16

Rodzeństwo Bedwynów ze współmałżonkami zostało w salonie, gdy reszta gości udała się już na spoczynek. Wulfric wycofał się do biblioteki, swojego prywatnego królestwa.

– Szkoda, że Wulf nie został z nami – westchnęła Morgan.

– Zadziwiające, że został, dopóki nie wyszli wszyscy goście, a nie uciekł pod jakimś pretekstem – rzuciła Freyja.

– Jeszcze miałby uciekać – parsknął Rannulf. Usiadł na podłodze przy krześle Judith i oparł głowę na jej kolanach. – Przecież sam sprosił tu tych ludzi. Czy ktoś z was rozumie, dlaczego wybrał Elricka, Renable'a i całą resztę? Nic do nich nie mam, ale nie wyglądają mi na gości w typie Wulfrica.

– Ale pewnie dziękuje Bogu, że ich zaprosił – orzekł Aidan. Wcisnął się obok Eve, siedzącej w dużym fotelu, i objął ją. – Ciotka Rochester znowu zabawia się w swatkę. Sam nie wiem, kogo bardziej żałować, Amy Hutchinson czy Wulfa.

– Zjadłby ją na śniadanie już pierwszego dnia po ślubie – mruknęła Freyja pogardliwie. – Josh, chodź tu i pomóż mi wyjąć pióra z włosów. Strasznie się zaplątały.

– Powinnaś powiedzieć: proszę – zauważył Rannulf.

– Kochanie, nie musisz piorunować mnie wzrokiem – rzucił Joshua i uśmiechnął się szeroko. Usiadł na poręczy fotela żony, odsunął jej ręce i zajął się piórami. – To nie ja zarzuciłem ci brak manier.

– Może powinniśmy coś zrobić, żeby im pomóc – zasugerowała Eve. – Postarać się trzymać Amy i Wulfrica z dala od siebie.

– Ciotka Rochester użyje całego swego arsenału – stwierdził Alleyne. – Ona nie żartuje.

– Czy mogę się wtrącić? – spytał Gervase, stając plecami do kominka, – Wulfric doskonale da sobie radę z ciotką. Pomysł, by śpieszyć mu z pomocą, wydaje się absurdalny.

Większość obecnych zachichotała z aprobatą.

– Musimy tylko sprytnie zmylić jej uwagę – powiedziała Morgan, marszcząc brwi. – Podsunąć kogoś Amy albo Wulfowi.

– Mowbury nie nadaje się do tej roli – oznajmił Aidan. – Nigdy nie widziałem człowieka, który tak bujałby w obłokach. Chyba nawet nie zauważył tej dziewczyny. A jego brat jest od niej o głowę niższy. Zresztą to młodszy syn i na pewno nie spodobałby się ciotce Rochester.

– Co wcale nie dyskwalifikuje go jako potencjalnego zalotnika – zauważyła Judith.

– Jest chudy i łysieje – stwierdziła bez ogródek Freyja. – Na pewno nie spodoba się Amy.

– Zajmijmy się więc Wulfem – westchnęła Morgan. – Znajdźmy kogoś dla niego.

– Marne szanse, cherie – powiedział Gervase. – Jedna na milion?

– Jedyną kandydatką jest pani Derrick – powiedziała Freyja.

Joshua podał żonie ostatnie pióro i zachichotał.

– Wiele bym dał, by zobaczyć, jak Wulfric wyciągają z rzeki – rzekł. – A potem odwozi do domu w siodle przed sobą. Założę się, że nie było mu do śmiechu.

– Dzisiaj też miała spektakularne wejście – dodał Aidan. – Myślałem, że ciotce Rochester oko wyskoczy i stłucze jej lorgnon.

– A ja się bałam, że Wulfric zmrozi ją na sopel lodu – odezwała się Morgan. – Ale ona nie zwróciła na niego uwagi. Wyglądała jak strach na wróble, bo zamiast przyjść i dygać przed nami, najpierw zajęła się dzieckiem. Mimo to przywitała się z nami wesoło i z werwą.

