ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Ku jej wielkiej uldze, gdy rano wstała, Aleksieja nie było w domu. Nie miała ochoty opowiadać mu, dokąd idzie, z kim i po co. W świetnym nastroju pobiegła na spotkanie z Halem, który czekał w umówionym miejscu i już z daleka do niej machał. Pewnie jego siostra czekała na przystani.

– Lucy nie może dzisiaj z nami płynąć, mama zabrała ją do znajomych, wiesz, jak to jest. – Zauważył nagły wyraz niepokoju na jej twarzy. – Chyba ci to nie przeszkadza, co? Zostawisz mnie teraz samego, bez żadnego towarzystwa? Nie obawiaj się, chcę, iebyśmy byli przyjaciółmi, nic więcej, naprawdę – zarzekał się tak żarliwie, że w końcu uśmiechnęła się i pozwoliła zaprowadzić na przystań.

– Jesteś bardzo tajemnicza. Nic mi wczoraj nie chciałaś o sobie powiedzieć – zagaił po drodze. Gdzie mieszkasz? Przyjechałaś do rodziny?

– Przyjechałam na wakacje – skłamała, ponieważ bała się jego reakcji na wieść, że mieszkała z mężczyzną. Jej ojczym wyraźnie powiedział, co o niej myśli. Dziwka… Nie, za nic na świecie nie chciała, żeby nowy znajomy popatrzył na nią z taką samą pogardą. Pragn~ła spędzić jeden beztroski dzień w tej atmosferze. Zadnych podejrzeń. Zadnych pytań. Zadnych problemów. Tylko woda, wiatr i przyjemne towarzystwo sympatycznego rówieśnika.

Hal nie dopytywał się o nic więcej, zamiast tego oprowadził ją po swoim jachcie, a było się czym pochwalić: pod pokładem znajdował się salonik, dwie małe sypialnie, każda z oddzielną kabiną prysznicową, i świetnie wyposażony kambuz.

– Fajna łódka, nie? – spytał w końcu, uruchamiając jacht i sprawnie wyprowadzając go na pełne morze. – Chciałbym popłynąć na Florydę, ale tata nie puści mnie samego, a jemu wciąż brakuje czasu. Obiecał, że zwerbuje mi załogę. Jednak najbardziej ze wszystkiego marzą mi się regaty dalekomorskie…

Przyglądała mu się z uśmiechem. Okazał się miłym kompanem, przez całą drogę na wysepkę, która najpierw była tylko punkcikiem na horyzoncie, zabawiał ją opowieściami o piratach i różnego autoramentu awanturnikach, którzy w przeszłości nawiedzali Karaiby.

Wpłynęli do prawie idealnie okrągłej laguny, otoczonej atolem w kształcie przerywanego pierścienia. Tafla wody była niemal idealnie gładka, unosiła się tylko bardzo nieznacznie, jakby pod nią ktoś powoli oddychał, a jednak Hope zrobiło się od tego łagodnego kołysania trochę niedobrze. Dopóki szybko cięli fale, wszystko było w porządku, ale teraz…

– Hej, co z tobą? Jakoś tak pozieleniałaś. – Hal zablokował ster i pochylił się nad nią z niepokojem. – Nie dostałaś chyba choroby morskiej, to niemożliwe, powierzchnia morza jest jak lustro.

– Musiało mi coś zaszkodzić – wyjaśniła, ponieważ przypomniało jej się, że rano też jej było niedobrze.

– Pewnie tak. Ostatni raz widziałem kogoś równie zielonego chyba z rok temu, ale tamta kobieta była w ciąży – zaśmiał się, a Hope oblała się szkarłatn ym rumieńcem

– Nie jestem w ciąży – oznajmiła dobitnie.

– Nie, pewnie, że nie, to było tylko takie porównanie – powiedział uspokajająco. – Wiesz co, może zejdź na dół i poleż przez chwilę.

– Dzięki, już mi lepiej – skłamała, kładąc dłoń na płaskim brzuchu.

