11

Jura upewniła się, że Rowan widział, jak oddalała się tej nocy z obozu, i nie odeszła zbyt daleko, ale on nie przyszedł do niej. Usiadła tak, by obserwować namiot Brity. Widziała, jak Rowan do niego wszedł, ale nie widziała, żeby wychodził.

Próbowała pohamować wściekłość mówiąc sobie, że wcale się nie spodziewała, że dotrzyma słowa, ale niewiele to pomogło. O świcie miała czerwone oczy, a serce jak z kamienia. Rano wsiedli wszyscy na konie i pojechali. Dwa razy czuła na sobie wzrok Rowana, ale się nie obejrzała. W południe zobaczyła, jak nadskakiwał Bricie i wkładał jej do ust kęski chleba. Gdy poczuła na sobie jego spojrzenie, odwróciła się w drugą stronę.

Ta noc była ostatnią przed dotarciem do krainy Irialów. Okrywając się kocami do snu, Jura starała się o niczym nie myśleć Obudziła się w środku nocy, gdy czyjaś ręka zatkała jej usta, a druga chwyciła za jej prawą dłoń, w której trzymała nóż.

– To ja – szepnął jej do ucha Rowan.

Jura zaczęła się mocować i z satysfakcją usłyszała pełne bólu stęknięcie Rowana, lecz za chwilę dostała potężny cios w szczękę i straciła przytomność. Gdy się ocknęła, leżała na brzegu strumienia, a Rowan przykładał jej do twarzy zimny kompres. Chciała wstać, ale pchnął ją z powrotem na ziemię.

– Jura, proszę, bądź cicho. Boli cię głowa?

– Od twojej delikatnej pieszczoty? – spytała na leżąco, bo w głowie jej pulsowało. – Co teraz planujesz? Pozbyć się mnie na dobre? Może twoja ukochana Brita zdecydowała, że jestem zbyt wielkim ryzykiem?

– Właśnie tak – powiedział poważnie Rowan. – Widziała nas wczoraj razem i wysłała jednego ze swych strażników, by poszedł za tobą. Miał luk wymierzony prosto w ciebie, gdy zatopiłem mu nóż w szyi.

Jura zamrugała w ciemności.

– Nie mogłem do ciebie przyjść poprzedniej nocy – ciągnął – bo kazała mnie obserwować.

– Więc zostałeś, karmiłeś ją, całowałeś i… Rowan pocałował ją, żeby przestała mówić, a jego ręka sięgnęła do jej piersi.

– Mam plan – zamruczał, trzymając usta przy jej szyi. – Zabiorę Britę do Brocaina. Myślę, że mogą się sobie spodobać.

Odpiął jej pas i zaczął ściągać tunikę.

– Armia Brity walczyła kiedyś z wojskami Brocaina i Brita odniosła zwycięstwo – powiedziała Jura, ale jej uwaga zupełnie nie koncentrowała się na tym, co mówiła. – Nie rób mi tego – wyszeptała.

– Jura, czy nie rozumiesz, że cię kocham?

– Kochasz? – spytała zaskoczona. – Jeśli ten ból oznacza miłość, to wolę nienawiść.

Rowan ściągnął jej tunikę przez głowę i zaczął całować jej piersi.

Wiedział, że ktoś ich może zauważyć w każdej chwili, że Brita może się obudzić i spostrzec, że prycza, jaką kazała rozłożyć w namiocie obok swojej, jest pusta, że pośle strażnika na jego poszukiwanie. Ale pożądanie było silniejsze niż strach.

Jura krzyknęła z bólu, gdy wszedł w nią po raz pierwszy. Była dziewicą, była napięta z wściekłości, a w dodatku unieruchomiona przez spodnie krępujące jej nogi. Próbowała go pchnąć, ale był nieczuły na jej ból.

Miała Izy w oczach, gdy spoczął na jej ciele.

– Zejdź ze mnie – powiedziała spychając jego ramiona. Oderwał się, wstał i poprawił ubranie, a Jura ze złością wciągała swoje.

– Jura – powiedział – później będzie lepiej.

– Gorzej nie mogłoby być – rzuciła zdenerwowanym głosem. Dolną część ciała miała obolałą. – Żebym wiedziała, jak to jest, podałabym cię Bricie na czubku miecza.

– Niech cię diabli! – powiedział wściekły. – Zaryzykowałem nasze życie, przychodząc do ciebie tej nocy, i nie jesteś już dziewicą. Nie ożenię się z Britą. – Nachylił się i chwycił ją pod brodę. – Przysięgam, że zrobię wszystko, żebyś mnie pokochała, Jura. Gdybym nawet miał cię przywiązać do siebie łańcuchem, będziesz mnie kochała i polubisz to, co robiliśmy dzisiaj.

– Nigdy – odpowiedziała patrząc na niego z furią.

Nie mówili nic do siebie, gdy Jura poprawiała ubrania i gdy wracali do obozu. Rowan szedł krok za nią. Tej nocy niewiele spała, a nazajutrz rano była tak obolała, że z trudem siedziała na koniu. Rowana i Britę obserwowała z mniejszym zainteresowaniem niż poprzedniego dnia.

Był już dzień w pełni, gdy dotarli do rzeki stanowiącej granicę Irialów. Jura czekała, okrążona przez Vatellów, aż Rowan do niej podjedzie.

– Przekroczymy rzekę sami, a Vatellowie będą tutaj czekać – powiedział oschle.

