ROZDZIAŁ 19

Gemma


GDY KTOŚ CIĘ KUSI, NIE UMIESZ ODMÓWIĆ JEST CORAZ ZIMNIEJ I WIESZ, ZE NIC NIE MASZ

DO STRACENIA POTRZEBUJESZ TEGO NIE, NIE MASZ NIC DO STRACENIA POTRZEBUJESZ TEGO

The Only Ones


Lily była w piżamie. Ostatnio prawie nie wychodzi, więc nie musi się ubierać. Obserwowała siebie w lustrze. Potem odwróciła się, żeby patrzeć, jak Sally wbija sobie igłę, i uśmiechnęła się tym wielkim uśmiechem Lily.

– Tak! Sal?

– Lepiej – westchnęła Sally.

Wyciągnęła z przedramienia igłę. Wytarła ją starannie w ligninę i odłożyła. Sally jest zawsze taka czysta i delikatna.

Używamy oddzielnych igieł, odkąd zaczęłyśmy pracować. Trzeba zachować rozsądek. Kiedyś dzieliłyśmy się, ponieważ to było tylko między nami. Teraz dzielę igły jedynie ze Smółką. W końcu jeśli ja mam AIDS czy coś innego, to on też.

To, co potem powiedziała Lily, spadło jak grom z jasnego nieba.

– Będę miała dziecko – oznajmiła.

Jezu Chryste!

– O Boże! Co masz zamiar zrobić, co masz zamiar zrobić?

– Och, Lily – westchnęła ze smutkiem Sally.

To było straszne. Sally była jakiś czas temu w ciąży, poddała się aborcji i długo potem czuła się okropnie.

– Rozmawiałaś już z lekarzem? Wyznaczył ci datę? – zapytałam.

Lily wpatrywała się we mnie. Bezwiednie odsunęłam się nieco na łóżku, bo ona naprawdę potrafi być nieobliczalna i w ogóle rzadko mi się przygląda. Jesteśmy przecież duchowymi siostrami.

Nachyliła się ku mnie.

– Posłuchaj, pani siostrzyczko. Wiesz, co robią zabite dzieci. Wracają i prześladują cię. Są tu wszędzie. Widzę je. Tak… martwe dzieci unoszące się pod sufitem i patrzące na swoje mamy, ponieważ mamy je wyskrobały i nie pozwoliły im żyć… – Przez cały czas nie spuszczała wzroku z Sal, kiedy to mówiła.

Zaczęłam sobie przypominać, jak spokojna była Lily, kiedy Sal miała aborcję. Wtedy tylko się uśmiechała i nigdy nie mówiła na ten temat. Teraz Sal wyglądała na zdenerwowaną, a ja pomyślałam… oooch…

– Nie mam zamiaru zabić swojego dziecka. To moje dziecko. Nikt nie zabije mojego dziecka.

– Nie mówiłam, żebyś je zabijała.

– Powiedziałam, że będę mieć dziecko. Będę je mieć. Tu będzie dziecko. Dziecko, Gems…

Spojrzałam na Sally. Mimo łagodnego wyglądu Sally ma straszliwy temperament.

– Jesteś w obiegu i ćpasz, Lily. Powinnaś przerwać ciążę.

– Radzisz mi, bym zabiła swoje dziecko? Chcesz tego? Chcesz je zabić? No to dalej, dalej, to je zabij, zrób to teraz.

– Twoje dziecko jest ćpunem. Twoje dziecko jest w tobie i jest pełne hery, tak jak ty. Chcesz urodzić ćpuna? Czy tego właśnie chcesz? Czy tak właśnie kochasz swoje cholerne dziecko?

Lily dosłownie oczy wyszły na wierzch.

– Jestem pieprzoną ćpunką. Mówisz mi, że powinnam zdechnąć, bo jestem ćpunką? To mi właśnie mówisz?

– Mówię ci, że to nie jest w porządku wobec tego dziecka, nie jest w porządku chodzić z nim w ciąży, kiedy jesteś nafaszerowana herą. Jaka matka…

Nie potrzebowała nic więcej dodawać. Lily zerwała się z łóżka i chodziła tam i z powrotem po pokoju, przebierając palcami po piersi i szukając słów. Wstrzymałam oddech. Gdy zaczynają się kłócić, lepiej się schować. Byłam gotowa zniknąć pod stołem.

W końcu Lily wyrzuciła z siebie: „Mogę skończyć z tym, kiedy chcę…”

Sally tylko się roześmiała.

