Muszę dziś koniecznie wrócić do domu, pomyślała Fiona natychmiast po przebudzeniu. Ten koszmar jak ze złego snu, to ukrywanie się przed policją, to znajdowanie zwłok, ta prezentacja Kimberly bez jej udziału, to wszystko musi się wreszcie skończyć. Przeciągnęła się i zaczęła się zastanawiać, czym jest dla niej dom. Dom to jej własne stroje, to kosmetyczka, masażystka.
– Kawy? – usłyszała głos Ace'a i po chwili zza futryny drzwi wychyliła się jego głowa.
Fiona skrzywiła się, ale zmusiła się do uśmiechu.
– Jasne. Co mówi fax?
– Jeszcze nie przyszedł – oznajmił i wszedł do sypialni, jakby miał do tego pełne prawo. – Ale nie martw się. Trzeba czasu, żeby załatwić tego typu sprawy. Mój brat i kuzyn mają rozległe znajomości i dowiedzą się wszystkiego bez trudu.
Wzięła od Ace'a parujący kubek i pociągnęła łyk kawy.
– Chyba wolę nie wiedzieć, czym się zajmują twoi krewni.
Czy oni noszą takie imiona jak Pluskwiak i Straszna Morda?
Ace przez chwilę gapił się na Fionę, nie mogąc zrozumieć, o co jej chodzi. W końcu uśmiechnął się półgębkiem.
– Oczywiście. Mój brat ma na imię Czort. A twoje rodzeństwo?
– Żadnych braci, żadnych sióstr. Tylko ja.
– Samotne dzieciństwo?
– Niezupełnie. Większość życia spędziłam w szkolnych internatach i bawiłam się wspaniale. Czy mógłbyś do kogoś zadzwonić i zapytać, czego się dowiedzieli?
– Już to zrobiłem. Jak dotąd nikt niczego się nie dowiedział. To może być dobry albo zły znak.
– Mógłbyś mi to wyjaśnić? Nie jestem mocna w żargonie kryminalistów czy mafiosów.
– Jeśli nikt z ludzi, prowadzących dochodzenie, jeszcze się nie odezwał, to może być zły znak, bo to może oznaczać, że nie udało im się niczego dowiedzieć. Ale z drugiej strony to może również znaczyć, że wpadło im w ręce tyle tropów, że nie wiedzą, za którym najpierw pójść.
– Nie podoba mi się twoje poczucie humoru – oznajmiła Fiona, oddając Ace'owi pusty kubek. – Chcę tylko jednego: wydostać się stąd i wrócić do Nowego Jorku.
– I do swojej ukochanej Kimberly – dorzucił Ace, patrząc na dziewczynę, jakby miał nadzieję na wyjaśnienia.
– Mógłbyś zostawić mnie na chwilę samą? Chciałabym wziąć prysznic.
– Jasne. Znalazłem tu kilka jajek, więc mogę usmażyć omlet. – Ace wstał i wskazał głową na szafę w sypialni. – Tam znajdziesz czyste ubrania.
– Męskie? – Fiona skrzywiła się z niesmakiem.
– A jakieżby inne? Przynajmniej nie dasz Lisie powodów do zazdrości.
– Tak? Ile Lisa ma wzrostu?
– Sto sześćdziesiąt – odpowiedział Ace, stojąc w drzwiach. -Dlaczego pytasz?
– Kiedy się z nią spotkam, będę miała na sobie najkrótszą spódniczkę, jaką dostanę w sklepie dziecięcym. Moje nogi mają sto sześćdziesiąt centymetrów długości. A teraz idź już stąd.
Wyszedł, a Fiona napawała się swą zemstą, kiedy przypomniała sobie wyraz twarzy Ace'a. Właściwie to szkoda, że ta eskapada wkrótce się skończy; dobrze by było posłużyć się kimś takim jak Ace, żeby wzbudzić w Jeremym zazdrość. W końcu zdecydowanie zasłużył sobie na nauczkę.
Fiona długo stała pod bardzo gorącym prysznicem. Tak długo, aż spłukała z siebie znużenie i poczucie beznadziejności, w jakim żyła przez ostatnie dwa dni. Dziś czuła, że wszystko dobrze się skończy. Dziś wróci do domu!
Ubrała się w kolejną parę męskich spodni i w kolejną męską koszulę, po czym weszła do kuchni, skąd dochodziły wyczarowane przez Ace'a niebiańskie zapachy.
– Za mało jesz – stwierdził, zsuwając na jej talerz tłusty, puszysty omlet. – Wczoraj przez cały dzień zjadłaś tylko jeden posiłek.
– To ze zdenerwowania. – Fiona rzuciła się na omlet. -Zwykle jem… – przerwała, bo uświadomiła sobie, że staje się zdecydowanie zbyt przyjacielska w stosunku do tego człowieka.
Ace czekał przez chwilę, żeby dokończyła zdanie, ale ponieważ nie odezwała się, odwrócił się do niej tyłem.
