18

Słowo „zły" nawet w przybliżeniu nie jest w stanie oddać nastroju Ace'a i Fiony, kiedy następnego ranka wsiadali do dżipa, żeby wyruszyć do Kendrick Park. Fiona chciała usiąść z tyłu, z bagażami, które zanieśli do samochodu poprzedniego wieczoru, ale Suzie uparła się, że to ona będzie jechać na tylnym siedzeniu, więc z przodu ulokowało się dwoje ludzi, którzy nie odzywali się do siebie.

Ostatniego wieczoru, kiedy Ace powiedział, że chce się z nią kochać, Fiona zmieniła się w rozdygotaną galaretę. To raczej żenujące, kiedy kobieta w jej wieku, z całą pewnością niebędąca dziewicą, nagle odkrywa, że zaczyna myśleć o seksie tak, jakby to miał być jej pierwszy raz. Zastanawiała się, kiedy zaczęła pragnąć Ace'a. Początkowo nie była w stanie określić tego momentu, ale po chwili musiała uczciwie przyznać, że chyba jeszcze na lotnisku, kiedy podszedł do niej z podwójnym rzędem zębów aligatora wbitych w ramię. Było w tym coś pierwotnego, coś jak z opowieści o Tarzanie i Jane, co silnie do niej przemówiło.

A potem przyszły te dni, kiedy byli skazani na swoje towarzystwo. I wreszcie wypowiedziane poprzedniej nocy namiętne słowa mężczyzny doprowadziły do tego, czego nie dokonałyby żadne pieszczoty. Fiona była gotowa zerwać z Ace'a ubranie i rzucić się na niego natychmiast, tam gdzie stali, nad basenem. A potem w basenie. A potem w kuchni. A potem w…

Ale przyczepiła się do nich Suzie. Całymi dniami byli tylko we dwoje, a tu nagle dołączył do nich ktoś trzeci: kobieta w kusych szortach, z końskim ogonem i ogromnym, jędrnym biustem, który nie podskakiwał przy chodzeniu.

– Co robi twój mąż? Nie będzie się o ciebie martwił? -zapytał Ace wieczorem nad basenem.

– Ma romans z sekretarką i dziś jest ich dzień – oznajmiła Suzie bez mrugnięcia okiem. – Nie uda wam się mnie pozbyć. Należy mi się udział w tej wyprawie.

Ace położył rękę na ramieniu Fiony, żeby uspokoić dziewczynę, która o mało nie pękła ze złości.

– Jeśli naprawdę uda nam się znaleźć te lwy, oddam je do muzeum. Nikt nie będzie miał z tego żadnej korzyści. Chcemy tylko oczyścić nasze nazwiska.

– Jeśli spróbujecie się mnie pozbyć, natychmiast zadzwonię na policję i powiem, że jesteście tutaj wraz z kolejnymi zwłokami. – Suzie uśmiechnęła się leciutko.

Tym razem to Fiona musiała uspokajać Ace'a.

– Wobec tego jesteśmy zachwyceni twoim towarzystwem – powiedziała tak słodko, jak tylko mogła. – I liczymy, że pomożesz nam dzisiaj pozbyć się zwłok Rosie.

Dziewczyna miała nadzieję, że po takiej propozycji kobieta pędem ruszy do drzwi.

– Oczywiście – odpowiedziała jednak Suzie. – Może włożymy ciało do wanny i rozpuścimy w kwasie? Albo poćwiartujemy zwłoki i zapakujemy do jakiegoś kufra.

Ace uniósł brew i spojrzał na Fionę, jakby chciał powiedzieć: A nie mówiłem?

– A skoro już mowa o kufrach, sprawdzę fax – stwierdził.

– Idę z tobą – zawołała Fiona szybko i spojrzała na Suzie. -On sobie z niczym nie poradzi bez mojej pomocy!

Wbiegła do domu za Ace'em i zastała go zajętego sortowaniem map. Otwarła usta, żeby coś powiedzieć, ale ostrzegawczo położył palec na ustach.