A jeżeli to prawda? Wiedziała, jak przebiega cykl, siostry wszystko im porządnie wyjaśniły. Rozpaczliwie policzyła dni. Spóźniała się… Może z powodu stresu. A jeśli… Nie, chwileczkę, przecież Aleksiej musiał wziąć to pod uwagę. Wytężyła pamięć, próbując przypomnieć sobie, co dziewczęta szeptały po nocy na temat zabezpieczania się, bo takiej wiedzy zakonnice im oczywiście nie przekazały. Nie było żadnych zewnętrznych oznak, które by świadczyły o tym, że Aleksiej się zabezpieczył, ale może łykał jakieś pigułki? Słyszała, że kobiety mogą brać jakieś tabletki, więc m,oże mężczyźni też?

Jeśli jednak nic nie brał i zrobił to celowo, żeby jego zemsta była jeszcze bardziej okrutna i perfidna? Nie, to niemożliwe, doszła do wniosku. Aleksiej był zbyt dumny ze swego pochodzenia, by miał nie uznać dziedzica, choćby i z nieprawego łoża. To byłaby jego krew, a dla niego więzy krwi były czymś świętym.

– Od wyspy dzieli nas jeszcze mniej więcej godzina drogi. Możemy zarzucić kotwicę tutaj i zjeść lunch albo popłynąć na wyspę i zjeść dopiero tam. Chyba że jesteś bardzo głodna?

– Nie, mogę poczekać – zapewniła pospiesznie, ponieważ na samą myśl o jedz;eniu znów zrobiło jej się niedobrze.

Jeśli rzeczywiście była w ciąży z Aleksiejem, to co powinna teraz zrobić? Tania w podobnej sytuacji wybrała śmierć, zresztą nie ona jedna, sądząc z tego, co Hope czytała w książkach. Jednak ona sama chciała żyć, niezależnie od wszystkich przeciwności losu. W końcu nie będzie pierwszą dziewczyną na świecie, która urodzi nieślubne dziecko. Zdarzają się większe tragedie.

Z kolei jej matka poślubiła niekochanego mężczyznę, żeby dziecko miało oboje rodziców. Przypomniała sobie też, jak kiedyś zakonnice znalazły pod bramą koszyk z noworodkiem. Widać jakaś niezamężna panna nie znalazła innego. sposobu, by zapewnić dziecku pełną rodzinę. Również tej drogi Hope nie zamierzała obierać. Nie miała zamiaru oddawać dziecka do adopcji ani szukać pomocy u Aleksieja. To maleństwo, jeżeli zostało poczęte, miało tylko ją.

Powoli podpływali do niewielkiej piaszczystej wysepki ozdobionej kępą palm. Hal powiedział, że muszą tu zostawić jacht, bo dalej jest za płytko.

– Możemy udać się na wyspę wpław albo nadmuchać ponton. Co wolisz?

Zmierzyła dystans spojrzeniem i stanowczo opowiedziała się za pontonem. Hal spuścił go na wodę, włożył kosz z prowiantem i popłynęli na plażę, gdzie urządzili piknik. Hope poczuła się znacznie lepiej, więc z apetytem zjadła sałatkę owocową i popiła lekkim białym winem.·

– Gdybym zdał się na matkę, mielibyśmy tylko sok owocowy. Twoi rodzice też traktują cię, jakbyś wciąż była dzieckiem?

Wymruczała coś pod nosem, ale Hal na szczęście nie wydawał się zainteresowany odpowiedzią. Wyciągnął J;ię wygodnie na: ręczniku kąpielowym.

– Za spokojnie na surfing. Nie wiem, jak ty, ale ja zamierzam uciąć sobie małą drzemkę, a potem chciałbym cię zabrać na ryby. Usmażymy je i będzie kolacja palce lizać.

Poszła za jego prz.;rkładem i zasnęła, a gdy się obudziła, słońce stało już znacznie niżej.

