ROZDZIAŁ SZÓSTY

Cleo wyprowadziła Nicka na spacer po terenie posiadłości. Szedł, gdzie go pociągnęła, pogrążony w zadumie. Rzucając wyzwanie zuchwałej pannie, wyznaczył sobie z góry rolę zwycięzcy. Długo musiał kluczyć za upatrzoną zdobyczą. Oddawała pocałunek z dziką pasją, jakby już do niego należała. Pewien był, że polowanie zostanie uwieńczone sukcesem, ale w ostatniej chwili wymknęła mu się z rąk. Nigdy wcześniej nie przeżył takiej porażki. Dotychczasowe kochanki zabiegały o następne spotkania. Dokładały wszelkich starań, żeby przywiązać go do siebie na dłużej. Nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że kobieta może tak namiętnie całować, a potem odrzucić partnera jak niepotrzebną zabawkę. Chyba przejęła obyczaje od podopiecznych. Zastanawiał się, czy w łóżku w równie nieskrępowany sposób dałaby upust pierwotnym instynktom. I czy po huraganie zmysłów nastąpiłoby równie niefrasobliwe, chłodne pożegnanie. Popatrzył na Cleo, która dreptała obok, zupełnie nieświadoma frustracji opiekuna.

– Ty ją o wiele bardziej obchodzisz niż ja – mruknął – Nie wyobrażaj sobie, że pozwolę ci wskoczyć do łóżka. Będziesz spała w swojej jaskini.

Serena Fleming obudziła w nim samym instynkty jaskiniowca. Do tej pory uważał siebie za cywilizowanego człowieka. Respektował potrzeby innych, o ile nie kolidowały z jego własnymi. Zawsze był zwolennikiem pokojowych negocjacji i dyplomatycznych posunięć, dopóki zwierzęca stylistka nie zawładnęła jego umysłem. Denerwowało go, że prosta dziewczyna z nizin społecznych rozpaliła jego wyobraźnię o wiele silniej niż słynne piękności z pierwszych stron gazet. A przecież nie mieli ze sobą nic wspólnego prócz problemów z wychowaniem psa. Pragnienie odmiany powinno mieć swoje granice. Postanowił zapomnieć o nie zdrowej fascynacji i ograniczyć dalsze kontakty do cotygodniowych wizyt.

Zabrał Cleo do domu, zamknął drzwi i włączył telewizor. Co kilka sekund przełączał kanały, ale żadna audycja nie wzbudziła jego zainteresowania. Zdecydował, że lepiej poczytać w łóżku. Najpierw jednak musiał umieścić Cleo w kryjówce. Wziął największą poduszkę i posłanie psa i poszedł do składziku. Po drodze zabrał puste naczynia, żeby znowu nie zapomnieć o zmywaniu. Od kiedy poznał Serenę, miewał kłopoty z koncentracją. Wykonał drobiazgowo wszystkie instrukcje, łącznie z dobraniem odpowiedniego podkładu muzycznego. Żywił skrytą nadzieję, że plan zawiedzie. Mógłby wtedy zadzwonić z pretensjami, zażądać zwrotu pieniędzy i zachwiać jej pewność siebie. Nagle zdał sobie sprawę, że kieruje nim prostacka żądza zemsty. Zamknął za sobą drzwi.

Wbrew jego życzeniu Cleo ograniczyła protest do kilku krótkich szczeknięć. Postał jeszcze chwilę na korytarzu. W domu panowała cisza. Odetchnął z ulgą. Widocznie zaimprowizowana jaskinia od powiadała psim wyobrażeniom o raju. Albo też suczka doceniła muzykę poważną. Odetchnął z ulgą. Pomyślne zakończenie niefortunnej przygody oszczędzało mu dalszych kontaktów z przewrotną specjalistką od zwierzęcej psychiki.

Zapalił nocną lampkę i położył się do łóżka z najnowszą książką modnego pisarza. Dopiero po kilku stronach zaczął rozróżniać bohaterów i śledzić akcję powieści. Przeszkodził mu dzwonek telefonu. Spojrzał na zegarek. Dochodziło wpół do jedenastej. Nie oczekiwał o tej porze żadnej rozmowy. Serce zaczęło mu szybciej bić. Czyżby Serena chciała wystawić go na próbę? Może jednak pocałunek wywarł na niej wrażenie i postanowiła podtrzymać znajomość? Jeżeli liczyła na do wody zainteresowania czy czułe słówka do poduszki, czekał ją zawód. Postanowił ukarać ją za ucieczkę i udawać obojętność. W ten sposób chciał odzyskać dominującą pozycję, którą po raz pierw szy w życiu utracił. Podniósł słuchawkę.

