ROZDZIAŁ 26

Gemma


O, JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ

JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ

TO CO MI OBIECAŁEŚ (ACH, AAAAAAACH)

MIAŁO BYĆ DLA NAS OBOJGA

(O-O-OOOOOOOCH)

The Buzzcoclcs


Miałam pewien problem. Być może miałam problem. Czekałam, żeby się tego dowiedzieć, kiedy nagle ktoś zaczął walić w drzwi i krzyczeć. Poderwałam się, rozlewając sobie gorącą herbatę na ubranie.

Policja! – pomyślałam. Ale to krzyczała kobieta.

O tym, że akurat byłam w domu, zadecydował przypadek. Powinnam była iść do salonu, ale tamtego dnia po prostu nie mogłam. Tym razem nie chodziło o herę. Spóźnił mi się okres i bolały mnie piersi i…

To była absolutnie najostatniejsza rzecz, jakiej bym sobie życzyła, a tu jakiś potwór dobijał się do moich drzwi.

Zeszłam bardzo spokojnie na dół, jak nieprzytomna.

Bum, bum, bum, bum, bum, bum, bum…

Wiedziałam, że to nie policja, bo słychać było w tym jakąś desperację. Potem usłyszałam oddech. Krótki urywany oddech. Ten ktoś prawie się dławił. Potem znów – BUM, BUM, BUM – i głos: „Błagam, błagam, błagam…”

Otworzyłam gwałtownie drzwi i wpadła na mnie Lily. Na ręku trzymała Sunny’ego. Zatrzasnęła drzwi za sobą, jęcząc i płacząc.

– Co się stało, Lily? Co ci jest?

Nie mogła mówić. Prawie nie mogła utrzymać się prosto. Jedną ręką trzymała się za szyję. Wskazywała ją. Zauważyłam, że skóra szyi była czerwona. Lily miała na sobie tylko szlafrok.

– Boże…

Pociągnęłam ją i posadziłam na ławie. Wzięłam od niej Sunny’ego. Krzyczał wniebogłosy. Lily osunęła się na poręcz i zwymiotowała.


Stopniowo dowiedziałam się wszystkiego. To był frajer. Przyszedł, kazał jej się rozebrać, a potem zażądał od niej… czegoś, czego nie chciała zrobić. Kiedy odmówiła, złapał ją i zaczął szarpać. Lily usiłowała krzyczeć, żeby zaalarmować Roba, który na wypadek kłopotów zawsze czekał na dole z kijem baseballowym, ale facet zakrył jej usta dłonią. Rzucił ją na łóżko, złapał stare rajstopy – podłoga u Lily zawsze była zawalona jakimiś ubraniami – owinął je wokół jej szyi i mocno zacisnął. Bardzo mocno. Naprawdę mocno je zacisnął.

Na przemian dusił ją i popuszczał. Po to, by wiedziała, że może ją zabić, naprawdę zabić, jeśli nie zrobi tego, czego żądał. Nie mogła krzyczeć. Popuszczał, żeby złapała oddech, i zaraz ponownie mocno zaciskał. Robił jej to, dopóki nie była na pół uduszona. W pewnej chwili udało jej się wsunąć dłoń pod rajstopy, obrócić się na plecy i kopnąć go. Odwrócił ją i wygiął jej ramię wsadzając je pod jej plecy, tak że mało go nie złamał. Potem znów zacisnął pętlę i zrobił swoje, cały czas zaciskając rajstopy wokół jej szyi.

Kiedy skończył, puścił ją. Zdarła z szyi rajstopy i próbowała krzyczeć. Miała uszkodzone gardło, ale udało jej się wydobyć jakiś dźwięk. Ten facet ubrał się i zszedł z sypialni na dół. Lily słyszała, jak Rob krzyczy, ale minutę później drzwi zamknęły się z trzaskiem. Wtedy Rob wbiegł na górę. Próbowała powiedzieć mu, żeby nie wzywał pogotowia, bo sprowadzą policję, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Rob tylko patrzył na nią. Jego głowa krwawiła. Potem wybiegł.

