~ Musi cię wysoko cenić – mruknął Aleksiej, gdy zatrzymali się przy kabriolecie, żeby zabrać torbę Hópe.
– To wynąjęty wóz – wyjaśniła ostrym tonem. Kiedy byłeś w kuchni, zadzwoniłam, żeby powiedzieć, skąd mają go zabrać. Poza tym. – ciągnęła z rozdrażnieniem – relacja, jaka łączy mnie z Dale'em, nie zmusza go do robienia mi kosztownych prezentów.
Spiorunowała go wzrokiem, gdy odwrócił się do niej, on jednak przyglądał jej się z powagą.
– Rozumiem, co chcesz mi powiedzieć. A zatem jesteś z nim z miłości. To bardzo głupie, bo on wcale o ciebie nie dba, skoro dotychczas nie zalegalizował waszego związku. Gdyby też cię kochał, dawno by się oświadczył. A tak któregoś dnia zostaniesz na lodzie. Wspomnisz moje słowa.
Rozgniewał ją tym jeszcze bardziej.
– A skąd możesz wiedzieć, czy ja mam ochotę na zalegalizowanie związku? Może jestem zadowolona z tego, co mam, i nie żądam więcej?
– Znam cię, mon petit. Dla ciebie miłość jest równoznaczna z przysięgą małżeńską, innego rodzaju związki to tylko… romansiki.
– A co w tym złego?
– Nic, zupełnie nic. Próbuję tylko powiedzieć, że wolałbym, żebyś obdarzyła uczuciem kogoś bardziej wartościowego, kogoś, kto kochałby cię równie mocno jak ty jego.
– Też bym wolała – odparła zdławionym głosem, który zdradzał cierpienie. – Nie chcę więcej rozmawiać na ten temat, Aleksiej.
Spojrzał na nią z nagłym niepokojem. Wiedziała, że tego ranka nie wygląda kwitnąco. Była blada i miała podkrążone oczy, ale nie odwróciła głowy.. – Hope, z kim ty się zadałaś?
– Z mężczyzną, ani lepszym, ani gorszym od innych. Dlaczego miałby cenić to, czego ty nie ceniłeś? Czemu miałby troszczyć się o twoją byłą kochankę?
Twarz mu poszarzała, z całej siły zacisnął palce na kierownicy.
– Śmiał ci to powiedzieć? – syknął nienawistnie przez zaciśnięte zęby.
Hope obrzuciła go zdumionym spojrzeniem, ponieważ nie rozumiała, co wywołało tak silną reakcję. W ogóle zachowanie Aleksieja chwilami wprawiało ją w bezbrzeżne zdumienie.
– Nie… Dale nigdy nie zająknął się nawet słowem na temat mojej przeszłości, ale nie mogę oczekiwać, że ktoś będzie traktował mnie z szacunkiem, skoro sama sobą pogardzam. Wiem, ile jestem warta.
– Wielki Boże! – Aleksiej zahamował gwałtownie, a gdy samochód stanął, odwrócił się do niej, przerażająco blady. – Nie wolno ci tak mówić, nie wolno! Hope, ja… Nie, to nie ma najmniejszego sensu. – Machnął ręką i zapalił silnik równie nieoczekiwanie, jak go zgasił. – Upierasz się przy róli męczennicy, która do końca życia będzie ponosić karę za grzechy młodości. Nie mogę cofnąć czasu i zmienić przeszłości, więc pogódź się z tym faktem i przestań się zadręczać.
– A gdybyś mógł, zmieniłbyś? – zaatakowała natychmiast.
– O Boże, gdyby tylko było to możliwe!
– Chcesz mi powiedzieć, że nie wziąłbyś mnie siłą do łóżka, że nie…
– Dosyć! – zażądał ostro. – Dosyć! Oczywiście, możemy dalej się ranić i krźywdzić bez opamiętania, ale po co? Co się stało, to się nie odstanie, i nie tylko ty zadręczasz się wyrzutami sumienia. Nie tylko ty cierpiałaś – wyrwało mu się, jakby nie mógł już dłużej powstrzymywać tych słów. – Kiedy znikłaś tak zupełnie bez śladu… – Na jego czole pojawiły się kropelki potu. – To były najgorsze dni mojego życia. Myślałem, że po tym, co zrobiłem…
_ Popełniłam samobójstwo? – spytała z niedowlerzamem.
