ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Na początku Hope przeżyła szok kulturowy, ale Bianka nawet nie dała jej ochłonąć, tylko od razu rzuciła na głęboką wodę i wynalazła mnóstwo zajęć. Po pierwsze skontaktowała ją ze swoim lekarzem i w ten sposób Hope pozyskała przyjaciela w osobie doktora Friedmana, który swoim zachowaniem udowodnił, że Aleksiej nie do końca kłamał. Lekarz nie zadawał kłopotliwych pytań o ciążę i ojca dziecka, okazywał nowej pacjentce pełną akceptację. Paul Friedman był przeciwieństwem Aleksieja – niewysoki szatyn o łagodnym spojrzeniu i spokojnym sposobie bycia. W Hollywood cieszył się wielką sławą, bardzo dobrze zarabiał, ale wolny czas spędzał nie na korzystaniu z luksusów, tylko na opiekowaniu się imigrantami ze slumsów. Oczywiście nieodpłatnie.

Oprócz zajmowania się własnym zdrowiem Hope przeszła przyspieszony kurs dla sekretarek i nauczyła się obsługi komputera, żeby móc naprawdę pracować dla Bianki, a nie tylko korzystać z jej gościny. Chyba najprzyjemniejsze, choć też i najbardziej czasochłonne okazało się odpisywanie na setki listów od wielbicieli serialu, w którym Bianka grała jedną z głównych ról – bogatą młodą wdowę, podstępną i niebezpieczną. Nie zrezygnowała z grania w telenoweli, ponieważ nie zamierzała stawiać wszystkiego na jedną kartę. Nie wiadomo było, jak zostanie przyjęty pełnometrażowy film, w którym zadebiutowała.

Bianka chciała też wciągnąć Hope w wir życia towarzyskiego, ale na tym polu poniosła porażkę. N iechęć do zgiełku i powierzchownych znajomości oraz zakłopotanie z powodu pozamałżeńskiej ciąży skutecznie zatrzymywały Hope w domu. Owszem, nieślubne dzieci były w Hollywood czymś zupełnie naturalnym, ale ona nadal czuła się swą sytuacją nieco skrępowana. Odkąd jej ciąża stała się bardzo widoczna, unikała nawet spacerów, tylko wypoczywała na brzegu basenu w ogrodzie Bianki.

Położyła dłoń na wypukłym brzuchu, czując lekkie ruchy maleństwa. Czyżby jej sześciomiesięczne dziecko okazywało zniecierpliwienie, czyżby było mu spies'znó na ten świat? A jeśli w przyszłości będzie miało żal do matki i obwini ją o brak ojca? Czuła, że Aleksiej byłby dobrym ojcem… Czy myślał czasem o niej?

– Cześć, Hope.

Sięgnęła po szlafrok. W towarzystwie Dale' a wciąż czuła się nieswojo. Na pewno był na nią wściekły, że występowała w roli przyzwoitki i przeszkadzała mu w miłym sam na sam z Bianką. Gdy ujrzała go po raz pierwszy, musiała przyznać, że rzeczywiście można się w nim zakochać. Posturą przypominał Aleksieja, był wysoki i barczysty. MiaJ bardzo jasne włosy i siwe oczy, co stwarzało silny kontrast z opaloną skórą. Bianka zakochała się na zabój, ale nic nie wskazywało na to, że on też. Raczej miał ochotę na przelotny romans z piękną aktorką, i na tym koniec.

– Gdzie Bianka?

– Pojechała do fryzjera. Napijesz się czegoś?

– Chętnie. Nie, nie wstawaj, sam sobie naleję – zaprotestował, podchodząc do ocienionego barku przy basenie. – Wiesz, to ciekawe. Ilekroć przychodzę, to jej nie ma. Zaczynam podejrzewać, że mnie unika.

– Ależ skąd, to… To na pewno czysty przypadek – zająknęła się, ponieważ nie dalej jak rano przyjaciółka wyznała jej, że od jakiegoś czasu po prostu ucieka przed swoim producentem, gdy tylko' jest to możliwe, choć ta sytuacja zaczyna jej działać na nerwy.

Dale usiadł tuż obok niej, a Hope wzdrygnęła się lekko.

– Przestań podskakiwać na pięć metrów w górę, kiedy tylko się zbliżam. Zaszkodzisz dziecku. Spokojnie, dziecinko – powiedział, zauważywszy, że pobladła. – Nie próbuję cię zawstydzić, nie widzę nic złego w tym, że jesteś w ciąży. Bianka zdradziła mi co nieco, wiem, przez co przeszłaś, i szczerze ci współczuję. Nie mam prawa cię osądzać. Ciekaw jestem natomiast, co Bianka naopowiadała ci na mój temat. Chyba że jestem wielkim wielbicielem młodych panienek, skoro tak się mnie boisz.

– Nic takiego nie mówiła. – Hope lojalnie stanęła w obronie przyjaciółki.

– To dobrze, bo nie chcę, żebyś reagowała na mnie tak gwałtownie, skoro zamieszkałaś w tym domu na stałe, a i ja mam taki zamiar… Ale coś chyba musiała na mój temat mówić?

– Wspomniała, że masz wobec niej pewne plany… – Padła ostrożna odpowiedź.

– I?.

Hope zawahała się, po czym odpowiedziała zupełnie szczerze:

– I w tej sytuacji trudno się dziwić, że reaguję na ciebie tak nerwowo. Po prostu mam wyrzuty sumienia, że stoję ci na drodze. Musisz być na mnie wściekły. Dla ciebie byłoby lepiej, gdybym została na Karaibach.

Dale roześmiał się, wyciągnął rękę i żartobliwie zmierzwił jej włosy, jakby była małym dzieckiem. – No proszę, a ja myślałem, że robię na tobie takie wrażenie jako mężczyzna! Ale mi dałaś nauczkę. – Naraz spoważniał. – Dziecinko, nawet dziesięciu ochroniarzy by mnie nie powstrzymało, a co dopiero takie chucherko jak ty. Nie jesteś żadną przeszkodą w moich planach. Bianka wodzi mnie za nos, a ja jej na to pozwalam. Chwilowo – dodał twardo, po czym wst~l

Hope musiała zadrzeć głowę, żeby na niego spojrzeć, i naraz zrozumiała, że nie tylko z wyglądu przypominał jej Aleksieja. On również nie cofał się przed niczym, gdy sobie wytyczył jakiś cel. Opór Bianki musiał kiedyś zelżeć, to nie ulegało wątpliwości.

– Jak wróci, powiedz jej, żeby do mnie zadzwoniła. Nasz film zakwalifikował się na festiwal w Cannes, może to nastawi ją do mnie trochę przyjaźniej. Z tej okazji zapraszam was dzisiaj do restauracji. Obie.

Hope już otwierała usta, żeby się jakoś wykręcić.

– Jak cię znam, to zamierzasz odmówić – odgadł. – Nie rób tego. Będzie ktoś, kogo powinnaś poznać.

