ROZDZIAŁ 16

Był to dzień ślubu Catherine, ostatni dzień, który miała spędzić z dziewczętami w Horizons. Pozwoliła więc im na męczące czułości, ale chwilami miała wrażenie, że się dusi.

Ich miny, te sarnie spojrzenia, zapiszą się w jej pamięci: pomyślała, że odtąd będą dla niej pokutą, zwłaszcza gdy już przestanie być panią Forrester. Legenda, jaką wniosła do Horizons, na zawsze pozostanie w murach tego domu, rywalizując jedynie z baśniami Hansa Christiana Andersena. Jednak jej zakończenie, którego żadna z dziewcząt jeszcze nie znała, będzie stanowić jej osobistą włosiennicę.

Dziewczęta bawiły się z nią w „ślub”, strojąc ją, jak stroiły lalki, kiedy były małymi dziewczynkami, nucąc marsza weselnego, jak to robiły dla swoich lalek, udając, że same są lalkami. Dla Catherine była to męczarnia. Zmuszała się do uśmiechu i do radości w głosie. Mimo to zdała sobie nagle sprawę, że pokochała, naprawdę pokochała te dziewczęta jak siostry.

Siedziała przed lustrem z zarumienioną twarzą, w aureoli miękkich jasnych loków, upiętych wysoko, podtrzymywanych przez cieplarniane gardenie i delikatne białe kwiatuszki, z których spływała na plecy cienka biała wstążka. Dziewczęta kupiły białą podwiązkę i ze śmiechem wkładały ją na jej udo, strojąc głupie miny. Catherine miała na sobie najseksowniejszą bieliznę, jaką kiedykolwiek zdarzyło się jej nosić. Matka kupiła ją okazyjnie w sklepie dla pracowników Mustingwear. Płytki biustonosz otulał od dołu piersi Catherine jedwabnymi płatkami lotosu, które zbiegały się na jej sutkach, nie całkiem je zakrywając. Śliczne jedwabne majteczki, obszyte delikatną koronką pozostawiały na biodrach kawałek odkrytej skóry. Koszulka była tak piękna, że mogłaby być suknią wieczorową. Zasłaniała głębokie wycięcie stanika i opadając niżej przylegała do ud i widocznego wysklepienia brzucha. Catherine położyła na nim ręce, spojrzała na podwiązkę i na otaczające ją twarze. Jej oczy napełniły się łzami. Odetchnęła głęboko, przetarła czubkiem palca powiekę, wiedząc, że wzrok dziewcząt przyciągnie błysk diamentu.

– Dajcie spokój, dziewczyny! – powiedziała, śmiejąc się niepewnie, bliska całkowitego załamania. – Nie bądźcie takie szczęśliwe ze względu na mnie. To powinna być któraś z was, nie j a! – Szeroko otworzyła oczy, żeby nie popłynęły z nich łzy.

– Nie waż się płakać, Catherine Anderson! – zganiła ją Marie. – Nie po to zadałyśmy sobie tyle trudu przy twoim makijażu. Jeśli zniszczysz go choćby jedną łzą, wyrzekniemy się ciebie.

– Och, nie, nie zrobicie tego. Nie możecie się mnie wyrzec, tak jak ja nie mogę wyrzec się was. Już nie.

Catherine zacisnęła mocno usta. Jednak jedna łza wydostała się spomiędzy rzęs i Catherine roześmiała się niepewnie, mrugając powiekami, i poprosiła o chusteczkę.

Któraś z dziewcząt rzuciła:

– Hej, Anderson, otrzyj łzy, bo jak nie… Żart rozładował napięcie. Jeszcze raz sprawdziły makijaż Catherine, a jedna z dziewcząt podała jej prostą suknię, którą panna młoda miała mieć na sobie do chwili ceremonii, a także suknię ślubną, starannie owiniętą w plastik, oraz torebkę i kosmetyczkę.

– Wzięłaś perfumy?

– Tak, dziękuję, że mi o tym przypomniałaś, Francie.

– A masz tabletki?

– Jakie tabletki?

– Będziesz ich potrzebowała, żeby odlecieć.

– To Clay będzie ich potrzebował, kiedy zobaczy tę bieliznę!

– Uważaj na gardenie, kiedy będziesz wsiadała do samochodu.

– Twój brat właśnie podjechał!

Zeszły na dół. Steve stał w drzwiach. Wyniósł do samochodu rzeczy Catherine i wrócił po nią.

