11

W Castel di Guido impreza rozkręciła się na dobre. Muzyka w środku jest ogłuszająca. Czerwone, fioletowe i niebieskie światła. Tancerki wiją się na walcach siana, są całkiem nagie. Skuty łańcuchami kulturysta, w kapturze na głowie, ma całe ciało wysmarowane olejkiem, ubrany jest jedynie w stringi w stylu grecko-rzymskiej przepaski, udaje rozjuszoną bestię, która próbuje wyswobodzić się z łańcuchów, byle tylko dopaść tancerki. Dani i Giuli krzyczą rozbawione. Rycerz razem z nagą partnerką przemierzają konno komnatę. Chłopaki i dziewczyny wylegują się na kanapie, zrelaksowani, piją, śmieją się, całują pod osłoną mroku, raz po raz rozświetlani zielonym błyskiem z małego reflektora, który przenika z sali do sali, pulsując w rytm muzyki. Kelnerzy w nienagannych białych marynarkach krążą z tacami, serwując wszystkim najlepsze alkohole, od rumu John Bally aż po gin Sequoia. Chicco korzystając z okazji, bierze od razu dwa kieliszki i natychmiast je opróżnia. Po czym tańczy, nie ruszając się z miejsca i podnosząc ręce wysoko do góry.

– To miejsce jest boskie! To piekło tylko dla bogaczy, czyli wyłącznie dla nas… Rewelacja! – I zaraz wyciąga Daniele i obraca ją w rytm muzyki, śmieje się razem z nią, obejmuje i delikatnie całuje w usta. Po czym zostawia ją samą sobie, tanecznym krokiem wykonuje niezbyt udany obrót.

– Zaczekajcie tu, lalki, pójdę wziąć wam coś innego do picia!

Giuli patrzy, jak odchodzi, odwraca się w stronę Danieli i wpatruje się w nią bez słowa.

– Dani… rzeczywiście jesteś tego pewna?

– Nie dam rady…

– A, widzisz!

– Ależ nie, zajebiście mi się podoba, tyle że muszę dać się ponieść, a ty nic, tylko wszystko mi jeszcze utrudniasz.

– Ja?

– A niby kto inny! Muszę się odurzyć. Tylko że jeśli będę pić, to potem zrobi mi się niedobrze.

– Dani popatrz, a ten tam to nie aby Andrea Palombi?

– Tak, to on. O matko! Nie widziałam go od niepamiętnych czasów!

– Zmienił się. Co mu się stało? Ktoś mu przyłożył?

– Nie, tylko od czasu, kiedy się rozstaliśmy, kompletnie się załamał.

– Total! A właśnie, to z nim powinnaś przeżyć swój pierwszy raz. Z kolesiem, który przynajmniej naprawdę cię kochał. To ile wy w końcu byliście razem?

– Sześć miesięcy.

– I przez te sześć miesięcy nie nadarzyła się okazja?

– Pewnie i tak, ale skoro jestem w takiej a nie innej sytuacji, to znaczy, że w sumie nie! A zatem… Tak czy owak, to nie są sprawy, które można wykalkulować na zimno!

– Co ty wygadujesz! Przecież to właśnie dzisiaj wieczorem zachowujesz się, jakbyś wszystko sobie kalkulowała na zimno!

– Dosyć, odwracasz kota ogonem. Za Chiny sobie teraz nie poradzę. Muszę wziąć ecstasy! Właśnie, tego mi trzeba.

– Tak, zajebiście. Ja wzięłam na imprezie u Giady, to ci z pewnością pomoże.

– I jak ci było?

– Normalnie. Czułam się świetnie. Był tam też Giovanni, kochaliśmy się. Było mi z nim cudownie.

– Wyobrażam sobie, byłaś przecież na ecstasy.

– I co z tego, z Giovannim jest mi zawsze świetnie! Jeśli o to chodzi, zawsze było mi z nim dobrze, w łóżku rozumiemy się bez słów, a co ty sobie myślisz?

– Pewnie, on akurat w łóżku rozumie się bez słów ze wszystkim, co się rusza!

– Cóż, teraz to ciebie żółć zalewa, co? W takim razie sorry, ale mogłaś od razu wziąć się za Giovanniego, zamiast zatruwać sobie życie, nie?!

– Dosyć, no już, nie kłóćmy się. Tylko skąd ja to wezmę?

– Co takiego?

– Giovanniego?! No co ty… ecstasy! Ejże, ocipiałaś?

– Patrz, tam jest gangsta.

– Kto?

