Obudziła się bladym świtem. Spojrzała na zegarek. Za cztery godziny wyruszą na lotnisko i polecą na drugą półkulę, gdzie wszyscy zobaczą, kim się stała.
– Nie! – jęknęła z rozpaczą i odrazą.
Nie może lecieć z Aleksiejem na Karaiby, nie może zostać z nim pod jednym dachem ani chwili dłużej! Wyskoczyła z łóżka i gorączkowo zaczęła się ubierać. Uciekasz przed nim czy przed sobą, spytał w jej głowie jakiś podstępny głos, lecz kazała mu zamilknąć. Po ostatnim hańbiącym doświadczeniu nie miała siły spojrzeć Aleksiejowi w oczy.
Ale dokąd miała się udać – bez paszportu i praktycznie bez pieniędzy? Najlepiej do ambasady brytyjskiej. Ale co im powie? Ze hrabia de Serivace porwał ją z klasztoru i wziął siłą? Przecież to brzmiało tak nieprawdopodobnie, że nikt przy zdrowych zmysłach nie uwierzyłby w jej opowieść. Czy nie ma nikogo innego, kto mógłby jej pomóc?
Ależ oczywiście, czemu nie wpadła na to od razu? Montrachetowie! Dla nich wszystko będzie jasne. Niemal zupełnie już wyleczona z posłuszeństwa, które wpajały jej siostry, impulsywnie zarzuciła na siebie płaszcz, chwyciła torebkę i na palcach podkradła się do drzwi. Cis;za. Bezszelestnie przemierzyła pogrążone w półmroku wnętrza, nie niepokojona przez nikogo, ale odetchnęła dopiero wówczas, gdy znalazła się na ulicy.
Teraz trzeba jakoś dotrzeć do Monlrachetów. Przez chwilę zastanawiała się, jak tego dokonać, a z kłopotu wybawiła ją nadjeżdżająca taksówka. Oczywiście, cóż prostszego? Przecież ta rodzina była szeroko znana. Skinęła ręką.
Kierowca doskonale wiedział, gdzie znajduje się pałac słynnych bankierów, i bez zbędnych pytań zawiózł ją pod imponujący budynek. Hope zapłaciła, mocno zaniepokojona faktem, że w ten sposób pozbyła się prawie wszystkich pieniędzy. Aleksiej dawał jej czasem drobne sumy, a ona nie prosiła o więcej, bo była na to zbyt' dumna.
: Przez chwilę stała niezdecydowana przed potężnymi drzwiami, aż wreszcie zdobyła się na odwagę i podeszła, żeby nacisnąć dzwonek. W tym momencie podjechała taksówka, z której wytoczyło się trzech kompletnie pijanych młodych mężczyzn.
– 0oo, do Alaina przyjechała przyjaciółeczka z poranną wizytą – zarechotał któryś z nich. – Jaka szkoda, że tylko jedna. Nie bądź sobkiem, stary, podziel się…
Hope zaczerwieniła się po same uszy, gdy zrozumiała, o czym mowa. Co za niesmaczne żarty, pomyślała, a potem nagle dotarło do niej, że jeden z mężczyzn ma na imię Alain. Miała przed sobą niedoszłego męża!
Był przystojnym szatynem o lekko oliwkowej cerze, ale rysy jego twarzy już zaczynały się robić nalane, a jasnoniebieskie oczy były lodowate i okrutne, jakby nigdy nie zagościło w nich żadne ludzkie uczucie. A może tylko jej się tak wydawało? Podszedł do niej chwiejnym krokiem. Poczuła kwaśny odór przetrawionego alkoholu.
– Na razie – rzucił znajomym przez ramię, nie odrywając wzroku od Hope. – Czuję, że to sprawa nie cierpiąca zwłoki.
Poczuła nagły niepokój, gdy tamci dwaj obrócili się na pięcie jak marionetki pociągane za sznurki i oddalili bez słowa protestu. Ale czegóż się bała? Wystarczyło przecież poprosić, żeby pozwolono jej wejść i porozmawiać z panią Isabelle Montrachet.
– Co cię sprowadza pod moje drzwi o tak wczes. nej porze, ślicznotko? – mruknął przeciągle i z miną konesera pogładził jasne pasmo włosów, które opadło jej na policzek. Wzdrygnęła się, na co on uśmiechnął się z satysfakcją, ale w dziwnie niemiły sposób. – Mmm, dobry początek… Kto cię przysłał? Założę się, że Sophie, ona wie, co lubię. Tym razem przeszła samą siebie.
– Obawiam się, że bierze mnie pan za kogoś innego – zaoponowałą. – Przyszłam zobaczyć się pańską matką.
Za:śmiał się głośno, odchylając głowę.
