Rok wcześniej.
– Babi, Babi! – woła Daniela, stukając do drzwi łazienki. Ale Babi nie słyszy. Jest pod prysznicem. I jakby tego nie wystarczało, ustawione blisko radio nadaje na cały regulator piosenkę zespołu U2 z zeszłego roku. W końcu coś słyszy. Jakby uderzenia, które nie zgadzają się w rytmie z perkusją. Zakręca wodę, wyciąga mokrą rękę i wyłącza radio.
– O co chodzi? Daniela stęka za drzwiami.
– No nareszcie! Od godziny walę, bo Pallina przy telefonie!
– To powiedz jej, że biorę prysznic, że zadzwonię za pięć minut!
– Uparła się, że to sprawa ogromnie pilna.
– No dobrze, przynieś mi telefon, Dani!
– Mam go tu. – Babi otwiera drzwi. Daniela podaje jej słuchawkę.
– Nie gadaj długo, bo czekam na telefon od Giulii. Babi wyciera ucho zanim przyłoży słuchawkę.
– Co masz do mnie takiego pilnego?
– Nic, chciałam cię tylko pozdrowić! Co robisz?
– Właśnie byłam pod prysznicem. Nie wiem, jak to się dzieje, ale zawsze dzwonisz do mnie, kiedy jestem w kąpieli.
– A nie wychodzisz z Markiem?
– Nie, dziś umówił się ze swoim przyjacielem na powtarzanie. Za dwa dni ma egzamin. Z biologii.
Pallina milknie. Postanawia nic nie mówić.
– Doskonale, wobec tego przyjdę po ciebie za dziesięć minut!
Babi wyciera włosy małym ręcznikiem.
– Nie mogę.
– Daj spokój, wyskoczymy tylko na pizzę.
– A jak zadzwoni do mnie? Wyłączył swoją komórkę, bo musi się uczyć. Ale…
– Niech Dani mu powie, żeby zadzwonił później. Albo niech dzwoni na twoją komórkę… Pospiesz się, wrócimy raz-dwa.
Babi próbuje się wykręcić. Ale żadna z jej wymówek – zmęczenie, nieodrobione lekcje, niewiarygodne pragnienie, żeby pozostać w domu i w nocnej koszuli i szlafroku posiedzieć trochę przed telewizorem – nie przekonuje Palliny. Parę minut później siedzi na vespie za Pallina, która ryzykownie manewruje w ulicznym ruchu godziny dziewiątej wieczorem.
Babi ma jeszcze wilgotne włosy, granatową bluzę z napisem „California" i niezbyt zadowoloną minę.
– Czuję, że skończę dziś marnie.
– Przecież taki ciepły wieczór…
– Myślę o tym, jak prowadzisz.
Pallina zwalnia i skręca w prawo na Ponte Milvio. Babi pochyla się do jej policzka, żeby lepiej słyszała.
– Dokąd mnie wieziesz?
– A co?
– Nie jedziemy do Baffetto?
– Nie.
– A co się stało?
– Co jakiś czas trzeba coś zmienić, nie? Ostatnio stałaś się za bardzo schematyczna. Zawsze do Baffetto, zawsze osiem z łaciny, zawsze to samo. Na przykład, z kim teraz chodzisz?
– Jak to z kim? Z Markiem, nie?
Babi jest zaskoczona pytaniem. Nie wie dlaczego, ale jest pewna, że Marco nie podoba się Pallinie.
– Widzisz, Babi, nawet w tym jesteś nazbyt monotonna. Powinnaś coś zmienić.
– Żartujesz? Jestem zakochana po uszy!
– Nic przesadzaj…
– Nie, Pallina, poważnie. Strasznie mi na nim zależy!
– Co ci może tak bardzo zależeć, skoro jesteś z nim zaledwie pięć miesięcy.
– Wiem. Ale jestem śmiertelnie zakochana. Może dlatego, że po raz pierwszy coś podobnego czuję?
Pallina zmienia biegi niemal ze złością. Właśnie, twoje pierwsze ważne przeżycie. I to z taką glistą, myśli Pallina. Wrzuca trzeci bieg i skręca na piazza Mazzini. Przechodzi na drugi i skręca w prawo. Babi przyciska się do niej, kiedy rozpędziwszy się, wpadają w trzecią przecznicę. Zatrzymują się, to Nuova Fiorentina. Fabio, syn właściciela, jest w drzwiach. Zauważa je, wychodzi im naprzeciw, wita. Bardzo lubi te dziewczyny. Zwłaszcza do Babi ma słabość, chociaż stara się to skrywać. Prowadzi je do rzędu stolików po prawej stronie, w pobliżu kasy. Stąd widzi się całą salę. Kelner od razu przynosi dwie karty dań. Ale Pallina już wio, co ma wziąć.