Jura odpowiedziała mu zaledwie skinieniem głowy i pognała konia do przodu. Jechali sami, bez słowa przeprawiając się przez bród na rzece. Już po południowej stronie spotkali rozeźlonych Irialów, którzy okrążyli intruzów, ubranych jak Vatellowie. Jednak gdy zobaczyli złote włosy Rowana, unieśli miecze w powitalnym geście i wszyscy razem odjechali do wioski irialskiej.

Do Wsi dotarli nocą i Jura zsunęła się z siodła bardzo zmęczona.

– Chodź ze mną – powiedział Rowan, chwytając ją za rękę.

– Jestem głodna i…

– Możesz zjeść później, a ja muszę teraz zobaczyć się z moimi ludźmi.

– Twoi Anglicy już pewnie teraz śpią.

– Z moimi lankońskimi ludźmi – podkreślił ciągnąc ją z sobą.

Z kamiennego domku wyszedł właśnie półnagi, potężny Daire i Jura podbiegłaby do niego, gdyby Rowan nie trzymał jej tak mocno za rękę.

– Chodź za mną – rozkazał mu Rowan i szedł dalej, jakby był pewien, że ten go posłucha. Gdy zobaczył Cilean, kazał jej również do nich przyłączyć. Zaprowadził całą trójkę do chaty ciotki Jury.

Teraz już cała wieś zaczęła się budzić, ale Rowan kazał wszystkim wracać do łóżek. Zapalił świeczkę w najodleglejszym pokoju i zwrócił się do Jury, Cilean i Daire, którzy właśnie usiedli.

– Za rzeką czeku na mnie Brita i stu pięćdziesięciu Vatellów – zaczął. – Przyprowadziłem ich tutaj, żeby zawarli małżeństwa z Irialami. Brita zgadza się na to tylko pod warunkiem, że sama poślubi króla.

Cilean wytrzeszczyła oczy i spojrzała na Jurę, która z uwagą przyglądała się swoim dłoniom leżący na kolanach.

Daire natychmiast się zerwał.

– Ja wezmę Jurę. Będę rządził Vatellami, a ona będzie królową.

Jura uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.

Rowan stanął między nimi i popatrzył Daire w oczy.

– Nie ożenię się z Britą. Nie zostawię Jury. – Ściągnął brwi. – Jura nie jest już dziewicą i nie odprawię jej.

Daire, który usiadł na stołku koło Cilean, wygląda na zupełnie załamanego.

Rowan odszedł kawałek.

– Sądzę, że uda mi się jakoś przetrzymać Britę, póki część małżeństw nie zostanie zawarta, a później zabiorę ją do Brocaina i on może się z nią ożeni.

– Chcesz, żeby moja matka wyszła za tego pokiereszowanego starego brutala? – nie wytrzymał Daire.

Cilean położyła mu rękę na ramieniu.

– Brocain ma żonę. W zeszłym roku skończyła dwanaście lat. Nie zostawi tego dziecka dla kobiety w wieku Brity… – Myślała przez chwilę. – Ale Yaine nie ma żony – powiedziała wspominając wodza Fearenów.

– Musi być pełen wigoru i niezwykle bogaty, żeby dogodzić tej kobiecie – powiedział Rowan.

– Moja matka jest królową. Nie możesz jej rozkazać, żeby wyszła za jakiegoś karla.

– Twoja matka wydała rozkaz, żeby zabić Jurę – rzekł Rowan, zacisnąwszy szczęki na widok wściekłości w twarzy Daire. Odwrócił się. – Zabieram Britę do wodza Fearenów i potrzebuję pomocy.

Jura spojrzała na niego. Czy to ten człowiek, który sam pojechał do krainy Vatellów?

– Mam zamiar zawieźć ją silą, ale musi to wyglądać tak, jakby chciała jechać. Nie mogę z jej powodu rozpoczynać wojny. Ona ma siłę, którą trzeba osłabić.

– Może się zjednoczyć z Yaine przeciwko Iriałom – zauważyła Cilean.

– Ale mam nadzieję, że już wtedy Irialowie i Vatellowie zostaną pożenieni – odparł Rowan zmęczonym głosem. – Myślę, że Brita będzie już miała znacznie mniejszą armię. Przyjechała z całą swoją strażą, ale spodziewam się, że niektóre z naszych praktykujących strażniczek wyjdą za tych chłopców. Mężczyzna nie tak prędko naraża się żonie, coś o tym wiem. – Potarł oczy. – Daire, chcę, żebyście ty i Cilean pojechali z Jurą i ze mną, gdy będę zabierał Britę do Fearenów.

Cilean popatrzyła na przyjaciółkę.

– Chcesz ze sobą wziąć dwie kobiety?

– Ktoś musi nas z tyłu osłaniać, Daire i mnie – odparował i podniósł głowę.

Cilean się uśmiechnęła.

– Rozumiem. Pojadę z tobą, ale czy Yaine nas przyjmie? Będziemy w przebraniu?

– Wyślę gońca, Poilena albo Ultena. Powiem Yaine, że przywożę królewską narzeczoną.

Zanim ktokolwiek zdołał się odezwać, otworzyły się nagle drzwi i wpadła przez nie Lora. Wyglądała pięknie w sukni z ciemnoczerwonego aksamitu, z jasnymi włosami rozpuszczonymi na plecach.

– Rowan! – zawołała, podbiegła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję. – Tak się martwiłam o ciebie. Montgomery powiedział, że pojechałeś na tajemną schadzkę, ale ja wiedziałam, że to nieprawda. Co robiłeś? Nic ci się nie stało?

