Nick stał przed bramą, póki samochód nie zniknął mu z oczu. Kąśliwe uwagi psiej fryzjerki nadal dźwięczały mu w uszach. Najwyraźniej wolała towarzystwo zwierząt niż ludzi. Jednak rzuciła mu w twarz parę słów gorzkiej prawdy. Zraniła jego dumę, ale też zmusiła do refleksji. Do tej pory automatycznie utożsamiał wyższe klasy społeczne z wysokim poziomem kultury. Tak było wygodniej. Odpowiednie znajomości gwarantowały sukces towarzyski i zamożną klientelę. Teraz doszedł do wniosku, że powinien wnikliwiej obserwować otoczenie i wybierać znajomych nie według zasobności portfela, lecz cech charakteru. Pokręcił głową zdumiony, że kobieta, której nazwiska nawet nie zapamiętał, zmusiła go do zrobienia rachunku sumienia. Odnosił wrażenie, że już kiedyś ją widział. Najprawdopodobniej tylko w wyobraźni. Wydatne usteczka. i ponętne krągłości wyglądały jak ucieleśnienie najskrytszych męskich fantazji, a on nie miewał przyjaciół wśród fryzjerów, zwłaszcza psich.
Raczej nie mógł jej wcześniej spotkać. Mieszkał na stałe w Sydney, a ona na Środkowym Wybrzeżu. Przemknęło mu przez głowę, że wartoby było podtrzymać znajomość z tą nieco bezczelną, lecz wielce pociągającą kobietką. Na razie jednak musiał stawić czoło Justine. Zadała tyle cierpień ulubienicy siostry, że poczuł do niej wstręt. Widok przerażonej suczki na pochylni rozśmieszył ją do łez. On sam nie był bez winy. Zamiast przepędzić bezmyślną okrutnicę, zbeształ Cleo, że go podrapała.
Poszedł do kuchni. Justine parzyła właśnie kawę. Po raz pierwszy popatrzył na nią z pewnym dystansem i podsumował dotychczasową znajomość. Zajmowali tę samą pozycję społeczną, dawali sobie wiele rozkoszy w łóżku i… nic poza tym. Nawet wspomnienie upojnych nocy nie sprawiało już Nickowi przyjemności.
– Cleo wróci o pierwszej – poinformował chłodnym tonem.
– Liczyłam na więcej spokoju. To śmieszne, żeby pies rządził dorosłym mężczyzną. Oddaj tę bestię do schroniska na przechowanie. Ty zyskasz sporo czasu, a ona fachową opiekę. Może tam ją utemperują.
– Obiecałem Angelime, że osobiście zadbam o Cleo, i dotrzymam słowa – odrzekł twardo.
– Twoja siostra nie musi o niczym wiedzieć. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
– Zawsze stosujesz tę zasadę – spytał z ironią W głosie.
– To oszczędza wielu kłopotów.
– Dopóki kłamstwa nie wyjdą na jaw – wpadł jej w słowo, odwrócił głowę i nalał sobie kawy.
Łyk gorącego napoju nieco złagodzil skutki wczorajszego pijaństwa, ale niesmak pozostał. Justine wręcz szczyciła się swoją obłudą. Nawet nie miał ochoty dociekać, co i kiedy przed nim ukrywała.
Kochanka stanęła naprzeciwko niego z zawziętą miną i założonymi rękami.
– Radzę ci, podejmij męską decyzję, inaczej będziesz tu tkwił całe dwa miesiące, uwiązany do wrednej suki.
– Mam zamiar dotrzymać danego słowa – powiedział z naciskiem.
– Ale ja nie chcę spędzać kolejnych nocy, słuchając szczekania i wycia.
– Wobec tego spakuj rzeczy i opuść ten dom, bo Cleo pozostanie u siebie – odrzekł obojętnym tonem. – Jeżeli się pospieszysz, zdążysz przed pierwszą.
Justine pobladła i zachwiała się, jakby otrzyma ła potężny cios.
– Naprawdę chcesz mnie wypędzić z tak głupiego powodu?
