ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Dotrzymanie postanowień kosztowało ją sporo wysiłku. W poniedziałek rano musiała nieustannie kontrolować swoje zachowanie podczas rozmów z klientami. Za pięć dziewiąta odprowadziła do wyjścia człowieka, który przywiózł pudelka na zabiegi do salonu. Wiaśnie wtedy na parking wjechało czerwone ferrari, warte co najmniej pół miliona dolarów. Nie widziała go nigdy wcześniej. Jeszcze z Lyallem zwiedziła kiedyś wystawę sa mochodów. Dowiedziała się wtedy, że włoskie modele sportowe uchodzą za symbol dobrego stylu i wysokiego statusu społecznego.

Przetarła oczy ze zdumienia, gdy ujrzała, że z ferrari wysiada Nick. Na paradę w klubie jeździeckim przyjechał zwyczajnym, niedrogim cherokee. Odczuła w pełni dzielące ich różnice. Straciła resztki nadziei, że mogłaby kiedykolwiek za sypać tak głęboką przepaść. Nick wyprowadził psa i zabrał miskę z tylnego siedzenia. Pospieszyła w jego kierunku. Chciała jak najszybciej odebrać i usunąć sprzed jego oczu jedyny przedmiot, przy pominający o wspólnej kolacji, połączonej ze śniadaniem. Nie wyszedł jej naprzeciw. Został na miejscu i czekał, aż podejdzie. Przywitał ją serdecznym uśmiechem. Nie wyglądał na człowieka, który próbuje przywrócić służbowy dystans.

– Dzień dobry, widzę, że wcześnie zaczęłaś pracę – Wskazał ruchem główy samochód po przedniego klienta i mrugnął do niej, jakby znów chciał nawiązać intymną więź.

Serce Sereny wbrew rozsądkowi przyspieszyło rytm. Ciepłe spojrzenie i miłe powitanie sprawiły jej wielką przyjemność. Miała zamęt w głowie.

– Co zrobiłeś z cherokee – spytała z niepokojem w głosie.

Dręczyła ją myśl, że użył luksusowego samochodu, żeby podkreślić, jak wiele ich dzieli.

– Odstawiłem do garażu. Należy do Warda. Prosił mnie, żebym nim pojeździł od czasu do czasu, żeby naładować akumulator. Dlatego nigdy wcześniej nie widziałaś mojego ferrari.

Pokręciła głową w milczeniu. Nick spostrzegi jej strapioną minę. Pojął w lot przyczynę zmiany nastroju i pospieszył z dodatkowym wyjaśnie niem:

– To niczego nie zmienia, Sereno. Nadal pozostałem tym samym człowiekiem, którego odwiedziłaś w sobotę – zapewnił uroczystym tonem.

W sercu Sereny rozbłysła iskierka nadziei. Ugasiła ją czym prędzej.

– Dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak nie wiele o tobie wiem – powiedziała ze smutkiem.

– Byłbym szczęśliwy, gdybyś zechciała bliżej mnie poznać. O ile masz dziś wolny wieczór.

Wyraźnie dał jej do zrozumienia, że chce kontynuować romans. Ona także o niczym innym nie marzyła. Pragnęła go do szaleństwa. Nie potrafiła sobie tylko wyobrazić, jak zniesie ból rozstania, gdy Nick uzna, że czas zakończyć przy godę. Nie miała wątpliwości, że kiedyś to nastąpi. Już po jednej wspólnej nocy przeżywała udrękę niepewności. Przyjęcie zaproszenia naraziłoby ją na znacznie większe cierpienia w przyszłości. Jeszcze nie wyleczyła ran po poprzednim upokorzeniu. Nie powinna ryzykować kolejnego, jeszcze gorszego. Gorączkowo szukała logicznego uzasadnienia odmowy.

– Nie, Michelle i Erin mnie potrzebują…

– Bardzo żałuję – przerwał, me czekając na wyjaśnienie, i wręczył jej smycz. – W takim razie porozmawiamy po południu. Teraz nie mogę zostać dłużej.

Skinęła głową i wyciągnęła ręce po miskę. Załowala, że szukała pretekstu, żeby uniknąć prywatnego spotkania, zamiast stanowczo powie dzieć, że chce ograniczyć dalsze kontakty do nie zbędnego minimum. Stała bez ruchu i patrzyła, jak wymarzony mężczyzna wsiada do wspaniałego auta – symbolu innego, dalekiego świata. Jeszcze nie zdążył odjechać, a już za nim tęskniła. Tłumaczyła sobie, że słusznie postąpiła. Jeżeli interesował go tylko seks, dała mu do zrozumienia, że nie zadowala ją przelotny, powierzchowny romans.