Popatrzyła na niego podejrzliwie, więc westchnął, usiadł koło niejponc5wnie i wziął ją za rękę. Dopiero wtedy po raz pierwszy spostrzegła, że jego jasne włosy były już poprzetykane srebrem.

– Posłuchaj, mógłbym być twoim ojcem. Chcę ci pomóc. I dlatego, że pomagasz Biance, i dlatego, że cię podziwiam. Jesteś dzielna, dałaś sobie radę w trudnej sytuacji. Kiedy pojawi się dziecko, wzrośnie odpowiedzialność, jaką dźwigasz na barkach. Będziesz też potrzebować więcej pieniędzy. A ja akurat wiem, jak możesz je zarobić.

– Jak?

– Mój przyjaciel Roy robi kampanię reklamową dla firmy sprzedającej wyprawki, ubranka i zabawki dla niemowląt. To renomowana nowojorska firma, sprowadza luksusowe produkty z Europy, dlatego szukają młodej kobiety z klasą i w zaawansowanej ciąży. Modelka najpierw wystąpi sama w kampanii pilotującej, a potem już razem z dzieckiem we właściwych reklamach. Powiedziałem przyjacielowi, że znam prawdziwą angielską arystokratkę, wprost wymarzoną do tego zadania. Czy teraz przyjmiesz moje I,uproszenie na kolację?

– Tak, dziękuję. To miło, że o mnie pomyślałeś powiedziała z wdzięcznością.

Nawet Biance nie przyznała się, jak bardzo niepokoi się o przyszłość. Nie zamierzała wiecznie mieszkać u przyjaciółki, musiała się usamodzielnić, zapewnić dziecku wszystko, co niezbędne. Do tej pory jednak nie miała żadnego sensownego pomysłu, jak tego dokonać.


Bianka nie kryła niezadowolenia z faktu, że musi iść na kolację z producentem, ale udobruchała ją wiadomość o festiwalu w Cannes. Uważnie wysłuchała rdacji o propozycji pracy dla Hope.

– Roy? – Zamyśliła się. – To pewnie Roy Grundberg, studiowali razem. Miły facet, polubisz go. Tylko nie sprzedawaj się zbyt tanio! – ostrzegła. – Dziękuję, Felipe – uśmiechnęła się do meksykańskiego służącego, który przyniósł im tacę z napojami.

Rodzina chłopca była kolejnym dowodem wielkoduszności Bianki. Aktorka praktycznie przygamęła meksykańskie małżeństwo z piątką dzieci, pozwoliła im. zamieszkać w małym letnim domku w ogrodzie, zatrudniła ich do obsługi domu i płaciła powyżej przeciętnego wynagrodzenia. Uwielbiali ją i byli jej bezgranicznie oddani, szczególnie Felipe, który dzięki zarabianym u niej pieniądzom mógł rozpocząć studia.

– Czy Dale mówił coś jeszcze? – spytała niby od niechcenia Bianka, wdzięcznie zwijając się w kłębek na fotelu.

– Ze twój upór jest bez sensu, bo on i tak postawi na SWOIm.

– Zarozumiały drań! – żachnęła się, tak mocno zaciskając palce na kieliszku z martini, że Hope przelękła się, czy to nie skończy się skaleczeniem. Odetchnęła głęboko kilka razy. – No, zobaczymy…

Przez chwilę panowała cisza.

– Czekaj, mam coś dla ciebie. Chyba natura obdarzyła mnie szóstym zmysłem. – Przechyliła się przez poręcz, sięgnęła po dużą papierową torbę i rzuciła ją w kierunku Hope, a potem przyglądała się z uśmiechem, jak przyjaciółka rozpakowuje prezent. – Świetnie się nada na dzisiejszy wieczór.

Sukienka była cała biała i piękna jak marzenie.

Od okrągłego zapięcia pod szyją biegły promieniście cienkie tasiemki, przytrzymując krótki, haftowany srebrną nicią gorsecik, spod którego spływały dwie warstwy cieniutkiego materiału.

– Ależ… – zaczęła Hope, lecz przyjaciółka przerwała jej:

– Tylko nie mów, że nie możesz tego przyjąć. Nie zamierzam jej odwozić z powrotem, a ja wyglądam w niej koszmarnie. Ponadto chciałam ci się jakoś odwdzięczyć, i to nie tylko za to, że nigdy nie miałam takiego porządku w papierach i tak sensownie poumawianych spotkań. Wiesz, ile dzięki temu zyskałam czasu? Jedynie z tobą mogę szczerze porozmawiać, nie muszę uważać na każde słowo, a to ogromna ulga. Tylko ty wiesz, co czuję do Dale'a i jak bardzo się boję uwikłać w romans. To, co przydarzyło się tobie, jest dla mnie przestrogą i dodaje mi sił, żeby walczyć z pokusą.

– A jeśli niewłaściwie go oceniasz? – zasugerowała łagodnie Hope. – A jeśli jemu nie chodzi o romans? Skąd wiesz, że nie zamierza się z tobą ożenić?

Bianka z żalem pokręciła głową.

– On już był żonaty, a podczas rozwodu przeszedł takie piekło, że na pewno nigdy więcej nie zaryzykuje. Wtedy nie był jeszcze producentem… Jego żona, początkująca aktorka, uznała, że powinna się związać z kimś bardziej wpływowym, kto ułatwiłby jej karierę zawodową. Przy okazji oskubała go ze wszystkich pieniędzy, ale tym akurat niezbyt się przejął. Gorzej, że zabrała ich-córeczkę i to tylko po to, żeby zrobić mu na złość. Zginęły potem razem w wypadku samochodowym. Dale do tej pory ma wyrzuty sumienia, bo nie walczył o opiekę nad dzieckiem.

Hope odruchowo położyła ochronnym gestem dłoń na brzuchu.

– Nawet gdyby posunął się do obietnic, że się ze mną ożeni, nie umiałabym mu zaufać – ciągnęła Bianka. – On mnie tylko pożąda, a to za mało. To jeszcze nie miłość.

Tak, Hope zgadzała się, że od pragnienia do miłości jest daleka droga, ale odkąd musiała się wyrzec Aleksieja, potrafiła docenić wartość bycia pożądaną…

– A w dodatku jest przekonany, że dostanie wszystko, co mu się zamarży! No, to ja mu pokażę! – zakończyła Bianka,z mściwym błyskiem w oku.

Roy okazał się sympatycznym mężczyzną w średnim wieku, który przez cały wieczór dyskretnie obserwował Hope. Nie dała po sobie poznać zdenerwowania, nie zachowywała się też jak osoba, której zależy na podpisaniu kontraktu. Przy kawie sytuacja się rozstrzygnęła.