– Gangsta. W ogóle nie jarzysz. Gangsty to takie twardzielki, te, które mają towar. Widzisz tę tam, z warkoczykami? Weź się skup! No tam, przy konsoli? Właśnie, ona ma wszystko, czego dusza zapragnie. Widziałam ją przy wejściu. Zrozumiałaś, o którą chodzi? Właśnie tam, widziałaś?

– Tak, tylko że tuż obok niej stoi Madda.

– Kto?

– Madda Federici. Ta sama, która dwa lata temu pobiła się z moją siostrą.

– Co cię to obchodzi. A poza tym, sorry, ale co to ma do rzeczy? Tak czy inaczej, te dwie pracują razem. Weź się z nią przywitaj, a zobaczysz, że pójdzie jak po maśle.

– Tak uważasz?

– Idź już.

Daniela zbiera się na odwagę i przemierza komnatę. Madda już z daleka widzi, że się do nich zbliża. I natychmiast ją poznaje. Nigdy ich nie zapomniała. Ani jednej, ani drugiej. Zwraca się do gangsty.

– Sophie, co ci zostało?

– Jedna pastylka ecstasy i jedna pigułka gwałtu.

– Ej, a widzisz tę, która właśnie tu idzie?

Gangsta spogląda na Daniele.

– Tak, no i?

– Więc tak, wszystko jedno, co będzie chciała, ty i tak daj jej pigułkę gwałtu.

– A na ile mam ją skasować?

– Chuj mnie to obchodzi.

Nadchodzi Daniela. Staje przed nimi. Gangsta unosi brodę, jakby chciała zapytać: „A ty tu czego?". Daniela najpierw wita się z Maddą.

– Cześć, co u ciebie?

Madda nie odpowiada. Daniela mówi dalej.

– Sorry, chciałam się zapytać, czy masz ecstasy?

– A ja się ciebie pytam, czy masz kasę – rzuca jej gangsta. He miałabym ci dać?

Pięćdziesiąt euro.

– Okay, trzymaj. – Daniela wyciąga banknot z kieszeni spodni. Gangsta błyskawicznie chowa go do jednej z kieszeni, które ma z przodu. Po czym wyciąga z przegródki w bransoletce białą pastylkę. Daniela bierze ją od niej i zbiera się do odejścia.

– Ej, stój. – Madda zastępuje jej drogę. – Nie będziesz się tutaj kręciła Z towarem w ręku. Masz to wziąć tu i teraz. Trzymaj. – I podaje jej piwo, które sama dopiero co piła, zostało jej jeszcze poi butelki.

Daniela patrzy na nią zaniepokojona.

– Ale czy w połączeniu z piwem mi nie zaszkodzi?

Skoro przyszłaś aż tutaj, to może ci wyjść jedynie na zdrowie! Daniela wkłada sobie pastylkę do buzi i popija dużym łykiem. Opuszcza głowę i bierze głęboki wdech. Połyka i się uśmiecha.

– Już.

– Pokaż? Podnieś język?

Daniela robi, co ta każe. Madda sprawdza dokładnie. Tak, rzeczywiście połknęła tę pastylkę.

– Okay, cześć i baw się dobrze.

Daniela odchodzi, a Chicco Brandelli w tym samym czasie już stoi obok Giuli z dwiema butelkami szampana. Madda i Sophie nie spuszczają jej z oczu.

– Zobaczysz, kompletnie straci głowę. Jeśli nigdy wcześniej niczego nie brałaś, to pigułka gwałtu rozwala cię równo. Nawet nie pamiętasz tego, co wyprawiałaś.

– W sam raz dla niej. Potem będzie mogła pozdrowić ode mnie swoją siostrę!

– Biada temu, kto ci się narazi, co?

– Biada! To tylko kwestia czasu.

– No dobra, Madda, ja się zwijam.

– A co zrobiłaś z ostatnią pigułką ecstasy?

– Sama ją sobie w domu zapodam. Akurat Damiano wraca wcześnie dziś wieczór. Przynajmniej pouprawiamy sobie trochę seksu.

– Okay, siostrzyczko, nie żałuj sobie. Czy wyświadczysz mi ostatnią przysługę? Wiesz, który to samochód Ernesto?

– Tak, ten niebieski, po stłuczce.

– Właśnie, chodź, to ci pokażę, co masz zrobić.


Wydaje się, że muzyka jest coraz głośniejsza. To pigułka gwałtu zaczyna działać. Dani tańczy przed Giuli w amoku.

– I jak ci jest?

– Bosko.

– Czujesz, że zaczyna działać?