Rowan uśmiechnął się czule do siostry, pogładził po głowie i pocałował w policzek.

– Pojechałem na tereny Vatellów i przywiozłem Britę i jej ludzi, żeby poślubili Irialów. Niepotrzebnie się tak martwiłaś.

– Ale się martwiłam. Ze też musiałeś zrobić coś takiego sam, bez żadnej pomocy, i jeszcze mieć dodatkowy kłopot z kobietą.

Jura już się zerwała z miejsca, ale Rowan ją powstrzymał.

– Jura nie była żadną przeszkodą – powiedział i objął ją patrząc na Lorę – a nawet parę razy mi pomogła.

– Wujku Rowanie!

Wszyscy w pokoju odwrócili się na widok zaspanego Filipa, ubranego w długą białą koszulę i szlafmycę, który stał w drzwiach i przecierał oczy.

– Wróciłeś do domu – powiedział chłopiec.

Rowan puścił siostrę i przykląkł z otwartymi ramionami,, żeby przywitać siostrzeńca.

Filip zaczął biec do wuja, ale gdy zobaczył siedzącą z boku Jurę, uśmiechnął się i podszedł do niej. Podniosła go i wzięła na ręce. Malec zasnął z uśmiechem na ustach.

– Akurat… – zaczęła Lora, ale Rowan jej przerwał.

– Zostaw go w spokoju. Ja, na przykład, chętnie bym poszedł spać. Omówimy nasze plany rano. – Chciał wziąć małego od Jury, ale ona trzymała go mocno.

– Będzie spał ze mną – powiedziała Jura, jakby próbując reakcji Rowana.

W jego oczach pojawiła się złość – wiedział, co to oznaczało. Jura nie chciała spędzić tej nocy u niego. Wyprostował się i wyszedł z pokoju, zabierając ze sobą Lorę.

Cilean podeszła do przyjaciółki.

– Widzę, że niewiele się między wami zmieniło. Miałam nadzieję…

– Nie ma na co mieć nadziei. On jest Anglikiem i nigdy się nie nauczy naszego życia.

– Hm. Zanim wyjechał, nie chciał mieć ze sobą żadnych kobiet, a teraz zabiera dwie, żeby osłaniały mężczyzn w walce. Chyba jednak powoli się uczy.

Jura wstała, trzymając ostrożnie Filipa, żeby go nie obudzić.

– Czy masz jakieś miejsce, gdzie mogłabym się położyć z małym? Jutro Irialowie spotykają Britę i wszyscy musimy być silni i wypoczęci.

Cilean kiwnęła głową i zaprowadziła przyjaciółkę do sąsiedniego domu, gdzie przygotowane było dla niej łóżko.

Jura obudziła się rano, gdy Rowan nią potrząsnął.

– Zaraz wyjeżdżam po Britę i Vatellów. Jako moja żona musisz być tam, żeby obserwować ich zaślubiny.

– I początek ich nieszczęścia – mamrotała Jura, przytrzymując Filipa, który zaczynał się budzić.

Rowan zostawił ją samą, by się ubrała. Lora przyszła po Filipa, ale nie odezwała się do Jury.

Wychodząc z kamiennego domku, Jura odczuła w powietrzu dziwne napięcie. Nie było nikogo w zasięgu wzroku, a wioska sprawiała wrażenie opuszczonej, jakby Bóg postanowił zabrać wszystkich ze sobą do nieba. Wzięła ze stołu kawałek chleba i jadła go po drodze, idąc nad rzekę. Jej oczom ukazał się niesamowity widok. Irialowie, czysto wyszorowani i w schludnym odzieniu, ustawili się wzdłuż brzegu rzeki. Nikt się nie odzywał, dzieci nie płakały, nie zaszczekał żaden pies; wszyscy obserwowali zbliżających się Vatellów.

Vatellowie nadjeżdżali konno, czasami po dwoje na jednym koniu, lub na wozach czy małych dwukołowych wózkach. Jura widziała, jak prawie tydzień płakali na myśl o okropnej perspektywie poślubienia Irialów, ale teraz na ich twarzach nie było śladu łez. Byli również wymyci, świeżo wyprane ubrania mieli jeszcze wilgotne, a włosy zaczesane do tyłu po rannej kąpieli. Siedzieli wy- prostowani, na koniach i wozach, wpatrując się w ludzi stojących po drugiej stronie rzeki.

Jura podeszła bliżej i stanęła tuż za innymi Irialami.

– Spójrz na tego w trzecim wozie – wyszeptała kobieta obok Jury. – Jakbym miała wybierać, to bym wybrała jego.

– Nie – odpowiedziała młodsza. – Ja chcę tego na czarnym koniu. Widzisz jego łydki. On to musi być mocny.

Uśmiechając się, Jura spacerowała wzdłuż długiego rzędu ludzi. Rozpoczęły się rozmowy, a wszystkie dotyczyły perspektywy spraw łóżkowych.

Wszystko wskazywało na to, że dzień będzie cieplejszy niż zwykle. Na szyi i górnej wardze Jury zaczęły się pojawiać małe kropelki potu. Nie wiadomo dlaczego, wyraźnie przypomniała sobie dzień, w którym po raz pierwszy spotkała Rowana, gdy miała na sobie tylko tunikę, a on przepaskę na biodrach. Siedziała mu na piersiach, a jego ręce posuwały się najpierw w górę nóg, a potem aż do jej piersi. A jego usta…

– Jura!