Co mamy zrobić, żeby się jej pozbyć? – nabazgrała Fiona na odwrocie niepotrzebnej mapy.

Może zrobimy z niej czwarte zwłoki? - odpisał.

– Bardzo śmieszne – powiedziała z przekąsem, wyjęła mu z ręki arkusze map i zaczęła je układać.

Nagle ich dłonie się spotkały i dziewczyna miała wrażenie, że przeskoczyła między nimi iskra elektryczna.

– Jak wam idzie z mapami? Macie już wszystkie kawałki? -zapytała stojąca w drzwiach Suzie.

– Prawie – wycedził Ace przez zaciśnięte zęby. Stanął pomiędzy kobietą a stołem, na którym były rozłożone arkusze, aby zasłonić mapy własnym ciałem. Ale Suzie najwyraźniej nie zależało na oglądaniu map, bo przeszła zaraz do salonu, skąd mogła wszystko widzieć, ale nie wszystko mogła usłyszeć.

Musimy coś zrobić z Rose. Nie możemy jej tu zostawić, wyjeżdżając stąd rano. Masz jakieś propozycje? - napisał Ace. Nie mam w tej dziedzinie żadnych doświadczeń. Co byś zrobił, gdyby Rose była ptakiem?

Włożyłbym ją z powrotem do gniazda, żeby zajęła się nią matka.

Spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się.

– Zanieśmy ją do domu. Niech Lennie się nią zajmie – szepnęła Fiona.

Niechętnie myślała o tym, co działo się później. Układała wraz z Ace'em mapy, które jego małe kuzynki nieustannie faksowały.

– Czy one w ogóle nie kładą się spać? – zapytała o wpół do dwunastej, ziewając szeroko. Czuła się zmęczona po tym obfitującym w wydarzenia dniu i chciała tylko…

Spojrzała na Ace'a przez stół. Pragnęła jedynie znaleźć się wreszcie w łóżku z tym wspaniałym mężczyzną i…

Ace bez słów odczytał jej myśli, co dość często mu się zdarzało, ujął jej dłoń i zaczął przesuwać palce coraz wyżej i wyżej.

W tym momencie Suzie kichnęła i nastrój prysł.

O wpół do pierwszej w nocy Ace stwierdził, że jest wystarczająco ciemno i pusto, żeby przenieść Rosie do jej własnego domu. Próbował namówić Suzie, żeby została; prawdę mówiąc, Fionę też chciał zostawić w domu, ale żadna z kobiet nie uznała za stosowne go posłuchać. Fiona była o włos od zamordowania Suzie, kiedy blondyna wyciągnęła rękę i dotknęła z przodu spodni Ace'a.

– Kluczyki – wyjaśniła, zwracając się do Fiony. – Ma w kieszeni kluczyki od samochodu. Chciał nas zostawić.

Ace zaczerwienił się, kiedy Fiona na niego spojrzała. Wyglądał jak mały chłopiec przyłapany na czymś nieprzyzwoitym.

Suzie złapała stertę kartek, wypluwanych właśnie przez fax, i przedarła je na pół.

– Połowa dla was i połowa dla mnie – oznajmiła, podając połówki Fionie.

Nie odezwali się. Oboje wiedzieli, że właściwa mapa została przefaksowana już kilka godzin temu i spoczywa bezpiecznie w kieszeni na piersi Ace'a.

Ace rzucił Suzie gniewne spojrzenie, jakby udało jej się przeszkodzić mu w realizacji jakiegoś nikczemnego planu; potem odwrócił się, mrugnął do Fiony i ruszył w stronę schodów. Wrócił po dwudziestu minutach, niosąc przewieszony przez ramię rulon, owinięty prześcieradłami plażowymi i zawiązany w czterech miejscach jedwabnymi krawatami.

Skinął na Fionę, żeby otworzyła drzwi i ostrożnie wyjrzał, czy nikt nie przechodzi.

Na widok Ace'a z tobołkiem, o znanej jej zawartości, Fiona poczuła nowy przypływ paniki.

– Nie zawiedź mnie teraz – szepnął. – Przyniosłaś rękawiczki?