– Coraz bardziej mi się podobasz, malutka. Wszyscy wiedzą, że o tej porze roku moja matka siedzi w s.woim zamku nad Loarą. I co mi jeszcze powiesz? Ze się boisz sama spać? Ze zmarzły ci nóżki i trzeba je ogrzać? – Zanim zdążyła się zorientować, mocno opasał ją ramieniem. – A co innego masz ciepłe? Może nawet gorące?
– Proszę mnie puścić! – Jej oczy rozszerzyły się ze strachu, gdy jego rozcapierzone palce chciwie zacisnęły się na jej biodrze, wbijając się w ciało. Nie wyglądało na to, by zamierzał ją uwolnić. Niecierpliwie pchnął drzwi.
Stanowczo za późno pojęła, że wpadła z deszczu pod rynnę. Och, leżeć bezpiecznie w ciepłym łóżku w domu Aleksieja! Tymczasem znajdowała się na pustej paryskiej ulicy obmacywana przez obcego człowieka, który chciał ją zaciągnąć do swojego domu.
Kiedy drzwi nie ustąpiły, załomotał w nie wściekle raz i drugi. Ponieważ był pijany,. nie mógł panować nad paroma rzeczami naraz, więc gdy jego uwaga skupiła się na drzwiach, przez moment mniej starannie pilnował swojej zdobyczy. Hope wyczuła, że nieco rozluźnił uścisk, wywinęła się błyskawicznie i rzuciła do ucieczki w kierunku, z którego przyjechała, nie tracąc czasu na. oglądanie się i w.ypatrywanie pogoni. Strach dodał jej skrzydeł.
Ubiegła już spory kawałek, w płucach paliło ją żywym ogniem, nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, gdy dobiegł ją odgłos samochodu. Chwilę później zapiszczały hamulce, trzasnęły drzwiczki i ktoś zawołał ją po imieniu. Dopiero wtedy spojrzała przytomniej przed siebie, a na widok Aleksieja doznała przypływu niebotycznej ulgi. Rzuciła się w jego stronę ze szlochem, nie bacząc już na nic, pragnąc jedynie znaleźć się w jego ramionach. To jednak nie było jej dane, ponieważ Aleksiej, zamiast chwycić ją w objęcia, złapał ją za barki i potrząsnął, jakby chciał obudzić.
– Hope, co ty wyprawiasz? – spytał gnie~nie. N aj pierw znikasz bez śladu, potem biegniesz do mnie jak zbłąkane dziecko, które chce na rączki. Dotarło wreszcie do ciebie, że są gorsze rzeczy niż moje towarzystwo? Byłaś u Montrachetów?
– Skąd wiedziałeś… gdzie mnie… szukać? – wyjąkała, z trudem łapiąc oddech.
– Nic trudnego. Albo oni, albo ambasada brytyjska, nie miałaś innych możliwości. Ambasadę mogłem sprawdzić później, bo nikt by cię tam nie wpuścił o tej porze, więc musiałabyś spokojnie czekać pod bramą, najwyżej trochę byś zmarzła. Co innego tutaj… Co się stalo?
– Alain wrócił do domu… z jakimiś kolegami odparła, drżąc na, całym ciele. – Mówiłam mu, że ja do jego matki, ale on.,… Ale on…
– Nie słuchał? – domyślił się Aleksiej i ponuro pokiwał głową. – Jesteś blada jak śmierć. Teraz już wiesz, za kogo ojciec chciał cię wydać. J
– Tak – odparła ze znużeniem, czując, jak emocje powoli zaczynają opadać, a na ich miejsce pojawia się dojmująca pustka. – Gdyby nie był pijany, to nie wiem, czy zdołałabym wyrwać się i uciec.
Ujął ją pod ramię i zaprowadził do samochodu. Wślizgnęła się na swoje miejsce grzecznie jak skarcone dziecko, które dobrze wie, że nabroiło.
– Aleksiej? Przykro mi, że tak się stało – wyznała.
– Mnie też – odparł tak cicho, że ledwo dosłyszała. Jego twarz była niezwykle poważna, może nawet smutna. Odwrócił się ku Hope i leciutko przesunął palcem po jej policzku. – Cóż, oboje dostaliśmy nauczkę, żeby pewnych rzeczy nie robić.
Nerwowo zwilżyła językiem wyschnięte wargi. – A gdybym… Gdybym nie dała rady uciec?
Gdyby on…
– Gdyby cię zgwałcił? – podpowiedział niewiarygodnie spokojnym głosem. – Wtedy bym się z tobą ożenił.
Popatrzyła na niego oszołomiona tym wyznaniem.
