ROZDZIAŁ SIÓDMY

Gdy się obudziła, przez dłuższy moment nie miała pojęcia, gdzie się znajduje, i było to niezbyf przyjemne uczucie. Nic jednak dziwnego, że była zdezorientowana, skoro ostatnio wielokrotnie zmieniała miejsce pobytu i wszystko zaczynało jej się mieszać. Wreszcie wspomnienia ułożyły się w logiczną całość. Karaiby.

Natomiast stwierdzenie innego faktu nie wymagało od niej żadnego wysiłku. Nawet nie musiała odwracać głowy w bok, by wiedzieć, że jest w łóżku sama. Zawsze gdy Aleksiej był w pobliżu, jej ciało wyczuwało to bezbłędnie.

Wstała, wyjrzała przez ćkno i zamarła z wrażenia. Przed nią rozciągał się zapierający dech w piersiach widok na bezkresne lazurowe morze, obrzeżone pustą plażą w kształcie półksiężyca. Pod oknem znajdowała się ocieniona weranda. Idealne miejsce do wypicia porannej kawy…

Hope pośpieszyła do łazienki. Nie miała pojęcia, gdzie się podział Aleksiej, ale nie chciała, by zastał ją w piżamie, którą wyśmiał poprzedniej nocy. Powiedział, że to pruderia nie na miejscu w tutejszym klimacie, bo tu śpi się nago, i że gdyby nie był zmęczony, natychmiast ściągnąłby z niej te niepotrzebne i śmieszne szmatki.

Czy następnej nocy też nie będzie mu się chciało ściągaó z niej ubrania? To nie była myśl dodająca otuchy, to była myśl podszyta obawą. Chciała się z nim kochać, tęskniła za jego dotykiem, cierpiała z powodu chwilowego odrzucenia. Wiadomo, że na takie zachcianki najlepszy jest zimny prysznic.

Prysznic jednak niewiele pomógł, ponieważ zdradziecka wyobraźnia natychmiast podsunęła jej wizję wspólnej kąpieli z Aleksiejem. Staliby razem pod biczami wody, jego dłonie przesuwałyby się po jej wilgotnej skórze…

– Nie! – prawie warknęła, pośpiesznie zakręcając kurek i wychodząc z kabiny.

Uznała, że spacer po plaży lepiej ukoi jej rozdygotane zmysły. Była już wyczerpana tą ciągłą rozterką, wewnętrzną walką pomiędzy ostrożnym umysłem i spragnionym ciałem. Potrzebowała spokoju. Za wszelką cenę.

Czuć było, że słońce operuje już całkiem mocno mimo wczesnej godziny. Teraz rózumiała, skąd ta wspaniała opalenizna Aleksieja. W nadziei że może jej tuż uda się choć trochę zbrązowieć, ubrała się w szorty i bluzeczkę na wąziutkich ramiączkach. Gdy Aleksiej kupił jej to w Paryżu, była przekonana, że nigdy nie pokaże się w równie skąpym stroju, ale skoro wokół nie było żywej duszy… Plaża wyglądała na prywatną, mało prawdopodobne, by za chwilę pojawiły się tu tłumy turystów.


Nie miała pojęcia, że dotyk słońca na nagiej skórze może być tak przyjemny. A gdy jeszcze zrzuciła klapki i zanurzyła stopy w ciepłym piasku… W klasztorze nie wolno było się opalać ani chodzić na bosaka.


Pies pojawił się zupełnie znienacka, biegnąc w jej stronę i zajadle szczekając na rozbijające się o brzeg fale. Był dość chudy, miał brązową, nieco zmierzwioną sierść i puszysty ogon. Chwycił w zęby wyrzucone na plażę drewienko i z błagalnym wejrzeniem złożył je u stóp Hope.


W klasztorze nie wolno było trzymać żadnych zwierząt, a Hope bardzo je lubiła. Po chwilowym wahaniu schylila się i rzuciła daleko drewienko, a wychudzony psiak pobiegł po nie wyraźnie uszczęśliwiony. Musiał być z pobliskiej wioski, o której wspomniał Aleksiej. Tam pewnie nikt nie miał głowy, żeby się z nim bawić.


Wrócił, upuścił patyk u jej stóp, ale gdy sięgnęła po niego, pies chwycił drugi koniec i zaczął ciągnąć ku sobie, powarkując zabawnie. Jego puszysty ogon wzbijał tumany piasku. Wyglądało to tak komicznie, że Hope nie mogła się powstrzymać od śmiechu. Nagle usłyszała ostry głos Aleksieja.