Kiwnęła głową. Kazał jej wziąć żółte gumowe rękawiczki, wiszące pod zlewem, żeby nie zostawić odcisków palców, kiedy będą się włamywali do domu Rosie.

Postanowili iść chodnikiem; przekradanie się ogródkami na tyłach domów byłoby zbyt ryzykowne, bo musieliby w ciemności kluczyć między basenami. Na ulicy nie dostrzegli nikogo i, co było dość niezwykłe, nie paliły się żadne światła – ani w domach, ani na zewnątrz.

– Nikt nie zostawił światła przed domem? – szepnęła Fiona. Uwiesiła się ramienia Ace'a, nie bacząc na to, że dźwigał ciężki rulon.

– Myślicie, że wszyscy nas obserwują? – zapytała cichutko Suzie, wieszając się na drugim ramieniu mężczyzny.

– Jesteś jedną z nich, więc to ty powinnaś nam odpowiedzieć na to pytanie – syknął jej do ucha.

– Ja? – Suzie rozejrzała się wokół, jakby spodziewała się, że zaraz rzuci się na nią cała armia. – Ja jestem po stronie Smokeya. Chciał znaleźć skarb, żeby córka mogła być z niego dumna.

– Mój ojciec tak mówił? O to mu chodziło? Opowiadał ci o mnie? – pytała Fiona, wysuwając głowę zza pleców Ace'a.

– Złotko, on mówił wyłącznie o tobie. Oczywiście nie wszystkim, ale mnie i Levander, kiedy leżeliśmy razem w łóżku… hm… chciałam powiedzieć: kiedy siedzieliśmy we trójkę nad szklaneczką wina, ciągle opowiadał o tobie.

– Ty i mój ojciec…

– Czy mogłybyście przestać gadać? – warknął Ace. – Jesteśmy na miejscu. Zostańcie tutaj. – Pochylił się, złożył swoje brzemię na ziemi, po czym zniknął w ciemnościach za domem.

Fiona i Suzie spojrzały na siebie ponad leżącym na ziemi ciałem i obie rzuciły się biegiem za Ace'em. Fiona dogoniła go pierwsza; Suzie wpadła na nią z rozpędu.

– Cholera jasna! – wymamrotał i odwrócił się, chcąc pomóc im złapać równowagę. Zatoczył ręką w koło, żeby przypomnieć im, gdzie są, ale wystarczył jeden rzut oka na oświetlone blaskiem księżyca twarze kobiet, i Ace westchnął z rezygnacją. Przyłożył tylko palec do ust na znak milczenia i pokazał gestem, że mogą iść za nim.

Przykucnął przy tylnych drzwiach i obejrzał zamek, po czym wziął od Fiony gumowe rękawice i zaczął przy nim majstrować.

Stojąca z tyłu Suzie wyciągnęła rękę ponad ich głowami, nacisnęła klamkę i drzwi stanęły otworem. Nie były zaryglowane.

Dom był całkowicie pusty. Nie było w nim ani jednego mebla, ani obrazka na ścianie. W jasnym księżycowym świetle można było dostrzec, że dom został nawet odnowiony, żeby zatrzeć wszelkie ślady, że ktokolwiek kiedykolwiek w nim mieszkał.

– I co teraz? – Suzie wzięła się pod boki i patrzyła na Ace'a tak, jakby to on był wszystkiemu winien.

– Skąd mam wiedzieć? Zrobiłem doktorat z ornitologii, a nie ze zbrodni.

– Chciałabym się dowiedzieć, jakim cudem zdołali wszystko uprzątnąć tak szybko i tak cicho. – Fiona zamyśliła się. – Kiedy się przeprowadzałam do nowego mieszkania, firma przewozowa pakowała moje rzeczy przez trzy dni, a wcale nie miałam tak znowu dużo mebli. Może… Och!!!

– Co się stało? – zaniepokoił się Ace.

– Wczoraj minął termin opłaty komornego. Wyrzucą mnie, jeśli nie zapłacę.

– Wyjdźmy stąd – westchnął zdegustowany.