– Nadaje się pani idealnie. Wiem od Dale'a, że do rozwiązania zostały trzy miesiące, a to oznacza, że musimy natychmiast zaczynać zdjęcia. Kampania reklamowa, którą przygotowuję, należy do tych długoterminowych. Najpierw przyszła matka prezentuje ubrania ciążowe, potem przez cały pierws~y rok życia dziecka reklamuje ubranka, zabawki, wózki i w ogóle wszystko, co jest w tym okresie potrzebne. Długi kontrakt, dużo pracy, dobra stawka. – Tu wymienił sumę, której wysokość oszołomiła Hope. – Nie chcemy żadnej znanej modelki lub aktorki, potrzebna jest nowa twarz kojarząca się wyłącznie z reklamowaną fIrmą. – Roy odwrócił się do Dale'a. – Miałeś rację, panna Stanford wygląda jak Madonna z obrazu dawnego mistrza.

– To przez ten wewnętrzny spokój, który nam wpajano w,klasztorze – wtrąciła Bianka, zaś Dale zareplikował natychmiast:

– W twoim przypadku bezskutecznie, złotko. Jesteś jak czynny wulkan. Powinnaś znaleźć jakieś dobre ujście dla tej niespożytej energii… – Uśmiechnął się sugestywnie, po czym zaproponował: – Zapraszam wszystkich do siebie na drinka. Hope i Roy mogą omówić szczegóły kontraktu, podczas gdy my… – Sięgnął po dłoń Bianki, uniosł do ust i pocałował z galanterią, jakiej Hope nie spodziewała się po Amerykaninie. – My możemy omówić wiosenny wyjazd do Cannes.

Ku zaskoczeniu Hope, producent nie mieszkał w żadnej z superluksusowych rezydencji w eleganckiej części miasta. Jego nieduża willa w hiszpańskim stylu z wewnętrznym patio znajdowała się nad brzegiem morza, z dala od zgiełku.


– To jego włosiennica – zażartowała Bianka.

Podejrzewam, że jest nie tylko ascetą, ale i materiałem na męczennika.

– Jak człowiek sobie czegoś długo odmawia, to potem lepiej mu to smakuje – odparł Dale bardzo cicho, a Hope domyśliła się, że ta uwaga była przeznaczona wyłącznie dla uszu Bianki.

Hope przedyskutowała z Royem wszystkie szczegóły. Umówili się na następny dzień w jego studiu,. gdzie miała odbyć się próbna sesja zdjęciowa. Potem Roy zaproponował, że odwiezie ją do domu. Zawahała się i zerknęła na Biankę, która właśnie gwałtownie i dość głośno sprzeczała się o coś ze swoim producentem.

– Zostaw ich – machnął ręką Roy. – Są dorośli, poradzą sobie bez naszej pomocy.

Zgodziła się niechętnie, a potem nie' mogła spać w nocy, oczekując powrotu Bianki. Zasnęła wreszcie nad ranem, a gdy obudziła się po kilku godzinach, jej przyjaciółki wciąż nie było w domu. 'Ponieważ szczęśliwie na ten dzień Bianka nie miała zaplanowanych żadnych spotkań, nie było potrzeby kontaktować się z nią. Natomiast Hope była umówiona z. doktorem Friedmanem.

– Wszystko w porządku – oznajmił po badaniu, a gdy powiedziała mu, że zamierza grać w reklamach telewizyjnych, nie widział żadnych przeciwwskazań.

– Gdybym zarobiła jakieś większe pieniądze, mogłabym wyprowadzić się od Bianki, kupić dom z ogrodem. Chciałabym, żeby dziecko miało świeże powietrze, dużo zieleni…

– Proszę pomyśleć o Napa Valley, tam jest bardzo dobry klimat. Dale powinien panią kiedyś zabrać w te rejony, jego rodzina ma tam winnicę·

Napa Valley! Tak, chciałaby mieszkać w tej kalifornijskiej dolinie pełnej winnic, która tak bardzo przypominała Francję. Być może nigdy nie powie synowi, kim jest jego ojciec, ale mały przynajmniej dorośnie w podobnym pejzażu, będzie miał podobne doświadczenia. Tak, właśnie tam pragnęła zamieszkać, koniecznie!

Od lekarza pojechała do studia, gdzie cała ekipa zajęła się nią bardzo sympatycznie, a szczególną życzliwość okazała jej asystentka Roya, Kate Harding.

– Pani ma naturalny talent, robiliśmy zdjęcia próbne już wielu osobom, pani jest najlepsza. Oczywiście wszystko zależy od tego, jaką wizję ma nasz klient. Kiedy rozwiązanie? – zainteresowała się, a potem zaczęła opowiadać o swoich bliźniakach i o mężu, który był operatorem filmowym. Na koniec zaproponowała wspólny lunch.

Hope przyjęła zaproszenie, ze zdumieniem myśląc o zawrotnym tempie, ~ jakim Amerykanie potrafili się zaprzyjaźniać. W Europie nigdy by jej nie przyszło do głowy, że coś takiego w ogóle jest możliwe. Wiele innych rzeczy zresztą też by jej nie przyszło do głowy…

Dojrzewała w przyspieszonym tempie. Rozuiniała już, że życie nie jest proste, że nie należy wydawać pochopnych ocen. Lepiej postarać się zrozumieć motywy czyjegoś postępowania, niż od razu uciekać się do krytyki. Nie wszystko, co nam osobiście się nie podoba, musi być złe. Właściwie niedawno nawet doszła do wniosku, że zarówno Aleksiej, jak i sir Henry nie byli tak do końca źli i bezduszni: Przestała się też wstydzić swojej ciąży, nie obawiała się ludzkich reakcji, jej postępowanie nie zależało od cudzych opinii. Stała się wolna.

Ta myśl uderzyła Hope, gdy po lunchu z Kate szła do samochodu. Aż przystanęła na chodniku z wrażenia. Była nareszcie wolna, po raz pierwszy w życiu. Była sobą. Była dorosła. Sama o sobie decydowała. Ponadto coraz więcej osób okazywało jej przyjaźń, Paul nawet próbował się z nią umówić i chociaż mu odmówiła, jego zainteresowanie sprawiło jej przyjemność.

Wróciła do domu w znakomitym nastroju i wreszcie zobaczyła swoją przyjaciółkę, ta jednak była w znacznie gorszym humorze. Chodziła od ściany do ściany jak rozdrażniona lwica. Wciąż miała na sobie sukienkę z poprzedniego dnia.

– Co się dzieje? A raczej co się stało?

– Nic się nie stało, nadal jestem virgo intacta, jeśli o to ci chodzi, ale mało brakowało! – Bianka. aż się otrząsnęła ze zgrozy. – Nie przypuszczałam, że jestem aż tak głupia, to okropne! Może to przez to wino… Mówię ci, już prawie mu uległam, kiedy spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie i powiedział, że w końcu i on zasili szeregi moich kochanków. Wtedy dotarło do mnie, co robię, i zrozumiałam, że rano nie mogłabym patrzeć bez obrzydzenia na swoje odbicie w lustrze. Uciekłam, potem godzinami jeździłam po całym wybrzeżu, wściekła na siebie, bo przecież postąpiłam bardzo niekonsekwentnie, zachowałam się bardzo głupio…

– A jak się czujesz teraz? – spytała ostrożnie Hope.