– Ależ skąd. Odchodzisz z własnej woli. Nie pasujemy do siebie. Pakuj walizki, a ja idę po sprzątać pralnię. Gdybyś zostawiła otwarte drzwi, Cleo by nie nabrudziła – rzucił na odchodnym przez ramię.
Miał serdecznie dość kłótni. Przysiągł sobie, że jeśli Justine pójdzie za nim, wręczy jej ścierkę, żeby usunęła skutki własnej bezmyślności. Nie miał wątpliwości, że wybierze wyprowadzkę, a nie szorowanie podłogi na kolanach. Nie zniesie takiego poniżenia. Oczekiwała przecież hołdów, księżniczka – myślał z odrazą. Przemknęło mu też przez głowę, że śmiała panienka z salonu fryzjerskiego z pewnością nie robiłaby fochów. Zaimponowała mu szczerością i prostolinijnym sposobem bycia.
Justine nie poszła za nim. Znikła bez śladu, zanim skończył sprzątanie. Usłyszał tylko trzaśnięcie drzwi i wściekły ryk silnika napodwórzu. Odetchnął z ulgą. Dolał sobie kawy i Usiadł przy stole. Kiedy ochłonął, pożałował, że nie wyjaśnił w bardziej kulturalny sposób motywów swego postępowania.
– Jego siostra przez całe lata bez skutku usiłowała zajść w ciążę. Badania wykazały, że nasienie Warda zawiera za mało plemników, by mogło dojść do zapłodnienia. Był zrozpaczony, nawet zaproponował rozwód, żeby mogła, z kim innym spełnić marzenie o macierzyństwie. Odmówiła stanowczo, za bardzo go kochała. Kupił jej, więc szczeniaka, srebrzystą, puchatą kulkę, którą pokochała jak własne dziecko i rozpieszczałajak królewnę. Gdyby Nick oddał Cleo na przechowanie, Michelle natychmiast doniosłaby, Angeliie, że Cleo nie przyjeżdżała na zabiegi. Jeśli Justine nie rozumiała,jak wielkie znaczenie ma uczciwość, lepiej, że odeszła. Tym bardziej, że, od kiedy zauważył okrutny błysk w pięknych, zielonych oczach, poczuł do niej niechęć.
Baba z wozu, koniom lżej – westchnął z ulgą. Ogolił się, wziął prysznic i zasiadł do pracy nad projektem, całkowicie odprężony.
Michelle skróciła Cleo sierść i pazurki, oczyściła uszy, przemyła oczy, nałożyła szampon i odżywkę, spłukała i wysuszyia suszarką. Bystre, brązowe oczka patrzyły na stylistkę z uznaniem i sympatią. Salon był urządzony prosto, bez zbędnych ozdób. Z głośników dobiegała relaksacyjna muzyka. Michelle sadzała zwierzaka na stole, na którym wykonywała większość zabiegów i cały czas czule do niego przemawiała.
Serenę najbardziej cieszyło, że klienci nigdy nie odpowiadali. W przeciwieństwie do ludzi. Ci zwykli traktować ją jak spowiednika, czy raczej terapeutę. W poprzedniej pracy, w Sydney, wylewali na nieszczęsne dziewczyny wszystkie żale i oczekiwali zrozumienia, współczucia, a na dodatek akceptacji najghipszych osądów i decyzji, nawet, gdy racja leżała po przeciwnej stronie. Popatrzyła z sympatią na spokojną suczkę, która tak pięknie podziękowała za uratowane z rąk brutala i wiedźmy.
– Wspaniale wyglądasz i pachniesz. Zaraz do staniesz różową kokardkę – szczebiotała Michelle do psa. Później oddała Cleo w ręce siostry i przeniosła na stół kolejnego klienta, maltańskiego teriera.
– Nick nie będzie zachwycony – zaprotestowała Serena.
– Nie zabiegam o jego uznanie -ucięła Michelle i spojrzała na nią z wyższością. – Cleo byłaby zawiedziona, gdyby nie dostała nagrody za cierpliwość. Wytłumacz to jej opiekunowi. Powinien poznać psychikę zwierzęcia, które powierzono jego opiece. Inaczej je unieszczęśliwi.
