Pallina w aksamitnym chabrowym dresie adidasa, dopasowanym kolorystycznie do aksamitki ściągającej jej włosy, biegnie, miękko odbijając się w swoich jasnych butach Nike.
– Nie pytasz mnie, jak poszło?
Babi w ciemnym dresie z niską talią i napisem Taniec, w różowej przepasce na włosach, zerka na przyjaciółkę.
– Jak poszło?
– O nie, jeśli mnie pytasz w ten sposób, to nic ci nie powiem.
– No to nie mów.
Biegną teraz w milczeniu, wciąż w tym samym rytmie. Ale Pallina nie może już wytrzymać.
– Dobrze, skoro ci tak zależy, to ci jednak powiem. Śmiertelnie się ubawiłam. Wiesz, dokąd mnie zawiózł?
– Nie, nie wiem.
– Nie bądżże taka antypatyczna!
– Nie podzielam twoich przyjaźni i tyle.
– Przecież byłam tam tylko raz. O co chodzi?
– Twoja sprawa, jak chcesz. Ale lepiej byłoby, żeby to był ostatni raz.
Pallina przez chwilę się nie odzywa. Jakiś chłopiec w eleganckim dresie wyprzedza je. Przygląda się im. I choć jest nieźle zmęczony, rzuca okiem na chronometr zaciskany w dłoni i demonstracyjnie przyspiesza, znikając po jakimś czasie w głębi uliczki.
– Więc zawiózł mnie najpierw, żeby coś zjeść, w miejsce raczej gówniane. Blisko Cola di Rienzo, chyba to była via Crescenzio, jedna z przecznic. A samo miejsce nazywa się Piramida!
Babi nie wykazuje specjalnego zainteresowania. Pallina, choć zadyszana, opowiada dalej.
– To jest coś niby rozrywkowego. Na każdym stole jest telefon.
– Bardzo zabawne!
– Ależ z ciebie piła! A te telefony mają numery, rozumiesz? Od zera do dwudziestu.
– A ty skąd wiesz?
– Jest napisane w karcie dań.
– A, bo tam się nawet je! A już myślałam, że cię zawiózł do centrali telefonicznej.
– Słuchaj, jeśli chcesz, żebym ci wszystko opowiedziała, zaniknij tę swoją jadaczkę zgorzkniałej jędzy!
– Co takiego?! – Babi patrzy na nią, udając osłupienie. – Ja zgorzkniała jędza? Ależ ja jestem najbardziej adorowaną dziewczyną w całej szkole! Widziałaś tego, który tędy leciał, jak na mnie patrzył? Wydaje ci się, że wytrzeszczał gały na ciebie?
– Oczywiście!
– No to stwierdził, że obie razem jesteśmy jak jedno spływające tłuszczem prosię.
– Co do mnie, to spływa tylko mój pot, ale istotnie nic dodaje mi wdzięku. Czy nie możemy przycupnąć na ławce i pogadać normalnie?
– Ani mi się śni. Ja biegnę dalej, muszę stracić co najmniej dwa kilo. Jeśli biegniesz ze mną, to dobrze, jeśli nic, to włączam walkmana. Mam w nim ostatnie CD zespołu U2.
– Sony? Od kiedy to masz?
– Od wczoraj.
Babi podnosi bluzę i pokazuje odtwarzacz MP3 przytroczony do paska. Pallina nie wierzy własnym oczom.
– Niesamowite! I CD, i radio. Skąd ty to masz, we Włoszech tego nie znajdziesz.
– Przywiozła mi ciotka, która wczoraj wróciła z Bangkoku.
– Fantastyczny.
Babi pokazuje Pallinie dwie słuchawki.
– Jak widzisz, pomyślałam o tobie.
– Gdybyś naprawdę pomyślała o mnie, tobyś zamówiła u ciotki dwa walkmany.
