12

Wnętrze namiotu Rowana urządzono z przepychem. Ściany pokryte były brokatem, a na ziemię rzucono dywany z odległej Ziemi Świętej. Większą powierzchnię zajmowały angielskie meble: dwa krzesła, mały stolik, lichtarze i lóżko. Jura aż się zarumieniła na widok olbrzymiego materaca z pierza pokrytego wspaniałą, haftowaną narzutą, pod przeciwległą ścianą. Usiadła w namiocie i czekała na przybycie męża. Służący przynieśli jedzenie, położyli na stole i spojrzeli na Jurę znacząco.

– Jak idą uroczystości? – spytała.

– Krzaki i łoża pełne są kochanków – odpowiedział, uśmiechając się, służący. – A królewicz Gerait chce się dostać do łoża tej królowej Vatellów. Zostawili ją samą.

Jura nie bardzo była zadowolona, że jej w gorącej wodzie kąpany brat dostaje się pod wpływ tej zdradzieckiej Brity. Żaden mężczyzna nie jest w stanie sobie z nią poradzić. Chociaż właśnie Rowan zdołał nad nią zapanować. Powiedziała, że nie pozwoli swoim ludziom poślubić Irialów, dopóki Rowannie ożeni się z nią, a jednak, proszę – jej ludzie już zawarli małżeństwa, a ona nie wyszła za irialskiego króla.

Jura, zatopiona w rozmyślaniach, nie usłyszała, jak Rowan zbliżał się do namiotu. Musiał zostawić konia gdzieś dalej.

– Czy ten uśmiech jest dla mnie? – spytał delikatnie.

Popatrzyła na niego i uśmiechnęła się jeszcze bardziej promiennie.

– Zrobiłeś tak, jak powiedziałeś. Irialowie i Vatellowie się pobrali, a Brita ma tylko królewicza w łóżku. Może jest szansa dla ciebie, jako króla.

Rowan zaśmiał się.

– Dużo musiałem zaryzykować, żeby zasłużyć na ten komplement. – Podszedł do małego stolika, gdzie czekało jedzenie. – Czy mogę ci nalać szklankę tego wina? To chyba to, które przywiozłem z francuskich stron.

Wzięła od niego wysoki złoty kubek wysadzony rubinami. Starała się nie przypatrywać mu za bardzo i zachowywać tak, jakby się mogła zachować Angielka.

– Nic się nie wydarzyło na uroczystościach? – spytała.

– Nie – zaśmiał się. – Chociaż sądzę, że niektóre małżeństwa zostały skonsumowane przed przysięgą, dzięki tobie i Lorze. – Usiadł na dywanie i oparł się o brzeg łóżka. W namiocie nie było zbyt wiele miejsca i z konieczności wszystko było w zasięgu ręki.

Jura westchnęła głęboko. Nie wiedziała, jak się z tym człowiekiem zaprzyjaźnić. Od chwili, gdy się poznali, zawsze się tylko kłócili.

– Kiedy strażniczki są zmęczone po treningach, masują sobie wzajemnie barki. Może ci pomasować? – rzuciła niepewnie w obawie, że jej odmówi.

Rowan uśmiechnął się ciepło i spojrzał z wdzięcznością

Odchylił się i wyciągnął do niej rękę, gdy podeszła.

Uklękła przy nim na chwilę, trzymając jego rękę i spojrzała w niebieskie oczy Rowana. Po raz pierwszy od dawna poczuła, że coś ją do niego ciągnie. W tej chwili. Lankonia, Daire, Cilean, prawa jej brata do tronu – wszystko to wydało się odległym snem. Gdy się poruszała, aksamit falował na jej ciele. Światło świec błyszczało na złotych włosach Rowana.

– Musisz zdjąć tunikę i położyć się na brzuchu

– powiedziała starając się ukryć drżenie głosu.

Jego oczy płonęły. Przymknął powieki patrząc najpierw na jej oczy, a potem usta. Odstawił wino, rozpiął pas i ściągnął tunikę przez głowę. Nie miał nic pod spodem i światło świec rzucało cienie i uwypuklało jego wspaniałe mięśnie. Jedno ramię przecinała blizna, której dotknęła delikatnie koniuszkiem palców. Rowan uśmiechnął się.

