6

Rano Cilean źle wyglądała i nie odzywała się do przyjaciółki. Jura chciała ją pocieszyć, ale Cilean odwróciła się od niej.

Dziewczęta pomaszerowały na boisko. Jura czuła, jak krew się w niej gotuje ze złości. Prędzej jej ręce opadną, niż przegra jakąś konkurencję. Wyciągnęły losy i, ku swemu przerażeniu, Cilean wylosowała Meallę w zapasach. Pozostałe zawodniczki najwyraźniej odetchnęły wiedząc, że Mealla nie traktowała tych zawodów jak zabawy. Grała, żeby wygrać.

Jura próbowała szepnąć Cilean jakieś słowa otuchy, ale ta spojrzała na nią zimno.

– Powinnaś się cieszyć. Teraz będziesz królową. Czy masz zamiar otruć Rowana, a tron oddać swojemu bratu? A może to właśnie o Rowana ci chodzi?

Jura się wyprostowała.

– Jeśli nie potrafisz pokonać Zerny, to nie zasługujesz na to, żeby być królową. – I odeszła od nachmurzonej Cilean.

Tego ostatniego dnia musiała walczyć tylko trzy razy, a ostatni raz z Cilean, jeśli oczywiście ona wygra zapasy. Gdyby przegrała, Jura musiałaby walczyć z Meallą. Niezależnie od tego, czy Jura wygrałaby czy przegrała, wynik byłby nie po jej myśli: albo musiałaby zostać żoną Rowana, albo Mealla zostałaby królową.

Cilean musi wygrać.

Pierwsze trzy konkurencje poszły Jurze gładko. Zwyciężyła w biegach jedną z irialskich uczennic, a następnie sześć razy pod rząd trafiła w sam środek tarczy strzelniczej, pokonując zawodniczkę Fearenów, która niespodziewanie doszła aż do finałów. Trzecie zadanie było trudniejsze: musiała przeskoczyć przez drążek umieszczony wysoko nad ziemią. Udało jej się to, ale z trudem. Prawie się popłakała z radości, gdy grubsza od niej zawodniczka Zernów strąciła poprzeczkę i tym samym przegrała.

Teraz pozostał tylko mecz Cilean z Meallą, i Jura będzie walczyć ze zwyciężczynią.

Zapasy Cilean z Meallą właśnie się rozpoczęły i tłum szybko się zorientował, że to najpoważniejsze zawody. Zmagania tych dwóch kobiet wyglądały jak walka orla z kolibrem. Mealla ważyła co najmniej pięćdziesiąt funtów więcej, więc jedyną przewagą Cilean była inteligencja, szybkość i zwinność, co niewiele znaczyło, gdy łapska przeciwniczki jak ciężkie dębowe konary oplatały i zgniatały jej ciało.

Jura stanęła wraz z innymi zawodniczkami koło płotu otaczającego ring i przyglądała się walce. Nie krzyczała jednak jak inne, lecz po cichutku modliła się z całego serca.

Mealla objęła żebra Cilean swymi ogromnymi łapskami i ścisnęła.

– Co za świństwo! – wyszeptała Jura. – Szukaj jej słabych punktów. Nie daj się!

Siłą woli przekazywała te słowa przyjaciółce i Cilean jakby je słyszała, bo gdy wcisnęła kciuki w szyję Mealli, ta z bólu zaczęła zwalniać uścisk.

Jura odetchnęła, gdy obie zawodniczki znów się opasały. Odruchowo spojrzała na podest, gdzie siedział Rowan, wpatrzony w nią. Wyraźnie się niepokoił. Za nim stal Daire, który też patrzył na Jurę. Wróciła wzrokiem do walczących kobiet.

Mealla rzuciła przeciwniczkę na ziemię i zaczęła po niej skakać, lecz Cilean była szybsza – przeturlała się i Mealla spadła na ubitą, twardą ziemię. Natychmiast Cilean znalazła się na niej i wykręciła jej ramiona do tyłu.

Mealli wyraźnie przeszkadzał brak zwinności, bo nie mogła dosięgnąć konkurentki, żeby ją zepchnąć. Była w pułapce.

Cilean przytrzymała leżącą Meallę przez dłuższą chwilę, aż tłum zaczął krzyczeć: „Przegrała, przegrała!” Po długiej walce, która dla Cilean była śmiertelną udręką, Mealla rzeczywiście przegrała.