– Hej, zobacz, co znalazłem.
Rozpromieniony otworzył drzwiczki szafki kuchennej i ich oczom ukazał się mały telewizor i pilot stereo.
– O, wspaniale – mruknęła Fiona z pełnymi ustami. – Ptaki na śniadanie. Mówiłam ci już, że lubię młode gołąbki? I kaczkę pieczoną, i…
– Kanibalka! – oświadczył z takim niesmakiem, że przez chwilę podejrzewała, iż Ace mówi serio. Dopiero wesołe iskierki w jego oczach przekonały ją, że się z nią droczy.
– I gołębie jaja – ciągnęła nieubłaganie. – Mam też kapelusz z piórami.
Ace z uśmiechem wziął pilota i nastawił telewizor na lokalny program poranny. Lecz jego uśmiech zniknął w jednej chwili, kiedy na ekranie pojawiła się prezenterka. Za jej głową widać było zdjęcia jego i Fiony.
– A teraz najświeższe informacje o brutalnym zabójstwie twórcy Raphaela, Roya Hudsona w Fort Lauderdale. Policja, poszukując motywu zbrodni, zapoznała się z testamentem pana Hudsona. Wygląda na to, że jedynymi i wyłącznymi spadkobiercami jego znacznego majątku są Fiona Burkenhalter i Paul, lepiej znany jako Ace, Montgomery.
Policja dowiedziała się od anonimowego informatora, że w ciągu ostatnich czternastu miesięcy Burkenhalter i Montgomery trzykrotnie zatrzymywali się w tym samych hotelach w różnych stanach. Policja podejrzewa, że zabójstwo Roya Hudsona było od dawna planowane.
Wczoraj odkryto, że na dzień przed morderstwem Roya Hudsona Burkenhalter i Montgomery byli sprawcami zamachu bombowego na lotnisku w Fort Lauderdale. Dostawca Arnold Sacwin poinformował policję, że jest przekonany, iż dwoje domniemanych morderców współdziałało przy próbie wyłudzenia od towarzystwa ubezpieczeniowego pieniędzy za zniszczenie bardzo kosztownego mechanicznego aligatora, wyprodukowanego w Hollywood.
Prezenterka zamilkła na chwilę, bo wyświetlano migawkę filmową. Arnold Sacwin, człowiek, który dostarczył aligatora, opowiadał, że od początku wydawało mu się, że „w tej operacji" było coś oszukańczego.
– Ta kobieta nagle się pojawiła jakby znikąd i wiedziała dokładnie, w które miejsce rzucić bombę, żeby aligator eksplodował – opowiadał do mikrofonu. – Ten facet, Ace… próbował mnie przekonać, że nie zna tej kobiety. Nie dałem się nabrać ani przez chwilę.
Na ekranie znów pojawiła się prezenterka wiadomości.
– Policja szuka najdrobniejszych śladów domniemanych zabójców. Apelujemy do wszystkich obywateli o przekazywanie policji wszelkich informacji. Równocześnie jednak prosimy, żeby nie zbliżali się państwo do podejrzanych. Mogą być uzbrojeni i niebezpieczni.
Ace wyłączył telewizor, złapał Fionę za ramiona i zmusił, żeby wstała z krzesła.
– Tylko mi nie zemdlej! – krzyknął. – Nie mamy na to czasu. Słyszysz?
Dziewczyna mogła tylko skinąć głową. Była sparaliżowana z przerażenia i z trudem pojmowała to, co przed chwilą usłyszała.
– Słuchaj! – Ace przysunął się tak blisko do Fiony, że niemal stykali się nosami. – Chcę dać ci wybór, ale także pewną radę. Słyszysz mnie?
Fiona patrzyła na niego, ale wydawało jej się, że jego głos dobiega z bardzo, bardzo daleka.
– Ktoś zadał sobie dużo trudu, żeby wszystko przygotować. Ten ktoś poświęcił na to mnóstwo czasu, więc podejrzewam, że jeśli teraz zgłosimy się na policję, całkowicie niewinni, to… – Przerwał na widok jej białej twarzy i ogromnych, przerażonych oczu. To był obraz czystej grozy. Musiał wzmocnić uchwyt, bo Fiona słaniała się na nogach.
– Posłuchaj! Musimy się stąd wydostać. Jeśli pójdziemy teraz na policję, nigdy nie zdołamy się oczyścić z zarzutów. Rozumiesz, co mówię?
– Chcę do domu – szepnęła. – Chcę przygotować Kimberly i…
– Nie możesz się teraz poddać. – Odetchnął głęboko i posadził dziewczynę na stołku. – Ty i ja wiemy o czymś. Rozumiesz mnie?
– Nie – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Zupełnie niczego nie rozumiała.