– Nie uważałem dostatecznie na zajęciach Feilana i postanowił mi dać nauczkę. – Przytrzymał jej palce i podniósł do ust. – Jesteś piękna, Jura – powiedział, całując palce, a później włożył jej kciuk w swoje cieple, wilgotne usta i dotknął go językiem. Pokrywał drobnymi pocałunkami wnętrze nadgarstka, potem dalej przedramię, odsuwając wolniutko rękaw. – Wiedziałem, że jesteś piękna od pierwszego dnia, gdy cię zobaczyłem, ale teraz…

– Tak ładna jak twoje Angielki? – wyszeptała patrząc na niego. – Tak ładna, jak kobieta, którą powinieneś był poślubić?

Zaśmiał się głęboko.

– Żadna Angielka nie może się z tobą równać. – Odłożył jej rękę na kolana. – Jeżeli masz mi masować ramiona, może sama też coś z siebie zdejmiesz?

Jura poczuła, że krew napływa jej do twarzy. Rozbierała się przy nim nie raz, ale teraz, przy tych świecach, wyglądało to zupełnie inaczej. A poza tym wiedziała, że jeżeli teraz się rozbierze, doprowadzi to znowu do takiego bolesnego zdarzenia jak ostatnim razem. Ale jakoś się tego nie bała. Odczuwała tylko radosne podniecenie, jak przed walką.

Wzięła głęboki oddech, żeby się uspokoić, zsunęła przez głowę zewnętrzną warstwę z aksamitu i została tylko w obcisłym jedwabnym staniku. Lata ćwiczeń sprawiły, że miała piękne, jak wyrzeźbione, biodra, wąską talię i dumnie sterczące piersi.

Rowan patrząc na nią westchnął tak szczerze, że Jura się uśmiechnęła. To, że Anglik tak bardzo cenił piękno ciała, wydało jej się trochę niepoważne, ale czuła się wspaniale, gdy tak na nią patrzył. Jak gdyby jej umiejętności w walce w ogóle nie miały znaczenia.

– Jura – wyszeptał i wyciągnął do niej ramiona. Było to najbardziej naturalną rzeczą na świecie, że do niego podeszła. Odrzucić to, to jakby odmówić wody umierającemu z pragnienia.

Pocałował jej usta delikatnie, nie mocno ani gwałtownie, ale tak, jakby mieli nieskończenie dużo czasu. Bawił się jej ustami, dotykał ich czubkiem języka. Ciało Jury stało się tak wiotkie, że mógłby ją związać w węzły. Opierała się całym ciężarem na jego ramionach. Oczy miała zamknięte.

Powoli otworzyła oczy i spojrzała na niego. Powieki miał opuszczone, a usta miękkie od pocałunku. Nigdy nie widziała, żeby mężczyzna tak wyglądał, a już na pewno nie ten Anglik, wciąż skrzywiony z niezadowolenia. Teraz w jego oczach było pożądanie, ale i czułość, i zadowolenie, jakby nie chciał być nigdzie indziej na ziemi, tylko właśnie tutaj, z nią. Serce Jury zaczęło bić mocniej. Anglik powiedział, że ją kocha. Czy to prawda? Czy ten wyraz jego twarzy oznacza miłość? Gładzi! jej twarz koniuszkami palców, później całą ręką, dłonią po policzku, wplątując palce w jej włosy. Pocałował ją w kąciki ust, a potem dotknął ustami po- wieki. Jura leżała w jego ramionach spokojnie, przyjmując pieszczoty ale serce biło jej szybciej z każdą sekundą. Kto by pomyślał, że ten ogromny chłop, który przeklinał, walczył, wpadał we wściekłość, potrafi dotykać kobiety tak delikatnie?

Znów pocałował ją w usta; tym razem oddała pocałunek. Objęła go ramionami za szyję i przy- cisnęła opięte jedwabiem piersi do jego ciepłego, nagiego ciała.

– Jura, moje kochanie – wyszeptał jej w szyję gorącymi wargami.

Walące serce podniosło jej się w piersiach do gardła, aż myślała, że się udusi. Jego palce dotykały tasiemek po bokach sukni, jak strun, aż z wprawą skrzypka rozluźnił je i rozwiązał.

