Kiedy Charles obudził się kilka godzin później, Ellie na szczęście wciąż jeszcze spała. Wiedział jednak, że laudanum, które jej zaaplikował, wkrótce przestanie działać, przygotował więc następną porcję. Nie miał pojęcia, jak długo oparzenia mogą boleć, lecz postanowił, że nie pozwoli jej niepotrzebnie cierpieć. Był pewien, że nie zniesie już ani jednej minuty, w której Ellie będzie usiłowała zdusić jęki bólu.
Pękało mu od nich serce.
Zakrył ręką usta otwarte przy ziewnięciu. Oczy powoli przyzwyczajały się do półmroku panującego w sypialni. Nie lubił późnej jesieni, kiedy dni były krótkie, a słońce zachodziło tak wcześnie. Tęsknił za ciepłem lata lub chociaż za rześkością wiosennego powietrza. Zadał sobie pytanie, jak może wyglądać Ellie latem, kiedy słońce stoi wysoko na niebie do późna. Czy jej włosy nabierają wtedy innego odcienia czy stają się bardziej rude? A może jaśnieją? A może latem wygląda dokładnie tak samo, tylko w dotyku jest cieplejsza?
Z tą myślą nachylił się nad nią i delikatnie odgarnął jej z czoła kosmyk włosów, bardzo przy tym uważając, żeby nie dotknąć jej zabandażowanych rąk Miał ochotę powtórzyć ten gest, ale do drzwi rozległo się ciche pukanie. Wstał i przeszedł przez pokój, krzywiąc się na buty, które zaczęły skrzypieć, kiedy zszedł z dywanu na podłogę. Zerknął na Ellie, ale z ulgą stwierdził, że żona wciąż głęboko śpi.
Otworzył drzwi i ujrzał za nimi Claire. Stała w holu, przygryzając wargę i wykręcając ręce. Oczy miała zapuchnięte i tak czerwone, że spostrzegł to, pomimo iż pozbawiony okien korytarz oświetlało jedynie światło świecy.
– Charles! – wybuchnęła. – Muszę…
Charles położył palec na ustach i wyszedł na korytarz, starannie zamykając za sobą drzwi. Potem ku wielkiemu zaskoczeniu Claire usiadł na podłodze.
– Co ty robisz?
– Ściągam buty. Nie mam cierpliwości wzywać pokojowca do pomocy.
– Ach! – popatrzyła na niego, wyraźnie nie wiedząc, jak powinna się zachować. Charles był wprawdzie jej kuzynem, lecz nosił także tytuł hrabiowski. Nie wypada przecież, żeby ktokolwiek patrzył z góry na hrabiego.
– Chciałaś ze mną rozmawiać? – spytał, łapiąc za obcas lewego buta.
– Mhm, tak. A właściwie chciałam mówić z Ellie. – Claire nerwowo przełykała ślinę. Wyglądało na to, że cała się przy tym trzęsie. – Czy ona śpi?
– Tak, dzięki Bogu. I zamierzam podać jej kolejną porcję laudanum, gdy tylko się obudzi.
– Rozumiem. Musi bardzo cierpieć.
– To prawda. Skóra pokryła się pęcherzami i prawdopodobnie już do końca życia zostaną jej blizny.
Claire skrzywiła się.
– Ja się raz oparzyłam. Co prawda tylko świecą, ale bolało okropnie. A Ellie nawet nie krzyczała, przynajmniej ja tego nie słyszałam. Musi być bardzo dzielna.
Charles na chwilę zrezygnował ze ściągania prawego buta.
– To prawda – przyznał miękko. – I to bardziej niż sądziłem.
Claire milczała przez długą chwilę, aż w końcu spytała:
– Czy będę mogła z nią porozmawiać, kiedy się obudzi? Wiem, że chcesz jej podać laudanum, ale upłynie kilka minut, zanim zacznie działać i…
– Claire – przerwał jej. – Czy to nie może poczekać do jutra?
Dziewczynka przełknęła ślinę.
– Nie, zapewniam cię, że nie może.
Charles utkwił spojrzenie w jej twarzy i nie odrywał go nawet podczas wstawania z podłogi.