– A co w tym dziwnego? Nie byłby to pierwszy wypadek, kiedy młoda, wrażliwa dziewczyna targnęła się na życie, bo została brutalnie wykorzystana przez mężczyznę. W dodatku tuż przedtem została odrzucona przez najbliższą osobę z rodziny. Wystarczająco dużo powodów, żeby się załamać. – Zacisnął szczęki. – Jak mogłem ci to zrobić? Przecież chciałem się z tobą ożenić…
– Zeby mi wynagrodzić ciężkie przejścia, na jakie mnie naraziłeś? – dokończyła głosem tak doskonale opanowanym, że ją samą to zdumiało. – Bardzo to szlachetne, ale zupełnie niepotrzebne. Twoi nobliwi przodkowie zaczęliby się przewracać w grobach, gdybyś dał ich nazwisko kobiecie, która się tak lekko prowadzi.
– Ach, więc sama przyznajesz, że lubisz romansować? Powiedz, jak długo prowadziłaś tę podwójną grę, od kiedy, znałaś człowieka, z którym ode mnie odeszłaś?
Nie potrafiła zrozumieć, jakim cudem Aleksiej może niemal jednym tchem mówić o tym, że chciał się z nią ożenić i sugerować, że miała dwóch kochanków naraz. On w ogóle nie zważał na jej słowa i postępowanie, tylko kierował się uprzedzeniami. Nic, co mówiła i robiła, nie mogło tego zmienić.
– Osobę, z którą opuściłam Karaiby, znam dłużej od ciebie – odparła, nie tłumacząc, że ma na myśli przyjaciółkę, nie kochanka. Wiedziała aż nadto dobrze, że Aleksiej nie uwierzyłby, gdyby powiedziała prawdę, więc postanowiła,zaoszczędzić sobie dodatkowego bólu.
– Ach, więc to tak… – W jego głosie brzmiała bezbrzeżna gorycz. – Powinienem był się domyślić. Ale zachowywałaś się tak, jakbyś…
– Jakbym się w tobie zakochała? – rzuciła lekkim tonem, chociaż serce omal nie wyskoczyło jej z piersi. – Myślę, że zadaliśmy sobie wystarczająco dużo ran jak na jedno spotkanie – powiedział z takim smutkiem, że nagle poczuła wyrzuty sumienia.
Nie powinna z nim walczyć, był przecież wyraźnie przybity po utracie Elise. Nic dziwnego, że chwilami był dla niej okrutny. Gdyby wiedział, jak bardzo Hope go kocha, z pewnością traktowałby ją delikatniej, niezależnie od tego, jak bardzo cierpiał po roz. staniu z Elise. Oczywiście nie mogła się przed nim zdradzić ze swoimi uczuciami.
Zerknęła ukradkiem w bok. Ten jego arystokratyczny profiL… Czy Niko będzie bardzo podobny do ojca? I co mu powie, gdy synek zacznie zadawać pytania? Bo zrobi to na pewno. Im będzie starszy, tym więcej będzie chciał wiedzieć, tym więcej będzie chciał zrozumieć. Ale czy usprawiedliwi postępowanie matki? I jak mu to wszystko opowiedzieć, żeby go ochronić przed cierpieniem? Chłopiec zapewne nie poprzestanie na rozmowie, będzie chciał odszukać ojca. I co wtedy? Nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, westchnęła głęboko.
– Przywiozłem cię do twojego mężczyzny, ale nie wyglądasz na zadowoloną – usłyszała dziwnie szorstki głos Aleksieja i dopiero w tym momencie zauważyła, że zajechali przed dom. Sekundę później otworzyły się drzwi wejściowe.
Dale podbiegł do samochodu, wołając:
– Dziecinko, co z tobą? Wszystko w porządku? Nieco niezdarnie wysiadła z samochodu i wpadła wprost w objęcia przyjaciela. Nareszcie poczuła się bezpiecznie. Miała ochotę się wypłakać.
– Och, Dale…
Głaskał ją po ramionach i plecach, uspokajając w podobny sposób, jak ona uciszała płaczące dziecko.
– Już dobrze, dziecinko, już dobrze… Może przedstawisz mnie panu? – zaproponował.
Hope wyprostowała się i przedstawiła sobie obu mężczyzn, którzy zmierzyli się przenikliwymi spojrzemanu.
– Postanowiłem przywieźć Hope, bo sama nie dałaby rady prowadzić, wciąż boli ją noga.