Westchnęła, gdy duże, ciepłe, spracowane ręce wślizgnęły się pod jedwab i objęły nagą talię. Ścisnął ją jak bawiący się chłopak, a Jura, ku własnemu zdumieniu, zaczęła się śmiać z zachwytu jak jedna głupiutka dziewczyna, która zawsze chciała być strażniczką,. ale wciąż ją odrzucano. Ale Rowan wcale się nie zniechęcał tymi chichotami, jakby niewątpliwie zareagował na to wojownik lankoński. Wręcz przeciwnie, zaśmiał się, błękitne oczy rozbłysły rozbawione.

– Jura ma łaskotki? – powiedział. – Ten wspaniały rycerz Jura ma łaskotki?

Chciała się odsunąć, ale nie mogła się uwolnić od jego rąk, które ją tak mocno trzymały w pasie. Przy każdym jego ruchu, mimo najlepszych chęci, nie mogła powstrzymać śmiechu. Odpychała go, ale z równym skutkiem mogłaby odepchnąć dąb. Jego palce poruszały się pod suknią i Jura wciąż się śmiała. Bezradnie opadła na dywan.

Gdy usłyszała, jak drze się suknia, krzyknęła protestując, ale nie brzmiało to bardzo poważnie, i ręce Rowana dalej ją rozśmieszały.

Nagle przestał ją łaskotać i popatrzył na ukochaną. Jakimś dziwnym sposobem była naga, albo prawie naga, bo suknia była rozdarta od szyi do kolan. Jej piersi nawet kiedy leżała na plecach, sterczały z podniecenia i rozkoszy, gdy Rowan, klęcząc, rozwierał jej uda.

Wyraz jego twarzy zmienił się z żartobliwego na poważny, gdy patrzył na nią; błękitne oczy ściemniały, żyłka na skroni pulsowała, a mięśnie na klatce piersiowej stały się napięte i wyraźne. Nozdrza lekko mu drgały. Potem delikatnie wziął ją w ramiona zdzierając resztę sukni i pończochy i zaniósł na łóżko.

Ciało Jury tak płonęło, jak nigdy dotąd, ale troszkę się bała.

– Twojej siostrze się nie spodoba ta podarta suknia – wyszeptała.

Nie odpowiedział kładąc ją na łóżko. A potem stanął nad nią i patrzył na jej ciało. Jego wzrok wędrował powoli od gołych palców stóp, przez nogi, piersi, aż do twarzy. Zanim skończył te oględziny, serce Jury tłukło się tak mocno, że omal nie wyskoczyło z piersi.

Usiadł przy niej, odwrócony szerokimi, mocnymi plecami i zaczął zdejmować ubranie, wolno, jakby wcale się nie śpieszył, a przeciwnie, czekał na ten moment całe życie i chciał go jak najdłużej przeżywać.

Odwrócił się ku niej i położył, przytulając swe potężne, nagie ciało i mocne, owłosione nogi do jej nóg. Silnymi ramionami przyciągnął ją do siebie, głaskał jej plecy, wsuwał rękę pod pośladki.

– Nie udało mi się za pierwszym razem, ale teraz będzie lepiej – wyszeptał, zanim ją znowu pocałował.

Ten pocałunek był inny. Było w nim więcej tęsknoty i pasji. Jura była tak rozpalona, że czuła się jak w gorączce. Nie chciała, żeby ją zostawił, ale zrobił to, bo przesunął głowę w dół, wzdłuż szyi, poprzez ramiona, ręce, pocałował w zgięciu łokcia, później przytknął jej dłoń do swoich zębów. Ciałem Jury wstrząsnął dreszcz rozkoszy. Rowan przesunął głowę na środek jej szyi i polizał wgłębienie. Przytrzymawszy obie jej ręce wzdłuż boków, unieruchomił ją i zaczął pieścić jej piersi. Jura jęczała i rzucała głową na boki. Czuła na całym ciele pot, gdy starała się jakoś zwalczyć to okropne gorąco, jakie w niej narosło.

Jego głowa wędrowała niżej, wilgotny język dotknął brzucha i dalej, przez napięte mięśnie schodził do bioder. Puścił ręce Jury, a swoje wsunął pod jej pośladki, żeby ją unieść, gdy jego język wślizgnął się w kobiece wnętrze. Jura westchnęła i otworzyła szeroko oczy.

– Rowan – jęknęła.

– Tak, moje kochanie – powiedział i przysunął się znów do jej ust.