– Obudziłaś się wreszcie! – dobiegł ją uradowany głos Hala._ – Czy wiesz, że spałaś bite trzy godziny? Nie miałem serca cię budzić. I wyglądałaś tak ślicznie… To co, idziemy na ryby?

Zerknęła na zegarek.

– Wybacz, ale nie wiem, czy nie powinniśmy już wracać. Zrobiła się prawie piąta, miną co najmniej dwie godziny, zanim znajdziemy się z powrotem na przystani, a ja potem mam jeszcze godzinę drogi do siebie. Spóźnię się na kolację.

– W porządku, to i tak była fajna wycieczka zgodził się Hal, spakował rzeczy do pontonu i sięgnął po wiosła.

Pół godziny później przyszedł z zakłopotaną miną do małej kabiny, w której ulokowała się Hope.

– Głul?ia sprawa. Siadło całe zasilanie, radio też zdechło. Zagli nie ma co rozstawiać, bo nie ma wiatru. W dodatku nie wziąłem komórki, po prostu nie przyszło mi to do głowy.

– Chcesz mi powiedzieć, że nie możemy się stąd ruszyć?.

– Na to wygląda, ale nie ma się co martwić zapewnił pospiesznie, widząc jej ponurą minę. – Lucy wie, gdzie jesteśmy, powie rodzicom i ojciec po nas przypłynie, żaden problem. Rzecz w tym, że zaczną się martwić dopiero wieczorem, więc będą tu najpewniej za kilka godzin. Bo nawet jeśli powiedziałaś twoim starym, że płyniesz na wyspę, to przecież nie wiedzą, gdzie dokładnie. ona jest.

– Nawet nie powiedziałam, że wychodzę – przyznała smętnie.

Siedzieli na koi, patrząc przez bulaj na opromienioną czerwonawym blaskiem wodę. Zbliżał się zachód słońca.

– Mogło być gorzej – zauważył Hal. – Mamy je- _ szcze trochę prowiantu, no i perspektywę, że za jakiś czas ktoś nas stąd zabierze. Do tej pory musimy jednak siedzieć po ciemku, bo nie mamy prądu. Ale miło jest siedzieć po ciemku. Można robić różne rzeczy…

– Naprawdę nie możesz tego naprawić? – spytała gwałtownie.

– Kiepski ze mnie mechanik, mam za to mnóstwo innych pożytecznych talentów… – powiedział bardzo sugestywnym tonem.

– Nie zapominaj, że mieliśmy być przyjaciółmi, nic więcej… – przypomniała mu szybko.

– Jedno drugiemu nie przeszkadza. – Zachęcającym gestem przesunął palcami po jej nagim kolanie.

Serce podskoczyło jej W piersi. Co zrobić, żeby nie zdenerwować Hala i wyjść cało z opresji? Szczęśliwie nie miała do czynienia z kimś pokroju Alaina, ale i tak powinna uważać.

– Bardzo cię lubię i w innej sytuacji… – znacząco zawiesiła głos. – Ale widzisz…

– Jest ktoś inny? – mruknął ponuro.

Właśnie, że też jej samej nie przyszło to do głowy!

– Tak, jest ktoś inny.

Hal zabrał rękę z jej nogi.

– Co za pech. Utknąć na bezludnej wyspie z taką dziewczyną i nie móc jej nawet pocałować… Masz naprawdę faceta, czy tylko tak zmyślasz?

– Mam – potwierdziła i barwnie opisała Aleksieja, częściowo po to, żeby przekonać Hala, a częściowo po to, żeby odwrócić jego uwagę od swojej osoby.

– Nigdy tu nie widziałem takiego chłopaka. Czekaj, a może ty wolisz staruszków? Ile. ten twój kochaś ma lat?

W tym momencie.usłyszeli odgłos silnika.

– Coś mi się wydaje, że Lucy zemściła się za to, że jej nie zabrałem na tę wycieczkę, wygadała się wcześniej, niż sądziłem, i w efekcie mamy na karku ekipę ratunkową. A tak się starałem, żebyśmy tu utknęli na cały wieczór…

Hope spojrzała na niego ze zdumieniem.