Zwyciężczyni wstała, ale na jej twarzy nie widać było triumfu. Była szara jak popiół z bólu i wy- czerpania. Podniosła tylko jedną rękę w zwycięskim geście, drugą trzymając przy sobie.

Jura widziała, że przyjaciółka jest mocno poturbowana, prędko więc podbiegła, by zorientować się, w jakim jest stanie.

– Spokojnie! – zarządziła Jura, bo Cilean zaczęła protestować. – Oprzyj się na mnie, ale tak, żeby nikt z tłumu nie zauważył. Bardzo z tobą źle?

– Co najmniej trzy żebra złamane – odpowiedziała Cilean, łapiąc powietrze. – Mam ci oddać tę walkę?

– Nie, zaczniemy natychmiast. Ja zaraz po rozpoczęciu przegram. Jeśli teraz siądziesz, nie będziesz już mogła wstać. Teraz odwróć się, uśmiechnij i pomachaj tłumowi. Za chwilę będzie po wszystkim.

Serce Jury waliło, gdy brała swój drąg, by przygotować się do „walki” z Cilean. Nie miała nawet zamiaru udawać, że będzie to prawdziwa potyczka. Marzyła tylko o tym, żeby nareszcie wszystko się skończyło, przyjaciółkę ogłoszono zwyciężczynią, a ona mogła się uwolnić od prześladującego ją w myślach Anglika.

Obie pomaszerowały obok siebie na środek boiska.

– Kiedy zaczną się zawody, podnieś swój drąg i uderz mnie w głowę – wyszeptała Jura. – Ja upadnę, a ty zwyciężysz. Zrób to szybko. Nie ryzykuj, żeby żebro przebiło ci płuca. Rozumiesz?

Cilean kiwnęła głową. Jej twarz była prawie bez życia.

Stanęły obie naprzeciwko siebie na środku boiska. Tłum ucichł widząc, że nadszedł decydujący moment. Trębacze unieśli trąby, zadęli i zawody się rozpoczęły.

Jura przesunęła się w lewo.

– Uderz mnie – wyszeptała.

Cilean stała nieruchomo z oczyma przepełnionymi bólem, a sińce na jej ciele zaczęły przybierać kolor purpurowy.

– Uderz mnie – powiedziała Jura, krążąc dookoła niej. – Pomyśl o swoim wspaniałym Rowanie. Wystarczy mnie uderzyć, a będziesz go miała. Chyba że chcesz, żeby był mój? Żebym znalazła się w jego łóżku, dotykała go, pieściła?

Cilean uniosła prawy koniec swego drąga, aby uderzyć, a Jura, instynktownie, nauczona długimi latami treningu, uniosła też swój, by się bronić.

Cilean zachwiała się, gdy oba drągi zderzyły się z hukiem, ręka jej opadła i drąg Jury dotknął skroni przeciwniczki. Tego było za wiele dla jej obolałego i połamanego ciała. Cilean zemdlała i upadła u stóp Jury.

Na chwilę zapadła zupełna cisza, gdy Jura i tłum patrzyły w osłupieniu na nieruchomą Cilean. Potem Jura padła na kolana, a tłum zaczął skandować: „Jura! Jura!”

– Ja nie wygrałam – zawołała do Daire, ale nie słyszała w tym hałasie nawet własnego głosu. Starała się zejść i podbiec do niego, ale czyjeś ręce trzymały ją mocno.

Gdy dotarli do wewnętrznych murów i starego kamiennego zamczyska Thala, była jak ogłuszona. To nie mogło się jej przydarzyć naprawdę. To chyba jakiś koszmarny sen.

Thal stał w drzwiach, podtrzymywany przez Xante. Podniósł jedną chudą rękę i powoli tłum zamilkł.

– Witaj, córko – powiedział. – Pan młody czeka tam na ciebie.

– Nie! – rozległ się w ciszy krzyk Jury. – Cilean wygrała, ja…

Na twarzy Thala widać było wzbierającą złość, ale to Xante jej przerwał:

– Pokora i lojalność to wspaniałe cechy u królowej.

Tłum przyjął to entuzjastycznie i poniósł Jurę do zamku, gdzie czekali na nią ksiądz i królewicz Rowan.