Ocknęła się z zauroczenia i spojrzała na Cilean.

– Jesteś bardzo daleko – powiedziała miękko. – A kogo ty wybierzesz?

Jura popatrzyła na ludzi przeprawiających się przez rzekę. Rowan jechał obok Brity. Kilka tygodni temu nienawidziła tych blond włosów i jasnej skóry, ale teraz wydawał jej się jak samotna gwiazda na ciemnym niebie. Miał nie tylko inną karnację, ale był mocniej zbudowany niż Lanko- nowie. Kiedyś myślała, że jest otyły i niezdarny, ale teraz wiedziała, że jego ciało było uformowane przez wiele lat ćwiczeń i nie było na nim ani grama tłuszczu. Wiedziała też, jakie to uczucie, dotykać jego skóry.

Drgnęła, słysząc śmiech Cilean.

– Może są takie chwile, kiedy wydaje ci się wstrętny, ale na pewno nie w łóżku – powiedziała domyślnie.

Jura się odwróciła.

– Niedołęga – odpowiedziała czując, że oblewa ją pot. – Czy przygotowano dla tych ludzi jedzenie? Mają za sobą długą podróż, więc są głodni i zmęczeni.

– Tak. – Cilean zaśmiała się. – Są tak samo głodni jak nasi. Rowan mówi, że mają ze sobą spędzić cały dzień, a przed zachodem będziemy sobie wybierać partnerów.

– Będziemy? – spytała Jura – Czy ty też planujesz ślub dziś wieczorem?

– Jeżeli znajdę kogoś, kto mi się spodoba. Jest kilku interesujących strażników, ale chcę jechać z Rowanem do Yaine, a nie uśmiecha mi się pozostawienie świeżo poślubionego męża. Chodź, musimy zwołać tych ludzi do pracy. Jeszcze ogniska nie rozpalone.

Jura była rada, że może się czymś zająć. Nie chciała, by Rowan widział, że go obserwuje, więc gdy przejeżdżał koło niej, kierowała właśnie ludzi znad rzeki do domów.

Był to dziwny dzień. Nigdy przedtem Vatellowie i Irialowie nie przebywali ze sobą bez waśni. Odbywały się, owszem, narady wodzów, a nawet kiedyś, kilka pokoleń wstecz, Irialowie, Vatellowie i Fearenowie zjednoczyli się przeciwko Hunom. Ale pod koniec bitwy syn króla Fearenów zabił brata króla Vatellów i zwycięstwo przerodziło się w krwawą walkę, po której plemiona Lankonii nienawidziły się ze zdwojoną silą.

Teraz znaleźli się razem w wiosce Irialów. Na początku sytuacja była bardzo niezręczna. Vatellowie stali zbici razem, patrząc wokół z niejakim przerażeniem i nie wiedząc, co robić. Kobiety irialskie zaczęły gotować, a mężczyźni stali za nimi, jakby ich strzegli.

– Trzeba z tym skończyć – usłyszała Jura słowa Lory, która stała niedaleko, jak zwykle obok Rowana. – Rowan, musisz to przetłumaczyć, bo mój lankoński nie jest jeszcze zbyt dobry. Musimy ich jakoś połączyć.

Rowan napotkał wzrok Jury. Jego błękitne oczy pociemniały pod ciężkimi powiekami, a ona czuła, że znów robi jej się gorąco.

– Jura będzie ci tłumaczyć – powiedział Rowan.

Lora skrzywiła się.

– Może Xante mógłby.

– Jura będzie tłumaczyć – podkreślił Rowan.

Jura nie miała ochoty być zmuszana do robienia tego, co wymyśliła jej szwagierka, ale wiedziała, że Lora ma rację. Coś trzeba zrobić. Mało prawdopodobne, by taki bezużyteczny mięczak jak Lora poradził sobie z tą trudną sytuacją, ale Jura miała nadzieję, że może sama coś wymyśli.

Po godzinie jednak zmieniła zdanie na temat Lory. Lora zaczęła ludzi organizować i rozkazywać im, jak najtwardszy kapitan gwardii. Kobietom Vatellów kazała pomóc Irialkom w gotowaniu, a mężczyzn obu plemion wysłała po drewno na ogniska. A gdy zobaczyła przystojnego Vatella i młodą ładną Irialkę wpatrzonych w siebie, posłała ich na ryby – bez wędek i haczyków.

– Ale jak mają złapać tę rybę? – spytała Jura.

Lora popatrzyła na bratową, mrugając. Jura zaczęła się śmiać i nachyliła się do Lory.

– Tej uczennicy z czerwonym paskiem na tunice, co tak wytrwale walczyła o Rowana, podoba się chyba strażnik Vatellów, ten obok Brity.

– A, ten z szerokimi barami i mocnymi nogami?

– Mam pomysł – powiedziała Jura. – O trzy godziny drogi stąd w górę rosną bardzo słodkie jagody. Chyba trzeba je zebrać.

Uśmiechnęła się zadowolona, gdy zobaczyła tę małą kocicę odchodzącą ze strażnikiem Vatel1ów.

