Maddie odepchnęła Edith i osiodłała swojego konia. Kiedy zwierzę wciągnęło powietrze, dźgnęła je w brzuch i mocno zacisnęła popręg. Był wczesny poranek, panował jeszcze chłód, ale ona go nie czuła. Nie spała tej nocy. Leżała wpatrując się w dach namiotu, wsłuchana w oddech Laurel i odgłosy nocy. Ring nie przyszedł, zresztą nie oczekiwała, że to zrobi. Przez całą noc przeklinała siebie, pytała, czemu w ogóle się łudziła, ze będzie miała życie jak inni ludzie.
Na chwilę przytuliła głowę do końskiej szyi i pomyślała o matce. Cała chwała i sława za podróże i dzienniki przypadła ojcu, jednak członkowie rodziny wiedzieli, jak wiele ojciec zawdzięczał matce. Gdyby nie cicha, spokojna Amy Littleton, Jefferson Worth zmarłby zapomniany, jak setki innych traperów przed nim.
Maddie czuła ogromną potrzebę spotkania z matką, porozmawiania z nią, poproszenia o radę. Czuła nieprzepartą chęć, by matka po prostu utuliła ją w swych mocnych ramionach. Dziewczyna zamknęła oczy i przy* pomniała sobie, co matka powiedziała jej tamtej nocy, kiedy pierwszy raz zaśpiewała dla ojca, tej nocy, kiedy kazała mężowi pojechać na wschód i sprowadzić dla Maddie nauczycielkę. -Kiedy Amy Worth otuliła córkę kołdrą, Maddie spytała
– Co teraz ze mną będzie?
Amy głęboko zaczerpnęła tchu.
– Z jakiegoś powodu Bóg pobłogosławił cię albo przeklął, zależy jak na to spojrzeć, wspaniałym talentem. Wybrał cię spośród innych. Sprawił, ze jesteś inna. Od tej pory nic w twoim życiu nie będzie już takie jak przedtem. Wiem, że jesteś jeszcze młoda, ale już teraz musisz postanowić, czy zamierzasz ten dar uszanować, czy też go ukryć.
– Och, oczywiście, że uszanować- odparła lekko Maddie.
Amy nie odpowiedziała uśmiechem. Chwyciła córkę za ramiona i przyciągnęła do siebie, tak że patrzyły na siebie twarzą w twarz.
– Posłuchaj, Maddie, posłuchaj uważnie. Jeśli postanowisz uszanować ten dar, nigdy, nigdy nie będziesz prowadziła takiego życia jak inni. Czekają cię cudowne wzloty, ale i męka, jakiej inni nie doświadczają. I będziesz musiała przyjąć jedno i drugie, rozumiesz?
Maddie nie miała pojęcia, o czym matka mówi. Dla niej śpiew był samą przyjemnością, niczym więcej. Oznaczał pochlebstwa i uwagę dorosłych. Oznaczał uściski, całusy i pochwały.
Matka wzrokiem badała twarz córki.
– Pozwolę ojcu sprowadzić odpowiednią nauczycielkę tylko pod warunkiem, że ty tego chcesz.
– Chcę. Lubię śpiewać.
Amy lekko potrząsnęła dziewczynką.
– Nie, nie możesz tego tylko lubić, musisz to kochać. Maddie, ktoś obdarzony takim talentem, jak twój ma tylko jeden wybór wszystko albo nic. Najbardziej na świecie musisz pragnąć śpiewać.
Maddie wreszcie zaczynała trochę rozumieć. Już teraz śpiew był dla niej całym życiem. Zastępował naukę i zabawy, ładne ubrania i koleżanki, i to, co inni uważali za ważne w życiu. Maddie zaś zawsze wolała śpiewać.
– Chcę śpiewać – powiedziała cicho. Amy dostrzegła w dziecięcych oczach Maddie żar. Wypuściła powietrze i mocno przycisnęła do siebie córeczkę.
– Niech cię Bóg strzeże – szepnęła.
Dopiero teraz Maddie ostatecznie pojęła, o co chodziło jej matce. Do tej pory nie było konfliktu między tym, co miała, a co chciała mieć. Och, oczywiście zdarzało się, że czuła się zmęczona i chciała zostać sama, a tymczasem ludzie żądali od niej śpiewu. Czasem z całego serca pragnęła znaleźć się w samotnych górach z ojcem, złościła się, że ludzie pragną jej za to, co im daje, a nie za to, czym naprawdę jest. Ale te chwile rozdrażnienia mijały. Zresztą zawsze wiedziała, że gdyby bardzo chciała opuścić Paryż, Wenecję czy inne miasto, mogłaby to zrobić. Teraz jednak wyglądało na to, że nie ma żadnego wyboru.
– Maddie.
Uniosła głowę, ale nie obróciła się, żeby spojrzeć na Ringa.
– Proszę, nie odjeżdżaj w ten sposób. Zostańmy tutaj na dzień i porozmawiajmy.
Odwróciła się w jego stronę.
– Czy będziesz mi towarzyszył w występach?