– Hope, na świecie jest wielu mężczyzn podobnych do Montracheta, ale ty jeszcze nie umiesz sobie z nimi radzić. Nie jesteś przygotowana do życia, batdzo łatwo cię skrzywdzić. Ale to ja zabrałem cię z klasztoru i to ja jestem odpowiedzialny za to, co się z tobą dzieje. To z mojej winy uciekłaś do Montrachetów, więc to ja postarałbym się wynagrodzić ci to na tyle, na ile to możliwe.
Tak, znała to jego poczucie sprawiedliwości, które zawsze domagało się zadośćuczynienia. Oko za oko… Zadrżała. Ale mimo wszelkich ujemnych cech charakteru Aleksiej był o niebo lepszym opiekunem niż jej niedoszły mąż.
– Zdążymy na samolot? – spytała, gdy wchodzili do mieszkania, a znajome Muzy w milczeniu przyglądały jej się z plafonu.
– Polecimy jutro. Jeden dzień nie zrobi różnicy. Nagle coś ją zastanowiło.
– Niby czemu mój ojciec miałby sądzić, że my… A jeśli nie będzie chciał w to wierzyć?
– Takie rzeczy po prostu widać. Kobieta, która już z kimś spała i znalazła w tym przyjemność, zachowuje się zupełnie inaczej niż kobieta, która nie zna tego uczucia. Nabywa specyficznej pewności siebie, to przejawia się w gestach, sposobie mówienia, patrzenia, poruszania się. Rozkwita. Po tobie jeszcze tego nie "Vidać, jeszcze się bronisz, ale niewiele brakuje, żeby twoja kobiecość objawiła się w pełnej krasie. Kiedy twój,ojciec zobaczy cię u mego boku, nie będzie miał żadnych wątpliwości co do rodzaju łączących nas stosunków. – Uśmiechnął się na widok jej zawstydzenia. – Wiesz co? Idź się przespać, masz za sobą ciężkie przejścia. Moje pieszczoty w nocy, propozycje Montracheta nad ranem… Same nieszczęścia – zakpił. – Ale czy teraz przynajmniej rozumiesz, że sypianie zę mną nie jest największą tragedią pod słońcem?
Potulnie skinęła głową. Była tak wykończona, że nie miała siły nawet mówić. Poszła do swojego pokoju, padła na łóżko i niemal natychmiast zasnęła. Aleksiej zajrzał do niej godzinę później i przykrył ją kocem. Przez długą chwilę przyglądał się bladej· jak płótno twarzy i sińcom pod oczami. Nie należał do ludzi, którzy łatw6 odstępują od swoich zamierzeń, ale gdy wstał rano i zrozumiał, że Hope uciekła, opadły go wątpliwości.
Obudziła się wczesnym popołudniem, wypoczęta i w zadziwiająco dobrym nastroju. Jest, jak jest, nie ma co walczyć z rzeczywistością, pomyślała i postanowiła przestać się martwić, a zamiast tego uczyć się, dojrzewać i planować przyszłość. Aleksiej zabiera ją na Karaiby, a kto wie, czy jeszcze kiedyś w życiu uda jej się tam pojechać?
Zjedli razem lekki posiłek, rozmawiając o uprawie winorośli i produkcji wina, ponieważ Hope chciała zdobyć jak najwięcej informacji ze wszelkich możliwych dziedzin. Wyjaśniła, że czuje się beznadziejną ignorantką.
– Czas i inteligencja działają na twoją korzyść, dołasz nadrobić zaległości – uspokoił ją Aleksiej, po czym dodał coś tak zdumiewającego, że pozostawiła to bez odpowiedzi, sądząc, że chyba się przesłyszała: – Posiadasz wszystkie cechy, które czynią kobietę atrakcyjną, i to nie tylko wtedy, gdy jest bardzo młoda, ale przez całe życie. Za kilka lat żaden mężczyzna nie zdoła oprzeć się twojemu urokowi, a ja będę dumny z tego, że znałem cię tak blisko.
Przez resztę popołudnia siedzieli w salonie, Aleksiej pracował, a Hope czytała przewodnik po Karaibach. Był to jeden z najprzyjemniejszych dni, jakie spędzili razem. Po kolacji Aleksiej przeprosił ją i udał się do swojego pokoju, żeby dokończyć pisanie artykułu. Zrobiło jej się dziwnie przykro, gdy zostawił ją samą. Czytała jeszcze trochę, ale już bez zbytniego zapału..
Było już po dziesiątej, powinna położyć się do łóżka, skoro mieli rano wstać, ale wiedziała, że nie zaśnie, dopóki nie porozmawia jeszcze z Aleksiejem. Ten niedorzeczny kaprys był zapewne następstwem· porannych dramatycznych wydarzeń. Przecież Aleksiej wybawił ją z poważnej opresji,' a to wytworzyło między nimi nowy rodzaj więzi. Do tej pory Hope była od niego za~eżna tylko fizycznie, teraz można było mówić o zależności emocjonalnej. Westchnęła ciężko i poszła do siebie.
