10

Obudziła się nagle, gdy poczuła, że leci do przodu. Siedziała oparta o drzewo, czuwając przez większą część nocy, ale widocznie kilka godzin przed świtem zmęczenie dało jej się już we znaki.

– Jesteś bezpieczna – usłyszała obok siebie.

Odwróciła się i ku swemu zdumieniu zobaczyła Rowana. Leżał na ziemi obok niej i wyglądał, jakby się właśnie obudził.

– Jak dawno tu jesteś? – spytała przecierając oczy.

– Gdy zasnęłaś, przeniosłem się bliżej ciebie. Przeciągnęła się, mimo łamania w kościach.

– Popatrz – powiedział, wskazując na chatę, z której drzwi wychodziła, drapiąc się, pulchna kobieta. – Właśnie się obudzili, jesteśmy bezpieczni. Powiedziałem ci, żeby mi zaufać. Britę zainteresował mój plan zjednoczenia plemion. Rozmawialiśmy prawie całą noc.

Spojrzała na niego i zobaczyła poranne światło na jego złotych włosach. Oczy miał błękitne, jak woda w jeziorze.

– Zmyłeś brud z włosów, żeby ci się lepiej rozmawiało? Czy dowiedziałeś się, czegóż to Brita pragnie tak bardzo, że nie próbuje nawet zabić dwojga Irialów?

Rowan skrzywił się.

– Jura, proszę, spotkaj się z nią. Jest inteligentną kobietą i może ją polubisz.

Jura zdawała sobie sprawę, że zachowuje się dziecinnie. W końcu ta kobieta była matką Daire, a ona od dzieciństwa kochała Daire, więc może i ją polubi? Wstała.

– Dobrze, spotkam się z nią.

Rowan również wstał i uśmiechnął się do niej.

– Nie pożałujesz tego – powiedział tajemniczo.

Jura weszła do chaty wyprostowana. Brita siedziała na małym stołeczku naprzeciw koksownika. Popatrzyła na wchodzącą Jurę.

Jurze wydało się natychmiast, jakby ją znała od dawna. Brita była kobietą, która zawsze żyła w świecie mężczyzn. Jura słyszała, oczywiście, co o królowej opowiadano, i często się zastanawiała, jak ta kobieta mogła zyskać władzę nad całym plemieniem, a co trudniejsze – utrzymać ją. Jednak, gdy tytko zobaczyła błyszczące czarne oczy Brity, zrozumiała to. Widać w nich było ambicję i siłę. Kiedyś Jura spytała Daire, dlaczego jego matka nie walczy z Thalem o powrót najstarszego syna, lecz teraz wiedziała, że Brita nie zaryzykowałaby utraty tronu dla nikogo, nawet dla swego własnego syna.

Poczuła też od razu, że Brita uznała ją za swego wroga. Włosy na karku najeżyły jej się ze strachu, gdy patrzyła na tę piękną kobietę, i zastanawiała się, czego od niej chce królowa i co ma jej za złe.

– Więc – odezwała się Brita tym swoim ochrypłym głosem – ty jesteś tą kobietą, która porzuciła mego syna przy ołtarzu i zdradziła swą najlepszą przyjaciółkę, by zdobyć angielskiego króla.

Pierwszym odruchem Jury było bronić się i wyjaśniać, ale powstrzymała się.

– Tak – odpowiedziała – lepiej być królową Irialów niż głodujących Vatellów.

Usłyszała za sobą jęk Rowana, ale nie spuściła oczu z Brity. Zrozumiały się doskonale i rozpoczęły teraz otwartą wojnę.

– Królowa dziewica, jak słyszałam – powiedziała słodko Brita, mierząc ją spojrzeniem od stóp do głów i uśmiechając się na widok dziewczyny ubranej w ciemnoniebieską tunikę i spodnie strażniczek Vatellów, z łukiem i strzałami na plecach. Strój ten wyraźnie kontrastował z szatami Brity:

z piękną, długą białą suknią ze złotym naszyjnikiem, wysadzonym szmaragdami, na obfitym biuście. – Może twój mąż nie pragnie takiej męskiej kobiety. Może bardziej by mu odpowiadała prawdziwa kobieta…

Aha, pomyślała Jura, więc chce Rowana.

– Łatwo przyszło, łatwo poszło – powiedziała i odwróciła się do wyjścia. Rowan stał w drzwiach, więc musiała go odepchnąć, żeby wyjść.