Nogi same się rozwarły, żeby go przyjąć i wsunął się w nią z łatwością. Nie czuła bólu, tylko nieziemską rozkosz. Jura wygięła się, głowę odchyliła do tylu i czuła się jak w ekstazie, doznając zupełnie nowych uczuć. Bardzo powoli zaczął się z niej wysuwać, ale ona wpiła palce w jego ramiona, jakby w obawie, że ją zostawi, i wślizgnął się w nią znów, w dręczący, ale i wspaniały sposób.

Otworzyła oczy; na widok wyrazu jego twarzy poczuła dreszcz. Był to wyraz najwyższej, wszechogarniającej rozkoszy, od którego Jurze serce zaczęło bić szybciej.

Szybko przyswoiła sobie rytm tego nowego zespolenia. Uniosła kolana, by ułatwić mu jego głębokie i powolne ruchy. I jeszcze, i jeszcze. Powoli, łagodnie.

Mijały sekundy, a może dni, a Jura zaczęła pragnąć czegoś jeszcze, czegoś więcej. Nie wiedziała, co to było.

– Rowan? – szepnęła pytająco.

Otworzył oczy, popatrzył na nią i serce zaczęło jej znowu łomotać. Twarz mu się zmieniła. Nagle przestał być delikatny, tylko gwałtownie, jak bestia, uchwycił jej nogę i założył ją sobie na plecy. Jura sama objęła go w pasie drugą nogą i uniosła biodra. Jego ruchy były mocne i szybkie, a ona odpowiadała na nie z równą siłą – dzięki treningom nabyła umiejętność współdziałania z partnerem. Czuła, jak oboje poddają się narastającemu pożądaniu i szaleństwu.

Gdy w końcu wybuchła, przed oczami migotały jej świecące gwiazdki, a w uszach huczało. Krzyczała, obejmując z całej siły Rowana, trzymając się go jak ostatniej deski ratunku na morzu. Przywarła do niego czując, jak jego ciałem wstrząsają spazmy.

Przez chwilę leżeli razem, przywierając do siebie z siłą zwierząt. Ciała mieli zlepione potem, ręce i nogi przeplecione.

Rowan pierwszy poruszył głową.

– Nie zrobiłem ci krzywdy? – spytał z zadowolonym uśmieszkiem. Jura nie podjęła zaczepki. Czuła się zbyt wspaniale, żeby jakiekolwiek słowa mogły ją obrazić.

– Nie miałam pojęcia – wyszeptała. – Nie wiedziałam, że to może być tak.

Pocałował ją w policzek.

– Szczerze mówiąc, ja też nie. Nic dziwnego, że mężczyźni… – Zawahał się.

– Mężczyźni co? – domagała się wyjaśnienia.

– Dlatego mężczyźni biegają od łóżka do łóżka. Taka przyjemność jest… – Przymknął oczy. – Taka przyjemność jest…

– Po mojej stronie – odpowiedziała chłodno.

Rowan spojrzał na nią, uśmiechnął się i przytulił do siebie. Rozplątali ręce i nogi i wtulili się w siebie spoconymi ciałami.

Jura jeszcze nigdy w życiu tak się nie czuła. Widać zawsze jej czegoś brakowało, a teraz została nasycona.

Odwróciła głowę, żeby zobaczyć w świetle świec profil Rowana. Rowana, pomyślała, nie „Anglika”, tylko Rowana, jej męża, człowieka, który ma imię. Podniosła rękę i dotknęła jego policzka, a on, z zamkniętymi oczami, odprężony, pocałował koniuszki jej palców.

– Opowiedz mi o swoim życiu w Anglii. – Nigdy specjalnie jej nie obchodziły jego historie ani myśli, ale teraz chciała o nim wiedzieć więcej.

Odwrócił się i długo i uważnie jej się przyglądał. Uśmiechnął się w taki sposób, że Jura poczuła wewnątrz jakąś słabość, ale nie miało to nic wspólnego z namiętnością.

– Kolacja ostygła – powiedział. – Czy możemy jeść i rozmawiać?

Założył przepaskę na biodra, a Jura, nie mając pod ręką nic innego, narzuciła jego haftowaną tunikę. Wyglądały spod niej długie, gołe nogi, a gdy zobaczyła, jak Rowan na nie patrzy, starała się je pokazywać przy każdej okazji. Tunika opadała jej z jednego ramienia, ale jej nie poprawiała.