Lily wstała i spróbowała zejść na dół. Była na schodach w pół drogi, kiedy Rob pojawił się znowu.

– Wróć na górę – polecił. – Zaraz będzie policja.

Lily próbowała mu powiedzieć: „Ty głupi idioto”, bo wezwał gliny, kiedy dom był pełen igieł, szalek, heroiny, wszystkiego. Ale ciągle nie mogła mówić. Schodziła dalej. Sunny leżał na podłodze i zanosił się krzykiem. Podniosła go jedną ręką. Rob stanął jej na drodze i próbował ją zawrócić, ale go odepchnęła. Ciągle była nago, więc wzięła z krzesła szlafrok, wybiegła i dotarła tutaj.

Kiedy opowiadała o tym wszystkim, wydarzyły się dwie rzeczy. Najpierw usłyszałyśmy nadjeżdżający wóz policyjny. Syreny. Cały czas oczekiwałam, że pojawi się Rob, ale nie przyszedł. Uciekł i schował się u Deva. Druga sprawa, to mój test ciążowy, który stał na stole. Takie coś, co na dnie probówki pokazuje ci mały krążek, jeśli jesteś w ciąży.

Na to właśnie czekałam. Trzeba wytrzymać tyle godzin. Siedziałam obok Lily i pocieszałam ją, ale Sunny tak krzyczał, że musiałam go wziąć i podać mu butelkę. Po drodze przeszłam obok probówki. Spojrzałam na nią przelotnie i wydawała się w porządku, rozumiesz? Nie było krążka, wszystko było dobrze. Nie byłam w ciąży.

Pomyślałam, że to już jednak coś. Chciałam to wyrzucić, a kiedy wykonywałam ten ruch, spojrzałam ponownie i na dnie probówki tym razem zobaczyłam krążek. Doskonałe, małe kółeczko, które mówiło, że to mam. Nie wiem, dlaczego widziałam dwie różne rzeczy. Może to sprawa kąta widzenia, oświetlenia. Nie wiem. Ale było już za późno, żeby powstrzymać rękę. Ścisnęłam probówkę i skruszyłam ją. Krążek zniknął natychmiast po tym, jak go zobaczyłam, i nie miałam pojęcia, które spostrzeżenie było prawdziwe, a które złudne…

Słyszałam słowa mojej mamy: nieszczęścia chodzą parami.

Rob zjawił się później i strasznie się pokłócili. Wściekała się, że zadzwonił po psy, chociaż była na pół uduszona. Stało się jasne, że nie mogą wrócić do siebie, ponieważ czekała tam na nich policja… oboje byli zbyt przerażeni, żeby wyjść z domu. Umieściliśmy ich w naszej sypialni, a oni wrzeszczeli na siebie przez całą noc; Lily krakała z powodu swojego gardła i zalewała się łzami. Jedno z nich zaczęło rozwalać sprzęty. Ja i Smółka po prostu siedzieliśmy w kuchni i nasłuchiwaliśmy. Nie mieliśmy odwagi się wtrącać. Dziecko zachowywało się nadzwyczajnie, cichutkie jak myszka przez cały czas, chociaż parę razy w nocy słyszałam, jak płakało.


Później zrobiło się cicho. Razem ze Smółką położyliśmy poduszki w jednym z pustych pokoi i poszliśmy spać.

– Co teraz zrobimy? – zapytałam. Leżał patrząc na mnie w ciemnościach.

– Nie mogą tu zostać – powiedział.

– Dlaczego nie?

– Policja ich poszukuje. Dopiero co mieliśmy z nią do czynienia. Zresztą Rob będzie chciał bawić się w dealera, a nie możemy mieć dwóch dealerów w jednym domu.

