Pierwsze „a" jest nazbyt tłuściutkie, drugie ma pałeczkę zbyt długą i jest za niskie, zresztą wszystko jest chyba za delikatne. Babi jeszcze raz próbuje naśladować podpis matki. Wypełnia nimi kilka kartek z zeszytu do matematyki.
– Dani, popatrz, czy wydaje ci się, że to jest podpis mamy?
Daniela przygląda się ostatniemu podpisowi. Trochę się zastanawia.
– Nazwisko u mamy wychodzi nieco dłuższe. Nie, nie Wiem. Coś tu jest nie tak. O, na przykład, „g" jest nazbyt szczupłe, brzuszek ma za mały. Mama zaczyna nazwisko naprawdę dużą literą. Popatrz. – Otwiera swój dzienniczek i pokazuje siostrze jeden z prawdziwych podpisów. – Widzisz?
Babi patrzy i porównuje go z tym swoim.
– Mnie się wydają identyczne. Widzisz różnicę, bo wiesz. – Wraca do swojego pokoju spokojniejsza.
– Rób jak chcesz. Dla mnie to „g" jest zbyt małe. A poza tym nie rozumiem, dlaczego mnie pytasz o zdanie, skoro i tak potem robisz wszystko po swojemu.
Babi otwiera dzienniczek na stroniczce usprawiedliwień. W rubryce „Powody nieobecności" wpisuje: ze względów zdrowotnych. W końcu to prawda. Rozchorowałaby się na samą myśl, że nie ucieknie ze Stepem. Teraz przychodzi chwila podpisu. Tu trzeba być poważnym. Jeszcze raz wypróbowuje na kartce obok. Pod dziesiątkami innych podpisów „Raffaella Gervasi". Ten ostatni wypada jeszcze lepiej. Jest perfekcyjny. Spokojnie mogłaby sfałszować czek i kupić sobie SH 50. W czymś przesadziła. Przecież nie potrzebuje pieniędzy, tylko usprawiedliwienia. Chwyta pióro i podpisuje. Duże R i jazda dalej, prowadząc rękę z maksymalną swobodą, aż do ostatniej kropki nad i. Teraz, jeszcze drżąc z napięcia, z wysiłku skupienia się, by napisać to nazwisko dokładnie tak, jak matka, przygląda się podpisowi. Udało się jeszcze lepiej. Nie do wiary. No, może nazwisko jest odrobinę rozedrgane. Porównuje z innymi podpisami matki w dzienniczku. Żadnej znaczącej różnicy. Żadnego śladu nieścisłości. No i jeszcze jedno gra na jej korzyść. Pierwsza godzina to matematyka z panią Boi, która ma bardzo grube szkła i szeroko otwartą, zawsze uśmiechniętą twarz. Nawet wtedy, gdy przepraszała klasę, że zgubiła odrobione zadania, i prosiła, żeby nikomu o tym nie mówić. Tamtego dnia Pallina była pewna, że zarobi co najmniej siedem. Twierdziła, że to dlatego pani Boi zgubiła zadania. Umyślnie to zrobiła, żeby nie dać jej takiej satysfakcji. Pallina wierzy, że wszyscy nauczyciele mają z nią na pieńku i zaniżają jej oceny. Babi zamyka dzienniczek. Ten podpis zobaczy tylko matematyczka i na pewno nie zauważy, że został sfałszowany. Bierze się do nauki. Przeszkadza jej jakieś dziwne uczucie niepokoju. Rozgląda się dokoła, ale niczego nic spostrzega. Pracuje dalej. Gdyby nieco dokładniej sprawdziła rozkład lekcji, zrozumiałaby, co narusza jej spokój. Drugą godzinę ma pani Giacci.