Odruchowo puściła patyk, wyprostowała się, rozejrzała dookoła i zobaczyła, że Aleksiej płynie w jej kierunku. Pies też go usłyszał, podkulił ogon i uciekł, chociaż Hope próbowała go przywołać z powrotem. Ponownie obróciła spojrzepie na Aleksieja, który właśnie wychodził z wody. Nagi, z pOłyskującą złoto skórą i z tymi lśniącymi kroplami wody we włosach wydał jej się piękny jak grecki bóg.


– Ty idiotko – wyrzucił z siebie ze złością, ledwo stanął na brzegu. – Nie jesteśmy w Europie. Tu jest pełno bezpańskich psów, a większość z nich ma pewno wściekliznę!

– Wcale na to nie wyglądał. Był całkiem miły

– odparła, z trudem odwracając od niego wzrok. Nie

pojmowała, jak mógł się do tego stopnia nie krępować i eksponować swoją nagość, jakby to było coś zup~nie naturalnego. – Nawet nie próbował mnie ugryźć. Tylko się bawiliśmy.


– Zabawy są dobre dla dzieci, dorośli zachowują się rozsądnie – skarcił ją z gniewem. – I wcale nie musi ~ię ugryźć, żeby zarazić wścieklizną. Wystarczy kontakt ze śliną takiego zwierzęcia, kiedy ma się otartą lub skaleczoną skórę. Pokaż ręce!

Chciała dziecinnym gestem schować je za plecy, lecz Aleksiej nie zamierzał się z nią patyczkować. Złapał jej dłonie, uniósł i obejrzał skrupulatnie z obu stron.

– Na szczęście nic nie ma. A gdyby ci się wbiła drzazga z tego oblizanego patyka, wiesz, co mogłoby się stać? Nie mówię, że ten pies na pewno był chory, ale z wścieklizną nie ma żartów!

Zauważyła, że Aleksiej pobladł pod opalenizną, i poczuła, że do niej też dociera świadomość tego, na co się naraziła. Ile czasu zajęłaby im podróż do jakiegoś przyzwoitego szpitala? Oczyma wyobraźni ujrzała, jak zmienia się w. szalejącą wariatkę, która toczy pianę z ust… Wszystko dookoła niej pociemniało. Jakby z wielkiego oddalenia dobiegł ją głos Aleksieja, który wołał ją po imieniu, a potem mówił coś po rosyjsku.

Gdy wróciła jej świadomość, okazało się, że siedzi na gorącym piasku, z głową zwieszoną między kolanami. Aleksiej trzymał ją od tyłu i kazał oddychać powoli i głęboko. Wyprośtowała się, czując na plecach ciepło emanujące z jego ciała. Najchętniej oparłaby się o niego i po prostu chłonęłaby promieniującą od niego energię i siłę życiową.

– Lepiej ci już? Przepraszam, że zareagowałem tak ostro, nie zamierzałem cię przestraszyć, ale sprawa była poważna.

– Nie chciałam zrobić nic złego – szepnęła z trudem, ponieważ zaschło jej w gardle. – Przypomniało mi się, że jak byłam mała, miałam pieska…

– Wiem, rozumiem – powiedział uspokajająco i pogładził jej ramiona, na których pod wpływem szoku pojawiła się gęsia skórka, po czym przygarnął Hope do siebie.

Tak, właśnie tego teraz potrzebowała. Od razu poczuła się lepiej i bezpieczniej.

– Przestraszyłam się na twój widok – wymruczała półsennie.

– Bo nie spodziewałaś się, że pływam w stroju Adama? – spytał z rozbawieniem. – To prywatna plaża, nie muszę się krępować. Ale nawet gdybym wiedział, że wyjdziesz na poranny spacer, nie odmówiłbym sobie tej przyjemności. Woda jest tak ciepła i przyjemna, że grzechem jest nie rozkoszować się nią całym ciałem. Powinnaś spróbować.