– Jak to?

– Prąd nie wysiadł, ale naprawdę zabrakło mi paliwa. Tak wszystko obliczyłem, żeby to się stało właśnie tutaj. No, a zepsuć radio to żaden problem. Ojciec nie będzie nic podejrzewał, ale dziwię się trochę, że ty się nie zorientowałaś. Stara sztuczka… Zabierasz dziewczynę w ustronne miejsce i mówisz, że nie ma jak wrócić. Kto by miał ochotę na jakiś durny piknik! To dobre dla dzieci.

Poczuła się zdradzona. Kolejny mężczyzna, który chciał ją wykorzystać do zaspokojenia swoich potrzeb.

– Powinieneś był mi jasno powiedzieć, o co ci chodzi. Zaoszczędziłbyś sobie masę kłopotów – powiedziała z trudem przez ściśnięte gardło i wyszła na pokład.

Ojciec Hala był ewidentnie wściekły. Spiorunował ich wzrokiem i kazał im natychmiast w~ść na jego jacht.

– Ty durniu, matka omal nie dostała przez -ciebie zawału! – warknął na syna, a potem przeniósł potępiające spojrzenie na Hope. – A twój ojciec, moja panno, nie ukrywał, co myśli o takim zachowaniu. Wstyd!

– Mój ojciec?

– Lucy powiedziała, z kim nasz syn się umówił,

zapamiętała nazwisko. Zdobyliśmy numer telefonu twojego ojca i zadzwoniliśmy do niego, żeby wiedział, gdzie jesteś, i nie odchodził od zmysłów.

– CO powiedział? – spytała bez tchu.

– Zeby skontaktować się ze mną – usłyszała za plecami znajomy głos.

Obróciła się błyskawicznie.

. – Aleksiej!.

– Porozmawiamy w domu – wycedził lodowatym tonem.

– Na przyszłość sprawdzaj, z kim się zadajesz – George zganił syna, a ten z kolei mruknął półgłosem do Hope:

– To on, prawda? W· takim razie czemu umówiłaś się ze mną? Pokłóciliście się i chciałaś mu dać nauczkę? Jasne…

To jakiś koszmar, pomyślała z rozpaczą. Przez całą drogę powrotną nikt się do niej nie odezwał, wszyscy trzej mężczyźni byli na nią źli i każdy jej przypisywał całą winę za tę kłopotliwą sytuację. Gdy znaleźli się na przystani, Aleksiej podziękował panu George'owi, zignorował Hala, ujął Hope mocno pod ramię i zaprowadził do dżipa. Odezwał się dopiero wtedy, gdy wrócili do domu. Pchnął Hope na krzesło i pochylił się nad nią.

– Może zechcesz mi łaskawie wyjaśnić, po co się z nim umówiłaś? – wysyczał z furią. – Zamierzałaś udowodnić, że jesteś taka, jak powiedział twój ojczym?

To było okrutne i niesprawiedliwe, ale nie miała siły z nim dyskutować. Była zmęczona, śmiertelnie zmęczona tym wszystkim, co ją ostatnio spotkało.

– Chciałam się na chwilę oderwać, zapomnieć… – powiedziała ze znużeniem. – Co w tym złego?

– Właśnie, chciałaś się zapomnieć! Przygoda tu, romansik tam… Matka tego twojego przyjemniaczka dostała szału, że jakaś zdzira uwiodła jej ukochanego synalka. Dokładnie tak mi powiedziała przez telefon, zrobiła mi wściekłą awanturę i zasugerowała, bym trzymał cię z dala od porządnych ludzi! Co wyście tam wyprawiali?

Hope aż skuliła się na krześle. Słowa Aleksieja raniły ją boleśnie, równie dobrze mógłby wbić jej nóż w serce. Mimo upału zaczęła się trząść jak osika.