No tak, to nie było zabawne, ale w innych okolicznościach mogłoby być. Ile razy próbowałyśmy z tym skończyć… Straciłam rachubę. Nie mam pojęcia dlaczego. Kiedyś to było łatwe. Może głód znosi się gorzej po jakimś czasie brania. Najpierw masz dreszcze. Potem zaczynają się bóle, potem wszystko w środku cię ściska, potem nurkujesz w jakiejś mazi co pięć minut. Później zaczynają boleć cię zęby, czujesz ból w kościach, a potem czujesz mdłości w głębi żołądka i w końcu zwracasz.

Wszystko, czego ci trzeba, to jedna mała igła i Pani Heroina sprawia, że jest… mmmm. Tamte dni, kiedy można było powiedzieć to, co teraz mówiła Lily… tamte dni dawno odeszły.

Czułam niesmak. Nigdy by mi nie przyszło do głowy, że ona może mieć dziecko. Bo przecież, nie mówiąc już o herze, ono mogło być czyjekolwiek.

Lily posłała Sally to spojrzenie. Wyglądała… A Sally, która cały czas siedziała na łóżku, zaczęła się podnosić, ponieważ zanosiło się na to, że Lily zamierza jej przyłożyć…

Nagle Lily odwróciła się i wyszła z pokoju.

To było okropne.

Sal usiadła z powrotem i zapaliła szluga. Stałam, nie wiedząc, co robić.

– Daj mi jednego – powiedziałam.

Podała mi fajkę, a ja zaczęłam chodzić tam i z powrotem, paląc i próbując się uspokoić. Sal pociągnęła jeszcze kilka machów.

– Chyba sobie pójdę – rzuciła nagle.

– Nie odchodź, nie odchodź, wszystko ułoży się dobrze – prosiłam.

Jej twarz zrobiła się biała. Była niemal w podobnie złym nastroju jak Lily. Nie biegała w kółko i nie wrzeszczała, ale była równie zła. W sąsiednim pokoju Lily puściła muzykę – Lurkying about – muzykę na dobre samopoczucie, nasz ulubiony motyw. Melodia wypełniła dom, ale dobre samopoczucie jakoś nie przenikało przez drzwi sypialni. Wyobrażałam sobie Lily kołyszącą się koło drzwi frontowych i odzyskującą spokój.

– Widzisz? – powiedziałam. – Nic jej nie będzie.

Taśma doszła do połowy, kiedy drzwi się otworzyły i weszła Lily. Tańczyła, spoglądając na mnie i na Sal, ale jednocześnie kołysała się, jakby była gdzieś we własnej przestrzeni. Śpiewała: Lurkying, lurkying, lurkying about…

Wzięła jakieś przedmioty ze swojej toaletki i udawała, że gra. Zaczęła uśmiechać się swoim wielkim uśmiechem Lily… Potem podeszła, usiadła na łóżku i objęła Sal.

– Już dobrze, Sal? Już dobrze?

– Tak, już dobrze.

– Wszystko w porządku, Sal. Znów jesteśmy kumpelkami. Duchowe siostry…

– Tak, duchowe siostry, co? – Mimo to w głosie Sal nie było słychać przekonania.

Lily wstała i zaczęła chodzić tam i z powrotem między łóżkiem a ścianą.

– Będzie dziecko, zgadza się? To jest fakt. Po prostu tyle. Zgadza się… dziecko. Zgadza się? Pomyślcie o tym. Będę matką. Wszystko się zmieni. Zgadza się? Jak mówi Sal, nie mogę ćpać, kiedy jestem matką. Rozumiecie? Nie mogę. Nie możecie tu przychodzić nawalone, kiedy ja mam być matką. Rozumiecie…?

– Tak, tak – odparłam po prostu po to, aby akurat w tym momencie nie podgrzewać atmosfery.

– Tu będzie dziecko. Sal, będę miała dziecko. Będę matką i ty będziesz jego matką, i tak samo Gemma, i my wszystkie będziemy czyste i zaczniemy żyć prawdziwym byciem… – Popatrzyła na nas w oczekiwaniu, że będziemy myślały tak jak ona. – Nie macie zamiaru przychodzić tutaj naćpane, nie będziecie dawały mi hery, skoro jestem w ciąży…?

– Nie, jasne, że nie – odparłam. Nawet Sally teraz potakiwała.