Anglik stał rozpromieniony jak jakiś głupiec, podczas gdy Jura musiała się opędzać od dotykających jej rąk, gdy opuszczano ją na ziemię. Nie miała czasu, na kąpiel i przebranie się; po prostu postawiono ją obok tego angielskiego uzurpatora i ksiądz rozpoczął ceremonię ślubną. Chciała powiedzieć Anglikowi „nie”, powiedzieć, że on nie ma prawa być w tym kraju. Spojrzała jednak na tłum wokół siebie. Nastroje były podminowane. Pili przez trzy dni, a teraz chcieli mieć odpowiednie zakończenie uroczystości.

Ksiądz patrzył na Jurę i powoli wszystkie oczy zwróciły się w jej kierunku. Przełknęła ślinę. Nadszedł moment decyzji. Gdyby się teraz odwróciła i wyszła, konsekwencje mogłyby być nieobliczalne. Członkowie innych plemion powiedzieliby, że całe te zawody były farsą. Gdyby ten Rowan miał nimi rządzić, na pewno by uznali, że się do tego nie nadaje, jeśli go kobieta rzuciła przed ołtarzem. Wyśmieliby go. Brała udział w zawodach, a więc podjęła wyzwanie.

– Jura – zapytał miękko stojący za nią Rowan. – Chcesz mnie czy nie?

Odwróciła się do niego, popatrzyła; jego błękitne, głębokie oczy przenikały na wskroś.

Zwróciła się do księdza.

– Chcę tego mężczyznę – wyszeptała suchymi wargami.

Rozległ się ogłuszający wrzask i Jura już nie usłyszała słów księdza. Rowan objął ją i szeptał do niej coś, czego nie słyszała, a kiedy chciał ją pocałować, odwróciła głowę. Ten odruch bardzo się publiczności spodobał.

– Królewicz nie królewicz, będziesz ją musiał zdobyć – zawołał ktoś z tłumu.

Jura wykorzystała ten moment, żeby się wysunąć z objęć mężczyzny, który był teraz jej mężem i wyjść bocznymi drzwiami. Tłum się z niej śmiał, ale nie zwracała na to uwagi. Musiała się stąd wydostać, odszukać Daire i Cilean i z nimi porozmawiać.

Jakiś ty głupi, Rowan – krzyczała Lora do brata.

– Jeszcze jest czas, możesz to unieważnić. Odstaw ją teraz, zanim z nią pójdziesz do lóżka.

Rowan jadł już bez przerwy od godziny. Przez ostatnie trzy dni zbyt intensywnie śledził zawody i nie miał na nic czasu. Myślał tylko o tym, żeby Jura zwyciężyła, i nie był w stanie nic jeść ze zmartwienia, że może jej się to nie udać.

– Jura jest tą, której chcę – odpowiedział z pełnymi ustami.

– Tak, ale czy ona chce ciebie? Gdzie teraz jest? Dlaczego od ciebie uciekła? Dlaczego nie jesteś ze swoją nowo poślubioną żoną?

Rowan wypił spory łyk piwa.

– Ma jakieś babskie sprawy do załatwienia. Nie wiem, na czym to polega. Może chce się wykąpać i włożyć jakąś piękną szatę. Co robią przeważnie panny młode w dniu ślubu?

Lora w rozpaczy przyłożyła ręce do skroni. Z zewnątrz dochodziły hałasy biesiadników.

– Rowan – powiedziała najspokojniej, jak mogła – zawsze byłeś bardzo rozsądny. Ciężko pracowałeś, by dowiedzieć się wszystkiego o Lankonii. Opowiadałeś mi, jak wielkie są twoje zobowiązania wobec tego kraju, a teraz ryzykujesz wszystko, a ja nie rozumiem dlaczego. Byłeś zawsze taki rozsądny, jeśli idzie o kobiety. Gdy w zeszłym roku odwiedziła nas ta piękna lady Jane Whilton, wszyscy mężczyźni widzieli tylko jej śliczną buzię, a tylko ty jeden powiedziałeś, że to żmija. I okazało się, że miałeś rację. Więc dlaczego ta Jura tak cię omamiła? Nie jest tak piękna, jak lady Jane.

– Jura jest tysiąc razy piękniejsza niż lady Jane

– patrzył na talerz z ciastem owocowym.

– Nie jest! – krzyknęła Lora – Jest siostrą człowieka, który najchętniej by cię widział martwym. Bierzesz sobie wroga do łóżka. Może ci poderżnąć gardło w nocy.