– Nigdy nic trafiasz w sedno. Oczywiście, że prosiłam o dwa, ale ciotce skończyły się pieniądze i wystarczyło tylko na jeden. Ale jakie to ma znaczenie? Mamy dwie słuchawki, a biegamy zawsze razem.
Pallina uśmiecha się do przyjaciółki.
– Masz rację.
Babi zerka na nią poważniej.
– Wiem… Ale czy skończysz wreszcie tę swoją opowieść o telefonach, które się je?
Babi i Pallina badają się wzrokiem i po chwili wybuchają śmiechem. Pojawiają się dwaj chłopcy. Pozdrawiają zaczepnie obie dziewczyny. Ale ich odwaga nie zostaje nagrodzona. Pallina znowu zaczyna opowiadać.
– No więc każdy telefon odpowiada jakiemuś numerowi, ale nikt nie wie jakiemu. Wykręcasz numer od zera do dwudziestu, odpowiada jakiś stół, ale ty nie wiesz jaki. Na przykład, wykręcasz osiemnaście, a odpowiada ktoś, kto jest w innej sali. Możesz z nim rozmawiać, opowiadać dowcipy, opisywać siebie, przedstawiając się ładniejszą niż jesteś albo, jak ja, o wiele brzydszą. Jasne, nie?
Babi patrzy na przyjaciółkę, unosząc brew. Pallina udaje, że tego nie widzi.
– Jeśli jesteś sama albo z przyjaciółkami, możesz umówić się na randkę, robić z siebie kretynkę, rozumiesz? Mocne, nie?
Babi uśmiecha się.
– Tak, wydaje się bardzo zabawne, po prostu wyborne. Pallina zmienia wyraz twarzy.
– Pewno, ale nie wtedy, gdy dzwoni do ciebie jakiś cham…
– Dlaczego? Co się stało?
– W pewnej chwili podają nam makaron. Wzięliśmy łazanki na ostro. Były wściekle ostre, szczypały w język. I były bardzo gorące. Dmuchałam na nie, żeby je ostudzić, i gawędziłam z Pollem. Wtedy zadzwonił telefon. Chciał go przyjąć Pollo, ale ja byłam szybsza. Więc biorę słuchawkę i mówię: „Tutaj sekretarka doktora Pollo. Zawsze jestem bardzo sympatyczna".
Pallina robi odpowiednią minę. Babi śmieje się. Historia zaczyna ją bawić.
– No i co?
– No więc ten cham z drugiej strony telefonu, no nie wiesz, co mówi!
– Co ci mówi?
– Mówi mi: „Jesteś sekretarką tego, co bije. Ja ci go włożę po samą szyję".
– Milutki. Bardzo po angielsku.
– Właśnie, wielkie chamidło. Rzuciłam słuchawkę i pewnie zrobiłam się cała czerwona. Pollo zapytał, co się stało, ale nie odpowiedziałam. Zatkało mnie. Wstydziłam się. Wiesz, co on zrobił wtedy? Wziął mnie pod ramię i poprowadził między stolikami. Liczył na to, że ta świnia, zobaczywszy mnie, jakoś zareaguje…
– No dobrze, ale tamten mógł nie wiedzieć, która dziewczyna mu odpowiedziała.
– Wiedział to, wiedział.
– W jaki sposób?
– Byłam jedyną dziewczyną w tym towarzystwie. Babi kręci głową.
– Niezłe miejsce, żeby coś przekąsić. Jedyna dziewczyna wśród tych maniaków, którzy dzwonią do siebie, żeby opowiadać różne świństwa… No, i jak się skończyło?
– A tak, że jeden z nich, zobaczywszy mnie, zaczął się śmiać. Pollo wbił go twarzą w talerz, a na głowę wylał mu piwo.
– Dobrze mu tak, przynajmniej nauczy się nie mówić pewnych rzeczy.
– Mógł jednak nie zrozumieć wiele z tej lekcji.
– Dlaczego?
