ROZDZIAŁ TRZECI

Udręka pełnego obaw oczekiwania nie miała trwać długo. Hope wzięła ciepłą kąpiel w złudnej nadziei, że to choć trochę ukoi jej rozdygotane nerwy. W szelkie pomysły wydobycia się z opresji spaliły na panewce. Drzwi na zewnątrz były zamknięte na głucho, nigdzie ani śladu telefonu. Gdybym była bohaterką powieści, na pewno cudownym zbiegiem okoliczności miałabym przy sobie coś do obrony, pomyślała, wyciągając z walizki flanelową nocną koszulę, długą aż do ziemi, skromnie zapinaną pod samą szyję. Za żadne skarby świata nie włożyłaby kusej jedwabnej koszulki nabytej w Sewilli. Była wtedy przekonana, że zakupydokdnywane są na życzenie i koszt jej ojca. Tymczasem hrabia ubierał ją jako swoją przyszłą utrzymankę. Co za ohyda!

Czekała, stojąc w ciemnościach i wbijając paznokcie w ciało, gdy drzwi otworzyły się. Hrabia zapalił światło i uśmiechnął się na widok koszuli, ale nic nie powiedział. Przekręcił klucz w zamku i wsunął go do kieszeni. Hope odprowadziła go wzrokiem, gdy przeszedł do garderoby. Chwilę później usłyszała szum lejącej się wody.

Drżała na całym ciele. Próbowała odegnać od siebie wyobrażenia tego, co miało nastąpić. Im bardziej próbowała, tym większy lęk ją ogarniał. Gdy hrabia wszedł do pokoju ubrany jedynie w ciemny szlafrok, z lekko skręconymi od wilgoci włosami, ogarnęła ją panika. Owszem, wiedziała, jak wygląda męskie ciało, ale co innego wiedzieć, a co innego widzieć je w rzeczywistości, tak blisko siebie, niemal nagie…

Monsieur… .:… jęknęła błagalnie, lecz on roześmiał się i to ją uciszyło.

Pierwszy raz usłyszała jego śmiech, i był to naprawdę przyjemny dźwięk. Poczuła ciarki na plecach.

– Twoje nienaganne maniery budzą mój podziw. Jestem pod ich wrażeniem. Zamierzamy spędzić wspólnie noc, a ty ani na chwilę nie wypadłaś z roli dobrze ułożonej panienki. Nie zwracaj się do mnie tak oficjalnie, mów mi po imieniu. No, powiedz… – szepnął zachęcaiąco, a wszelki ślad wesołości zniknął z jego głosu i oczu. – Powiedz…

Zacisnęła usta w niemym proteście, zwinęła dłonie w pięści. Co innego ciało, a co innego jej wolna wola – tej mu nie odda! Niech mu się nie wydaje, że może posiąść ją całą. Niech wie, że ona się tak łatwo nie podda.

– No cóż, kiedyś powiesz – skomentował i zrzucił szlafrok, a zaszokowana Hope aż się zachłysnęła z wrażenia. Zrozumiała, że hrabia w ten sposób ukarał ją za odmowę spełnienia jego prośby.

Nie potrafiła oderwać wzroku od jego ciała, gdy hrabia pochylił się, żeby odsunąć kołdrę na bok. Ogarnęła ją pokusa, żeby rzucić się do ucieczki, ale nie było dokąd. W dodatku nie zamierzała ponownie wystawiać się na zjadliwe docinki. Nie chciała dalszych upokorzeń, dlatego zniesie wszystko z taką godnością, na jaką ją stać.

– No, wszystko gotowe – zauważył, prostując się. – Z jednym m,ałym wyjątkiem… – dodał, patrząc z dezaprobatą na spraną flanelę. – Rozumiem, że to manewr taktyczny, który miał mnie zniechęcić? – Ujął w dłonie końce kołnierzyka. – Przykro mi, moja maleńka, ale nie będziemy tracić czasu na szczegóły.

Jednym szarpnięciem rozdarł na niej koszulę. Wytarta od długiego używania flanela poddała się z łatwością, guziczki poleciały na wszystkie strony. Zaskoczona Hope straciła równowagę, oparła się o hrabiego, podniosła ręce, żeby go od siebie odepchnąć, oparła dłonie na jego torsie, a potem odskoczyła jak oparzona i zasłoniła się.