Ten argument trafił Serenie do przekonania. Jej siostra naprawdę kochała wszystkie żywe stworzenia i dokładała wszelkich starań, żeby sprawić im przyjemność. Co dziwne, podopieęzni doceniali jej dobre serce i okazywali posłuszeństwo i wdzięczność.
Serena doszła do wniosku, że ludzkie reakcje znacznie trudniej przewidzieć. Myślała z niepokojem o kolejnym spotkaniu z Nickiem. Miała nadzieję, że nie skojarzy psiej fryzjerki i Lyalla Duncana sprzed miesiąca. No i że nie spotka już jego wrednej przyjaciółki. Postawiła go przed trudnym wyborem. Była ciekawa, czy wybierze własną przyjemność czy dobro pupilki swej siostry.
Uśmiechnęła się, pochwaliła urodę Cleo i zawiązała kokardę. Suczka stanęła na tylnych łap kach i polizała ją w policzek. Potrzebowała wiele czułości po dramatycznych przejściach. Serena postanowiła udzielić jej opiekunowi obszerniejszej lekcji, niż sugerowała Michelle.
Za dwadzieścia pierwsza ruszyła w drogę. Z przyjemnością obserwowała otaczający krajobraz a Dwuhektarowa posiadłość Michelle leżała w gęsto zaludnionej okolicy Eriny, Gosford i Wamberal. Sama miejscowość Holgate zachowała jednak wiejski charakter. Po przeprowadzce z za tłoczonego Sydney Serena rozkoszowała się poczuciem swobody. Zakład Michelle usytuowany był na tyłach domu. Część podwórza zajmował obszerny parking, lecz pozostało jeszcze sporo wolnej przestrzeni. Michelle kupiła nawet kucyka, na którym jej siedmioletnia córka, Erin, jeździła każdego dnia po lekcjach. Dzięki temu, że po śmierci męża założyła własny interes, mogła pogodzić obowiązki rodzicielskie z zawodowymi. Nie dawno skończyła trzydzieści dwa lata. Codzienna porcja wysiłku fizycznego pozwoliła jej zachować świetną figurę i urodę. Miała duże orzechowe oczy i gęste błyszczące włosy. Szkoda tylko, że nie próbowała ułożyć sobie życia na nowo. Straciła jedyną miłość swego życia w młodym wieku i nie poszukiwała następnej albo też nadmiar zajęć nie pozwalał jej na przebywanie między ludźmi.
Serena liczyła na to, że teraz, kiedy przybyła na pomoc i mogła przypilnować Erin, jej siostra zatęskni ponownie za towarzystwem. Ona sama zaczęła doceniać zalety samotności po dramatycz nym rozstaniu z Lyallem i odejściu z renomowanego, wielkomiejskiego salonu piękności. Nikt nie wymagał już od niej makijażu, wyrafkiowanej fryzury, podążania za modą, sztucznych uśmiechów i zachowania na pokaz. Mogła być sobą, nie musiała już zabiegać o niczyje względy, nawet bogatego i zabójczo przystojnego Nicka Morettiego.
Z pewnością niejedna kobieta dokładała wszelkich starań, żeby zrobić wrażenie na wyjątkowo męskim i pociągającym architekcie. Prawdę mówiąc, Serena również nie miałaby nic przeciwko temu, żeby znów poczuć na sobie to zmysłowe spojrzenie spod długich rzęs. Potrzebowała zadośćuczynienia za pogardliwą wypowiedź na jej temat. Zachwyt w oczach aroganta byłby najlepszą rekompensatą. Uznała, że powinna nauczyć go szacunku nie tylko dla zwierząt, ale również dla ludzi, których z góry uznał za niewartych uwagi.
Jednak wyjeżdżając na spotkanie, nie zmieniła ubrania na bardziej eleganckie. Nie poprawiłaby w ten sposób własnego wizerunku, a tylko schlebiała próżności przystojnego Włocha.