– Popieram. To miejsce przyprawia mnie o gęsią skórkę -mruknęła Suzie.

Obie kobiety zostały na zewnątrz, podskakując nerwowo za każdym razem, kiedy lekki wiatr poruszył źdźbłami trawy, podczas gdy Ace wniósł owinięte ręcznikami ciało do willi i zamknął za sobą drzwi.

Wrócili do domu bardzo szybko i w absolutnym milczeniu.

Ace zamknął frontowe drzwi na dwa zamki i oparł się o nie plecami.

– Proponuję, żebyśmy położyli się już spać. Jutro musimy wcześnie wstać na piknik – oznajmił głośno na użytek podsłuchujących ich osób, kimkolwiek by były.

Kobiety zgodziły się ochoczo, choć zostało im już niewiele godzin na wypoczynek i choć pewnie nigdy w życiu nie czuły się mniej senne niż w tej chwili.

Powstał jednak problem, kto ma się gdzie położyć. Ace nie ufał Suzie, podejrzewał, że może zrobić im w nocy jakiś paskudny kawał, więc nie zgadzał się, żeby spała sama. Poza tym wydawało mu się najbardziej logiczne, aby obie kobiety położyły się razem w pokoju Fiony, a on sam we własnej sypialni. Ale wystarczyło jedno spojrzenie na łóżko, na którym pozostało jeszcze wgłębienie po ciele Rosie, żeby stwierdził, że zdecydowanie nie ma ochoty kłaść się spać w tym pokoju.

W innych okolicznościach Fiona zapewne zrobiłaby kilka kąśliwych uwag na temat jego nerwowości, ale nie chciała zostać sama z Suzie. Zastanawiała się, jaką rolę odegrała w rzeczywistości ta kobieta przed laty, kiedy jej ojcu i jego towarzyszom nie udało się odnaleźć lwów.

W końcu cała trójka ułożyła się w jednym łóżku, z Suzie pośrodku. I właśnie Suzie była jedyną osobą, która tej nocy usnęła choć na chwilę.

– Nie musisz jutro jechać. Możesz zostać tutaj i poczekać -szepnął Ace do Fiony ponad ciałem uśpionej kobiety.

– I skończyć jak Rosie?

– Mogę cię odwieźć do… – odetchnął głęboko – do Jeremy'ego.

– A ty możesz sobie jechać do Lisy – odparła; zamilkli oboje. Wydawało im się teraz, że znali tych ludzi kiedyś, dawno temu, w poprzednim życiu. Fiona uświadomiła sobie nawet, że już niezbyt dobrze pamięta Kimberly. Rzeczywisty był dla niej tylko Ace, jego ptaki, jego park i to, czego się dowiedziała w ciągu ostatnich kilku dni.

– Kiedy pomyślę o tym, jak się zachowałem w stosunku do Lisy, to, niestety, nie mam powodów do dumy. Jest miłą dziewczyną i kocha mnie – szepnął Ace.

A ja nie? – cisnęło się na usta Fionie, ale nie chciała nawet dopuścić do siebie tej myśli, nie mówiąc już o wypowiedzeniu jej na głos. Byli pod wpływem ogromnego stresu i kto wie, jaki byłby ich wzajemny stosunek, gdyby ich życie wróciło do normy.

– Jak sądzisz, czy po powrocie do Nowego Jorku pomyślisz jeszcze kiedyś o przyjeździe na Florydę, czy do końca życia będziesz nienawidziła tego miejsca? – zapytał bardzo cicho.

– Czy wy dwoje moglibyście zamknąć się na parę godzin, żeby inni mogli trochę się przespać? – Suzie wybawiła Fionę od odpowiedzi.