– Rozumiecie? – Sally szczerzyła się w uśmiechu od ucha do ucha.

A ja czułam, że tak może się stać.

– Wszystko się zmieni. Nie ćpa się przy dzieciach. Dobrze było, ale teraz trzeba postępować inaczej…

Zrozumiałam, o co jej chodziło. Zaczęłyśmy rozmawiać. Okazało się, że była w ciąży od miesiąca. Będziemy miały dziecko w domu na Boże Narodzenie.

Dziecko.

To znaczy, że trzeba rozpocząć nowe życie…

Rozumiesz to, prawda? Lily nie może dawać sobie w żyłę, kiedy rośnie w niej małe dziecko. To by nie było w porządku. I nie jest w porządku zostawiać ją samą z tym problemem. Więc wszystkie przestaniemy, dokładnie tak samo jak wszystko robiłyśmy razem od pierwszego spotkania. Przez solidarność z Lily. Przez solidarność z dzieckiem.

Tak to się stało. Zmiana. Bo wszystko zaczęło mieć sens. Po paru dniach nikt nie potrafił już mówić o niczym innym.

Lily i Rob snuli plany na przyszłość. On miał zamiar znaleźć pracę i wszyscy mieliśmy wyprowadzić się z City Road, gdzie – spójrzmy prawdzie w oczy – jest dość syfiasto. A Lii zamierzała wyjść z obiegu i hodować warzywa w ogródku i trzymać kurczaki i w ogóle wszystko.

Lily będzie matką. To jasne, nikt inny nie może być matką i ojcem oprócz jej i Roba, ale dziecko będzie należało do nas wszystkich. Rob i Smółka chcą zbudować huśtawkę w ogrodzie, taką małą, dla dziecka. Jasne, musimy poczekać, aż ono podrośnie, lecz huśtawka będzie już gotowa. Obaj chodzili po śmietnikach szukając dziecięcego łóżeczka i wszystkiego, co potrzebne jest dziecku. A Sally i ja zamierzałyśmy robić na drutach. Wyobraź sobie! Ja i druty!

Ale pierwsza sprawa – wielka sprawa – to nasze wspólne postanowienie, że odstawimy herc. Właśnie tak. To było dobre do czasu. Nie, nie żałuję tego. Dlaczego miałabym żałować? W porządku, były wypadki, zawsze są. Przechodzisz przez jezdnię i wypadek gotowy. To trwało jednak za długo. Nadeszła już pora… wszyscy wiedzieliśmy to od dłuższego czasu. To była tylko kwestia dostatecznego powodu w odpowiednim czasie. I teraz coś takiego się zdarzyło. Dzięki Lily, jak zwykle.

Patrzę na to w taki sposób. Miałam romans, ale wszystko skończone. Ja i hera – rozstałyśmy się. To takie naturalne, że wszystkie wychodzimy z tego dzięki małemu dziecku, wiesz? Jak dzięki dzieciątku Jezus.

Dziecko to co innego, mam rację?


Naprawdę spodziewam się, że będę znów czysta. Z herą to dość niezwykła sprawa. Na początku czujesz się dzięki niej tak dobrze. Lecz po niedługim czasie, po tym, jak twój organizm się przyzwyczai, to przestaje działać w taki sposób. Zaczynasz jej potrzebować, żeby czuć się normalnie. Rozumiesz? Więc budzisz się z uczuciem obrzydzenia, ponieważ jesteś na głodzie. Z tego powodu bierzesz i czujesz się nieźle, ale tylko tyle. To jest jak lekarstwo. Stajesz się niczym staruszka, która musi brać rano swoje pigułki, żeby jakoś przetrwać dzień.

Jedyne, co możesz robić później, to brać coraz więcej, więcej i więcej. Ścigasz tego smoka, polujesz na tego kopa, polujesz na dobre samopoczucie. Bierzesz coraz więcej, więcej i więcej, i coraz częściej. Potem chorujesz od tego i odstawiasz na parę dni. I to jest ta naprawdę paskudna sprawa, bo wówczas, kiedy jesteś czysty, wtedy to działa najlepiej. I wtedy znów dajesz sobie w żyłę i… mmmmmmmm!

Wszyscy rozmawialiśmy o tym i wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że czujemy to w ten sam sposób. Zaczynało mnie to przerażać. Rob i Lily biorą tak dużo. Codziennie. Smółka i ja mamy przynajmniej dni bez brania.