– Tutaj robią bajeczną pizzę, którą nazywają calzone. To taka nogawka, w której jest wszystko: ser z jajkami, mozzarella i kawałki szynki. Coś oszałamiającego!
Babi sprawdza w karcie, czy jest coś mniej zabójczego dla jej diety. Ale Pallina nalega i decyduje.
– A więc dwie nogawki i dwa piwa, średnie, jasne.
Babi patrzy na przyjaciółkę z niepokojem.
– I jeszcze piwo? Chcesz, żebym pękła?
– Raz możemy sobie pozwolić. Zrobimy sobie święto!
– Jakie święto?
– Dawno nie wychodziłyśmy razem.
Babi w myślach przyznaje jej rację. Ostatnio, jeśli wychodziła, to zawsze z Markiem. Cieszy się, że może być tutaj ze swoją przyjaciółką. Pallina przeszukuje kieszenie swojej kurtki Znajduje grzebyk wysadzany sztucznymi diamentami i serduszkami z kolorowych kamieni; zbiera włosy i przytrzymuje je tym grzebieniem. Jej ładna, krągła twarzyczka rozjaśnia się pełnym blaskiem.
– Śliczny jest ten grzebyk. – Babi uśmiecha się do niej. – Bardzo ci do twarzy.
– Podoba ci się? Kupiłam go na piazza Carli da Bruscoli.
– Nie będzie ci przykro, jeśli kupię sobie podobny? Może trochę inny? Miałam coś takiego, ale gdzieś posiałam.
– Nie żartuj, przywykłam, że się mnie naśladuje. Jestem dziewczyną, która wytycza nowe szlaki mody. Czy wiesz, że kiedy idę coś kupić, dają mi te rzeczy gratis? Wystarczy, żebym je nosiła. Postanowiłam, że od jutra zażądam procentu!
Śmieją się. Zjawiają się dwa piwa. Babi otwiera szeroko oczy: są ogromne.
– To jest średnie? To jakie byłoby duże?
Pallina przyciąga do siebie kufel.
– Dobra, nie rób problemu. – Swoim kuflem uderza w kufel Babi, aż piana tryska ha obrus.
– Za naszą wolność!
Babi ją poprawia:
– Prowizoryczną…
Pallina leciutkim uśmieszkiem przyznaje jej rację. I piją obie. Babi pierwsza poddaje się. Doszła do jednej czwartej kufla i przerywa. Pallina jeszcze ciągnie, przestaje, gdy przekracza połowę kufla.
– Och! – Z rozmachem odstawia kufel na stół. – Tego mi było potrzeba! – I wyciera usta zdecydowanym ruchem serwetki. Czasami lubi pokazać się z tej strony, osoby pewnej siebie.
Babi otwiera paczkę z paluszkami. Wyciąga jeden bardziej przypieczony i go chrupie. Rozgląda się z ciekawością po lokalu. Grupki wesoło rozgadanych młodych ludzi tworzą trójkąty nad pizzą z pomidorami. Co bardziej wytworne dziewczyny usiłują posługiwać się widelcem, nawet wyławiając smaczne oliwki z Ascoli. Młoda para zabawia się rozmową w oczekiwaniu na swoje zamówienie. Ona jest ładną dziewczyną o czarnych, niezbyt długich włosach. On uprzejmie nalewa jej coś do picia. Babi widzi go od tyłu. Wydaje jej się, że jest w nim coś znajomego. Obok przechodzi kelner. Chłopiec go zatrzymuje. Pyta o los zamówionych pizz. Babi widzi teraz jego twarz. To Marco. Grissino pęka jej w palcach, coś innego pęka jej w środku. Wspomnienia, przeżycia, przepiękne chwile. Najmilsze szepty, wszystko zaczyna w niej wirować w złudnym majaku. Babi blednie. Pallina to zauważa.
– Co z tobą?