– Bo jak Pollo poszedł zapłacić…
– Twoją forsą, oczywiście.
– Uff… Stanął przede mną taki niski facecik i mówi: „Wychodzisz już? Dlaczego? Chyba się nie obraziłaś. Żartowałem tylko…". Rozumiesz. To był ten cham, a nie tamten, co tak oberwał.
– Powiedziałaś o tym Pollowi?
– Coś ty, żeby jeszcze tego zdeformował?
– Nie, ale żeby wiedział o tym, jak się pomylił… Bo oni wszyscy zachowują się jak sędziowie. Karzą, biją, ale na oślep. A najgorsze, że ciebie to nawet ubawiło.
Babi poważnieje. Pallina to zauważa. Przez chwilę biegną w milczeniu, wyrównując oddech. Potem Pallina zaczyna znowu mówić. Tym razem ona też jest poważna.
– Sama nie wiem, czy mnie ubawiło. Wiem tylko, że poczułam się wtedy jakoś inaczej. Po raz pierwszy poczułam się spokojna i pewna. Tak, Pollo zbił kogoś, kto może nic zasłużył na to, ale stanął w mojej obronie, rozumiesz? Zaopiekował się mną.
– Ach tak? To bardzo ładnie… Ale powiedz mi, kto cię osłoni przed nim?
– Nie bądź nudna… Ty mnie chronisz, nie?
– Zapomnij o tym. Ja jego i jego przyjaciół nie chcę w ogóle widzieć.
– Wygląda na to, że i mnie już nie zobaczysz.
– Dlaczego?
– Bo się z nimi związałam.
Babi zatrzymuje się nagle.
– Nie, tego nie możesz mi zrobić! – Ale Pallina biegnie dalej. Nie oglądając się, daje znak ręką, żeby biegła za nią.
– Nie zatrzymuj się, leć za mną. Wiem, że jesteś szczęśliwa. Głęboko w środku może, ale też jesteś szczęśliwa.
Babi rusza za przyjaciółką. Wydłuża nieco krok, dogania ją.
– Pallina, błagam, powiedz, że żartujesz!
– Nic z tego, on mi się ogromnie podoba.
– Jak on ci się może ogromnie podobać?
– Nie wiem, podoba mi się i koniec.
– Przecież ci ukradł pieniądze.
– I zwrócił, zapraszając na obiad.
– Co ty opowiadasz, to tak, jakbyś ty zapłaciła!
– Jeszcze lepiej. W ten sposób byłam z nim, bo chciałam, a nie musiałam. Jak wychodzisz z chłopcem, a on postawi ci pizzę i wszystko inne, to jakbyś musiała się z nim pocałować. A tu miałam wolny wybór.
Babi milczy przez chwilę, nad czymś się zastanawia.
– Powiedziałaś o tym Demie?
– Nie, nie powiedziałam mu.
– Powinnaś mu to powiedzieć.
– Powinnaś, powinnaś. Powiem, kiedy mi się spodoba.
– Nie, powiesz mu zaraz. Jeśli on się o tym dowie od kogo innego, będzie mu bardzo przykro. Jest w tobie zakochany.
– Ty masz chyba fioła na tym punkcie. To wcale nie jest prawda.
– To najprawdziwsza prawda i ty o tym wiesz. Więc jak tylko wrócisz do domu, zadzwoń do niego.
– Jak mi się będzie chciało, to zadzwonię, jak nie, to nie.
– Jeśli teraz jestem szczęśliwa, to tylko dlatego, że ciotka przywiozła tylko jedno sony. Nie zasługujesz na coś takiego! – Babi przyspiesza. Pallina zaciska zęby i postanawia nie ustąpić. – Jak zechcę, to Pollo zdobędzie dla mnie także sony. Oczywiście, ukradnie je dla mnie! – Śmieje się.
Babi jeszcze przez jakiś czas udaje zagniewaną. Pallina szturcha ją w bok.