– Nie, chodziło mi o to, że pojawiłeś się tak nagle, kiedy zupełnie się ciebie nie spodziewałam. Ten obraz" wrył jej się w pamięć na zawsze. Aleksiej naprawdę wyłonił się z morza niczym grecki bóg. Posejdon, władca oceanu? Nie, raczej złocisty Apollo…

– Jeśli czujesz się na siłach, powinniśmy wrócić do domu. Berthe zaraz przyjdzie przygotować śniadanie. Mam nadzieję, że jesteś głodna, wczoraj prawie nic nie jadłaś. Czy postanowiłaś zagłodzić się na śmierć, żeby zaoszczędzić nieprzyjemnego spotkania i sobie, i ojcu?

– Nie widzę potrzeby chronienia ojca, ponieważ on nie widział potrzeby chronienia mnie. Zresztą, ty też nie zamierzasLl mnie chronić przed bólem, jesteście więc do siebie podobni. – Była zadowolona, że Aleksiej nie ma możliwości dostrzec smutku w jej oczach. – Jeśli czegoś się od ciebie nauczyłam, to tego, żeby polegać wyłącznie na sobie. Tak jest bezpieczniej! – Zerwała się i szybkim krokiem ruszyła przed siebie, byle jak naj dalej od niego.

Dogonił ją, chwycił za rękę i obrócił ku sobie. – W tak młodym wieku myśleć o bezpieczeństwie? Oczywiście najbezpieczniej byłoby uciec z powrotem za mury klasztorne, jak ci to kładły do głowy te twoje siostrzyczki, ale czy nie szkoda życia? Przestań się martwić o przyszłość, żyj chwilą obecną, to się zawsze opłaca… – Objął ją i przyciągnął do siebie.

Jego usta miały posmak soli.

– Bałem się o ciebie – wyszeptał. – Nie masz pojęcia, jak się bałem, że ten kundel…

– Uszkodzi narzędzie twojej zemsty – dokończyła cynicznie. Tak, rzeczywiście szybko się uczyła, niedługo będzie równie cyniczna jak on.

– Do jasnej cholery! – Palce Aleksieja wbiły się boleśnie w jej talię. – Czy ty zawsze musisz popadać w skrajności? Czy wszystko musi być jednoznacznie dobre albo złe, białe albo czarne? Czy skoro nie jestem święty, to od razu muszę być potworem? Naprawdę tak trudno uwierzyć, że chcę dla ciebie dobrze?

– Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.

– Niech cię diabli, ciebie i to twoje świętoszkowate wychowanie – syknął nie na żarty rozeźlony Aleksiej. – Skoro już poruszyliśmy ten temat, to zaraz ci udowodnię, że kłamiesz. A kłamstwo jest grzechem, za który trzeba odpokutować…

I już ją całował, mocno, zachłannie, brutalnie, i już podciągał jej bluzeczkę do góry, już dotykał nieosłoniętych stanikiem piersi, po chwili pociągał za sobą na piasek, odrzucał na bok jej bluzkę…

Hope w pierwszej chwili zapomniała o wszystkim, przeszłość i przyszłość przestały istnieć, jakby roztopiły się w morzu, trwała jedynie cudowna, zachwycająca teraźniejszość, słychać było tylko szalone bicie ich serc przemieszane z szumem fal. Już niczego się nie bała, pragnęła tylko jednego, jej dłonie błądziły"'niecierpliwie po skórze Aleksieja, wstyd wydawał' się uczuciem tak odległym, że aż nierealnym.

Nagle wyczuła, że Aleksiej zaczyna się wycofywać i zrozumiała, dlaczego. Udzielił jej stosownej nauczki, a teraz jeszcze zapragnął dodatkowo ukarać. Nie zastanawiając się nawet przez moment, jedną ręką przyciągnęła go do siebie, a paznokciami drugiej przejechała prowokacyjnie po jego brzuchu.

W porządku, jeśli to był grzech i jeśli kiedyś miała być za to ukarana, to chyba jednak warto zaryzykować. To było tak cudowne, że zupełnie nie obchodziły jej ewentualne konsekwencje. Może potem przyjdzie cierpienie, lecz ta chwila była tego warta.

– No to teraz powiedz, że mnie nie pragniesz. Jesteś w stanie to powiedzieć? – wymruczał z satysfakcją.

Nawet to jej nie powstrzymało. Oczywiście, wiedziała przez cały czas, że on się nie angażuje, że dla niego to tylko środek do osiągnięcia celu albo sposób wymierzenia jej kary, ale czuła, że prawdziwą karą byłoby nie tyle przyznanie się do pragnienia, co niezaspokojenie go.