– Nie można nie podziwiać jej hartu ducha – przyznała Freyja. – Joshua twierdzi, że razem wyglądamy naprawdę groźnie, zwłaszcza ustawieni w szeregu. Mówi, że jesteśmy skuteczni jak pluton egzekucyjny, a wykańczamy ofiarę bez krwi i hałasu.

– Moim zdaniem pani Derrick to wspaniała kobieta – powiedział Alleyne. – Ma poczucie humoru i ciekawie się z nią rozmawia.

– Niestety nie jest w typie Wulfa – orzekła Freyja, krzywiąc się lekko. – Wyobrażacie sobie, że wolałby jej towarzystwo, nawet gdyby miał do wyboru tylko Amy?

Zaśmiali się zgodnie, zastanawiając się nad tą alternatywą.

– Ale rozmawiał z nią dzisiaj przez pewien czas – zauważył Rannulf. – I to właśnie dlatego, że uciekał przed Amy. A właściwie przed ciotką.

– Nie sądzę jednak, żeby to się miało powtórzyć – odparła Freyja. – Nie, musimy mu znaleźć kogoś innego.

– Niestety nie ma nikogo innego – powiedziała Morgan. – Chyba że hrabia Redfield zaprosił na święta gości do Alvesley Park. Może przyjechała kuzynka Lauren.

– Lady Muir? – upewnił się Rannulf. – Kiedyś mi się nawet podobała. – Odchylił głowę do tyłu i uśmiechnął się do żony. – Potem jednak poznałem Judi i zapomniałem, że w ogóle istnieje.

Judith pstryknęła go w ucho.

– Wcale nie jestem taka pewna, że pani Derrick nie pasuje do Wulfa – odezwała się Rachel. – To wdowa, kobieta bliższa mu wiekiem niż Amy. I moim zdaniem bardzo ładna, choć nie według norm przyjętych w towarzystwie. Na pewno wszyscy zauważyliście, jaka jest pełna życia, ujmująca w obejściu i jak chętnie się śmieje. Ma w sobie ogień, a może właśnie tego trzeba Wulfricowi.

– Co takiego? – Rannulf spojrzał na nią zdumiony, podobnie jak reszta obecnych.

– Wulfric jest bardzo wrażliwy – ciągnęła Rachel. – Potrzebuje tylko kogoś, kto pomoże mu to okazać.

Rannulf i Joshua roześmiali się głośno.

Alleyne usiadł przy żonie, ujął ją za rękę i splótł ich palce.

– Rachel żywi takie przekonania na temat Wulfa od chwili, gdy go ujrzała – powiedział.

– Widziałam jego twarz, kiedy spostrzegł Alleyne'a, którego od kilku miesięcy uważał za zmarłego – wyjaśniła Rachel. – Wy widzieliście tylko, jak na weselu Morgan przeszedł przez taras i wziął Alleyne'a w objęcia. Ja widziałam jego twarz i nikt mnie nie przekona, że Wulfric jest zimny i niezdolny do głębszych uczuć.

– Brawo! – zawołała Freyja. – Podziwiam osoby, które mają odwagę stawić czoło Bedwynom.

– Rachel, masz całkowitą rację – wtrąciła się Morgan. – Nie mówiłam tego nigdy nikomu z wyjątkiem Gervase'a, bo wydawało mi się, że zdradzę sekret Wulfa, a poza tym muszę przyznać, byłam wtedy przerażona. Po nabożeństwie żałobnym za Alleyne'a poszłam do biblioteki w Bedwyn House, żeby po prostu pobyć w towarzystwie Wulfa. Stał przed kominkiem i płakał. Na szczęście mnie nie zauważył.

Zapadła długa, pełna skrępowania cisza.

– Nie sądzę, aby Bewcastle był ci szczególnie wdzięczny za to, że opowiadasz o nim takie przerażające historie – odezwał się w końcu Gervase.