Nie pozostało im nic innego, jak odjechać. Nagle stało się to takie trudne. Zaznała w tym domu tyle ciepła i miłości. Pani Tollefson, która dotąd stała w cieniu kolumnady, teraz wysunęła się do przodu, żeby ją pożegnać.

– Catherine, tak bardzo jesteśmy wszystkie szczęśliwe ze względu na ciebie. Prawda, dziewczęta? – Pani Tollefson z całych sił uściskała Catherine.

Catherine zacisnęła powieki.

– Słuchajcie… ja… kocham was wszystkie. – Kiedy to mówiła, doznała gwałtownego przypływu uczucia. Te słowa, tak jej obce, spowodowały przypływ tkliwości, jakiej dotąd nie znała. W tej chwili kochała każdą z kobiet, które się wokół niej tłoczyły, i nagle zapragnęła bardziej niż czegokolwiek innego zostać z nimi, pozwolić, żeby ich ręce zaciągnęły ją z powrotem do bezpiecznej przystani pośród nich.

Jednak ten etap jej życia skończył się. Wyszła w listopadowe popołudnie, wprost pod prószący drobno śnieg, który połyskiwał na jej włosach niczym gwiezdny pył. Suchymi oczami Catherine patrzyła prosto przed siebie, kiedy przejeżdżali przez miasto. Nagie drzewa stały sztywno, czarne i dystyngowane. Catherine westchnęła, zamknęła oczy i nakazała sercu, by biło regularnie. Ono jednak zaczęło bić jeszcze bardziej nierówno, kiedy wyobraziła sobie dom Forresterów, gości, którzy wkrótce zaczną przybywać, Bobbi i Stu w drodze i gdzieś czekającego… Claya.

Clay.

Och, Clay, co my zrobiliśmy? Jak to się stało? Jadę do ciebie, aksamitna suknia leży na siedzeniu za mną, a na palcu mam pierścionek od ciebie. I te wszystkie wzruszone twarze w domu, z którego dopiero co wyjechałam. Twoi rodzice i dziadkowie gotowi przyjąć mnie do rodziny. Zaproszeni goście, prezenty i…

– Zatrzymaj samochód!

– Co?! – wykrzyknął Steve, zaskoczony.

– Zatrzymaj się. Nie mogę… tego zrobić.

Steve stanął na poboczu i patrzył, jak siostra zakrywa twarz dłońmi. Przesunął się na siedzeniu i wziął ją w ramiona.

– O co chodzi, dziecinko?

– Och, Steve, co ja mam zrobić?

– Cii, uspokój się. Nie płacz. To tylko trema. Naprawdę dziecinko, uważam, że nie masz się o co niepokoić. – Uniósł jej brodę, zmuszając Catherine, by na niego spojrzała.

– Cathy, gdybym mógł wybrać sobie szwagra, wybrałbym Claya Forrestera. I gdybym mógł wybrać rodzinę, której bym cię powierzył, byłaby to jego rodzina. Będą cię kochać i opiekować się tobą do końca życia.

– Właśnie o to chodzi. To nie będzie do końca życia.

– Ale…

– Clay i ja pobieramy się z konieczności. Postanowiliśmy, że weźmiemy rozwód, jak tylko dziecko się urodzi, a on zda swoje egzaminy i zacznie pracować w firmie ojca.

– Steve odsunął się od niej, próbując pojąć to, co mu powiedziała. Jego brwi ściągnęły się z gniewu. – Nie patrz na mnie w ten sposób! I nie pytaj mnie, jak do tego doszło, bo teraz nawet ja sama nie potrafię sobie tego wytłumaczyć. Wiem tylko, że czuję się jak największa oszustka na świecie i nie mogę już dłużej tego znieść. Myślałam, że dam radę, ale nie dam.

Steve usiadł za kierownicą i zapatrzył się na wycieraczki, które posępnie przesuwały się po szybie.

– Chcesz powiedzieć, że nikt o tym nie wie?

– Och, Steve, nie powinnam ci była mówić, ale musiałam zrzucić to z serca.

– Cóż, skoro to zrobiłaś, posłuchasz, co ja mam do powiedzenia. Powinnaś się czuć jak oszustka. To paskudny kawał, jaki robicie cholernie wspaniałym ludziom. Nie masz wyboru, musisz to ciągnąć dalej. Jeśli się teraz wycofasz, przebijesz naszego wspaniałego tatusia. Byli w stosunku do ciebie więcej niż mili, Catherine. Na wypadek gdybyś o tym zapomniała, byli też szczodrzy. Prawdę mówiąc, Forresterowie zbili mnie z tropu. Zastanawiam się, jak ja bym się zachował na ich miejscu w tak niezwykłych okolicznościach, jakim oni musieli stawić czoło. Tylko nieprzeciętni ludzie mogli zaakceptować podobną sytuację. Uważam, że nie tylko jesteś im winna ten ślub, ale musisz zrobić wszystko co w twojej mocy, by to małżeństwo trwało. Gdybym ja miał taką szansę jak ty, to starałbym się ze wszystkich sił, by taki facet jak Clay nie wymknął mi się z rąk, a już na pewno nie poddałbym się bez walki.