– Jestem panu bardzo zobowiązany. Chodźmy, mama nie może się już ciebie doczekać, zaraz zrobi ci okład. Jesteś pewna, że nasze plany weekendowe nadal są aktualne?
– Jak najbardziej, pod warunkiem, że będę mogła liczyć na twoje wsparcię. Myślę o twoim ramieniu – odparła, siląc się na żartobliwy ton.
Dale zaprosił Aleksieja, by do nich dołączył, lecz on wymówił się i wsiadł do samochodu.
– Dziękuję… za wszystko – wydusiła z siebie z trudem.
Aleksiej posłał jej zza kierownicy spojrzenie, w którym widniała wrogość zmieszana z czymś, czego Hope nie potrafiła nazwać. Ruszył tak gwałtownie, że spod kół wzbiły się fontanny żwiru, i już po chwili znikł za zakrętem. Hope odprowadziła go pełnym bólu spojrzeniem i ocknęła się dopiero wtedy, gdy Dale lekko dotknął jej ramienia.
– To on, prawda? – spytał ze współczuciem. – To jego synem jest Niko?
– Tak – przyznała i uśmiechnęła się bez cienia wesołości. – Wbił sobie do głowy, że jesteś moim kochankiem i że to z tobą opuściłam Karaiby.
– Nie wyprowadziłaś go z błędu?
Nerwowo zwilżyła usta koniuszkiem języka.
– Nie chciałam, żeby się domyślił, jak bardzo go kocham.
– A dlaczego nie? Wyraźnie widziałem, ze nie chciał cię tu ze mną zostawiać. Chyba zależy mu na tobie.
Pokręciła głową.
– Nie, to tylko dlatego, że czuje się za mnie odpowiedzialny. Nie mam szans, Dale, on kocha inną. – Rozumiem, nie wnikam w szczegóły. Powiedz mi tylko czy on wie o tym, że ma syna?
– Nie, nie chcę, żeby wiedział. Na pewno upierałby $ię przy ślubie, bo, jak już ci wspomniałam, ma ogromne poczucie odpowiedzialności.
Dale nadal prżyglądał się jej z ogromną życzliwością·
– Czy to naprawdę byłoby takie złe wyjście? Owszem, jest wiele dziewczyn i kobiet, które samotnie wychowują dziecko i wcale im to nie przeszkadza, ale po tobie widać, że bardzo marzysz o założeniu rodziny. Tęsknisz za tym. Posłuchaj, Hope, miłość może przyjść z czasem – przekonywał. – Na przykład małżeństwo moich rodziców było zaaranżowane przez rodziny, mama przyleciała z Sycylii w dzień ślubu i dopiero w kościele zobaczyła swojego przyszłego męża. Zapewniam cię, moi rodzice stanowią naprawdę zgodne małżeństwo i są sobie
bardzo oddani.
– Kiedy to nie jest tak, że ja nie chcę wyjść za Aleksieja, mogłabym to zrobić natychmiast! Ja po prostu panicznie się boję, bo chyba nie zniosłabym świadomości, że on wolałby być z inną. Nie umiałabym kochać, nie będąc kochaną.
– Chyba cię rozumiem… – mruknął. Gdy wyraźnie posmutniał, Hope natychmiast odgadła, że jego myśli pobiegły ku jej przyjaciółce.
– Bianka nie przyjechała, ale to nie znaczy, że nie dba o ciebie – wyjawiła impulsywnie.
– Nie? Jasne, bardzo mnie lubi – zakpił z gniewem.
– Tak bardzo, że jestem dla niej wrogiem numer jeden. Przy każdym spotkaniu skacze mi do oczu.
– Bo nie chce się rozbierać przed kamerą, jest na ciebie wściekła, że jej co$ takiego zaproponowałeś – wytłumaczyła spokojnym tonem, ponieważ zrozumiała nagle, że bez pomocy rozjemcy tych dwoje bliskich jej ludzi nigdy w życiu się nie dogada. Oboje byli zbyt dumni, oboje bali się odrzucenia, dlatego żadne z nich nie kwapiło się z wyznaniem prawdziwych uczuć. Miała tylko nadzieję, że się nie myli,i jej ingerencja przyniesie dobre efekty.
Dale niemal przewiercał ją wzrokiem.
– No i?
– Najpierw powiedz, czy tobie na niej zależy, czy tylko po prostu chcesz się z nią przespać? Ale bardzo proszę o szczerą odpowiedź.
