Chciałbym podziękować tym wszystkim, którzy na dobre i na złe, a zwłaszcza zupełnie nieświadomie jakoś mnie zainspirowali. W gruncie rzeczy życie jest piękne właśnie dlatego, bo nie zależy wyłącznie od ciebie. Za to książka tak. Chcę podziękować tym wszystkim, którzy mi świadomie pomogli.
Dziękuję Giulii za jej nieocenione wskazówki. Za cudowne chwile, które mi podarowała. Żadnych w tej książce nie pominąłem, bo nie mogą odejść w niepamięć.
Dziękuje Ricardo Tozziemu i jego krewnej Marghericie, Francesce Longardi i całej Cattleya, bo bez nich ta moja druga książka chyba nigdy by się nie ukazała.
Dziękuję Kedowi (Kylee Doustowi)! Za jego entuzjazm, za przyjemność przysłuchiwania się jego wspomnieniom, które w końcu i tak porównuję z własnymi i które okazują się nieocenionymi wprost wskazówkami.
Dziękuję Inge i Carlowi Feltrinellim i wszystkim przyjaciołom z działu sprzedaży, którzy „fizycznie” zadbali o to, by moja książka mogła dotrzeć do każdego.
Dziękuję Maddy, która mnie poprawia, wiele się od niej uczę, a w zamian ją rozśmieszam i dostarczam jej rozrywki, odwdzięczając się jej z kolei lekcjami cokolwiek czerstwego „rzymskiego slangu".
Dziękuję Giulii Maldifassi, Valerii Pagani i wszystkim pozostałym przyjaciółkom z biura prasowego, dzięki którym poznałem i objechałem całe Włochy!
Dziękuję Alberto Rollo, który w sposób wprawdzie surowy, ale wdzięczny potrafi mi zawsze wskazać, co zrobić, by pisać jeszcze lepiej, a ja oczywiście się go słucham.
Dziękuję kumplom z siłowni, Budokanom, moim przyjaciołom, tym prawdziwym, tym, którzy są bez względu na wszystko, i to nie tylko na kartach książki i we wspomnieniach.
Dziękuję wszystkim moim krewnym, którzy mnie znoszą i wspólnie ze mną zasiadają na „kanapie rozmyślań”.
Dziękuję Carlantoine, szlachetnemu natchnieniu!
Dziękuję mojemu „Brotherowi" Mimmo. Kiedy mu czytam to, co napisałem, zamyka oczy. A już po chwili się uśmiecha i potakuje, jakby chciał powiedzieć:,,Tak, dobrze jest”. Tak samo robi też na pełnym morzu, kiedy steruje, czujny na zmiany prądu i wiatru.
Dziękuję Luce i jego wybornym ciasteczkom morselleti, za którymi tak przepadam.
Wreszcie niektóre wskazówki zawdzięczam mojemu niezawodnemu przyjacielowi Giuseppe. Jest przy mnie, słucha, a na koniec śmieje się razem ze mną. Muszę przyznać, że bardzo często ma rację. A zatem, wielkie dzięki również dla Ciebie.