A potem Lora i Jura mogły razem odpocząć. Życie Jury było zupełnie inne niż jej szwagierki; spędzała czas z mężczyznami, miała męskie zajęcia. Umiała naostrzyć lancę tak, by była niczym brzytwa, ale nie miała pojęcia o gotowaniu i gospodarstwie. Lora natomiast znała łagodniejszą stronę życia, a gdy kuzynowie ją straszyli, zwracała się o pomoc do Rowana. Jura natomiast sama zdarłaby skórę z każdego, kto wyrządziłby jej krzywdę.

Lorę przerażał u bratowej brak kobiecych umiejętności, a Jura pogardzała nieporadnością tamtej. Ale tego dnia zaczęły dostrzegać również swoje zalety. I przyciągnęła je wspólna cecha wszystkich kobiet: potrzeba porozmawiania ze sobą.

Kiedy tak razem pracowały, Jurze zaczęło się to podobać. Stary Thal naigrawałby się z niej, gdyby wspomniała cokolwiek o miłości i romansach, ale Lora wyraźnie zaczynała rozkwitać w tej romantycznej atmosferze kojarzenia par.

– Patrz na tych dwoje – mówiła Lora doskonale do siebie pasują, prawda?

– Ona jest tkaczką – wyjaśniła Jura. Może ich poślemy, żeby obejrzeli sobie warsztat?

– Świetnie. Jesteś w tym bardzo dobra, Jura. Nigdy nie myślałam, że się nadajesz na swatkę. Dzisiaj będzie czyste niebo i olbrzymi księżyc. Wszyscy nowożeńcy będą się trzymać za ręce i spacerować wzdłuż rzeki. Przypomina mi to mój własny ślub…

Jura patrzyła w przestrzeń i myślała, jak milo byłoby, żeby się do niej zalecał jakiś mężczyzna. Daire dal jej dwadzieścia nowych strzał, gdy ją prosił o rękę. Pomyślała, że teraz jednak wolałaby dostać kwiaty.

– Rowan będzie nam dziś wieczorem grał na lutni i śpiewał – powiedziała Lora. – Zna takie piękne piosenki.

– Grał? Śpiewał? – pytała Jura. – A tak, grał Bricie.

Lora spojrzała przenikliwie na bratową.

– Nie grał dla ciebie na lutni? Nie śpiewał miłosnych pieśni przy blasku księżyca?

– Raz mi powiedział, że jestem ładniejsza od służącej, którą spotkaliśmy.

Lora przez chwilę milczała, przyglądając się Jurze.

– Może cię źle oceniałam. Dlaczego nie chciałaś wyjść za mojego brata?

– To Cilean miała być królową. Będzie lepszą królową niż ja.

Lora położyła rękę na ramieniu Jury.

– Nie jestem tego taka pewna.

Nie usłyszały nadejścia Rowana.

– Widzę, dziewczęta, że się obie dobrze bawicie

– powiedział tym nieco protekcjonalnym tonem, jaki zwykle przybierają mężczyźni, gdy chcą się zabawić kosztem kobiet.

Lora natychmiast odwróciła się do brata.

– Twoja żona ryzykowała życiem, żeby cię wygrać, a ty jej nawet nie zagrałeś na lutni – wybuchnęła. – Ale grałeś dla Brity. Spójrz tylko na tę kokietkę. Siedzi tu otoczona najprzystojniejszymi mężczyznami, a ty się do niej zalecasz, jakbyś się chciał z nią żenić. Powinieneś błagać Jurę o przebaczenie. Chodź, Jura, mamy robotę.

Jura dała się Lorze pociągnąć i było jej dobrze, ach, jak dobrze. Siostra Rowana też urnie się posługiwać bronią, tyle że broń Angielek nie jest ze stali. Spojrzała na Lorę z szacunkiem.

W środku dnia na długich stołach, rozstawionych na głównym placyku wsi, podano ucztę. Panowała atmosfera podniecenia, radości i oczekiwania. Dzieci, wyczuwając, że coś się będzie działo, krzyczały, śmiały się, goniły i nikt ich nie pilnował. Uważano tylko, żeby nie wpadły do kotłów z zupą. Dorośli Irialowie patrzyli z rozrzewnieniem, jak młodzież zerkała na siebie i chichotała niemądrze, gdy komuś zdarzyło się na kogoś wpaść.

A było dziś tego dotykania sporo. Dziewczyny nachylały się nad chłopakami, żeby niby przypadkiem musnąć ich ramionami. Chłopcy sięgali po coś, a ich łokcie „przypadkowo” stykały się z piersiami. Każdy coś upuszczał, więc było ciągłe schylanie się razem, albo jedno się schylało i podnosiło powoli, żeby się przyjrzeć partnerowi. Były żarty, śmiechy, delikatne klapsy, a gdy skończyły się przygotowania do uczty, wszystkim było gorąco – nie tylko z upału.

– Jesteś wolna? – spytał Jurę wysoki, zdrowy, niezwykle przystojny strażnik Vatellów. – Jeśli nasza królowa poślubi waszego króla, nie będziesz miała męża. – Nachylił się nad nią tak, że czuła jego oddech na szyi, i wyszeptał: – Zobaczysz, że przy mnie zapomnisz o tym Angliku.

Jura uśmiechnęła się do niego, a jej usta znalazły się koło jego ust. Ale zanim zdołała odpowiedzieć, Rowan złapał ją za ramię i odciągnął.

– Co ty tu robisz? Myślałem, że jesteś z Lorą.

– A ty byłeś z Britą. Czy zaplanowałeś już swoją ślubną ceremonię?

Trzymał ją za ramię i ciągnął w stronę domu ciotki.