Jedzenie było rzeczywiście zimne, ale nigdy jej nic tak nie smakowało. Ułożyli naczynia na dywanach. Obficie dolewane wino i spojrzenia Rowana sprawiły, że poczuła zawroty głowy. Jego głos – dlaczego nigdy przedtem nie zdała sobie z tego sprawy – jeszcze bardziej ją podniecał.

Opowiadał jej, jak życie jego upływało zawsze pod znakiem odpowiedzialności za przyszłe obowiązki, jak rzadko udawało mu się zadowolić starego Feilana czy ojca.

– Ty się martwiłeś, że Thal jest z ciebie niezadowolony? – Jura oniemiała. – Przecież on opowiadał o tobie, jakbyś był bogiem. Syn, którego mu dała moja matka, był dla niego nikim. Wyśmiewał Geralta, gdy go porównywał z tobą.

– Ale wysyłał Feilanowi instrukcje, że mam pracować jeszcze więcej. Coraz więcej. Gdy miałem szesnaście lat i szedłem z Feilanem na polowanie, nagle zaatakowało mnie czterech Lanko- nów. Walczyliśmy godzinami, a Feilan stal tylko i patrzył.

– Nie zabiłeś ich?

Rowan skrzywił się.

– Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że się ze mną bawili i wzajemnie ochraniali. Trochę ich pociąłem, a oni mnie trochę posiniaczyli. Trochę! – dodał. – Kulałem po tym tygodniami i byłem tak wściekły na Feilana, że prawie z nim nie rozmawiałem. Był to twardy, przez nikogo nie kochany starzec.

– Ale ciebie chwalił przed Thalem – powiedziała Jura. – Thal zawsze stawiał cię za wzór Geraltowi.

– A on teraz mnie nienawidzi.

– Ma powody. Jest królewiczem lankońskim, a ty… – Przerwała, bo Rowan wepchnął jej w usta kawałek chleba.

– Jedną noc, Jura – powiedział z miną zagubionego szczeniaka, który chce iść do domu. – Jedną noc pokoju, proszę.

Nie mogła powstrzymać śmiechu, gdy odgryzła połowę chleba, a drugą, zupełnie spontanicznie. wsadziła do ust Rowanowi.

– Dobrze – powiedziała, uśmiechając się – tej nocy możesz być królem, ale jutro musisz mi udowodnić, że nadajesz się do rządzenia.

– Nadajesz się do rządzenia – powtórzył, a oczy mu ściemniały. – Zaraz ci pokażę, kto się nadaje do rządzenia. – Zaczął się czołgać w jej stronę na rękach i kolanach, naśladując drapieżne zwierzę.

Jura się roześmiała, ale przepaska Rowana „przypadkowo” się rozwiązała i nie było żadnych wątpliwości co do jego zamiarów. Jurze zaschło w ustach, ale tym razem się nie bała. Gdy zrzuciła z siebie tunikę i wyciągnęła do niego ramiona, ujrzała na jego twarzy jakby chwilowe zaskoczenie, ale nie mogła tego zrozumieć.

Nie uczono jej, żeby się wstydzić czy ukrywać prawdziwe uczucia, grając jakąś komedię. Pragnęła go, tak jak on jej, I nie udawała, że jest inaczej.

Po pierwszym szoku Rowan uśmiechnął się, zadowolony, że jest taka chętna. Tym razem nie było powodu, żeby odbywało się to tak wolno, a jego pragnienie było coraz silniejsze. Patrzył na jej gołe nogi przez dwie bite godziny i nie myślał o niczym innym, tylko żeby znów się z nią kochać, lecz był ostrożny, gdyż Angielki, w każdym razie te, które znał, lubiły za każdym razem udawać niewinne.

Ale Jura była Lankonką, nie Angielką, i mówiła to, co myślała, robiła to, co uznawała za słuszne, I zdobywała to, czego chciała. Nie musiał się martwić, że go oszuka. Obojętnie, czy miałby rację, czy się mylił – powiedziałaby mu to prosto w oczy.

Po ich pierwszym zbliżeniu, takim nieudolnym, bał się, że już nigdy nie będzie chciała tego powtórzyć. Wyglądało jednak na to, że zmieniła zdanie, pomyślał z zadowoleniem.