Znowu miała sen o zagrażającym jej cieniu, który odgradzał ją od ciepła, światła i radości, ale tYm razem koszmar jeszcze się nasilił, ponieważ cienie były dwa: ojciec i Alain. Uciekała przed nimi po jasnej i pustej plaży, wiedząc, że gdzieś tam czeka na nią bezpieczne miejsce. Niezależnie jednak od tego, jak szybko biegła, nie była w stanie umknąć cieniom, które ścigały ją bezlitośnie. Wreszcie z rozpaczy zawołała o pomoc.
– Hope? – Aleksiej łagodnie potrząsał nią. W pokoju panowała ciemność, rozjaśniona jedynie słabym odblaskiem ulicznych latarni. – Właśnie szedłem spać, kiedy usłyszałem, że mnie wołasz.
Usiadła, spojrzała na zegarek i zmarszczyła brwi. Było już po drugiej, a on dopiero teraz szykował się do snu.
– Czemu się kładziesz tak późno? Przecież mogłeś dokończyć ten artykuł w samolocie.
– Mogłem, ale wolałem to zrobić teraz. Praca czasem pomaga, bo pozwala zapomnieć.
Z tego, co wiedziała o jego życiu, tylko jedna rzecz nie układała się tak, jak tego pragnął Aleksiej, a mianowicie – związek z Elise. Rzucił się w wir ciężkiej pracy, byle tylko nie myśleć o ukochanej, zatem musiało mu być naprawdę ciężko na sercu. Nie zastanawiając się nad tym, co robi, Hope pocieszającym gestem położyła dłoń na jego ramieniu. Aleksiej zesztywniał, jakby ten dotyk nie sprawiał mu najmniejszej przyjemności.
– Po co mnie wołałaś? – spytał szorstko.
– Miałam zły sen.
– Ze mną w roli głównej, tak? – Odsunął się od niej z irytacją. – Nawet we śnie nie daję ci spokoju? Czyli nadal jestem w twoich oczach potworem, niewiele lepszym od Montracheta.
Postanowiła wyprowadzić go z błędu, chociaż to oznaczało przyznanie się do tego, że zaczyna go postrzegać zupełnie inaczej.
– Przeciwnie, wcale się ciebie nie bała~, tylko wzywałam na pomoc. Przykro mi, że to wywarło na tobie takie wrażenie.
Odprężyf się wyraźnie.
– Dlaczego ci przykro? Kobiety lubią wywierać wrażenie na mężczyznach – powiedział z przekorą w głosie.
– Och, nie o tym myślałam.
– A ja tak. I nadal myślę – mruknął, przenosząc wzrok na jej usta.
Zadrżała.
– Zimno ci? – Przesunął dłonią po jej ramieniu.
– Nie. To znaczy tak. Nie wiem…
Nachylił się, a Hope podnios.ła ku niemu twarz, zamykając oczy. Poczuła na powiekach pocałunki lekkie jak motyle i rozchyliła wargi w oczekiwaniu, lecz on drażnił się z nią, muskając ustami jej skronie i policzki, unikając prawdziwego pocałunku i bardziej namiętnego dotyku. Ledwo czuła, jak ~suwa ramiączka jej nocnej koszuli, jak delikatnie gładzi jej piersi. To była wyrafinowana tortura, nie mogła tego znieść. Dlaczego odmawia jej zmysłowych pieszczot, dlaczego tak okrutnie -się z nią bawi, dlaczego doprowadza ją na skraj szaleństwa?
– Aleksiej – wyszeptała półprzytomnie, wsuwając mu palce we włosy.
Nie bacząc już na nic, przyciągnęła go do siebie i pocałowała chciwie. Efekt był natychmiastowy. Aleksiej odpowiedział z równym żarem, całując ją tak, jakby chciał na zawsze zapamiętać smak jej ust i języka, jakby była zdrojem, który pragnął wypić do dna. W końcu podniósł głowę, by badawczo przyjrzeć się Hope.
Zaczęła dygotać na całym ciele, przerażona siłą swojego pożądania. Jej twarz płonęła jak w gorączce. Musiał dobrze odczytać jej emocje i obawy, ponieważ przytulił ją do siebie uspokajającym gestem i zaczął łagodnie całować po włosach. Pod wpływem tej pieszczoty szalone bicie jej serca uspokoiło się nieco. Ogarnęła ją dziwna błogość, w której rozpłynęły się wszelkie lęki.
Nieśmiało dotknęła wargami jego szyi i odkryła, że obdarzanie pieszczotą drugiej osoby to rzeczywiście przyjemne uczucie. Nie miała pojęcia, że aż tak przyjemne. Móc smakować jego skórę, wdychać jej zapach…
On jednak delikatnie ujął jej włosy i równie ostrożnie odchylił jej głowę do tyłu.