Splotła dłonie na karku Aleksieja, zajrzała mu głęboko w oczy i wyszeptała:

– Pragnę cię.

Nawet nie drgnął. ~wilżyła spierzchnięte wargi, po czym tknięta nagłym impulsem uniosła się nieco i leciuteńko przesunęła językiem po ustach Aleksieja..

Nadal żadnej reakcji, równie dobrze mogłaby pieścić kamienny posąg. Z rozpaczą zacisnęła powieki, żeby nie widzieć wyrazu jego oczu, ponieważ na pewno wyczytałaby w nich kpinę. Nie potrzebowała aż tak namacalnego dowodu, że nie potrafi go podniecić nawet w połowie tak mocno, jak on podniecał ją. Nie zamierzała jednak dać za wygraną, musiała go mieć, zbyt długo jej ciało tęskniło za nim.

Wsunęła palce w jego włosy i pocałowała go mocniej.

– Igrałaś z ogniem i teraz musisz ponieść konsekwencje – powiedział dziwnie zduszonym głosem, Aleksiej. Pchnął ją z powrotem na piasek i przywarł ustami do jej warg. Jego dłoń powędrowała ku szortom Hope i zaczęła je niecierpliwie rozpinać.

Chwilę później wyprostował się i błyskawicznie rozebrał ją do reszty.

– Chyba oszalałem… – mruknął sam do siebie. Hope bez zastanowienia wygięła się zapraszająco, a on natychmiast pochylił się ku jej piersiom, które całował tak zmysłowo, że nagle poczuła, jak budzi się w niej zdumiewająca kobieca mądrość, głęboka jak najczarniejsza otchłań i stara jak świat.

– Nie powinienem tego robić… – dobiegł ją niewyraźny głos Aleksieja, który badał językiem zagłębienie między jej piersiami, jakby przechadzał się nowo odkrytą doliną.

– Dlaczego nie? – zaprotestowała, sama zaskoczona swoją odwagą. – Przecież to się niczym nie różni od tego, co już robiłeś.

– Nie mam zamiaru wyłuszczać teraz wszystkich powodów, po prostu uwierz mi na słowo. Powinienem przestać, ale brakuje mi siły.

– No i nie ma w pobliżu Elise, która zaspokoiłaby cię daleko lepiej – dodała z goryczą, rozumując, że to był ów powód, dla którego Aleksiej uważał ich igraszki na plaży za niestosowne. Kochał Elise, a uprawiał seks z Hope, najpierw dla zemsty, a potem dla rozładowania napięcia.

– Co tu ma do rzeczy Elise? – zdumiał 'się Aleksiej, nieruchomiejąc z dłonią na jej piersi.

– Przecież jej pragniesz!

– Ale to ciebie trzymam w ramionach – przypomniał z naciskiem. – I to ty rozpaliłaś mnie do tego stopnia, że nie dbam już o nic, nawet o to, czy te pieszczoty ci się spodobają, czy nie!

Hope poniewczasie pożałowała swojego postępowania, gdy Aleksiej przydusił ją do piasku ciężarem swojego ciała. Wystarczyła jednak zaledwie chwila, żeby również i ją rozpalił płomień oszałamiającej wprost żądzy. Tak, ona też tego chciała już, zaraz, natychmiast, tak, mocno, tak, jeszcze, tak, tak, tak! A potem lot jak w kosmos i rozbłyski setek gwiazd.

– No, to nauczyłaś się kolejnej rzeczy – odezwał się cicho Aleksiej, gdy po długiej, bardzo długiej chwili bicie jego serca wyrównało się odrobinę. Podniecony mężczyzna nie zachowuje się jak dżentelmen. Naprawdę nie zamierzałem rzucać się na ciebie w ten sposób. Następnym razem, kiedy będziesz miała ochotę poeksperymentować z trudną sztuką uwodzenia, uprzedź mnie wcześniej, żebym mógł się jakoś wewnętrznie przygotować.

– Ja? Przecież to ty zacząłeś!

– Owszem. – W stał, lecz tym razem Hope nie czuła żadnego zażenowania. Nie przeszkadzało jej, że są nadzy. – Ale zrobiłaś wszystko, żeby mnie sprowokować. Zaprzeczysz temu?

Podniosła się również, dziwnie lekka i radosna.

– Nie – odparła swobodnie.

