Epilog

Opowiedz nam jeszcze raz, ciociu Fiono – poprosił mały chłopczyk, wpatrując się w nią wielkimi, pełnymi ciekawości oczami.

– Tak, opowiedz nam tę część o strzelbie i lwach.

Fiona ciągle jeszcze nie mogła się przyzwyczaić do miana „ciocia", podobnie jak nie mogła się przyzwyczaić do posiadania rodziny, a przynajmniej tak licznej rodziny jak ród Montgomerych i Taggertów.

Minęły już cztery miesiące od tego straszliwego dnia w „złotej jaskini", jak nazywały ją dzieci Montgomerych.

– Zostawcie ją w spokoju – wkroczyła z interwencją Cale Taggert, sadzając sobie po jednym z identycznych bliźniaków na każdym biodrze.

Fiona miała kłopoty z zapamiętaniem imion i koligacji rodzinnych, ale wiedziała, że Cale była sławną pisarką powieści grozy i Fiona umierała z pragnienia porozmawiania z nią. Chciała ją koniecznie zapytać, skąd bierze pomysły do swoich fantastycznych książek.

– Wszystko w porządku – powiedziała Fiona z uśmiechem. – To mi nie przeszkadza.

Spojrzała ponad głowami tłumu ludzi, wypełniających pokój, którzy, jak przysięgał Ace, byli z nim spokrewnieni, na mężczyznę, za którego miała wyjść za mąż. Uśmiechnęła się. Zawsze pragnęła mieć rodzinę i wreszcie ją posiadała, choć myślała, że zdobędzie ją w nieco inny sposób.

– No, mów – ponaglał ją mały chłopiec.

Fiona spojrzała na niego i zaczęła się zastanawiać, kim są jego rodzice. W pokoju było mnóstwo dzieci, a przynajmniej połowa z nich to były bliźnięta. Na widok tak zadziwiająco dużej liczby bliźniąt zaczęła się zastanawiać, czy i ona nie nosi przypadkiem dwójki. Jeszcze nie powiedziała Ace'owi, że jest w ciąży. Zrobi to dziś wieczór.

Skoncentrowała uwagę na chłopcu.

– Dobrze, zaraz, zaraz, od czego mam zacząć?

– Od lwów!

– Nie, opowiedz historię Raffles - zażądało inne dziecko. -Chcę wiedzieć wszystko o złych ludziach i o tym, który był twoim bratem.

Raffles był obecnie wielkim hitem telewizyjnym ku szczeremu zmartwieniu rodziców, którzy nienawidzili zarówno bohaterów, jak i morałów (lub ich braku), prezentowanych w tym programie. Jeszcze nie wyszło na jaw, że pulchny bohater, namiętnie zainteresowany przystojnymi młodymi chłopakami, jest w rzeczywistości kobietą.

Pieniądze Montgomerych zdołały powstrzymać dziennikarzy przed ujawnieniem całej prawdy o morderstwach, więc fakt, iż historie opowiedziane w Raffles wydarzyły się naprawdę, nie był powszechnie znany. Bezpośrednio przed emisją programu w sieci ogólnokrajowej ktoś zajrzał do oryginalnego skryptu Roya Hudsona i zauważył, że prawidłowy tytuł to Raffles, a nie Raphael.

Wszelkie dochody, które, zgodnie z testamentem Hudsona, należały się Ace'owi i Fionie, były przekazywane na cele charytatywne.

A złote lwy, zabrane z jaskini, zostały umieszczone na zapleczu muzeum na Florydzie, znajdującego się w sąsiedztwie Kendrick Park. Pod koniec powtórnej emisji telewizyjnej cyklu programów Raffles wyszło na jaw, że historia jest oparta na faktach i że lwy, których bezskutecznie szukali nikczemni bohaterowie serialu, są wystawione w nowo wybudowanym skrzydle muzeum. Nowe skrzydło było rekonstrukcją kurhanu pogrzebowego, z kamiennymi ścianami i schodami, wiodącymi do pomieszczenia, w którym stały lwy. Pieniądze na budowę kurhanu przekazał anonimowy darczyńca.

Nowe skrzydło muzeum otaczał także świeżo założony ogród ze wspaniałą wystawą ptaków, dostarczonych z Kendrick Park. I kiedy nowe skrzydło zostało otwarte, można w nim było kupić lalkę o imieniu Octavia, produkowaną przez niedawno założoną firmę Burke Toy Company.