– A jak myślisz? – spytał, wyraźnie grając na zwłokę… Skoro nie chciał się zdeklarować… Hope nabrała powietrza w płuca i mocno zacisnęła kciuki na szczęście.
– Myślę, że ją kochasz. I to bardzo.
– A ona świetnie o tym wie! – wybuchnął: – Wie i wodzi mnie za nos! – Nagle odwrócił się plecami.
Delikatnie dotknęła jego ramienia i poczuła pod palcami napięte do granic wytrzymałości mięśnie. Tak, teraz nie miała przed sobą pewnego siebie producenta z Hollywood, tylko znękanego, bezgranicznie zakochanego mężczyznę.
– Nie, ona nie ma o tym pojęcia. Jest przekonana, że masz ochotę na przelotny romans, a ona nie zamierza stać się twoją kolejną łatwą zdobyczą.
– Jasne, woli, żebym to ja był jej zdobyczą! Kto nie słyszał o tych tabunach facetów, którzy przeszli przez jej łóżko! Ale nic z tego, ja nie będę jednym z nich – zakończył twardo.
– Nie, nie będziesz – zgodziła się spokojnie, li Dale odwrócił się na pięcie i posłał jej groźne spojrzenie. – J:… co to niby miało znaczyć?
– Ze masz szanse zostać pierwszym i jedynym.
Ona nigdy nikogo nie miała. – Hope zdradziła starannie skrywaną tajemnicę przyjaciółki, modląc się w duchu, żeby obróciło się to na korzyść Bianki. – Ona nie wodzi cię za nos, tylko próbuje się przed tobą obronić.
– Co ty opowiadasz, dziewczyno? Jej reputacja…
– Zmyśliła ją, żeby łatwiej zbywać natrętów.
Gdyby się rozniosło, że jest dziewicą, nie miałaby spokoju. Ona cię kocha, Dale, ale boi się, że jeśli ci ulegnie, to skończy tak samo jak ja.
– To znaczy, że… – Dale zacisnął zęby i instynktownie napiął mięśnie…i Ze uważa mnie za drania, który porzuciłby kobietę w ciąży? – urwał nagle, ponieważ dotarło do niego, że takie stwierdzenie musiało sprawić przykrość Hope. – Nie, to wszystko nie ma sensu, coś ci się ubzdurało. Bianka nigdy by nie zaryzykowała zajścia w ciążę, za nic w świecie nie chciałaby sobie zepsuć figury, dobrze wiem, jakie
. są aktorki… – zakończył z ciężkim westchnieniem.
Hope z politowaniem pokręciła głową.
– Ona by nie chciała dziecka, i to twojego? Gdzie ty masz oczy? Nie widziałeś, jak na ciebie patrzy, kiedy bawisz się z moim synkiem?
Obserwowała, jak wyraz twarzy Dale'a zmienia się powoli, a był to tak wzruszający,widok, że coś ją ścisnęło w gardle, a z oczu popłynęły łzy. Dobrze zrobiła, ingerując w sprawy przyjaciół, Bianka będzie szczęśliwa. Przynajmniej ona… Aleksiej nigdy by się tak nie rozpromienił na wieść o jej uczuciu.
– Naprawdę nigdy nikogo nie miała? I naprawdę mnie kocha? – dopytywał się Dale, do głębi przejęty i uszczęśliwiony.
– Sam się przekonaj… Ale pamiętaj, powiedziałam ci o tym wszystkim tylko dlatego, że wierzę w szczerość twoich uczuć. I w to, że nie wykorzystasz tych informacji przeciw niej.
– Staram się nie krzywdzić ludzi, Hope. Nie oszukałem żadnej z kobiet, z którą byłem związany. Zawsze uprzedzałem, że od tragicznej śmierci żony i córki nie zamierzam się poważnie wiązać, bo zbyt wiele wycierpiałem i nie mam odwagi głęboko się angażować, ani tym bardziej żenić. Jednak żadnej z nich nie kochałem, podczas gdy Biankę kocham od samego początkU. – Nagle uśmiechnął się łobuzersko, a w jego oczach zamigotały przekorne iskierki. – Czyli ta rzekomo wyzwolona kobieta jest w rzeczywistości cnotliwą panienką? Proszę, proszę… Nie, nie obawiaj się – dodał, podchwyciwszy spłoszone spojrzenie Hope. – Nic jej nie grozi. Troszeczkę się tylko na niej odegram za całe to piekło, jakie mi urządzała przez ostatnie miesiące. No, chodźmy do domu, bo mnie mama obedrze ze skóry, że cię tyle czasu trzymam pod drzwiami.