Szła około mili przez las do małego strumienia, potem zdarła znienawidzone ubranie Vatellów i zanurzyła się w chłodnej wodzie, żeby popływać i zmyć z siebie ten okropny zapach. Przez całe dotychczasowe życie nigdy nie czuła się taka nieszczęśliwa. Nawet gdy zmarli oboje rodzice, tak prędko jedno po drugim, nie czuła się taka zagubiona. Później pojawił się Daire, który się nią opiekował i był przy niej zawsze – aż do teraz. Teraz wkroczył w jej życie ten Anglik i stała się nieszczęśliwa. Narzekał na wszystko, co zrobiła. Gdy ratowała mu życie, ochraniając go z tyłu, powiedział, że powinna była uciekać do lasu.

Czuła się niechciana i niepotrzebna. Wyszła z wody i na mokre ciało narzuciła z powrotem strój Vatellów.

– Tu jesteś – usłyszała głos Rowana, ale nie spojrzała na niego, zawiązując rzemyki na nogach.

– Rozmawiałem z nią – rzeki ponuro – i okazało się, że masz rację. Ona chce zjednoczenia Irialów z Vatellami, ale nie tak, jak planowałem. Chce mnie poślubić. Chce, żebym zostawił ciebie i ożenił się z nią. Jeśli to zrobię, zgodzi się na małżeństwa Vatellów z Irialami. Zmarszczył się spojrzawszy na Jurę. – Nie powinnaś odchodzić tak daleko od chaty. W tych lasach jest niebezpiecznie.

– A w chacie jest bezpiecznie? – spytała. – Myślałam o tym, że ty też masz rację. Nie nadaję się do tego kraju. Nie powinnam była tu przyjeżdżać. Wyjadę, jak tylko coś zjem.

Ruszyła w stronę chaty, ale Rowan chwycił ją za ramię.

– Nie możesz sama podróżować po tym terenie. Każdy mężczyzna, który cię zobaczy, może cię zaatakować.

– Dlaczego? – krzyknęła na niego. – Dlaczego miałby mnie zaatakować mężczyzna. Jestem dziewicą, pamiętasz? Wszyscy wiedzą, że jestem niechciana. – Zdjęła jego rękę ze swego ramienia. – Wracaj do niej. Powiedz jej, że się z nią ożenisz. Uwolnię cię, a Irialowie chętnie przystaną na zjednoczenie poprzez królewski związek. Powiedziałeś, że. małżeństwo jest dobrym sposobem na połączenie plemion. Możesz dać dobry przykład.

Sztywniał z każdym jej słowem.

– A ty będziesz miała Daire – powiedział Rowan bezbarwnie. – To jego zawsze chciałaś.

– Tak, Daire – odpowiedziała Jura i na dźwięk tego znajomego imienia, które dawało jej poczucie miłości i spokoju, napłynęły jej łzy do oczu. Odwróciła głowę. – Wracaj do niej. Powiedz, że dostanie to, czego chce. Ona będzie miała swojego jasnowłosego króla Irialów, a ty rozpoczniesz zjednoczenie.

– Płaczesz za nim – wyszeptał Rowan. – Dla tego Daire znajdujesz Izy.

– A dlaczego nie? – wykrzyczała mu prosto w twarz. – Zawsze go kochałam. Nigdy nie pokocham tego, kto gada o przysięgach i błaganiu, i nie rozumie, do czego jest szkolona strażniczka. Idź do niej. Może ona zrobi z ciebie mężczyznę.

Twarz Rowana stężała.

– Może. Tak, masz rację. To małżeństwo będzie dobre dla Lankonii. Powinienem był od razu o tym pomyśleć, zamiast zwoływać Honorium w nadziei, że… – Przerwał i popatrzył na nią. – Dotąd pozwoliłem się wieść swojemu sercu, ale już dosyć tego. Król Irialów i królowa Vatellów będą małżeństwem. – Przymrużył oczy. – Zastanawiam się, czy królewicz Vatellów nie powinien poślubić królewny z innego plemienia, zamiast adoptowanej córki starego króla.

Nie przytrzymał ręki Jury, gdy go uderzyła w twarz. Była silna, więc odgłos klaśnięcia rozległ się po lesie, ale Rowan nawet nie odwrócił głowy. Przez dłuższą chwilę patrzyli na siebie.

– Jutro jedziemy – powiedział. – Brita zbierze młodych Vatellów, a my przywieziemy młodych Irialów do granicy. Tam odbędą się zaślubiny.