– Zgaś światło! – krzyknęła z rozpaczą, chociaż od tego bezwzględnego człowieka nie oczekiwała zrozumienia i współczucia.

Ton jej głosu sprawił, że hrabia na chwilę się zawahał.

Podszedł do kontaktu, ale nie zgasił światła, tylko je mocno przyciemnił.

– W ciemności bałabyś się jeszcze bardziej – wytłumaczył, wracając do niej. – A naprawdę nie ma się czego obawiać, Hope. Ból trwa tylko chwilę, to tylko raz…

– Tak, wiem – wyszeptała. Nie zamierzała więcej dyskutować, protestować, uciekać. Niech to już się skończy. Skoro tak musi być, to trzeba to znieść na tyle mężnie, na ile się da. Tego też nauczono ją w szkole. Gdy czegoś nie można zmienić, to należy zacisnąć zęby i przetrwać.

– Ależ ty zmarzłaś – zauważył, dotykając jej ramion, które pokryły się gęsią skórką. Powoli, bardzo powoli przesunął dłońmi po jej plecach aż do bioder, a Hope na kilka sekund wstrzymała oddech. Wziął ją na ręce i zaniósł na łóżko i chociaż odwróciła głowę i usztywniła mięśnie, wcale go to nie zraziło. Dotykiem i pocałunkami cierpliwie ogrzewał każdy centymetr jej ciała, które było jak z lodu.

Nie walczyła z nim, chociaż jego pieszczoty paliły ją żywym ogniem. Gdy poczuła, jak jego dłoń zamyka się na jej piersi, zaczęły nią wstrząsać dreszcze. Jak z oddali dobiegał ją zmysłowy głos, a chociaż nie rozróżniała słów, ton był łagodny i uspokajający.

To, co się działo; nie było fizycznie bolesne czy nieprzyjemne, ale sposób, W jaki ją wychowano, nie pozwalał jej tego dostrzec. W jej przekonaniu hrabia wyrządzał jej straszliwą krzywdę, ponieważ nie miał prawa w ten sposóqjej dotykać, tak na nią patrzeć, tak z nią igrać. Tak nie wolno, nie wolno! I jeszcze to dziwne uczucie, które budziło się w głębi jej ciała. Chyba strach, bo cóżby innego? Ale dlaczego jej piersi tak dziwnie nabrzmiewają, dlaczego w żołądku robi się gorąco, skąd ta zniewalająca słabość, jakby ciało zmieniło się w roztopiony wosk?

Surowe zasady i potrzeby ciała toczyły w jej duszy zaciekłą walkę, każde z rosnącą determinacją ciągnęło w swoją stronę. Hope była rozdarta między pragnieniem słodkiego poddania się instynktowi a świadomością, że pieszczący ją mężczyzna nie jest jej mężem. Co więcej, ona nigdy go nie pokocha, bo to wróg jej ojca, który wykorzystywał ją jako narzędzie zemsty. I ta myśl w końcu wzięła górę, toteż Hope twardo zdławiła w sobie pragnienie fizycznej miłości. Zesztywniała w mentalnym i fizycznym oporze – akurat wtedy, gdy Aleksiej, wyczuwszy przyzwolenie jej ciała, wszedł w nią.

Krzyknęła, choć przysięgła sobie, że tego nie zrobi. Przerażona bólem, zareagowała histerycznie, walcząc i bijąc na oślep pięściami. Z jej oczu polały się łzy. Gdy się wycofał, odwróciła się plecami i zwinęła w kłębek na pomiętym prześcieradle.

On to zrobił na zimno, dla zemsty! I tak spokojnie, wręcz grzecznie, bo przecież mówił, że nie chce jej skrzywdzić. Chyba jednak wolałaby, żeby planował ją upokorzyć, żeby okazał jakąkolwiek emocję! To właśnie ten jego kompletny brak zaangażowania powodował, że to, co się stało, było wstrętne.

– Hope. – Wzdrygnęła się, gdy poczuła na ramieniu dotyk palców. – Już dobrze, nie będę cię dotykał.