– Lora, proszę, uspokój się. Zjedz to ciastko z wiśniami. – Popatrzył na siostrę i spostrzegł, że jej gniew jest autentyczny. – Dobrze – powiedział odsuwając krzesło – być może trochę się pospieszyłem, ale czasami człowiek wie, że ma rację. Od chwili, gdy ją zobaczyłem, wiedziałem, że będzie moja.

Lora usiadła, odsunąwszy się nieco od brata.

– Co ty o niej wiesz? Znasz jej pocałunki i widzisz urodę. Cóż jeszcze o niej, wiesz?

– Wszystko, co muszę wiedzieć.

Lora westchnęła.

– To może ja ci opowiem o tej Jurze, bo zadałam sobie trud, żeby się tego i owego dowiedzieć. Jest lojalną, kochającą siostrą człowieka, który chce twego tronu, a jedyna droga do tego prowadzi przez twoją śmierć. Wcale nie miała zamiaru wygrać dzisiejszego Honorium. Wszystkie strażniczki wiedzą, że chciała dopomóc w zwycięstwie Cilean. Gdybyś patrzył otwartymi oczami na pojedynek Jury i Cilean, zauważyłbyś, że Cilean nie została uderzona, ale zemdlała. Leży teraz w koszarach kobiecych z czterema pękniętymi żebrami i naciągniętym ramieniem. To cud, że w ogóle stanęła na własnych nogach po tych zapasach.

Rowan patrzył na siostrę niewidzącym wzrokiem i Lora czuła, że wszystko, co powiedziała, nie zrobiło na nim większego wrażenia.

– A poza tym jest jeszcze jej kochanek – powie działa Lora miękko.

Rowan przymknął nieco oczy.

– Syn Brity.

– Tak syn Brity, Daire.

– Daire? – spytał Rowan. – Ależ Daire jest…

– Twoim przyjacielem? Myślałeś, że jest twoim przyjacielem. Czy opowiadałeś mu o swojej miłości do Jury? Nie wspomniał ci przypadkiem, że od lat zaręczeni?

Rowan zmarszczył się i Lora miała nadzieję, że nareszcie jej słucha.

– Jura jest twoim wrogiem – ciągnęła. – Chce cię wyrzucić z Lankonii. Chciała, żeby to Cilean cię poślubiła, ale powiedziała „tak” księdzu, bo wiedziała, że będąc twoją żoną, będzie bliżej ciebie. Rowan, błagam, posłuchaj mnie. Boję się o twoje życie. Żona jest tak blisko męża. Mogłaby cię otruć, zasztyletować i zwalić winę na kogoś innego. A ty jesteś tak zaślepiony, że możesz zrobić coś, czego normalnie nie robisz. Przecież już zwołałeś to Honorium, żeby ją zdobyć. Biedna, kochana Cilean leży teraz połamana tylko dlatego, że ty chciałeś mieć tę kobietę. Czyja jeszcze krew zostanie przelana przez twoją namiętność? Nie lubi Filipa ani mnie. Co zrobisz, jeśli rozkaże, żebyśmy cię opuścili?

– Przestań! – przerwał jej Rowan. Wstał i zaczął krążyć po komnacie. W tym, co powiedziała Lora, było wiele prawdy. Wiedział, że Jura ma nad nim władzę, ale nie zastanawiał się dotąd, jak mogłaby jej użyć.

– Nie wierzę, że chce mojej śmierci – powiedział łagodnie. – Czuje do mnie to, co ja do niej. – Pomyślał, że nieufność stale zatruwa mu życie. Ale Jurze wierzył bez zastrzeżeń. Miłość jej do niego i jego do niej, była jedyną pewną rzeczą, z jaką się spotkał od czasu, gdy przekroczył granice Lankonii.

Lora skrzywiła się.

– Rowan, jestem kobietą i wiem, jak łatwo omamić mężczyznę. Każdy uważa się za najlepszego we wszystkim i wierzy, że jest jedynym, którego kobieta może pokochać. Ale Jura kocha Daire i swojego brata i wyszła za ciebie dla nich. Usunie cię z ich drogi, a po twojej śmierci poślubi ukochanego Daire, a Geralt będzie rządził.

– Nie wierzę ci – odezwał się ostro Rowan. – Ta kobieta mnie… kocha.

– To gdzie wobec tego jest? – krzyknęła Lora. – Dlaczego nie jest tu z tobą? Mówię ci, jest ze swoim kochankiem i planują, co zrobić z tobą.