Dziewczyna nie odezwała się już więcej, ale nie udało jej się usnąć. Czasami, kiedy wydarzy się coś potwornego, człowiek zaczyna zastanawiać się nad swoim życiem. Jeszcze trzy miesiące temu powiedziałaby, że jest najszczęśliwszą osobą na świecie, w pełni zadowoloną z tego, co ma. Ale teraz, kiedy spojrzała na swoje życie z pewnego dystansu, uznała, że nie wróciłaby do niego za żadne skarby świata. Brakowało w nim czegoś ważnego, obracało się wyłącznie wokół pieniędzy. Fiona próbowała sobie wmawiać, że jest jakiś głębszy sens w pracy nad lalką, która dwa razy do roku zmienia osobowość, ale to Ace miał rację: poświęciła życie powiększaniu fortuny już i tak niezwykle bogatej firmy.

Ona się nie liczyła. Zawsze była przekonana, że jej życie to Kimberly, ale okazało się, że firma nie upadła, mimo że Fiona przestała decydować o przyszłości ukochanej lalki. I, prawdę mówiąc, musiała uczciwie przyznać, z pewnością przynajmniej kilka osób jest w stanie lepiej niż ona pokierować dalszym rozwojem Kimberly.

– Przypływ – szepnęła w ciemność.

– Słucham? – Dobiegł ją głos Ace'a zza ciała Suzie.

– Poczułam się jak heroina gotyckiego romansu. Wiesz, wychodzi taka na spacer i choć dorastała na wybrzeżu, „zapomina", że lada chwila rozpocznie się przypływ i oczywiście zostaje pochłonięta przez fale.

– I co, udaje jej się wyjść z tego cało? – zapytał bezbarwnym głosem.

– Oczywiście. A pod koniec książki okazuje się, że to było najszczęśliwsze wydarzenie w jej życiu.

– Jakoś trudno mi uwierzyć, że oskarżenie o morderstwo mogłoby się okazać najwspanialszym wydarzeniem w twoim życiu.

Fiona westchnęła głęboko.

– Pewnie rzeczywiście nie, ale podejrzewam, że, podobnie jak te heroiny, czegoś się jednak nauczyłam. – Może dzięki temu wyznaniu zdołała się nieco odprężyć i zasnęła, bo potem nagle uświadomiła sobie, że Ace budzi ją pocałunkami. Minęła chwila, zanim dotarło do niej, że są w łóżku sami i że on wreszcie chce się z nią kochać.

Z rozkoszą odchyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy, czując, jak jego pocałunki znaczą szlak na jej szyi, jak męska dłoń wędruje w górę po jej nagim ramieniu, zsuwa się w dół, aż wreszcie odnajduje jej pierś. Wsunęła nogę między uda Ace'a i wyczuła, że jest gotów się z nią kochać.

Jeszcze nigdy niczego i nikogo nie pragnęła w życiu równie silnie jak tego człowieka. Otworzyła usta pod naporem jego warg i poczuła, że język Ace'a wsuwa się do jej ust. Wykorzystała siłę swych silnych, sprężystych nóg, aby przewrócić mężczyznę na plecy i nakryć własnym ciałem.

– Och, kochana – wymruczał, przesuwając ręce po jej plecach w dół ciała.

– Przyszło! – krzyknęła głośno Suzie, stając w drzwiach.

Ace przestał Fionę całować, a po chwili zsunął ją z siebie.

Suzie, dla której było absolutnie jasne, co się w tym pokoju przed chwilą działo, usiadła obok nich na łóżku i napiła się kawy z kubka, który ze sobą przyniosła.

– Fiono, przyszło to opowiadanie o lwach. Najwyraźniej twoim przyjaciółkom mimo wszystko udało się włamanie. Muszę przyznać, że wykazały się dużą odwagą i wiele zaryzykowały. Chyba naprawdę im na tobie zależy. Prawda?

Fiona niewiele słyszała z perory Suzie, ale powoli zaczynała się otrząsać z pocałunków Ace'a.

– Prawda? – Suzie powtórzyła swoje pytanie głośniej. Kiedy żadne z nich dwojga nie odezwało się ani słowem, pochyliła się nad nimi i niemal wrzasnęła. – Twoje przyjaciółki dałyby się za ciebie pokroić, co?

