Miała niezwykle przyjemny sen. Leżała na plaży, na ciepłym piasku, a promienie słońc'a zdawały się pieścić jej skórę. Pod ich wpływem· zmieniała się i zdawało jej się, że sama staje się światłem, ciepłem, pulsującym życiem. Przez cały czas jednak czuła na poły świadomie, że to doznanie nie będzie trwało wiecznie, że istnieje jakieś zagrożenie, które wejdzie pomiędzy nią a źródło ciepła, a wtedy nie będzie mogła już dłużej rozkoszować się słoneczną pieszczotą· Ogarnie ją chłód, zapadnie ciemność.
Lęk zwiększał się stopniowo, jak niewielka chmurka rozrastająca się do rozmiarów chmury burzowej. Po piasku przesuwał się cień, przybliżał się, przybliżał, już jej dotykał, już oddzielał ją od słońca. Cień przybrał kształt człowieka. Serce waliło jej w piersi, w ustach zaschło, ogarnął ją paraliżujący strach. Nie mogła sobie uprzytomnić, kim jest ta osoba, ale przeczuwała, że ją zna. Rozpaczliwie zmusiła pamięć do wysiłku. Przypomnij sobie, przypomnij… I nagle dotarło do niej, kim jest cień, krzyknęła. Zaczęła płakać i obudziła się z uczuciem, jakby wypadała przez rozbite okno – wtedy nagle okazało się, że bezpiecznie leży pod kołdrą, wtulona plecami w ciało Aleksieja.
– Hope, wszystko w porządku?
Jego głos uprzytomnił jej, że koszmarny sen nie był efektem czystej imaginacji. Przeciwnie, był bardzo mocno zakorzeniony w rzeczywistości.
– Tak, to tylko sen – odpowiedziała, zdając sobie sprawę, że nadal czuje ciepło, lecz na jawie jego źródłem jest ciało Aleksieja.
– Wołałaś ojca. Dlaczego?
Niemal zaprotestowała, gdy zabrał dłoń, którą do tej pory trzymał na jej brzuchu. Ujął ją za ramię i obrócił ku sobie.
– Nie pamiętam, co mi się śniło – skłamała. Ale czy to dziwne, że wołałam ojca na pomoc?
– Nie wołałaś go, tylko krzyczałaś, na niego. A płakać zaczęłaś dopiero potem, przedtem twój sen był spokojny, nie było potrzeby wołać o pomoc. – Pochylił się, by ją lekko, uspokajająco pocałować. – Mmm, piłaś nasze wino, czuję je na twoich ustach… – wymruczał. – Pozwól, że też się nim poczęstuję…
Nie zaprotestowała. Nie zaprotestowała też chwilę później, gdy zaczął delikatnie zdejmować jej koszulkę. To przez to wino, pomyślała w oszołomieniu, nadal jestem na rauszu… Wiedziała, że nie powinna tak bezwolnie znosić pieszczot Aleksieja, ale zupełnie nie była w nastroju do walki. Pozwoliła się rozebrać, a potem oglądać w miękkim blasku księżyca. Aleksiej leżał wsparty.,na łokciu i w milczeniu kontemplował jej kształty:
Pod jego wzrokiem zaczęło się w niej budzić coś dziwnego – to samo ciepło, które czuła we śnie, ale tym razem nie przychodziło ono z zewnątrz, 'tylko miało źródło w głębi niej samej. Z tego ukrytego źródła rozlewało się coraz szerzej, ogarniająo całe ciało, potęgując relaksujący, rozluźniający wpływ alkoholu. Gdy Aleksiej zaczął gładzić jej skórę, Hope śledziła ruch jego ręki już bez paniki, za to z ciekawością. Wydawało się, jakby głaskał kota. I poczuła się jak zadowolona kótka, miała 'ochotę przeciągnąć się i mruczeć z rozkoszy.
Spostrzegła, że gdy zamyka oczy" zmysł dotyku jeszcze się wyostrza. Zamarła, gdy dłoń Aleksieja zawędrowała na czubek jej piersi. Coś kazało jej wygiąć się i wtulić mocniej w jego dłoń. Oszołomiona, półprzytomnie uniosła powieki i nagle ujrzała błysk w oczach Aleksieja. Ogarnął ją nagły gniew. No tak, pewnie odczuwał satysfakcję, przecież zaczęła się zachowywać bezwstydnie jak…
Poderwała się gwałtownie, lecz on przytrzymał ją, położył z powrotem i znowu głaskał uspokajająco, aż jej mięśnie ponownie rozluźniły się, chociaż poczucie przyzwoitości nakazywało większą czujność. Nie powinnam była pić tyle wina, pomyślała, jednocześnie wydając mimowolnie jęk rozkoszy, gdy wargi Aleksieja przesunęły się po jej szyi ku płatkowi ucha i zaczęły je zmysłowo pieścił Hope z każdą chwilą pogrążała się coraz bardziej w odczuciu słodkiej słabości. Naraz poczuła, że jego dłoń, która dotąd spoczywała na jej biodrze, wędruje ku…
Gwałtownie wciągnęła powietrze. Próbowała się odsunąć, lecz ramię Aleksieja opasywało ją mocno. Próbowała okładać go pięściami, ale nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Starała się mocno zewrzeć nogi, lecz jego dłoń i tak wśliznęła się między jej uda i… I Hope poczuła, że to doznanie nie jest dla niej przykre. Z zaskoczenia otworzyła szeroko oczy, a jej spojrzenie padło na twarz Aleksieja, zadziwiająco skupioną.
