ROZDZIAŁ 13

Mróz uderzył Christine w policzki, gdy wyszli pospiesznie z pubu. Tak im się spieszyło, że potykali się o własne stopy. Słońce schowało się za Silver Mountain i zmierzch zaczynał otulać kurort.

– Tędy – Alec wskazał głową.

Kuląc się, skręciła za nim za róg budynku. Zatrzymali się przy drzwiach między tyłami pubu a sklepem narciarskim. Przytrzymał drzwi dla niej i Buddy’ego. Zamiast eleganckiego holu był tam korytarzyk, w którym ledwie mieściły się schody i skrzynki pocztowe.

Kiedy tylko Alec wszedł za nią, przycisnął ją do ściany. Przywarł ustami do jej warg. Najpierw pojawiło się zaskoczenie, a potem przyprawiające o zawrót głowy podniecenie, bo wreszcie mogła go pocałować bez świadków. Objęła go za szyję i powitała dziką grą ust i języka. Ich ciała przywarły do siebie: pierś do piersi, biodra do bioder. Poczuła na podbrzuszu jego erekcję i zapragnęła poczuć go jeszcze bliżej. Jego skóra na jej skórze.

Gdzieś nad nimi trzasnęły drzwi. Oderwali się od siebie, zerknęli w górę. Na szczęście nikt nie pojawił się na schodach. Buddy siedział w połowie drogi na górę z przechyloną głową, jakby pytał, dlaczego zostali na dole.

– Przepraszam. – Alec ze śmiechem oparł czoło o Christine. Oddychał ciężko. – Podniecałaś mnie tak bardzo od tak dawna, że ledwie mogę się powstrzymać. Spróbuję zwolnić.

– Nawet się nie waż. – Złapała go za przód kurtki i przysunęła do siebie nos w nos. – Jeśli w ciągu następnych dwóch sekund nie weźmiesz mnie do jakiegoś spokojnego miejsca, to przysięgam, że zerwę z ciebie ubranie tutaj.

Spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.

– Do mnie idzie się tędy.

Wziął ją za rękę i popędzili schodami do wąskiego korytarzyka. Przy pierwszych drzwiach po prawej sięgnął do kieszeni.

– Niech to! – Co?

– Zostawiłem gdzieś klucze.

– Co?! – Miała ochotę go zamordować. Jak mógł ją tak rozpalić, a potem powiedzieć, że nie mają gdzie iść, żeby coś w związku z tym zrobić.

– Nie szkodzi. – Uśmiechnął się, jakby czytał w jej myślach. Sięgnął ponad nią i wyjął klucz znad framugi. – Mam mnóstwo zapasowych.

Zaśmiała się z ulgą.

Otworzył i zapędził ją i psa do środka. Kiedy tylko zamknął drzwi, rzucili się do siebie z zachłannymi rękoma i wygłodniałymi ustami. Wyczuła, że Alec na oślep szuka włącznika światła, ale w końcu sobie darował. Dość światła sączyło się przez okno, żeby mogli się widzieć. Zrzucili kurtki, a potem swetry.

– Łóżko – wydusiła z siebie między pocałunkami.

– Tędy.

Nie odrywając ust od niej, szedł tyłem, prowadząc ją.

Szli przez pokój, zdejmując kolejne ubrania i potykając się o Bóg jeden wie co. Potem przeszli do butów, nadal się całując. Wpadli na stolik do kawy i coś spadło na podłogę. Prawie przekoziołkowali przez oparcie sofy obok. W końcu trafili do ciemniejszego pokoju, potknęli się o parę rzeczy walających na podłodze i wylądowali na niepościelonym łóżku – ci mężczyźni! Christine uśmiechnęła się szeroko, kiedy Alec wylądował na niej.

Nie mogąc się doczekać, żeby dotykać i być dotykaną, odwróciła go na plecy, usiadła na nim okrakiem, podczas gdy on zdejmował górę kombinezonu narciarskiego. Przesunęła palcami po jego umięśnionym torsie, napiętym brzuchu, rozkoszując się ciepłem jego skóry, ale chciała więcej.

– Poczekaj.