– To oczywiste, że Wulfric potrafi kochać – powiedziała Eve. – Pomógł Aidanowi i mnie zbliżyć się do siebie, już po naszym ślubie. I chyba podobnie było w przypadku Freyi i Joshuy oraz Rannulfa i Judith. Łatwo jest osądzać, że zrobił to tylko z chęci uniknięcia skandalu i ze względu na rodzinną dumę. Ja jednak od dawna wierzę, że on nas kocha. Przyjechał do Oxfordshire, by pomóc mi zatrzymać Davy'ego i Becky, gdy mój kuzyn chciał mi ich odebrać. Cóż innego mogło nim powodować, jeśli nie miłość? Rachel, czy rzeczywiście uważasz, że pani Derrick zdoła skruszyć pancerz, za którym ukrywa się Wulfric?

– Oczywiście, że tak – zawołała niespodziewanie Freyja. – Nie rozumiem, dlaczego od razu tego nie zauważyliśmy. Czy Wulf nie gościł u lady Renable zeszłego lata? Pani Derrick zapewne również była tam obecna. I czy nie zastanawialiśmy się, dlaczego Wulfric pospieszył jej na pomoc w Hyde Parku, mimo iż było tam wiele osób z towarzystwa? To nie w jego stylu wystawiać się na plotki i narażać na śmieszność. I po co zaprosił jej rodzinę na Wielkanoc, skoro wiemy, że nie łączy go z nią żadna głębsza zażyłość, no, może z wyjątkiem Mowbury'ego? Dlaczego wreszcie nas zaprosił? Zwykle sami się wpraszamy.

– Chyba nie sugerujesz… – zaczął Alleyne.

– I dlaczego dziś po południu ustawił nas wszystkich w holu, gdy tylko nadjechał powóz Renable'a? – ciągnęła Freyja. – Pamiętacie, jak nas to zdziwiło?

– Niech to diabli, ty właśnie to sugerujesz – zawołał Alleyne. – Muszę przyznać, że kobiety mają naprawdę niesamowitą wyobraźnię. Zaczynają od prostych faktów, a dochodzą do niesłychanych wniosków. Free, uważasz, że Wulf zadurzył się w pani Derrick?

– To całkiem prawdopodobne – odparła i spojrzała mu w oczy.

– No cóż, chyba zgodnie uznaliśmy, że niedorzeczny plan ciotki Rochester, by skojarzyć Wulfa z Amy Hutchinson, należy udaremnić – skwitował rzeczowo Aidan. – Ze względu na nich oboje. Jeśli uda się nam to osiągnąć poprzez stwarzanie okazji, by Wulf jak najczęściej przebywał w towarzystwie pani Derrick, to jestem za. Jeśli przy tym zakocha się w niej po uszy, choć ta wizja trochę wykracza poza moją wyobraźnię, chętnie sprawię Eve nową suknię na ich ślub.

– A ja proponuję, choć wiem, że nie na wiele się to zda, bo Bedwynowie zawsze robią dokładnie odwrotnie, niż się im sugeruje, by zostawić ich w spokoju – powiedział Joshua. – Nie ma czegoś bardziej niedorzecznego niż banda pełnych dobrych chęci Bedwynów, którzy spiskują, by Wulfrica ocalić przed niefortunnym małżeństwem, popychając do związku z inną kobietą, również nie najszczęśliwiej dobraną.

– Zgadzam się – poparł go Gervase.

– Niedorzecznego? – prychnęła Freyja. – Zarzucasz nam, że jesteśmy niedorzeczni, Joshua? A ciebie to śmieszy, Gervase?

Aidan wstał.

– Czas iść spać – powiedział. – Jest tylko jedna rzecz bardziej przerażająca niż Bedwynowie zabawiający się w swatów: Bedwynowie kłócący się ze sobą. Zaraz rzucicie się na siebie z pięściami, a przecież są tu obecne dwie czy trzy damy.

– Dwie czy trzy… – Freyja z ogniem w oczach zerwała się na nogi.

Aidan uniósł dłoń i wszyscy umilkli. Gdy chciał, potrafił być równie groźny jak Wulfric, a przy tym po wielu latach służby w wojsku jako oficer kawalerii potrafił zdobyć posłuch.