– Nic! To wszystko nie tak… Mówił, że jest złakniony towarzystwa, że pojedziemy na wycieczkę i zabierzemy też iego siostrę, nie miałam pojęcia… – tłumaczyła żarliwie, a łzy ściekały jej po policzkach jedna za drugą. Hal ją perfidnie oszukał, Aleksiej bezpodstawnie oskarżał, tego było już za wiele!

– Daj spokój, jak to nie miałaś pojęcia? MyStałaś, że co? Ze on tak po prostu… z czystej sympatii?

Coś w niej pękło.

– Tak! – krzyknęła histerycznie. – Myślałam, że to z czystej sympatii! Niezła ze mnie idiotka, bo uwierzyłam, że można mnie po prostu lubić, a nie tylko pożądać, że jestem czymś więcej niż zabawką do łóżka! Wszyscy jesteście tacy sami!

– Hope…

– Nie odzywaj się do mnie!!! – Zerwała się z krzesła i chciała uqiec" ale on mocno złapał ją za ramiona. Zabolało.

– Czy do ciebie nie dociera, co mogło się stać? – zawołał ze wzburzeniem.

– Nic gorszego niż to, co już mnie spotkało!

Aleksiej skamieniał, a potem jego twarz przybrała tak zacięty wyraz, jakby coś w nim pękło. Zrozumiała, że posunęła się naprawdę za daleko, i przeraziła się, ale wcale nie zamierzała błagać go o wybaczenie. To byłoby poniżające, a ona chciała zachować resztki dumy.

– Dosyć tego. Starałem się, jak mogłem, ale ty obrażałaś mnie od samego początku, traktowałaś jak gwałciciela. Pokażę ci, czym jest naprawdę gwałt. Pokażę ci. – Porwał ją na ręce, zaniósł do sypialni i rzucił na łóżko. Bezskutecznie próbowała się wyślizgnąć. – Nie, nie uciekniesz, ma bełie. Skoro i tak uważasz, że jestem winien, skoro i tak mnie wiecznie oskarżasz, to niech przynajmniej będzie za co.

Brutalnie zdarł z niej ubranie, przytrzymując ją mocno na łóżku, a Hope czuła, jak narasta w niej strach i… pożądanie. Aleksiej do tego stopnia działał na jej zmysły i do tego stopnia był jej drogi, że nawet w takiej sytuacji rozbudzał jej zmysły. Nie mógł się o tym dowiedzieć, to byłoby zbyt upokarzające…

– Popatrz na mnie – zażądał, gdy już leżała zupełnie naga. W jego oczach nie ujrzała żadnej emocji, nawet czystego pożądania, a jedynie zimną determinację. – Jeśli znudziła ci się czułość i miałaś ochotę na coś bardziej ekscytującego, to mogłaś mi powiedzieć, zamiast szukać nowego kochanka. Zresztą nie sądzę, by ten szczeniak miał dość doświadczenia…

– Przynajmniej miał dość taktu, żeby,uszanować moją odmowę. Powiedziałam mu, że… Ze jest ktoś inny – wyznała.

– _ I co? Grzecznie zabrał rączki i obszedł się smakiem? – Jego usta wygiął drwiący grymas.

Wziął ją szybko, gwałtownie, bez śladu czułości, nie odrywając badawczego spojrzenia od jej twarzy. Nie wiedziała, jak znalazła w sobie siłę, ale przetrwała to, nie pokazując po sobie ani strachu, ani wściekłości, ani pragnienia, które próbowało nią zawładnąć. Stała się nieczuła niczym kamień.

– Co teraz powiesz? – rzucił Aleksiej, gdy było już po wszystkim.