Pocałowała go szybko w usta, a potem zeszła z łóżka i w rekordowym tempie zdjęła z siebie wszystkie ciuchy. Wreszcie naga już miała wskoczyć z powrotem do łóżka, ale zdumiało ją to, co zobaczyła, i zamarła. W świetle sączącym się przez żaluzje dostrzegła, że on też zrzucił ubranie. Leżał pośrodku wymiętoszonej pościeli, opierając się na łokciu, z jedną nogą zgiętą.

– O Boże…

Zamrugała, widząc jego erekcję, która była imponująco proporcjonalna do wzrostu kochanka. Natychmiast poczuła jednocześnie niepewność i podniecenie. Spojrzała na twarz Aleca i dostrzegła błysk pożądania w jego oczach – wyraźnie podziwiał jej nagie ciało. Wyglądał tak, jakby chciał połknąć ją jednym zachłannym haustem. Potem spojrzał jej w oczy i wyciągnął rękę.

– Chodź tu.

Dreszcz przebiegł po plecach Christine, kiedy Alec wciągnął ją do łóżka, a potem przetoczył się na nią, całując głęboko. Jedną ręką przyciągnął jej udo, opierając je sobie o biodro. Rozkoszowała się grą mięśni jego pleców pod rękoma i jego erekcją przyciskającą się do jej brzucha. Odepchnęła go za ramiona, gdy pozycja przestała jej odpowiadać.

Przetoczył się na plecy, pociągając ją za sobą, aż znowu usiadła na nim. Z tej pozycji rozkoszowała się widokiem jego pięknego ciała, pieszcząc jego tors, wodząc dłońmi po zarysach mięśni, drażniąc brodawki piersi, aż stwardniały. Odgarnął jej włosy na plecy, żeby móc ją dotykać. Wygięła się w łuk, kiedy ujął jej piersi. Leciutko szczypiąc jej brodawki, uśmiechnął się, widząc żar w jej oczach.

– Czy to ta chwila, kiedy wyciągasz bicz i skórę i każesz mi prosić?

Zaśmiała się gardłowo, kiedy wyobraziła sobie taką scenę.

– Innym razem. Może. – Pochyliła się ku niemu i pocałowała go długo i mocno. Uniosła głowę i uśmiechnęła się, patrząc mu w oczy. – Teraz mam co innego w głowie.

– Tak? – dopytywał się, a potem z westchnieniem po raz drugi mruknął „tak”, kiedy pocałunkami przesuwała się po jego piersi i brzuchu.

Jej włosy opadały jak jedwab na jego rozpaloną skórę, kiedy schodziła coraz niżej, drażniąc go językiem. O Boże, tak, pomyślał, gdy wzięła go w usta. Zanurzył dłonie w jej włosy i chłonął pieszczoty. Podniecenie narastało i przepływało przez jego ciało falami, kiedy całym sobą skupił się na niezwykłym doznaniu – Christine zaspokajała go. Jedna jego część chciała, żeby to trwało wiecznie, druga – żeby przetoczyć ją pod siebie i wejść w nią gwałtownie i poruszać się, aż ich ciała osiągną rozkosz.

Kiedy doprowadziła go prawie do końca, przeniósł ręce z jej włosów na pościel, chwycił mocno, próbując odzyskać kontrolę.

– Dość – wydyszał, widząc już kolorowe płatki przed oczami. Śmiejąc się, wypuściła go i zaczęła pocałunkami wędrować w górę, doprowadzając go językiem do szaleństwa. Poczuł, że coś mamrocze, trzymając usta przy jego brzuchu. „Co powiedziała? Prezerwatywa. Hm…? Myśl, człowieku!”.

– Szafka nocna. Górna szuflada.

Podniosła się, klęcząc i jedną ręką opierając się obok jego głowy, drugą sięgnęła do szuflady. W tej pozycji jej piersi wylądowały akurat przy jego ustach. Ujął je w dłonie i wykorzystał sytuację, ssąc jeden sutek, drugi drażniąc palcami. Jęknęła cicho, a on wyszczerzył zęby z zadowoleniem. Mruknął w proteście, gdy z powrotem usiadła na jego udach, odsuwając piersi. Ale widok sporo mu wynagradzał. Miała niewiarygodne ciało, wysportowane, napięte, o gładkiej kremowej skórze. Patrzył jak zahipnotyzowany, kiedy rozrywała plastikowe opakowanie, a potem bardzo powoli założyła mu prezerwatywę. Wywrócił oczami, czując jej palce na uwrażliwionej skórze.