– Skąd mam wiedzieć? Nie wiem. Nic już nie rozumiem, wiem tylko, że chcę się pieprzyć! Chcę się pieprzyć!

Daniela podskakuje jak szalona i się wydziera, czasami to muzyka ją zagłusza, a czasami nie. Dzieje się tak akurat, kiedy ma przed sobą Andreę Palombiego.

– Chcę się pieprzyć! – drze się na całe gardło Daniela. Andrea uśmiecha się do niej.

– Nareszcie! – odkrzykuje jej. – Ja też!

– Tak, tylko, że ja nie z tobą!

I Daniela pędzi przed siebie, krzycząc, podskakując z radości, wywołując zamieszanie, co raz w ramionach kogoś innego, popijając z kubków, które akurat wpadają jej w ręce, tańcząc z obcymi, póki nie trafia na te właśnie ręce, te właśnie usta, tę twarz, ten uśmiech… Właśnie.

To ciebie szukałam. Podobasz mi się. Jesteś naprawdę śliczny. Wpierw jawi jej się jako blondyn, potem brunet, a potem w ogóle przestaje go widzieć. A jeszcze później trafia do pokoju i widzi, jak się rozbiera.

I widzi, że ona sama też się rozbiera. Plastikowa folia z materaca zostaje zdarta niczym papierek z loda, z loda do lizania. I ona właśnie to robi. Po czym opada, prężąc się, na zimny materac. Jakieś ręce unoszą ją od spodu, rozchylają jej nogi. I stopniowo czuje, jak ktoś ją pieści. Ala, boli… To boli… Ale czy to ma boleć? Pewnie tak, myśli sobie. Tak, właśnie tak. Cały urok polega również na tym, że boli. I wciąż widzi wokół siebie to przedziwne morze. Wszystko faluje. W górę i w dół. W górę i w dół. Tak jak to ciało na niej. I zaraz się uśmiecha. I już się śmieje. I ma tylko jedno pytanie. Czy jutro rano ktoś napisze dla mnie coś na murze? Bo przecież tak to jest, nie? Miłosne wyznanie tylko dla mnie… I się uśmiecha. Zapada w sen. Nieświadoma, że żadnego napisu nie będzie, obojętnie w jakiej formie. Ani nawet imienia, skoro już o tym mowa.


Później. O świcie.

– Nie, nie mogę w to uwierzyć! – Załamany Ernesto pędzi w stronę swojego niebieskiego samochodu.

– Wybili mi szybę!

– Widzisz – zwraca się do niego Madda, wsiadając do samochodu – i tak jest już cała poobijana!

– Nie, nic nie rozumiesz, podpieprzyli mi genialną rzecz, którą kupiłem ci w prezencie! Nawet nie masz pojęcia, wydałem na to kupę kasy. To ta różowa kurtka, ta która tak ci się podobała!

– Akurat, że niby szarpnąłeś się i wydałeś na mnie okrągłe tysiąc euro?! I co takiego oczekiwałeś w zamian? Co? Cwaniaczek z ciebie! Ale kit. Odwieź mnie do domu, byle szybko, bo jestem zmęczona i spać mi się chce!

– Przysięgam ci, Madda! Kupiłem ją dla ciebie.

– Tak, tak, dobra. Słuchaj, muszę wracać do domu, bo jutro wyjeżdżam wcześnie rano.

– Dokąd?

– Do Florencji, nie będzie mnie przez tydzień. Może się zdzwonimy, jak wrócę.

– I co będziemy robić?

– Bo ja wiem, a nuż znów trafi się jakaś praca, jakaś impreza, czy coś. A ty co, przesłuchanie mi robisz, czy jak? Słuchaj, ej, w ten sposób tylko mnie stresujesz… cały czas za mną łazisz, daj mi spokój!

I Madda czym prędzej wysiada i wskakuje do pierwszego lepszego samochodu, który akurat tamtędy przejeżdża. To auto Mengoniego, toteż tym bardziej się cieszy, że właśnie z nim wraca. Ernesto biegnie za nią, krzycząc.

– Dokąd jedziesz? Zaczekaj!

Madda uśmiecha się do siebie. Zaczekaj, ale na co? Różowa kurtka już czeka na mnie w domu. A ja wcale ci nie dałam. Co za wieczór. Jak marzenie! Do tego nieźle urządziłam małą Gervasi. To było coś naprawdę pięknego! Madda nie ma nawet pojęcia, że to, co zrobiła, przerodzi się już wkrótce w autentyczny koszmar.

Загрузка...