– Musimy porozmawiać. – Kiedy zostali w pokoju sami, Rowan zwrócił się do niej. – Powiedziałem Bricie, że nie mogę cię odprawić aż do obrzędów zaślubin dziś wieczorem. Boże drogi, jak ja nie znoszę kłamać. Muszę to odpokutować. Myślę, że znalazłem tymczasowe rozwiązanie naszych problemów: twój brat.

– Geralt? A co on ma do tego?

– Kiedy ty świętowałaś i łączyłaś jedną spragnioną istotę żeńską z inną równie spragnioną istotą męską, ja zajmowałem się obserwowaniem. Stwierdziłem, że twój brat jest pod wrażeniem Brity. Nie wiem, czy go bardziej interesuje jej uroda czy potęga. O ile się orientuję, chciałby się z nią połączyć, żeby mnie zgładzić. Nie, nie protestuj! To tylko przypuszczenie. Chcę, żebyś mi powiedziała, czy on może zainteresować kobietę z temperamentem Brity?

Chwilę trwało, nim Jura zrozumiała, o co Rowan pyta.

– To znaczy, czy mój brat jest mężczyzną? – powiedziała przez zaciśnięte zęby. – Czy może dać przyjemność kobiecie? Bardziej niż ty! – Prawie krzyknęła. – Miał wiele kobiet i żadna się nie skarżyła.

Rowan była zaskoczony.

– Jura, co… – zaczął, ale przerwał i patrzył na nią. Po chwili odwrócił się. – Chociaż raz nie walczmy. Powiedziałem Bricie, że nie spędzę dziś z nią nocy, ale ta kobieta… nalega. Pomyślałem, że może dobrze zrobię dając jej w zastępstwie jakiegoś jurnego młodzieńca.

– Twoje rządy sięgają zbyt daleko, Angliku – ostrzegła Jura.

– Może mogę rządzić krajem, ale chyba nie moją żoną. Dziś wieczór czuje się w powietrzu napięcie. Wiele par będzie obchodzić noc poślubną i boję się, że Brita może sprawić kłopot, jeśli nie będzie zajęta. – Przerwał. – Ale to już moja sprawa. Idę poszukać twojego brata.

Gdy wyszedł, Jura ciężko usiadła na stoiku w ciemnym kącie. To, co się tak dobrze zaczęło między nimi tym pierwszym spotkaniem nad wodą, tak się teraz okropnie skomplikowało. Nie spojrzała nawet, gdy drzwi się otworzyły.

– Jura – powiedziała Lora, ale Jura nie podniosła głowy.

Lora patrzyła na dumną dziewczynę, skuloną w rogu i ogarnęło ją poczucie winy. Nie powitała jej jak żonę Rowana, nie zadała sobie trudu, żeby zrozumieć jej lankoński sposób życia. Gdy Rowan i Jura wyjechali, spędziła sporo czasu z Cilean i dowiedziała się od niej, co naprawdę zdarzyło się na Honorium. Bratowa bardzo się starała, żeby wygrała jej przyjaciółka, ale Cilean zemdlała i Jura wygrała walkowerem.

Lora odszukała Daire i wypytała go o Geralta i Jurę. Na koniec zdała sobie sprawę, że Jura ma prawo uważać, iż to nie Rowan powinien być królem. Przecież nie wiedziała nic o tym, że Rowan prawie przez całe swoje życie przygotowywał się do tej roli.

Lora dowiedziała się od Cilean, dokąd naprawdę pojechali Rowan z Jurą. Bardzo się niepokoiła przez cały czas, gdy ich nie było, i zła była na Jurę, że przeszkadza jej bratu. Ale wrócili zdrowi i cali, a Rowan powiedział nawet, że Jura mu pomogła. Później wyjaśnił Lorze, jak osłaniała go z tyłu.

Jej zdanie o szwagierce zaczynało się zmieniać. No i oczywiście dochodziło do tego uwielbienie Filipa. Mały chodził za Jurą wszędzie, a ona nigdy nie traciła cierpliwości odpowiadając na jego tysięczne pytania. I kiedy Rowan zmusił Lorę, żeby spędziła cały dzień z bratową okazało się, że ją polubiła. Jura nie przejawiała zazdrości, jak to robiły kobiety w Anglii, udawała, że nie widzi, gdy Rowan nadskakiwał Bricie, ignorowała sposób, w jaki uśmiechał się do niej, a nawet sposób, w jaki patrzył na ładne Vatelki i Irialki.

Gdy razem z Jurą swatały pary i wymyślały im słodkie sam na sam, ona myślała, jak by tu połączyć Rowana z Jurą. Oczywiście, byli już małżeństwem, ale nic nie wskazywało na ich bliskość i zażyłość. Wyjechali jak obcy i wrócili tacy sami.

Gdy dzień się kończył, a liczne pary przygotowywały się do ślubów, Lora zauważyła, jak Rowan ze złością wyciągnął Jurę z tłumu. Nie był to gest kochanka, ale rozzłoszczonego ojca w stosunku do krnąbrnego, opornego dziecka.

Teraz zdolności Lory-swatki miały się sprawdzić. Odnalazła Xante i kazała mu zorganizować rozłożenie namiotu Rowana pięć mil w dół rzeki, z dala od wszystkich, w cichym, ustronnym miejscu. Później zaczekała, aż brat wybiegi z kamiennego domku, i poszła poszukać Jury.

Serce jej się krajało na widok tej dumnej kobiety, która była teraz tak samotna i opuszczona.