Ace położył się i otwierał już usta, żeby powiedzieć Suzie, co o niej myśli, ale Fiona nie miała ochoty tego słuchać. Owszem, chciała się z nim kochać, aż za bardzo chciała. Ale było coś, co nie pozwalało jej oddać mu się całkowicie. Sama nie była pewna, w czym tkwi problem, ale coś między nimi nie zostało wyjaśnione do końca. Może chodziło o to, że jej zdaniem nie mieli przed sobą przyszłości, może o jego uczucie do Lisy, a może o to, że byli razem tylko na skutek potwornych okoliczności. Ale nie, było jednak coś jeszcze. Wstała.

– Tak, moim przyjaciółkom bardzo na mnie zależy.

Niewątpliwie Suzie postanowiła nie dopuścić, żeby Ace i Fiona posunęli się dalej. Ale dlaczego? – zastanawiała się dziewczyna. Kiedy sięgnęła myślą wstecz, uświadomiła sobie, że Suzie niejednokrotnie już przerwała ich pieszczoty. To nie mógł być przypadek. Za każdym razem, kiedy się dotykali, ta kobieta wkraczała z jakimś bezsensownym pytaniem albo żądaniem, na przykład – żeby spać pośrodku między nimi.

Cokolwiek robiła, robiła to niewątpliwie celowo i z pobudek bardzo osobistych.

– Na dole jest gorąca kawa – oznajmiła Suzie radosnym głosem, jakby kompletnie nie zdawała sobie sprawy, co przed chwilą przerwała; potem wstała z łóżka i odwróciła się do nich plecami.

Fiona o mało nie zaczęła chichotać bez opamiętania, kiedy Ace wstał z łóżka i wyciągnął ręce do szyi Suzie, jakby chciał ją udusić.

– Ace, mój drogi, twoje rzeczy są w drugiej sypialni, prawda? – Kobieta stała w drzwiach i nie ulegało wątpliwości, że nie ma zamiaru się stamtąd ruszyć, dopóki Ace nie pójdzie za nią. Najwyraźniej nie zamierzała zostawić ich samych w tym pokoju.

Fionę to rozbawiło. Owszem, pragnęła kochać się z Ace'em, ale w zachowaniu starszej kobiety było coś niezwykle staroświeckiego i rycerskiego, jakby próbowała chronić przed czymś dziewczynę. Uśmiechnęła się, kiedy Ace wyszedł z pokoju.

Ubrała się, zeszła na dół i zobaczyła, że rozwścieczony Ace wywleka Suzie przez kuchenne drzwi. Wyszła za nimi na dwór.

– Zobacz, co zrobiłaś! – mówił cicho, a w jego głosie brzmiała groźba morderstwa.

– Przepraszam, to był wypadek, uwierz mi. Nie chciałam tego zrobić – tłumaczyła się Suzie.

– Co się stało? – zapytała Fiona, ziewając. Jeszcze się nie rozwidniło, a ona bardzo mało spała tej nocy.

– Ta kobieta właśnie zniszczyła papiery, przysłane przez twoje przyjaciółki – powiedział Ace z naciskiem.

– Nie! – Fiona gwałtownie chwyciła powietrze i spojrzała na przemoczony papier, który Ace trzymał w ręku.


– Upuściła na nie szklany dzbanek z kawą, a potem zaczęła wycierać kałużę wilgotnym papierem.

– Zapomniałam, rozumiesz? – Głos Suzie brzmiał tak, jakby miała się rozpłakać. – Położyłam papiery na blacie, a potem upuściłam na nie dzbanek. Odruchowo zaczęłam nimi wycierać kałużę.

– Czy ty masz pojęcie, jaką cenę te kobiety mogły zapłacić za te papiery?! – wściekał się Ace. – Nie wiem, jak udało im się dostać do mieszkania Fiony, ale na pewno nielegalnie. Potem harowały przez całą noc, żeby je nam przefaksować. Gdyby zostały złapane, trafiłyby do więzienia.

Fionie nie podobało się to, co Ace mówi, i nie podobało jej się to, że Suzie trzęsie się ze strachu. Nie wiedziała dlaczego, ale w pewien sposób lubiła Suzie. Może za jej rycerskie zachowanie wobec niej i Ace'a. W każdym razie objęła ramieniem niższą kobietę i przytuliła jej głowę do swojej piersi.