Rodzina Dale'a okazała się przemiła, szczególnie mama.
– Czemu przyjaciółka nie przyjechała razem z panią? – spytała, gdy na chwilę zostały same w pokoju. – Mój syn bardzo by się ucieszył. Lubi ją.
Hope postanowiła zaryzykować.
– Ona też go lubi, ale me chce mieć złamanego serca. Nie jest taka, jak o niej mówią. To wszystko bzdury wyssane z palca.
Kobieta przeszyła ją przenikliwym spojrzeniem czarnych oczu.
– W takim razie proszę jej powiedzieć, żeby koniecznie przyjechała następnym razem. Zaden z moich synów nie skrzywdzi kobiety.
Hope kiwnęła głową. Wiedziała, że Bianka znajdzie ciepło i oparcie w tej rodzinie.
– Powiem jej.
Dale wrócił i oznajmił, że powinni się zbierać, ale zanim wyszli, Hope zadzwoniła jeszcze do Bianki i zapytała o synka. Pod koniec rozmowy Dale z przekornym uśmiechem zabrał jej słuchawkę.
– Mam nadzieję, że dobrze dbasz o mojego chrześniaka. – Bianka musiała jakoś mu się odciąć, ponieważ roześmiał się i powiedział: – Ach, cara mia, mówisz tak, jakbyś doznała przypływu instynktu macierzyńskiego. Może sama zamarzyłaś o dzidziusiu?
Rozłączył się po chwili i posłał Hope rozbawione spo]rzeme.
– Jest na mnie wściekła. Gdyby mogła, chyba udusiłaby mnie sznurem od telefonu.
– Zapewne – przytaknęła z uśmiechem.
– Ten podoba mi się najbardziej, tylko szkoda, że zbudowano go tak bardzo na uboczu.
Stali przed malowniczym jednopiętrowym domem, gęsto porośniętym dzikim winem. Dookoła rozpościerał się najpiękniejszy ogród, jaki widzieli tego dnia. W dodatku właściciele chcieli sprzedać również meble, a Hope od pierwszego wejrzenia zakochała się w urokliwej sypialni z wiśniowego drewna i w wystroju wnętrz stylizowanych na wiejską posiadłość we Francji. Nic dziwnego, właściciele byli Francuzami. Hope chciała, żeby Niko miał jakieś związki z francuskim stylem życia, przecież w jego żyłach płynęła również francuska krew.
– Spodobał ci się akurat najdroższy dom, ale może trochę zbijemy cenę, zwłaszcza że droga jest w kiepskim stanie – zastanawiał się na głos Dale. – Rzeczywiście, wszędzie stąd daleko. Nie przeszkadza ci to? A jak przyjdzie czas, żeby posłać małego do szkoły, to jak sobie poradzisz?
Do najbliższego miasta była godzina jazdy, ale Hope uznała, że zacznie się martwić o szkołę, gdy Niko podrośnie. Na razie najważniejsze było zapewnienie mu szczęśliwego i beztroskiego dzieciństwa. Powiedziała to Dale'owi.
– Skoro jesteś zdecydowana, to proponuję od razu jechać do agencji, która pośredniczy w sprzedaży, i złożyć ofertę.
Agencja znajdowała się w Sonomie i szczęśliwie nie było w niej innych klientów, więc mogli od razu przystąpić do załatwiania sprawy. Hope niewiele korzystała z pomocy przyjaciela, sama poprowadziła negocjacje, spokojnie i rzeczowo, z wielką dbałością o wszelkie szczegóły praktyczne oraz o miły przebieg rozmowy…
– Zrobiłaś piorunujące wrażenie – powiedział Dale na ulicy, biorąc ją pod rękę. – Nikt tu nie jest przyzwyczajony do prawdziwie eleganckich dam z klasą. Kalifornijskie dziewczyny są źnacznie bardziej… wyluzowane – powiedział nieco cynicznie, a Hope zerknęła na niego spod oka.
– Naprawdę aż tak bardzo się od nich różnię? Sądziłam, że zaczynam się upodabniać.