Nie rozluźniła mięśni, nawet wtedy gdy odsunął się, mrucząc pod nosem jakieś przekleństwa. Wstał, okrążył łóżko i podszedł do okna. Hope nie potrafiła oderwać wzroku od nagiej sylwetki mężczyzny, który przez dłuższą chwilę wpatrywał się w ciemność.

– Jest mi bardzo przykro, że to tak wyszło, ale zbyt się spięłaś, by mogło być inaczej. Ale następnym razem… – Musiała wydać z siebie jakiś zduszony odgłos, gdyż' octwrocił się od okna, a wtedy zauważył zbolały wyraz jej twarzy. – Powinnaś się przespać. Rano zobaczysz wszystko w innym świetle. – Przysiadł na brzegu łóżka. – Posłuchaj, Hope. Szarpałaś się nie tylko ze mną, ale i ze sobą samą. Zapewne nauczono cię w klasz,torze, że ciało kobiety należy do jej męża, a seks to obowiązek małżeński, który ma na celu prokreację. Ale miłość fizyczna to również wyjątkowe doznanie. Przekonasz się o tym, jeśli tylko zaczniesz słuchać własnych pragnień, zamiast cudzych głosów, które masz w głowie.


Gdy wstał, przez chwilę łudziła się, że pójdzie sobie i zostawi ją samą, lecz ku jej wielkiemu rozczarowaniu obszedł łóżko i położył się ponownie. Przykrył ich starannie kołdrą, nie próbując dotykać Hope. Niedługo później usłyszała, jak jego oddech staje się miarowy i głęboki. Dopiero wtedy jej napięcie zelżało nieco, ale nie na tyle, żeby mogła odpocząć. O spaniu w ogóle nie było mowy. Czuła się podle. Czuła się brudna..


Ostrożnie wyślizgnęła się z łóżka, starając się nie obudzić śpiącego mężczyzny. Jej stopy zanurzyły się w miękkim dywanie. Miękki dywan, miękkie kolana, nieważkie ciało, które osuwa się… Za jej plecami rozległ się szelest i Aleksiej już był przy niej, ratując ją przed upadkiem.


– Muszę się umyć – wymamrotała półprzytomnie, opierając głowę na jego ramieniu. – Muszę… – Tak, dziecinko, wiem.


Wzięto ją na ręee i zaniesiono do łazienki, gdzie owinięto ręcznikiem kąpielowym, żeby nie zmarzła, zanim wanna się napełni. Następnie zanurzono ją w ciepłej, pachnącej wodzie. Słyszała czyjś głos, ktoś łagodnie mył ją gąbką. To było przyjemne, bardzo przyjemne. Zupełnie jak wtedy, gdy była mała i miała nianię… A potem wyjęto ją z wody, wytarto ręcznikiem do sucha, kazano jej grzecznie otworzyć buzię. Gdy tak zrobiła, podano jej pastylkę. Skrzywiła się i natychmiast dostała szklankę wody do popicia. Czyjeś mocne ramiona objęły ją delikatnie.

– Hope? – rozległ się nad nią głos Aleksieja.

Z trudem otworzyła opadające ze znużenia powieki i spojrzała na niego z wyrzutem.

– Zrobiłeś mi krzywdę – poskarżyła się jak dziecko.


Wyczuła jeszcze, że dziwnie zesztywniał na te słowa, a potem przeżycia, kąpiel i środek nasenny zrobiły swoje. Nie miała więc pojęcia, że gdy Aleksiej zaniósł ją do łóżka, instynktownie przytuliła się do niego. Nie mogła też wiedzieć, że on nie spał prawie do rana, przyglądając jej się uważnie. W jego oczach pojawiła się cała gama uczuć… również ról.


Musiał pomścić swoją siostrę i wiedział, że wybrał najlepszy sposób. Nie zamierzał się wycofać, nigdy się nie cofał.

Na bladej twarzy kobiety, która leżała przy nim, widniały ślady łez.


Hope obudziła się i natychmiast napłynęły wspomnienia wydarzeń ostatniej nocy. N a szczęście była w pokoju sama.

– Widzę, że już wstałaś. – Aleksiej wszedł do pokoju, świeży i młodzieńczy w dżinsach i bawełnianej koszuli. – Śniadanie – zaanonsował, stawiając przy łóżku pełną tacę.