– Freyjo, dobrze wiesz, że w każdej sprzeczce ty pierwsza rzucasz się z pięściami – oświadczył. – Chodźmy spać. Zobaczymy, co nam przyniesie jutro. Sądzę, że Wulf bez najmniejszej pomocy z naszej strony pokrzyżuje plany ciotki i uniknie związku z panią Derrick. I nie będzie wymagało to od niego większego wysiłku, co najwyżej uniesienia brwi.

Podał ramię Eve.

– Niektóre osoby zawsze muszą mieć ostatnie słowo – rzuciła Freyja, kręcąc głową.

Rannulf i Alleyne spojrzeli wymownie na siebie, potem na Freyję i demonstracyjnie zacisnęli usta.

Joshua uśmiechnął się i objął żonę.

Tymczasem Christine rozmawiała w swej sypialni z Hermione. Szwagierka dogoniła ją na schodach, gdy wszyscy udawali się na spoczynek, i wprosiła się do środka.

– O, jaki śliczny pokój – zauważyła, rozejrzawszy się. – To chyba największa i najładniejsza sypialnia w całym domu.

Christine nie przyszło to do głowy; sądziła, że wszystkie pokoje są równie okazałe jak jej. Hermione nie rozwinęła tematu. Usiadła na podsuniętym jej krześle i spojrzawszy poważnie na szwagierkę, powiedziała:

– Zastanawialiśmy się z Basilem nad tym zaproszeniem. Nasza znajomość z księciem jest bardzo luźna. Wiemy też, że rzadko, jeśli w ogóle, zaprasza do Lindsey Hall gości. Dlaczego więc zaprosił nas? Wprawdzie przyjaźni się z Hectorem, ale z Melanie i Bertiem łączy go tak samo daleka znajomość jak z nami, choć to Hector przywiózł go do Schofield zeszłego lata. Doszliśmy do wniosku, że zaproszono nas tutaj z twojego powodu.

– Mojego powodu? – powtórzyła Christine.

– Tak. Uważam, a Basil zgadza się ze mną, że książę się w tobie zadurzył.

Christine patrzyła na szwagierkę w milczeniu.

– Jest oczywiste, że markiza Rochester ma co do księcia inne plany i może wywrzeć na niego spory wpływ – ciągnęła Hermione.

– A jego rodzina nigdy nie zaakceptuje małżeństwa z tobą. Jemu zresztą też małżeństwo nawet nie przyjdzie do głowy. Zaproponuje ci tylko romans.

– Próbujesz mnie ostrzec, żebym nie robiła sobie wielkich nadziei? – spytała Christine.

Hermione zmarszczyła brwi.

– Nie, proszę cię, żebyś nie zrobiła z siebie idiotki – odrzekła. – Nigdy nie zostaniesz księżną Bewcastle. Sama myśl o tym jest niedorzeczna. A jeśli znów zaczniesz stosować te swoje sztuczki, twoje ambicje staną się jasne dla markizy i rodzeństwa księcia i odium twego niestosownego zachowania spadnie również na nas.

– Moje sztuczki. – Christine nagle zrobiło się zimno.

– Udawałaś, że spadasz z drzewa, akurat gdy on był w pobliżu – rzuciła Hermione z goryczą. – Niby przypadkiem wpadłaś do rzeki, kiedy książę przejeżdżał obok. Dziwnym trafem siedziałaś w alei szczodrzeńców, gdy zapragnął tam pospacerować. Udawałaś, że boli cię noga, gdy Hector ci na nią nadepnął, i nie było cię w sali balowej przez całą godzinę. I zwracałaś na siebie uwagę niemal każdego dżentelmena w Schofield. Hrabia Kitredge nawet oświadczył ci się w Londynie, ale podobno mu odmówiłaś. Czemu zadowolić się tytułem hrabiny, skoro można zostać księżną?

– Hermione, myślę, że powinnaś stąd wyjść – powiedziała Christine.

Hermione wstała i podeszła do drzwi.

Zawsze tak było, pomyślała nagle Christine. A przynajmniej przez kilka ostatnich lat życia Oscara, po jego śmierci, ubiegłego lata i teraz. Zawsze unikały szczerej rozmowy.

– Nie, zaczekaj! – zawołała.

