46

Zaczęło się odliczanie. Na najwyższych szczeblach po obu stronach Atlantyku zawrzało, a cała operacja nabrała rozpędu. Olivia w ciągu trzech dni musiała przygotować się do wyjazdu. Przechodziła przyspieszone i intensywne szkolenie z zasad działalności szpiegowskiej, znajomości broni, specjalistycznego sprzętu i przetrwania na pustyni.

Znajdowali się w dawnej jadalni dla służby, gdzie na ogromnym stole zostało rozłożone całe wyposażenie Olivii. Ona sama dokładnie oglądała podróżną suszarkę do włosów, w której dyszy nagrzewającej ukryto ampułki ze środkiem paraliżującym.

– A prawdziwa suszarka?

Profesor Widgett westchnął.

– Wiem, że sporo pan się natrudził, profesorze – powiedziała Olivia. – Ale problem w tym, że nie mam czym suszyć sobie włosów.

– Hmm. Rozumiem, o co ci chodzi. Czy możemy założyć, że podróżujesz z dwoma suszarkami?

Olivia pokręciła z powątpiewaniem głową.

– Raczej nie. A nie moglibyście tego środka paraliżującego ukryć, dajmy na to, w lokówce albo w rozpylaczu perfum?

Ktoś prychnął zniecierpliwiony. Przestraszona Olivia podniosła wzrok. O drzwi stał oparty Scott Rich i uśmiechał się złośliwie.

– Moja droga Olivio – przemówił profesor Widgett, całkowicie ignorując Scotta. – Staraliśmy się jak najlepiej przygotować wszystko, co kobiecie może się przydać w podróży i tak dalej, ale to jest operacja pustynna. Czy jesteś absolutnie pewna, że normalnie podczas takiej ekspedycji nie mogłabyś się obyć bez suszarki?

– Cóż, może bym i mogła, ale nie w sytuacji, kiedy mam uwieść szefa komórki Al-Kaidy – wyjaśniła cierpliwie.

– Chyba kompletnie ci odbiło – odezwał się Scott, odrywając się od drzwi z wyraźnym zamiarem włączenia się do dyskusji.

– Cóż, dobrze wam obu mówić – powiedziała, przyglądając się łysej czaszce Widgetta i krótko obciętym włosom wciąż uśmiechającego się złośliwie Scotta Richa.

– Faceci lubią, jak kobieta wygląda naturalnie.

– I tu się mylisz – rzekła Olivia. – Chcą, żeby kobiety wyglądały jak wyglądają, kiedy już skończą układać włosy i malować się, żeby wyglądać naturalnie. Naprawdę uważam, że w tej sytuacji suszarka jest znacznie ważniejsza od wszystkich środków paraliżujących.

– Dobrze, Olivio. Przyjmuję twoją argumentację – powiedział szybko Widgett. – Poszukamy jakiejś alternatywy.

Miała wrażenie, że ustępuje jej tak łatwo, ponieważ poświęcając ją, czuje się winny, co wcale nie dodało jej otuchy.

– Tak – mówił dalej Widgett. – Mam tutaj listę tego, co zwykle ze sobą zabierasz, i zrobiliśmy wszystko, żeby to, co przygotowaliśmy, wyglądało jak najbardziej prawdziwie. – Chrząknął. – Kosmetyki: błyszczyk do ust, konturówka do ust, balsam do ust, cienie do powiek, konturówka do oczu, pędzle, róż, korektor, puder: matujący – zatrzymał się na chwilę – puder: „rozjaśniający blask”, tusz do rzęs: „promienne spojrzenie”, zalotka.

– Jezu Chryste – nie wytrzymał Scott.

– To wszystko jest w bardzo małych opakowaniach – rzekła Olivia obronnym tonem.

– No właśnie, niestety – westchnął Widgett. – Staramy się, żeby to wszystko wyglądało na pozór identycznie z tym, co normalnie ze sobą zabierasz, ponieważ jego ludzie bez wątpienia sprawdzili wszystko dokładnie w obu Amerykach, ale gdyby rozmiary mogły być normalne, poradzilibyśmy sobie znacznie lepiej. No, idźmy dalej: perfumy, balsam do ciała, pianka, szampon, odżywka.

– Przecież to wszystko dają w hotelu – zauważył Scott Rich.

– Tak, ale po hotelowych szamponach włosy są okropne. A poza tym nie jadę przecież do hotelu, tylko do namiotu.

– Więc możesz używać oślego mleka.

– Sprzęt mechaniczny – kontynuował niewzruszony Widgett. – Sprzęt umożliwiający przetrwanie, krótkofalówka, miniaturowy cyfrowy aparat, lunetka i ubrania: skarpetki, kostium kąpielowy i – Rich, oszczędź nam komentarza – bielizna.

– I biżuteria, i dodatki – dodała nerwowo Olivia.