Odwróciła od niego, głowę.

– Nie ma się co boczyć, Hope – powiedział łagodnym tonem, przysiadając obok niej. – Pierwszy raz nie musi być przyjemny, ale to wcale nie znaczy, że następnym razem będzie równie źle. Zobaczyśz…

Nie rozumiała, jak on może tak spokojnie mówić o tym, co między nimi zaszło. Przecież ostatnia noc zmieniała wszystko, przede wszystkim – ją samą, i to bezpowrotnie. A on traktował to tak lekko! W dodatku nie tylko poznał całe jej ciało, ale również wydawał się znać jej myśli, obawy i emocje. Czuła z przerażeniem, że nie ma dokąd przed nim uciec, że nie może się przed nim schować, ponieważ on przeniknie każdy mur, jaki wokół siebie wzniesie. Nie miała już nic własnego, ze wszystkiego ją ograbił.:.


Aleksiej wstał, zniknął za drzwiami garderoby, a po chwili wrócił z jedwabną podomką.


– Usiądź – zakomenderował, a gdy po chwili wahania Hope usłuchała ubrał ją i starannie zawinął pasek na kokardę. – Spróbuj zrozumieć. Dla mądrych ludzi nie bedzie miało znaczenia, że byliśmy kochankami. Będą cię oceniać przez pryzmat twoich cech, a twoje dziewictwo lub jego brak nie ma z tym nic wspólnego. To liczy się tylko dla twojego ojca, który chciał cię sprzedać. Teraz myślisz inaczej, ale kto wie, czy któregoś dnia mi nie podziękujesz.

– Nie kłam! Sam powiedziałeś, że mój ojciec nie chciał ożenić się z twoją siostrą·

– Nie dlatego, że nie była dość cnotliwa, ale dlatego, że nie była dość bogata jak na jego potrzeby _ wycedził. – I nie mszczę się na nim za to, że był jej kochankiem, ale za to, że był dla niej okrutny. A teraz zjedz śniadanie i ubierz się·

– W co? Nie mam nic czerwonego – wytknęła zjadliwie.

Roześmiał się w odpowiedzi.

– Nawet wyzywająco ubrana nadal wyglądałabyś jak skrzywdzone niewiniątko. Myślę jednak, że szybko przestaniesz się dąsać i wreszcie zaczniesz wyglądać jak dorosła kobieta. – Owinął sobie na palcu długie pasmo jej włosów.

Wyrwała się.

– Będziesz musiał.długo czekać!

_ O, przeciwnie, moja śliczna. Założę się, że stanie się to szybciej, niż przypuszczasz. Sama nie wiesz, co w tobie tkwi. – Pochylił się i pocałował ją, a gdy się wyprostował, przyjrzał się uważnie jej zarimienionej twarzy. Przez chwilę Hope myślała, że na tym się nie skończy, ale ku jej wielkiej uldze Aleksiej wstał z łóżka. – Idę na obchód winnic… Czuj się jak u siebie w domu, zamek jest do twojej dyspozycji. Na wypadek, gdybyś chciała zrezygnować z mojej gościny, most będzie podniesiony. Ale przed czym tu uciekąć? – spytał sugestywnym tonem. – To żaden wstyd czerpać przyjemność z fizycznego zbliżenia.


– Jak mogę czerpać przyjemność, skoro cię nienawidzę? – rzuciła mu prosto w twari


– Przekonasz się – odparł z uśmiechem i podszedł ku drzwiom. – Do zobaczenia wieczorem.


Została sama z mętlikiem w głowie. Ten człowiek nie przestawał jej zaskakiwać, był pełen sprzeczności. Z jednej strony nie liczył się z nikim i z niczym, tylko uparcie podążał w wybranym przez siebie kierunku. A równocześnie potrafił być troskliwy, zaopiekować się kimś potrzebującym wsparcia: Kiedy jednak Hope przestarue mu być potrzebna, nie będzie się już? nią troszczył. Co ona wtedy ze sobą pocznie? Zycie w klasztorze było uporządkowane, toczyło się leniwie z góry przewidywalnym rytmem. Hope nie musiała podejmować żadnych decyzji, wymagano od niej jedynie posłuszeństwa. Jednak w normalnym świecie taka bierna postawa nie popłacała, tu należało wykazać się zaradnością. Ale jak miała ją z siebie wykrzesać, gdy przez te wszystkie lata uległość stała się jej drugą naturą?