W pewien sposób to było nawet gorsze od tego, co wydarzyło się.Poprzedniej nocy. Nienawidziła go za to, że pieści ją w ten sposób, to było niedozwolone, grzeszne! Aż wiła się pod jego dotykiem, który był tak rozkoszny, że niemal trudny do zniesienia.
– Przestań! Przestań! – szeptała bezradnie, wciąż próbując się uwolnić, lecz Aleksiej przesunął rękę pod jej plecami tak, by jej głowa odchyliła się do tyłu, a szyja i biust uniosły się do góry. Całował ją tak zniewalająco, że w końcu Hope przestała zaciskać dłonie w pięści i bezwiednie oparła je na ramionach mężczyzny, którego nie chciała znać, a którego w tej chwili nie potrafiła odepchnąć.
Tak, jej własne ciało zdradziło ją, zdradziło ją zupełnie, znajdowało w tej; sytuacji przyjemność, gorzej, pragnęło tej przyjemności, pożądało jej coraz goręcej. I to do tego stopnia, że gdy rozpalająca je dłoń cofnęła się, doznało uczucia nagłego zawodu, jakby otworzyła się w nim dziwna pustka, która domagała się zapełnienia zaraz, natychmiast!
Ale on się odsunął, a niezaspokojone, porzucone ciało aż zadygotało z dojmującego żalu.
– Hope, popatrz na mnie.
Z ociąganiem uniosła powieki.
– Gdybym miał pojęcie, że nasze wino aż tak na ciebie działa, to wczoraj bym cię w nim wykąpał. – W jego oczach tliły się wesołe iskierki.
Hope oprzytomniała do tego stopnia, że dotarło do niej, gdzie jest, z kim i dlaczego ten ktoś postępuje z nią w ten sposób. On nie tracił głowy; on działał jak. zaprogramowany automat. Zaprogramowany na zemstę.
– Nie dotykaj mnie – wydusiła z trudem przez ściśnięte gardło. – Nienawidzę cię, nienawidzę tego, co ze mną robisz, nienawidzę…
– Samej siebie za to, że ci się to podoba? – Swoim zwyczajem dokończył za nią gładko. – Ależ, ma belle, to zupełnie naturalne, że ci się podoba, nie ma się czego wstydzić. Emocjonalnie jesteś dzieckiem, ale fizycznie jesteś dojrzała, a ciało ma swoje potrzeby, z którymi nie ma co dyskutować. W dodatku masz bardzo zmysłową naturę, a na to żaden klasztor nie'pomoże… – Zaśmiał się cicho na widok jej gniewnej miny. – Wiem, że jak zwykle mi nie wierzysz. Ale wyobraź sobie, że gdy wróciłem do domu i położyłem się, przekręciłaś się na bok i wtuliłaś we mnie tak naturalnie, jakbyś sypiała ze mną od zawsze. Nie chciałem cię budzić, ale zachowanie spokoju wymagało ode mnie dużo wysiłku. Na szczęście teraz już nie muszę się powstrzymywać…
Przysunął się, a Hope zesztywniała instynktownie na wspomnienie bólu z poprzedniej nocy. Jednak ciepła dłoń Aleksieja łagodnie zaczęła jej dotykać w taki sam sposób jak poprzednio, ponownie budząc. pragnienie zaspokojenia.
– Spokojnie, nie ma się czego bać… – Jej ucho owionął ciepły oddech, uda rozchyliły się delikatnie i nie było żadnego bólu, tylko następujące po sobie fale rozkoszy, jedna za drugą, jedna za drugą, a potem rozległ się chrapliwy jęk Aleksieja i świat eksplodował.
Leżała· nieruchorno w jego ramionach, z ustami przy jego szyi, próbując zrozumieć, co się stało. To było cudowne i straszne zarazem. Nikt jej nie uświadomił, że kobieta – normalna kobieta – może czerpać przyjemność z pożycia seksualnego. Zakonnice nauczały, że radością kobiety są dzieci, które w wyniku zbliżen\a przychodzą na świat. To mężczyzna szuka fizycznej przyjemności, porządnej kobiecie jest ona nieznana.
Natychmiast opadły ją wyrzuty sumienia, które skutecznie zagłuszyły poczucie błogości. Jak mogła się tak zapomnieć? Jak mogła być tak wyuzdana? To obrzydliwe!
I jakże musiał teraz triumfować Aleksiej! Zrobił z nią, co chciał, a ona chętnie się temu poddała, jakby nie miała własnej woli. Och, jak nisko upadła, co za upokorzenie… Łzy napłynęły jej do oczu.
Aleksiej delikatnie scałował wilgoć z jej rzęs, a potem ujął jej twarz w dłonie, tyrri sposobem zmuszając Hope, by spojrzała na niego.