Nagle olśniło ją z całą oczywistością, że go kocha. Nie miała pojęcia, jaką przyszłość szykował jej los, ale jedno było pewne: drugiego takiego mężczyzny już nie spotka.

– Proszę, stało się. Mogę teraz powiedzieć przed całym światem: "ta kobieta jest moja" i nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, żeby w to wątpić. – skomentował z ironicznym uśmiechem, gwałtownie odwrócił się i poszedł do domu.

Hope odniosła dziwne wrażenie, że ujrzała w jego oczach cień żalu i chyba złości. Zamiast triumfować, wydawał się smutny i rozdrażniony. Pewnie był zły, że dał się ponieść chwilowej żądzy – on, który tak wysoko cenił -zachowanie kontroli nad emocjami i podporządkowywanie wszelkich działań zdrowemu rozsądkowi.

Przybita, powoli poszła za nim. Dlaczego po każdej wspaniałej chwili musiał natychmiast przychodzić lodowaty prysznic, zupełnie jakby życie kazało słono płacić za każdy przyjemny moment?

Do południa opalała się trochę, potem czytała gazetę kupioną na lotnisku na Martynice, a wszystko po to, by wykręcić się od krępującego spędzania czasu z Aleksiejem. Próbował ją namówić na ~spólne nurkowanie, ale stanowczo odmówiła. Ukrywanie uczuć, gdy znajdował się blisko, gdy jej dotykał, było ponad jej siły. Wolała zatem unikać sytuacji, w której jej prawdziwe emocje mogłyby wyjść na jaw.

Po wczesnej kolacji poczuła, że ogarnia ją nieprzezwyciężona senność i że musi wreszcie porządnie odespać podróż. Aleksiej ze zrozumieniem pokiwał głową, gdy zwierzyła mu się ze swych planów.

– Idź, ja jeszcze posiedzę. Przywiozłem trochę papierkowej roboty, bo tutaj są idealne warunld do pracy. Cisza, spokój, można się skupić.

Już w drzwiach zawahała się. Dręczyła ją pewna kwestia i musiała wreszcie dowiedzieć się prawdy. – Czy Elise… Czy ona była tu kiedyś?

– Elise jest paryżanką z krwi i kości, zanudziłaby się tu na śmierć – odparł, przyglądając jej się z nagłym zainteresowaniem. – Drugi raz dzisiaj o niej wspominasz. Dlaczego?

No tak, ładne rzeczy… Aleksiej lada moment zorientuje się, że jest o niego zazdrosna, czyli że nie jest jej obojętny. Nie mogła do tego dopuścić, chyba nie przeżyłaby takiego upokorzenia. Nie, Aleksiej nigdy nie dowie się, że go pokochała. To jedyny sposób na ocalenie resztek kobiecej dumy…

– Cóż w tym dziwnego? Jest olśniewająca, wykwintna, budzi zainteresowanie mężczyzn. Mogłabym się wiele nauczyć, obserwując ją. Może nawet więcej niż przebywając z tobą.

– Nigdy nie będziesz taka jak Elise – poinformował ją spokojnie.

To było tak okrutne, że na moment zabrakło jej oddechu. Łzy zapiekły ją pod powiekami, obróciła się na pięcie i uciekła, z rozmachem trzasnąwszy drzwiami. Nic jej nie obchodziło, co on sobie pomyśli o takim zachowaniu. Oczywiście po tak stresującej wymianie zdań o spaniu nie było mowy. Przewracała się z boku na bok jeszcze długo po tym, jak Aleksiej skończył pracować, wziął prysznic, położył się obok niej i niemal natychmiast zasnął, co zresztą dotknęło ją boleśnie. W końcu jednak i ona zapadła w sen, bardzo niespokojny, pełen koszmarów.

– Co się z tobą dzieje? – spytał z niezadowoleniem Aleksiej, gdy przebudziła się gwałtownie. Rzucasz się po całym łóżku. – Westchnął. – Trudno z tobą dojść do ładu. Raz namiętna kobieta, raz rozhisteryzowany dzieciak. Chodź. – Przygarnął ją do siebie, tym razem powstrzymując się od komentarza na temat jej piżamy. Hope natychmiast wtuliła się w niego jak w poduszkę. – Podobno jak się bierze szczeniaka i on wyje po nocy, trzeba mu dać do spania tykający budzik owinięty w koc. To ma mu przypominać bicie serca matki. Ty co prawda nie wyjesz, mon petit, ale i tak nie dajesz mi spać. Może bicie mojego serca chociaż trochę cię uspokoi. – Naraz przybrał poważniejszy ton. – Szlochałaś przez sen. Dlaczego?