– Fizycznie paskudnie, ale mam wewnętrzną satysfakcję, że oparłam się pokusie. Chyba muszę się przespać. Gdyby Dale zadzwonił, powiedz mu… – Zauważyła minę Hope i skrzywiła się. – Masz rację, nie zadzwoni. Po tym, co mu zrobiłam… Nie powtórzę, co mi powiedział, kiedy od niego wychodziłam. Cóż, w pełni go rozumiem i usprawiedliwiam.


Trzy dni później zadzwoniła Kate z wiadomością, że Hope wygrała casting. Przekazała też zaproszenie na kolację do hotelu, w którym zatrzymała się właścicielka firmy.

– Ona chy,e poznać swoją nową modelkę, jest pod. pani wrażeniem – zdradziła Kate. – Roy też będzie, proszę koniecznie przyjść – dodała, gdy Hope zaczęła się wahać, czy przyjąć zaproszenie.

Wieczorem okazało się, że niepotrzebnie obawiała się spotkania, ponieważ Helen Warfman potraktowała ją ciepło i życzliwie. Hope skorzystała z okazji, że Roy się spóźniał, by poruszyć pewną kwestię. Bianka co prawda przekonywała ją, że nie ma takiej potrzeby, ona jednak chciała być w stu procentach uczciwa wobec nowej pracodawczyni.

– Nie wiem, czy Roy pani wspominał, ale nie jestem zamężna.

– Tak, jednak to zupełnie nieistotne, przynajmniej z mojego punktu widzenia. Jeśli uznamy, że w pewnym momencie dobrze będzie wprowadzić postać ojca, znajdziemy odpowiedniego modela. Czy pani to przeszkadza? To znaczy, czy bycie niezamężną pani przeszkadza?

– Trochę – przyznała.

– Ależ wiele kobiet jest w podobnej sytuacji, często z wyboru, nie z konieczności. O, przyszedł Roy!

Podejście Helen sprawiło Hope olbrzymią ulgę, ponieważ ostatecznie uwolniło ją od wątpliwości. Reszta wieczoru upłynęła jej bardzo przyjemnie, chociaż rozmawiali głównie o sprawach związanych z pracą. Hope nawet złapała się na tym, że śmieszą ją żarty Roya. Nie pamiętała już, kiedy ostatni raz się śmiała…

Gdy wróciła do domu późną nocą, Bianka nie spała. Znowu krążyła po salonie, policzki jej pałały.

– Dale właśnie wyszedł – poinformowała. – Ależ ten facet ma tupet!

– O co wam poszło tym razem? – spytała Hope bez większego zainteresowania, ponieważ zaczęła się przyzwyczajać do faktu, że ci dwoje wiecznie skaczą sobie do oczu.

– W serialu ma być rozbierana scena miłosna. Powiedziałam mu, że nie ma mowy, żebym to zagrała! – Bianka obróciła się ku Hope z taką furią, jakby przyjaciółka popierała ten pomysł. – Nigdy dotąd tego nie zrobiłam i nie zrobię, niezależnie od tego, co mówi Dale!

Hope'" wyczuła, że tu tkwi główna przyczyna frustracji przyjaciółki.

– A co mówi Dale?

– Ze skoro tyle razy robiłam to prywatnie, to na pewno podołam temu zadaniu na planie zdjęciowym i wypadnę bardzo naturalnie! – Łzy zakręciły jej się w oczach.

Hope już miała potępić bezczelność producenta, gdy nagle przyszła jej do głowy pewna myśl.

– Słuchaj, a czy on nie powiedział tego, bo jest po prostu zazdrosny?

– Zazdrosny? Mysiałoby mu na mnie zależeć, a wtedy na pewno nie kazałby mi się publicznie obnażać, no i nie sugerowałby, że to dla mnie chleb powszedni. Obraża mnie, poniża…

– Tobie na nim bardzo zależy, a przecieź przy każdej okazji mu dokuczasz. Twierdzisz, że jest pod- rywaczem i że zawsze otacza go wianuszek pięknych kobiet..

– To zupełnie co innego – wykręciła się Bianka.

– Dale nie jest nieśmiałym młodzieniaszkiem, tylko doświadczonym mężczyzną. Gdyby naprawdę coś do mnie czuł, wystarczyłoby, żeby mi to powiedział. Zadne podchody nie byłyby mu potrzebne.

– A czy on wie, że ty tak myślisz? – spytała trzeźwo Hope.

Bianka z rezygnacją machnęła ręką.

– Nie ma sensu dłużej o tym dyskutować, to nic nie da. Aha, powiedziałam mu, że chcesz zobaczyć Napa Valley, zaproponował, żebyśmy pojechali tam wszyscy razem w któryś weekend, ale nie teraz, dopiero po twoim porodzie. W twoim stanie podróż mogłaby być zbyt męcząca.

Penny Jordan

– No, to było ostatnie ujęcie! – Roy dał znak i wyłączono kamerę, a Hope, która grała klientkę, zatrzymała się wśród dekoracji udających nowy sklep w Beverly Hills. – I co myślisz, Kate?

– Sukces murowany. Przed świętami wszyscy rzucą się do nowo otwartych sklepów – zapewniła asystentka. – Ujęcia do kolejnego spotu kręcimy w styczniu?

– Tak, jak już będzie po rozwiązaniu. Musimy ostatecznie zdecydować, kogo obsadzimy w roli ojca, już naj wyższa pora. Widzę to tak: przywozi Hope ze szpitala, pomaga jej wysiąść z samochodu, ona zanosi maleństwo do pokoju dziecinnego… Z urządzeniem wnętrza poczekamy do ostatniej chwili zdecydował Roy. – Nie wiemy przecież, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka, Hope nie chciała poznać płci dziecka.

– Co byś wolała? – zainteresowała się Kate. A może nie ma to dla ciebie znaczenia?

Nie, nie miało to dla niej znaczenia. Znacznie istotniejsze było to, że dziecko będzie wychowywać się bez ojca. Dręczyły ją wątpliwości. Czy ono kiedyś jej wybaczy, że podjęła taką decyzję, czy jej nie znienawidzi? Cóż, przynajmniej postarała się o to, by stworzyć mu jak najlepsze warunki na starcie. Dale zapewnił ją, że da się niedrogo kupić dom z kawałkiem ziemi w Napa Valley. Inni nabywcy byli raczej zainteresowani kupnem winnic i dużych obszarów ziemi, natomiast małe farmy nie cieszyły się powodzeniem, toteż były tańsze. Na razie jednak Hope obiecała Biance, że zostanie u niej do czasu festiwalu w Cannes.

Do świąt Bożego Narodzenia zostało zaledwie kilka tygodni i obie przyjaciółki odczuwały coraz głębszą melancholię, ponieważ żadna nie miała bliskiej rodżiny, z którą mogłaby spędzić ten maĘiczny czas. Bianka zastanawiała się, czy nie wybrać się w Alpy s,zwajcarskie, ale zarzuciła ten pomysł.

