodziła się znów z nim spotkać, ale pod warunkiem, że pozostałe też będą mogły przyjść. Więc zabrał je wszystkie na obiad. I tak robi do dziś.

– To był początek obsesji – przyznał George.

W tej chwili George zna już wszystkie mieszkania modelek – to miejsca, gdzie za pięćset dolarów miesięcznie nowa modelka dostaje miejsce do spania w zatłoczonym dwu – lub trzypokojowym apartamencie z pięcioma innymi dziewczynami. Ale George musi trzymać rękę na pulsie, bo dziewczyny cały czas przychodzą i odchodzą, a trzeba znać choć jedną z każdego mieszkania. Ale i tak wciąż jest dostawa nowego towaru.

– To proste – wyjaśnia George. Bierze słuchawkę i wybiera numer.

– Halo, czy jest Susan? – pyta.

– Susan jest w Paryżu.

– Oooooch – George udaje rozczarowanie. – Jestem jej starym przyjacielem (zna ją od dwóch miesięcy) i sam właśnie wróciłem do miasta. Cholera, a kto mówi?

– Sabrina.

– Cześć, Sabrina, ja jestem George.

Gadają przez jakieś dziesięć minut.

– Idziemy dziś wieczorem do Bowery Bar. Montuję ekipę. Przyłączysz się?

– Nnnooo, właściwie, czemu nie… – zgadza się Sabrina. Niemal słychać, jak wyjmuje z ust kciuk.

– A kto tam teraz z tobą mieszka? – pyta George. – Myślisz, że też by chciały pójść?

George odkłada słuchawkę.

– Kiedy się wychodzi, to nawet lepiej, żeby było więcej facetów niż dziewczyn – tłumaczy. – Jak jest przewaga dziewczyn, to ze sobą rywalizują. Czają się. Bo kiedy modelka spotyka się z kimś i powie o tym innym, to może być błąd. Myśli, że jej współlokatorki to przyjaciółki, ale tak nie jest. To tylko dziewczyny, które dopiero co poznała, które przypadkiem są w tej samej sytuacji. One sobie wciąż próbują kraść facetów.

„W tym światku wiele jest pierwszych naiwnych” – pisze pan Felske.

George poznał system:

– Mieszkania modelek mają swoją hierarchię seksualnej dostępności. Najłatwiejsze są dziewczęta Wilhelminy. Bo Willi zatrudnia dziewczyny wychowane w przyczepach albo na East Endzie w Londynie. Agencja Elitę ma dwa mieszkania: jedno dalej, na Osiemdziesiątej Szóstej Ulicy, a jedno w centrum, na Szesnastej. W pierwszym trzymają układne dziewczyny, za to te z centrum są bardziej „przyjazne”. Modelki, które mieszkają u Eileen Ford, są nietykalne. Głównie dlatego, że kiedy się dzwoni, pokojówka Eileen odkłada słuchawkę.

Wiele dziewcząt mieszka pomiędzy Dwudziestą Ósmą Ulicą i Union Square. W Zeckendorf Tower, na Piętnastej Ulicy. I na South Park Avenue pod numerem 22. Starsze modelki, które mają dużo pracy, mieszkają na East Side.


Słowniczek modelarza


Rzecz = modelka.

Cywilki = kobiety, które nie są modelkami.


– Cały czas o tym gadamy. O tym, jak trudno jest wrócić do świata cywilek – mówi George. – Już takich nie spotykamy, nawet nie próbujemy ich poznawać.

– Łatwiej jest zaciągnąć modelkę do łóżka, niż umówić się z cywilką na stanowisku – mówi Sandy. Sandy jest aktorem o lśniących, zielonych oczach. – Cywilki wymagają od facetów wielu rzeczy.


Podział towaru


Czwartek wieczorem w Barolo. Mark Baker, restaurator i promotor, wydaje jedno ze swoich słynnych przyjęć. To działa tak: Promotorzy mają swoje układy z agencjami. Agencje wiedzą, że promotorzy są „bezpieczni”, to znaczy zajmą się dziewczynami, zabawią je. Z kolei promotorzy potrzebują modelarzy, żeby dziewczyny zapraszali. Bo promotorzy nie zawsze mają forsę, żeby zabrać dziewczyny na obiad. Modelarze szmal mają. Ktoś musi dziewczyny karmić. Więc modelarze poznają kogoś takiego jak pan Roque. Pan Roque chce dziewczyn. Modelarze też chcą dziewczyn, chcą się też pokazywać w towarzystwie pana Roque’a. Wszyscy są szczęśliwi.

Tego wieczoru na ulicy przed wejściem do lokalu trwa istne pandemonium. Ludzie się pchają, starają się zwrócić uwagę wysokiego, wrednego bramkarza, który wygląda na pół-Azjatę, pół-Włocha. W środku totalna zadyma. Wszyscy tańczą, wszyscy są wysocy i piękni.