– To był wypadek i zostaw już ją w spokoju, dobrze?

– Wypadek?! -zawołał Ace, rzucając gniewne spojrzenie. – Skąd wiesz? Ja sądzę, że zrobiła to umyślnie. Zresztą całe jej zachowanie jest grą, właśnie grą. Nie wierzę, że jest tym, za kogo się podaje, i nie wierzę, że jest tak niewinna, za jaką chce uchodzić.

Ace zbliżył się do Suzie, która natychmiast uwiesiła się na Fionie.

– Ja niewinna? – pociągnęła nosem. – To ty jesteś kłamcą. Dlaczego pozwoliłeś, żeby przyjaciółki Fiony ryzykowały życie dla tych papierów? Dlaczego twoja rodzina po prostu nie zapłaciła, żeby je wpuszczono do tego mieszkania? I dlaczego nie zapłaciłeś, żeby się wyplątać z tej afery? Ile by cię to mogło kosztować? Kilka milionów? Co to jest dla kogoś tak bogatego jak ty?!

Suzie schowała się za plecami Fiony, trzymając dziewczynę w pasie, a Ace próbował schwycić ją za gardło.

– Uduszę cię – szepnął.

– O czym ona mówi? – zapytała cicho dziewczyna, starając się rozdzielić ich własnym ciałem.

– Nieważne – mruknął Ace, nadal próbując dopaść Suzie.

Fiona wyciągnęła rękę, zagradzając mu drogę. Wpatrywała się w Ace'a z takim natężeniem, że aż przystanął.

– Czy to dlatego nie oglądamy telewizji i nie czytamy gazet? Nie chciałeś, żebym się dowiedziała, że jesteś… bogaty? – zapytała tak cicho, że trudno było dosłyszeć jej słowa.

Ace cofnął się nieco i spojrzał na Fionę.

– To żadna tajemnica. Ja…

– Jak bogaty? – Fiona odwróciła się do Suzie i zdjęła jej ręce ze swojej talii.

– Ma więcej pieniędzy, niż niejeden król na utrzymanie swojego państwa – odpowiedziała.

– A więc wszystko, co mi o sobie mówiłeś, było kłamstwem – powiedziała Fiona cichutko i usiadła na stołku.

– Fiono! – Ace wyciągnął ręce, żeby jej dotknąć, ale powstrzymała go, unosząc ostrzegawczo dłoń.

– Od samego początku wszystko było kłamstwem. Skłamałeś, że przez kilka lat harowałeś, żeby zebrać pieniądze na sztucznego aligatora. Mogłeś go kupić za gotówkę, którą nosisz w portfelu na drobne wydatki.

– Nigdy nie wydałem ani grosza z pieniędzy, które odziedziczyłem. Próbowałem sam je zarobić – powiedział z twarzą ściągniętą z napięcia.

– To chyba Henry Ford twierdził, że nic tak nie zabija ambicji, jak wielki spadek, prawda?- Głos Fiony był pozbawiony wyrazu, a jej oczy były całkiem puste, niemal martwe. – Czy ten hotel, w którym mieszkaliśmy, należy do ciebie?

– Nie – mruknął.

– Ale założę się, że jest własnością twojej rodziny. Przynajmniej jeden z jego krewnych jest miliarderem – stwierdziła Suzie.

– No, tak. Już nie miliony, a miliardy – szepnęła Fiona.

– To nie było tak, Fiono! – Ace błagalnie wyciągnął ręce. -Nigdy nie chciałem…

– Okłamywać mnie? Dlaczego? Kim ja dla ciebie jestem? Powiedz, czy twoja ukochana Lisa pochodzi z bogatej rodziny?

Ace nie odpowiedział. Stał w bezruchu i mocno zaciskał usta. Fiona spojrzała na Suzie.

– Ty chyba naprawdę nie czytałaś gazet. Rodzina panny Lisy Rene Honeycutt jest niemal równie bogata jak ród Montgomerych. Nie całkiem, ale prawie. Jeśli wierzyć gazetom, jego rodzina zawsze zawierała związki małżeńskie dla pieniędzy.