– Straciłam ochotę na taki wypad – wyznała przy kolacji. – Te święta powinno się spędzać w rodzinnym gronie. – Przenikliwie spojrzała na Hope. – W ciąż za nim tęsknisz, prawda? Widzę, że próbujesz to ukryć, ale pewnych rzeczy nie sposób zataić. I wiesz, co mnie przeraża? Świadomość, że mogę podzielić twój los. Gdyby Dale znikł z mojego życia, czułabym taką samą bolesną pustkę, jaką ty czujesz teraz.

Dale na razie nie znikał, przeciwnie, niedługo później wpadł do nich f zaproponował, żeby w święta przyszły do niego na obiad. Bianka odmówiła. Zaplanowała już, że sama urządzi wielkie przyjęcie i sprosi wszystkich przyjaciół. Z wyjątkiem Dale'a.

– Nie chcę go widzieć w święta, bo się rozkleję i wpadnę mu prosto w objęcia – wytłumaczyła Hope, gdy Dale opuścił ich dom, niemal nieprzytomny z gniewu. Zanim jednak wyszedł, wyjął z kieszeni marynarki niewielkie pudełko i rzucił je Biance. Masz, bo w takim razie zobaczymy się dopiero w styczniu. Wyjeżdżam do Napa Valley – oznajmił i tyle go widziały.

– A ja mu nic nie kupiłam! – jęknęła Bianka, oglądając piękny, kunsztowny wisiorek. – Bez przerwy się ostatnio kłócimy, nie·przyszło mi do głowy…

Święta nadeszły i minęły. Świąteczne wydanie "Paris Matcha" stało się dla Hope źródłem wielkiej radości i zgryzoty jednocześnie, ponieważ gazeta zamieściła reportaż ze zjazdu producentów win w Beaune. Pot wystąpił jej na czoło, gdy z bijącym sercem pochyliła się nad zdjęciem, na którym rozpoznała Aleksieja. Chciwie przestudiowała każdy szczegół, a potem w nocy nie mogła spać, gdyż wszystkie wspomnienia wróciły do niej ze zdwojoną siłą. Co gorsza, zrozumiała z bolesną jasnością, że upływ czasu w niczym nie pomoże, ponieważ samotność będzie jej dokuczać coraz bardziej.

Trzy tygodnie później obudziła się w nocy, czując pierwsze skurcze. Bianka, znacznie bardziej zdenerwowana niż przyjaciółka, uparła się, że sama zawiezie ją do renomowanej kliniki położniczej w Beverly Hills, gdzie niedawno zarezerwowała i z góry opłaciła pokój.

– Muszę zadzwonić po Dale'a – przypomniała sobie, wrzucając do torebki kluczyki i komórkę. – Obiecałam mu – wyjaśniła, gdy Hope próbowała protestować. – Kazał mi zadzwonić, koniecznie chce być w szpitalu, gdy będziesz rodzić, oboje tego chcemy!

Warunki w klinice były doskomiłe, opieka fachowa i życzliwa. Przy.łóżku stała Bianka i trzymała Hope za rękę, i to było wspaniałe, ale w najtrudniejszych chwilach Hope zawołała Aleksieja. Mężczyznę, który powinien tu z nią być, a którego nigdy już nie zobaczy. Aleksieja, który do końca śwych dni nie dowie się, że urodziła mu syna.

– Nie ruszaj go. Obudzisz Hope, a ona musi się wyspać. – Usłyszała głos Bianki i poruszyła się na łóżku. Poczuła się zadziwiająco lekka i nagle sobie wszystko przypomniała. Gwałtownie otworzyła oczy.

W pokoju było pełno kwiatów, ich zapach przesycał powietrze. Obok stało malutkie łóżeczko, w którym powinien leżeć Nikołaj Aleksander Stanford.

– Połóż go z powrotem – nalegała Bianka i Hope z niepokojem spojrzała na' Dale'a, który trzymał w ramionach jej synka.

Nie było powodu do obaw, jasnowłosy olbrzym obchodził się z maleństwem naprawdę ostrożnie. Wpatrywał się w drobniutką twarzyczkę z bezbrzeżną czułością, uśmiechając się nieco nieprzytomnie.

– Mam nadzieję, że będę dla niego dobrym wujkiem – powiedział zmienionym ze wzruszenia głosem. – Ostatniej nocy omal nie wydeptałem dziury w podłodze pod tymi drzwiami.

– Mężczyźni! – parsknęła Bianka i wzniosła oczy ku niebu. – Zarwał jedną noc i już myśli, że Bóg wie czego dokonał. Też mi bohater! To Hope jest dzisiaj naj ważniej sza. – Odwróciła się twarzą do przyjaciółki. – Nie masz pojęcia, jakie to było dla mnie przeżycie. Coś cudownego. Tak się cieszę, że mogłam zobaczyć narodziny twojego synka, a potem kazali mi wyjść i…

– I posłuchała, i tak mi ryczała w koszulę, że wyglądałem, jakbym wyszedł prosto spod prysznica – dokończył Dale i z ociąganiem umieścił małego w łóżeczku. – Wiesz co, Bianko? Powinnaś też jak najszybciej sprawić sobie dzidziusia, wyraźnie ci tego brakuje.

– Też coś! – żachnęła się Bianka, po czym zreflektowała się. – Hope, przepraszam cię za nasze zachowanie, ale z Dale'em nie da się normalnie rozmawiać…

Miło było mieć ich przy sobie, ale Hope odetchnęła, kiedy wreszcie wyszli. Widok synka w ramionach Dale' a był niemal nie do zniesienia. To Aleksiej powinien był tulić ich dziecko, przyglądać mu się w zdumieniu i zachwycie…

Po czterech dniach wypisano ją z kliniki. Gdy wróciła do domu, okazało się, że Bianka jak zwykle wzięła sprawy w swoje ręce. Pokój przylegający do sypialni Hope stał się pokojem dziecinnym, wyposażonym we wszystko, co można sobie wymarzyć. Na tle tapety w biało-niebieskie paski szczególnie pięknie prezentowała się,kołyska z ciemnego drewna.

– Nie dziękuj, ja tylko urządzałam, wyposażenie to prezent od Helen, wszystko z jej firmy. Przed świętami mieli znakomite obroty, Helen uważa, że to dzięki reklamie, w której wystąpiłaś. Podobno śwIetnie się spisałaś. A to od Dale' a – dodała, gdy Hope z podziwem oglądała staroświecki wózek. – Znowu mnie zaskoczył – dodała w zamyśleniu.

Hope zerknęła na przyjaciółkę.

– Chciałabyś urodzić jego dziecko, prawda?- spytała łagodnie.

– Tak. Ale tylko poczęte z miłości.


Minął miesiąc. Niko miał się świetnie, a Paul Friedman powtarzał, że w tej sytuacji to naprawdę nic dziwnego.

– Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby tylu dorosłych naraz próbowało zepsuć jednego dzieciaka.