Ty sukinsynu, pomyślałam. Zrobili dla nas wszystko, a teraz on potrafi się martwić tylko o swój biznes. Odsunęłam się trochę.

– Może powinniśmy się wyprowadzić i zostawić ich tutaj – stwierdziłam.

– Dlaczego? – wydawał się zaskoczony.

– Wiesz, w jakich tarapatach jest Lily.

To była prawda. Z Lily było gorzej niż z kimkolwiek spośród nas. Brała jeszcze w Manchesterze. Teraz znów była uzależniona.

– Ona nie poradzi sobie ze znalezieniem nowego miejsca – powiedziałam. – Powinna tu pozostać. My możemy odejść. Możemy wyprowadzić się choćby zaraz. Moglibyśmy stąd się wynieść…

Smółka potrząsnął głową.

– Nie zamierzam oddawać im swojego miejsca. Niby dlaczego?

– No bo my moglibyśmy zaraz znaleźć sobie następne. Rozumiesz?

Minęła chwila, nim odpowiedział:

– Nie teraz, Gems. Nie jestem jeszcze gotowy.

Milczałam. Myślałam o tym małym krążku na dnie probówki. Zastanawiałam się, kiedy Smółka zmienił się w takie gówno i kiedy się w nim zakochałam?

Nachylił się nade mną i pocałował mnie.

– Mleczu, kocham cię – powiedział.

– Kocham cię – odpowiedziałam.

Zdobył się na uśmiech. Ja też – niezbyt prawdziwy. Potem odwróciliśmy się i zasnęliśmy.

Nie powiedziałam mu, że jestem w ciąży. Wiedziałam, jak by zareagował. Będzie chciał, żebym ją utrzymała. Stale mówi, że powinniśmy mieć dziecko, jak Rob i Lily. To głupie! Oboje jesteśmy ćpunami. Ale naprawdę straszne jest to, że ja też tego chcę. Wiedziałam to od pierwszej chwili, jak tylko dostrzegłam ten mały krążek na dnie probówki. Nie byłam przerażona ani zdenerwowana, wiesz? Byłam zadowolona.

Chcę urodzić dziecko Smółki. Teraz to naprawdę jest głupie, nie?

Nie wiem, dlaczego zaczęłam go tak kochać. Zawsze to było na odwrót – on kochał mnie bardziej. Nie rozumiem samej siebie, bo naprawdę teraz zrobił się z niego sukinsyn. Kłamie, oszukuje. Wyciąga mi pieniądze. Po prostu zabiera je z mojej portmonetki. Kradnie nasz towar. Zabiera herę, ucieka i nie wraca, dopóki nie skończy działki. Potem mówi, że mnie kocha. Ma przy tym rozbiegane oczka. Nie wiem, czy mówi prawdę. Nie sądzę, żeby obecnie on sam wiedział, co jest prawdą. Kiedyś myślałam, że jeśli się zakocham, to w jakimś sukinsynu z kolczykiem w uchu. No cóż, mam, czego chciałam.

Leżałam w łóżku długo rozmyślając. O Smółce. O Lily, Robię i Sunnym. Wystarczy spojrzeć w oczy tego dziecka – ono jest tego pełne. Hery, oczywiście. Musiał ją wyssać z mlekiem matki. Ona nawet daje mu smoczek z paroma ziarenkami, kiedy rozrabia. To ćpunek. Był ćpunem przez całe swoje małe życie. Był ćpunem, zanim się urodził. Najbardziej przeraża mnie to, że ta mała grudka galarety w moim brzuchu wydaje mi się jedyną rzeczą wartą czegokolwiek w całym świecie.


Znacznie później usłyszałam Lily kręcącą się po salonie, więc ja też wstałam. Krążyła z dzieckiem na ręku, szukając czegoś po szufladach.

– Cześć.

Spojrzała na mnie. Wyglądała okropnie.

– Cześć. – Surmy posapywał wtulony w jej ramię i trochę marudził. – Nie spał. Szukam jego smoczka – powiedziała. Ziewnęła i obrzuciła mnie zaspanym spojrzeniem.