– To ci się nigdy nie uda – odparł z uśmiechem, który pokazywał jasno, że to komplement. – Widać po tobie, że nie jesteś stąd. Zdradza cię dystans, jaki zachowujesz. – Zauważył jej smutną minę, więc pośpieszył z zapewnieniem: – Kiedy to jest właśnie ujmujące, przynajmniej ja to tak postrzegam. Bianka też ma tę cechę,. chociaż udaje, że jest inaczej, bo chce się na siłę przystosować do otoczenia.
W tym momencie Hope zamarła. Z mieszkalnego bloku po przeciwnej stronie ulicy wyszedł Aleksiej, pod ramię z prześliczną dziewczyną. To z pewnością Amerykanka, pomyślała Hope, z zazdrością obserwując kuso ubraną brunetkę z oszałamiająco długimi nogami, której czekoladowa opalenizna dodawała zmysłowego uroku. Gdzież mi do tego ideału z męskich snów? – pomyślała Hope smętnie. Aleksiej najwyraźniej bardzo aktywnie pocieszał się po utracie Elise…
– Dziecinko, co się stało? – Dale spojrzał z nagłym niepokojem na jej śmiertelnie pobladłą twarz i rozszerzone oczy, w których z łatwością można było wyczytać cierpienie.
Nawet nie poczuła, że opiekuńczo obejmuje ją ramieniem, myślała tylko o tym, że tamci przechodzą przez ulicę na ich stronę i niedługo zrównają się z nimi. Brunetka ze śmiechem wdzięczyła się do Aleksieja, który nie spuszczał wzroku z jej twarzy, a na ten widok serce Hope ścisnęło się tak boleśnie, jakby wkręcono je w imadło. Niemal nie mogła oddychać, tak ją coś bolało w piersi. Czuła się tak, jakby miała za chwilę umrzeć, a tymczasem on w ogóle jej nie zauważał, świetnie się bawiąc.
Gdy zaczęła trząść się na całym ciele, Dale przytulił ją mocniej i to jej odrobinę pomogło. Niestety, była to krótkotrwała ulga, ponieważ mijający ich właśnie Aleksiej na chwilę podniósł wzrok, zauważył Hope wtuloną w Dale'a, a wtedy w jego oczach pojawiła się zimna pogarda.
Nie zatrzymał się, nie odezwał, nie przedstawił swojej towarzyszki, minął Hope i Dale' a, jakby ich' nie znał, jakby byli dla niego powietrzem. Wstrząśnięta do głębi Hope nawet nie zauważyła, że z boku błysnęło jasne światło, a Dale warknął coś wściekle w tamtym kierunku.
– Nie było to dla ciebie łatwe spotkanie, co? mruknął współczująco, z powrotem pochylając się nad Hope. – Ale powiem ci szczerze, że on "też nie wyglądał na uszczęśliwionego, kiedy zobaczył cię w moich ramionach. Moim zdaniem wcale nie jesteś mu taka obojętna.
– Zapewniam cię, że to tylko przesadne poczucie odpowiedzialności z jego strony, nic więcej – wyszeptała z trudem.
Nagle ogarnęło ją ogromne znużenie. Miała już dość wszystkiego, ból w kostce odezwał się ze zdwojoną siłą. Dale z niepokojem obserwował jej poszarzałą twarz i kropelki potu na czole.
– Jedziemy do domu – zadecydował. – Odpoczniesz trochę, a potem wrócimy razem do Hollywood, nie ma mowy, żebyś podróżowała sama. Ledwo możesz chodzić. – Otworzył drzwiczki samochodu. – Ty go naprawdę kochasz, prawda?
– Bardzo. Ale nie obwiniaj go, proszę – dodała, widząc potępiający wyraz jego oczu. – On naprawdę mnie nie uwodził i wcale nie chciał, żebym się w nim zakochała.
– Słuchaj, facet ma po trzydziestce. Nie wmówisz mi, że nie wiedział, co robi, gdy zaczynał romans z niewinną nastolatką. Jak mam go nie obwiniać? Przecież…
Hope z uporem zacisnęła usta.
– Aleksiej miał swoje powody, i to bardzo ważne – powiedziała cicho, lecz stanowczo.
– Bronisz go jak lwica – skomentował. – Jaki można mieć poważny powód, żeby zostawić na lodzie samotną dziewczynę w ciąży?
– To wcale nie było tak, jak mówisz! Zresztą, wiesz przecież, że on nie ma pojęcia o dziecku.
– To może byś mu powiedziała i zobaczyła, co z tego wyniknie?