Dale wpadał do nich codziennie, a Bianka przekomarzała się z nim, twierdząc, że tylko po to kupił wózek, by móc z nim dumnie paradować po okolicy. Producent zaproponował wspólny wypad do Napa Valley, żeby Hope mogła się rozejrzeć po okolicy. Bianka wykręciła się pod pretekstem braku czasu, a Hope, która obserwowała ich uważnie, mogłaby przysiąc, że ujrzała wyraz cierpienia w oczach Dale'a.

Rozpoczęto pracę nad drugą serią reklam. Niko podbił serca wszystkich członków ekipy, a na planie z,achowywał się tak, jakby był urodzonym aktorem. Nie grymasił, odwracał buzię w stronę kamery i najlepsze miny robił wtedy, gdy zaczynan9 kręcić.

– Jest przesłodki – gruchała z zachwytem Helen, pochylając się nad wózkiem. – Jeśli ta reklama nie przyciągnie do nas każdej dobrze sytuowanej młodej mamy z całego stanu, to wyrosną mi skrzydła.

– Och, rzeczy, które pani firma sprowadza, są tak piękne, że klientki nie będą umiały im się oprzeć roześmiała się Hope.

– Pani tym dobitniej przekona je do ich kupna.

Skoro o pokusach mowa, to Ben pytał Roya o pani· tcłefon. Chyba rola pani partnera przypadła mu do gustu.

Hope uśmiechnęła się, ale nic nie odpowiedziała.

Owszem, całkiem lubiła przystojnego, ciemnowłosego Bena Harmana, który przed kamerą odgrywał zakochanego małżonka i czułego ojca, ale gdzież mu hyło do Aleksieja!

– Swoją drogą, czemu pani nadała dziecku rosyjskie imiona, a nie angielskie?

– Podoba mi się ich brzmienie – odparła wymijająco.

– Tak, rzeczywiście, coś w tym jest. A wie pani, że wśród paryskiej elity jest sporo osób rosyjskiego pochodzenia? Ich przodkowie uciekli z Rosji przed rewolucją.

Hope pochyliła się i' wzięła synka na ręce, aby w ten sposób ukryć wyraz twarzy.

– Naprawdę? – Miała nadzieję, że ton jej gł-Osu sugerował brak zainteresowania tematem.

– Mhm. – Helen bawiła się frędzlami puszystego kocyka, którym przykryty był Niko. – Ten wózek to jedna z najładniejszych rzeczy w naszej ofercie. Dale przez kilka godzin nie mógł się zdecydować, który wybrać.

Hope właściwie odczytała ukryte znaczenie.

– Dale pomaga mi przy dziecku, chociaż nie jest jego ojcem – odpowiedziała na niezadane pytanie. – Może dlatego, że stracił własne – wyjaśniła i w paru zdaniach opowiedziała historię usłyszaną od Bianki.

– Dziwna ta jego żona. Odejść od takiego mężczyzny? – spytała z wymownym uśmiechem Helen, a Hope zastanowiła się, czy nie powinna ostrzec przyjaciółki, że ma rywalkę w osobie eleganckiej i pewnej siebie bizneswoman z Nowego Jorku.

To natychmiast przywiodło jej na myśl własną rywalkę – Elise. Czy Aleksiej będzie dalej o nią zabiegał, czy ożeni się z inną? To, że się ożeni, nie ulegało wątpliwości, był przecież ostatni z rodu. Urodzi mu się inne dziecko, które on uzna za swojego prawowitego dziedzica, nigdy nie dowie się o istnieniu pierworodnego. Kto inny zajmie w jego sercu miejsce zarezerwowane dla Nika.


– Zobacz, co tu piszą! – podekscytowana Bianka wcisnęła jej w ręce gazetę. Był to brytyjski dziennik, który Hope zaprenumerowała, ale od urodzin dziecka nie miała czasu na lekturę. – Chodzi o ciebie! – postukała palcem w rubrykę z ogłoszeniami.

Rzeczywiście, Hope Stanford była proszona o pilny kontakt z kancelarią prawną w Londynie.

– Może Aleksiej kazał im cię odnaleźć? Może się myliłaś, może on cię kocha?

– Nie – Hope ucięła zdecydowanie. Serce jej łomotało. Tak rozpaczliwie za nim tęskniła, wystarczyło zamknąć oczy, żeby pod powiekami pojawiła się jego twarz. W cią'ż pamiętała jego pieszczoty, jego pocałunki…

– Trzeba do nich zadzwonić. Natychmiast – zdecydowała Bianka.

Hope nawet nie drgnęła. Przyjaciółka ze współczuciem popatrzyła na jej pobladłą twarz.

– Nadal tak bardzo go kochasz?

– Nawet bardziej – szepnęła, żałując, że Bianka zauważyła ogłoszenie. Teraz już było za późno, nic nie mogło odwieść przyjaciółki od działania, właśnie wybierała numer.

– Jest sygnał. Masz – wcisnęła jej w rękę słuchawkę·

Nie było odwrotu. Gdy odezwał się głos sekretarki, Hope przedstawiła się i powiedz!ała, w jakiej sprawie dzwoni. Po chwili usłyszała męski głos, opanowany, chłodny, bardzo angielski.

– Moje nazwisko Swindon, miło mi panią słyszeć, panno Stanford. Szukaliśmy pani, ponieważ działamy w imieniu pani zmarłego ojczyma, sir Henry' ego Stanforda.

Dopiero w tym momencie Hope zrozumiała, jak bardzo liczyła na to, że za tą sprawą kryje się Aleksiej, że to on jej szuka. Poczucie zawodu było obezwładniające. Przełykając łzy, w milczeniu wysłuchała pana Swindona, który poinformował o przyczynie śmierci sir Henry' ego i konieczności uregulowania spraw spadkowych.

– Broadvale jest koszmarnie zadłużone i musi zostać sprzedane, ale zostanie pani jeszcze część schedy, przeznaczona przez dziadka bezpośrednio dla pani. Na razie jest ona zainwestowana i przynosi niewielki, lecz stały dochód. Wolałbym jednak omówić z panią tę kwestię osobiście. Czy mogłaby pani przyjechać do Londynu? Oczywiście nasza kancelaria pokryje koszty podróży.

Hope odparła, że musi się zastanowić, i obiecała, że niedługo zadzwoni ponownie i da odpowiedź. W rzeczywistości musiała na chwilę uwolnić się od pana Swindona, który mówił jej o pieniądzach, zamiast o ukochanym mężczyźnie.

– Oczywiście, powinnaś jechać – zawyrokowała Bianka, gdy Hope zreferowała sprawę. – Jesteś odpowiedzialna za przyszłość małego, musisz mieć go za co wychować, posłać do szkół. Niechby to nawet była niewielka suma, zawsze się przyda.