W skład zarządu firmy wchodziła matka Fiony, Suzie. „Dobra dziwka", jak powiedziała Suzie tego dnia, kiedy weszła do komnaty lwów i rąbnęła „Russella" w głowę małym plecaczkiem Lisy, do którego naładowała kamieni.

Naprawdę nazywał się Kurt Corbin (Smokey w swoim opowiadaniu nadał mu nazwisko Kurt Russell, a w telewizji grał go Jaimie McPheeters) i był owocem związku Smokeya z alkoholiczką i prostytutką Lavender. Smokey był wściekły, widząc, w jaki sposób jest wychowywany jego syn, więc kiedy z jego drugiego związku narodziła się córeczka, bez skrupułów odebrał ją matce, która w jego oczach nie była wiele lepsza od Lavender.

– Kochałam twojego ojca – opowiadała Suzie. – Naprawdę go kochałam. Ale on…

Fionie przez dłuższy czas nie mieściło się w głowie, że jej matka żyje, i nadal nie była w stanie wybaczyć ojcu, że przez całe życie trzymał Suzie z dala od niej.

– Powiedział mi, że oddał cię pod opiekę jakichś swoich bogatych krewnych i że masz wszystko, o czym tylko można zamarzyć. – Suzie pociągała nosem, żeby się nie rozpłakać. – Opowiadał, że uczysz się jazdy konnej na własnym kucyku. Nie znałam prawdy, dopóki nie przeczytałam o tobie w gazetach. I uznałam, że jeśli jesteś socjopatką, to z mojej winy. Dlatego wylałam kawę na tamte papiery. Opowiadały o mnie wszystko, a uznałam, że za wcześnie, żebyś się tego dowiedziała.

Ace uważał, że nie można do końca wierzyć w opowieść Suzie, bo przedstawiała siebie w nader korzystnym świetle, zwalając wszelkie winy na Smokeya.

– Sądzę, że nie powinniśmy zbyt dokładnie wnikać w to, gdzie była w ciągu ostatnich lat. I z kim – stwierdził.

Fiona kiwnęła głową na znak zgody. W końcu Suzie mieszkała przecież w społeczności składającej się z ludzi, którzy zdecydowanie nie chcieli być widywani poza swoim własnym otoczeniem.

Ale niezależnie od tego, kim Suzie była teraz i kim była w przeszłości, w końcu przecież stała się bohaterką. Dzięki swoim kontaktom z podziemiem zdołała się dowiedzieć, gdzie ukrywają się Ace i Fiona, i przesłała im wiadomość, że znajdą to, czego szukają, w Błękitnej Orchidei. Ani Ace, ani Fiona nie zapytali, w jaki sposób zdobyła paszporty na fałszywe nazwiska.

Kiedy Suzie ogłuszyła Kurta plecakiem Lisy, Ace błyskawicznie unieruchomił szaleńca, krępując mu ręce paskiem. W tym momencie wkroczyła Lisa, domagając się zwrotu plecaka.

– Jak nas znaleźliście? – zapytał Ace, pochylony nad nieprzytomnym Kurtem.

– Dzięki niemu. – Lisa z niesmakiem wskazała Gibby'ego.

– Ukradłem twoją mapę – pogodnie oświadczył staruszek. -Zauważyłem, że doskonale wiesz, dokąd nas prowadzisz, więc nie zauważysz jej braku.

– Rzeczywiście nie zauważyłem – potwierdził Ace.

Lwy największe wrażenie zrobiły na Jeremym; patrzył na nie z czcią.

– To wręcz wstyd umieszczać je w muzeum – szeptał, gładząc z uwielbieniem szmaragdowe oko.

– Zawsze możemy je przetopić i podzielić się pieniędzmi -głośno stwierdził Ace, a kiedy twarz Jeremy'ego rozjaśniła się, prychnął drwiąco.

Fiona bez cienia litości odwróciła się plecami do Jeremy'ego.

Po dwóch godzinach Frank Taggert, kuzyn Ace'a, przysłał helikopter, który zabrał z bagien całe towarzystwo. A potem rozesłał całą armię detektywów, aby prześledzili każdy krok Kurta.

Kurt nie zawracał sobie głowy zacieraniem za sobą śladów, bo wierzył, że dzięki swej anonimowości jest całkowicie bezpieczny. Nietrudno więc było odszukać zapiski hotelowe, rachunki telefoniczne i naocznych świadków. Wielu ludzi widziało Kurta z Royem Hudsonem, a większość klientów nadmorskiej restauracji zauważyło Kurta i Erica tej nocy, kiedy Hudson został zamordowany.

