Boże, Pierre Feramo naprawdę umiał pić. Po jednym martini, butelce szampana Cristal, butelce Pomerol rocznik '82 i prawie całym Chassagne-Montrachet rocznik '96, do deseru zażądał Reioto della Valpolicella. U większości ludzi oznaczałoby to problem alkoholowy. Jak na muzułmanina było to co najmniej dziwaczne. „Załóżmy jednak – pomyślała sobie Olivia – że przez większość życia Feramo nie wypił ani kropli alkoholu. Zaczął dopiero niedawno, dla zmylenia przeciwnika. Skąd więc miałby wiedzieć, że ma problem? Skąd wiedziałby, że na ogół nie pije się w takich ilościach?”
– Zdawało mi się, że muzułmanie nie piją alkoholu? – zaryzykowała.
Musiała przyznać, że bardzo się najadła. Posiłek był wprost wyśmienity: eskalopki z purée ze świeżego groszku z białą oliwą z trufli, morski okoń w lekkim sosie curry z ravioli z dyni, brzoskwinie pieczone w czerwonym winie z lodami waniliowymi.
– Ach, to zależy, to zależy – rzekł niejasno, dolewając sobie wina. – Można to różnie interpretować.
– Nurkujesz z tej łodzi?
– Z akwalungiem? Tak. Chociaż nie, w zasadzie nie tutaj i nie osobiście. Jest za zimno. Ja lubię nurkować na Karaibach, na rafie przy Belize i w Hondurasie, no i w Morzu Czerwonym. A ty? Nurkujesz? -
Nachylił się, by dolać jej wina, nie zauważając nawet, że kieliszek miała pełny.
– Och, wprost uwielbiam. Jeszcze przed przyjazdem tutaj zastanawiałam się, czy nie zaproponować „Elan” artykułu o nurkowaniu: nurkowanie z dala od utartych szlaków. Belize, Honduras. Myślałam też o Morzu Czerwonym i Sudanie.
– Olivio! – wykrzyknął, unosząc dramatycznym gestem rękę. – Musisz przyjechać do mojego hotelu w Hondurasie. Nalegam. Nic nie może się równać się z nurkowaniem na Bay Islands. Mamy tam skały, które opadają na trzysta metrów, niesamowite kręte tunele, najrzadsze okazy podwodnej fauny. Twoje pismo musi się zgodzić na ten artykuł. A potem Sudan. Tam jest wprost cudownie, widoczność najlepsza na świecie. Wszystko dziewicze, nieskażone. Musisz to zrobić. I to od razu. Ja wyjeżdżam do Hondurasu jutro. Zadzwoń do redakcji i przyjedź jako mój gość.
– Cóż, jest pewien problem – powiedziała.
– Problem?
– Zwolnili mnie.
– Zwolnili cię?
Bacznie mu się przyglądała, starając się odgadnąć, czy nie udaje.
– Właśnie. Ktoś z twojego biura PR zadzwonił do redakcji i poskarżył, że dzwoniłam do FBI, żeby cię sprawdzili.
Przez moment był kompletnie ogłupiały, zaraz jednak odzyskał panowanie nad sobą.
– Ty? Dzwoniłaś do FBI? Przecież to idiotyczne.
– Otóż to. Nigdzie nie dzwoniłam. Ale ktoś założył w moim pokoju podsłuch i usłyszał, jak mówię sama do siebie. Posłuchaj, Pierre. – Nachyliła się ku niemu. – Będę z tobą szczera. Po tym, co stało się w Miami, miałam wobec ciebie pewne podejrzenia. Kiedy byliśmy u ciebie na dachu, bardzo się upierałeś, żebym następnego dnia rano nie szła do OceansApart. A kiedy statek wyleciał w powietrze, natychmiast wyjechałeś z miasta. Powiedziałeś mi, że jesteś Francuzem, a potem usłyszałam, jak mówisz po arabsku. Trochę mnie poniosło i zaczęłam mówić sama do siebie – no wiesz, taka wyimaginowana rozmowa, pewnie dlatego, że tyle czasu spędzam samotnie. Nie wiem tylko, kto mi założył ten podsłuch.