– A ja wybiorę Daire, ze ślubem czy bez – odpowiedziała. – I nie będę już dziewicą.

Popatrzył na nią przez chwilę. Na lewym policzku widać było ślad jej dłoni.

– Nie odjeżdżaj sama – powiedział kierując się w stronę chaty – bo i tak cię dopadnę.

Rowan nie uszedł daleko, zaledwie tyle, żeby nie być w zasięgu wzroku. Oparł się o drzewo i dotknął obolałej szczęki. Teraz on miał ochotę płakać. Wydawało się, że od momentu urodzin wiedział, że jest przeznaczony na króla, i z ochotą poświęcał dla tego przyszłego królowania wszystko. Była tylko jedna dziedzina życia, w której sprzeciwił się opinii starego Feilana, mianowicie wybór żony. Rowan wiedział, że żona może dać pociechę w najgorszych chwilach życia, więc chciał mieć taką, którą by kochał. Dlatego zaryzykował Honorium. Nie chciał obrazić ludów Łankonii, ale pragnął Jury ponad wszystko. Poza kilkoma momentami w czasie Honorium, gdy obawiał się, że może wygrać Mealla, Rowan był pewien, że Jura zwycięży. Powinna była wygrać, gdyż pragnęła go tak bardzo, jak on jej.

Ale to nie było tak. Ona go wcale nie chciała i tego wieczoru, gdy się o tym dowiedział, miał ochotę umrzeć.

Od tego czasu sprawy szły coraz gorzej. Zupełnie jej nie rozumiał. Każda jego próba, żeby ją ochronić, wywoływała w niej złość. Czy miał jej okazywać miłość rzucając miecz i prosząc, żeby zaryzykowała życie walcząc i pomagając mu? To było bez sensu. Rzucała się z jednej męczącej eskapady w drugą i nie zauważyła nawet, że Rowan tak się o nią martwił, że nie mógł się skoncentrować na swoich sprawach. Za każdym razem, gdy usiłował zapewnić jej bezpieczeństwo, krzyczała na niego. Nic się jej nie podobało.

A teraz w dodatku chciała, żeby ożenił się z kim innym i umożliwił jej małżeństwo z Daire.

Był wściekły na Jurę o jej stosunek do Brity. Brita była urocza, odesłała swoich ludzi do domu, składając swe życie w ręce Rowana. Bardzo mu pochlebiało zaufanie, jakie w nim pokładała, i chciał na nie zasłużyć w pełni.

Potem pojawiła się Jura, znów stwierdziła, że jest głupcem i nie chciała się nawet spotkać z Britą. Wybiegła w ciemność, zachowując się, jakby była odporna na ataki i sama mogła odeprzeć każdą armię. Musiał jakoś Bricie wytłumaczyć swoje wyjście i upewnić się, że Jura jest bezpieczna.

Ten uparty mały kociak czuwał całą noc i pilnował chaty. Rowan nie wiedział, czy ma uznać ją za idiotkę czy też być jej wdzięcznym. A jeśli ma rację, jeżeli zgoda Brity jest tylko farsą, a jej ludzie zaatakują nocą? Gdy nadszedł poranek i Jura przysnęła, Rowan wiedział, że jego odczucia co do Brity były słuszne. Chciała pokoju, tak jak on, i nie wierzył w insynuacje Jury, że Brita była nielojalna. Był zły na nią – nie ufała mu, zawsze w niego wątpiła, zawsze uważała, że jest Anglikiem, a nie Lankonem.

A później ta okropna scena w chacie, gdy kobiety stoczyły walkę słowną, po której – obawiał się – negocjacje między obu plemionami mogły skończyć się na zawsze. Tym razem nie pobiegł za Jurą do lasu, tylko został z Britą, żeby ją błagać o wyrozumiałość i przebaczenie. Chciał powiedzieć, że Jura jest młoda i w gorącej wodzie kąpana, lecz zanim zaczął, Brita odprawiła wieśniaków i zostali sami, a ona położyła mu rękę na udzie.

Rowanowi udało się jakoś opanować szok. Brita była piękna, o niebiosa, jaka cudownie piękna, i niewątpliwie doświadczona w łóżku, ale on nie odczuwał żadnego pragnienia. Tak samo było w Anglii, gdy kobiety mu się narzucały. Było to przyjemne i pochlebiały mu ich względy, ale nigdy nie czul takiej przemożnej chęci, żeby którąś porwać, wywieźć, kochać się z nią szaleńczo.