– Pozwól mi go trochę potrzymać.

Oddała mi dziecko. Niezbyt często pozwala mi brać Sunny’ego. Nie wypuszcza go z rąk. Poprawiłam biały kocyk, w który był zawinięty. Słodkie maleństwo. Kiedy trzymam dziecko, zawsze ogarniają mnie macierzyńskie uczucia.

– Ja też chcę mieć takie – powiedziałam.

– Jasne. Kiedyś będziesz miała, Gems. Zasługujesz na to.

Lily usiadła. Położyłam dziecko na ławie obok niej i zrobiłam herbatę. Światła były przygaszone. Było przytulnie. Na kominku ciągle żarzyły się węgle. Przygotowałam dzbanek herbaty. Siedziałyśmy popijając.

– Jak twoja szyja?

– Boli – uśmiechnęła się Lily. Odpowiedziałam jej uśmiechem. Wyglądała naprawdę macierzyńsko i ciepło w swoim szlafroku. Sunny wydawał gulgoczący odgłos. Skorzystałam z dobrego samopoczucia Lily i ponownie wzięłam dziecko. Cuchnęło.

– Chyba ma pełną pieluszkę – zauważyłam. Lily ziewnęła.

– Najpierw dokończę herbatę – stwierdziła. – Mógł -odchyliła głowę ziewając szeroko – mógł zrobić coś więcej…

– Ja go przewinę – zaproponowałam.

– Nie, ja to zrobię.

Lily dopiła herbatę i zapadła w drzemkę. Była taka zmęczona. Pomyślałam, że jednak zajmę się Sunnym.

Położyłam go na macie koło kominka i odwinęłam pieluszkę. Była brudna. Rzeczywiście zrobił potężną kupę. Podniósł wysoko nóżki, tak jak to zwykle robią niemowlęta, i gruchając złapał swoją stopkę i próbował ją ssać. Wytarłam mu pupę. Potem nachyliłam się i pozwoliłam mu possać swój nos.

Nagle usłyszałam za sobą głos:

– Nie musiałaś tego robić, Gems.

Krzyknęłam „Ach!”. To Lily zakradła się za mną, żeby zobaczyć, co robię. Wystraszyła mnie śmiertelnie. W jej głosie zabrzmiało coś dziwnego. Odwróciłam się gwałtownie. Patrzyła na moje ręce przy dziecku.

– Zasnęłaś – wyjaśniłam.

Odepchnęła mnie i podniosła Sunny’ego. Patrzyła na mnie, jakby nie wiedziała, kim jestem i co tu robię.

– Nikt nigdy nie odbierze mi dziecka. Osłupiałam. Próbowałam się bronić:

– Nie mówiłam tego. Nie mówiłam tego.

Coś takiego nigdy nie przyszło mi do głowy. Patrzyła na mnie, jakbym była jakimś potworem, który zamierza ukraść jej dziecko. A ja czułam się cholernie winna, bo nagle, kiedy już to powiedziała, stało się dla mnie oczywiste, że jej zdaniem ktoś powinien je zabrać.

– Nikt nigdy nie zabierze – powtórzyła i odeszła z dzieckiem. Słychać było płacz wzbierający w jej głosie.

Wydawało mi się, że pokój wypełnił się jakimś hałasem. Nie wiem, dlaczego to było tak dokuczliwe. Myślę, że w tamtej chwili opadła maska. Pomyślałam: Mój Boże, to wyszło z jej podświadomości. I obie zdawałyśmy sobie sprawę, że odsłoniła coś, czego nigdy nie odsłoniła przed nikim. Nagle obejrzała się i posłała mi to spojrzenie. Na jej twarzy malował się strach. Sama była jak małe dziecko. Przerażona. Potem nachyliła się nad maleństwem i przytuliła policzek do jego twarzy, pocałowała je i utuliła.