– Pasuje – powiedziała zaskoczona, nim rzuciła mu niegrzeczne i pełne zachwytu spojrzenie. – Martwiłam się, że nie jest dość długa.

Powiedziała to w taki sposób i patrząc tak lubieżnie, że mięśnie jego pachwin drgnęły.

– O Boże – jęknął. – Jeśli chcesz, żebym za wcześnie skończył, to jesteś na dobrej drodze.

Pochyliła się ku niemu, chwyciła ustami jego dolną wargę, pociągnęła leciutko, a potem puściła powoli.

– Jeśli tak się stanie, znajdę sposób, żebyś to odpokutował.

Przytrzymując jej głowę, pocałował ją i spojrzał w oczy.

– Co powiesz, jeśli obiecam przez godzinę czcić twoje ciało w taki sposób, jaki zechcesz, żeby ci to wynagrodzić?

– Może być. – Uśmiechnęła się.

Kiedy poczuł jej ciepło, zaczął zamykać oczy, ale zmusił się do ich otworzenia. Nie chciał przegapić tego widoku: twarzy Christine, kiedy będzie się w niej powoli zanurzał, kiedy będzie go brała w siebie centymetr po centymetrze. Zmarszczyła lekko brwi i zatrzymała się. O Boże, była taka ściśnięta. Ogarnęła go panika. Nie chciał jej skrzywdzić, a w tej pozycji wchodził głęboko. Ale dawał jej kontrolę, na której najwidoczniej jej zależało. Uniosła się i opadła znowu, za każdym razem biorąc go coraz bardziej.

Alec, obawiając się, że umrze, jeśli Christine nie weźmie go całego, sięgnął dłonią, żeby ją popieścić kciukiem – w końcu miała go całkiem w sobie, w całej krasie. Odchyliła głowę i jęknęła, jakby właśnie przełknęła wyjątkowy smakołyk. Patrzył na nią zachwycony widokiem – nie tylko jej fizycznym pięknem, ale nieskrępowaną seksualnością. Nie krygowała się, była pełna zapału do zabawy. Wszystko w niej go pociągało, sprawiało, że jej pragnął.

Coś w nim wskoczyło na właściwie miejsce, jakby klucz wykonał ostatni obrót w zamku. To się działo od ich pierwszego spotkania. Kiedy znowu pochyliła głowę do przodu, otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego, wiedział, zrozumiał to błyskawicznie. W jednej chwili stało się to całkiem jasne – zakochał się.

To było to. To była ona. Znalazł kobietę, z którą chciał spędzić resztę życia.

Wstrząśnięty tą myślą zamarł, podczas gdy ona się poruszała. Jego myśli rozpierzchły się, ale ciało wiedziało, co się dzieje. Stwardniał jeszcze bardziej, kiedy prowadziła ich oboje ku rozkoszy. Radość wypełniła jego umyśl, gdy ciało było bliskie wybuchu.

– Wyglądasz na bardzo szczęśliwego – powiedziała, co sprawiło, że jeszcze szerzej się uśmiechnął.

– Mmm – zamruczał, zastanawiając się, jak by zareagowała, gdyby jej powiedział. – Chodź tu – rzucił zamiast wyznania.

Posłusznie pochyliła się, aby go pocałować. Wsunął ręce w jej włosy, trzymając jej głowę, gdy go całowała, wlewając w nią każdą drobinę tego szalonego czucia, które go wypełniało, zamieniając je w pieszczoty warg i języka. Serce biło mu jak szalone, kiedy przyspieszyła i wygięła się w łuk, łapiąc oddech. Przesunął ręce na tył jej pleców, pieszcząc i zachęcając. Kiedy zaczęła dochodzić, mocno ścisnął jej pośladki. Jej westchnienie rozkoszy sprawiło, że on też doszedł. Wyrywając się z dziwnego paraliżu, zgiął się w przód, wbijając się coraz głębiej, a wstrząsające wyzwolenie było potężniejsze od wszystkiego, czego kiedykolwiek doświadczył.