Rozmawiam z dziewczyną, która udaje europejski akcent. Wtrąca się dziewczyna z Tennessee, która właśnie wróciła po odwiedzinach w domu.

– Włożyłam dzwony i buty na koturnach, a mój dawny chłopak na to: „Carol Annę, co ty, do diabła, masz na sobie?” A ja na to: „Przestaw się, skarbie. To Nowy Jork”.

Podpływa do mnie Jack i zaczyna mówić:

– Modelki są bardzo podatne na manipulacje, nawet te tępe. Można je podzielić na trzy typy. Pierwszy: nowy towar w mieście. Te są zwykle strasznie młode, szesnastki, siedemnastki. Lubią wychodzić. Nie mają tak dużo pracy, a chcą coś robić, spotykać ludzi, na przykład fotografów. Typ drugi to te, co dużo pracują. Są trochę starsze, od dwudziestu jeden wzwyż. Są w tym biznesie od pięciu lat. Nigdy nie wychodzą, często podróżują, prawie się ich nie widuje. I typ trzeci: supermodelki. Szukają grubej ryby, faceta, który coś dla nich zrobi. Mają obsesję szmalu, może dlatego, że ich kariery są tak niepewne. Nawet nie spojrzą na gościa, który ma mniej niż dwadzieścia, trzydzieści melonów. Do tego mają kompleks wyższości: nie pokażą się z żadną dziewczyną, która nie jest topmodelką, a inne modelki całkowicie ignorują albo wieszają na nich psy.

Idę z Jackiem do męskiej toalety i tam sobie siedzimy.

– Kiedy te dziewczyny kończą dwadzieścia jeden lat, są już cholernie doświadczone – mówi Jack. – Mają przeszłość. Dzieci. Facetów, z którymi spały. Facetów, których nie lubisz. Większość dziewczyn pochodzi z rozbitych rodzin albo z menelskiego środowiska. Są piękne, ale tak naprawdę, co możesz z nich mieć? Są młode. Niewykształcone. Nie mają własnych wartości, czujesz? Wolę te starsze. Tylko trzeba znaleźć taką bez bagażu. I ja wciąż szukam.


Masz jedną, masz wszystkie – Sztuka polega na tym, żeby złapać jedną ważną dziewczynę, jak Hunter Reno czy Janna Rhodes – mówi George.

– Takie dziewczyny są w Europie na okładkach. Jak taką złapiesz, masz je wszystkie. W nocnych klubach trzeba zwracać uwagę na starsze dziewczyny. Zawsze chcą wcześnie wracać, bo rano muszą wstawać do pracy. Odprowadzasz taką do taksówki jak dżentelmen, a potem wracasz i atakujesz te młode.

„Te dziewczyny po prostu szukają wygody – naucza pan Felske. – Są takie młode. Dopiero odnajdują swoje miejsce w dorosłym świecie. Nie są w pełni ukształtowane i spotykają facetów, którzy znają wszystkie sztuczki. Czy taki podryw może być trudny?”

Na swoim strychu Barkley otwiera butelkę coca-coli i siada na stołku pośrodku pokoju.

– Myślisz sobie, kto może być ładniejszy od modelki. Ale one nie są bystre, są pokręcone i popieprzone, są o wiele łatwiejsze, niż można przypuszczać. Przelecieć modelkę jest o niebo prościej niż zwykłą dziewczynę. One to robią cały czas. Tak się zachowują zwykli ludzie, kiedy są na wakacjach. Są poza domem, więc robią to, czego normalnie by nie robili. A te dziewczyny są ciągle poza domem, bo podróżują z miejsca na miejsce. I dlatego takie właśnie są.

Barkley pociąga colę i drapie się po brzuchu. Jest trzecia po południu, a on dopiero godzinę temu wstał.

– Te dziewczyny to nomadzi – mówi. – Mają faceta w każdym mieście. Dzwonią do mnie, kiedy są w Nowym Jorku, a ja zawsze sobie wyobrażam, że tak samo dzwonią do innych, kiedy są w Paryżu, Rzymie czy Mediolanie. Kiedy są w mieście, udajemy, że ze sobą chodzimy. Trzymamy się za ręce i codziennie spotykamy. Wiele dziewczyn tego chce. A potem wyjeżdżają… – Barkley ziewa. – Sam nie wiem. Dokoła jest tyle pięknych dziewczyn, że po jakimś czasie szukasz takiej, która cię po prostu rozśmieszy.

– To zadziwiające, co czasem wyczyniasz, żeby być z tymi dziewczynami – mówi George. – Z jedną taką i jej córeczką poszedłem nawet do kościoła. Bo teraz zadaję się wyłącznie z tymi starszymi. Niedługo muszę spasować. Odciągają mnie od roboty. Przez nie spieprzę sobie życie…

George wzrusza ramionami i spogląda na centrum Manhattanu przez okno swojego biura na trzydziestym czwartym piętrze.

– Patrz na mnie – wzdycha. – Mam dwadzieścia dziewięć lat i jestem starym człowiekiem.

Загрузка...