Rowan patrzył na siostrę i powoli jego zmącony umysł jakby się przejaśniał. A jeśli to, co mówiła Lora… było prawdą?

– Gdzie ona jest? – zapytał spokojniej.

– Nie wiem – odpowiedziała Lora. – Posłałam Montgomery’ego, żeby ją odszukał, ale na razie nie znalazł. Daire wyjechał poza mury miasta, gdy Jurę wnoszono. Może pojechała za nim.

Rowan przypomniał sobie spokojną, cichą polanę, gdzie ujrzał Jurę po raz pierwszy. Może tam pojechała. Odwrócił się do drzwi.

– Dokąd idziesz? – spytała zaniepokojona Lora.

Spojrzał na nią zimnym wzrokiem.

– Jadę szukać mojej żony.

– A jeśli jest z Daire? – wyszeptała.

– Nie, nie jest – powiedział krótko i wyszedł z komnaty.

Lora przez chwilę stała w miejscu, a później wyobraziła sobie, co mogłoby się stać z Rowanem, gdyby zobaczył ukochaną kobietę w ramionach innego mężczyzny. Biegała od jednej izby do drugiej, szukając Xante. On będzie wiedział, co robić.

– Wścibska idiotka – powiedział jej Xante, gdy streszczała pokrótce, co usłyszał od niej Rowan. Szybko siodłał konia. – Jura nie jest żadną morderczynią, a poza tym jest niewinną panienką. Nie sypia z Daire. Nie powinnaś, była tego wszystkiego mu mówić i siać wątpliwości.

– Jest moim bratem i muszę go chronić.

– Tak jak Gerait jest bratem Jury, ale to wcale nie oznacza, że otrułaby Rowana, podobnie jak ty nie otrułabyś Geralta.

– Nie znasz kobiet tak jak ja – odparła sztywno Lora.

– Nie, ale znam Jurę. – Zatrzymał się i popatrzył na Lorę przygryzającą wargi ze zdenerwowania. Poprawił siodło. – Czy mężczyznę, który był twoim mężem, kochałaś tak jak Rowana?

Zdziwiło ją to pytanie.

– Tak – odpowiedziała.

– Mam pomysł, dokąd mogła pojechać. – rzeki dosiadając konia. – Kobiety jeżdżą tam czasem polować. – Popatrzył z góry na Lorę. – Wejdź do domu. Pojadę bronić twojego brata przed nim samym.

Rowanowi w głowie się kręciło od tego, co mu powiedziała siostra. Od pierwszego spotkania z Jurą wiedział, że ją kocha. Żadna inna kobieta tak na niego nie działała, więc jasne, że jest to miłość. Ale czy ona czuła to samo? Zakładał, że tak, ale czy mu to powiedziała? Gdy wspominał ich trzy krótkie, burzliwe spotkania, nie pamiętał, żeby wiele mówiła, w każdym razie nie słowami.

Zsiadł z konia w pewnej odległości od miejsca, gdzie po raz pierwszy spotkał Jurę, i powędrował po cichu w ciemność. Usłyszał podniesione głosy. Podszedł bliżej, by je wyraźniej usłyszeć.

– Skłamałaś, Jura – mówił Daire. – Ile razy spotkałaś się z nim potajemnie? Opowiadał mi, jak do niego biegłaś.

– Wcale nie – odpowiedziała drżącym głosem, jakby powstrzymywała łzy. – Spotkałam go dwa razy przypadkowo, a raz użył podstępu. Wcale nie chciałam się z nim widywać. Wiesz, jak go zawsze nienawidziłam. Nie ma dla niego miejsca w Lankonii. Geralt powinien być królem. On nie ma żadnego prawa…

– Wygląda na to, że ma wszelkie prawo – parsknął Daire. – Ma prawo cię dotykać, trzymać w ramionach. Dlatego tak wytrwale trenowałaś i starałaś się wygrać? Żeby wygrać jego i dzielić jego łoże? Czy twoje żądze kierują też głową, czy tylko ciałem? Czy będziesz go pożądać dzień i noc i zapomnisz o swoim ludzie? Zdradzisz nas dla swojej namiętności?

– Nie! – krzyknęła Jura. – Nie jestem zdrajczynią. Wcale go nie pragnę. – Kłamała i wiedziała o tym, ale nie mogłaby znieść utraty tego mężczyzny, który przez tyle lat był jej przyjacielem. Pomagał jej, ukrywał ją przed Thalem, gdy ten był na nią zły. -To on mnie napastuje. Nie zachęcałam go żadnym gestem.