– Hope, doceniam twoją odwagę, która każe ci eksperymentować – zaczął zmienionym głosem ale jeśli nie jesteś gotowa na konsekwencje, to radziłbym przestać.
Kiedy później się nad tym zastanawiała, nie mogła zrozumieć, co ją podkusiło, żeby nie posłuchać tego ostrzeżenia. Nie odrywając wzroku od jego twarzy, wsunęła drżące palce między guziki koszuli Aleksieja. Po raz pierwszy dotykała go z własnej nieprzymuszonej woli i nie zamierzała przestawać, mimo że ponownie zamruczał coś ostrzegawczym tonem. Rozpinała guziki jeden po drugim, niecierpliwiąc się, gdy któryś stawiał opór. Wreszcie rozsunęła poły koszuli i mogła swobodnie przesunąć rękami po jego torsie.
Ze zdumieniem wyczuła, że jego serce zaczyna bić coraz szybciej. Przejechała dłonią po jego brzuchu tuż nad spodniami, jednocześnie przyciskając usta do nasady szyi Aleksieja, ponieważ dobrze pamiętała, że jej takie pieszczoty sprawiały wielką rozkosz. Może więc…
l'
– Przypominam, że jestem dorosłym mężczyzną, a nie chłopcem, i takie zabawy mogą się skończyć tylko w jeden sposób. Jeśli będziesz kontynuować, uznam to za jawną zachętę.
Po raz pierwszy dał jej wybór, ale jednocześnie tym samym uprzytomnił, co się właściwie dzieje. Odsunęła się od 'niego jak oparzona, co wywołało uśmiech na jego twarzy.
– Przecież wiem, że chcesz. No co, masz odwagę to przyznać?
I po co on się w ogóle odzywał, pomyślała z głębokim żalem. Wszystko zepsuł!
– To jak będzie?
Bez słowa potrząsnęła głową, czując, że kontynuowanie tej gry nagle straciło sens. Jednocześnie Iniała cichą nadzieję, że on i tak postąpi według własnego uznania, nie licząc się z jej zdaniem, jak to już Iniało Iniejsce w przeszłości, Aleksiej jednak nie sięgnął po ' nią, tylko leciutko położył palec na jej ustach. Bezwiednie rozchyliła wargi i dotknęła językiem jego skóry, lecz on szybk? cofnął rękę i wstał.
– Dobranoc. Zyczę miłych snów, ale pamiętaj, że jeśli pono.wnie mnie zawołasz, odczytam to jednoznacznie jako żaproszenie do łóżka. Jesteś zbyt podniecająca, żebym spokojnie znosił takie pokusy.
– A czy jestem wystarczająco podniecająca, żebyś zapomniał, w jakim celu mnie tu trzymasz? zawołała za nim z goryczą, chociaż doskonale znała odpowiedź.
Nie zapomniał i nie zapomni. Była dla niego narzędziem zemsty, niczym więcej. Powinna go za to nienawidzić, więc skąd to dojmujące poczucie straty, które ją'ogarnęło, gdy cicho, lecz stanowczo zamknął za sobą drzwi?
– Nie ma się czego bać, naprawdę. – Aleksiej uspokajającym gestem dotknął jej ramienia.
Miała nadzieję, że nie widać po niej, jak bardzo jest zdenerwowana. Owszem, leciała kiedyś samolotem, miała wtedy osiem lat, ale wtedy nie czuła żadnego lęku. Teraz pewnie była dodatkowo spięta z powodu wydarzeń ostatniej nocy. Prawie nie spała, męczyły ją wyrzuty suInienia, a rozpalone zmysły domagały się zaspokojenia. Przecież niemal rzuciła się na Aleksieja, gotowa była błagać, by się z nią kochał! Rano,nie miała odwagi spojrzeć mu prosto w oczy, on zaś był chłodny i oficjalny.
Gdy weszli na pokład, stewardesa posłała Alek': siejowi zniewalający uśmiech, ale Hope wiedziała już, że tego typu zachowania nie wywierają na nim większego wrażenia. Nawet wielka uroda i zniewalający seksapil nie wystarczyły, by Aleksiej zdecydował się związać z jakąś kobietą na stałe. Trzeba było czegoś więcej, by go przy sobie zatrzymać, co do tego Hope nie miała żadnych wątpliwości. Po chwili aż sapnęła z irytacji. O czym ona myśli?
Poirytowana zignorowała uprzejmą propozycję Aleksieja, który chciał jej pomóc zapiąć pas..