– Tylko tyle, że mnie okłamałeś – powiedziała bezbarwnym tonem. – Powtarzałeś, że ludzie będą oceniać mnie przez pryzmat tego, kim jestem. To nieprawda, nie ma takich osób. Mój ojczym, Hal, jego rodzice… Dla wszystkich jestem tylko twoją kochanką, nikim więcej. Zasługuję na pogardę. Gdybym podała cię do sądu za gwałt, którego się właśnie dopuściłeś, nikt nie potraktowałby moich słów poważnie. Nawet ty mnie oskarżasz o złe prowadzenie się – zaśmiała się z, goryczą. – Ale nie zasłużyłam na nic lepszego. Wiedziałam, co zamierzasz, a jednak uległam ci, pozwoliłam ci zrobić ze mną, co chciałeś. Teraz muszę ponieść karę za grzech. Siostry miały rację, nikt nie szanuje takich kobiet..

– Hope…

– Nie, nie obwiniam cię, przeciwnie, jestem wdzięczna za to, że właśnie mi to wszystko jasno uświadomiłeś, że pokazałeś mi, jak bardzo jestem godna pogardy. Mną można już tylko pomiatać. Spostrzegła, że wyciągnął ku niej rękę. – Nie dotykaj mnie więcej – powiedziała z lodowatym spokojem. – Wracam do swojego pokoju.

Nie próbował jej zatrzymać, co wcale jej nie zdziwiło. Mimo szlachetnych deklaracji był dokładnie taki sam jak jej ojczym i rodzina Hala. Zrozumiała, że musi jak najszybciej od niego odejść, bo w przeciwnym wypadku zadręczą się nawzajem. To nie był normalny związek, tylko chory układ wymuszony prze?: okoliczności. Nie było sensu tego ciągnąć, zwłaszcza że Aleksiej kochał inną.

Oczywiście on nie pozwoli jej odejść, ponieważ czuje się za nią odpowiedzialny, a w dodatku nie wierzy, że ona potrafi sama o siebie zadbać. Musi więc zniknąć bez słowa pożegnania, inaczej nie wydostanie się z tej złotej klatki, w jakiej Aleksiej chciał ją zamknąć dla jej bezpieczeństwa.

Obudziła się wcześnie rano, umęczona koszmarnymi snami. Znów zrobiło jej się niedobrze, dlatego postanowiła jak najszybciej udać się do lekarza. Ubrała się i wyszła z pokoju. Aleksiej widocznie wstał jeszcze wcześniej, ponieważ w kuchni stała szklanka z resztką soku pomarańczowego. Pewnie poszedł popływać.

Zebrała się na odwagę i wślizgnęła do jego gabinetu, gdzie przeczesała biurko w poszukiwaniu swojego paszportu. Oprócz niego wzięła też kluczyki do dżipa. W klasztorze była rozklekotana furgonetka, którą rozwożono dary dla naj uboższych rodzin, i Hope nauczyła się ją prowadzić. Teraz postanowiła pojechać do miasta i pójść do lekarza. I być może zobaczyć się z sir Henrym, jeśli potwierdzą się. jej podejrzenia co do ciąży. Nie zrobiłaby tego dla siebie, ale dla dziecka była gotowa na wszystko. W końcu w świetle prawa była legalną dziedziczką Broadvale, rodowej posiadłości Stanfordów.

Jeden z kilku lekarzy, których nazwiska spisała z książki telefonicznej, mógł ją przyjąć od razu. Oczywiście nie stwierdził z całą pewnością, że Hope jest w ciąży, na to było jeszcze za wcześnie, ale powiedział, że to bardzo prawdopodobne.

– Jeśli nie chce pani tego dziecka, to możemy… Hope ze zgrozą wysłuchała jego propozycji. Nie winiła kobiet, które w pewnych szczególnych okolicznościach decydowały się na takie wyjście, ale ona była w zupełnie innej sytuacji. Lekarz uśmiechnął się, gdy zdecydowanie zadeklarowała chęć urodzenia dziecka.

– W takim razie konieczne są regularne wizyty. Pani jest bardzo szczupła, za bardzo, to mnie martwi. W dodatku tutejszy klimat nie służy Europejkom.

Wyjaśniła mu, że nie zamierza zostać na Karaibach, podziękowała i wyszła. na zewnątrz, gdzie na chwilę zmrużyła oczy przed ostrym słońcem. Westchnęła ciężko i poszła w kierunku samochodu, wpadając na kogoś po drodze i przepraszając machinalnie, nawet nie podnosząc wzroku.