Lora nie traciła czasu.

– Chodź ze mną – rozkazała.

– Co takiego? – zamrugała Jura.

– Chodź ze mną.

– Czy komuś coś się stało? Ktoś mnie potrzebuje?

– Tak twój mąż. Lankonia potrzebuje królowej, ty potrzebujesz własnych dzieci, zanim mi zupełnie skradniesz moje, i potrzebujesz tego, co ci mogę zaoferować.

– Nie rozumiem.

– Zrozumiesz. A teraz chodź. Mamy dużo roboty.

Jura pozwoliła się zaprowadzić do domu, w którym zatrzymała się Lora. Była to zwykła wiejska chata zbudowana z kamienia; kufry i skrzynie Lory sięgały dachu.

Zawołała młodego Montgomery’ego, żeby przestał flirtować i przyszedł jej pomóc poprzesuwać ciężkie kufry.

– Ubiorę cię po angielsku – powiedziała Lora.

Jura cofnęła się do drzwi.

– Nie założę żadnej z tych twoich dopasowanych sukien – powiedziała. – Gdyby nas zaatakowano, nie mogłabym walczyć.

– Jedynym człowiekiem, który cię może zaatakować tej nocy, jest twój mąż – stwierdziła Lora i odwróciła się, gdy usłyszała, że przyszedł Montgomery. – Czy nie zleciłam ci dosyć roboty, że podsłuchujesz damskie rozmowy? – Podeszła do Jury. – Daire prosił cię, żebyś za niego wyszła, prawda? Dlaczego ci się oświadczył?

Jura uśmiechnęła się na to wspomnienie.

– Pobiłam go w zawodach łuczniczych.

Lora i Montgomery wpatrywali się w nią ze zdumieniem. Lora pierwsza oprzytomniała.

– I tu jest zasadnicza różnica między angielskimi a lankońskimi zalotami – powiedziała delikatnie. – Nie przypuszczam, żeby jakikolwiek Anglik poprosił o rękę kobietę, która z nim wygrała zawody.

– Ależ to konieczne, żeby kobieta była silna.

– Czasem jest też konieczne, żeby była delikatna – wyjaśniła łagodnie. – A dzisiejszej nocy będziesz delikatna. Montgomery! – rzuciła. – Otworzyłeś już ten kufer?

Chłopak, wyraźnie zafascynowany tą rozmową, otworzył dębowy, opasany żelazem kufer. Lora czegoś w nim szukała, w końcu wyjęła wspaniałą suknię z ciemnoszafirowego aksamitu.

– To jest moja najdłuższa suknia i przypuszczam, że będzie świetnie na ciebie pasować.

Jura gwałtownie odsunęła się od szaty, jakby to była trucizna, ale w tym momencie na materiał padł promień zachodzącego słońca. Przemogła się i podeszła bliżej. Nigdy jeszcze nie widziała czegoś równie pięknego! Nagle odezwała się jej kobieca natura i zapragnęła poczuć tę gładkość na swojej skórze.

– Nie mogę jej włożyć – zaczęła, ale zawahała się i spojrzała na Lorę. – Czy twój brat woli to, niż żebym była dobrym strzelcem?

– Jura – powiedziała Lora z zapałem – gdy skończymy, mój brat padnie przed tobą na kolana i będzie cię błagał o przebaczenie za każde niemiłe słowo, jakie padło z jego ust.

Jura porwała suknię z rąk bratowej.

– Zaczynamy.

Lora wygnała Montgomery’ego z izby i zaczęła ubierać szwagierkę.

Jura była przyzwyczajona do luźnej tuniki i spodni, w które ubierała się jako strażniczka. Nosiła, co prawda, suknie na uroczyste okazje, ale nigdy nie miała na sobie czegoś takiego jak ta angielska szata. Najpierw włożyła bardzo obcisłą tunikę, sznurowaną po obu bokach, z materiału, który Lora nazwała włoskim brokatem. Tunikę przykrywała obfita szata z niebieskiego atłasu; rozcięcia na bokach ukazywały piękną linię talii i bioder.

Lora rozplotła ciemne włosy Jury, które opadły do pasa w falach, pozostałych po warkoczu. Nad czołem dziewczyny przypięła prosty diadem z czystego złota, a na nogi zamiast wysokich butów, jakie zawsze nosiła, dała jej delikatne skórzane pantofelki.

Odeszła parę kroków i obejrzała bratową krytycznym wzrokiem.

– Taak. – zamruczała – tak.

– Czy… czy wyglądam ładnie? – spytała Jura. – Tak ładnie jak Brita?

Lora zaśmiała się. Jura nie miała pojęcia o swojej urodzie ani o władzy, jaką dawała jej ta uroda. W pojęciu Jury, mieć władzę oznaczało dobrze strzelać, dobrze jeździć konno i stać przy mężczyźnie w bitwie. Własna uroda była dla niej bronią zupełnie nie znaną.

– Brita w porównaniu z tobą wygląda jak naczynie nocne – stwierdziła Lora, a Jura się roześmiała. – Teraz chcę, żebyś wyszła i prosto stąd poszła do swojego męża. Nie śpiesz się, niech cię wszyscy zobaczą, a kiedy dojdziesz do Rowana, powiedz mu, że będziesz na niego czekała w jego namiocie po uroczystościach. Nie mów mu, gdzie to jest, niech sam znajdzie, i nie mów nic więcej poza tym, że go spotkasz w namiocie. Jeśli będzie chciał z tobą rozmawiać o tym, co jest dobre dla Lankonii albo co zrobić z królową Vatellów, każ mu po prostu zabrać lutnię i odejdź. Rozumiesz, Jura? Nie pozwól, żeby traktował cię jak mężczyznę.