– Hm! Ciekawe, czy powiesz to samo po dzisiejszej nocy w jego łóżku?

– Proszę Boga, żebym nie musiała tego robić – odparła Jura.

– Twoja prośba będzie spełniona – odezwał się Rowan, wychodząc z cienia na oświetloną księżycem polanę. W glosie jego było słychać hamowaną wściekłość. Wyciągnął miecz. – A ty – zwrócił się do Daire – zginiesz za to, że śmiałeś dotykać mojej żony.

Daire też sięgnął po miecz.

– Nie! – krzyknęła Jura i rzuciła się na Rowana.

– Nie rób mu krzywdy. Zrobię, co zechcesz.

– Nic od ciebie nie chcę – warknął na nią Rowan. Odsunął ją, jakby była natrętnym owadem, i Jura wylądowała kilka stóp dalej w wilgotnej trawie.

Patrzyła, jak mężczyźni się okrążają, i nie wiedziała, jak ich powstrzymać. Wyjęła nóż i chciała wkroczyć między nich, gdy nagle czyjaś wielka ręka złapała ją za ramię i posadziła z powrotem na ziemi. Spojrzała w górę i zobaczyła Xante.

Spokojnie wkroczył między obu mężczyzn, patrząc w twarz Rowana.

– Panie, masz prawo pozbawić życia tego człowieka – rzekł Xante – ale błagam, nie rób tego. Stracił dziś swą narzeczoną i to tak nagle i publicznie.

– Chodzi o coś więcej – rzucił Rowan. – Z drogi!

– Nie, panie, o nic więcej – mówił dalej Xante, nie ruszając się. – To nie żadna zdrada. Po prostu dwa młode byczki walczą o samicę.

Nagle Rowan zdał sobie sprawę z tego, co robi. Zachowywał się tak, jak sobie wyobrażał to Feilan. Tak, jak by się zachował poddający się uczuciom Anglik, a nie Lankon. Za wszelką cenę musi się opanować. Blizna z tyłu nogi znów go swędziała i zabolała, jak tego dnia, gdy mistrz go naznaczył. Wyprostował się i włożył miecz do pochwy.

– Masz rację, Xante. Daire, ta kobieta jest twoja. Nie będę jej brał siłą. Zabierz ją.

Cała trójka stała bez ruchu, gdy Rowan wracał do swego konia. Xante pierwszy oprzytomniał.

– Jest twoją żoną, panie. Nie możesz jej tak po prostu odrzucić. Ludzie będą tak wściekli, że…

– Do diabła z ludźmi! – krzyknął Rowan. – Ta kobieta mnie nienawidzi. Nie mogę brać takiej żony. Powiedz ludziom, że ostatnie zawody były nieuczciwe. Ożenię się z Cilean. Powiedz im cokolwiek.

– A ja będę pierwszy, który cię odprowadzi do granicy – wycharczał Xante, – Nie będziesz tu sobie przyjeżdżał ze swoimi angielskimi manierami i pluł na nas. Chciałeś tej kobiety, chciałeś Honorium i teraz, na miły Bóg, wybieraj: Anglia albo Lankonia. Albo twoje angielskie obyczaje, albo nasze lankońskie. Jeśli odrzucisz tę kobietę – stracisz królestwo.

Rowan wiedział, że Xante mówi prawdę. Ale żyć z kobietą, która go nienawidzi… Z kobietą, dla której jego dotyk jest wstrętny… Z kobietą, która modli się, żeby nie musiała spędzić z nim nocy…

Rowan zacisnął zęby.

– Zabiorę ją, ale przysięgam przed Bogiem, że jej nie dotknę, dopóki sama nie będzie o to błagała.

Zanim padło jakiekolwiek słowo, ciszę przerwał tętent kopyt. Ledwo dojrzeli ciemną twarz Geralta, prawie niewidoczną w słabym świetle księżyca.

Geralt popatrzył na Rowana.

– Nasz ojciec nie żyje – powiedział i ściągnąwszy lejce pośpiesznie ruszył z powrotem do Escalonu.

Rowan nie oglądając się na nikogo, podszedł do swego konia. Był teraz królem. Królem ludu, który go nie chciał, i mężem kobiety która go nie chciała.

Загрузка...