– Czy jest coś, o czym powinnaś mi powiedzieć? – spytał ściszonym głosem.
Claire pokręciła głową.
– Tylko Ellie. Muszę rozmawiać z Ellie.
– No dobrze. Sprawdzę, czy może przyjąć gościa, lecz jeśli nie, będziesz musiała zaczekać do rana, i nie upieraj się.
Claire zamrugała i kiwnęła głową, a Charles położył rękę na klamce i uchylił drzwi.
Ellie otworzyła oczy i zaraz potem znów je zamknęła z nadzieją, że dzięki temu przestanie jej szumieć w głowie. To jednak nie pomogło, znów więc je otwarła i rozejrzała się za mężem.
– Charles?
Nie było odpowiedzi.
Ellie poczuła nieprzyjemne rozczarowanie. Przecież powiedział, że od niej nie odejdzie. Tylko dlatego tak spokojnie zasnęła.
Nagle jednak usłyszała cichy zgrzyt i ujrzała go w drzwiach.
– Charles – chciała szepnąć, ale jej głos zabrzmiał raczej jak chrzęst.
Czym prędzej do niej podszedł.
– Nie śpisz już?
Kiwnęła głową.
– Pić mi się chce.
– Oczywiście. – Odwrócił się i powiedział przez ramię: -Claire, zadzwoń, żeby przyniesiono herbatę.
Ellie wygięła szyję, żeby móc spojrzeć za jego plecy. Nie miała świadomości, że Claire również jest w pokoju. To dziwne, bo dziewczynka nigdy wcześniej nie interesowała się samopoczuciem nowej kuzynki.
Popatrzyła na Charlesa, który przykładał jej akurat do ust porcelanową filiżankę.
– Zanim przyniosą świeżą herbatę, to mam tu filiżankę zimnej. Może chcesz zwilżyć gardło? Co prawda już z niej piłem, ale to lepsze niż nic.
Ellie przełknęła łyk, zadając sobie pytanie, dlaczego po tylu pocałunkach ma wrażenie niezwykłej intymności, pijąc z jego filiżanki.
– Jak twoje ręce? – spytał.
– Bolą – odparła szczerze. – Ale nie tak okropnie jak przedtem.
– To dzięki laudanum. Działa naprawdę skutecznie.
– Nigdy dotychczas go nie zażywałam.
Charles pocałował ją delikatnie.
– I mam nadzieję, że nigdy więcej nie będziesz musiała.
Ellie popijała herbatę, usiłując bez powodzenia zapomnieć o wypadku z konfiturami. Cały czas stał jej przed oczami garnek upadający na podłogę. Pamiętała jeden straszny moment, kiedy już z całą pewnością wiedziała, że się poparzy, a jednocześnie miała przy tym świadomość, że nie może nic zrobić, by temu zapobiec. A potem, kiedy już trzymała ręce w wiadrze z wodą, oczy wszystkich zwróciły się na nią. To było okropne, naprawdę okropne. Nienawidziła skupiać na sobie uwagi, nie cierpiała robić głupich rzeczy. Nie miało znaczenia, że ten wypadek był właśnie po prostu wypadkiem i że to nie była jej wina. Nie mogła znieść politowania w oczach wszystkich, nawet Judith…
– Ach, Boże! – zawołała, krztusząc się herbatą. – Czy z Judith wszystko w porządku?
Charles zdziwił się.
– Nie było jej w kuchni, kiedy upuściłaś garnek, Ellie.
– Wiem, wiem, ale widziała mnie, kiedy… o, chyba wiesz, o co mi chodzi. Widziała, jak płakałam i jęczałam w bólu, to musiało ogromnie ją przestraszyć. Nie chcę nawet myśleć, co teraz czuje.
Charles delikatnie położył jej palec na ustach.
– Ciiicho, nie trać sił na mówienie w takim tempie.
– Ale Judith…
Tym razem dosłownie złapał ją za wargi i mocno przytrzymał.
– Z Judith wszystko w porządku. Helen już jej wyjaśniła, co się stało. Bardzo się zmartwiła, ale przyjęła to z całą prostotą sześciolatki.