Ponieważ wiem, że nigdy nie dostanę jedynej rzeczy, na jakiej naprawdę mi zależy, pomyślała z bólem. Wiedziała, że kiedyś będzie musiała rozstać się z Aleksiejem, a choć życie będzie toczyło się dalej, bez niego stanie się już tylko pustą i jałową egzystencją, czy raczej wegetacją.

– Ponieważ mam powody – odparła wymijająco.

– Ach tak, zapomniałem, że wyrządziłem ci niewybaczalną krzywdę – wycedził przez zęby. – A jeśli ci powiem, że nie sprawiło mi to przyjemności?

Kochanie się z nią nie sprawiło mu przyjemności? No tak, to było jasne od samego początku, pomyślała z głębokim rozżaleniem i… chwilę później zasnęła, rzeczywiście uspokojona rytmicznym biciem jego serca.

Obudziła się przed świtem, nadal przytulona do niego, z jego dłonią spoczywającą na jej piersi. Aleksiej obudził się również, jakby szóstym zmysłem wyczuł, że Hope nie śpi.

– To co? Zawieszenie broni? – Sięgnął po jej rękę i zaczął delikatnie, lecz prowokacyjnie gryźć opuszki palców Hope. Gdy próbowała się odsunąć, spojrzał na nią z uśmiechem, a w jego oczach zamigotały wesołe błyski. – A może kolejna batalia?

– Nie, nie – zaprotestowała szybko. – Pokój!

– Za wszelką cenę? – przekomarzał się, leciutko wsuwając język do jej ucha. – Leż spokojnie. Musimy przypieczętować nasz układ.

Oczywiście, gdy tylko zaczął pieczętować układ pocałunkiem, Hope z miejsca znalazła się na straconej pozycji i natychmiast wszelkie myśli o proteście wyleciały jej z głowy. Za to od razu wezbrało w niej szalone pragnienie, umiejętnie podsycane dotykiem Aleksieja, podsycane do tego stopnia, że w pewnym momencie aż zaczęła półprzytomnie błagać, by przestał się nad nią znęcać i nie kazał dłużej czekać na spełnienie. I wtedy odgadła, że tym razem jego samokontrola też zawiodła, ponieważ w szczytowym momencie wykrzyknął jej imię.

Obudziła się, gdy delikatnie potrząsał ją za ramię. – Śniadanie gotowe – wolną ręką wskazał stojącą przy łóżku tacę. – Ja idę wziąć prysznic.

Zdążył już wykąpać się w morzu, ponieważ jego skóra była wilgotna i… słona, jak przekonała się Hopo, kiedy spontanicznie przesunęła po niej językiem. Efekt był natychmiastowy. Aleksiej porwał ją w ramiona i wtulił twarz w jej włosy.

– Tego nie wziąłem pod uwagę w moich planach – wymruczał, po czym,wziął ją na ręce. – Słuchaj, mam trzydzieści cztery lata, a nie siedemnaście, wykończysz mnie – poskarżył się nieszczerze, stawiając ją na podłodze, a raczej pozwalając, by zsunęła się powoli po jego ciele. – Przekonałaś się wreszcie': że przyjemność nie jest niczym złym? – Odsunął jej z twarzy splątane pasma włosów. – Kiedy wyszedłem z morza, przypomniał mi. się wczorajszy poranek, nie masz pojęcia, jak szybko wracałem do domu w nadziei, że to się powtórzy…

– A nie z myślą o prysznicu? – spytała, nie wierząc własnym uszom. Czyżby Aleksiej naprawdę zaczął jej pragnąć? Czyżby jej życzenie spełniło się?

– To później…

Rzeczywiście, prysznic wziął o wiele później, ale tym razem nie sam. I na pryszńicu się nie skończyło, ponieważ to nowe doznanie, o którym Hope marzyła ledwie poprzedniego dnia, bardzo ją podnieciło.

– To niewiarygodne – zdumiał się Aleksiej, niosąc ją z powrotem do sypialni. – Ty reagujesz na każdy mój dotyk! Ależ byś się zmarnowała, gdybyś trafiła w ręce Montracheta.