– Ale, Steve, nie rozumiesz. Nie kochamy się.

– Nosisz, na Boga, jego dziecko! Nigdy przedtem nie widziała, żeby Steve był tak zdenerwowany. Ona także podniosła głos.

– Nie chcę próbować kochać mojego męża! Po prostu chcą go kochać.

– Posłuchaj, rozmawiasz ze starym Steve 'em. – Postukał się w pierś. – Wiem, jaka potrafisz być uparta, i jeśli coś postanowisz, trwasz przy tym bez względu na wszystko. A teraz chcesz mi powiedzieć, że nie będziesz próbować, by to małżeństwo trwało, prawda?

– Mówisz tak, jakby to był wyłącznie mój pomysł. Tak nie jest. Postanowiliśmy rozwieść się za rok.

– Tak, a co będzie wart wasz kontrakt, jeśli on zabierze ci dziecko?

Serce podeszło Catherine do gardła.

– Obiecał, że dziecko będzie moje.

– Tak, na pewno. – Steve oparł rękę na kierownicy. Niewidzącym wzrokiem patrzył przed siebie. – Ty zabierzesz dziecko, pójdziesz swoją drogą, a on swoją. Co to, do diabła, za umowa?! – Spojrzał na kciuki własnych dłoni.

– Jesteś na mnie zły.

– Tak, jestem.

– Chyba cię rozumiem. Poczuł się okradziony, okradziony z całej radości, jaką odczuwał z jej powodu, zły, że to ona mu ją ukradła. Z frustracją uderzył grzbietami obu dłoni w kierownicę.

– Lubię go, do diabła! – rzucił gwałtownie. – Czułem się tak cholernie szczęśliwy, że znalazłaś takiego faceta jak on.

– Steve. – Przysunęła się i dotknęła jego ramienia. – Och, Steve, tak mi przykro. Zraniłam już tak wiele osób, a żadna z nich jeszcze nie wie, że najbardziej zraniona zostałam ja. Ty jeden wiesz i widzisz, jak się czuję. A kiedy mama się dowie i jego rodzina… Nie mogę do tego dopuścić!

– Jeśli teraz się wycofasz, złamiesz mamie serce. Sądzi, że jesteś ustawiona na całe życie i nigdy już nie będzie się musiała martwić, że żyjesz tak, jak ona żyła z tym… tym…

– Wiem.

– Na Boga! Teraz właśnie czeka w domu w swej własnoręcznie uszytej sukni, zdenerwowana jak nie wiem co i… Do diabła, nie rób jej tego, Cathy.

– A co będzie ze mną?

– Teraz o to pytasz? Myślę, że zabrnęłaś za daleko, by się wycofać. Pomyśl, ile osób jest w to zaangażowanych.

– Pomyślałam! Myślałam o tym codziennie! Kiedy patrzyłam na te wszystkie ciężarne nastolatki w Horizons, które traktowały mnie, jakbym była Królewną Śnieżką, a one krasnoludkami, gdy całe w skowronkach szyły moją suknię ślubną. Myślisz, że to było łatwe?

Siedział sztywny i milczący. Catherine odsunęła się od brata. Śnieg uderzał miękko w okno, ale ona tego nie widziała. W końcu zacytowała fragment wiersza, jakby mówiła do siebie:

– Och, jakąż splątaną sieć tkamy, gdy po raz pierwszy oszukamy. – Ciszę zakłócał jedynie odgłos pracujących wycieraczek. Po chwili przemówiła znowu: – Sądziłam, że jest to decyzja, która będzie dotyczyła Claya, mnie i dziecka. Wszystko jednak wymknęło mi się z rąk. Angela powiedziała, że Clay jest ich jedynym synem i musi zaprosić na wesele przynajmniej kilka osób z rodziny – nazwała to skromną uroczystością. Potem dziewczęta z Horizons przyłączyły się do tego, pomagając mi szyć suknię. Mama też uważa, że ruszam w drogę ku lepszemu życiu. Dziadkowie Claya zaakceptowali mnie. Zostałam obdarowana rodzinnymi klejnotami. – Odwróciła się do Steve'a. – To nawet ciebie sprowadziło do domu. Czy wiesz, co to dla mnie znaczy, że jesteś tutaj ze mną, i jaki ból sprawia mi powiedzenie ci prawdy? Angażuję się jednak w to głębiej, niż chciałam. Steve, proszę, zrozum.