– Chciałabym z nią porozmawiać.
– Jutro. Przypuszczam, że teraz je kolację z opiekunką, a resztę wieczoru zamierza spędzić na malowaniu akwarel. Powiedziała, że chce namalować dla ciebie coś ładnego, żebyś szybko wyzdrowiała.
Ellie przez moment poczuła takie zadowolenie, że prawie zapomniała o bolących rękach.
– To słodkie z jej strony.
– Natomiast Claire prosiła o rozmowę z tobą – powiedział Charles. – Powiedziałem jej, że tylko jeśli będziesz miała dość sił.
– Oczywiście – szepnęła Ellie.
To bardzo dziwne, że Claire, która nie próbowała nawet ukrywać swojej niechęci, nagłe chciała ją pocieszać. Ellie jednak wciąż nie traciła nadziei na bardziej przyjazne i rodzinne związki. Lekko przekrzywiła więc głowę, popatrzyła na dziewczynę i powiedziała:
– Dobry wieczór, Claire.
Claire dygnęła przed nią.
– Mam nadzieję, że już się lepiej czujesz.
– Zaczynam – odparła Ellie. – Sądzę, że to trochę potrwa. Ale miło, że ktoś mi dotrzymuje towarzystwa. Dzięki temu nie myślę tylko o swoich rękach.
Ellie nie była pewna, lecz wydawało jej się, że Claire na wspomnienie o poparzonych rękach zbladła. Zapadła dość długa dziwna cisza, aż w końcu Claire westchnęła głośno i zwróciła się do Charlesa:
– Czy mogłabym przez chwilę porozmawiać z Ellie w cztery oczy?
– Naprawdę nie uważam…
– Proszę.
Ellie zdumiał nieco cień desperacji w głosie Claire, powiedziała więc:
– Wszystko będzie dobrze, nie jestem śpiąca.
– Ależ ja planowałem podać ci więcej laudanum!
– To może poczekać pięć minut.
– Nie chcę, żebyś cierpiała więcej niż to konieczne.
– Wszystko będzie dobrze, Charles. Tak czy owak miałam ochotę na kilka minut przytomności. Może mógłbyś na schodach zaczekać na herbatę?
– No dobrze. – Wyszedł z pokoju, lecz nie wyglądał na zadowolonego.
Ellie odwróciła się da Claire z niepewnym uśmiechem.
– On potrafi być bardzo uparty, prawda?
– Owszem. – Claire przygryzła dolną wargę i popatrzyła gdzieś dalej. – Obawiam się, że podobnie jak ja.
Ellie uważnie przyglądała się młodej dziewczynie. Claire była najwyraźniej przejęta i zmartwiona. Ellie bardzo chciała ją pocieszyć, obawiała się jednak, że może to zostać źle przyjęte. Przecież w ciągu ostatnich tygodni Claire wyraźnie okazywała jej niechęć. W końcu Ellie wskazała na łóżko, mówiąc:
– Może usiadłabyś tu przy mnie? Będzie mi bardzo przyjemnie.
Claire zawahała się, następnie zrobiła kilka kroków i usiadła.
Nie odzywała się przynajmniej przez minutę, siedziała tylko, skubiąc koc. W końcu to Ellie przerwała milczenie, zwracając się do dziewczynki po imieniu.
Claire podskoczyła wyrwana z zamyślenia, a potem podniosła głowę i powiedziała wprost:
– Nie byłam dla ciebie zbyt miła, odkąd przyjechałaś.
Ellie nie wiedziała, jak na to odpowiedzieć, więc milczała.
Claire odchrząknęła, wyraźnie zbierała się na odwagę. Gdy wreszcie przemówiła, słowa wylały jej się z ust strumieniem.
– Pożar w kuchni, to moja wina – wybuchnęła. – To ja przesunęłam ruszt. Nie chciałam, żeby wybuchł pożar, tylko żeby grzanki się przypaliły, Żebyś nie była taka mądra. To również ja popsułam twój gulasz i podtruwałam twój ogród, i… i… -Głos jej się załamał i odwróciła głowę.