Tylko Jura działała na jego zmysły tak, że wpadał w ekstazę. Tylko Jura sprawiała, że po prostu szalał z pragnienia.

Brita szeptała uwodzicielsko, że wyjdzie za niego, zjednoczą plemiona i będą razem rządzić Lankonią, a ich noce upłyną na dzikich rozkoszach. Mówiła takie rzeczy, o których Rowan nawet nie słyszał.

Ale nie skusiła go. Myślał tylko o tym, że nie widywałby Jury, nie byłby blisko niej, nie słyszałby jej kpin. Patrzył na Britę i jej piękność nie robiła na nim żadnego wrażenia. Zastanawiał się wręcz, czy dobrze by się spisał jako mężczyzna, a co więcej, czy spędziwszy z nią noc potrafiłby ją zadowolić.

Zostawił Britę i poszedł do Jury powiedzieć, że miała rację co do królowej Vatellów, a tymczasem Jura oświadczyła, że chce być uwolniona od tego małżeństwa. Jura, jego Jura, która krzyczała, walczyła, na wspomnienie imienia ukochanego roniła łzy. Rowan pamiętał dokładnie, jak się czuł tego wieczoru, gdy usłyszał, że Jura ma nadzieję, że jej nigdy nie dotknie. Złożył wtedy Bogu przysięgę, pojechał do domu i rozmyślał całymi tygodniami.

Gdy zn5w ją ujrzał jej widok go poraził. Chciał ją dotykać, całować, obejmować, pieścić. Była jednak dla niego taka zimna, nieufna, zawsze nastawiona przeciw niemu, a on leżał w bezsenne noce i tylko na nią patrzył.

A teraz chciała zakończyć to nijakie małżeństwo. Chciała odejść od niego zupełnie. Więc niech tak będzie, pomyślał ze złością. Nie będzie jej zmuszał siłą, żeby z nim została, a jeśli chciała wrócić do innego, nie będzie jej zatrzymywał. Ożeni się z Britą i jakoś postara się być zadowolony z życia.

Odsunął się od drzewa i ruszył w stronę chaty. Musi powiedzieć Bricie, że się z nią ożeni.

Jesteś głupim Anglikiem – zasyczała Jura. – Nic o nas nie wiesz.

– Czy nic innego nie potrafisz mi powiedzieć? – odpowiedział Rowan spoglądając na nią.

Przygotowywali się do drogi powrotnej na granicę irialską i siodłali konie w lesie przed chatą. Za nimi stało stu strażników Vatellów, którzy patrzyli na nich, jak na jadowite węże. Za strażnikami zgromadzono sto pięćdziesiąt młodych mężczyzn i kobiet. Brita nie wygłaszała żadnej zachęcającej mowy tylko rozkazała strażnikom zebrać odpowiednich ludzi i przyprowadzić. Wielu z nich miało posiniaczone ciała, a kobiety ślady łez na twarzach.

– Brita ci nie pomoże w planach zjednoczenia – mówiła Jura. – Ma nadzieję połączyć siły z Irialami i podbić całą Lankonię, a gdy jej się to uda, zwróci się przeciw Irialom. Mówię ci, że nienawidzi Irialów. Thal zabił jej męża.

– Będzie teraz miała nowego męża – powiedział chłodno – którego namiętność pomoże jej zapomnieć o tym zmarłym.

– Chyba że cię rozczaruje i znowu złożysz przysięgę. Tak się chwalisz tą swoją jurnością, ale jej nie zauważyłam. Może powinnam współczuć Bricie, ale bardziej mnie obchodzi, co zrobisz z naszym krajem. Zbyt wielu ludzi ci ufa. A teraz ty jesteś tak głupi, że ufasz jej.

– Może jesteś po prostu zazdrosna. – Rowan nie wytrzymał.

– O co? Byłam twoją żoną i znam samotność w tym małżeństwie. Może powinnam ostrzec Britę, że nie ma w tobie życia. – Wskoczyła na konia i spojrzała z góry. – Teraz ona cię potrzebuje, więc jesteś bezpieczny, ale uważaj, żeby ci nie wbiła ostrza w plecy, kiedy uzna, że już nie jesteś potrzebny.

Jura podjechała na skraj polany, odwróciła się i obserwowała Vatellów, a oni ją. Brita, tym razem w sukni z żółtej wełny, z diademem z rubinami na głowie, wyłoniła się z wiejskiej chaty i wsiadła na konia. Rowan podjechał do niej, Brita rzuciła Jurze triumfalne spojrzenie i wyciągnęła rękę, którą Rowan ucałował.