– Nienawidzę cię – jęknęła bezradnie nie wiadomo który już raz, rtiezdolna do sformułowania dręczących ją odczuć w inny sposób. On jednak nie miał kłopotu z ich nazwaniem.
– Nie, maleńka – odparł spokojnie. – W tej chwili czujesz ogromny żal do siebie. Wychowanie, jakie odebrałaś, każe ci myśleć, że zachowałaś się bezwstydnie. A ja ci mówię, że nie ma nic złego w czerpaniu rozkoszy z obcowania dwojga ciał. Któregoś dnia nauczysz się pieścić moje ciało, jak ja pieszczę twoje, i czerpać z tego przyjemność. – Na samą myśl Hope odwróciła od niego głowę, lecz on tylko się roześmiał. – Z czasem odkryjesz, że ciało nie jest siedliskiem grzechu. Ciało umożliwia nam najgłębszy kontakt z upragnioną osobą. Nie ma nic złego w rozmowie ciał dwojga kochanków.
– Nie jesteś moim upragnionym kochankiem rzuciła mu prosto w twarz… – Jesteś wrogiem mojego ojca, ty tylko szukasz zemsty.
– I to cię gnębi, tak? Zawstydza cię uprawianie seksu bez uczucia? Widzisz, miłość i rozkosz nie zawsze idą w parze, czaSem doświadcza się tylko jednej z nich. Jeśli o mnie chodzi, wolę rozkosz.
Obrzydliwy cynik, pomyślała z goryczą. I takiemu komuś właśnie przed chwilą oddała się bez zbytnich ceregieli. Poprzedniej nocy miała przynajmniej świadomość, że ocaliła swoją wolę i dumę, teraz nie pozostało jej już zupełnie nic. Chciała się' manifestacyjnie odwrócić i odsunąć, ale ramię Aleksieja opasywało ją mocno. Co gorsza, jej nieszczęsne, zdradzieckie zmysły wydawały się z tego bardzo zadowolone…
– Obudź się, śpiochu! Przyniosłem śniadanie i gazety. Przepraszam, że budzę cię tak rano, ale za godzinę muszę wyjść.
Leniwie otworzyła oczy, usiadła nieporadnie i wtedy dotarło do niej, że jest naga. Otrzeźwiała w jednej chwili, zasłoniła się brzegiem kołdry.
Aleksiej musiał wstać już jakiś czas temu, był w pełni gotowy do wyjśc\a. Miał na sobie nieskazitelnie białą koszulę i doskonale skrojony jasny garnitur, który podkreślał idealnie proporcjonalną sylwetkę. Hope natychmiast przypomniała sobie, jak wyglądał bez ubrania, i pośpiesznie odwróciła wzrok.
– Nadal się obwiniasz za swoje reakcje? Hope, jeśli w ogóle można tu mówić o jakiejś winie, to winien jestem ja, i to tylk9 tego, że nie miałem pojęcia, w jak wielkiej ignorancji cię wychowano. Nie przyszło mi jednak do głowy, że nie mąsz pojęcia o tym, że kobieta też szczytuje. Bo o to chodzi, prawda?
Hope miała ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Nie rozumiała, jak mógł rozmawiać o najintymniejszych sprawach w tak niewzruszony sposób, jakby mówił o pogodzie, podczas gdy ona czerwieniła się na sam dźwięk niektórych słów. Czuła jednak, że Aleksiej nie odpuści i powinna mu udzielić jakiejś odpowiedzi…
– Uczono mnie, że… Ze przyjemność… Ze tylko męzczyzna…
Usiadł obok i położył dłonie na jej ramionach. Hope mocniej przycisnęła do siebie kołdrę.
– Chyba jednak wiedziałaś, że przyjemność nie jest zarezerwowana wyłącznie dla mężczyzn. Nie sądziłaś po prostu, że sama jej doświadczysz, ponieważ tylko pewien rodzaj kobiet znajduje przyjemność w seksie. A ty nie chciałaś być taką kobietą, prawda?
Tak trafnie odczytał jej myśli… Nie pozostałQ jej nic innego, jak potulnie skinąć głową.
– Nie obwiniaj się, to nie ma sensu. To są zupełnie naturalne reakcje ciała. Masz parę dni na przemyślenie tego wszystkiego, wyjeżdżam w interesach. Pierre wie, że nie wolno ci opuszczać zamku, ale w obrębie murów wszystko jest do twojej dyspozycji, z biblioteką na czele. Codziennie przychodzą gazety, radzę ci je pilnie czytać, zanim zetkniesz się z normalnym życiem.
– Wyjeżdżasz? – spytała, próbując zwalczyć w sobie nagłe uczucie żalu. Miała ochotę złapać go za poły marynarki i prosić, żeby jej nie zostawiał. Nie podejrzewała siebie o taką słabość. Rozzłościła się. – Wydawało mi się, że spieszno ci do ukarania mego ojca?
– Zemsta jest jak wino: im dłużej dojrzewa, tym lepiej smakuje – zripostował gładko. – Zresztą nie jesteś jeszcze gotowa, boczysz się na mnie jak dziecko. Dopiero wtedy, gdy będzie po tobie widać, że mnie pragniesz i że czerpiesz przyjemność z seksu, pokażę cię twojemu ojcu.