Pokręciła głową.
– Już ci mówiłam, co. Ślub. A ja nie chcę litości, tylko miłości.
Dale zamilkł i skupił się na prowadzeniu, ale od czasu do czasu rzucał krótkie spojrzenie na siedzącą obok niego bladą i kruchą kobietę.
– Jesteś bardzo odważna – podsumował, gdy dojeżdżali do domu jego rodziców.
Nie, wcale nie była odważna, przeciwnie. Gdyby nie towarzystwo Dale'a, nie stałaby na ulicy w Sonomie w oczekiwaniu na konfrontację, tylko odwróciłaby się na pięcie i uciekła. I uciekałaby tak długo, aż znalazłaby miejsce, w którym mogłaby się zaszyć ze swoim bólem i gdzie nikt by jej nie znalazł.
– I jak? Wyprawa została uwieńczona sukcesem? – powitała ją przyjaciółka znad wanienki, w której kąpała Nika.
– Tak, znalazłam urocze miejsce. Co prawda trochę drogie, ale Dale uważa, że da się coś utargować. A jak sprawował się mój mały?…:… spytała, obsypując pocałunkami mokrą skórę synka.
– Jak aniołek. Aż szkoda, że już wróciłaś, było mi z nim tak słodko…
– Możesz mieć własnego aniołka. Bianka zesztywniała.
– Jasne, świetny pomysł, już lecę prosić Dale'a o przysługę. – Zarumieniła się pod spojrzeniem Hope. – Daj spokój, ja nawet nie wiem, czy on jeszcze w ogóle ma na mnie ochotę, a co dopiero mówić o poważniejszych rzeczach. – Aby ukryć wyraz twarzy, ponownie pochyliła się nad wanienką i dopiero wtedy zauważyła bandaż na nodze przyjaciółki. – Co ci się stało?
Hope wyjaśniła pokrótce, ale pomfnęła fakt, że osobą, która udzieliła jej pomocy, był Aleksiej. Nie czuła się jeszcze gotowa na opowiadanie o tym, zwłaszcza na relacjonowanie nieszczęsnego spotkania na ulicy. Myśl o tym była jeszcze zbyt świeża, zbyt bolesna. Nawet Biance Hope nie mogła nic powiedzieć. Nie teraz.
– Będzie mi was ogromnie brakować, gdy się wyprowadzicie. Źle znoszę samotność. Na pewno nie zmienisz zdania? – Bianka spojrzała na nią prosząco. – Wiesz, jak bardzo nam tu dobrze, ale tam są lepsze warunki dla dziecka. Zieleń, przestrzeń, świeże powietrze… Roy spadł mi jak z nieba z tą ofertą pracy.
– Ach, właśnie! W czasie weekendu wyemitowali ten trzeci spot reklamowy z tobą. Rewelacja. Wiesz, uważam, że powinnaś zostać modelką. Jesteś bardzo fotogeniczna.
– Jak tysiące innych kobiet. – Hope wzruszyła ramionami. – Nie mam ochoty dalej się w to bawić. Do osiągnięcia sukcesu potrzebna jest przebojowość i determinacja, a ja nie posiadam tych cech.
– Zależy, co kto uważa za sukces – odparła cichym głosem Bianka. – Dla mnie szczęście w życiu osobistym jest ważniejsze niż kariera i pieniądze. Tak, wiem, teraz wszyscy mówią o tym, że powinnyśmy spełniać się w pracy, rozwijać się dzięki niej i czerpać z niej satysfakcję… Czy to nie jest kolejny mit, podobnie jak przedtem żyłyśmy mitem, że kobieta spełnia się tylko poprzez bycie dobrą żoną i matką? Według mnie źródeł szczęścia należy szukać we własnym wnętrzu. Każda z nas jest inna, każda potrzebuje czegoś innego i dlatego nie ma sensu poddawać się presji otoczenia. Nawet środki masowego przekazu rzekomo wiedzą, co jest dla nas najlepsze i co powinnyśmy robić. Nie, każdej z nas co innego śpiewa w duszy, trzeba tylko to coś odnal.eźć i pójść za jego głosem. Oto prawdziwy sukces. Zyć w zgodzie ze sobą.