Jura odwróciła się i popędziła konia. Przerażała ją długa podróż do domu i spojrzenia, jakimi ją ludzie obrzucą, gdy Rowan ogłosi, że ją zostawia. Nie sprawi mu to żadnego kłopotu.

Będzie tylko musiał powiedzieć, że mu nie odpowiadała, a jeśli by ją zbadano i stwierdzono, że jest dziewicą, nie miałby żadnego problemu z rozwiązaniem małżeństwa.

Jura wiedziała również, że gdyby Rowan ją zostawił, Daire nie mógłby jej poślubić. Mogłaby tylko wyjść za kogoś mniej znacznego, bo Daire był królewiczem, a ona została skompromitowana. Ale nie powie tego Rowanowi. Będzie miała swój honor, bo jeśli on jej nie chce, niech przynajmniej sobie myśli, że zechce ją inny

Rowan jechał obok Brity, a Jura z tyłu za nimi, otoczona yatellskimi strażnikami, cichymi, opanowanymi ludźmi.

Brita patrzyła na Rowana, jakby umierała z głodu, a on był królewskim kęskiem. Te spojrzenia zaczynały go już denerwować.

– Jak ten wstrętny Thal mógł spłodzić coś takiego jak ty? – pytała uwodzicielsko, patrząc na jego złote włosy.

– Rodzina mojej matki była bardzo jasna – odpowiedział szybko. – Twój syn Daire przyjedzie na pewno na uroczystości zaślubin. Musisz czekać z niecierpliwością, żeby go zobaczyć.

– Czekam z niecierpliwością, żeby was wszystkich zobaczyć. Wtedy przecież będą nasze zaślubiny.

– I Jury z Daire – dodał Rowan cicho.

Brita się zaśmiała.

– Jej nie wolno poślubić mego syna. Mój syn jest królewiczem. Jeśli będzie wystarczająco silny, obejmie kiedyś po mnie tron. Nie może posadzić obok siebie na tronie kobiety odrzuconej przez króla. Przecież ta dziewczyna jest zupełnie nieponętna, skoro takiego namiętnego mężczyzny jak ty nie może ściągnąć do łóżka. Jako kobieta jest do niczego.

Rowan już otworzył usta, by bronić Jury, ale się rozmyślił. Uśmiechnął się do Brity.

– Ale Daire ją kocha, a ona jego. Byli razem od dziecka i myślę, że mają zamiar być z sobą. – Starał się to mówić bez goryczy.

Brita zmierzyła go badawczym spojrzeniem.

– Czy obchodzi cię jeszcze ta kobieta, z którą nie chcesz dzielić łoża? Prawo irialskie, jak i prawo całej Lankonii mówi, że kobieta pozostawiona przez męża, którego nie zadowala, nie może wyjść za człowieka wyższego rangą. Mój syn jest królewiczem, nigdy nie był żonaty. Jura nie może zostać jego żoną.

– Jura o tym nie wie – powiedział Rowan.

Brita roześmiała się.

– Oczywiście, że wie. – Zmieniła się na twarzy. – Czy masz zamiar wycofać się z naszego układu? – Zatrzymała konia co spowodowało dużo hałasu i zamieszania, gdyż ludzie za nimi też się zatrzymali. – Jeśli chcesz zatrzymać tę kobietę, powiedz mi to od razu – wybuchnęła, a jej oczy błysnęły nienawiścią. – Nie oddam moich ludzi we władanie jakiemuś angielskiemu królowi i jego irialskiej żonie. Albo będę królową całej Lankonii, albo zaraz wracam do swojego miasta.

W tym momencie Rowan zdał sobie sprawę, że Jura ma rację: Brita chciała rządzić całą Lankonią, i to rządzić sama. Kobieta, która zostawiła własnego syna w rękach wroga, nie miałaby żadnych oporów, żeby zabić męża stojącego jej na drodze do osiągnięcia celu.

Uśmiechnął się do niej promiennie, sięgnął po jej rękę i ucałował dłoń. Spojrzał na nią przez rzęsy i spytał cicho:

– Mieć dziecko, gdy mogę mieć kobietę? – Obserwował, jak się uspokajała, i zrozumiał, jak była próżna. Jura, o połowę młodsza od Brity, była, zdaniem Rowana, dwa razy od niej piękniejsza, ale Brita i tak gotowa była uwierzyć, że każdy mężczyzna wolałby ją od Jury. Może doświadczenie I siła Brity mogłyby komuś imponować, ale Rowan nie chciał, żeby żona nad nim górowała.