– Niedoczekanie twoje!
– Doczekam się prędzej, niż ci się wydaje. A gdy już odrzucisz skrupuły i zaczniesz sama dopominać się o pieszczoty, to moja satysfakcja będzie podwójna. Nie tylko wezlllę odwet za siostrę, ale i sam skorzystam, niejako przy okazji. Przyznam, że przerosłaś moje oczekiwania, ostatniej nocy nawet zapomniałem, z jakiego powodu znalazłaś się w moim łóżku… N o dobrze, robi się późno, biegnij wziąć -prysznic. – Podchwycił jej spłoszone spojrzenie i roześmiał się głośno. – Nie bój się, chwilowo nic ci nie grozi, nie zamierzam iść za tobą. Ale któregoś pięknego dnia, jak mnie ładnie poprosisz, to kto wie…
Pospiesznie otuliła się szlafrokiem i uciekła do łazienki, a cały czas gonił ją śmiech Aleksieja. Och, jeszcze zobaczysz, pomyślała mściwie i przysięgła sobie, że przez tych kilka dni znajdzie w sobie siłę do walki z nim. To, co się wydarzyło ostatniej nocy, nie powtórzy się nigdy więcej!
Gdy wróciła do.pokdju, w filiżankach parowała kawa, Aleksiej zaś czytał gazetę. Usiadła naprzeciw niego, sięgnęła po filiżankę i udając, że pije, dyskretnie zaczęła go obserwować.
– I jak mnie oceniasz?
– Ja? – W poczuciu winy śpiesznie odwróciła wzrok. – Och, nie wiem. Tak sobie siedzę i myślę. – Kłamczucha – skwitował ze śmiechem i podał
jej gazety. – Masz, przejrzyj sobie. Dla inteligentnych ludzi czytanie gazet to czasem niezły ubaw dodał cynicznie i zerknął na zegarek. – Pora na mnie. Aha, zabieram ze sobą twój paszport. Daj mi słowo, że nie podejmiesz próby ucieczki.
– Za późno na ucieczkę – odparła zrezygnowanym głosem. – Ojciec i tak już nie zdoła mnie wydać za Montracheta. W najlepszym wypadku mogę mu tylko zaoszczędzić upokorzenia na Karaibach.
– Zdecyduj się. Albo zostajesz tu jako moja… jako mój mile widziany gość, który ma cały dom do dyspozycji, albo zamknę cię w tym pokoju na klucz i powiem Pierre' owi, że ma cię nie wypuszczać, dopóki nie wrócę.
– A uwierzysz mi tak po prostu, jeśli dam ci słowo? – zdziwiła się
– Myślę, że mogę polegać na twoim słowie – powiedział spokojnie: – Czyżbym się mylił?
Zagryzła wargi. A to ją podszedł!
– Hope?
– Tak, do diabła, nie mylisz się! – parsknęła z wściekłością. – Masz moje słowo i możesz na nim polegać. Zresztą, niby dokąd miałabym uciec? Ojciec mnie nie potrzebuje, do zakonu mnie po czymś takim nie przyjmą.
– Moje ty małe niechciane biedactwo – zakpił. – Nie martw się, zawsze ktoś cię będzie chciał. Wiem, co m6wię. Najpierw jednak ty sama musisz siebie polubić, to podstawa. Naucz się siebie akceptować. – Wstał, po czym nachylił się szybko i pocałował ją, zanim zdążyła się zorientować i odsunąć od niego. – Myśl o, mnie dzisiaj w nocy, malutka – powiedział już w drzwiach. – Myśl o tym, że śpię gdzieś daleko, zupełnie sam, w pustym łóżku. Co za przykra odmiana po dzisiejszym dniu…
Znikł, zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. Godzinę później zeszła na dół, odnosząc do kuchni tacę po śniadaniu. Gdy Pierre zerknął na nią, uśmiechnęła się do niego niepewnie, a on lekko skinął głową, co sprawiło jej nieoczekiwanie dużą przyjemność.
Zupełnie nie wiedziała, co począć z czasem. Miała przed sobą kilka dni, ale czym by je tu zapełnić? Zanosiło się na to, że będzie się potwornie nudzić… Naraz dotarło do niej, że jeśli nie potrafi sobie znaleźć interesującego zajęcia, to jest to wyłącznie jej wina. Tylko nudni -ludzie się nudzą, a Aleksiej przecież chwalił jej inteligencję i ciekawą osobowość. Zatem…
Postanowiła nie marnować czasu, tylko przygotować się do tego, że za jakiś czas zostanie sama i będzie musiała jakoś wiązać koniec z końcem. Najlepiej chyba szlifować znajomość języków, to się zawsze przyda.Postanowiła każdego dnia zajmować się innym językiem, podobnie jak robiono to w szkole. Zdecydowała, że zacznie od tego, który miała opanowany najsłabiej, czyli od rosyjskiego.
Zgodnie z jej oczekiwaniami w zamkowej bibliotece znajdowały się książki w różnych językach. Wybrała opowiadania Czechowa i zmusiła się do czytania, odpędzając od siebie wszystkie inne myśli. Gdy Pierre zajrzał do biblioteki wczesnym popołudniem, znalazł ją głęboko pogrążoną w lekturze.