Nick nie wrócił do szesnastej. Po pracowitym dniu Serena wsiadła do ciężarówki i odwiozła do Eriny maltańskiegó teriera. Właścicielka suczki cierpiała na artretyzm. Poprosiła Serenę, żeby nakarmiła zwierzaka. Z przyjemnością pomogła starszej pani. Nawet z własnej inicjatywy przeciągnęła wizytę. Upewniła się, że chorej niczego nie braku je i dopiero odjechała. Liczyła na to, że Nick zdążył zabrać Cleo i uniknie ponownego spotkania i kolejnych rozterek.

Plan zawiódł. Po powrocie ujrzała czerwone ferrari na parkingu, a następnie jego właściciela. Stał oparty o ogrodzenie maneżu i obserwowal,jak Erin trenuje skoki przez przeszkody na kucyku. Spostrzegł Serenę natychmiast i pomachał ręką na powitanie. Jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. Żałowała, że nie została u klientki do wieczora. Krótka nieobecność go nie zniechęciła. Nie miała teraz innego wyjścia, jak tylko powiedzieć bez ogródek, żeby zostawił ją w spokoju.

Ruszył w jej stronę, zanim zdążyła przygotować wypowiedź. Suczka dumnie kroczyła obok niego z różową kokardką na szyi. W ręku Nicka do strzegła ogromny bukiet, również przewiązany różową wstążką. Tego już było za wiele. Jeszcze raz przyrzekła sobie, że pozostanie niewzruszona. Nie pozwoli się ani uwieść, ani kupić.

– Ładnie mieszkacie – zagadnął.

– Rozumiem, że okiem zawodowca oceniłeś naszą posiadłość jako wartościową – odrzekła chłodno i splotla ręce na piersi.

– Tak, w kategoriach estetycznych, anie finansowych. To naprawdę piękne miejsce. Zachwyciły mnie stare drzewa gumowe, zielona trawa, a także wspaniały ogród i dom utrzymane w oryginalnym, wiejskim stylu.

Całkowicie, zbił ją z tropu. Nie dała tego po sobie poznać. Zdecydowała, że musi mu uświadomić, z kim ma do czynienia. Nie wiedziała, co sobie na jej temat wyobrażał, ale postanowiła pozbawić go jakichkolwiek złudzeń. Siebie przy okazji również.

– Nie jest mój. Nie posiadam żadnej własności. Rodzice zmarli, gdy miałam szesnaście lat. Nasza rodzinna farma była obciążona olbrzymim długiem hipotecznym. Straciłyśmy ją. Michelle kupiła ten dom za odszkodowanie po śmierci męża. Zginął na posterunku – wyrzuciła z siebie jednym tchem.

Nick wysłuchał przemówienia z poważną miną. Zdawała sobie sprawę, że zaskoczyła go wojowniczą postawą i surowym tonem. Poza tym nie potrafiła odczytać z jego twarzy żadnych uczuć. Gdy skończyła, milczał jeszcze przez dłuższą chwilę.

– Po co mi to mówisz?

– Jak to po co – wykrzyknęła – Spójrz wreszcie prawdzie w oczy! Pochodzimy z dwóch róż nych światów. Dzieli nas wszystko: pochodzenie, stan majątkowy, twoja sława, apartament w Balmoral i wreszcie samo nazwisko Moretti.

– Zastanawiam się, czy ktokolwiek zauważa, że nosi je żywy, myślący i czujący człowiek, Sereno. Ty przynajmniej wiesz, że inni cenią cię za to, co sama osiągnęłaś. Ja nigdy nie mam pewności, czy ktoś mnie naprawdę lubi, czy tylko schlebia ze względu na wpływy mojej rodziny. Wbrew pozorom znakomite pochodzenie bardzo utrudnia obiektywne spojrzenie na siebie samego.

Serena osłupiała. Nick naświetlił sprawę z zupełnie innej strony, jakby to nie ona, lecz on był ofiarą społecznej niesprawiedliwości. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć ani co odpowiedzieć. Zanim zdążyła wyrobić sobie jakiekolwiek zdanie, ponownie ją zaskoczył.

– Chciałbym, żebyś spróbowała ocenić moją wartość jako człowieka, nie jako dziedzica fortuny. Jeżeli przeszkadza ci w tym marka samochodu, mogę jeździć tańszym.

Dopiero teraz zrozumiała, że Nick naprawdę odczuwał swe wspaniałe dziedzictwo jako ciężar. Nigdy wcześniej nie podejrzewała, że majątek i słynne nazwisko mogą utrudniać życie. Pojęła, jak niesprawiedliwie go osądzała. Materializm Lyalla zatruł jej umysł i sprawił, że oglądała rze czywistość w krzywym zwierciadle. Złożyła ręce w błagalnym geście.

