Prolog

Nie mogę tego zrobić. – Kate z rozpaczą zacisnęła rękę na dłoni ojca. – Nie chcę w ogóle o tym mówić. Tak trudno to zrozumieć? Nawet mnie o to nie proś!

– Muszę poprosić ciebie. – Robert Murdock zmusił się do uśmiechu. – Nie mam nikogo innego, Kate.

– Może wymyślą nowy lek. Medycyna robi postępy, codziennie pojawiają się nowe specyfiki.

– Jeśli nawet, nie nastąpi to w najbliższej przyszłości. – Wyczerpany opadł głową na poduszki ułożone na szpitalnym łóżku. – Bądź miłosierna, Kate. Zrób to.

– Nie mogę. – Łzy spływały jej po twarzy. – Nie po to zostałam lekarzem. Nie wierzę, że naprawdę tego chcesz. Gdybyś był sobą, nie prosiłbyś mnie o to.

– Spójrz na mnie. – Podniosła oczy i napotkała jego wzrok. – Nigdy nie byłem sobą bardziej niż w tej chwili. Naprawdę sądzisz, że nie mówię tego serio, kochanie?

Nie, wiedziała, że ojciec mówi poważnie. Gorączkowo głowiła się nad sposobem, w jaki mogłaby odwieść go od tego zamiaru.

– A Joshua? Co z nim będzie? Tak bardzo cię kocha! Drgnął gwałtownie.

– On ma dopiero sześć lat. Zapomni.

– Wiesz dobrze, że nie. Joshua nie jest taki jak inne dzieci.

– To prawda. Jest taki jak ty. – W jego głosie zabrzmiała nuta czułości. – Bystry, lojalny i gotów do walki z całym światem. Jest jednak jeszcze za młody, aby obarczać go jakimkolwiek brzemieniem. Jeśli nie chcesz uczynić tego dla mnie, zrób to dla mego wnuka. Zrób to dla dobra Joshuy.

Zrozpaczona uświadomiła sobie nagle, że ojciec przygotował się niezwykle rzetelnie do tej rozmowy.

– Nie zostawię cię tak – szepnęła.

– To by wcale nie znaczyło, że mnie zostawiasz. – Umilkł na moment. – Zanim przyszłaś, leżałem i wspominałem czasy, gdy byłaś małą dziewczynką i spacerowaliśmy po lesie Jenkinsa. Smuciłaś się, kiedy nadchodziła jesień, a z drzew opadały liście. Pamiętasz, co ci wtedy mówiłem?

– Nie.

Pokręcił z wyrzutem głową.

– Kate!

– Mówiłeś, że każdy liść to ogniwo, które tak naprawdę nigdy nie może się przerwać ani zniknąć – zaczęła z wahaniem. – Nawet gdy opadnie, łączy się w ten sposób ponownie z ziemią i cały łańcuch zaczyna funkcjonować od nowa, jeszcze sprawniej niż przedtem.

– Brzmi to trochę górnolotnie, ale tak już jest.

– Bzdura.

Na jego twarzy zajaśniał uśmiech i przez chwilę ojciec był znowu tamtym, znacznie młodszym i silniejszym mężczyzną, spacerującym z nią po lesie Jenkinsa.

– Wtedy wierzyłaś w moje słowa.

– Łatwiej akceptować to, co zsyła los, kiedy ma się siedem lat. Od tamtego czasu zmieniłam się. Wydoroślałam.

– Tak, to prawda. – Wyciągnął rękę, palcem wskazującym musnął delikatnie jej wilgotny od łez policzek. – Dwadzieścia sześć lat, a już taka dzielna.

Wcale nie czuła się dzielna ani twarda. Wręcz przeciwnie; miała wrażenie, że rozpada się cała od wewnątrz.

– Możesz być tego pewny – odparła drżącym głosem. – Wtedy, przed laty, chciałam wziąć drabinę i przybić te liście z powrotem do gałęzi albo zrobić coś, żeby przestały opadać z drzewa.

Jego uśmiech zgasł.

– Może w przyszłości będzie to możliwe, Kate, ale nie teraz. Nie próbuj przybijać mnie do jakichkolwiek gałęzi. Wcale nie chcę zostać ukrzyżowany.

Przeszył ją ostry ból.

– Wiesz dobrze, że nigdy bym tego nie zrobiła… Kocham cię.

– A więc pozwól mi odejść. Pomóż mi. Pozwól mi zachować godność.

– Nie wiem… Nie potrafię nawet zebrać myśli, wyobrazić sobie, że… Błagam, nie proś mnie o to. – Oparła głowę na ich złączonych dłoniach. – Chcę walczyć o ciebie.

– To właśnie będzie walka o mnie.

– Nie, ty chcesz, abym skapitulowała. Nie mogę tego zrobić. Jego dłoń przesunęła się pieszczotliwie po jej głowie.

– Możesz. Dlatego że jesteś dzielną kobietą… i też nie chciałabyś zostać ukrzyżowana. Zawsze się rozumieliśmy, czyż nie?

– Ale nie tym razem.

– Również teraz.

Nie mylił się. Rozumiała go doskonale. On podjął już decyzję.

– Rozumiem czy nie; co za różnica? Chcę ci pomóc, to najważniejsze.

– I dlatego wiem, że to zrobisz. Zawsze, przez wszystkie lata, starałem się żyć godnie. Nie pozwól, aby to się teraz zmieniło.

– Nie grasz uczciwie.

– Rzeczywiście, ale… Pozwolisz mi na tę odrobinę egoizmu? Tylko ten jeden raz?

Jego słowa zagłuszało coraz głośniejsze łkanie, które wstrząsało całym jej ciałem.

– Dziękuję, kochanie. – Nadal głaskał ją delikatnie po głowie. Nieco ciszej dodał: – Ale będziesz musiała być bardzo ostrożna. Nie chcę, abyś wpędziła się w jakiekolwiek kłopoty. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Nigdy.

Загрузка...