Fiona znów zwróciła się w stronę Ace'a.

– Cóż, w zaistniałej sytuacji tylko mnie miałeś pod ręką, więc z braku laku wziąłeś to, co miałeś do dyspozycji. – To był paskudny komentarz, ale chciała go zranić za te wszystkie kłamstwa, którymi ją karmił.

Czekała na jego odpowiedź, lecz Ace nie odezwał się. Stał w milczeniu i patrzył na Fionę. Coś w jej duszy pragnęło zawołać, żeby zaprzeczył, żeby zapewnił ją, że te myśli, które kłębią się w jej głowie, są pozbawione sensu. Ale druga część jej duszy chciała jeszcze podsycić gniew i ból. Kiedy mężczyzna okłamuje cię tak bez reszty jak on, nie wolno być tak otumanioną, żeby się w nim zakochać.

Fiona odwróciła się do Ace'a i Suzie plecami.

– Jesteście gotowi? Możemy jechać? Im wcześniej wyruszymy, tym szybciej będziemy to mieć za sobą.

– Ja jestem gotowa. – Suzie wysunęła się zza osłaniającej ją dziewczyny. – Jeszcze tylko skoczę na chwilę w ustronne miejsce i możemy ruszać.

Kiedy zostali sami, Ace podszedł do Fiony.

– Powinniśmy o tym porozmawiać. Nie chciałem nigdy…

– To nie moja sprawa, ile masz pieniędzy na koncie bankowym. – Odwróciła się do niego z chłodnym uśmiechem i starała się mówić możliwie pozbawionym emocji głosem. -Ty mi nie jesteś nic winien i ja ci nie jestem nic winna. To, co nas spotkało, to nie była zabawa. Znaleźliśmy się oboje w niezwykłych warunkach, pamiętasz? Nie miałeś obowiązku opowiadać mi o sobie niczego poza niezbędnym minimum. To nieważne, że wyciągnąłeś ze mnie wszystkie informacje o mnie, trzymając w tajemnicy przede mną najistotniejsze informacje o sobie, nawet to, kim jesteś i jaki jesteś. – Głos Fiony zaczął się niebezpiecznie podnosić, lecz nie dbała już o to. Ace chciał coś powiedzieć, ale powstrzymała go ruchem ręki. – Nie, nie musisz bronić swoich racji. Co mi chciałeś powiedzieć? „A tak na marginesie, Burke, jestem bogaty, a mieszkam na rozpadającej się ptasiej farmie dla zgrywy. Chciałem zobaczyć, jak żyje druga połowa ludzkości. To będzie wspaniała rozrywka opowiedzieć o tym na wielkim proszonym przyjęciu". Ja…

– Chyba już dość powiedziałaś – oznajmił chłodno. – Nie powinnaś mówić o czymś, o czym nie masz zielonego pojęcia.

– Masz cholerną rację! Kompletnie nic nie wiem, prawda? Ty wiesz wszystko o mojej matce, ojcu, o moim smutnym, samotnym dzieciństwie w internacie, o tym, jak ważna jest dla mnie praca, wiesz o mnie wszystko, co można wiedzieć. A ja o tobie nie wiem nic.

– Wiesz o mnie wszystko, co istotne – powiedział cicho. -Zawsze uważałem, że jestem czymś więcej niż tylko kontem w banku, ale jeśli ty sądzisz, że to właśnie jest najważniejsze w moim życiu, to bardzo cię przeceniałem.

– Przeceniałeś mnie? – syknęła, ale Ace odwrócił się i wyszedł z kuchni.

– Wszyscy gotowi?! – zawołała radośnie Suzie, na co oboje odpowiedzieli ponurymi minami i bez słowa ruszyli do dżipa. -Coś mi mówi, że to nie będzie urocza wycieczka – oznajmiła, ale uśmiechała się. Uśmiechała się, jakby właśnie osiągnęła zamierzony cel.

Загрузка...