– Wybacz, jestem przy tobie taka zagubiona – wyjąkała bezradnie.

– Proponuję, żebyśmy znów spróbowali odnaleźć nić porozumienia. Potrzebujemy trochę czasu, żeby się nawzajem lepiej poznać.

Intuicja podpowiadała, że powrnna wyrazić zgodę. Przecież oferował to, czego jej dotychczas brakowało: czas. Uświadomiła sobie, że najpoważniejszą przyczynę jej zahamowań stanowiły nie różnice majątkowe, tylko poczucie nietrwałości, mepewność jutra. Zlikwidował tę barierę za pomocą jednego rozsądnego zdania. Gorączkowo szukała odpowiednich słów. Chyba nawet bezwiednie skinęła głową, bo Nick nie czekał na odpowiedź.

– Widziałem w Gosford plakat nowej wystawy. Wernisaż odbędzie się w piątek po południu. Znam też dobrą restaurację w Brisbane Water. Mogę zarezerwować stolik na wieczór, jeśli zechcesz mi towarzyszyć.

Skruszył jej opór do reszty. Zaproszenie na prawdziwą randkę świadczyło o autentycznym zainteresowaniu. Wyprawa do galerii i wypad do restauracji wymagały znacznie więcej zachodu niż zaproszenie do łóżka w domu siostry. Postanowiła skorzystać z tak kuszącej propozycji i ze wszystkiego, co oferował ten fascynujący mężczyzna.

– O tak, bardzo chętnie – odrzekła.

Wręczył jej bukiet.

– Mijałem po drodze plantację róż. Niech wyrażą to, czego ja nie potrafię: pragnę być z tobą, Sereno.

Cudowny zapach wykwintnej mieszanki ponad dwudziestu odmian kompletnie ją odurzył.

– Jakie cudne – westchnęła z nieśmiałym uśmiechem – Nie zasłużyłam na nie. Nagadałam wiele przykrych rzeczy. Przepraszam i obiecuję poprawę.

Roześmiał się i objął ją ramieniem. Wróciły najpiękniejsze wspomnienia. Zapragnęła ponad wszystko powtórki tamtej magicznej nocy. Tym razem bez zbędnych zahamowań i jałowych rozważań. Nick Moretti zapadł jej w serce bardzo głęboko. Był częścią jej obecnego życia i postanowiła korzysta z każdej chwili szczęścia, me zwa żając na przyszłe konsekwencje.

Nick wsiadł do auta i odjechał. Kusiło go, żeby pomknąć przed siebie z najwyższą prędkością. Po chwili zdjął jednak stopę z pedału gazu. Radość z sukcesu nie upoiła go do tego stopnia, żeby łamać przepisy. Na bocznej drodze obowiązywały ogra niczenia prędkości.

– Odzyskałem ją – powiedział do Cleo – Kosztowało to sporo wysiłku, ale najważniejsze, że znalazłem właściwy sposób. Nigdy bym nie pomyślał, że marka samochodu może stanowić barierę pomiędzy dwojgiem ludzi.

Rozpieszczonej suczce symbole luksusu z całą pewnością nie przeszkadzały. Przywykła do dobrobytu, podobnie jak cała rodzina Morettich.

Teraz, gdy Serena opowiedziała cokolwiek o sobie, Nick zrozumiał jej skrupuły. Postanowił, że nie dopuści do tego, by okoliczności zewnętrzne pozbawiły go towarzystwa najciekawszej osoby, jaką w życiu spotkał. Intrygowała go, pociągała, stanowiła wyzwanie. Szanował ją za uczciwość, prostolinijność i pogardę dla dóbr materialnych.

Nie traktował wizyty w galerii jedynie jako środka do celu. Nie przeszkadzało mu nawet, że musi czekać aż do piątku, żeby przeżyć autentycz ną przygodę ze sztuką i z fascynującą kobietą, nieskalaną snobizmem. Był pewien, że szczerze wyrazi swoją opinię o pracach bez względu na obowiązujące mody. Nudził go pseudointelektual ny bełkot stałych bywalców. Zdjął jedną rękę z kierownicy i podrapał pieska za uszami.

– Naprawdę ją polubiłem. Ty też, prawda? Dobrze wybraliśmy.

Suczka nie zaprotestowała. Przypomniał sobie jej niechęć do Justine i doszedł do wniosku, że zwierzęta oceniają człowieka według bardziej sprawiedliwych kryteriów niż ludzie.

Загрузка...