Brita też się uśmiechnęła i pognała konia do przodu.

– Będziemy dobraną parą, ty i ja. Może nie czekajmy do nocy poślubnej, żeby się wypróbować…

Odwzajemnił uśmiech, choć jego oczy pozostały poważne.

– Powiedz, jak taka piękna kobieta jak ty zaczęła dowodzić Vatellami. – Słusznie zgadł, że uwielbia mówić o sobie. Snuła opowieść z setkami „i potem ja”, a. Rowan miał czas pomyśleć. Więc to tak! Jura nie mogła wyjść za Daire, i doskonale o tym wiedziała.

– Wspaniale – mruknął do Brity.

Jeśli Jura nie mogła poślubić Daire, to chciała rozwiązać ich małżeństwo z innych powodów – albo, żeby mu dać wolność, albo go naprawdę nienawidziła. Ale w to nie wierzył. Nie mogłaby tak reagować na jego dotyk, gdyby go nienawidziła.

– Jesteś równie inteligentna, co piękna – powiedział do Brity.

Czy to przez jego przysięgę złożoną przed Bogiem? Ale chyba rozumiała rycerskie przysięgi. Każda Angielka je rozumiała. Angielki chciały, żeby rycerze im przysięgali. Ale Jura nie była Angielką.

Rowan niemalże zatrzymał konia na myśl o tym. Jeżeli Jura nie rozumiała jego przysięgi, jak sobie tłumaczyła to, że nie chciał z nią spać?

Brita położyła rękę na ramieniu Rowana.

– Jakie mocne – mruczała. – Będzie nam razem dobrze w łóżku. Z tobą… Z tobą jest wszystko w porządku? Możesz dać kobiecie rozkosz, prawda? To tylko ta twoja żona cię nie podnieca, a nie wszystkie kobiety?

Rowan przymknął powieki.

– Oczywiście, że mogę zadowolić kobietę – odpowiedział.

– Żadnych obrażeń? Nawet w twoich angielskich turniejach?

– Nie – odpowiedział łagodnie. – Żadnych. – Chciał dodać, jak mówił to wszystkim, że jest Lankonem, ale nagle poczuł się bardziej Anglikiem niż Lankonem. Anglikiem, który złożył przysięgę lankońskiej kobiecie.

Brita dalej mówiła, ale Rowan jej nie słuchał.

To, czego najbardziej teraz pragnął, to iść do Jury i z nią porozmawiać, ale bal się obrazić Britę. On I Jura byli dwojgiem Irialów wśród kilkuset Vatellów i nie był taki głupi, żeby złościć ich wodza.

W południe zatrzymali się, żeby odpocząć i zjeść. Młodzi Vatellowie, mężczyźni i kobiety, niektóre jeszcze zapłakane, dostali razowy chleb i wodę, ale Bricie I Rowanowi podano ucztę na białym obrusie. Rowan nie mógł jeść. Szukał wzrokiem Jury, ale nigdzie jej nie znalazł.

Po posiłku wymówił się koniecznością wyprawy do lasu, ale gdy tylko się tam znalazł, padł na kolana i zaczął się modlić.

– Pomogłeś mi, Boże – mówił ledwo słyszalnym szeptem – a teraz znów cię potrzebuję. Chcę Twego przebaczenia. Panie, jestem tylko człowiekiem, głupim człowiekiem, który popełnia głupie błędy. Znów taki popełniłem. Przysiągłem Ci, że nie tknę mojej żony, dopóki mnie nie będzie o to prosić. Ale przysiągłem też ją kochać, szanować I czcić aż do śmierci. Nie mogę dotrzymać obu tych przyrzeczeń naraz, Panie, I błagam Cię, abyś mnie zwolnił z tej głupiej przysięgi, złożonej przez chłopaka, a nie przez mężczyznę, który ma być królem. Panie, korzę się przed Tobą. Odpokutuję to. Będę rządził tym krajem najlepiej, jak potrafię, i nawet doprowadzę Ultenów do chrześcijaństwa, ale błagam, byś mnie zwolnił z tej dziecinnej przysięgi.

Gdy skończył modlitwę i otworzył oczy, las wydawał mu się nienaturalnie cichy, jakby prócz niego nie było nikogo na świecie. Potem usłyszał jakiś dźwięk z prawej, trzask łamanej gałązki i poszedł w tym kierunku.

Stała tam Jura z wyciągniętym nożem.