– Co jeszcze, Claire? – spytała Ellie miękko, domyślając się, co teraz usłyszy. Pytała raczej po to, by Claire wypowiedziała te słowa.
– Przesunęłam garnek z konfiturami bezpośrednio na ogień -szepnęła dziewczyna. – Nie sądziłam, że ktokolwiek może zrobić sobie przez to krzywdę. Proszę, uwierz mi, chciałam tylko przypalić konfitury, nic więcej.
Ellie z trudem przełknęła ślinę. Claire wyglądała tak żałośnie, tak nieszczęśliwie, że Ellie pragnęła ją pocieszyć, choć przecież to właśnie za jej sprawą tak bardzo cierpiała.
Kaszlnęła i powiedziała:
– Wciąż jeszcze mam taką suchość w gardle, czy mogłabyś…
Nie musiała kończyć zdania, bo Claire już przykładała jej do ust filiżankę wystudzonej herbaty. Ellie z wdzięcznością wypiła potężny łyk, potem następny. Od laudanum okropnie zaschło jej w gardle. W końcu popatrzyła na Claire i spytała wprost:
– Dlaczego?
– Nie mogę ci tego powiedzieć. Chciałabym tylko, żebyś wiedziała, że żałuję. – Usta Claire drżały, a w oczach niepokojąco zabłysły łzy. – Wiem, że postąpiłam okropnie, i nigdy więcej się tak nie zachowam, obiecuję.
– Claire – Ellie starała się, żeby jej głos brzmiał łagodnie, lecz zdecydowanie. -Jestem gotowa przyjąć twoje przeprosiny, ponieważ wierzę, że są szczere. Nie możesz tego jednak ode mnie żądać bez podania mi powodów.
Claire zacisnęła oczy.
– Nie chciałam, żeby ludzie cię lubili, Nie chciałam, żeby tobie się tu spodobało. Pragnęłam, żebyś wyjechała.
– Ale dlaczego, Claire?
– Nie mogę ci tego powiedzieć – zaszlochała dziewczynka, -Po prostu nie mogę.
– Musisz mi to wyjaśnić.
– Nie mogę. Za bardzo się wstydzę.
– Na ogół nic nie jest takie okropne, jak się człowiekowi wydaje – stwierdziła Ellie spokojnie.
Dziewczynka zakryła twarz rękami i szepnęła:
– Obiecasz, że nie powiesz o niczym Charlesowi?
– Claire, on jest moim mężem, ślubowaliśmy, że…
– Musisz mi to obiecać.
Dziewczynka sprawiała wrażenie osoby na pograniczu histerii. Ellie raczej wątpiła, aby sekret Claire mógł być aż tak okropny, jak się jej wydawało, ale przypomniała sobie, jak to bywa, kiedy się jest czternastolatką, oświadczyła więc:
– Dobrze, Claire, przyrzekam.
Claire odwróciła głowę i wyznała:
– Chciałam, żeby zaczekał na mnie.
Ellie zamknęła oczy. Nigdy nawet przez myśl jej nie przeszło, że Claire może żywić w stosunku do Charlesa jakieś sekretne uczucia.
– Zawsze chciałam go poślubić – szepnęła Claire. – To mój bohater. On nas uratował sześć lat temu. Mama spodziewała się Judith, a wierzyciele zabrali nam wszystko. Charles prawie nas nie znał, ale spłacił długi mojego ojca i przyjął nas do siebie. I nigdy nie dał nam odczuć, że jesteśmy ubogimi krewnymi.
– Ach, Claire!
– Nie musiałby czekać aż tak bardzo długo.
– Ale jaki sens miało odstraszanie mnie? Przecież już byliśmy małżeństwem!
– Słyszałam, jak się kłócicie. Wiem, że wy nie… – Claire zaczerwieniła się jak burak. – Nie mogę tego powiedzieć, ale wiem, że to małżeństwo dałoby się rozwiązać.
– Ach, Claire! – westchnęła Ellie, zbyt przejęta obecną sytuacją, by martwić się tym, iż Claire zna jej małżeńskie sekrety. 0n tak czy owak nie mógłby na ciebie czekać. Chyba wiesz o testamencie jego ojca?