Poszła razem z nim do kuchni, ponieważ nie miała ochoty jeść sama, i od tej pory jadali już razem. Czasem Hope zaglądała do jadalni, żeby popatrzeć na portret nieszczęsnej Tani. Jej podobieństwo do brata było uderzające, jednak w subtelnych rysach kryła się też wrażliwość, której Aleksiej nie przejawiał w najmniejszym stopniu. Może nawet nadwrażliwość, ta biedaczka przecież odebrała sobie życie. _Ona musiała mojego ojca naprawdę kochać, pomyślała Hope i przeszedł ją dreszcz. A on? Czy nie znał Tani na tyle, by przewidzieć, jak poważne konsekwencje mogą wyniknąć z zerwania związku? A jeśli był świadom takiego niebezpieczeństwa, ale nic go to nie obchodziło?
Ojciec… W jakiś sposób był jej bardziej obcy niż Aleksiej. Odsunęła od siebie tę myśl, lecz powracała ąna uporczywie w następnych dniach.
Czwartego dnia rano, gdy Hope przeglądała codzienną gazetę, dobiegł ją odgłos samochodu. Zmusiła się, by doczytać do końca artykuł, potem nalała sobie kawy i sięgnęła po rogalik, a wszystko po to, żeby nie zerwać się z miejsca i nie podbiec do okna.
– Dzień dobljy, mon petit. Tęskniłaś za mną? rozległ się znajomy głos, głęboki i wibrujący.
Opalenizna Aleksieja wydawała się o ton ciemniejsza i na ten widok Hope leciutko zadrżała. Czyżby poleciał na Karaiby, żeby przygotować grunt do dalszej okrutnej rozgrywki? Przywitała się więc chłodno, co zaowocowało tylko tym, że uśmiechnął się jeszcze szerzej i nachylił się do jej.ucha, by szepnąć:
– Złamałem wszelkie ograniczenia prędkości w nadziei, że zdążę zastać cię w łóżku. Wiem już jednak od Pierre' a, że podczas mojej nieobecności stałaś się rannym ptaszkiem. Nawet domyślam się, dlaczego. Pewnie smutno ci w naszym łóżku beze mnie, prawda?
– Łóżko nie jest nasze, tylko twoje. I spędzam. w nim jak najmniej cza'su, bo na jego widok opadają mnie złe skojarzenia – oznajmiła spokojnie.
Przez tych parę dni miała dość czasu, by okrzepnąć wewnętrznie, i teraz zauważyła z satysfakcją, że po raz pierwszy udało jej się dopiec Aleksiejowi, który nagle przestał się uśmiechać. Musiała wznieść między nimi jakąś barierę, żeby zachować resztki szacunku dla samej siebie. Nie mogła liczyć na to, że oprze mu się fizycznie, ponieważ nie była dość silna, w dodatku jej własne ciało wydawało się być całkowicie po jego stronie, pozostało jej zatem pielęgnowanie niechęci do niego i okazywanie jej na każdym kroku.
Pierre postawił przed nimi tacę z kawą i ciepłymi obwarzankami. Hope przyglądała się, jak Aleksiej sięga po pieczywo. Na jego ustach błąkał się teraz leciutki uśmiech, jakby przypomniał sobie coś – albo kogoś – przyjemnego. Co on właściwie robił poza tym, że dokonywał zemsty na jej ojcu? Na pewno nie wiódł beztroskiego żywota bogatego birbanta. Świadczyły o tym gazety, które prenumerował. Były to bowiem poważne dzienniki traktujące o gospodarce i polityce, a nie pisma doradzające czytelnikom, jak miło wydać pieniądze. Ponadto wspomniał. kiedyś, że Tania była zbyt uboga, by nakłonić ojca Hope do ożenku, więc sytuacja finansowa potomków rodu Serivace musiała być kiepska.
– Wyglądasz na zamyśloną.
Podniosła na niego wzrok i rozgniewała się, ujrzawszy znajome rozbawienie w jego oczach.
– Czy to dziwne? Wracasz w świetnym humorze, opalony… Co takiego wydarzyło się na Karaibach, że ci tak wesoło? Odkryłeś, że mój ojciec jest w jeszcze większych opałach, niż przypuszczałeś?
Popatrzył na nią twardo, już bez śladu uśmiechu.
– A nie przyszło ci do głowy, że na moje życie składa się jeszcze wiele innych spraw? Nie byłem na Karaibach, tylko w Kalifornii. Niedawno kupiłem winnicę w Napa Valley, lokując w tym przedsięwzięciu sporo pieniędzy. Jeśli jestem w dobrym humorze, to tylko dlatego, że prawdopodobnie moja inwestycja przyniesie spore zyski. Pracuję na siebie, nie jestem krezusem.
– A chciałbyś, prawda? – spytała pogardliwie. Rysy jego twarzy ściągnęły się, lecz Aleksiej zachował pełne opanowanie.