– A, to ty – powiedziała i wytarła zakrwawiony nóż o trawę.

– Co ty tu robisz? – spytał uśmiechając się… Ucieszył się bardzo, że ją zobaczył, bo nawet jej zakrwawiony nóż wydawał mu się mniej niebezpieczny niż błyszczące oczy Brity i jej nie kończące się historie o sobie.

– Zabiłam sześć królików i chcę je zanieść tym chłopom. – Wyprostowała się i popatrzyła na niego. – A może masz zamiar powiedzieć Bricie, że robię takie brzydkie rzeczy? To są jej lasy, a ona wiesza kłusowników.

– Nie powiem – odparł, wciąż się uśmiechając, a Jura wrzuciła króliki do torby.

– Dlaczego tak się śmiejesz? Już się cieszysz na małżeństwo z nią?

Rowan wyciągną! rękę i przysunął Jurę do siebie. Nie obejmował jej dawno. Stanowiła zbyt wielką pokusę i wiedział, że gdy jej dotknie, zapomni o przysiędze.

– Jesteś moją odpowiedzią od Boga – powiedział. – Prosiłem Boga, żeby mnie zwolnił z przysięgi i oto jesteś, sama, tu gdzie ja. To odpowiedź na moją modlitwę.

Odepchnęła go.

– Jesteś szalony. Wydaje się, że masz jakieś wyjątkowo zażyłe kontakty z Bogiem. Czy Bóg do ciebie nocą przemawia różnymi glosami? A może go czasami widujesz?

Rowan zaśmiał się i przytrzymał ją.

– Jestem zwolniony z mojej przysięgi. Jura, możemy być mężem i żoną.

Ucichła się w jego ramionach i podniosła głowę, żeby na niego popatrzeć.

– Ty masz ożenić się z Britą, a ja mam wyjść za Daire.

– Nie możesz wyjść za Daire, i wiesz o tym równie dobrze jak ja teraz. Czy miałaś nadzieję pomóc Lankonii, pozbywając się mnie, czy po prostu uwolnić się od tego małżeństwa? – Zaczął całować jej szyję.

– Puść mnie. Nie mogę myśleć, kiedy ty…

– Kiedy cię dotykam? Kocham cię. – Jego ręce wędrowały w górę i w dół po jej ciele, tym cudownym ciele, o którym śnił. Podczas Honorium nie myślał o niczym innym, tylko żeby ją trzymać w ramionach i pieścić. Chciał zacałować jej sińce.

Jura miała przechyloną w tył głowę i zamknięte oczy.

– Zostaw mnie i idź do Brity – wyszeptała ochryple.

Nie chcę Brity. Nigdy jej nie chciałem. Zawsze chciałem ciebie i tylko ciebie. Dziś w nocy, Jura. Dziś w nocy przyjdę do ciebie. Rozłożymy obóz, a po godzinie przyjdę do ciebie. Nie będziesz już dziewicą po tej nocy, a co najważniejsze, pozostaniesz moją żoną. – Z trudem zdołał się od niej odsunąć. Jego ciało rwało się do niej. Jej usta były delikatne, oczy wilgotne.

– Żartujesz sobie ze mnie, Angliku? – spytała cicho. – Stracisz Britę, jeśli do mnie przyjdziesz.

– Nigdy jej nie chciałem. Jura, wierz mi, chcę tylko ciebie.

– Nie wiem, czy mogę ci ufać.

– Możesz. Przysięgam, że możesz mi powierzyć swoje życie. Teraz idź i rozdaj swoje króliki. Nie chcę rozzłościć armii Brity i dać się zabić przed dzisiejszą nocą. Idź, kochana.

Na pięknej twarzy Jury malowało się zmieszanie, ale go posłuchała, wzięła króliki i poszła.

Rowan stał uśmiechając się niezbyt mądrze, pogrążony w marzeniach o nadchodzącej nocy, gdy usłyszał bliskie kroki. Natychmiast schował się za drzewem i patrzył. Mignęło mu coś jasnożółtego i znikło.

Wychylił się zza drzewa. Brita, pomyślał. Szła za nim i niewątpliwie widziała go z Jurą. Nie zachował odpowiedniej czujności, gdy trzymał w objęciach Jurę, i nie uświadomił sobie, że Brita skrada się przez las, żeby go szpiegować. Była zbyt daleko, żeby ich słyszeć, ale na pewno ich widziała.