– Nie zaprzątaliśmy sobie tym głowy, bo gazety pisały, że to ci dwoje są zabójcami – mówili świadkowie.

Tak więc następnego dnia, kiedy Ace i Fiona stanęli twarzą w twarz z policją i dziennikarzami, towarzyszyło im sześciu prawników, zaopatrzonych w taką liczbę dokumentów, że mogli nimi zasypać salę sądową. Żeby mieć pewność, że sędzia zrozumie, o co naprawdę chodziło w tych trzech morderstwach, Frank zapakował jednego z lwów, przywiózł i odpakował na sali sądowej.

W końcu zapadł werdykt: „omyłkowe aresztowanie" po czym Fiona i Ace zostali zwolnieni.

Oczywiście trzy grupy konserwatorów zabytków oskarżyły Franka o naruszenie zasad obowiązujących podczas odkryć archeologicznych poprzez zabranie lwa z jego „pierwotnego" miejsca. Musiał zapłacić kilku muzealnikom za ekspertyzę dotyczącą wieku lwów i atest ich pochodzenia z Chin.

Ostatnio Fiona dowiedziała się, że chiński rząd ma zamiar wystąpić o zwrot lwów lub rekompensatę finansową od miliardera Franka Taggerta. Ale Frank nie przejmował się za bardzo, bo sądy będą tak długo debatować nad tym, kto jest właścicielem lwów, że…

– Nas już dawno nie będzie na tym świecie – skwitował Ace.

A Fiona była uszczęśliwiona zakończeniem całej tej dość ponurej historii. W Suzie znalazła osobę, związaną z nią więzami krwi, a wkrótce poprzez małżeństwo zyska ogromną rodzinę. I trzeba się pośpieszyć ze ślubem, bo w niej rośnie już dziecko. Ale kiedy przyjrzała się liczebności przyszłej rodziny, doszła do wniosku, że nikt nie będzie specjalnie zgorszony, kiedy jej dziecko urodzi się siedem czy osiem miesięcy po ślubie.

– Szczęśliwa? – zapytał Ace, który podszedł do niej i otoczył ramieniem jej talię.

– Bardzo. Ale…

– Ale co? – Drobna zmarszczka między brwiami zdradzała, że jest przejęty.

– Chciałabym wrócić do domu – powiedziała miękko.

– A, tak. Do swojego nowojorskiego apartamentu – powiedział matowym głosem. – Czy czynsz za wynajem był przez cały czas płacony? Myślałem, że Frank…

Fiona położyła mu palec na ustach.

– Do domu na Florydzie.

Ace nie mógł chyba być bardziej wstrząśnięty.

– Przecież nienawidzisz Florydy. Nienawidzisz upału, bagien i…

– Wiem, że chcesz sam zarobić na dom i że nie chcesz korzystać z odziedziczonych pieniędzy, ale czy nie sądzisz, że moglibyśmy wynająć spychacz, żeby rozwalił twoją chałupę i postawić na jej miejscu domek podobny do tego, który mieliśmy w Błękitnej Orchidei? Z klimatyzacją i basenem? I… – Fiona zawahała się i dokończyła ściszonym głosem. -I z pokojem dziecięcym?

Ace patrzył przez chwilę przed siebie. Wokół nich kłębił się tłum ludzi, ale w tym momencie byli sami na świecie. Spojrzał na Fionę.

– Tak, sądzę, że dałoby się to zrobić. A czy… czy mogłabyś w przybliżeniu określić, kiedy powinien być gotowy ten pokój dziecięcy?

– Chyba za jakieś siedem i pół miesiąca.

Znów popatrzył przed siebie i milczał przez chwilę. Fiona przyglądała się gwałtownie pulsującej na jego szyi żyle.

– Jeśli będzie chłopiec, nazwiemy go Ibis, a jeśli dziewczynka to Czapla – powiedział w końcu.

– Myślałam raczej o Warząchwi Białej i Wężówce Wiosłonogiej! Ale jedynie wtedy, kiedy urodzą się bliźnięta.

Ace wybuchnął takim śmiechem, że wszyscy zgromadzeni zamilkli i spojrzeli w ich stronę. Uśmiechnął się i splótł palce z palcami Fiony.

Загрузка...