Jednak świat pełen jest kobiet, które jakoś żyją, rozwiązują różne problemy, romansują, wychowują, czasami samotnie, dzieci. Tak, powinna wziąć się w garść. Użalanie się nad sobą nie miało sensu.

Napiła się kawy, ale jedzenia nie tknęła. Ubrała się i wyszła na zewnątrz. Przez chwilę kręciła się po dziedzińcu, znalazła puste stajnie i niewielki wyłom w murze. Stąd można było zobaczyć nurkujące w fosie kaczki. Wróciła do środka, zaczęła chodzić po pokojach. W końcu poszła do biblioteki, w nadziei, ze może ciekawa lektura pomoże jej jakoś przetrwać ten dzień. Wzięła z półki Wojnę i pokój Tołstoja i zwinęła się w kłębek na przepastnym fotelu.


Wczesnym popołudniem Pierre przyniósł jej świeżo zaparzoną kawę, omlet i owoce. Omlet pachniał tak kusząco, że jej niechęć do jedzenia osłabła gwałtownie. Gdy potem odniosła tacę do kuchni, Pierre, który dotychczas popatrywał na Hope z. widoczną niechęcią, spojrzał z aprobatą na puste naczynia.

Czytała jeszcze przez kilka godzin, ale w miarę upływu czasu coraz mniej skupiała się na lekturze. N adchodzący wieczór napełniał ją coraz większym lękiem. Wreszcie odłożyła opasły tom na bok i podeszła do okna. Słońce zachodziło powoli. Kaczki nurkowały w fosie w poszukiwaniu pożywienia. Tknięta nagłą myślą udała się do kuchni, gdzie znalazła bochen chleba. Ukroiła kawałek, wyszła na dziedziniec i stanęła w wyłomie muru, który zauważyła rano. Kaczki znajdowały się niemal pod nią. Zaczęła drobić im chleb, rozbawiona ich manewrami w walce o pozywienie.

Niestety, ta przyjemna chwila nie trwała długo. Zazgrzytał most zwodzony i po chwili na dziedzińcu pojawił się znajomy samochód. Aleksiej wysiadł, a na jej widok zdenerwował się wyraźnie. Ostro zawołał ją po imieniu.


Cofnęła się odruchowo, nie mając pojęcia, że stoi w niebezpiecznym miejscu. Ponieważ zaprawa zwietrzała, niewielki głaz pod stopami Hope obsunął się. Poleciała w dół, zanim zdążyła zrozumieć, co się dzieje. Woda w fosie była lodowato zimna, wlała się do otwartych ust, zdławiła okrzyk. Hope umiała pływać, jednak w chwili pierwszego szoku nie po-. trafiła zrobić nic sensownego i poszła na dno jak kamień.


Coś ją złapało, próbowała z tym walczyć, przed przerażonymi oczami mignęła jej twarz Aleksieja. Przemknęła jej przez głowę potworna myśl, że on chce ją utopić, żeby zatrzeć ślad popełnionej zbrodni, toteż zaczęła z nim zaciekle walczyć. A potem wokół zapadła ciemność…

Poczuła pod plecami wygrzane słońcem kamienie. Otworzyła oczy. Aleksiej, który stał nad nią z zaciśniętymi ustami, dał znak Pierre' owi, który natychmiast pobiegł do zamku. Aleksiej wziął ją na ręce i podążył śladem Pierre' a.


– Mon Dieu, czyś ty zupełnie zwariowała? Czy naprawdę uważasz, że lepiej umrzeć, niż żyć w hańbie? – wysyczał z furią, wnosząc ją do łazienki. Chętnie wykąpię cię ponownie, czasami bycie twoją nianią jest- przyjemne, ale może nie w takich dramatycznych okolicznościach!


Postawił ją na ziemi i nachylił się, żeby napuścić gorącej wody do wanny. Hope stała w przemoczonym ubraniu, szczękając zębami.