Babi nie może mówić. Wskazuje głową w głąb sali. Pallina się odwraca. Od jednego ze stolików odchodzi kelner. Pallina zauważa tam Marca. Widzi go, jak uśmiecha się do dziewczyny naprzeciwko, jak pieści jej rękę, ufny w zamówioną pizzę, a przede wszystkim w dalszy ciąg wieczoru. Pallina zwraca się ku Babi.
– Ależ skurwiel. Autentyczny. Mężczyźni zawsze są tacy sami. Ma egzamin z biologii, co? Coś mi się widzi, że będzie miał raczej z anatomii!
Babi bez słowa opuszcza głowę. Naiwna łza spływa jej po policzku. Zatrzymuje się przez chwilę na brodzie, a potem, jakby pchnięta bólem, spada w otchłań.
Pallina ze współczuciem patrzy na przyjaciółkę.
– Przepraszam, nie chciałam.
Z kieszeni wyciąga kolorową chustę i podaje ją Babi.
– Masz, może niekoniecznie pasuje do okoliczności, nazbyt wesoła, ale lepsze to niż nic.
Babi wybucha nerwowym śmiechem, który przypomina płacz. Ociera łzy, wyciera nos. Jej błyszczące, lekko zaczerwienione oczy zwracają się znowu ku przyjaciółce. Babi raz jeszcze próbuje się zaśmiać, ale wychodzi z tego tylko krótki spazm. Pallina głaszcze ją po policzku, strząsając kolejną, niezdecydowaną łzę.
– No dobrze już, przestań, nie jest tego wart, ta glista. Gdzie znajdzie drugą taką jak ty? To on powinien płakać. Nie wic, co stracił. Sam się skazał na takie dziewczyny, jak tamta.
Pallina znowu się odwraca, żeby popatrzeć, co się dzieje przy stoliku Marca. Babi idzie jej śladem. Ponownie ostry ból przeszywa ją całą. Polowanie na skarb. Spacery w Villa Glori, pocałunki o zachodzie słońca, patrzenie sobie w oczy i słowa miłości. Znikają piękne, niezwykłe obrazy, zaciemnia je mgła smutku. Babi próbuje się uśmiechnąć.
– Nie, nie wydaje się wcale taka brzydka.
Pallina kręci głową. To nie do wiary, Babi nawet w takiej sytuacji nie potrafi być szczera. Teraz podnosi jednak swój kufel i ciągnie z niego tęgi łyk. Z rozmachem stawia kufel na stole i zdecydowanym ruchem ręki wyciera serwetką usta – tak jak Pallina.
– Boże, jak go nienawidzę.
– Brawo! Taka mi się podobasz. Musimy go ukarać! – Pallina uderza swoim kuflem w kufel przyjaciółki i obie wypijają swoje piwa długim, leniwym haustem. Babi z lekkim zamętem w głowie, nienawykła do picia ani do tego wszystkiego wokół, uśmiecha się z przekonaniem do przyjaciółki.
– Masz rację, musi mi za to zapłacić! Mam pomysł. Chodźmy do Fabia!
Marco śmieje się wesoło, nalewając dziewczynie chłodnego białego galestra. Umie zabawiać dziewczyny przynajmniej na tyle, na ile nie umie dobrać wina.
Tego wieczoru Nuova Fiorentina mogła być z siebie dumna. Nigdy jeszcze nie miała tak uroczego kelnera. A ściślej, kelnerki. Babi kroczy między stolikami, niosąc dwie pizze w rękach. Nie ma wątpliwości, że ta z mozzarellą bez rybek jest dla Marca. Ileż razy słyszała, jak ją zamawiał. Ileż razy dawał jej potem spróbować, wkładając kawałek do ust.
Znowu ból w brzuchu. Stara się o tym nie myśleć. Odwraca się. Fabio i Pallina stoją w pobliżu kasy. Uśmiechają się do niej, dodając jej otuchy. Babi nabiera powietrza. Jest oszołomiona. Piwo było dobre i pozwala jej dotrzeć do stolika Marka.
– Ta jest dla pani.
Stawia biały placek z szynką i oliwą przed dziewczyną, która gapi się na nią ze zdziwieniem.
– A ta dla ciebie, glisto!