– Naturalnie, naturalnie. Tak jest – powiedział i przeszedł na drugi koniec pomieszczenia, by włączyć światło. – Na podstawie tego wszystkiego zebraliśmy całkiem pokaźny arsenał. Szczerze powiedziawszy, przygotowanie czegoś takiego w damskim wydaniu było doprawdy interesujące.

– Nie robiliście tego chyba po raz pierwszy.

– Owszem, ale okoliczności były nieco inne.

Całkowita lista była doprawdy porażająca. Będzie musiała bardzo uważać, żeby się w tym wszystkim nie pogubić. Większość jej rzeczy została przerobiona na broń – może nie masowej zagłady, ale krótkiego zasięgu, o dość specyficznym działaniu. W pierścionku umieszczono groźnie wyglądające ostrze, które wyskakiwało, gdy kciukiem nacisnęła jeden z brylancików. W jednym zauszniku jej okularów przeciwsłonecznych od Chloe ukryta była spiralna piła, w drugim zaś cienki jak włos sztylet ze środkiem paraliżującym. Guziki w koszuli od Dolce zastąpiono miniaturowymi okrągłymi piłami. Miała też balsam do ust, który w rzeczywistości był oślepiającym chwilowo fleszem, i maleńki puszek do pudru, który po odpaleniu lontu wydzielał gaz mogący na pięć minut obezwładnić wszystkich znajdujących się w jednym pomieszczeniu.

– Dobrze. A kiedy odzyskam swoje rzeczy?

– Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli – powiedział Scott – będziesz mogła wykupić wszystko od Gucciego, Tiffany'ego i Dolce &Gabbana na koszt rządu Jej Królewskiej Mości.

Uśmiechnęła się promiennie.

Jeden z jej kolczyków od Tiffany'ego w kształcie rozgwiazdy zawierał miniaturowy nadajnik GPS, dzięki któremu możliwe będzie śledzenie każdego jej kroku przez cały czas trwania ekspedycji.

– Nowiuteńki, prosto spod igły – powiedział Widgett. – Najmniejszy, jaki kiedykolwiek wyprodukowano. Działa nawet pod wodą, do głębokości jakichś trzech do pięciu metrów.

– A pod ziemią?

– Mało prawdopodobne – odparł Widgett, unikając jej wzroku.

W drugiej rozgwieździe schowana była tabletka z cyjankiem.

– A teraz broń – powiedział Scott Rich.

Popatrzyła na nich oniemiała z przerażenia. Mieli już za sobą sztylety w obcasach butów, pasek od Dolce w stylu lat siedemdziesiątych, wykonany z monet z prawdziwego złota, by w razie czego miała za co ratować się z opresji, cieniutki sztylet i strzykawkę ze środkiem usypiającym, wszyte zamiast fiszbin w staniku. Zdecydowanie odrzuciła broszkę z ręcznie uwalnianą strzałką ze środkiem usypiającym, twierdząc niezłomnie, iż każdy poniżej sześćdziesiątki, kto nosi broszkę, natychmiast wyda się co najmniej podejrzany.

– Nie mam zamiaru nosić żadnej broni.

Spojrzeli na nią osłupiali.

– Zamiast pomóc, może mi tylko narobić kłopotu. Po co piszącej o podróżach dziennikarce broń? A poza tym Feramo doskonale wie, co myślę o zabijaniu.

Scott Rich i Widgett wymienili spojrzenia.

– Pozwól, że coś ci wyjaśnię – rzekł Scott. – To nie jest romantyczna schadzka, tylko ogromnie niebezpieczna, grożąca śmiertelnymi międzynarodowymi konsekwencjami i koszmarnie droga operacja wojskowa.

– To teraz pozwól, że j a wyjaśnię coś tobie – rzekła, dygocząc na całym ciele. – Doskonale zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństwa, a mimo to decyduję się podjąć ryzyko. Gdyby któryś z waszych specjalnie szkolonych agentów operacyjnych potrafił zrobić to, do czego postanowiliście wykorzystać mnie, wysłalibyście prawdopodobnie jego. Potrzebujecie mnie, i to takiej, jaka jestem. Tylko dzięki temu, że jestem, jaka jestem, zaszłam tak daleko. Więc albo się teraz zamknij, albo jedź i sam sobie uwodź Pierre'a Feramo gdzieś tam na pustyni.

Zrobiło się bardzo cicho. Po chwili Widgett zaczął nucić pod nosem jakąś pioseneczkę.

– Pam, param-pam pam – podśpiewywał sobie. – Pa-ram-pam pam. Masz jeszcze jakieś pytania, Rich? A może jakieś wnikliwe uwagi? Czy też wielce pomocne rady? Nie? To znaczy, że możemy kontynuować? Doskonale. A teraz, Olivio, przekonamy się, jak strzelasz, i decyzję, czy weźmiesz broń, czy też raczej nie, podejmiemy później.

Загрузка...