– Halo, tu Nick – powiedział beztrosko.

– Mam nadzieję, że jeszcze me spałeś, skarbie.

– To była siostra – Tu, w Nowym Jorku, już wzeszło słońce. Ward mówił, że różnica czasu wynosi…

– Nieważne, nie obudziłaś mnie – przerwał.

– Jak przebiega podróż?

– Cierpię na bezsenność. Martwię się o Cleo. Czy bardzo tęskni?

– Okropnie, szczególnie nocą. Prawdę mówiąc, ja również do tej pory nie zmrużyłem oka. Szczekała do samego rana.

– Biedactwo!

– Dopiero dzisiaj rozwiązałem problem. Pani Serena z salonu Michelle udzieliła mi paru zbawiennych rad. Twoja ulubienica śpi teraz jak niemowlę.

– Michelle nie zatrudnia żadnej Sereny… Pracuje tam tylko Tammy – stwierdziła Angelia z niezachwianą pewnością.

Nick zmarszczył brwi.

– Na ciężarówce widniał znak zakładu Micheile. A Serena dokonała prawdziwego cudu. Urządziła dla Cleo imitację jaskini z koców rozpiętych na stołkach i kazała mi włączyć radio.

– To brzmi nawet wiarygodnie. W salonie też zawsze gra muzyka. Podobno ma zbawienny wpływ na zwierzaki. Widocznie Michelle zaangażowała nową pracownicę.

– Bardzo zdolną, nawiasem mówiąc. Cleo nie tylko śpi spokojnie, lecz nawet odzyskała apetyt.

Na wszelki wypadek nie wspomniał, że jedzenie z puszki pozostało nietknięte. Suczka palaszowała wyłącznie kurczaki, steki i boczek, czyli to samo, co jej nowy opiekun. Nie chciał denerwować siostry. W końcu mógł sobie pozwolić na rozpieszczanie podopiecznej. Zapytał o wrażenia z po dróży, żeby odwrócić jej uwagę od psa.

Angelina z entuzjazmem opowiedziała o zamorskich przygodach.

Po zakończeniu rozmowy Nick wrócił do książki. Sciśle biorąc, wziął ją do ręki i myślał o Serenie Fleming. Zaimponowała mu odwagą i niezależnością sądów. Oceniała ludzi nie wedle pozycji społecznej, lecz na podstawie ich postępowania. Jej zachowanie wobec Justine świadczyło nie tylko o poczuciu sprawiedliwości, lecz również o wysokim poziomie inteligencji. Przeciętna osoba doszłaby pewnie do wniosku, że nie wypada krytykować młodej damy i zachowałaby niepochlebną opinię dla siebie. Ale Serena nie kryła pogardy. Wprawdzie jego samego potraktowała niewiele lepiej, lecz w gruncie rzeczy wykazała sporo dyplomacji. Odprawiła go w sposób stanowczy, a jednak uprzejmy.

Zaintrygowała go informacja, że dopiero niedawnó rozpoczęła pracę u Michelle. Nadal był przekonany, że gdzieś ją wcześniej spotkał. Najprawdopodobniej w Sydney. Musiała pochodzić z miasta. Gdy spytał, czy zawsze mieszkała w Holgate, natychmiast zmieniła temat. Znała się na winach jak wytrawna bywalczyni salonów.

Nie potrafił odgadnąć, dlaczego ukrywa prawdziwą tożsamość. A już zupełnie nie rozumiał, czemu przyznaje się do niższej pozycji społecznej niż ta, którą faktycznie zajmuje. Większość ludzi postępuje odwrotnie.

Podsumowując zebraną uznał, Serenę Fleming za osobę niepospolitą, niezwykle inteligentną i w dodatku zagadkową, wartą rozszyfrowania. To go trochę uspokoiło. Nie miał już wyrzutów sumienia, że obniżył loty.

Zainteresowanie tajemniczą meznajomą wyglą dało znacznie lepiej niż upodobanie do kobiet z ludu. Teraz mógł bez wstydu kontynuować pogoń za upatrzoną zdobyczą.

Загрузка...