– Nie zrobiłam tego celowo, to był wypadek. Karmiłam kaczki, kiedy przyjechałeś. Zaskoczyłeś mnie i…


– I wolałaś wpaść do fosy, zamiast znosić moje towarzystwo? – dokończył ponuro. – To dziecinna komedia, naprawdę. Odgrywasz rolę niewinnej ofiary, a ja jestem czarnym charakterem, który cię prześladuje. Czy nie rozumiesz, że kiedy już się ode mnie uwolnisz, będziesz mogła zrobić ze swoim życiem, co tylko zechcesz? Nikt już nie będzie tobą rządził. Gdybyś trafiła w ręce Alaina, musiałabyś siedzieć potulnie jak trusia i robić tylko to, czego by od ciebie żądano. Czy ty nie masz żadnych ambicji? Zadnych własnych pragnień? Czy niczego nie chcesz od życia dla siebie? – spytał tonem pełnym zniecierpliwienia. – Jesteś osobą, a nie marionetką! Naprawdę zadowalałoby cię takie życie w złotej klatce?

Nie odpowiedziała. Westchnął ciężko, jakby poczuł na sobie jakiś wielki ciężar, i dopiero teraz Hope pomyślała, że jej wypadek musiał go porządnie wystraszyć. Przecież gdyby coś jej się stało, jego kunsztowny plan zemsty ległpy w gruzach. Ze złości zacisnęła usta.

– Ściągaj to mokre ubranie i wskakuj do wanny. Pierre właśnie robi ci drinka, może powiem mu, żeby przygotował też kolację. Chciałem cię dzisiaj zaprosić do restauracji, ale teraz nadajesz się tylko do łóżka…

– Kiedy ja bardzo chętnie wyjdę – zapewniła pośpiesznie. Wszystko lepsze od spędzania z nim czasu sam na sam.

– W porządku – kiwnął głową i z obrzydzeniem przesunął dłońmi po nieprzyjemnie sztywnych, mokrych dżinsach. – Ja też się wykąpię.

Hope odruchowo powiodła spojrzeniem za ruchem jego rąk. Materiał opinał się na jego biodrach i udach…

– Nie siedź w wahnie za długo, bo mogę nie wytrzymać i przyjść, żeby dotrzymać ci towarzystwa – powiedział zmienionym głosem. – A na takie igraszki nie jesteś jeszcze gotowa… – Z żalem zerknął na pełną wannę. – W tym się na szczęście nie utopisz, ale za dziesięć minut przyjdę sprawdzić, czy wszystko w porządku. Jeśli nadal będziesz w wannie, odczytam to jako zaproszenie.

Kiedy wrócił z kąpieli, ubrany w krótki szlafrok, Hope siedziała na fotelu przed kominkiem, sącząc drinka. Na tacy stał też dzbanek i dwie filiżanki. Aleksiej. podszedł, żeby nalać sobie kawy, a Hope nie mogła oderwać spojrzenia od jego opalonych nóg. Owładnęło nią pragnienie, by wyciągnąć rękę i dotknąć ich, przekonać się, czy naprawdę są takie same w dotyku, jak zapamiętała to z poprzedniej nocy.

O czym ona myśli? I czy on znowu odgadł, co się z nią dzieje? Spłoszona podniosła na niego wzrok. Aleksiej obserwował ją ze współczującym, pozbawionym kpiny uśmiechem.

– Biedactwo. I chciałabyś, i boisz się… Ale to minie. Tymczasem dokończ drinka i połóż się. – Zauważył spojrzenie, jakim obrzuciła łóżko. – Nie patrz z taką odrazą, jakby to było narzędzie tortur, i przestań robić ze mnie potwora. Uwierz mi, dziecko, niedługo sama będziesz mnie błagać o pieszczoty.

W tym iilomencie poczuła, że ma dość tego protekcjonalnego traktowania. Wszystko się w niej zagotowało. Owszem, była przez dziesięć lat wdrażana do uległości i wychowywana na potulną trusię, ale odziedziczyła też geny po matce, niepokornej rudowłosej Irlandce, która nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Zerwała się z fotela i spiorunowała Aleksieja spojrzeniem, a jej oczy stały się szare jak burzowe chmury.