– No, moja chętna – powiedział uśmiechając się do niej – nauczę cię paru sztuczek. – Podniósł ją i posadził na sobie, uśmiechając się na widok jej zdziwienia, a potem zadowolenia, gdy poczuła jego męskość. Przynajmniej w tej dziedzinie nie nazywała go głupcem. Tutaj on wiedział wszystko, a ona nic.

Po chwili musiał zmienić zdanie. Była silna, pomysłowa i namiętna. Wymyślała rzeczy, o których Rowanowi się nie śniło. Jego kontakty z kobietami nie były zbyt częste, gdyż stary Feilan mawiał, że szkolenie wojenne jest ważniejsze niż ćwiczenia w łóżku. Poza tym zbyt często miał do czynienia ze zblazowanymi kobietami, które chciały się tylko pochwalić, że spały z przystojnym królewiczem. To Rowan zmuszany był do aktywności.

– Jura – szeptał głaszcząc jej długie, silne uda w rytmie jej ruchów w górę i w dół. Umieraj wprost z rozkoszy.

Nagle poczuł, że już dłużej nie wytrzyma, położył ją znów na plecach na dywanie i zakończył kilkoma mocnymi, zdecydowanymi ruchami. Jura czuła, jak drży gdzieś w głębi; trzymał ją tak mocno, że krzyknęła.

– Złamiesz mnie – mówiła starając się rozluźnić jego uścisk.

Zaśmiał się.

– Złożę cię, żebyś się mieściła w kieszeni, I będę cię wyjmował tylko wtedy, kiedy będziesz właśnie taką Jurą.

– Zawsze jestem tą Jurą – powiedziała i ułożyła się koło niego.

Ziewnął przeraźliwie.

– Może ty jesteś przyzwyczajona do spania na podłodze, ale ja wolę łóżko. – Wziął ją na ręce jak dziecko i nie zważając na protesty, które zresztą wkrótce ustały, ułożył ją na łóżku. Otoczył ramionami, przykrył siebie i Jurę i natychmiast zasnął.

Jej ciało i dusza były zbyt przepełnione nowymi wrażeniami, by spać. Kiedy Rowan pogrążył się we śnie, a jego oddech stał się głęboki, zsunęła się z łóżka, wzięła. z podłogi tunikę, wciągnęła przez głowę i wyszła z namiotu.

Nocne powietrze chłodziło jej twarz i nogi. Zwróciła twarz do księżyca. Z uśmiechem położyła dłonie na ramionach. Nareszcie rzeczywiście nie jest dziewicą. Czuła się podobnie jak w dniu, gdy pierwszy raz spotkała Rowana nad wodą po kąpieli. Nie zdarzyło jej się to nigdy w obecności Daire. Gdyby jeszcze przy Rowanie czuła się tak bezpieczna i spokojna jak przy tamtym…

Zadrżała, gdy powiał chłodny wiatr, więc weszła do namiotu. W świetle świec przyjrzała się Rowanowi, śpiącemu jak niemowlę, z ufnie podniesionym ramieniem. Musiała narobić trochę hałasu, bo zaczął się kręcić i szukać czegoś ręką. Mnie, pomyślała z uśmiechem, zdmuchnęła świece i wdrapała się do łóżka.

Obudziło ją łaskotanie w nos. Podskoczyła, gdy otworzyła oczy i zobaczyła nachylonego nad sobą Rowana, który gładził ją po nosie pasemkiem jej włosów. Na moment zaskoczył ją widok tego mężczyzny w jej łóżku, lecz gdy sobie wszystko przypomniała, zarumieniła się.

Rowan uśmiechnął się ze zrozumieniem.

– Dzień dobry, żono. – Pocałował ją delikatnie.

– Jakie rozrywki zaplanowałaś dla mnie na dzisiaj? Założę się, że nic już lepszego nie wymyślisz niż to, co wczoraj: aksamitna kreacja i wprowadzenie mnie do jaskini ziemskich rozkoszy. Gdybym wiedział, że tak zareagujesz na Britę, zaprosiłbym ją na nasz ślub.

Jura nie była przyzwyczajona do takich żartów.

– Nie planowałam tego. To twoja siostra powiedziała, że powinnam się postarać wyglądać jak Angielka, żeby… żeby… – Uśmiechnęła się nieśmiało.

– Żeby co? – spytał niewinnie.

– To nie miało związku z Britą. Jeśli chcesz chodzić za tą starą babą jak piesek, to twoja sprawa. – Chciała prędko wyskoczyć z łóżka, ale ją przytrzymał.