Hermione stanęła w drzwiach i spojrzała przez ramię.

– Kiedyś uwielbiałaś, gdy raz po raz wpadałam w tarapaty – powiedziała Christine. – Mówiłaś, że towarzystwo jest mną zachwycone, a śmiech dobrze wszystkim robi. Że mam rzadki dar przyciągania do siebie ludzi, że damy za mną przepadają, a dżentelmeni lubią mnie i czują się ze mną bezpiecznie, bo jestem mężatką. Oscar mnie kochał, ja kochałam jego i byliśmy naprawdę szczęśliwą rodziną. Powiedziałaś mi, że jestem siostrą, której nigdy nie miałaś, a zawsze pragnęłaś mieć. Byłaś dla mnie siostrą. Co się zmieniło? Nigdy nie mogłam tego pojąć. Nagle moje towarzyskie gafy stały się dla was wszystkich krępujące i upokarzające, a każdego dżentelmena, z którym rozmawiałam, tańczyłam czy wymieniałam uśmiechy, uważaliście za mojego kochanka. Co się stało? Co się zmieniło?

Hermione nadal patrzyła na szwagierkę przez ramię.

– Ty mi to powiedz, Christine – odezwała się w końcu. – Zapewne znudziłaś się Oscarem. Zorientowałaś się, że możesz zwabić grubszą rybę i on przestał cię obchodzić. My też.

Christine zamrugała, by powstrzymać łzy.

– Zawsze kochałam Oscara – odparła. – Nawet pod koniec, gdy zaczął bez opamiętania grać i stracił całą fortunę. Nigdy nie przestało mi na nim zależeć. Byłam jego żoną i nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby go zdradzić.

– Cóż – westchnęła Hermione – chciałabym ci wierzyć. Obie jednak wiemy, że to kłamstwo. Gdyby tak nie było, Oscar nadal by żył.

– Chyba nie sądzisz, że byłam odpowiedzialna za jego śmierć? – zawołała Christine. – Błagałam cię wtedy, byś spytała Justina. Dlaczego tego nie zrobiłaś? On potwierdziłby moją niewinność.

– Zapytaliśmy Justina – odparła Hermione. – Przysięgał, że jesteś niewinna, wielce oburzony, że mogliśmy choćby przez moment wątpić w twoje słowa. Ale on zawsze cię bronił. Bez względu na wszystko zawsze cię bronił i zaprzeczał wszelkim oskarżeniom pod twoim adresem. Justin od dawna się w tobie kocha. Prędzej by fałszywie przysięgał, niż pozwolił, by ktokolwiek źle o tobie mówił czy myślał.

– Rozumiem – powiedziała Christine. – I dlatego jestem winna. To, że mnie bronił, przesądza o mojej winie. Biedny Justin. Jego wystąpienia w mojej sprawie zawsze przynosiły efekt odwrotny do zamierzonego. Możesz zatem myśleć, co ci się podoba. Pod jednym względem cię uspokoję. Nie jestem tutaj z powodu ambicji, by zostać księżną Bewcastle. Już raz odrzuciłam oświadczyny księcia i zrobię to ponownie, jeśli powtórzy propozycję. Być może jestem jeszcze bardziej niż ty i Basil świadoma faktu, że to małżeństwo byłoby nie do zniesienia. Dla nas obojga. Z utęsknieniem czekam na dzień, gdy będę mogła wrócić do domu i zacząć znów wieść normalne życie, tak jak przez ostatnie trzy lata, choć pierwszy rok upłynął mi pod znakiem głębokiej żałoby po Oscarze.

– Christine – niespodziewanie oczy Hermione również napełniły się łzami. – Bardzo chciałabym myśleć o tobie jak najlepiej. I Basil, i ja tego pragniemy. Jesteś przecież wdową po Oscarze.

Christine skinęła głową. Nic już nie zostało do powiedzenia. Chyba znów zapanował między nimi kruchy pokój.

Hermione wyszła bez słowa. Christine położyła się do łóżka i próbowała zasnąć, ale rozmowa z Hermione i kłótnia z księciem nie dawały jej spokoju.

Загрузка...