Hope całkowicie zgadzała się z przyjaciółką. Też chciała żyć w zgodzie ze ~.obą i dlatego dalsza praca w reklamie zupełnie jej nie pociągała. Zdążyła już siebie poznać, wiedziała, jakie są jej pragnienia i potrzeby. Z nagłą wdzięcznością pomyślała o Aleksieju. Nie tylko dał jej najcudowniejszy dar w postaci dziecka, ale też radykalnie przyspieszył proces dojrzewania. Owszem, było to bolesne, lecz również nadspodziewanie owocne. Bycie w pełni dojrzałą i samodzielną osobą w wIeku niespełna dwudziestu lat dostarczało sporo satysfakcji.
Niedługo potem przyszła odpowiedź, że właściciele domu przystają na niższą cenę, ponadto Hope otrzymała dodatkową prowizję od Helen, ponieważ ostatnia z reklam była emitowana nie tylko w Kalifornii, ale również w Nowym Jorku, gdzie natychmiast podskoczyły obroty tamtejszego sklepu. Hope miała więc teraz środki na urządzenie domu, potrzebowała przecież nowego wyposażenia kuchni, 'plan~wała remont łazienki. Cały wystrój miał być utrzymany w stylu wiejskiej posiadłości we Francji. Tak, była sentymentalna i nie wstydziła się tego.
Czekała właśnie na Biankę, którą zamierzała wyciągnąć na wspólne zakupy, gdy ta wróciła do domu W zdumiewającym nastroju. Po raz pierwszy była wobec Hope dziwnie chłodna, niemal opryskliwa. W jej oczach czaił się ból i jeszcze c.oś…
– Miałaś zły dzień? – spytała z troską Hope.
– Nie, skądże. Zdjęcia poszły gładko, jeśli nie brać pod uwagę teg.o, że Dale bez przerwy gada o tej rozbieranej scenie miłosnej. Prędzej zerwę kontrakt, niż się na to zgodzę. Ciekawa rzecz – dodała z goryczą. – Jestem przekonana, że gdyby chodziło o ciebie, to nawet· by mu przez myśl nie przeszło, by cię tak obraźliwie traktować.
– Nic nie rozumiem.
– Och, przestańmy udawać! – prawie krzyknęła Bianka, a jej oczy zaszkliły się podejrzanie. Trzęsącymi się dłońmi otworzyła torebkę, wyszarpnęła z niej zmiętą gazetę i cisnęła ją na stół…:. Wiem wszystko. Na trzeciej stronie jest wasze zdjęcie.
Na fotografii Hope ujrzała siebie w objęciach Da-' le'a na ulicy w Sonomie. Pobladła, ponieważ tamten ból powrócił do niej z całą siłą. Aleksiej i ta.opalona dziewczyna z nogami d.o samego nieba…
– Zaraz ci wszystko wyjaśnię – zaczęła słabym głosem, ale Bianka ucięła ostro:
– Nie trzeba. M.ogłam się domyślić, że mu się spodobasz. I prawie oszalał na punkcie Nika.
Hope podniosła się zza stołu, łagodnie objęła rozdygotaną przyjaciółkę i opowiedziała o obu spotkaniach z Aleksiejem.
– Tak więc widzisz teraz, że Dale tylko mnie pocieszał. Nie wiem, co bym bez niego zrobiła, byłam w strasznym stanie. Bianka, jemu zależy tylko na tobie. On cię Rpcha. Gdybyście oboje nie byli tak głupio uparci i wreszcie przestali przed sobą udawać, moglibyście być bardzo szczęśliwi.
Do tego ostatniego nie udało się Bianki przekonać. Trudno było jej się zresztą dziwić, ponieważ zachowanie Dale' a w żaden sposób nie wskazywało na płomienne uczucie. Hope nie rozumiała, czemu po ich rozmowie w Napa Valley prOducent nadal zadręczał Biankę swoim absurdalnym żądaniem. Hope nie wątpiła, że Dale wcale nie chciał jej zmuszać do grania kontrowersyjnych scen. O co zatem mu chodziło?
– On mnie wykończy – jęknęła z desperacją Bianka. – Błagam, weź Nika i jedź ze mną do Cannes. Nie chcę jechać tam sama z Dale'em! Nie zniosłabym tego napięcia, na pewno w jakiś sposób zdradziłabym się przed nim.
– Co w tym złego? Może wreszcie byś się przekonała, że on też…
– Jest szaleńczo zakochany? – Bianka aż się zachłysnęła z oburzenia. – On nie wie, czym jest miłość, uwierz mi. A my obie co prawda wiemy, ale nie mamy do niej szczęścia.