– Muszę kierować firmą. Zbyt długo już mnie tam nie było. Kiedy tylko się skończy moja służba, muszę wrócić do Warbrooke.
– W takim razie możemy się pobrać i mieszkać oddzielnie. Zrobię co w mojej mocy, żeby przynajmniej raz w roku przyjeżdżać do Ameryki.
Wyraz jego twarzy starczył za odpowiedź. Utkwiła wzrok w końskiej grzywie. – Czemu mi to zrobiłeś? – spytała cicho. – Dlaczego sprawiłeś, że się w tobie zakochałam? Wyciągnął do niej ręce, ale się usunęła.
Maddie, to przychodzi samo. Nigdy nie chciałem… Odwróciła się, patrząc na niego.
– O, tak, chciałeś. Chciałeś mnie i zrobiłeś wszystko co w twojej mocy, żeby mnie zdobyć. Byłeś jak ktoś, kto upatrzył sobie na wystawie jakiś piękny przedmiot Oszczędzałeś i planowałeś, jak go zdobyć.
– Co za absurd. Zakochałem się w tobie. Zdarza się każdemu. Gdybyś tylko…
– A kiedy się we mnie zakochałeś? Powiedz mi, kiedy to było?
Nie wiedział, do czego Maddie zmierza, ale nie potrafił powstrzymać uśmiechu na wspomnienie chwili, kiedy zdał sobie sprawę, że ją kocha.
– To było wtedy, gdy porwali cię poszukiwacze złota, tego dnia, gdy wiozłem cię z powrotem do obozu. Rozmawialiśmy i wszystko było takie naturalne. Pomyślałem, że jesteś zupełnie inna niż wszystkie kobiety, a wtedy obróciłaś się i spojrzałaś na mnie, i zrozumiałem, że cię kocham.
Znowu wpatrzyła się w końską szyję.
– To było jakiś czas temu. I co potem zrobiłeś?
– Maddie, te pytania są po prostu śmieszne. Kochamy się. Jakoś to rozwiążemy.
– Tak, że ja będę śpiewała w operze, którą dla mnie wybudujesz?
– Nie widzę w tym nic złego. Warbrooke stanie się rajem miłośników opery. Ludzie z całego świata będą tam ściągać, żeby posłuchać twojego śpiewu. Postawię hotel, by mieli gdzie mieszkać, no i oczywiście, możemy ich przywozić na statkach Warbrooke Shipping.
– Kupić mnie. Kupić, to jedyne, o czym możesz myśleć, Gdybyś postawił na swoim, umarłabym, bo nic bym nie osiągnęła o własnych siłach. Na moim nagrobku nie napisano by, że byłam wielką śpiewaczką, ale że mój mąż wszystko mi kupił.
– Maddie, bądź rozsądna.
Odwróciła się do niego. W jej oczach lśniły łzy.
– Rozsądna? Ty nie wiesz, co to jest rozsądek. Wiesz tylko, czego chcesz. Przez całe życie byłeś rozpieszczany, miałeś, czego tylko sobie zażyczyłeś. Kiedy jako dziecku zachciało ci się kierować rodzinną firmą, pozwolono ci na to. Kiedy chciałeś wstąpić do wojska, na to też ci pozwolono. A teraz postanowiłeś, że chcesz za żonę ptaszku. który ci będzie śpiewał, i oczekujesz, że na to też ci się pozwoli.
– Maddie, wpadasz w histerię. Sama nie wiesz, co mówisz. Zawsze ciężko pracowałem na to, co zdobyłem.
– Tak Samo jak zapracowałeś na to, żeby mnie zdobyć? – podniosła głos. – Zaplanowałeś atak na mnie, jakbyś szykował kampanię. Uznałeś, że mnie pragniesz, znalazłeś sposób, jak mnie zdobyć, i wprowadziłeś swój plan w życie.
– W twoich ustach to brzmi, jakbym działał z wyrachowaniem. Przyznaję, że to i owo zaplanowałem, ale nie widzę w tym nic złego. Kocham cię i pragnę.
– Naprawdę? A czym ja się dla ciebie różnię od… od takiej na przykład Edith? Czy po prostu nawinęłam ci się pod rękę, bo zawsze chciałeś ożenić się ze śpiewaczką operową? Czyby to nie wyglądało ładnie, gdyby połączyć La Reinę z chlubnym rodem Montgomerych?
– Posuwasz się za daleko – ostrzegł cicho.
– Aha, a więc nie mogę ubliżać wspaniałemu nazwisku Montgomerych, czyż tak? O Boże, Ring, dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego tak bardzo się Starałeś, żebym się w tobie zakochała?
– Bo cię kochałem i pragnąłem w zamian twej miłości.
– Mnie! – prawie krzyknęła. – Mnie? Przecież ty mnie wcale nie znasz! Już dawno ci powiedziałam, że dopóki nie zrozumiesz mego śpiewu, niczego się o mnie nie dowiesz. Uważasz pewnie, że skoro wiesz, jakie jest moje ulubione danie czy kolor, to mnie znasz? Ale te rzeczy nie mają ze mną nic wspólnego!