– Nie, nie chciałbym – odpowiedział bardzo spokojnie. – Kiedy już wreszcie dorośniesz i zmądrzejesz, to zrozumiesz, że 'człowiek najbardziej ceni to, co zdobył sam, a nie to, co mu podano na srebrnej tacy. Odziedziczony majątek może być kulą u nogi i na ogół wcale nie ułatwia życia. Kiedy człowiek bez trudu dostaje wszystko, co chce, to wtedy nie ma pomysłu, co ze sobą począć. Każdy potrzebuje jakiegoś celu, do którego będzie dążył, nie bacząc na trudy i wyrzeczenia,. Jednym z moich celów jest przywrócenie zamkowi dawnej świetności. To jednak trochę potrwa, jestem bardzo zajętym człowiekiem.
– To znaczy? – spytała z zaciekawieniem, chociaż obiecała sobie zachowywać chłodny dystans. – Na przykład tu, w Beaune, pracuję społecznie na rzecz podtrzymywania dawnych tradycji regionu.
Z kolei w Paryżu działam aktywnie na giełdzie producentów win.
– Zadziwiające, że tak zajęty człowiek znalazł dość czasu na porwanie kobiety – skomentowała z przekąsem, lecz nie wyszło jej to taJe dobrze, jak planowała, ponieważ zarumieniła się z emocji, co oczywiście nie uszło uwagi Aleksieja.
– Jeśli chcesz walczyć z mistrzem, musisz najpierw nauczyć się dobrze władać bronią – odpowiedział kpiąco. – Poddajesz się czy chowasz w zanadrzu kolejne pytania? Co jeszcze chcesz wiedzieć o moim życiu?
– Nic! – odparła gwałtownie, może zbyt gwałtownie.
Owszem, nurtowało ją coś jeszcze. Kobiety. Inne kobiety w jego życiu. Musiały przecież istnieć jakieś… przyjaciółki. Co to były za związki, skoro mógł bez problemu poświęcać jej tak wiele czasu? Czy wobec innych kobiet też był chłodny i złośliwy, czy tylko wobec niej?.
– A mnie się wydaje, że jesteś bardzo zainteresowana – zauważył niewinnym tonem.
– A mnie się wydaje, że jesteś zimnym, wyrachowanym człowiekiem, który nie dba o to, czy sprawia innym ból, bo tylko jego sprawy są dla niego ważne! – wyrwało jej się.
– Co masz na myśli? – spytał bardzo spokojnym tonem, w którym pobrzmiewała jednak jakaś nieprzyjemna nuta.
– Nie jestem tak naiwna, by sądzić, że żyjesz jak… jak mnich. I na pewno twoje… twoje…
– Kochanki – podpowiedział, patrząc na nią zmruzonymi oczami.
Domyśliła się, że chciał ją zawstydzić i zmusić, by zamilkła, porzucając niewygodny dla niego temat. Tym razem jednak nie dała się zbić z pantałyku.
– Czy nie pomyślałeś, że to ni~ w porządku zostawiać jedną kobietę, żeby… Zeby spędzać czas z inną, bo właśnie tego wymaga twój perfidny i okrutny plan?
– Gdybym się zadawał z niedoświadczonymi i naiwnymi nastolatkami, to pewnie bardzo by to przeżywały – odparł beztrosko. – Szczęśliwie mam jednak do czynienia z kobietami na tyle światowymi i wyr~finow anymi…
– Ze twoja nielojalność im nie przeszkadza weszła mu w słowo, ale aż drgnęła na widok gniewu, który błysnął w jego oczach.
– Nie jestem kłamcą, Hope. Nigdy nie opiecuję kobiecie tego, czego nie mogę jej dać, nigdy nie zwodzę, nie rozbudzam nadziei. Z wiekiem człowiek wyrasta z romantycznych mrzonek. Przychodzi świadomość, że można nawiązywać satysfakcjonujące relacje bez zaangażowania emocjonalnego.
– Czy ty nigdy się nie angażujesz? – spytała niemal ze zgrozą. – Czy ty w ogóle kochałeś jakąś kobietę oprócz Tani?
– Nie widzę powodu, dla którego miałbym odpowiadać na to pytanie. – Ton Aleksieja był nad wyraz uprzejmy, a zarazem ostrzegał, że Hope posunęła się za daleko. – Myślę, że temat mojego życia osobistego został wyczerpany. Zresztą w ogóle nie powinien cię interesować, bo w najmniejszym stopniu ciebie nie dotyczy.
– Nie, wcale – rzuciła z ironią. – Wcale mnie nie dotyczy, nic dodać, nic ująć. A to, że mnie tu trzymasz jak w więzieniu i traktujesz jak swoją własność… Ciekawe, jak by zareagowały twoje przyjaciółki, gdyby wiedziały, co planujesz.
– Jeszcze by mi przyklasnęły. – Uśmiechnął się krzywo na widok jej zaszokowanej miny. – O, tak, zapewniam cię, że tak właśnie by było. Widzisz, nie tylko ja mam powody, żeby nienawidzić sir Henryego, więc:…
Zadrżała. Pod maską ironisty i chłodnego światowca krył się gwałtowny, niebezpieczny człowiek. Oby nigdy jego gniew nie zwrócił się przeciwko niej!
Jakby wyczuwając jej nagły przestrach, Aleksiej zmienił temat.