– Tak, ale mógłby anulować małżeństwo i…
– Nie – przerwała jej Ellie. – Nie może. My nie możemy tego zrobić. Gdyby tak postąpił, straciłby pieniądze na zawsze. Charles musiał się ożenić przed trzydziestymi urodzinami i małżeństwo nie może zostać rozwiązane.
– Nie wiedziałam o tym – powiedziała Claire cicho. Ellie westchnęła.
– Ależ zamieszanie!
Nagle uświadomiła sobie, co przed chwilą powiedziała, i szeroko otworzyła oczy.
– Ach, urodziny Charlesa! Czyżbym o nich zapomniała?
Wspomniał jej, ile dni jeszcze do nich zostało, kiedy się poznali? Piętnaście, siedemnaście? Ellie usiłowała odtworzyć w myślach tamte oświadczyny i zaczęła odliczać wstecz.
– Jego urodziny są za dwa dni – pomogła jej Claire.
Jak gdyby na sygnał do drzwi rozległo się pukanie.
– To na pewno Charles – stwierdziły jednogłośnie, a Claire dodała: – Nikt nie puka tak głośno jak on.
– Proszę! – zawołała Ellie, a potem odwróciła się do Claire i szepnęła z naciskiem:
– Będziesz musiała mu powiedzieć. Nie tłumacz przyczyn, tylko wyznaj, że to ty zawiniłaś.
Claire z ponurą miną spuściła głowę.
– Wiem.
Charles wkroczył do pokoju ze, srebrną tacą, na której stał serwis do herbaty i herbatniki. Zgonił Claire z łóżka i postawił tacę tam, gdzie wcześniej siedziała.
– Zechcesz nalać, kuzyneczko? – spytał. – Powinna już naciągnąć. Odczekałem kilka minut na schodach, abyście mogły spędzić więcej czasu tylko we dwie.
– To bardzo miłe z twojej strony – stwierdziła Ellie. – Sporo musiałyśmy sobie wyjaśnić.
– Naprawdę? – zdziwił się Charles. – Czy podzielicie się tym ze mną?
Ellie wymownie popatrzyła na Claire. Dziewczynka odpowiedziała jej przerażoną miną, Ellie więc zapewniła ją:
– Wszystko będzie dobrzej Claire.
Claire podała Charlesowi filiżankę na spodeczku i powiedziała:
– To dla Ellie.
Charles usiadł przy żonie i przyłożył jej filiżankę do ust.
– Uważaj – powiedział. – Gorące,
Ellie wypiła łyk i westchnęła uszczęśliwiona.
– Niebiański smak. W filiżance gorącej herbaty kryje się prawdziwy raj.
Charles uśmiechnął się i pocałował ją w głowę.
– A teraz – spojrzał na Claire – powiesz mi, o czym musiałaś porozmawiać z Ellie?
Claire najpierw podała mu herbatę, a dopiero potem szepnęła:
– Musiałam ją przeprosić.
Charles odstawił filiżankę na nocny stolik.
– Za co? – spytał, dając Ellie się napić.
Claire wyglądała tak, jakby zaraz miała uciec z pokoju.
– Po prostu mu to powiedz – zachęciła Ellie łagodnie.
– To moja wina, że Ellie się dzisiaj poparzyła – wyznała w końcu Claire ledwie słyszalnym głosem. – To ja przesunęłam garnek tak, żeby konfitury się przypaliły. Nie przyszło mi do głowy, że uchwyty też się tak bardzo nagrzeją.
Ellie aż jęknęła, widząc, jak twarz Charlesa zmienia się w nieruchomą maskę. Zdawała, sobie sprawę, że będzie zły, sądziła, że trochę pokrzyczy i się pozłości, lecz ten milczący gniew był doprawdy niepokojący.
– Charles – wydusiła z siebie Claire. – Proszę, powiedz coś.
Charles odstawił filiżankę Ellie na spodeczek powolnym, sztywnym ruchem człowieka, który zaraz straci kontrolę nad sobą.