– Rozumiem, co by to znaczyło dla mnóstwa ludzi, gdybyś w ostatniej chwili powiedziała „nie”.

– I nawet po tym, co ci wyznałam, uważasz, że powinnam ciągnąć to dalej?

– Nie wiem… Co za historia! – Po czym odwrócił się do niej z proszącą miną. – Cathy, czy nie mogłabyś spróbować dać sobie szansę?

– Chcesz powiedzieć – Clayowi i mnie?

– Tak, tobie i Clayowi. Jakie żywisz do niego uczucia? Było to trudne pytanie. Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.

– Uczciwie mówiąc, nie wiem. On jest… Cóż, on zaakceptował to wszystko dużo łatwiej niż ja. I co zabawne, kiedy otrząsnął się już z szoku, nigdy mnie za to nie winił. Chcę powiedzieć, że większość mężczyzn wytykałaby kobiecie, że zrujnowała ich życiowe plany. On taki nie jest. Przedstawił mnie swojej rodzinie, jakbym rzeczywiście była jego wybranką, dał mi ten ogromny stary pierścień, który od pokoleń jest w jego rodzinie, i traktuje mnie jak damę. A jednak cały czas mam świadomość, że to udawanie. Bardzo dobrze jednak udaje przed swoją rodziną, tak że oni niczego nie podejrzewają. Przyjęli mnie tak serdecznie. To wspaniali ludzie i coś mnie do nich ciągnie – lubię ich. Rozstanie z nimi za kilka miesięcy będzie trudniejsze niż opuszczenie dzisiaj Horizons.

– Cały czas mówimy o jego rodzinie, ale nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie dotyczące Claya.

– Nie znam go tak dobrze, jak sądzisz.

– Cóż, jest rzeczą oczywistą, że czujesz do niego pociąg.

– Ale to nie jest… – przerwała i odwróciła wzrok. – Spotkałam się z nim na randce w ciemno. Chodził wtedy z inną dziewczyną, pokłócili się czy coś takiego.

– Co z tego?

– Więc była to przygoda na jedną noc, tylko tyle.

– Chcesz powiedzieć, że kocha kogoś innego?

– Nigdy o niej nie mówi.

– Hej… – Głos Steve'a był równie łagodny jak jego dotyk – dziecinko, nie wiem, co powiedzieć, ale może warto walczyć o Claya.

– Steve, ty jak nikt inny powinieneś rozumieć, że nie chcę takiego małżeństwa jak małżeństwo naszych rodziców. Jednej rzeczy nauczyłam się w domu, że nie chcę przeżyć małżeństwa, chcę żyć.

– Daj sobie szansę. Czy wzięłaś pod uwagę, że wprawdzie wpadłaś jak śliwka w kompot, ale że to dla ciebie szczęście?

Nie mogła się powstrzymać od śmiechu.

– Tak… To prawda… Dziecko będzie miało zabezpieczoną przyszłość do końca życia. To część umowy. A kiedy Clay skończy studia, pomoże mi opłacić czesne, tak że wrócę na uniwersytet.

– Dobiliście więc targu, co? Sądzę, że oboje teraz wiemy, że nie możesz się z tego wycofać, prawda?

Catherine westchnęła.

– Masz rację. Nie mogę i cały czas to wiedziałam. Przyglądał się jej przez chwilę, zanim odpowiedział:

– Wiesz co, siostrzyczko, mogę się z tobą założyć, że kiedy to się skończy, nie będziesz do niego żywić tak platonicznych uczuć, jak twierdzisz, że żywisz teraz. O co się założymy?

– To pobożne życzenie i dobrze o tym wiesz. Spóźnię się na własny ślub, jeśli zaraz nie ruszymy.

– W porządku. – Steve zapalił silnik i szybko włączyli się do ruchu.

Po kilku minutach Catherine dotknęła ramienia Steve'a i uśmiechnęła się do niego.

– Dzięki, że pozwoliłeś mi się wygadać. Lepiej się teraz czuję.

Mrugnął do niej porozumiewawczo.

– Naprawdę pod wieloma względami jesteś dziecinką – powiedział, kładąc swoją dłoń na jej dłoni.

Загрузка...