– Na pewno nie – warknęła, trzęsąc się z wściekłości. Musiała zacisnąć dłonie w pięści, żeby nie poorać mu twarzy paznokciami. Wtedy wreszcie znikłby ten pełen wyższości uśmiech. – Wydaje ci się, że wszystko wiesz, że wszystko rozumiesz. Mylisz się· To, że moje ciało reaguje na twój dotyk, nie oznacza jeszcze, że masz nade mną władzę. Nienawidzę cię, nienawidzę, i to się nigdy nie zmieni. Mówisz, że mój ojciec chciał mnie wykorzystać do swoich celów, a przecież ty robisz dokładnie to samo, niczym się od niego nie różnisz! Obaj jesteście podli.


– Zaczynasz histeryzować – odparł zimno. – Jeśli się natychmiast nie uspokoisz, to…


– To co? Uderzysz mnie? – spytała prowokacyjnie i znieruchomiała.


Potrząsnął głową, a potem nagle uśmiechnął się bez cienia gniewu.

– Pewna część twojego ciała aż się tego domaga. Potem jednak pocałowałbym, żeby nie bolało. Oczywiście, gdybyś ładnie poprosiła – zakończył z przekorą w głosie, wiedząc doskonale, że wygrał wojnę na słowa.


Hope nie znalazła żadnej odpowiedzi. Gdy wyszedł, zakryła dłońmi płonącą twarz. W starciu z nim nie miała żadnych szans, on zawsze ją wykpi, wyśmieje, poniży, zawsze będzie miał przewagę. Och, zimny drań, potwór, nienawidzi go z całego serca!


– Na pewno czujesz się na siłach, żeby wyjść? – upewnił się Aleksiej, stając w drzwiach garderoby.


Hope skinęła głową. Była już ubrana, właśnie skończyła się malować. Na widok Aleksieja poczuła dziwne ssanie w żołądku. Miał na sobie białą koszulę, którą dopiero teraz niespiesznie zapinał. Potem włożył spodnie, co wskazywało aż nadto dobitnie, że ubieranie się w obecności kobiety jest dla niego chlebem powszednim.


Spostrzegł zakłopotany wyraz jej twarzy, podszedł, stanął za plecami Hope i wziął z toaletki jej szczotkę do włosów. Przez chwilę w milczeniu patrzyli sobie w lustrze w oczy, po czym Aleksiej zaczął powoli rozczesywać jej włosy. Wrażenie było tak przyjemne, że nieco się odprężyła..


– Dobrze wiem, że to, co zaszło, było dla ciebie prawdziwym szokiem. Ale powinnaś zrozumieć, że buntując się i złoszcząc, najbardziej szkodzisz sobie samej. Spróbuj na to spojrzeć jako na kolejny etap nauki.


– Takich rzeczy powinnam się uczyć dopiero po ślubie! Po tym wszystkim na pewno nikt się ze mną nie ożeni, co najwyżej zostanę zabawką kolejnego mężczyzny. – Łzy zakręciły jej się w oczach.

– Znowu przesadzasz. Przestań wreszcie zachowywać się jak dziecko – skarcił ją chłodno. – Dla ciebie wszystko jest albo czarne, albo białe, tymczasem w życiu istnieje wiele ódcieni szarości. Nikt już nie sprowadza wartości kobiety do jej cnoty. Nie czujesz, jakie to poniżające, że postrzegasz siebie wyłącznie przez pryzmat ciała, wszystko jedno, czy skalanego, czy nie. Liczy się osobowość, inteligencja, poczucie humoru. Nikt nie będzie miał ći za złe romansu ze mną. "Upadłe kobiety" istnieją wyłącznie w twojej wyobraźni.


– Gdyby to była prawda, sypianie ze mną nie byłoby żadną zemstą na moim ojcu – wytknęła.


Przestał ją czesać. Pochylił się, ujął ją pod brodę i odwrócił twarzą ku sobie.

– Dziecinko, twoja cnota miała dla twojego ojca znaczenie czysto handlowe. Teraz będzie mu obojętne, jak się prowadzisz.

– Nienawidzę cię – rzuciła mu w twarz, chociaż czuła, że jej zachowame jest żałosne. – Nie rozumiem, jak matka przełożona mogła mnie oddać w ręce kogoś takiego.