– Dobra, dobra, nie sprzeczajmy się. Ja wiem, że jesteś moją przyjaciółką. Poświęciłaś się nawet, żeby mnie wyratować od odpowiedzi. Jak twoja mama przyjęła uwagę w dzienniczku?
– Lepiej niż ja twoją historię z Pollem.
– Widzisz to bardzo dramatycznie!
– Tragicznie!
– Posłuchaj, ty nie znasz go dobrze. Ten chłopak jest pełen problemów. Nie ma pieniędzy, ojciec traktuje go źle. A przy tym jest bardzo sympatyczny. Dla mnie jest przemiły, naprawdę.
– Czy cię nie obchodzi, jaki jest dla innych?
– Może się poprawi!
Babi wie, że to wszystko mówi na próżno. Jak Pallina wbije sobie coś do głowy, nie ma na nią sposobu.
– No dobrze, koniec. Pożyjemy, zobaczymy.
– O, taka mi się podobasz. – Pallina uśmiecha się. – Przyrzekam ci, że jak wrócę do domu, zadzwonię do Demy.
No cóż, przynajmniej to jedno Babi osiągnęła.
Babi i Pallina biegną teraz w milczeniu, żeby złapać trochę tchu. Wpadają na placyk wyposażony w urządzenia sportowe dla dzieci i młodzieży. Dzieciaki z wrzaskiem ślizgają się na zjeżdżalni. Troskliwe matki pilnują z bliska swoich małych kamikadze, w każdej chwili gotowe do interwencji. Ładny wysoki blondynek i nieco niższa od niego dziewczyna ćwiczą na drążkach. Babi i Pallina przebiegają obok. Chłopiec zauważa je i przerywa ćwiczenia.
– Babi!
Babi zatrzymuje się. To Marco. Nie widzieli się ponad osiem miesięcy. Pallina też przystaje. Babi czerwieni się. Jest zakłopotana. Jednak serce nie zaczyna bić szybciej, jak niegdyś. Marco całuje ją w policzek.
– Co u ciebie?
Babi opanowuje się.
– W porządku. A u ciebie?
– Świetnie. Przedstawiam ci Giorgię. Marco wskazuje na dziewczynę. Babi podaje jej rękę i, o dziwo nie zapomina natychmiast tego imienia, jak to się zwykle dzieje, kiedy ci kogoś przedstawiają. Pallina też się z nią wita, ale widać wyraźnie, że wolałaby uniknąć tego spotkania. Marco zaczyna rozmowę. Jak zwykle, zdawkową. Dzwoniłem do ciebie. Nigdy cię nie ma. Widziałem jedną z twoich przyjaciółek i któregoś z przyjaciół. Co porabiasz? Ach, prawda, masz maturę. Uważaj, zachowaj się z godnością. Usiłuje być sympatyczny. Babi prawie go nie słucha. Pamięta wszystkie spędzone z nim chwile, uczucie dla niego, rozczarowanie, łzy. Ileż cierpienia. Przez kogoś takiego… Przygląda mu się lepiej. Przytył. Przetłuszczone włosy. Jakby ich mniej. I oczy – puste, bez życia. Jedno spojrzenie na dziewczynę. Nie zasługuje nawet na to. Uczucie niesmaku, obojętności. I tak się rozstają. Po pięciu minutach rozmowy, nic sobie nie powiedziawszy. Tamten magiczny most runął. Babi rusza biegiem. Pyta siebie, gdzie się podziała tamta miłość? Dlaczego nie mogę już jej odczuwać? A przecież była taka wielka. Zakłada słuchawki walkmana. U2 zaczynają swój ostatni przebój. Patrzy na Pallinę. Przyjaciółka odpowiada czułym uśmiechem. Kosmyk jej włosów tańczy na wietrze. Podaje jej słuchawkę. Zasłużyła sobie. Babi nie wie o tym, ale to ona ją uratowała.