Dobro dziecka przesądziło sprawę i pod koniec tygodnia Hope poleciała z synkiem do Londynu. Zarezerwowano im apartament w eleganckim hotelu, wynajęto też wykwalifikowaną opiekunkę do niemowlęcia. Hope zostawiła jej swój numer telefonu i pojechała na umówione spotkanie z adwokatem. Wygląd kancelarii był staroświecki, typowo brytyjski, a pan Swindon okazał się szczupłym, szpakowatym człowiekiem o nieprzebranych pokładach c.:ierpliwości. O tym Hope dowiedziała się godzinę później, gdy już przeanalizował testament jej ojczyma i wuja zarazem, punkt po punkcie.

Sir Henry roztrwonił wszystko, co mógł, z wyjqtkiem sumy przeznaczonej dla Hope przez jego ojca, a jej dziadka. Wuj mógł rozporządzać jedynie odsetkami i to z nich została opłacona edukacja w szkole klasztornej, tak więc Hope nie nńała wobec niego żadnego długu. Prawnik wyjaśnił dokładnie, jakie są opcje dalszego zarządzania spadkiem, a Hope podziękowała za pomoc i wszelkie sugestie oraz zapewniła, że skontaktuje się z nim niedługo i powiadonń, jaką decyzję podjęła.

– Jest jeszcze jedna sprawa – powiedział na koniec. – Zgłosił się do naszej kancelarii hrabia de Serivace, i to osobiście. On też widział nasze ogłoszenie i poprosił, żebyśmy dali mu znać, kiedy tylko nawiążemy z panią kontakt.

Hope, która już zdążyła się podnieść, opadła z powrotem na fotel.

– Kiedy ja… Co mu pan odpowiedział?

– Powiedziałem zgodnie z prawdą, że nic mi o pani nie wiadomo, ponieważ jak dotąd nie nńeliśmy żadnego odzewu z pani strony. Bardzo mu zależało na odnalezieniu pani.

– A czy… Czy- zdradził, dlaczego?

Na twarzy pana Swindona pojawił się wyraz niepewności.

– O ile dobrze zrozunńałem, czuje się za panią w pewnym stopniu odpowiedzialny. Zdaje się, że swego czasu był przyjacielem pani wuja.

Hope z trudem powstrzymała się od wybuchnięcia gorzkim śnńechem. Odpowiedzialny! Tak, Aleksiej na pewno czuł się za nią odpowiedzialny, w taki sam sposób, w jaki poczuwał się do obowiązku pomszczenia Tani. Jednak Hope nie tego od niego chciała, nie oczekiwała litości ani opieki, pragnęła spotkać się z nim jak równy z równym i zdobyć jego nńłoŚć. To jednak było tylko niemożliwym do zrealizowania marzeniem.

– Skoro więc zgłosiła się pani do nas…

– Nie życzę sobie, by informowano hrabiego o czymkolwiek – przerwała prawnikowi zdecydowanym tonem. – Ani o tym, że się do państwa odezwałam, ani o tym, gdzie można mnie znaleźć. Owszem, był w pewien sposób związany z rodziną, ale to już przeszłość. Uważam, że hrabia nie ma wobec mnie żadnych zobowiązań.

– Oczywiście spełnimy pani życzenie – przyrzekł pan Swindon.

Jeszcze parę dni temu gorzko żałowała, że to nie Aleksiej pragnie ją odnaleźć, a teraz, gdy poznała prawdę, ogarnął ją strach. Nie chciała, by Aleksiej ją odszukał. Nie wątpiła, że prawnik nie zawiedzie zaufania klientki, ale wiedziała też, jak trudno odwieść Aleksieja od zrobienia czegoś, co sobie postanowił.

Gdyby ją odnalazł, odkryłby istnienie Nika, a wtedy natychmiast skojarzyłby fakty. Jego poczucie honoru i odpowiedzialności niewątpliwie kazałbyy mu ożenić się z Hope. W ten sposób zapewniłby synowi wychowanie w pełnej rodzinie oraz tytuł i prawa majątkowe. Ni~ mogła się zgodzić na małżeństwo bez miłości. Zadne z nich nie znalazłoby szczęścia i spokoju w takim związku, a Hope z całego serca życzyła Aleksiejowi wszystkiego najlepszego. Jego serce należało do Elise, a kto wie, czy wytrwałe uczucie nie doprowadzi go szczęśliwie do celu? Ślub z Hope ostatecznie· przekreśliłby jego szanse na małżeńskie szczęście. Nie chciała tego robić ani jemu, ani sobie, ani dziecku.

Wróciła do hotelu, ułożyła Nika w składanym wózeczku, który kupiła specjalnie na podróż, i zabrała na spacer. Nieopodal był park, więc chodziła dość długo, ponieważ ruch działał na nią uspokajająco. Wiedziała, że nie ma nic gorszego od bezczynnego siedzenia w pokoju hotelowym.

Znalazła się w powrotem pod hotelem, gdy już zapadł zmierzch. Pod wejście zajeżdżały luksusowe samochody, wysiadali z nich ludzie w strojach wieczorowych, w przeważającej mierze mężczyźni Nagle serce boleśnie podskoczyło jej w piersi, z ust wydobyło się ciche:

– Ach!

Czy z tej tęsknoty za Aleksiejem zaczęła już mieć omamy? Alei nie, to naprawdę on! Nie widział jej, ponieważ przystanęła w cieniu kolumnady, wydawało się zresztą, że nie widział nikogo i niczego, skoncentrowany na własnych myślach. Zeszczuplał, jego twarz stała się poważniejsza, może nawet posępna. Prawie wbiegł po stopniach i dopiero przed drzwiami zatrzymał się, żeby poczekać na podążającego za nim mężczyznę.

– Aleksiej, ciebie ostatnio dosłownie aż roznosi! – mruknął jego towarzysz. – Dokąd się tak wiecznie spieszysz, co cię tak goni?.

– Diabeł, który we mnie, siedzi – padła sarkastyczna odpowiedź.

– Widać nieźle ci dokucza. Tylko nie rozumiem czemu, akurat ty wcale na to nie zasługujesz.

– Człowiek nie zawsze dostaje to, na co zasługuje – odparł Aleksiej. – Śmierć Tani spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, ale reszta… Zapewniam cię, że na wszystkie inne nieszczęścia sam sobie zapracowałem.

– Zbyt surowo się osądzasz. Zawsze taki byłeś.

Kontynuując rozmowę, znikli za drzwiami hotelu, a Hope została na zewnątrz, wstrząśnięta do głębi. Był tak blisko! Wystarczyłoby wyciągnąć rękę, żeby go dotknąć, ale przecież wiedziała, że nie może tego uczynić, bo natychmiast zapragnie czegoś więcej.

Poczekała, aż odjadą wszystkie samochody i ruch w foyer nieco ustanie. Dopiero wtedy weszła do środka i zagadnęła portiera:

– Duży ruch tu dzisiaj u państwa. Odpowiedział, że odbywa się coroczne przyjęcie dla producentów win. To wyjaśniało obecność Aleksieja w Londynie. Hope zabrała Nika na górę, wiedząc, że nie zaśnie tej nocy. Nie wtedy, gdy Aleksiej znajduje się tak blisko, w tym samym budynku. Czy ta tęsknota nigdy się nie skończy?