– Jesteś pewna, że tam był?
– Tak, znalazłam pluskwę w gniazdku telefonicznym.
Nozdrza mu zadrżały.
– Najdroższa Olivio – rzekł w końcu. – Ogromnie mi przykro, że do tego doszło. Nie mam pojęcia, nawet nie potrafię sobie wyobrazić, kto mógłby zrobić coś takiego, ale – jak sama wiesz – żyjemy w dość paranoicznych czasach.
– Tak. I rozumiesz, dlaczego…
– Ależ oczywiście. Jesteś dziennikarką i lingwistką. Masz dociekliwy umysł. Pewnie sam zacząłbym snuć podejrzenia. Z drugiej jednak strony zakładam, że gdybyś ty miała je dalej, nie byłoby cię tu dzisiaj ze mną.
– Masz rację, byłoby to raczej dziwne – odparła Olivia, starając się nie skłamać.
– A teraz jeszcze straciłaś pracę.
– Cóż, trudno to nazwać pracą. Ale wynika z tego, że twoje biuro prasowe rozzłościło się nie na żarty.
– Natychmiast się tym zajmę. Zapisz mi dane swojej redakcji, a ja zadzwonię do nich z samego rana. Naprawdę ogromnie mi przykro, że musiałaś przez to wszystko przechodzić.
„Matko Boska – pomyślała – chyba się w tobie zakochuję. Nawet jeśli jesteś terrorystą. Jestem jak te działaczki akcji charytatywnych, które zakochują się w przywódcach rebeliantów, albo jak porwane, które zakochują się w porywaczach. Cierpię na syndrom sztokholmski. I w końcu pokażą mnie w Woman's Hour”.
Ujął jąza rękę i zajrzał w oczy. Naprawdę był najwspanialszym mężczyzną: łagodnym, czarującym, pełnym wdzięku i dobroci.
– Przyjedziesz? Do Hondurasu? – dopytywał się. – Załatwię ci samolot i będziesz moim gościem.
Zebrała się w sobie, by odmówić.
– Nie, nie. Bardzo jesteś dobry, ale nigdy podczas pisania artykułu nie korzystam z niczyjej gościnności. To nie idzie w parze z bezstronnością. Mogłabym na przykład znaleźć w zupie karalucha i co wtedy?
– Więc to zaproszenie na kolację również utrudnia ci bezstronność?
– Tylko wtedy, gdybym pisała o tobie.
– A tak nie jest? Panno Joules, rozczarowała mnie pani. Miałem nadzieję, że zrobisz ze mnie gwiazdę.
– Dam sobie głowę uciąć, że jesteś jedyną osobą w LA, której na tym nie zależy. – Przynajmniej nie w tym życiu.
– A ty jesteś drugą, mam rację?
Musnął delikatnie dłonią jej policzek. Jego rozbrajające spojrzenie przenikało ją na wskroś. A gdy dotknął wargami jej ust, całym jej ciałem wstrząsnął dreszcz.
– Panno Joules – rzekł cicho. – Jest pani tak cudownie, niewzruszenie… angielska.
Wstał, ujął ją za rękę, pomógł jej się podnieść i powiódł na pokład.
– Zostaniesz ze mną dzisiejszej nocy? – spytał, spoglądając na nią.
– Jeszcze na to za wcześnie – odparła zduszonym głosem, nie protestując jednak, gdy przytulił sobie jej głowę do piersi, objął opiekuńczym gestem i delikatnie począł gładzić po włosach.
– Rozumiem – powiedział. Woda chlupotała cicho o kadłub jachtu. – Ale przyjedziesz do mnie do Hondurasu?
– Zastanowię się – szepnęła ledwo słyszalnie.