Kiedy zebrał myśli, zorientował się, że Christine leży na jego piersi, ciężko oddychając. Walcząc, żeby zwolnić oddech i bicie serca, objął ją i na chwilę odpłynął. Potem pocałował ją w skroń, mokrą na granicy włosów. „No więc – pomyślał, ćwicząc w myślach słowa, kiedy głaskał ją po plecach – co myślisz o wyjściu za mnie?”.

Szarpnął się nagle zaskoczony, gdy zdał sobie sprawę, że nie pomyślał tych słów. Wypowiedział je na głos!

Wstrzymując oddech, czekał na jej reakcję. Podniosła głowę i spojrzała na niego przerażona.

– To jest – wzruszył ramionami tak od niechcenia, jak tylko może to zrobić człowiek, który właśnie dostał ataku serca – o ile nie masz innych planów na następne dni.

Wybuchnęła śmiechem i objęła go mocno.

– To w tobie lubię. Naprawdę czasem jesteś szalony. Ale nie strasz mnie tak. Przez chwilę myślałam, że mówisz poważnie.

„Bo mówiłem!” – pomyślał mocno zszokowany, ale tym razem zachował to dla siebie. Dobry Boże, chciał się z nią ożenić! Naprawdę zwariował. Kobieta taka jak Christine Ashton nigdy by nie wyszła za kogoś takiego jak on.

Ale właściwie czemu nie? Oboje zgodzili się, że pieniądze i status społeczny nie są istotne. I idealnie do siebie pasowali!


– Masz tatuaż?

– Hm? – Christine podniosła się na tyle, żeby zerknąć przez ramię.

Alec stał w progu sypialni całkiem nagi, trzymając szklankę wody, którą zaoferował się jej przynieść. Patrzył na jej pupę z takim niedowierzaniem, że aż się zaczęła śmiać.

– Ach. Widzę, że zauważyłeś moje alter ego. Podoba ci się?

– Niech się przyjrzę z bliska.

Podszedł, postawił szklankę na nocnej szafce i włączył lampkę. Wszedł na łóżko i usiadł okrakiem na jej nogach. Uniosła się na łokciach i patrzyła przez ramię, jak przechylił głowę i przyglądał się seksownej diablicy w czerwonym gorsecie z dziką falą blond włosów. Miała maleńkie różki, smocze skrzydła, długi ogon i bardzo zwodniczy uśmiech.

Alec pokiwał głową.

– W końcu wiem, jak ma na imię.

– Imię? – Zmarszczyła brwi.

– Christine, Chris i Christi. Christine to córka doktora Ashtona. Chris to normalna kobieta, z którą lubię spędzać czas. A to – spojrzał na tatuaż – niegrzeczna Christi.

– Może – wyszczerzyła zęby.

– Podoba mi się. – Tak?

– Yhm. – Pocałował tatuaż, a potem przesunął się tak, żeby plecami oprzeć się o wezgłowie. – Od jak dawna ją masz?

– Od college’u.

Dobrze się czuła ze swoją nagością. Też usiadła przy wezgłowiu i napiła się wody.

– Moja przyjaciółka Amy naprawdę chciała mieć tatuaż, ale nie miała dość odwagi. Poza tym nie wiedziała, gdzie iść, a sama myśl o igłach i infekcji ją przerażała. Więc zgodziłam się ją zaprowadzić, wesprzeć moralnie i upewnić się, że salon jest czysty. Kiedy tam trafiłyśmy, zobaczyłam rysunek diablicy na ścianie i pod wpływem impulsu stwierdziłam, że chcę ją mieć.

– No pewnie. Wygląda całkiem jak ty.

– Artysta tak to zrobił.

– Żałowałaś kiedyś?

Zgiął nogę i objął kolano ramieniem. Wyglądał tak seksownie i niedbale w świetle lampki.

– Nigdy. Pocałowała go szybko.

– To dość poważna decyzja, a podjęłaś ją w jednej chwili.

– Właściwie to uważam, że najlepsze decyzje podjęłam pod wpływem impulsu.

– U mnie jest tak samo.

Rzucił jej badawcze spojrzenie, które sprawiło, że zastanowiła się, o czym myśli. Potem odwrócił wzrok i zaczął bawić się jej włosami.

– Jaki tatuaż zrobiła sobie twoja przyjaciółka?