– Brita nie jest stara. Jest piękną, władczą kobietą a jej potęga działa na mężczyzn, zwłaszcza na króla.

– Nie jest tak piękna jak ja – prawie krzyknęła Jura i dopiero wtedy poznała po twarzy Rowana, że się z niej śmieje. – Brita lepiej na tym wyszła niż ja. Zaoszczędziłam jej nudnego wieczoru. – Ziewnęła. – Może znalazła sobie jakiegoś krzepkiego lankońskiego kochanka, kogoś tak przystojnego i dziarskiego jak Daire.

– Daire! – Rowan westchnął. – Połamałbym to chuderlawe, obrzydliwe… – Przestał, gdy zorientował się, że walczyła jego własną bronią. – Wiem, jak cię za to ukarać – powiedział groźnie. Za chwilę był na niej, łaskocząc, aż zanosiła się od śmiechu i wiła między jego nogami.

Zapomniał przy tym, że miał ją „ukarać” i po chwili całowali się, wygłodniali, jakby się nie widzieli od roku. Potem się kochali, a później oboje głęboko zasnęli.

Obudzili się, kiedy Rowanowi zaczęło burczeć w brzuchu z głodu.

– Nie chce mi się stąd ruszać – powiedział, przytulając ją. – Tam gdzieś świat szaleje, Brita pewnie wypowiedziała Irialom wojnę, i to przeze mnie, bo się u niej nie zjawiłem.

Brzmiało to bardzo ponuro.

Jura pocałowała go w czubek nosa i podniosła głowę.

– Ktoś jedzie.

Rowan natychmiast wyskoczył z łóżka, okrył się narzutą i złapał miecz.

– Nie ruszaj się stąd – nakazał Jurze.

Wyszedł z namiotu i oczekiwał samotnego jeźdźca, który na widok Rowana przyśpieszył. Był to Xante. Rowan, nagi pod kocem zarzuconym na ramię i wlokącym się po ziemi, z wyciągniętym mieczem, wyglądał zabawnie.

– Dobrze, że nie jestem wrogiem – przywitał go Xante. – Długo trwało, zanim mnie usłyszałeś.

– Co się stało? – spytał Rowan. W jego głosie nie było rozbawienia, nie podzielał dobrego humoru Xante. – Czy bardzo jestem potrzebny?

Xante odpowiedział dopiero po chwili.

– Nie jesteś potrzebny. Twoja siostra przysyła wam jedzenie i ubranie dla Jury – Uniósł brew patrząc na Rowana. – Przypuszczała chyba, że tamto nie przetrwa ostatniej nocy. – Xante roześmiał się serdecznie na widok rumieniącego się króla.

Rowan przeklinał swoją jasną skórę i lankoński dowcip, gdy brał od Xante koszyki.

– A co z Britą, w porządku? Nie rozzłościła się, że nie byłem z nią zeszłej nocy?

– Młody Geralt wszedł wczoraj do jej namiotu i dotychczas nie wyszedł. My, Lankonowie, potrafimy niektóre rzeczy załatwić sami, bracie.

– Bracie?

Twarz Xante stężała, jakby spodziewał się niezadowolenia Rowana.

– Wczoraj wieczorem poślubiłem twoją siostrę

– powiedział prawie wyzywająco.

Uśmiech rozjaśnił twarz Rowana.

– Widocznie my, Anglicy, nie jesteśmy tacy źli.

A ty nie mogłeś utrzymać mojej siostry w łóżku nazajutrz po ślubie, tylko dajesz się posyłać z paczkami?

Teraz Xante był zażenowany, w końcu jednak się uśmiechnął.

– Macie tu dosyć jedzenia na dwa dni i nie potrzebujecie wracać. Wszyscy są… zajęci sobą. Za dziewięć miesięcy urodzi się tu dużo dzieci. Życzę miłego przedpołudnia. Muszę pomyśleć o własnych dzieciach. – Pomachał ręką na pożegnanie i odjechał.

Jura wyszła z namiotu w tunice Rowana, z małym nożem kuchennym w ręku.

– Więc masz dowódcę straży po swojej stronie – powiedziała zamyślona. – Ciekawe, czy Geralt o tym wie.

Rowan położył dwa palce na jej ustach.