Widziała po jego twarzy, że nie pojął ani słowa. Gniew ją opuścił, odwróciła się do konia.
– Żałuję tytko, że to zrobiłeś. Jeśli chciałeś mieć potulną żonę, kogoś, kogo mógłbyś stroić w piękne suknie, kogoś, kto by zawsze czekał na ciebie w domu, powinieneś znaleźć sobie taką kobietę i z nią się ożenić. Powinieneś był wybrać sobie kobietę, która byłaby taka, jak byś sobie życzył, w niej się zakochać, a mnie dać spokój. – Oparła głowę na końskiej szyj, walcząc ze łzami. – Dlaczego nie wystarczyło ci po prostu wziąć mnie do łóżka? Przecież chyba tego mężczyźni przede wszystkim chcą od kobiet? Ale nie ty. Ty nie chciałeś się ze mną kochać, dopóki ja ciebie nie pokochałam. A teraz każesz mi wybierać między tobą a moją muzyką.
– Nie każę ci porzucać muzyki.
Wzięła się do zaciskania i tak już ściśniętych pasków.
– Nie, każesz mi tylko śpiewać dla ciebie w klatce. – Wybuchnęła. – Niech cię licho! Niech cię licho porwie, Christopherze Hringu Montgomery! Czy nie przekonałeś się jeszcze, że nie fruwam z kwiatka na kwiatek, a jeśli pokocham to na zawsze? Widziałam tyle śpiewaczek, śpiewaczek o wspaniałych głosach, które po kilku latach porzucały śpiewanie tylko dlatego, że się w nim odkochały.
Ja jednak jeśli pokocham coś lub kogoś, kocham to na zawsze. Moje uczucia wobec ludzi, zwierząt czy tego co robię, pozostają niezmienne.
Położył jej dłoń na ramieniu.
– Nie wiem, dlaczego uważasz, że kocham kogoś, kogo nie znam. Już dawno się przekonałem, że kochasz całym sercem. Kiedy się dowiedziałem, że śpiewasz dla tych ludzi, którzy nawet w części nie doceniają twego głosu, tylko dlatego, że chcesz ocalić siostrę, której nie widziałaś od lat byłem pewien, że cię kocham. Maddie, nie widzisz, jacy jesteśmy do siebie podobni? Nigdy nie pokochałbym nikogo, kto nie miałby takiej samej siły charakteru jak ja. Gdybym ożenił się z jedną z tych kobietek, które zadowala, życie życiem ich mężów, umarłaby ze strachu. – Mocniej zacisnął rękę na jej ramieniu. – Nie możesz mnie opuścić.
Kiedy załatwię sprawę z Yovingtonem, wrócę do fortu. Czekaj tam na mnie. Coś wymyślimy. Może po ślubie będziemy mogli każdego lata jechać do Paryża albo Londynu i tam będziesz śpiewała.
Jak możesz mówić, że my coś wymyślimy? Przecież ty nawet nie wiesz, co to znaczy kompromis. Wiecznie ja mam ustępować. Tylko ja. Ty w niczym nie ustąpisz. Jeśli postanowisz, ze mamy spędzić trzy dni przykuci do siebie łańcuchem, jest to twoja i tylko twoja decyzja. Jeśli postanowisz Wyruszyć na poszukiwanie mej siostry, jedziesz, nawet mi o tym nie mówiąc, wymykasz się, zostawiając mi kartkę podpisaną inicjałami. A teraz mi mówisz, że mam za ciebie wyjść i po kres moich dni robić, co ty zechcesz, – Wpatrywała się w niego przez chwilę, w końcu pokręciła głową. – Ty naprawdę nic nie rozumiesz, prawda? – Powściągnęła łzy, uniosła głowę. – Pozwól, że ci wyjaśnię, jak umiem najlepiej. Nie jesteś jedynym człowiekiem na świecie, który musi robić to, co uważa za konieczne. Tak samo jak ty jesteś przekonany, że musisz jechać za porywaczami i reszta cię nie obchodzi, tak ja muszę śpiewać. Muszę śpiewać dla innych, nie dla ludzi, których ty kupiłeś, ale dla tych, którzy sami chcą mnie słuchać. Nie będę żyła twoim życiem, będę żyła własnym. Wyrwała mu się w uchwytu.
– To znaczy, że chcesz ode mnie odejść, tak? Rzucisz to, co nas łączy, nie próbując nawet rozwiązać naszych problemów?
Obróciła się w siodle i spojrzała na niego.
– To ty najwyraźniej nie potrafisz dostrzec niczego poza swoim punktem widzenia. – Ujęła lejce. – Mam nadzieję, że twoje zasady będą cię grzały nocą. – Już ruszała, ale jeszcze zatrzymała konia. – Mam diabelną nadzieję! Mam nadzieję, że będziesz tego żałował do końca życia. Że za każdym razem, kiedy przeczytasz, że śpiewam w jakimś zakątku świata, będzie ci się chciało płakać.
To powiedziawszy, dźgnęła konia i odjechała.