– On jest taki kochany, Gems – szepnęła. Próbowała się uśmiechnąć. Próbowała po prostu zachowywać się normalnie, ale to nie było normalne. Stała patrząc na mnie i usiłując zachować spokojną twarz. Dostrzegłam, że oczy miała pełne łez. Otworzyła usta, a ja wiedziałam, co chce powiedzieć. Chciała powiedzieć: „Pomóż mi”. Nie pytaj dlaczego – po prostu wiedziałam. Widziałam, jak szuka odpowiednich słów, ale nie potrafi ich znaleźć. Wyciągnęłam ręce, żeby ją objąć, ale ona tylko potrząsnęła głową. Nieznacznym, niepewnym gestem.

Przez kilka straszliwych sekund myślałam, że za chwilę załamie się i rozpłacze. Ale Lily odwróciła się i poszła z powrotem do kuchni. Wracała do pokoju kilka razy. Usiadła na ławie. Nie mogłam się poruszyć. Nie wiedziałam, co robić. Myślałam, że mogłaby znienacka zerwać się i… i dźgnąć mnie nożem albo coś innego. Byłam pewna, że w każdej sekundzie może wpaść w gniew.

Wtedy Lily odchyliła głowę i ziewnęła. Szerokim, przeciągłym ziewnięciem. Nie wierzyłam, że to zwykłe ziewanie. Udawała. Zwróciła się do mnie z tym wielkim uśmiechem Lily, jakby znów była sobą.

– Mam dosyć, Gems. Wracam do łóżka.

– W porządku, Lii.

Wstała i miała przejść obok mnie po drodze do drzwi. Musiałam się powstrzymać, żeby się nie odsunąć. Spojrzała na mnie.

– Wszystko będzie dobrze, Gems – powiedziała.

– Wiem, Lily.

– … branoc.

– … branoc.

Obserwowałam, jak opuszcza pokój. Odwróciła się przy drzwiach i posłała mi szeroki, ciepły uśmiech, i znów dostrzegłam strach w jej spojrzeniu. Potem wyszła. Usiadłam na dywanie i dopiłam herbatę. Słuchałam, jak kładzie się do łóżka. Czekałam długi czas.

Dziecko było wszystkim, co miała. Zawsze było takim dobrym dzieckiem, takim spokojnym.

Powiedziałam do siebie w myślach: „Szłam za tobą wszędzie, dokądkolwiek poszłaś. Szłam za tobą wszędzie, ale teraz nie pójdę…”

Po chwili zeszłam do holu i włożyłam płaszcz. Przemknęłam się cichutko korytarzem i wybiegłam frontowymi drzwiami. Było późno. Druga, może trzecia w nocy. Było zimno, ale bałam się ubierać, bo znów mogła przyjść Lily lub Smółka mógł się obudzić. Poszłam pośpiesznie za róg, bo nie wierzyłam, że Lily zasnęła. Weszłam do budki, wykręciłam 999 i wezwałam policję.


Kiedy skończyłam, zapytałam tę kobietę:

– Przyjedziecie od razu?

– Najpierw muszą mieć nakaz. To potrwa kilka godzin…

– Do widzenia.

– Chwileczkę, panno… Odłożyłam słuchawkę.

To fatalnie, że trzeba czekać tak długo. Myślałam, by wrócić i razem z nimi czekać na to, co się miało stać, ale po prostu nie mogłabym tam tkwić czekając godzinami.

Nie miałam dokąd pójść.

Zaczęłam iść przed siebie. Ktoś przyhamował i jechał wolno przy krawężniku obok mnie. Wziął mnie za uliczną prostytutkę. Potrząsnęłam głową i szłam dalej. Byłam tylko w koszuli nocnej, płaszczu i butach. Szłam spokojnie jeszcze przez chwilę i zaczęłam płakać. Potrzebowałam pomysłu, co, na Boga, powinnam teraz zrobić…

Загрузка...