Chociaż tak naprawdę Smółka też mnie przeraża. Stał się taki cyniczny. Znasz Smółkę, zawsze tak cieszył się światem. Zawsze czymś się emocjonował. Boja wiem? Kwiat, gwiazdy na nocnym niebie – to wszystko było dla niego cudowne. Teraz to go nie obchodzi. Teraz go nie rozumiem.

Ja nie czuję, żebym się zmieniła oprócz tego, że przez większość czasu mam podłe samopoczucie. Ale on się zmienił.

Czasami prawie myślę, że wolałam go takim, jakim był kiedyś. Może niedosłownie, zawsze był taki spięty, a jednak…

Jest jeszcze inna sprawa. To kłamstwa. Na temat hery. Wiesz? Na przykład, kończy nam się. To się zdarza od czasu do czasu. Mówi, że nic nie pozostało, a ja wtedy myślę: cholera, to oznacza głód. Ale potem on się wymyka, a kiedy wraca, ma szklane oczy. „Brałeś”, mówię.

I on się przyznaje. To naprawdę zdarzyło się któregoś dnia. Usiadł potakując z uśmiechem: „Tak, tak, wziąłem trochę…” Zaczął mi tłumaczyć, że nie miał wystarczająco dużo dla dwojga, a gdybyśmy się podzielili, to oboje czulibyśmy się okropnie, więc pomyślał, że zaoszczędzi nam mnóstwa kłopotów, jeśli weźmie wszystko sam. I mówi to poważnie. Naprawdę przekonał sam siebie, że to rozsądne postępowanie, i naprawdę pieprzy to, że ja się z nim nie zgadzam.

– Mogłeś mi dać – powiedziałam.

A on odparł: „Mogłem. Ale nie dałem” i uśmiecha się do mnie jak wąż. Potem zaczyna mówić o tym, jak musi wychodzić i zdobywać drągi, więc potrzebuje tego bardziej ode mnie. Ja muszę masować staruchów w salonie. Czy on myśli, że to zabawa? Czy myśli, że ja to lubię? Nie wie, że najchętniej byłabym nieobecna, kiedy to robię?

Dla niego to nie ma znaczenia. On wierzy we wszystko, co sobie wmawia. „Potrzebuję tego, Gemmo”, mówi. Jasne.

Wyobraź sobie! Dziecko… Przez nie ja też stałam się skłonna do refleksji. A jeśli zajdę w ciążę? Moglibyśmy wychowywać je razem i dzieci stałyby się naprawdę dobrymi przyjaciółmi, tak jak ja i Lily. Wiem, że nie można powiedzieć, co wyrośnie z dziecka, ale naprawdę myślę, że żyjemy wszyscy tak blisko siebie, że musiałyby zostać przyjaciółmi. Teraz mam szesnaście lat. Mogłabym dostać zasiłek. Mogłabym już nie pracować…

To byłoby najlepsze. Wykonywanie tej pracy zaczęło mnie przygnębiać. Ciągle powtarzam sobie, że to tylko praca, łatwe pieniądze. Nie jest gorsza niż jakakolwiek inna praca. Ludzie mają różne przesądy na temat seksu, ale to tylko coś, co robisz ze swoim ciałem. Bawi mnie to. Czasem myślę, że jestem tam, żeby dawać ludziom szczęście. I robię to. Kiedy mam dobry dzień, widzę tych facetów: wchodzą do salonu, wyglądając niczym ostatnie psy, a wychodzą jak książęta. Nie ma co ukrywać, nigdy nie mieliby takiej dziewczyny jak ja, gdyby za to nie zapłacili. Ale… cóż, to jednak praca, wiesz? Mogłabym wymyślić lepsze sposoby, co robić ze swoim czasem. To łatwe pieniądze i to wszystko.

Myślę, że przestanę robić numery w pracy – mam na myśli pełny seks. Z tym dałabym sobie radę. Nie zarabia się tak dużo, ale można wytrzymać. Może kiedy będę czysta, w ogóle dam sobie spokój i też będę miała dziecko.

Mówiłam ci, że Lily zrobiła się sina któregoś dnia?

To było naprawdę przerażające. Siedziałyśmy wszystkie w sypialni ze sprzętem. Dawałyśmy sobie po kolei w żyłę. W pokoju frontowym było paru przyjaciół, zatem po wszystkim wyszłyśmy do nich. Lily była ostatnia, więc została sama. Pomyślałam, że to dziwne, bo Lily zwykle nigdy nie jest ostatnia, jeśli chodzi o herc.