– Rozumiem, że w rękach tak wytrawnego znawcy nie marnuję się, tylko zyskuję na wartości? – spytała nadąsana. – N o, to wielkie dzięki! – Chciała się wyśliznąć z jego objęć, lecz bezskutecznie.

– Nie udawaj. Wcale nie chcesz się ode mnie uwolnić – szepnął jej do ucha i Hope tym razem nie zaprzeczyła.


Następne trzy dni mieli wyłącznie dla siebie, nie widzieli nikogo oprócz Berthe, która była przemiłą, pulchną kobietą, obarczoną sześciorgiem dzieci – jedynym spadkiem po dwóch mężach. Tego ostatniego wspominała często i z rozrzewnieniem.

– Dobra mężczyzna, dużo kochania – mówiła łamaną francuszczyzną.

Hope odpowiadała pełnym zrozumienia uśmiechem i biegła kąpać się w morzu z Aleksiejem. Rozbierał ją natychmiast, żeby też pływała nago, ale nalegał, by opalała się w bikini, ponieważ podobały mu się jasne ślady na jej ciele. Przekonywał, że to miłosne mapy, które wskazują mu drogę do skarbu.

Kiedy wracahi'Wspomnieniem do tych pierwszych chwil, gdy wzdragała się przed jego dotykiem, nie mogła uwierzyć, że ktokolwiek może się tak bardzo zmienić. Teraz doskonale znała ciało Aleksieja i rozkoszowała się nim bez zahamowań, znajdując równą radość w dawaniu, jak i w przyjmowaniu rozkoszy.

Gdy obudziła się czwartego dnia rano, Aleksiej nie pochylał się nad łóżkiem z tacą w dłoniach i obietnicą w oczach. Znalazła go w gabinecie, gdzie pracował pierwszego wieczoru. Miał na sobie białą koszulę i ciemne spodnie, nienagannie wyprasowane. Znowu wyglądał jak obcy człowiek, który tylko z grzeczności toleruje obecność Hope.

– Twój ojciec wrócił – poinformował krótko. Po południu jedziemy do hotelu, właśnie zarezerwowałem pokój. Zejdziemy na,kolację, wtedy zobaczy nas najwięcej osób.

– Ach, więc nadeszła twoja wielka chwila? spytała z rozżaleniem.

– Chcesz mi teraz urządzać scenę? – Wzruszył ramionami. – Przecież wiedziałaś, po co tu przyjechaliśmy.

Ale wydawało mi się, że na tyle zacząłeś się liczyć z moimi uczuciami, że zmienisz zdanie i zaoszczędzisz mi tego, pomyślała z bólem.

– Czy zamiast schodzić na kolację, nie lepiej zaprosić wszystkich dl) naszej sypialni, żeby się przekonali na własne oczy o łączącym nas związku? rzuciła mu gniewnie w twarz. Nie pojmowała, jak mógł być tak bezwzględny po tym wszystkim, co między nimi zaszło. – Fakt, że chcesz ujawnić publicznie. nasze intymne sprawy, napawa mnie obrzydzeniem! -Masz coś nie tak z głową! Jesteś chory, powinieneś się leczyć!

Nagle zrozumiała, że to ona jest chora, ponieważ przypomniała jej się biblijna fraza: wzmocnijcie mnie jabłkami, bo chora jestem Z miłości… To oczywiście Pieśń nad Pieśniami. Tknięta nagłym impulsem Hope podeszła do regału z książkami, znalazła Biblię, wyjęła ją i przewertowała, szukając odpowiedniego ustępu. Przebiegła wzrokiem parę linijek. To niewiarygodne, słowa miłosnego poematu nadal były równie świeże i poruszające jak w dniu, gdy zostały napisane!

Podniosła głowę, gdy Aleksiej podszedł do niej.

Przez chwilę nie panowała nad wyrazem swojej twarzy, na której odmalowało się cierpienie. Aleksiej delikatnie wyjął księgę z jej rąk i spojrzał na tekst.

– Któregoś dnia spotkasz mężczyznę twojego życia, a wtedy to, o czym mówi ta pieśń, stanie sfę dla was rzeczywistością.

– A czy ty spotkałeś taką kobietę? – zapytała, oczyma duszy widząc Elise.

– Być może – zamknął Biblię i powiedział cicho: - Jak lilia pośród cierni, tak przyjaciółka ma pośród dziewcząt… Wyjeżdżamy zaraz po lunchu – dodał zmienionym tonem i wyszedł.

Загрузка...