– Smakowało ci nasze wino. Może chciałabyś zo- baczyć, jak się je produkuje? Muszę jechać do Julesa, jeśli chcesz mi towarzyszyć, to nie widzę przeszkód.
Opanowała się na tyle, by odpowiedzieć uprzejmie, jakby nie byli wrogami, lecz dwojgiem przygodnych znajqmych.
– Dziękuję, I chętnie. Kiedy planujesz jechać? Spojrzał na zegarek, a Hope dopiero wtedy zauważyła na jego twarzy oznaki zmęczenia.
– Za jakąś godzinę. Chciałbym się tróchę odświeżyć po podróży. Przebierz się tymczasem w coś mniej eleganckiego, bo na pewno się ubrudzisz, jak zejdziemy do piwnic. Pokażę ci, jak leżakuje wino…
Hope została jeszcze chwilę na dole pod pretekstem dokończenia kawy, a potem poszła na górę. Z łazienki dobiegał szum wody. Zdjęła jedwabny kostium i włożyła zielone dżinsy i bluzeczkę w tym samym kolorze. Właśnie przeglądała się w lustrze, gdy Aleksiej wyszedł z łazienki, osłonięty jedynie zawiązanym na biodrach ręcznikiem. Nawet się nie wytarł; kropelki wody nadal lśniły na jego ciemnej' skórze.
Jestem ubrana pod kolor jego oczu, pomyślała nieoczekiwanie. Och, gdyby mogła zagłuszyć ten zdradziecki wewnętrzny głos! To on spiskował przeciwko niej, wyostrzał jej zmysły. To on podpowiadał, by wyciągnąć rękę, dotknąć tego silnego torsu… Nie, trzeba uciekać jak naj dalej!
Podszedł i ujął ją mocno za ramiona.
– Hope, czy naprawdę za każdym razem, kiedy na mnie patrzysz, musisz wyglądać, jakbyś miała za chwilę zemdleć? Nie jestem złym wilkiem, który chce cię zjeść. Jestem zwyczajnym człowiekiem, który pragnie… Który chce… – przesunął ręce na jej biodra i przyciągnął ją mocno do siebie.
Przez cienką bluzkę poczuła ciepło i wilgoć jego ciała. Aleksiej zawahał się przez moment, wymruczał coś niezrozumiałego, przy czym brzmiało to tak, jakby zaklął z głębi serca, a potem pocałował ją mocno i chciwie.
Był to zupełnie inny pocałunek niż poprzednie.
Tym razem Aleksiej nie poczynił żadnych ustępstw na rzecz jej braku doświadczenia, nie okazał ani śladu delikatności. Gdy ją wreszcie wypu.ścił z objęć, wargi Hope były nabrzmiałe. Chciało jej się płakać, ale nie rozumiała, dlaczego.
– Lepiej poczekaj na mnie na dole – niemal warknął. – Nie jestem w odpowiednim nastroju, żeby się cackać z przewrażliwioną nastolatką.
~,
Nawet nie drgnęła, nadal porażona siłą tego brutalnego pocałunku.
– Do diabła ciężkiego – syknął. – Dobrze ci radzę, nie drocz się ze mną, nie prowokuj mnie. Jestem zmęczony, nie mam ochoty na gierki, mam natomiast ochotę… na kobietę. Dlatego zjeżdżaj stąd, zanim przestanę być grzeczny.
To wystarczyło, by sekundę później już była na dole. Drżała na całym ciele. Co spowodowało w nim taką zmianę? Nic z tego nie rozumiała. A już najmniej to, że gdy Aleksiej dołączył do niej po półgodzinie, zachowywał się równie elegancko, jak w gabinecie matki przełożonej.
Po drodze pokazywał jej winnice i objaśniał różne rzeczy.
– . Każdy etap produkcji wina jest bardzo f ważny, każdy wymaga wiele starań i pochłania mnóstwo czasu. Na przykład teraz wykonujemy opryski. Trzeba dobrze wybrać moment, to nie może się odbywać ani za wcześnie, ani zbyt późno. Jules świetnie się na tym zna, jego rodzina zajmuje się produkcją wina równie długo jak moja – wyjaśnił, skręcając w stronę zabudowań, które pokazał jej w dniu przyjazdu.
Zaparkował na podwórzu i skierował się do jednego z budynków. Hope weszła za nim, ale przez chwilę nic nie widziała, gdyż jej oczy musiały przywyknąć do półmroku. Dopiero potem zauważyła nieznane sobie urządzenia oraz wysokiego szatyna, który podszedł, żeby się przywi.tać z gośćmi. Jego źrenice wymownie rozszerzyły się na widok Hope, chociaż w żaden inny sposób nie dał po sobie nic poznać. Był młody, niewiele starszy od niej, co naprawdę stanowiło miłą odmianę.
– Hope jest moim gościem – powiedział Aleksiej, przedstawiając ich sobie. – To córka… mojego przyjaciela.
Nie rozumiała, po co to kłamstwo, ale rozumiała aż nadto dobrze błysk w oczach młodego Francuza. Jego podziw sprawił jej niekłamaną przyjemność i jak stuprocentowa kobieta – odpowiedziała mu dość zalotnym uśmiechem.