– Motyla. Dokładnie w tym samym miejscu co ja mam diablicę, więc to bliźniaki. – Uśmiechnęła się, przypominając sobie zachwyt Amy, że obie okazały się równie bezwstydne. – Próbowałyśmy namówić Maddy i Jane, ale Maddy powiedziała, że nigdy nie zdołałaby zdecydować się, co wybrać, więc lepiej w ogóle nie wybierać. Poza tym jest fantastyczną artystką. Nie sądzę, aby była szczęśliwa, mając cudze dzieło sztuki na swoim ciele.

– A Jane?

– O tak, jasne – parsknęła Christine. – Panna Idealna zrobiłaby sobie tatuaż!

– Panna Idealna? – Zdziwił się, słysząc ton jej głosu.

– Yhm. To zabrzmiało zjadliwiej, niż chciałam. – Upiła łyk zimnej wody i odstawiła szklankę. – Lubiłam Jane w college’u. Naprawdę. Chciałam tylko, żeby trochę wyluzowała i przestała się tak martwić, co inni sobie pomyślą. To smutne, kiedy lęk przed potknięciem się na oczach innych kontroluje twoje zachowanie.

– Wydaje się taka pewna siebie w telewizji. Chcesz powiedzieć, że na co dzień taka nie jest?

– Niestety nie. Ale reszta jej wizerunku jest prawdziwa. Naprawdę przejmuje się innymi, więc jest doskonałym doradcą. Po prostu bardzo ostro traktuje siebie. To sprawia, że zastanawiam się nad podtytułem jej książki: Dziesięć kroków na drodze do niewiarygodnego szczęścia. W części „Jak wieść idealne życie” chodzi rzecz jasna o to, żeby to życie było idealne dla ciebie, ale niewiarygodne szczęście? Daj spokój! Znasz kogoś niewiarygodnie szczęśliwego?

– Właściwie w tej chwili to ja jestem niewiarygodnie szczęśliwy. – Pochylił się i pocałował ją szybko. – A ty?

– Jest mi cholernie dobrze. – Uśmiechnęła się i spojrzała mu w oczy.

– Miło mi to słyszeć.

Czując, że prawie jej się kręci w głowie, rozejrzała się po pokoju, zauważając go wreszcie, skoro było zapalone światło. Na dolnej części ścian wisiały wszędzie półki, na których leżały najróżniejsze rzeczy, począwszy od ubrań i butów, poprzez torby sportowe i plecaki, skończywszy na sprzęcie medycznym i książkach. Ponad półkami, na wbitych w ścianę hakach wisiało jeszcze więcej rzeczy. Na jednej ze ścian kłębiły się kolorowe zwoje lin i inny sprzęt wspinaczkowy.

– Masz dość, hmm, interesujący wystrój.

Rozejrzał się, najwyraźniej nie dostrzegając niczego niezwykłego.

– To mój system organizacji. Trzymam wszystko na wierzchu, więc niczego nie zgubię. To jest problem z takimi rzeczami jak portfele i klucze: nie widzisz ich, więc zakładasz, że masz je w kieszeni. Dopóki nie sięgniesz tam i nie odkryjesz, że ich nie ma.

– A ja myślałam już, że lubisz zabawę z wiązaniem.

– Ach, sprzęt wspinaczkowy. – Zerknął na ścianę. – Wspinałaś się kiedyś?

– Z moim lękiem wysokości? W życiu!

– Pokażę ci, jak to działa.

– Teraz? – Wyrwało jej się, kiedy ściągnął ją z łóżka. – Najwyraźniej teraz…

Pokazał jej wiele różnych gadżetów i urządzeń, nawet wpiął ją w uprząż i zapiął ją z przodu w kroku – to było naprawdę dość dziwne uczucie, bo Christine stała całkiem naga.

– Rety – powiedziała, patrząc na linę, którą trzymał. – To już czysta perwersja.

Spojrzał najpierw na linę, potem na nią. Uniósł brew.

– Masz rację.

Nim się zorientowała, co jest grane, zawiązał jej linę na nadgarstkach. Uprząż opadła na podłogę z brzękiem. – Alec!

– Ha! Teraz cię mam!

Pisnęła, kiedy przełożył ją przez ramię i rzucił na łóżko.

– Co robisz?!

Uniósł jej ręce nad głowę i przytwierdził linę do wezgłowia. Dziwny dreszczyk przepłynął jej przez ciało, gdy pociągnęła za linę i zorientowała się, że została przywiązana.