– Hope? Hope! Własnym oczom nie wierzę! Spłoszona spojrzała na stojącą przed nią bardzo elegancką rudowłosą kobietę o delikatnej, bladej cerze. Jej rysy wydawały się znajome…

– Nie pamiętasz mnie? Jestem Bianka, parę lat temu wylali mnie ze szkoły Świętej Cecylii.

– Ach! Oczywiście, że cię pamiętam, tylko teraz inaczej wyglądasz – odparła z nagłą ulgą, przyglądając się odmienionej koleżance, która kiedyś otaczała ją siostrzaną opieką. Jak to było dawno temu… – Co ty tu robisz?

– Przyleciałam na zdjęcia do filmu. Zostałam aktorką, jak dotąd gram tylko w tasiemcowych telenowelach, nic specjalnego, ale przynajmniej zdobyłam popularność bez rozbierania się przed kamerą. Pora na debiut kinowy. A ty co porabiasz?

Hope poczuła, że zaraz się rozpłacze. Trudno było o większy kontrast między ich losami…

– Kochanie, co ci jest? – zaniepokoiła się Bianka. – Wyglądasz, jakbyś miała zemdleć, jesteś taka blada. Chodź, tam jest kawiarnia, usiądziemy – zdecydowanie wzięła Hope pod rękę, zaprowadziła ją do stolika, posadziła i złożyła zamówienie. – Powiedz, co się dzieje! Może mogłabym ci jakoś pomóc?

– Jestem w ciąży – wyznała Hope spontanicznie i natychmiast tego pożałowała, ponieważ dawna koleżanka aż podskoczyła na krześle.

– Ty? – wykrzyknęła ze zdumieniem, po czym łagodnie przykryła dłonią dłoń Hope. – Nie zrozum mnie źle. Nie jestem zgorszona, absolutnie nie! Ja tylko się dziwię, że akurat ciebie to spotkało. Przecież byłaś najbardziej chroniona z nas wszystkich, chowana pod kloszem. Po prostu nie rozumiem… Jeśli masz ochotę o tym pogadać, to proszę, jestem do twojej dyspozycji. Zdjęcia już zakończone, mam trochę wolnego czasu.

Hope odczuwała potrzebę zwierzenia się jakiejś przyjaznej duszy, toteż opowiedziała wszystko po kolei, niczego nie ukrywając. Bianka okazała się wspaniałym słuchaczem, ponieważ nie przerwała przyjaciółce ani słowem. Gdy opowieść dobiegła końca, Bianka pokiwała głową.

– I kochasz tego faceta?

– Tak, ale co z tego? Muszę się od niego uwolnić, muszę się jakoś stąd wydostać.

– Zgadzam się i nawet wiem, jak to zrobić, wszystko już obmyśliłam! – wykrzyknęła Bianka, która zawsze błyskawicznie podejmowała decyzje. – Polecisz ze mną do Hollywood i zamieszkasz u mnie. Czekaj, nie protestuj, t.o świetny pomysł, zaraz ci wszystko wyjaśnię. Tam człowiek nie ma prawdziwych przyjaciół, co mi z tego, że jestem sławna, skoro czuję się tak beznadziejnie samotna i nawet nie mam z kim pogadać? Byłyśmy sobie kiedyś tak bliskie, pamiętasz? Ty potrzebujesz schronienia, a ja przyjaznej duszy.

Hope popatrzyła na nią z niedowierzaniem.

– Nie mówisz poważnie! Chcesz mnie do siebie zabrać? Ale ja przecież będę miała dziecko. Nie zamierzam usuwać ciąży.

– A kto mówi o usuwaniu? W Hollywood nikt się nie zdziwi, tam jest wiele pozamałżeńskich dzieci.

– Ale czy tobie nie będą przeszkadzać dwie dodatkowe osoby w mieszkaniu?