Nie powinienem był tu przychodzić, pomyślał, nie zwracając najmniejszej uwagi na kolejne nudne przemówienie. To wszystko go nie interesowało, czuł się źle, chciał stąd uciec. Uciec! Uśmiechnął się z goryczą· Od pewnych rzeczy nie można uciec. Zwłaśzcza od wspomnień.

Aleksiej nie był człowiekiem, który oszukuje sam siebie; zawsze patrzył na świat trzeźwo i dążył do obiektywnej oceny. Dlatego tym większym ciosem była dla niego świadomość, że pomylił się w swoich ocenach. Postanowił pomścić siostrę, a przyniosło mu to wyłącznie gorycz. Chciał zatrzymać przy sobie Hope, jednak ona odeszła. A taki był pewny siebie! Może niebiosa pokarały go właśnie za pychę.

I czego on się spodziewał? Ze Hope nie będzie umiała żyć bez jego dotyku, że będzie umierać z pragnienia i przystanie na wszystko, byle tylko go nie stracić? Tego właśnie chciał, o tym śnił od pierwszej chwili. Czy nie dlatego zmienił plany i zabrał ją do Paryża? Już wtedy czuł, że zanadto mu na niej zależy, że sprawy zaczynają przybierać niebezpieczny obrót. To właśnie w Paryżu planował odzyskać dystans i chłód, licząc, że na tle wyrafinowanego towarzystwa Hope wypadnie blado i przestanie tak silnie oddziaływać na jego zmysły. Jakże się pomylił!

Na Karaibach było jeszcze gorzej, wiedział już z całą pewnością, że jest w niej zakochany bez pamięci. Nic nie pomogły bzdury, którymi nabijał sobie głowę. Bo i jak tu uwierzyć, że chodzi wyłącznie o chwilowe zauroczenie i zemstę. Wszystko na próżno. Hope nie była narzędziem zemsty, była panią jego serca.

Dzień, w którym odnalazł ją na jachcie Hala, był najgorszym dniem jego życia. Nigdy aż tak nie zaślepiała go zazdrość, nigdy nie czuł takiego bólu. Mógłby zabić ich oboje, tak, teraz rozumiał, co to znaczy stracić rozum z miłości. Najpierw jednak kochałby się z nią ostatni raz, gwałtownie i rozpaczliwie, desperacko.

Rysy jego twarzy stwardniały. To, co ostatecznie zrobił, było równie straszne. Nigdy sobie nie wybaczy, że ją tak brutalnie skrzywdził. Nic dziwnego, że od niego uciekła. Zadręczał się wspomnieniami, bo przecież przez własną głupotę wepchnął Hope wprost w ramiona innego. Jedyną kobietę, której nie chciał wypuścić z objęć do końca swych dni. Do śmierci nie zapomni tego dnia, gdy znikła bez słowa. Przez kilkadziesiąt godzin szukał jej po całej wyspie, przerażony, że po tym, co jej zrobił, targnęła się na ZYCIe.

A potem zobaczył ją w Kalifornii i przeżył szok.

Hope dojrzała, stała się jeszcze bardziej atrakcyjna i godna pożądania. I nie była sama. Znów przeżył napad nieprzytomnej zazdrości. A potem tó palące pragnienie, by wziąć ją i udowodnić, do kogo naprawdę należy ta cudowna istota.


Już w Paryżu wiedział,?e nie pozwoli jej odejść, a na Karaibach, tej nocy, gdy rzuciła wyzwanie sir Henry' emu, by dokonała się zemsta i by Aleksiej ocalił honor – tej nocy zrozumiał, że chce pojąć tę wspaniałą kobietę za żonę. Tę i żadną inną. Niech to jej krew płynie w żyłach jego. dzieci, niech to ona wychowa je na wspaniałych ludzi. Cieszył się wtedy samolubnie, że ona nie ma nikogo poza nim i dlatego musi z nim zostać. Zamierzał wykorzystać ich wzajemny pociąg fizyczny, by przekonać Hope do małżeństwa. Nie odwzajemniała jego miłości, ale zdołałby ją wmanewrować w stały związek.


Czasami trochę przytomniał i wtedy wyrzucał sobie swój egoizm. Zamierzał ją przecież pozbawić możliwości wyboru, zamknąć jak w klatce, uwiązać przy sobie, żeby nikt mu jej nie odebrał. Jednak nawet wtedy wiedział, że nie odstąpi od swojego zamiaru, podobnie jak wiedział w klasztorze, gdy zobaczył ją po raz pierwszy, że chce ją mieć nie dla zemsty, ale dla niej samej. Nikt ani nic nie mogło go powstrzymać.

Myślał, że ma dużo czasu na to, by ją przekonać do małżeństwa. To wydawało się takie proste. Wystarczyło sprytnie wmówić Hope, że ona sama pragnie tego związku. Niestety, dosięgła go karząca ręka niebios i strąciła do piekła – bo życie bez Hope było piekłem, które sam sobie zgotował.

Gdy tylko stało się to możliwe, wymknął się z przyjęcia i poszedł na górę do swojego pokoju. Stanął przyoknie, ale nie widział nocnej panoramy Londynu, ponieważ przed jego oczami przesuwały się inne obrazy: Hope uśmiechnięta, leżąca w jego ramionach; Hope pełna godności, stawiająca czoło sir Henry'emu; Hope ukrywająca ostatniej nocy swoje uczucia pod maską chłodu…

Czy teraz była szczęśliwa z tym swoim producentem? Miał opinię kobieciarza, może dla niego była tylko przelotną przygodą? Aleksiej z największym. trudem powstrzymał się przed rozmową z tym mężczyzną. Pragnął prosić rywala, by nie skrzywdził Hope, by ją otoczył opieką, by kochał tak mocno, jak na to zasługiwała. Nie było to jedynie pragnienie, które musiał zwalczyć.

Jakże chciał ją porwać, zabrać do Europy i uwięzić na zawsze w swoim zamku! Ci wszyscy, którzy sądzili, że go znają, byliby zdumieni tymi uczuciami. Nikt nie miał, o nich pojęcia. Absolutnie nikt. Każdy widział w nim ironicznego Francuza, wytrawnego konesera win, światowca. W rzeczywistości rządziła nim nieposkromiona namiętność i szalona, romantyczna miłość. Chciało mu się śmiać z siebie samego, choć tak naprawdę o wiele częściej przeklinał własną głupotę.

Gdyby nie tknął Hope, gdyby uszanował jej niewinność, gdyby nie nauczył jej zmysłowych przyjemności, może nie byłaby teraz ·z tym Amerykaninem. Jednak wiedział też, że nawet gdyby umiał cofnąć czas, nie znalazłby w sobie dość siły, żeby postąpić inaczej. Pożądanie, które odczuwał, patrząc na Hope, przyćmiewało wszystko, czego dotąd doświadczył.

Загрузка...