Aleksiej ścisnął ją za ramię, zmarszczył brwi i zaczął omawiać sprawy zawodowe. Przez chwilę mężczyźni dyskutowali też o winnicy w kalifornijskiej Napa Valley, a potem Jules zaproponował szarmancko, że oprowadzi Hope po piwnicach. Aleksiej przypomniał mu szorstko, że ma przecież pracę do wykonania, i sam zabrał ją na dół, gdzie między innymi pokazał jej kilka rzędów wyjątkowo zakurzonych beczek wspartych na równie zakurzonych dębowych kozłach.
– To nasze najlepsze roczniki. A to wino – wskazał jeden z rzędów – leżakuje, od kiedy skończyłem dwadzieścia jeden lat. Otworzymy beczki, kiedy z kolei mój syn osiągnie dojrzałość.
Jego syn… Czyli planował ożenek. No tak, jasne, musiał się kiedyś ożenić, przecież inaczej ród Serivace by nie przetrwał. Kogo wybierze na towarzyszkę życia? Jedną ze swoich. eleganckich, światowych przyjaciółek? A może poszuka sobie idealnej narzeczonej, niewinnej, nietkniętej – jak kiedyś Hope… Cóż ją to właściwie obchodzi? Ich losy splotły się przecież tylko na krótko.
Gdy wrócili na górę, Jules przekazał wiadomość od swojej matki, że właśnie upiekła ciasto i byłoby jej miło, gdyby,przyszli ją odwiedzić, bo już od dawna nie widziała Aleksieja. Udali się więc do kamiennego domu, gdzie drzwi otwierały się wprost na olbrzymią wiejską kuchnię. Pani Duval, niska i krągła kobieta o smolistych oczach, uśrniechnęła się do nich, obrzuciła Hope przenikliwym spojrzeniem, po czym bardzo serdecznie uściskała Aleksieja. Jules pochylił się ku Hope…
– Maman była jego niańką; traktuje go jak drugiego syna – wyjaśnił. – Na długo przyjechałaś?
– Trudno powiedzieć – odparła po chwili namysłu zgodnie z prawdą.
– Może pozwoliłabyś się kiedyś zaprosić na wycieczkę po okolicy? Miałabyś ochotę?
– Na co mogłaby mieć ochotę? – wtrącił nagle Aleksiej, który musia:ł usłyszeć ostatnie słowa. – Chętnie pokażę Hope okolicę.
Aleksiej uniósł brwi.
– Wydawało mi się, że masz dość pracy przy opryskach. W dodatku twoja… matka właśnie mi powiedziała, że zaniedbujesz Marie-Claire.
– Bo popsuła się jedna z maszyn i byłem zajęty, ale już jest naprawiona, więc mógłbym…
– Odwiedzić narzeczoną – wpadł mu w słowo Aleksiej. – To kiedy bierzecie ślub? Po winobraniu?
Hope rozumiała aż nadto dobrze jego manewr. Musiał się bać, że Hope skorzysta z okazji i zwierzy się Julesowi. Powie, jak w rzeczywistości wygląda jej sytuacja, i poprosi o pomoc w ucieczce. Westchnęła. Z największą przyjemnością pogadałaby z kimś w swoim wieku.
Zjedli ciasto, wypili kawę, porozmawiali na niezobowiązujące tematy i wyruszyli w drogę powrotną. Jakiś diabeł podkusił Hope, żeby zauważyć od niechcenia:
– Jules jest bardzo miły. Wielka szkoda, że nie ma czasu pokazać mi okolicy. To mogłoby być naprawdę miłe, nie sądzisz?
– O, nie wątpię – Aleksiej nie ukrywał sarkazmu.
– Nie wydaje mi się jednak, że jego matce i narzeczonej byłoby z tego powodu równie przy.jemnie jak tobie. Jesteś prześliczną dziewczyną, Hope, a Jules wcale nie pali się do zaplanowanego małżeństwa. Marie-Claire jest jego daleką kuzynką i to rodziny obojga młodych prą do zalegalizowania tego związku. Narzeczona również, bo Jules rzeczywiście jest miły i całkiem przystojny. Ja jednak nie zamierzam dodatkowo komplikować sytuacji przez pozwalanie wam na amory. Ale mogę cię zabrać do Beaune dziś po południu. To ładne miasto, ma dużo zabytków, spodoba ci się. Wieczorem moglibyśmy pójść do restauracji.
– Dziękuję, nie mam ochoty – powiedziała sztywno gdzieś w przestrzeń, nie poświęcając rozmówcy nawet jednego spojrzenia.
– Ale gdyby to Jules zaproponował ci taką wycieczkę, to poleciałabyś jak na skrzydłach? – W jego podejrzanie miłym głosie pobrzmiewał niebezpiecz-ny ton. – Rozumiem, ta odmowa to kara za to, że nie pozwoliłem ci go pouwodzić?
Głos wewnętrzny podpowiadał jej, że bardziej w ten sposób ukarała samą siebie, ale nie miała zamiaru wsłuchiwać się zbyt uważnie w swoje wnętrze. Już nigdy więcej.