– Chyba nie sądzisz, że zacznę się do ciebie dobierać przy ludziach? – chłodno zwrócił jej uwagę. – Nie ma potrzeby zachowywać się jak płochliwa dziewica z kiepskiego melodramatu, bo oboje wiemy, że to tylko poza. Przypomnij sobie, co robiłaś ledwie kilka godzin temu.
– To tak, jakbyś wypominał narkomanowi, że jest uzależniony – odcięła się. Niedawno czytała duży artykuł o problemie narkomanii, o której przedtem nie miała pojęcia. Była całkiem dumna z tego porównania, albowiem sugerowało, że Aleksiej jest równie bezwzględny, jak pierwszy ż brzegu uliczny dealer. On też gotów był zniszczyć czyjeś młode życie, byle tylko zrealizować własne cele. Jednak Aleksiej nawet się nie oburzył, a na uwagę Hope zareagował śmiechem.
– Chcesz mi powiedzieć, że jesteś uzależniona od moich pieszczot? A zatem gdy nie dostaniesz codziennej dawki, to aż cię skręca?
Nie odpowiedziała, ponieważ samolot właśnie wystartował i dosłownie wcisnęło ją w fotel. Oparła dłonie na poręczach fotela tak mocno, że skóra jej pobielała. Aleksiej poczekał, aż wzbiją się w· górę i dopiero wtedy powiedział:
– Hope, powtarzam ci jeszcze raz, że nie ma się czego wstydzić. Owszem, rozumiem, wychowano cię w sztucznych warunkach, nauczono, że najważniejszy jest Bóg, a zaraz po nim… mąż i że to im masz służyć. Kiedy wreszcie do ciebie dotrze, jak ważne są twoje własne pragnienia i potrzeby?
– Ciekawe, czy mężczyzna, którego kiedyś pokocham, będzie równie wyrozumiały? Czy będzie miał ochotę na resztki po tobie? – syknęła nienawistnie, nie mając właściwie pojęcia, co ją ugryzło. Rozmawiali już na ten temat tyle razy, że nie powinna do tego wracać.
Tym razem udało jej się wyprowadzić Aleksieja z równowagi..
– Do diabła, Hope, nie mów do mnie językiem jak z kiepskiego romansu! Co to znaczy "resztki po mnie"? Człowiek niejest przedmiotem, który stracił na wartości, bo był przez kogoś używany. Twoja wartość zależy wyłącznie od ciebie. Ja nie mogę ci jej w.żaden sposób ująć lub dodać.
Umilkł, pon-ieważ podeszła do nich stewardesa, proponując napoje. Aleksiej zamówił dla nich obojga wodę mineralną i wyjaśnił, widząc lekko zaskoczone spojrzenie Hope:
– Myślałaś, że wezmę wino? Podczas podróży należy unikać alkoholu, bo bardzo odwadnia. W dodatku trudniej się potem znosi różnicę czasu, człowiek dłużej dochodzi do siebie. Ale jeśli chcesz…
Potrząsnęła głową i odwróciła się w stronę okna. Wyczerpywały ją te nieustanne słowne potyczki. Aleksiej w każdej sytuacji potrafił znaleźć logiczne argumenty. Takie pułapki, w które Hope nieuchronnie wpadała, tracąc impet i wolę do dalszej walki. Czuła jednak, że Aleksiej nie ma do końca racji, choć nie umiała ubrać tego stwierdzenia w odpowiednie słowa. Przecież dla niej byłoby najlepiej, gdyby ukochany mężczyzna został zarazem jej pierwszym kochankiem. Nawet najbardziej racjonalne argumenty nie mogły jej przekonać, że to bez znaczenia, kto pozbawi ją dziewictwa.
Oczywiście ów pierwszy mężczyzna powinien być nie tylko godzien miłości, ale również pożądania. Godzien pożądania jak Aleksiej…
– Nie wiem, o czym myślisz, ale masz taką minę, jakbyś właśnie odkryła jakąś ważną prawdę – dobiegł ją jego głos.
Bo może i odkryłam, zgodziła się w.myślach, próbując dojść do ładu ze swoimi emocjami. Tak, miała wspaniałego kochanka, a co więcej, pragnęła z nim zostać. Chciała też, żeby on jej pragnął równie mocno, żeby zapomniał o Elise, zapomniał o zemście, zobaczył w niej tylko i wyłącznie kobietę.
Nie było jej łatwo zmierzyć się z takimi myślami, cały czas odczuwała pokusę, żeby je zignorować, zepchnąć głęboko w podświadomość, przed samą sobą udawać, że Aleksiej napawa ją odrazą. Jednak po pierwsze była odważna i nie lubiła chować głowy w piasek, a po drugie nauki udzielane przez Aleksieja nie poszły w las – starała się przyjrzeć swoim emocjom z dystansu, ocenić je na trzeźwo, nie tracąc przy tym zdrowego rozsądku.