– To bardzo proste. Sfałszowałem podpis twojego ojca. Ponadto siostrzyczki wyraźnie martwiły się o ciebie, więc gdy zjawił się twój wybawca, były zbytnio ucieszone, żeby o cokolwiek wypytywać. Aha, oprócz ciebie wydały mi też twój paszport, który chwilowo pozostanie w moim posiadaniu. Nie zapominaj, że nie masz pieniędzy ani żadnych znajomych. Jeśli mimo to chciałabyś uwolnić się od mojego towarzystwa – dodał, ponownie z łatwością czytając w jej myślach – to uprzedzam, że nie będzie to proste. Moja rodzina mieszka tu od wieków, wszyscy nas znają i poważają. Jeśli nie dasz mi słowa, że nie będziesz robić głupstw, rozpowszechnię informację, że jesteś niezrównoważona psychicznie i cierpisz na manię prześladowczą…

Patrząc w jego chłodne oczy' zrozumiała, że on nie żartuje. Naprawdę zrobi z niej wariatkę, nic go nie powstrzyma, nic go nie wzruszy. Dałaby wszystko, naprawdę oddałaby wszystko za to, by móc mu odpłacić za doznaną krzywdę, znaleźć jego czułe miejsce, sprawić, by cierpiał tak sarno jak ona teraz.

– Zmieniłam zdanie. Nie chcę nigdzie z tobą iść – oznajmiła z goryczą i odwróciła się plecami.

– Jak sobie życzysz – odparł spokojnie, zapinając górne guziki koszuli. – Powiem Pierre' owi, żeby zrobił ci kolację.

Wcale nie przejął się jej odmową, zostawiał ją i wychodził, jakby nigdy nic! Poczuła ukłucie rozczarowania, lecz jakoś zdusiła w sobie tę emocję.

Pierre przyniósł jej kolację do biblioteki, gdzie zaszyła się przy kominku. Oprócz pieczonego kurczaka z warzywami postawił na stoliku również kieliszek i odkorkowaną butelkę wina, na której widniał herb z orłem i nazwisko Serivace. Gdy została sama, nieufnie pociągnęła łyczek. Teoretycznie znała się na winach wyśmieniaie, z praktyką było gorzej.


Wino miało bladozłoty odcień, było lekko wytrawne i znakomicie podnosiło walory smakowe kurczaka… Wkrótce również rzeczywistość zaczęła się jawić Hope w o wiele jaśniejszych kolorach. Tak, zdecydowanie świat nabierał barw. Chyba już rozumiem, dlaczego ludzie piją, pomyślała nieco ponuro, nalewając sobie drugi kieliszek.


Gdy była w połowie trzeciego, Pierre przyszedł zabrać tacę. Przyniósł dzbanek kawy, ale Hope nie miała ochoty otrzeźwiać się kawą. Po co psuć błogostan, w jaki popadła? Wziąwszy pod uwagę obecną sytuację, chyba lepiej było nie trzeźwieć.


Gdyby zakonnice ją teraz widziały, na pewno przeżyłyby potężny szok. Jednak myśl o klasztorze podziałała na nią przygnębiająco, więc czym prędzej wychyliła kieliszek do dna. Pokój zakołysał się, gdy z pewnym trudem wstała. Zygzakami weszła po schodach na piętro, szczerze zadowolona, że Aleksiej nie jest świadkiem jej poczynań.


Była zaledwie dziesiąta, lecz Hope ogarnęła przemożna senność. Wykąpała się, omal nie zasypiając w wannie, po czym z odrazą włożyła jedną z je- dwabnych nocnych koszulek i wsunęła się do ogromnego łoża.


W ostatniej chwili przed zaśnięciem niespodziewanie bardzo jasno zdała sobie sprawę, że dopóki nie pogodzi się z rzeczywistością, nie zazna spokoju. Musi zaakceptować fakty, a nie zadręczać się wyobrażeniami tego; jak powinno być. Ale przecież to samo doradzał jej Aleksiej… Czyżby więc miał rację? Czyżby wyniesiona ze szkoły biało-czarna ocena świata naprawdę nie sprawdzała się w życiu?

Загрузка...