– Pokój tak długo, jak się da, pamiętasz? Nie mów dziś o swoim bracie. Możemy jeść, kochać się, pływać i śpiewać.

Jura uśmiechnęła się na tę propozycję.

– Naprawdę możemy dziś robić, co chcemy? Żadnego jednoczenia się ani innych takich państwowych obowiązków?

– Będziemy kochankami i będziemy robić to, co robią kochankowie. Czy mam ci zagrać na lutni i zaśpiewać?

– Wołałabym, żebyś mi pokazał tę twoją sztuczkę z rzucaniem noża. Próbowałam, ale nie potrafię tak ustawić nadgarstka jak ty. To mogłoby się przydać w jakiejś bitwie… tak rzucać nożem i po cichu kogoś zabić. Mogłabym… – Znów Rowan położył jej palce na ustach.

– Godzinę ćwiczenia z nożem, godzinę śpiewania, a resztę dnia kochania się – powiedział.

Jura się zamyśliła.

– Wydaje mi się, że to sprawiedliwy podział. – Oczy jej zabłysły. – Czy najpierw jemy czy się kąpiemy?

– Jemy – powiedział i chciał ją przyciągnąć, ale wykręciła się i porwała koszyk z jedzeniem. Gdy opadł z Rowana koc, zobaczyła, że chce czegoś więcej niż jedzenia; udała, że tego nie widzi, siadła na ziemi i zabrała się za jedzenie, ale w czasie posiłku albo wyciągała nogi, albo nachylała się tak, żeby mógł zajrzeć w dekolt luźnej tuniki.

Był to wspaniały dzień. Pierwszy, który spędzili jak zwyczajni ludzie, a nie wrogowie. Rowan, choć niechętnie, pokazał Jurze, jak rzucać nożem, i zorientował się, że żona ma wrodzone zdolności do używania broni: po godzinie ćwiczeń była prawie tak dobra, jak on.

– Powinnaś nauczyć moich ludzi.

– Tylko nie tego Neile – zastrzegła. – Nie lubię go. – Rowan już chciał zaprotestować, ale nic nie powiedział. Może innych Lankonów też tak obrażał jak Jurę.

Dla obojga dzień był za krótki. Chociaż byli małżeństwem od kilku tygodni, niewiele o sobie wiedzieli i było między nimi tyle gniewu, że nie mogli sobie tak łatwo zaufać. Ale oboje byli przygotowywani tylko do walki. Rowan miał Lorę, która wniosła w jego życie trochę delikatności, i przyjął, że taka jest rola kobiety w życiu. Natomiast Jura nie miała pojęcia, czego od niej oczekiwał.

Spędzili ten dzień wypróbowując wszystko, co partnerowi mogłoby sprawić przyjemność, czego oczekiwałby w małżeństwie. Jura chciała zorganizować zawody łucznicze, bo to przecież po jej zwycięstwie Daire zaproponował jej małżeństwo. Ale Rowanowi nie spodobał się ten pomysł. Chciał pokazać żonie, jak się gra na lutni, i nauczyć kilku angielskich piosenek. Ona wiedziała, że nie ma za grosz słuchu, i nie chciała się przed nim ośmieszyć. Żadne nie chciało robić tego, w czym drugie było lepsze.

Więc jedli, kochali się i rozmawiali. Rowan słuchał z ciekawością opowieści Jury o jej dzieciństwie. Na początku był tak przerażony pomysłem straży kobiecej, że zamierzał rozwiązać ją, ale teraz, gdy przekonał się, jak Jura osłaniała go z tyłu, słuchał uważnie.

– A kiedy tańczyłaś i bawiłaś się? – spytał. – Kiedy jeździłaś sobie na łąkę, żeby zobaczyć wiosenne kwiaty?

– Wtedy, kiedy ty – odpowiedziała.

Tej nocy znów się kochali i zasnęli objęci. Nie świtało jeszcze, gdy obudził ich tętent pędzącego konia. Natychmiast wyskoczyli z łóżka i wciągnęli na siebie tuniki. Rowan kazał Jurze zostać ale nie miała najmniejszego zamiaru go słuchać. Stała za nim z mieczem w ręku, czekając na jeźdźca.

Był to Geralt. Jego ciemna twarz jeszcze pociemniała z wściekłości. Na jego siodle, ze związanymi rękami i nogami, leżała zakneblowana Brita.

Загрузка...