– Alec, to nie jest zabawne. Puść mnie.

– A co, jeśli odmówię?

Miał szelmowski błysk w oczach. Serce zabiło jej mocniej. Mimo szerokiego uśmiechu wyglądał, jakby naprawdę zamierzał wziąć ją siłą. Na samą myśl ogarnęło ją zwierzęce podniecenie. Położył palce na jej brodzie i zaczął przesuwać powoli przez szyję do piersi.

– Teraz moja kolej wziąć cię tak, jak chcę. – Alec…

Zaczęła szybciej oddychać, gdy sutki jej stwardniały. Pragnienie ogarnęło ją z szokującą prędkością. Tak bardzo chciała, żeby jej dotykał, jak tylko zechciał.

– Sama nie wiem…

– Ale ja wiem. Tobie dam się zabawić później. Zmiana ról jest sprawiedliwa.

– Ja cię nie wiązałam! – Pociągnęła za linę, ale trzymała mocno.

– Ale i tak czuję się zobligowany do rewanżu.

Usiadł między jej nogami, rozsunął uda i zaczął całować jej brzuch, przesuwając się w dół. Serce biło jej jak szalone, kiedy widziała, jak wędruje powoli. Jego usta pieściły skórę tuż poniżej pępka, a zaraz potem poczuła jego język. Wsunął ręce pod jej pośladki i uniósł lekko biodra, żeby łatwiej sięgnąć. Z udami szeroko rozsuniętymi i trzymanymi przez niego oraz ze związanymi rękoma czuła się całkiem bezbronna.

Nigdy w życiu nie zaufała nikomu do tego stopnia. Bezradność rozpalała ją i przerażała, co podniecało ją jeszcze bardziej.

– Alec, nie… Rozwiąż mnie.

– Jeśli naprawdę nie chcesz, całkiem serio, to przestanę. Spojrzała na niego, ledwie łapiąc oddech, z sercem walącym i ciałem błagającym o erotyczną przygodę.

– Po prostu… nigdy tego nie robiłam.

– To nie brzmi jak „nie”.

Uśmiechnął się i pochylił, by ją pocałować.

– O Boże!

Wygięła plecy i zamknęła oczy, gdy doprowadził ją do krzyku. Kiedy prawie już majaczyła z rozkoszy, obrócił ją na kolana. Chciała zaprotestować, ale dech jej zaparło, gdy wszedł w nią jednym uderzeniem. Potem zatraciła się w przyjemności.

Kiedy skończył, leżała wycieńczona, bezwładna i gapiła się w sufit.

– Nie wierzę, że zmusiłeś mnie do krzyku.

– Trzy razy. – Rozwiązał ją. Zmarszczył brwi, widząc czerwone ślady na nadgarstkach. – Nic ci nie jest? Nie zraniłem cię, prawda?

– Nawet jeśli, to warto było – odparła nadal odurzona. – A ja za bardzo oszalałam, żeby cokolwiek zauważyć. Boże! Kto by pomyślał, że spodoba mi się wiązanie?

– Hm. – Przyjrzał się jej twarzy. – Mam taką teorię, że kobiety, które lubią kontrolować, lubią też tracić kontrolę.

Przyjrzała mu się.

– Robiłeś to już wcześniej?

– Nigdy nie zdradzam takich sekretów. Pokręciła głową z lekkim uśmiechem.

– A pomyśleć, że jak cię pierwszy raz zobaczyłam, wzięłam cię za chłopca z chóru kościelnego.

– Aha, wielu ludzi nabrało się na tę twarz. – Ugniótł poduszkę pod głową. – To działało naprawdę dobrze, gdy chodziłem do szkoły. „Nie, panie Truant, to nie mnie widział pan wczoraj na wagarach. Siedziałem w domu chory”. – Zakasłał trzy razy.

– Jesteś okropny.

– Nie słyszałem, żebyś narzekała minutę temu. Co właściwie mówiłaś? „Tak, och, tak, Boże, tak!”.

– Przestań! – Szturchnęła go w ramię, ale śmiech sprawił, że słowa nie zabrzmiały groźnie. – Masz jeszcze jakieś inne perwersyjne pomysły?

– Och, skarbie, całe mnóstwo.

– Na przykład? – zainteresowała się.