– Po pierwsze, właśnie kupiłam wielki dom, samych sypialni jest tam aż dziesięć. Po drugie, chcę cię prosić, żebyś została moją sekretarką, znasz języki i jesteś dokładna, wszystkiego dopilnujesz. Ja zaczynam się gubić… Po trzecie, Dale przestanie mnie wreszcie nachodzić. To mój producent, leci na mnie, a ja nie mam ochoty na szybki romansik, bo… _ Wykonała nieokreślony gest. – No, bo ja go kocham, jak ty tego swojego Aleksieja. Chciałabym czegoś więcej niż kilku nocy… Widzisz więc sama, że cię potrzebuję. Podpiszemy umowę, zatrudnię cię jako sekretarkę, będziesz miała stałe wynagrodzenie i mieszkanie, a ja osobę, której mogę zaufać, a tego nie da się kupić za żadne pieniądze, uwierz mi. Znamy się od lat, dogadywałyśmy się znakomicie i żadna z nas nie ma nikogo na świecie. To cud, że dziś na siebie wpadłyśmy!

I w ten sposób kilkanaście godzin później siedziały razem w samolocie do Stanów, ponieważ Dale'a zatrzymały interesy i Bianka oddała jego bilet Hope. Znalazła też posłańca, który miał odprowadzić samochód do Aleksieja i przy okazji dostarczyć list od Hope. Napisała krótko, że już się nie zobaczą, ponieważ spotkała znajomą osobę, z którą teraz zamieszka. Prosiła też, by nie czuł się dłużej odpowiedzialny za jej los.

– Może jednak powinnaś go poinformować, dokąd się wybierasz? – niepokoiła się Bianka.

– Okłamał mnie – odezwała się Hope apatycznym tonem, unikając odpowiedzi na pytanie. – Powiedział, że dla nikogo nie będzie Iniało znaczenia, że z nim sypiałam.

– Bo to prawda – przekonywała łagodnie Bianka. – Na przykład dla mnie nie ma to znaczenia. Znajdziesz życzliwych ludzi, którzy zrozuInieją twoje postępowanie i okażą ci współczucie. Jestem przekonana, że twój Aleksiej też nie myśli o tobie źle.

– On nie jest mój! – W oczach Hope wezbrały łzy i zakołysały się ciężko na końcach rzęs. – On kocha Elise! A gdyby nie myślał źle, to nigdy by mnie tak nie potraktował…

– To wszystko nie jest takie proste, kochanie. Ludzie często robią rzeczy, których potem żałują, i czasem nawet trudno zrozumieć, co ich do tego popchnęło. Może zachował się brutalnie, bo miał wyrzuty sumienia, a może dlatego, że był zazdrosny? Tak, myślę, że był śmiertelnie zazdrosny o Hala.

– Niemożliwe. – Hope ze znużeniem odchyliła głowę na oparcie. – Musiałoby mu na mnie zależeć, a on nie dbał o mnie nawet na tyle, żeby się zabezpieczyć. Zresztą zazdrość to nie w jego stylu. No, a teraz będę miała jego dziecko.

– Właśnie, nic nie zrobił, żeby tego uniknąć powiedziała w zamyśleniu Bianka. – Powiem ci, że to jest ze wszystkiego najdziwniejsze.

Nie uzyskała jednak odpowiedzi, ponieważ jej towarzyszka zasnęła. Biedna Hope… Ale teraz będzie wszystko dobrze, pomogą sobie nawzajem. Natomiast Dale będzie musiał obejść się smakiem! ZaśIniała się w duchu. Był taki pewny siebie, taki męski, tak przekonany, że ona mu ulegnie – przecież miała opinię kobiety, która nikomu nie odmawia… Ależ zrobiłby minę, gdyby się przekonał, że jest jej pierwszym mężczyzną! To dopiero byłaby dla niego niezapomniana nauczka! Nie mógłby się więcej przechwalać, że wszystko o niej wie i że kobiety nie mają przed nim tajemnic.

Загрузка...