Nagle ogarnęło Rowana przerażenie. Co taka żądna władzy kobieta jak Brita jest w stanie zrobić dziecku takiemu jak Jura, które stanęło na jej drodze?

Najciszej jak mógł poszedł za nią. Gdy przechodził koło drzewa, zatrzymywał się i chował. Zobaczył, jak Brita mówiła coś na ucho swemu strażnikowi. Mężczyzna pokiwał głową i znikł wśród drzew, a Brita poszła z powrotem do obozu.

Rowan śledził strażnika. Mężczyzna wsunął się między drzewa wzdłuż obozu i obserwował ludzi. Zatrzymał się i przykucnął, a Rowan przesunął się, by sprawdzić, co takiego zobaczył. Wyraźnie widać było Jurę poruszającą się wśród Vatellów.

Rowan spojrzał w przerażeniu, jak strażnik wyjął łuk, strzałę i wycelował w dziewczynę. Rowan nie myślał o konsekwencjach tego, co robi; po prostu działał. Wyjął nóż, rzucił, i ostrze utknęło w szyi strażnika.

Mężczyzna bezgłośnie osunął się, martwy. Trzeba było szybko pozbyć się zwłok. Wyciągnął z ciała strażnika swój nóż, podniósł zwłoki i ułożywszy je na ramieniu pobiegł w kierunku strumienia. Zdołał je ukryć pod gnijącą kłodą. Sprawdził, czy nie było czegoś widać, i wrócił do obozu.

Brita czekała na niego i chociaż jej usta się uśmiechały, oczy błyskały złowrogo.

– Długo cię nie było.

Uśmiechnął się chłopięco.

– Widziałem się z moją żoną – powiedział szczerze w nadziei, że zmyli ją tym prawdziwym wyznaniem. – Musiałem ją pocieszyć.

– A jak ją pocieszałeś?

Przysunął się do Brity.

– Tak, jak zwykle pocieszam kobiety. Z pomocą rąk i ust. A ty nie lubisz być tak pocieszana? Powiedz teraz, żebym wiedział, jak już będziemy małżeństwem.

– A będziemy? Jeśli spędzasz czas ze swoją żoną, może…

Rowan nachylił się i pocałował ją. Czul jej podniecenie i może by mu to pochlebiało, gdyby nie wiedział, że pragnęła go jako króla, a nie jako mężczyzny.

– Jura jest siostrą człowieka, który zdaniem niektórych powinien być królem. Jeśli się ją rozgniewa lub, co gorsza, w jakikolwiek sposób skrzywdzi, Geralt zbierze armię. Nie chciałbym, żeby nas zabito, zanim zaczniemy zjednoczenie.

Brita się zmarszczyła.

– Może – powiedziała – ale nie lubię się dzielić tym, co moje. – Podniosła głowę. – Muszę coś sprawdzić – powiedziała i śpiesznie odeszła.

Rowan przymknął na moment oczy. Na pewno poszła zobaczyć, czy strażnik zabił Jurę, jak mu rozkazała. Zastanawiał się, co pomyśli, jeśli Jura będzie żywa, a strażnika nigdzie nie znajdzie. Niewątpliwie domyśli się, co się stało, a na pewno będzie go podejrzewać.

Jura miała absolutną rację, pomyślał ze ściśniętym sercem. Ostrzegała go od początku, że Brita jest zdradliwa, ale on był tak pewny, że najlepiej wie, co robić, że sam wybrał się do krainy Vatellów. Teraz życie jego i Jury jest w niebezpieczeństwie. Tkwią wśród wrogów i sami prowadzą ich na spotkanie z Irialami nieświadomymi niebezpieczeństwa, jakie im zagraża.

Jura miała rację: to on do tego doprowadził przez swoją arogancję i poczucie wyższości.

Teraz musi ich stąd wyciągnąć. Musi uśpić podejrzenia Brity na tak długo, by podjechać bliżej do krainy Irialów, a wtedy będzie mógł uciec z Jurą. A może uda mu się jakoś trzymać z dala od Brity aż do zaślubin Vatellów z Irialami. W każdym razie Brita musi uwierzyć, że Rowan jej pragnie, jeśli ma uratować Jurę. Uczul skurcz w żołądku. Wszystko to oznaczało, że nie będzie mógł spotkać się z Jurą dziś wieczorem i spędzić z nią nocy. Musi być w zasięgu wzroku Brity; która mogłaby posłać kogoś innego, żeby zabił jego ukochaną.

Przygnębiony wsiadł na konia. Czas ruszać.

Загрузка...