Trzy godziny po starcie podano posiłek, lecz Hope nie miała apetytu. Aleksiej również ledwo tknął swoją porcję, a gdy niedługo później zaczęto wyświetlać jakąś komedię, odchylił głowę na 'oparcie i przymknął oczy. Jego długie ciemne rzęsy rzucały lekki cień na policzki; wyglądał zdumiewająco bezbronnie i krucho. Na ten widok w sercu Hope wezbrało dziwne uczucie – na poły bolesne, na poły błogie.
A więc to jest miłość, przemknęło jej przez myśl. No nie, cóż za absurd! Natychmiast odwróciła od niego głowę, udając, że ogląda film. Naprawdę nie należy zbyt pochopnie naz)iwać emocji. Dobrze, już wie, że pożąda Aleksieja, ale to nie ma nic wspólnego z miłością. Tylko co wspólnego z pożądaniem miał fakt, że chciała wygładzić zmarszczki na jego czole, zetrzeć zmęczenie z jego twarzy, utulić go w ramionach jak dziecko?
Przypomniało jej się, jak ujrzała go po raz pierwszy i jak natychmiast poczuła instynktownie, że wolałaby go nigdy nie pQznać. Czyżby już wtedy przeczuwała, jak bardzo Aleksiej zmieni jej życie? Właściwie nie tyle zmieni, co po prostu zrujnuje…
Tuż przed zmierzchem wylądowali na Martynice, ponieważ na wyspie St Marguerite nie było międzynarodowego lotniska. Aleksiej wyjaśnił, że również z tego powodu interesy.sir Henry'ego nie wyglądały najlepiej.
– Ani tubylcy, ani garść osób, które kupiły tutaj kawałek ziemi, nie mają najmniejszej ochoty na wprowadzanie dalszych zmian. Powstanie wielkiego lotniska spowodowałoby rozwój masowej turystyki i zniszczenie przyrody oraz specyficznej atmosfery tego miejsca.
– Mój ojciec przecież musiał o tym wiedzieć, kiedy zaczynał tu inwestować.
– Owszem, ale wspominałem ci, że to typ hazardzisty. On zawsze wikła się w ryzykowne interesy, zwłaszcza gdy jest przekonany, że ma asa w rękawie – skwitował z przekąsem Aleksiej.
No tak, znów usłyszę kilka gorzkich słów na temat mojego ojca, pomyślała ponuro Hope.
– Co to było tym razem? – spytała ostrożnie.
– Och, nic nadzwyczajnego. Pozyskał przychylność gubernatora wyspy, ale miał pecha, ponieważ zmieniły się władze i nowy gubernator nie jest już tak podatny na pewne nieoficjalne sugestie. W dodatku podobno bardzo ostro reaguje na wszelkie przejawy korupcji. Podejrzewam, że gdyby został powołany wcześniej, twój ojciec w ogóle nie dostałby pozwolenia na budowę wielkiego kompleksu turystycznego w niemal dziewiczym rejonie. W efekcie ma teraz ekskluzywny hotel na osiemset osób i żadnej możliwości, by zapewnić ewentualnym gościom dogodny transport. O, są nasze rzeczy – powiedział na widok bagażowego, z którym następnie zamienił parę słów w śpiewnym języku. – Nasz samolot startuje za pół godziny. Chodźmy.
Serce w niej struchlało na widok awionetki – małej i kruchej jak zabawka. Mieli tym lecieć? Jednak ponieważ na jej towarzyszu ten widok nie wywarł żadnego wrażenia, Hope zachowała opanowany wyraz twarzy, aby nie zdradzić się ze swoimi obawami.
Lot trwał około czterdziestu minut.
– Szkoda, że nie lecimy za dnia, miałabyś wspaniały widok na wyspy – zauważył w pewnym momencie Aleksiej, ona jednak była bardzo zadowolona z faktu, że nic nie widać.
Lotnisko na Martynice oceniła w myślach jako dość prymitywne, ale w porównaniu z tym, co zobaczyła na St Marguerite, było ono doprawdy szczytem luksusu i wygody. Tutaj zamiast terminalu znajdował się jedynie blaszany barak. O klimatyzacji chyba nikt nigdy nawet nie słyszał. Lepkie, wilgotne powietrze odbierało oddech, przenikało przez wszystkie pory skóry i wystarczyło pięć minut, by człowiek zaczynał marzyć o lodowatym prys.znicu. Spocony, niedbale ubrany celnik przyjaźnie machnął ręką do Aleksieja, bez zażenowania ocenił wzrokiem Hope i z rechotem rzucił jakąś krótką uwagę.