Wróciłam tylko dlatego, że zostawiłam fajki. Leżała na łóżku i myślałam, że śpi, ale miała ten dziwny kolor. Niebieski. Gapiłam się tylko, nie zdając sobie sprawy, na co patrzę, dopóki nie zobaczyłam igły w jej przegubie. Potem pomyślałam o tym, co Smółka opowiadał o Alanie i Helen. Igła ciągle tam tkwiła, rozumiesz. Do strzykawki przedostało się już trochę krwi i…

– Smółka, Rob, Smółka, Rob! – krzyknęłam.

Myślałam, że jest już martwa. Skoczyłam i poderwałam ją z łóżka do pozycji siedzącej. Potem przypomniałam sobie krew w strzykawce. To naprawdę niebezpieczne. Do krwiobiegu może się dostać powietrze, a kiedy taka mała banieczka dotrze do mózgu… Błyskawicznie wyrwałam igłę, kalecząc jej przy tym ramię i z otworu wypłynęła czarna krew. Czarna krew. Myślałam o Alanie i Helen. Nigdy nie sądziłam, że to się przytrafi komuś z nas. Przybiegł Rob, za nim Smółka. Ona wydawała się coraz bardziej niebieska. Smółka położył Lily z powrotem, chcąc zrobić masaż serca, ale Rob ciągnął ją, żeby usiadła. Miał przeczucie, że nie powinna leżeć. Zaczęłam uderzać ją po twarzy; pac, pac, pac. Wtedy drgnęła.

W ciszy, która nastąpiła, zaczerpnęła dwa małe łyki powietrza. Słyszałam to. Jej oddech był taki płytki.

Chyba wszyscy wstrzymaliśmy oddech. I ona też. Uderzyłam ją jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze, aż wzięła kolejny oddech, głęboki i wibrujący tym razem, i odrobina różowego koloru wróciła na jej twarz.

Następnie postawiliśmy ją na nogi i zmusiliśmy do chodzenia po pokoju. Zaczęła krążyć i coś mruczeć. Byłam naprawdę przerażona, ponieważ – to było dziwne – pomyślałam, że miała jakieś przesłanie, no wiesz, z tamtej strony. Dlatego, że umarła, przestała oddychać, jej serce się zatrzymało. Miałam to okropne uczucie, że wraca z krainy umarłych, ze straszliwym przesłaniem dla nas. Jak w jakimś horrorze. Naprawdę chciałam, żeby ją zostawili i po prostu pozwolili jej umrzeć…

Później słowa zaczęły się robić wyraźniejsze. Powiedziała jedynie: „Zostawcie mnie samą, zostawcie mnie samą…”

Doszła do siebie po tym wszystkim. Zaczęła krążyć po pokoju. Było to takie niesamowite właśnie dlatego, że zachowywała się po prostu normalnie. Bo przecież gdybym wróciła parę minut później, byłaby martwa. A tu proszę, jest. Po prostu Lily, normalna.

Kiedy trochę doszła do siebie po herze, usiłowała obrócić tę historię w żart. „Żyj szybko, umieraj młodo”, powtarzała. Ale to nie było zabawne. Co dziwne, ona się śmiała. Uważała, że to śmieszne. Słowo daję, ona chyba nie dba o to, że może umrzeć. Jakby to była tylko kolejna przygoda.

Okazało się, że gdy została sama, wzięła jeszcze jedną działkę. Ale towar był mocniejszy niż zwykle. Mówiliśmy nawet o tym w pokoju, kiedy ona umierała w sypialni.

Najstraszniejsza rzecz jednak… to znaczy, następna straszna rzecz… Rozumiesz, to było prawie dwa tygodnie temu. Nikt nic nie powiedział. Wiem, wiem, w tym momencie to tylko trochę galaretki, to nie jest osoba ani nic takiego. Lecz cokolwiek to jest, nie mogę uwolnić się od myśli, że też zrobiło się wewnątrz niej sine. Byłoby potworne, gdyby to miało zaszkodzić dziecku.

Wiem, że jestem głupia. To nie trwało długo. To wczesne stadium. Jeśli coś jest źle, to prawdopodobnie poroni. Ale to mogłoby być tak przerażające. Jeśli poroni, będę o tym myślała cały czas.

Dziecko! Wyobrażasz sobie…

Загрузка...