– Staram się wymyślić przynajmniej jeden dobry powód, dla którego nie powinienem kazać ci się natychmiast pakować. A prawdę mówiąc – powiedział jeszcze głośniej – nie wiem, dlaczego miałbym cię nie zabić.
– Charles! – zawołała Ellie.
Ale on już wstał i szedł w stronę Claire.
– Co ty, u diabla, sobie myślałaś? – zażądał odpowiedzi. – Co ty, do stu diabłów, myślałaś?
– Charles! – powtórzyła Ellie.
– Ty się do tego nie wtrącaj – warknął.
– Z całą pewnością będę się wtrącać.
Charles zignorował ją, wysunął natomiast palec w stronę Claire.
– Przypuszczam, że jesteś odpowiedzialna również za pożar w kuchni?
Dziewczynka żałośnie skinęła głową, łzy płynęły jej po policzkach.
– I za ten gulasz – wydusiła z siebie. – To też moja wina. I to, co się stało w oranżerii.
– Ale dlaczego, Claire, dlaczego?
Claire zgięła się wpół, szlochając:
– Nie mogę powiedzieć.
Złapał ją za ramię i zmusił, by na niego popatrzyła.
– Wytłumaczysz się przede mną, i to już, w tej chwili!
– Nie mogę,
– Czy ty rozumiesz, czego narobiłaś? – Charles potrząsał nią i w końcu zmusił, by obróciła się do łóżka Ellie. – Spójrz na nią, popatrz na jej ręce, to twoja wina!
Claire szlochała tak mocno, że Ellie wydawało się, że upadłaby na ziemię, gdyby Charles nie trzymał jej za ramiona.
– Charles, przestań! – krzyknęła, ale mogąc dłużej na to patrzeć. – Nie widzisz, jak bardzo jej przykro!
– Powinno jej być przykro – burknął.
– Charles, już wystarczy! Przeprosiła mnie, a ja przyjęłam jej przeprosiny.
– A ja ich nie przyjmuję.
Gdyby Ellie nie miała zabandażowanych rąk i gdyby tak bardzo nie bolały, z całą pewnością by go uderzyła.
– Te przeprosiny to nie twoja sprawa – oświadczyła.
– A ty nie pragniesz żadnego wyjaśnienia?
– Ja już je otrzymałam.
Charles tak się zdumiał, że puścił Claire.
– Obiecałam jej, że ci o tym nie powiem.
– Dlaczego?
– To zostanie między Claire a mną.
– Ellie… – w głosie Charlesa pojawił się ton ostrzeżenia.
– Nie złamię danego słowa – oświadczyła z mocą. – A wierzę, że ty na tyle cenisz szczerość, że nie będziesz się tego domagał.
Charles westchnął z irytacją i przeczesał ręką włosy. Ellie zapędziła go w kozi róg.
– Ona musi zostać ukarana – oświadczył w końcu. – Nalegam na to.
Ellie kiwnęła głową.
– Oczywiście. Claire zachowała się bardzo źle i musi ponieść konsekwencje. Ale to ja wyznaczę jej karę, nie ty.
Charles przewrócił oczami. Ellie miała tak miękkie serce, że prawdopodobnie skończy się na odesłaniu dziewczynki do jej pokoju.
Jednakże jego żona zdumiała go, zwracając się do Claire, która siedziała na podłodze w miejscu, gdzie osunęła się, kiedy Charles ją puścił.
– Claire, jaką, twoim zdaniem, powinnaś ponieść karę?
Claire była tym najwyraźniej tak zdumiona, że nie powiedziała nic. Siedziała tylko, na przemian otwierając i zamykając usta jak ryba.
– Claire – powtórzyła Ellie delikatnie,
– Mogę posprzątać w oranżerii.
– Świetny pomysł! – stwierdziła Ellie. – Zabrałam się do tego dzisiaj rano razem z Charlesem, lecz niewiele zdziałaliśmy. Będziesz musiała też przesadzić sporo roślin, wiele uschło w ciągu ostatnich dwóch tygodni.
– Mogę też posprzątać konfitury w kuchni.