– Powiedział, że na pewno będzie mi tu z tobą przyjemnie – wyjaśnił Aleksiej, gdy już minęli barierkę· – To znaczy, ubrałem jego wypowiedź w bardziej oględne słowa…
Zaprowadził ją do żółtego dżipa i uśmiechnął się na widok jej zdumionej miny.
– To najlepszy środek transportu na wyspach. Dżungla niszczy drogi z nieprawdopodobną szybkością.
Wrzucił ich bagaże na tył samochodu, a Hope bezwiednie śledziła grę muskułów pod cienką koszulą. Poczuła jakiś dziwny dyskomfort fizyczny, prawie ból, który jednak nie miał nic wspólnego z męczącą, długą podróżą.
– To mała wyspa, można ją objechać w jeden dzień – mówił Aleksiej, gdy ruszyli ciemną wyboistą drogą, pełną ostrych zakrętów. – Największe miasto znajdue się po przeciwnej stronie, nad Atlantykiem. Po tej stronie są plantacje bananów i wioski. W tej chwili przecinamy pasmo wzniesień, które stanowi swoistą granicę klimatyczną. Tutejszy las tropikalny jest naprawdę dziewiczy.
Światła samochodu wyławiały z ciemności niezwykle/bujną roślinność porastającą pobocza. Po jakimś czasie zjechali z głównej drogi – o ile tą szumną nazwą można było określić pełną wyrw nawierzchnię z krusz~jącego asfaltu – i znaleźli się na nieutwardzonym trakcie, gdzie jazda była jeszcze mniej komfortowa. Po jakimś czasie reflektory liznęły jasną ścianę o brzoskwiniowym odcieniu. Aleksiej wyłączył motor.
Hope usłyszała nieznany sobie odgłos. To musiało być morze. Gwiazdy, liczniejsze i większe niż kiedykolwiek widziała, delikatnie rozświetlały widok, jak z plakatu biura podróży: czarne sylwetki palm na tle srebrzystej plaży, za którą zdawała się falować żywa rtęć.
– Będziesz tak siedzieć całą noc? – spytał z niecierpliwością Aleksiej, który zdążył już wysiąść z samochodu i teraz stał obok, trzymając otwarte drzwiczki od strony pasażera:
Wysiadła niezgrabnie, ponieważ od niewygodnej jazdy zesztywniały jej mięśnie. Upadłaby, gdyby Aleksiej jej nie przytrzymał. Mmm, jak miło, mogłaby tak stać w jego objęciach aż do rana… On jednak nie żywił podobnych pragnień, ponieważ zdecydowanie ujął ją pod rękę i zaprowadził do domu.
Do środka wchodziło się przez oplecioną pńączarni werandę. Aleksiej zapalił światło i Hope ujrzała, że znajdują się w dużym kwadratowym pokoju, wyłożonym terakotowymi płytkami na hiszpańską modłę. Ściany pomalowano na biało, nieliczne meble wykonano z wikliny. Ascetyczny wystrój łagodziły rozrzucone na podłodze bajecznie kolorowe maty.
– Tu wszystko bardzo szybko gnije – wytłumaczył Aleksiej. – Wiele rzeczy nie przetrwałoby w tak wilgotnym klimacie.
Za salonem znajdował się korytarz z kilkoma parami drzwi.
– Są tu cztery sypialnie, ale obawiam się, że tym razem nie dostaniesz własnego pokoju. Berthe, która przychodzi sprzątać i gotować, jest niewiarygodną plotkarką, a nie chcę, by się rozniosło, że śpimy
osobno. Wolę nie ryzykować..
Zaprowadził ją do przestronnego pokoju urządzonego w zieleniach i błękitach, do którego przylegała luksusowa łazienka.
– Dzisiaj możesz się pluskać do woli.
Musiała zrobić zdziwioną minę, ponieważ Aleksiej zaśmiał się.
– Taka podróż robi swoje, mon petit. Jestem zmęczony. Skorzystam z innej łazienki, nie musisz się spieszyć w obawie, że przyjdę i zaskoczę cię w kąpieli.
Ten komentarz wcale nie sprawił Hope przyjemności, wręcz przeciwnie. Straciła ochotę na kąpiel, wzięła tylko szybki prysznic, przebrała się w piżamę, skrzywiwszy. się lekko na widok swojej bladej skóry, i udała się do salonu.
Aleksiej właśnie odkładał słuchawkę·
– Sir Henry akurat pojechał w interesach na Martynikę, wróci za kilka dni.
– Mamy więc kilka dni… – mruknęła, nie zdając sobie sprawy z tego, że myśli na głos.
– Tak. I zamierzam je w pełni wykorzystać. Będziesz cała moja, i to do końca – powiedział cicho Aleksiej.
Hope w zamyśleniu wróciła do sypialni. Mimo zmęczenia desperacko walczyła z sennością, czekając, aż Aleksiej wreszcie przyjdzie.