Marco nie zdąży zareagować zdumieniem, a już mozzarellą bez rybek leje mu się na głowę wraz z pomidorowym sosem. Gorąca pizza zamienia się w niewygodny, parzący kapelusz. Fabio i Pallina witają to głośnym aplauzem, który podejmuje cała sala. Babi, lekko oszołomiona, kłania się w podziękowaniu. Po czym oddala się z Pallina pod rękę, a towarzyszą temu komentarze rozbawionych gości i zdziwione spojrzenie zaskoczonej dziewczyny.
Wracają swoją vespą w milczeniu. Babi obejmuje Pallinę mocno. Nie z lęku tym razem. Ruch na ulicach jest niniejszy. Z głową opartą o ramię przyjaciółki patrzy na drzewa nadbiegające ku niej, na dalekie, czerwone i białe światła samochodów. Jakiś pomarańczowy autobus przejeżdża obok. Babi zamyka oczy. Przebiega przez nią dreszcz. Chwilowy, wkrótce zamiera. Czuje zimno i ciepło – i czuje się samotna. W milczeniu też podjeżdżają pod dom. Babi schodzi z vespy.
– Dziękuję, Pallina.
– Za co? Nic nie zrobiłam.
Babi uśmiecha się do niej.
– Piwo było świetne. Jutro w szkole stawiam ci śniadanie. Musimy to uczcić.
– Co?
– Pełnię wolności. – Pallina obejmuje ją. Babi zamyka oczy. Wyrywa się z niej szloch. Odsuwa się od przyjaciółki i ucieka. Pallina patrzy, jak Babi biegnie po schodkach i znika w bramie. Potem przekręca kluczyk w stacyjce i odjeżdża w noc.
Nieco później Babi rozbiera się, wyjmuje drobniaki z kieszeni dżinsów, a kiedy sięga tam jeszcze raz, ze zdziwieniem znajduje jeszcze coś. Wśród łez znowu pojawia się uśmiech. Czuje w ręku grzebyk Palliny, ten ze sztucznym kamieniem i kolorowymi serduszkami.
Mały prezencik, żeby podnieść ją na duchu, żeby rozjaśnić jej twarz. Udało się. Pallina jest naprawdę przyjaciółką. Marco natomiast jest naprawdę nieszczęsnym pechowcem. Babi uśmiecha się, wkładając piżamę. W tej tragedii, myśli, jest coś zabawnego. Gdybyśmy pojechały, jak to zwykle bywało, do Baffetta, nigdy bym go nie nakryła. Babi myje zęby. Dziwne, właśnie dziś postanowiłyśmy pojechać do Nuova Fiorentina. Babi wślizguje się pod prześcieradło. Tak, Marco miał po prostu pecha i mam nadzieję, że będzie go prześladował przez całe życie. Pallina skręca w prawo. Postanawia odwiedzić swojego przyjaciela Demę.
Kot przebiega jej drogę. Nie zastanawia się nawet, czy to kot czarny, czy nie. Nie jest przesądna. I tysiąc razy woli pizzę u Baffetta niż w Nuova Fiorentina. Za nic w świecie by jej nie zamieniła. Ale tego wieczoru, kiedy zadzwonił Fabio, donosząc, że jest u nich chłopiec Babi z inną, nie miała wątpliwości, co trzeba zrobić. To była okazja, na jaką czekała od dawna. Słyszała zbyt wiele na temat tego chłopca. I to nie mogły być tylko plotki. Ale gdyby powtórzyła wszystko, co wie. Babi, ta by jej nie uwierzyła. Raczej skończyłaby się ich przyjaźń. Dlatego samo przeznaczenie musiało powołać ją na świadka.
Pallina włącza domofon Demy. Odzywa się jego zaspany głos.
– Kto tam?
– Pallina. Wszystko załatwione.
– Nakryłyście go?
– Na gorącym uczynku! Jak szczura z serem w pysku, czyli jak glistę z pizzą na głowie!
– Co znowu? Co się stało?
– Zejdź, to ci opowiem.
– A jak przyjęła to Babi?
– Nie najlepiej…
– Zaczekaj, coś wrzucę na siebie i schodzę.
Pallina rozczesuje ręką włosy. Tylko przez chwilę robi się jej żal grzebyka. Biedna Babi, ale tak musi być. Pewnie trochę pocierpi. Ale lepiej teraz niż potem. Jeszcze bardziej by się zaangażowała. Wkrótce znowu będzie wesoła. A uśmiech przyjaciółki wart jest o wiele więcej niż jakiś grzebyk, o wiele więcej niż margherita. Nawet ta od Baffetta.