– To już zostało zrobione – oświadczył ostrym głosem Charles.
Do oczu Claire napłynęły kolejne łzy. Odwróciła się do Ellie, błagając o moralne wsparcie.
– Najbardziej ze wszystkiego chciałabym – powiedziała Ellie miękko – żebyś poinformowała wszystkich domowników, że te nieszczęsne wypadki, jakie miały miejsce ostatnio, nie wydarzyły się z mojej winy. Starałam się znaleźć swoje miejsce tu, w Wycombe Abbey, i nie mogę się pogodzić z tym, że wszyscy traktują mnie jak głupią niedojdę.
Claire zamknęła oczy i kiwnęła głową.
– To nie będzie dla ciebie łatwe – ciągnęła Ellie. – Ale przyjście tutaj z przeprosinami również nie było proste. Jesteś silną dziewczynką, Claire. Silniejszą niż ci się wydaje.
Claire po raz pierwszy tego wieczoru uśmiechnęła się leciutko i Ellie wiedziała już, że wszystko dobrze się skończy.
– Claire, wydaje mi się, że Ellie miała już dość przeżyć jak na jeden dzień.
Ale Ellie zgiętym palcem kiwnęła na Claire.
– Podejdź na moment!
A gdy dziewczynka stanęła przy jej łóżku, Ellie szepnęła jej do ucha:
– I wiesz, co jeszcze myślę?
Claire pokręciła głową.
– Wydaje mi się, że pewnego dnia będziesz się bardzo cieszyć z tego, że Charles nie mógł na ciebie czekać.
Claire szeroko otworzyła oczy.
– Miłość znajdzie cię w chwili, gdy będziesz się tego najmniej spodziewała – powiedziała Ellie miękko. – I gdy będziesz już dostatecznie duża – dodała.
Claire roześmiała się, czym jeszcze bardziej zdenerwowała Charlesa.
– O czym wy dwie tak szepczecie?
– O niczym – odparła Ellie. – A teraz niech Claire już ucieka, ma sporo roboty.
Charles wypuścił dziewczynkę, a gdy drzwi się za nią zamknęły, powiedział do Ellie:
– Okazałaś jej zbyt dużą wyrozumiałość.
– To była moja decyzja, nie twoja – stwierdziła Ellie dziwnie słabym głosem. Sporo sił, zabrało jej znoszenie wściekłości męża i szlochu kuzynki.
Charles zmrużył oczy.
– Tak cię boli?
Ellie kiwnęła głową.
– Czy mogłabym dostać teraz kolejną porcję laudanum?
Charles czym prędzej przysunął żonie kieliszek do ust i gładził ją po włosach, gdy przełykała zawartość.
Ellie ziewnęła i oparła się na poduszkach, a zabandażowane ręce ułożyła na kołdrze.
– Wiem, że twoim zdaniem nie zachowałam się dostatecznie surowo wobec Claire, ale wydaje mi się, że i tak dostała niezłą nauczkę.
– Muszę wierzyć twoim słowom, skoro nie chcesz mi zdradzić, co miała na swoją obronę.
– Ona wcale nie próbowała się bronić. Dobrze wie, że bardzo źle postąpiła.
Charles wyciągnął nogi na łóżku, a głowę oparł o podgłówek.
– Dziwna z ciebie kobieta, Eleanor Wycombe.
Ellie znów sennie ziewnęła.
– Wcale mi nie przeszkadza, że tak mówisz.
– Większość ludzi by jej nie wybaczyła.
– Niech to ci nie zamydli oczu. Potrafię być bardzo wojownicza, kiedy trzeba.
– Naprawdę? – spytał z rozbawieniem.
Ellie znów ziewnęła i ułożyła się obok niego.
– Zostaniesz tu na noc? Przynajmniej dopóki nie zasnę.
Pocałował ją w skroń.
– To dobrze. Cieplej, kiedy tu jesteś.
Charles zdmuchnął świecę i położył się na kołdrze. A kiedy już miał pewność, że Ellie zasnęła, przyłożył rękę do serca i szepnął:
– Tutaj też jest cieplej.