– Jak mężczyznę? – wyszeptała Jura. – Chyba nie pojmuję angielskiego rozumowania.

– A on nie rozumie lankońskich strażniczek. Nie wiem, jak spotkaliście się po raz pierwszy, ale założę się, że nie wtedy, gdy pokonałaś mężczyznę w jakichś grach wojennych.

Jura uśmiechnęła się na to wspomnienie.

– Nie, nie wtedy.

– A teraz idź i niech cię mój brat zobaczy. Pamiętaj, że jesteś piękna. Albo jeszcze lepiej, niech ci oczy mężczyzn powiedzą, że jesteś piękna. Idź – powtórzyła Lora wypychając Jurę. – Śluby rozpoczną się za chwilę i Rowan musi im patronować. Xante zaprowadzi cię do namiotu Rowana, a mój brat przyjdzie do ciebie, gdy tylko będzie mógł.

– A potem co? – spytała Jura. Chciała jak najbardziej odwlec moment wyjścia z domu. Czuła się bardzo dziwnie w tych obcisłych ubraniach, plączących się wokół nóg, i bała się, że się potknie i przewróci. A bez broni czuła się jak naga. Na biodrze nie kołysał jej się nóż, na plecach nie wisiał kołczan ze strzałami. Nie miała miecza, tarczy ani lancy.

– Będziecie mieli przygotowaną kolację i ty usiądziesz na krześle, a Rowan u twoich stóp będzie grał na lutni i śpiewał. Jura, nie bądź taka przestraszona. Nie idziesz na wojnę.

Jura uśmiechnęła się słabo.

– Wolałabym walczyć z czterema Zernami niż robić to, co mi każesz.

– Idź! – odpowiedziała Lora, popychając ją do przodu.

Jura przełknęła ślinę i wyszła z kamiennego domku. Wiedziała, że Rowan będzie w pobliżu Brity, a królowa rozsiadła się na rzeźbionym krześle po wschodniej stronie placu, skąd mogła wszystko widzieć i być przez wszystkich widziana. Wydawało się to teraz bardzo daleko. Jura patrzyła prosto przed siebie i szła w tym kierunku.

Ludzie zatrzymywali się, by na nią popatrzeć.

Z początku myślała, że wygląda śmiesznie, ale w miarę jak napotykała ich wzrok, zaczęła nabierać pewności siebie. Kobiety, nawet najpiękniejsze, te, które już miały swoich wybranków, marszczyły brwi na jej widok, natomiast mężczyźni… Mężczyźni się bezczelnie gapili.

– To jest Jura – słyszała szepty, jakby jej nigdy przedtem nie widzieli.

Ściągnęła ramiona nieco w tył, a na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech. To nawet miłe, że tak na nią patrzą, pomyślała idąc powoli tam, gdzie na pewno był Rowan. Był w pobliżu Brity, ale przynajmniej nie nadskakiwał jej tak jak zwykle. Zamiast niego siedział przy Bricie Geralt i pożerał ją wprost swymi czarnymi oczyma. Spojrzał na siostrę, ale nie zauważył żadnej różnicy w jej wyglądzie i natychmiast zwrócił wzrok ku Bricie. Ona jednak obróciła się i otaksowała ją, jakby chciała ocenić siłę przeciwnika. Śledziła ją, gdy podchodziła do Rowana.

Rowan, pochłonięty rozmową z Daire, nie zwrócił uwagi na zamieszanie, jakie wywołało nadejście Jury.

Daire podniósł wzrok, zobaczył ją i spojrzał na Rowana. Ale zaraz twarz mu się zmieniła, odwrócił się powoli i wpatrywał w nią. Nie tak patrzył na nią tego dnia, gdy go pokonała w zawodach łuczniczych. Wtedy był z niej dumny, ale to spojrzenie było zupełnie inne i Jurze zrobiło się bardzo, bardzo przyjemnie.

Zniecierpliwiony, że Daire się rozprasza, Rowan poszedł oczyma za jego wzrokiem.

Gdy Jura zobaczyła twarz Rowana, odzyskała natychmiast pewność siebie. Oczy zrobiły mu się okrągłe i otworzył usta; wyglądał jak sparaliżowany.

Jura sama była zdziwiona, gdy zauważyła, że nie kroczy zamaszyście, jak zwykle, lecz idzie wolniej, a biodra jej się kołyszą. Nagle poczuła w sobie siłę większą niż kiedykolwiek w życiu, znacznie większą, niż gdyby miała lancę i topór wojenny. Rowan wpatrywał się w nią z zachwytem.

– Spotkamy się w twoim namiocie po uroczystościach – powiedziała niskim, ochrypłym głosem.

Pokiwał głową, a ona się uśmiechnęła i ruszyła z powrotem.

– Jura – zawołał – gdzie jest ten namiot?

Popatrzyła przez ramię.

– Poszukaj go. I przynieś lutnię, może będę chciała, żebyś mi pograł. – Serce jej waliło, ale się uśmiechnęła. Słyszała za sobą, jak Brita domaga się, aby zalecano się do niej jak przedtem, ale Jura czuła, że wygrała. Teraz musi tylko grać dalej tę rolę.

Загрузка...