– Słuchaj, nie mam zamiaru cię okłamywać. Ja też nie wiem, co jest grane, ale wczoraj wydawało mi się, że wszystkie elementy tej układanki nie mają najmniejszego sensu. Nabrały sensu dzisiaj, kiedy dowiedziałem się, że jesteśmy spadkobiercami Roya.
– Nabrały sensu? – Fiona podniosła wzrok na Ace'a. Jej mózg nadal nie pracował na pełnych obrotach.
– Wiedziałem, że Roy ma nam coś do powiedzenia, ale nie miałem pojęcia, o co może chodzić. A on chciał nas poinformować, że zapisał nam cały majątek. Tobie i mnie. Po to była ta wyprawa na ryby.
– Chciał, żeby Davidson Toys wyprodukował takie… takie małe…
– Wiem, takie gadżety, jak z Gwiezdnych wojen.
– Tak.
– Ale nie rozumiesz? Zabito go, żeby nie mógł nam powiedzieć o testamencie.
– Mieliśmy dowiedzieć się o nim z dziennika telewizyjnego?
Ace uśmiechnął się, słysząc sarkazm w głosie Fiony.
– No, teraz poznaję moją dziewczynę! Wczoraj zadawałem sobie bez końca pytanie, dlaczego Roy domagał się, żebyśmy my oboje popłynęli z nim na tę wycieczkę. Jaki tu może być związek? Zabawki i ptaki? Nowy Jork i Floryda?
– Spodziewasz się uzyskać ode mnie odpowiedź? – Fiona bardzo starała się skupić na słowach Ace'a, żeby nie myśleć o tym, co się stało.
– Nie widzisz związku między nami, ja też nie. – Ace pochylił się, żeby patrzeć Fionie prosto w oczy. – Ale ktoś wie, co nas łączy, i ten ktoś zabił po to, żebyśmy nie dowiedzieli się prawdy.
– Jak więc mamy wyjaśnić ten związek policji, skoro sami go nie znamy?
– Powiemy im, kiedy będziemy wiedzieli – odpowiedział spokojnie.
– Nie – szepnęła Fiona i po chwili powtórzyła głośniej. -Nie, nie jestem detektywem. Nie mam pojęcia o dochodzeniach.
Ace zdjął wiszący na ścianie kuchni telefon i podał go Fionie.
– W takim razie zadzwoń i oddaj się w ręce policji. Powiedz im, że nic nie wiedziałaś o testamencie. Powiedz im, że nie miałaś pojęcia, iż trzykrotnie w ciągu czternastu miesięcy zatrzymaliśmy się w tym samym hotelu. Powiedz im, że to był tylko gigantyczny zbieg okoliczności, że zniszczyłaś aligatora, będącego własnością drugiego spadkobiercy. Powiedz im, że lubiłaś Roya i że nie byłaś osobiście zainteresowana uzyskaniem jego zgody, aby firma, dla której pracujesz, zdobyła prawo do produkcji gadżetów. No, proszę. Dlaczego się wahasz?
– Nie lubię cię – wyszeptała. – Zdecydowanie cię nie lubię.
– Ja też nie przepadam za tobą i twoimi humorami – odpalił Ace. – Ale nie chcę spędzić reszty życia w więzieniu i to za zbrodnię, której nie popełniłem. I dlatego, z tobą albo bez ciebie, mam zamiar dowiedzieć się: kto i dlaczego. Ale, szczerze mówiąc, jestem przekonany, że sam nie mam najmniejszych szans, bo kluczem do rozwiązania tej zagadki jest coś między nami i możemy to odkryć jedynie razem.
– Chcesz, żebym uciekła razem z tobą?
– Właściwie tak. Chcę, żebyś mi pomagała tak długo, jak się tylko da.
– Jesteśmy poszukiwani przez policję. Jesteśmy zbiegami.
– Lepsze to, niż być zamkniętym w więziennej celi! – Ace odwrócił się na pięcie i wyszedł z kuchni.
Fiona siedziała bez ruchu na stołku i niewidzącym wzrokiem patrzyła przed siebie. Nie chciała się tu znaleźć. Nie chciała jechać na tę cholerną wyprawę. Nie chciała…
Użalanie się nad sobą do niczego nie prowadzi, pomyślała.
– Są owieczki i są byki. Bykom przypada to, co najlepsze – zwykł mawiać jej ojciec. A ona była nieodrodną córką swojego ojca. To on popchnął ją do pracy nad Kimberly i to on…
Fiona podniosła się ze stołka i odetchnęła głęboko. W głowie wirowały jej sceny z filmów o więzieniach i o ucieczkach zza krat, które nieodmiennie kończyły się krwawo, niezależnie od tego, czy oglądała film w kinie czy w telewizji.
Z wysoko podniesioną głową, wyprostowana, wkroczyła do sypialni, w której Ace pakował torbę.
– Czy sądzisz, że twój przyjaciel byłby bardzo zły, gdybym wzięła jeszcze trochę jego ubrań? – Nie zdołała ukryć drżenia głosu.