– Ostatni? Zrobić to na wyciągu.

– Chyba sobie żartujesz!

– No wiesz, to przez patrzenie ci w oczy… – Przesunął palcem po jej szczęce.

– Myślałeś wtedy o seksie?

– Tak, pani doktor, jestem facetem. Zawsze myślę o seksie. Ej, ale może to pomogłoby ci przezwyciężyć lęk wysokości? Spróbujemy jutro? Zostaw rodzinę i spędź ten dzień ze mną. Albo jeszcze lepiej: noc też.

– Wiesz, że nie mogę. A właśnie, która to godzina? – Obróciła zegarek na nocnym stoliku. – Rety! Muszę wracać.

– Nie, zostań. – Złapał ją za rękę, gdy zaczęła wstawać.

– Nie mogę. Co by rodzina pomyślała?

– Kogo to obchodzi? Jesteś dorosła.

– Nie, serio. – Poszukała ubrania. – Muszę wracać do domu.

– Och, no dobrze. – Westchnął ciężko i usiadł. – Odprowadzę cię.

– Nie musisz. Skrzywił się.

– Dobra, wyjaśnijmy to sobie raz na zawsze. Niewiele dobrego można powiedzieć o mojej rodzinie, ale jeśli idzie o maniery, my, Hunterowie, nigdy się nie wykręcamy. Odprowadzam cię. Przytrzymuję ci drzwi. Odsuwam krzesło. Jasne?

Uśmiechnęła się szeroko.

– Mogę być politycznie niepoprawna i powiedzieć, że mi się to podoba?

– Możesz.

Kiedy się ubrali, stawili czoło mrozowi i pospiesznie przeszli przez miasteczko. W holu u rodziców Alec objął ją i pocałował.

– Zobaczymy się jutro?

– To zależy. – Trzymając go, uśmiechnęła się. – Co ci chodzi po głowie?

– A na co masz ochotę? – zapytał znacząco. Nie mogła powstrzymać śmiechu.

– Najwyraźniej na mnóstwo rzeczy.

– A co powiesz na to? Muszę wziąć skuter śnieżny i sprawdzić jedną z naszych chat na uboczu szlaków. Pojedziesz ze mną?

– Na skuterze?

– Bez żadnych głupich numerów w stylu Paula i Teda. Weźmiemy trochę jedzenia, rozpalimy ogień i pobawimy się w odciętych przez śnieg pionierów. Wiesz, będziemy udawać, że dorwała nas zamieć, wpełzniemy pod koce i podzielimy się ciepłem naszych ciał.

– Och, czekaj. – Wpadła na lepszy pomysł. – Możemy zabawić się w samotną wdowę, która znajduje rannego wędrowca samego w górach?

– A czy obudzę się w twoim łóżku, gdzie oboje będziemy nadzy, bo spróbujesz mnie rozgrzać?

– Zdecydowanie.

– Wchodzę w to.

– Dobra. – Drzwi windy otworzyły się. – Teraz muszę iść. Naprawdę.

– Poczekaj.

Przytrzymując jedną ręką drzwi windy, przesunął się tak, jakby chciał jej zetrzeć coś z nosa.

– Co takiego? – Zamarła, zastanawiając się, o co chodzi. Zamiast delikatnie zetrzeć palcem, potarł jej twarz ręką w rękawiczce, a potem znowu jej się przyjrzał.

– Nie, to na nic.

Prychnęła i pokręciła głową, a potem Spiorunowała go wzrokiem.

– Po co to? Wyszczerzył zęby.

– Próbowałem zetrzeć ci z twarzy ten wyraz mówiący „O rety, przed chwilą się kochałam”.

Skrzywiła się, a potem cmoknęła go szybko. – Wiesz co, lepiej się już nie odzywaj.

Drzwi windy zamknęły się, a on dalej stał i szczerzył zęby jak głupek.


Później tego wieczoru, kiedy reszta rodziny poszła spać, Christine włączyła laptopa, żeby napisać do Maddy i Amy.

Temat: Zakochałam się!

Wiadomość: Nie jest to miłość przez wielkie „M”, ale Alec Hunter jest taki zabawny!

Zdążyła wczoraj napisać im, że zdecydowanie ma pracę, więc teraz zamierzała im opisać ich pierwszą dziką randkę.

Загрузка...